Rafał napisal(a): Nie mam Polski w dupie. Mam ją w sercu. Jednak jest pewien porządek wartości. Bóg jest na pierwszym miejscu. Czyli chrześcijaństwo jest przed Polską. To trudne i wielu nie odpowiada, ale jeśli ktoś jest chrześcijaninem to musi sobie z tym poradzić. I kolejna rzecz - podstawową wspólnotą wskazaną przez Boga jest rodzina, a nie naród.
Pomyśl praktycznie, bez filozowania czy demagogii. Jak dobrze przeżyć życie ? Bardzo przyziemnie to potraktujmy. Jeżeli po Bogu rodzina jest najważniejsza, to jak rozumiem liczy się dobro rodziny. A jak osiągnąć dobro rodziny ? Umieszczając ją w odpowiednio zorganizowanej i spójnej społeczności. Sama rodzina, nawet najwspanialsza nie jest w stanie zadbać o siebie, bez właśnie szerszej wspólnoty. Porządkując więc szyk rzeczy ważnych, każdy ojciec myślący o przyszłości swojej rodziny, najpierw musi zadbać o dobro i rozwój wspólnoty. Nawet krótkoterminowo poświęcając dobro rodziny, bo takie sytuacje też się zdarzają (po co posyłać dzieci w obronie Polski ?)
Opisuję sprawę zasadniczą, jeżeli tego ponownie nie zrozumiemy, mamy pozamiatane. Najzabawniejsze, że im ktoś prościej myśli tym szybciej załapuje, że poświęcenie dla grupy mu się opłaca. Czysta kalkulacja. Bez żadnych nawisów filozoficznych i moralnych, moja banda jest najważniejsza, bo uczestnictwo w niej jest dobre dla mnie i mojej rodziny. I ludzie to rozumieją zasadniczo, problem że nie pojmują, iż naród to właśnie taka banda, tylko że bardzo liczna, a przez co ma potężne możliwości. Silny naród to świetlana przyszłość mojej rodziny.
Chrześcijaństwo przed Polską to trzeźwość przed matką. Kocham moją matkę, kiedy jest trzeźwa, znać jej nie chcę, jeśli się upije.
Brzmi to nawet rozsądnie (choć obrzydliwie, nic na to nie poradzę) ale jest jeden haczyk. Trzeźwość nie potrafi istnieć samoistnie, musi być przyczepiona do osoby. Jeśli matkę kocham i o nią dbam, będę umiał a przynajmniej chciał walczyć z jej skłonnością do nadużywania trunków. Jeśli kocham trzeźwość, to niespecjalnie mogę sobie wyobrazić, jak w praktyce tę jakże cnotliwą postawę realizować.
Oczywiście że nie o to chodzi. Prędzej o rozwalenie mitu o starych, dobrych czasach. Bo np. część prawicy dostaje spazmów, jak widzi takie obrazki (MW konrta KOD w Radomiu):
[cenzura admińska]
A przecież przed wojną to była norma. Wtedy to nawet szło na pistolety.
[Pozwoliłem sobie usunąć obrazek. Twarze niby zamazane ale jest zbyt wiele elementów pozwalających na identyfikację osób. los]
Akurat tam była udana prowokacja koderastów i dobrze wymierzony aparat. Realnie nic się nikomu nie stało. Za wyjątkiem komendanta wojewódzkiego Policji, którego Błaszczak z wielkim pośpiechem usunął bodaj następnego dnia.
JORGE napisal(a): Silny naród to świetlana przyszłość mojej rodziny.
Wężykiem. Kto daje sobie radę na ulicy? Kibole, bo mają swoje bandę. Ciapaci, bo mają swoje klanowe czy inne bandy. Kto da sobie radę w euro-przepychance? I teraz jeszcze lepiej widać co nam sączył Smoczy Język, Jonasz Koran-Mekka – społeczeństwo, Wielka Banda nie istnieje. Tfu!
JORGE napisal(a): Silny naród to świetlana przyszłość mojej rodziny.
Wężykiem. Kto daje sobie radę na ulicy? Kibole, bo mają swoje bandę. Ciapaci, bo mają swoje klanowe czy inne bandy. Kto da sobie radę w euro-przepychance? I teraz jeszcze lepiej widać co nam sączył Smoczy Język, Jonasz Koran-Mekka – społeczeństwo, Wielka Banda nie istnieje. Tfu!
Mikke podszedł od drugiej strony, pierdzieląc coś o wolności. Ale od dawna, tępienie narodów i wspólnot jako takich, było domeną marksistów. A właściwie tu został zastosowany manewr zastąpienia grup spójnych, grupami niespójnymi i nielogicznymi, bo naprawdę jest sens grupować się wokół tego w jaką dziurkę ten tego ? W każdym razie, odnarodowienie Polaków się wg mnie udało, oczywiście zakładam tu proces trwający od bardzo dawna (jeszcze przed marksistami). Wiemy tylko, że nazywamy się Polakami. Ale nie wiemy po co nam Polska, nie rozumiemy jak doniosłe jest posiadanie i utożsamianie się z bandą, nie łączymy swojej pomyślności z sukcesem grupy. Jeżeli grupa do czegoś dochodzi to znak, że trzeba z niej wyrwać najwięcej ile się da. Bo jak nie ja to inni rodacy wyrwą.
Rafał napisal(a): Jeśli nie służą niech się nawrócą na właściwą drogę lub przepadną
Troche to brzmi jakby kolega stal z boku, w sposób bierny sobie obserwował byt zwany Polską. Wydaje mi się, że to wlaśnie taka postawa była najbardziej krytykowana przez Dmowskiego. A przecież Polska będzie taka jacy będą Polacy, w tym kolega i ja.
Chcemy żeby Polska była chrześcijańska? A co konkretnie robimy w tym kierunku?
A może nasze pojęcie chrześcijaństwa jest błędne, zbytnio sentymentalne, estetyczne pozbawione energii życiowej, wyrażajace sie raczej w słowach niż w czynach? A moze tlumaczymy nasza pasywną postawę ze to wlasnie takie rzekomo chrzescijanskie nie babrać się w "brudne" sprawy swiata jak pieniadze, wladza czy polityka?
Bynajmniej nie stoję z boku. Jaki porządek wartości wyznaję napisałem w jednym z postów wyżej. Nikt nie zaprzeczył że taki właśnie jest porządek chrześcijański. Tak więc: Bóg, Kościół czyli mistyczne ciało Chrystusa, tu skrótowo określane chrześcijaństwem, podstawowa wspólnota ludzka czyli rodzina, a w niej małżeństwo i dopiero potem bardziej złożone wspólnoty ludzkie w tym naród. W takim porządku. To naturalny porządek, Boska hierarchia, a nie kwestia ludzkiej oceny. Oczywiście jest wolność i można wybrać źle. Można tę hierarchię pogodzić, a nawet ułożyć harmonijnie z miłością Ojczyzny i Narodu. Jest jeden warunek - ta Ojczyzna i ten Naród są chrześcijańskie. Polska niechrześcijańska to byłaby wstrętna karykatura Prus, Rosji, Francji czy USA. Nie potrzebuję takiej Polski. Nie potrzebuję tym bardziej że byłaby słabsza, mniej zła niż tamte i przegrałaby uprzednio zeszmacając się.To nie znaczy że nie potrzebuję Polski.
Rafał napisal(a): Nie mam Polski w dupie. Mam ją w sercu. Jednak jest pewien porządek wartości. Bóg jest na pierwszym miejscu. Czyli chrześcijaństwo jest przed Polską. To trudne i wielu nie odpowiada, ale jeśli ktoś jest chrześcijaninem to musi sobie z tym poradzić. I kolejna rzecz - podstawową wspólnotą wskazaną przez Boga jest rodzina, a nie naród.
Pomyśl praktycznie, bez filozowania czy demagogii. Jak dobrze przeżyć życie ? Bardzo przyziemnie to potraktujmy. Jeżeli po Bogu rodzina jest najważniejsza, to jak rozumiem liczy się dobro rodziny. A jak osiągnąć dobro rodziny ? Umieszczając ją w odpowiednio zorganizowanej i spójnej społeczności. Sama rodzina, nawet najwspanialsza nie jest w stanie zadbać o siebie, bez właśnie szerszej wspólnoty. Porządkując więc szyk rzeczy ważnych, każdy ojciec myślący o przyszłości swojej rodziny, najpierw musi zadbać o dobro i rozwój wspólnoty. Nawet krótkoterminowo poświęcając dobro rodziny, bo takie sytuacje też się zdarzają (po co posyłać dzieci w obronie Polski ?)
Opisuję sprawę zasadniczą, jeżeli tego ponownie nie zrozumiemy, mamy pozamiatane. Najzabawniejsze, że im ktoś prościej myśli tym szybciej załapuje, że poświęcenie dla grupy mu się opłaca. Czysta kalkulacja. Bez żadnych nawisów filozoficznych i moralnych, moja banda jest najważniejsza, bo uczestnictwo w niej jest dobre dla mnie i mojej rodziny. I ludzie to rozumieją zasadniczo, problem że nie pojmują, iż naród to właśnie taka banda, tylko że bardzo liczna, a przez co ma potężne możliwości. Silny naród to świetlana przyszłość mojej rodziny.
To Kolega komplikuje - "filozofuje". Opisuje Kolega misterny ciąg przyczyn i skutków startując ze związku dobra rodziny z dobrem narodu i stawiając ten drugi na pierwszym miejscu. Proponują na początek ćwiczenie umysłowe polegające na postawieniu na początku Boga i dalej snucie rozważań na linii rodzina - naród, Kościół i inne.
los napisal(a): Chrześcijaństwo przed Polską to trzeźwość przed matką. Kocham moją matkę, kiedy jest trzeźwa, znać jej nie chcę, jeśli się upije.
Brzmi to nawet rozsądnie (choć obrzydliwie, nic na to nie poradzę) ale jest jeden haczyk. Trzeźwość nie potrafi istnieć samoistnie, musi być przyczepiona do osoby. Jeśli matkę kocham i o nią dbam, będę umiał a przynajmniej chciał walczyć z jej skłonnością do nadużywania trunków. Jeśli kocham trzeźwość, to niespecjalnie mogę sobie wyobrazić, jak w praktyce tę jakże cnotliwą postawę realizować.
Matka to osoba. Bóg też jest osobą, czy też jest w trzech osobach. Naród nie jest osobą. Nie jest matką. Jest wspólnotą. A wspólnota opiera się na wspólnych wartościach. Jeśli to nie są wartości chrześcijańskie to jakie? Przynależność do narodu to dobrowolne przyznanie się doń, czyli przyjęcie jego wartości. Tak więć może najpierw warto zdefiniować co wyróznia Naród Polski i czy takowy istnieje. Losiez twierdzio że nie, ale zdajesz się rozumieć jego wartości inaczej niz ja. Może jednak się mylę.
Rafał napisal(a): To Kolega komplikuje - "filozofuje". Opisuje Kolega misterny ciąg przyczyn i skutków startując ze związku dobra rodziny z dobrem narodu i stawiając ten drugi na pierwszym miejscu. Proponują na początek ćwiczenie umysłowe polegające na postawieniu na początku Boga i dalej snucie rozważań na linii rodzina - naród, Kościół i inne.
Misterny ? Przecież to jest elementarna elementarność, kiedyś na forum mi zarzucano, że jakiś atawistyczny odpał prezentuję. Ale tak jest jak piszę, nie mam żadnych wątpliwości w tym przypadku, bo mnie ten problem męczył od lat. Wspólnotowość jako priorytet i lecimy do gwiazd. Poniekąd muszę też przyznać, że nie trawię hermetycznych rodzin, memlących się we własnym sosie ludzików, taki egoizm rozszerzony.
Rafał napisal(a): To Kolega komplikuje - "filozofuje". Opisuje Kolega misterny ciąg przyczyn i skutków startując ze związku dobra rodziny z dobrem narodu i stawiając ten drugi na pierwszym miejscu. Proponują na początek ćwiczenie umysłowe polegające na postawieniu na początku Boga i dalej snucie rozważań na linii rodzina - naród, Kościół i inne.
Misterny ? Przecież to jest elementarna elementarność, kiedyś na forum mi zarzucano, że jakiś atawistyczny odpał prezentuję. Ale tak jest jak piszę, nie mam żadnych wątpliwości w tym przypadku, bo mnie ten problem męczył od lat. Wspólnotowość jako priorytet i lecimy do gwiazd. Poniekąd muszę też przyznać, że nie trawię hermetycznych rodzin, memlących się we własnym sosie ludzików, taki egoizm rozszerzony.
Myślę że Kolega nadal nie rozumie o co mi chodzi. Materia trudna i może ja niejasno się wyrażam. Ja nie kwestionuję wspólnoty. Wręcz przeciwnie i zaznaczam to od początku. Ja tylko wskazuję na hierarchię. Trójca Święta jest wspólnotą idealną, wspólnotą osób. Na ziemi taką wspólnotą była Święta Rodzina. Tak ta Święta Rodzina przynależała do Narodu Wybranego. Czemu i po co ten naród był wybrany? Czy Naród Wybrany był ważniejszy od Świętej Rodziny i Słowa Wcielonego? Naród jest wspólnotą ważną i potrzebną, ale jednak drugorzędną. Jest potrzebny o tyle o ile służy Bogu i rodzinie. Jak nie służy niech sczeźnie powtarzam raz jeszcze. Naród służący Bogu i rodzinie jest wspólnotą piękną tworzącą kulturę i z czasem tradycje i obyczaje. W takiej wspólnocie rodzina ma dobre warunki życia i rozwoju w wierze. Jak naród odchodzi od Boga i wydaje mu się że sam tworzy zasady i jest celem samym w sobie w sposób dla chrześcijanina oczywisty zaczyna służyć Szatanowi. Wiele takich narodów było i będzie. Naród Polski na to nie może sobie pozwolić, tak sądzę. Najprostszą odpowiedź czemu można wysnuć z wątku "Dlaczego muszą nas zajebać?" Moim zdaniem Naród Polski ma swoje specyficzne zadanie w Bożym planie. Mesjanizm? Trochę jeśli iskra ma wyjść stąd. Albo wyjdzie albo nas nie będzie. Po to jesteśmy aby wyszła.
Naród Wybrany (Stary Testament) to = obraz pra- Nowego Narodu, Nowego Izraela, Kościoła. W skrócie myślowym - Dekalog był tam konstytucją i prawa kościelne prawami świeckimi.
Dlatego moim zdaniem nie porówywalne (w temacie czym jest naród).
== Natomiast opis hierarchii wartości, bardzo ładny.
Rafał napisal(a):Przynależność do narodu to dobrowolne przyznanie się doń, czyli przyjęcie jego wartości.
To nie tak. Narodu się nie wybiera, tak jak rodziny się nie wybiera. Jasne, że lepiej jak twoi rodzice, wujkowie i ciotki, rodzina bliższa i dalsza są gorliwymi katolikami, ale jak odchodzą od Boga to nadal masz ich kochać i masz wobec nich obowiązki. Przede wszystkim w takim przypadku masz robić wszystko aby im pomóc się nawrócić. Nie ma się co obrażać i mówić że są niepotrzebni czy, że nic od nich nie otrzymałeś. Czy chcesz czy nie chcesz bedą oni mieli wpływ na twoje dzieci i wnuki, nawet jak sie wyprowadzisz na drugi koniec świata i zerwiesz z nimi wszelkie kontakty.
Naród, który odchodzi od Boga to wielka tragedia i prędzej czy później taki naród musi upaść. Ale to nie znaczy, że można sobie wybrać nowy naród. Tak jak nie da się wybrać nowej matki. Jakie to typowe dla współczesnego świata, zamiast naprawiać coś co jest popsute to się chce wymienić na nowy model.
Popatrz na św. Edytę Stein, jeśli dobrze pamiętam to czuła się Niemką i do końca kochała swój niemiecki naród, a raczej nie nazwałbyś tego narodu chrześcijańskim
Naród się wybiera. Tak jest przynajmniej w przypadku mojej rodziny. Pisałem o tym. Byliśmy Niemcami. Polakami stawaliśmy się od osiedlenia tutaj to jest od połowy XIX wieku. Ostatecznego kroku dokonał mój dziadek walcząc przeciw Niemcom w Powstaniu Warszawskim. Chyba mam w sobie nieco ich szaleństwa. Jeśli Naród Polski sprzeniewierzy się sobie zostawię go i wybiorę sobie inny. Pewnie sam tego nie dokonam bo to proces na kilka pokoleń.
Rafał napisal(a): Naród się wybiera. Tak jest przynajmniej w przypadku mojej rodziny. Pisałem o tym. Byliśmy Niemcami. Polakami stawaliśmy się od osiedlenia tutaj to jest od połowy XIX wieku. Ostatecznego kroku dokonał mój dziadek walcząc przeciw Niemcom w Powstaniu Warszawskim. Chyba mam w sobie nieco ich szaleństwa. Jeśli Naród Polski sprzeniewierzy się sobie zostawię go i wybiorę sobie inny. Pewnie sam tego nie dokonam bo to proces na kilka pokoleń.
Ale zauważ że ta niemieckość w Tobie jakoś jeszcze siedzi, jakoś Ciebie określa, chociażby przez negację "byliśmy Niemcami". Pewnych spraw nie da sie tak łatwo wymazać. Nawet przez kilka pokoleń.
Rafał napisal(a): Naród się wybiera. Tak jest przynajmniej w przypadku mojej rodziny. Pisałem o tym. Byliśmy Niemcami. Polakami stawaliśmy się od osiedlenia tutaj to jest od połowy XIX wieku. Ostatecznego kroku dokonał mój dziadek walcząc przeciw Niemcom w Powstaniu Warszawskim. Chyba mam w sobie nieco ich szaleństwa. Jeśli Naród Polski sprzeniewierzy się sobie zostawię go i wybiorę sobie inny. Pewnie sam tego nie dokonam bo to proces na kilka pokoleń.
Ale zauważ że ta niemieckość w Tobie jakoś jeszcze siedzi, jakoś Ciebie określa, chociażby przez negację "byliśmy Niemcami". Pewnych spraw nie da sie tak łatwo wymazać. Nawet przez kilka pokoleń.
Oczywiście. Może dlatego dla mnie lojalność wobec mojego państwa jest oczywistością. Bardzo dużo kosztowała moich przodków i był to świadomy wybór.Zawsze podkreślam jednak że lojalność to stosunek dwustronny - nie ma obowiązku być lojalnym wobec nielojalnego. Chrześcijaństwo to rozwija: jestem zobowiązany do lojalności wobec żony nawet gdyby była nielojalna bo przysięgałem jej wobec Boga, a on jest doskonale lojalny i nie zwalnia mnie z tej przysięgi. Narodowi i Państwu nie przysięgałem wobec Boga. Ja im jestem coś winien i one mnie. To jednak niepisana umowa choć mocno zabarwiona emocjami.
Rafał napisal(a): Naród się wybiera. Tak jest przynajmniej w przypadku mojej rodziny. Pisałem o tym. Byliśmy Niemcami. Polakami stawaliśmy się od osiedlenia tutaj to jest od połowy XIX wieku. Ostatecznego kroku dokonał mój dziadek walcząc przeciw Niemcom w Powstaniu Warszawskim. Chyba mam w sobie nieco ich szaleństwa. Jeśli Naród Polski sprzeniewierzy się sobie zostawię go i wybiorę sobie inny. Pewnie sam tego nie dokonam bo to proces na kilka pokoleń.
Ale zauważ że ta niemieckość w Tobie jakoś jeszcze siedzi, jakoś Ciebie określa, chociażby przez negację "byliśmy Niemcami". Pewnych spraw nie da sie tak łatwo wymazać. Nawet przez kilka pokoleń.
Poza tym nie wydaje mi sie ze przynaleznosc do chrzescijanskiego narodu to warunek konieczny aby móc się stawać dobrym chrzescijaninem. W pierwszych wiekach po Chrystusie Rzymianie czy Grecy bynajmniej nie byli chrzescijanskimi narodami a zobacz jak tam chrzescijanstwo sie swietnie rozwijalo.
Rafał napisal(a): Naród się wybiera. Tak jest przynajmniej w przypadku mojej rodziny. Pisałem o tym. Byliśmy Niemcami. Polakami stawaliśmy się od osiedlenia tutaj to jest od połowy XIX wieku. Ostatecznego kroku dokonał mój dziadek walcząc przeciw Niemcom w Powstaniu Warszawskim. Chyba mam w sobie nieco ich szaleństwa. Jeśli Naród Polski sprzeniewierzy się sobie zostawię go i wybiorę sobie inny. Pewnie sam tego nie dokonam bo to proces na kilka pokoleń.
Ale zauważ że ta niemieckość w Tobie jakoś jeszcze siedzi, jakoś Ciebie określa, chociażby przez negację "byliśmy Niemcami". Pewnych spraw nie da sie tak łatwo wymazać. Nawet przez kilka pokoleń.
Poza tym nie wydaje mi sie ze przynaleznosc do chrzescijanskiego narodu to warunek konieczny aby móc się stawać dobrym chrzescijaninem. W pierwszych wiekach po Chrystusie Rzymianie czy Grecy bynajmniej nie byli chrzescijanskimi narodami a zobacz jak tam chrzescijanstwo sie swietnie rozwijalo.
Oczywiście że nie. Naród w ogóle nie jest bytem koniecznym. Zresztą pojecie narodu jest dużo młodsze niż chrześcijaństwo, raczej nieostre i ewoluujące w czasie. Ja tylko twierdzę, a bardziej przeczuwam, że Naród Polski jest wyjątkowy w tym sensie że bez chrześcijaństwa nie może istnieć, a inne, liczne mogą. Ma Pan Bóg jakiś specjalny plan i zadanie dla Polaków i nic na to nie poradzimy. Możemy ten plan realizować i istnieć lub możemy go odrzucić i przestać istnieć jako naród. Trochę podobnie mają grzeszni jak cholera Węgrzy i Orban, niespecjalnie gorliwy katolik, dobrze to chyba zrozumiał.
los napisal(a): Czy nie jest to stosowne określenie na teksty Rafała o Polsce?
Nie odbieram tak tego. Celnie te postawe Rafala opisal Jorge. To taki sprytnie zakamuflowany egoizm. Do tego jeszcze dochodzi pycha i indywidualizm typowy dla ludzi ktorzy osiagneli jakis skukces materialny, co Rafal opisywal w innych watkach. Rafal jeszcze tego nie widzi, rozumiem to, sam przez wiele lat tego u siebie nie widziałem. Staram sie jakos mu pomóc to zobaczyc wyszukujac rozne argumenty, zamiast ucinac rozmowe. Tym bardziej ze taka postawa jest czesto spotykana, sam tez mam niemieckie korzenie w ktoryms pokoleniu i tez mam jakies tam osiagniecia materialne i pokusy z tym zwiazane.
los napisal(a): Czy nie jest to stosowne określenie na teksty Rafała o Polsce?
Nie odbieram tak tego. Celnie te postawe Rafala opisal Jorge. To taki sprytnie zakamuflowany egoizm. Do tego jeszcze dochodzi pycha i indywidualizm typowy dla ludzi ktorzy osiagneli jakis skukces materialny, co Rafal opisywal w innych watkach. Rafal jeszcze tego nie widzi, rozumiem to, sam przez wiele lat tego u siebie nie widziałem. Staram sie jakos mu pomóc to zobaczyc wyszukujac rozne argumenty, zamiast ucinac rozmowe. Tym bardziej ze taka postawa jest czesto spotykana, sam tez mam niemieckie korzenie w ktoryms pokoleniu i tez mam jakies tam osiagniecia materialne i pokusy z tym zwiazane.
Bardzo dziękuję za pomoc i dobre intencje, ale nie dostrzegam w tym wątku znamion mojej pychy i egoizmu. Dziwi mnie przy tym nazywanie tego przez Losa prychaniem zważywszy jego pogardliwy stosunek do Polaków i odmawianie im miana narodu w licznych wypowiedziach. Kto tu prycha? Los lubi się wypowiadać arbitralnie i kategorycznie oraz enigmatycznie. Nie ma w zwyczaju niczego odwoływać, jasno tłumaczyć, a już zupełnie przepraszać za cokolwiek. No może mi umknęła jakaś kurtuazyjna wymiana zdań z fanami, do których nie należę nie z braku sympatii tylko z niezdolności do bycia czyimkolwiek fanem. Zapewne tak sobie wyobraża wypowiedzi ex cathedra. Przyzwyczaiłem się. Nie znaczy że pochwalam i akceptuję.
Hmm, można by sądzić, że niezdolność do bycia czyimkolwiek fanem prowadzi do zdolności bycia fanem samego siebie. To nic osobistego, Rafał, tak mi się skojarzyło z pewną piosenką Maleńczuka, którego cenię wyłącznie za wokal, bo poza tym - nie mam za co :-D
Mania napisal(a): Hmm, można by sądzić, że niezdolność do bycia czyimkolwiek fanem prowadzi do zdolności bycia fanem samego siebie. To nic osobistego, Rafał, tak mi się skojarzyło z pewną piosenką Maleńczuka, którego cenię wyłącznie za wokal, bo poza tym - nie mam za co :-D Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
I sorry za off topic
A czy poza ironicznymi uwagami w stosunku do mnie ma Kolega jakieś zdanie na temat meritum, w tym wycieczek osobistych Kolegi Losa? Co do fanów to ja raczej szanuję rozmówców, w tym nie będących moimi fanami i nie będących moimi idolami. To zresztą miałem na myśli - że nie jestem zdolny uczynić z kogokolwiek idola. Kiedyś byłem blisko. Chodziło o mojego syna, ale zmarł i oduczyłem się. Siebie staram się również nie czynić idolem. A że kocham siebie? Cóż, przynajmniej nie jestem hipokrytą i to przyznaję. Są na tym i tamtym świecie osoby które kocham bardziej od siebie.
A kawa na ławę to napisałem, że Los zarzuca mi prychanie, a sam prycha prawie nieustannie. To mnie zirytowało i dałem temu wyraz. Zupełnie świadomie i nie widzę powodu aby się z tym powstrzymywać. Miłosierdzie wymaga aby oddać każdemu co mu się należy. Jemu moje poirytowanie. Może się nad tym zastanowi zamiast prychać.
los napisal(a): Czy nie jest to stosowne określenie na teksty Rafała o Polsce?
Nie odbieram tak tego. Celnie te postawe Rafala opisal Jorge. To taki sprytnie zakamuflowany egoizm. Do tego jeszcze dochodzi pycha i indywidualizm typowy dla ludzi ktorzy osiagneli jakis skukces materialny, co Rafal opisywal w innych watkach. Rafal jeszcze tego nie widzi, rozumiem to, sam przez wiele lat tego u siebie nie widziałem. Staram sie jakos mu pomóc to zobaczyc wyszukujac rozne argumenty, zamiast ucinac rozmowe. Tym bardziej ze taka postawa jest czesto spotykana, sam tez mam niemieckie korzenie w ktoryms pokoleniu i tez mam jakies tam osiagniecia materialne i pokusy z tym zwiazane.
Chcę tylko wyjaśnić, że pisząc o hermetycznych rodzinach nie miałem na myśli kol. Rafała. To jest konsekwencja pewnego sposobu myślenia, skrajna, niekoniecznie ktoś kto pisze, że dla niego rodzina jest najważniejsza (w tym przypadku po Bogu) podpada pod ową hermetyczność. Może tak, ale niekoniecznie.
znowu pitolenie ogólne się włączyło a temat ważny.
Ja np. uważam, ze nie da się już pchnąć tej polskiej łodzi w kierunku postulowanym przez Kolegę Krwawego Losa. Po akcjach Prymasa Tysiąclecia, JP2 czy współczesnych eventach w zasadzie nie ma wyboru - albo totalnie upadniemy jako chrześcijanie-polacy i na gruzach tego cudem powstanie "poważne jak Rosja i Izrael", krwawe i polskie coś (wariant optymistyczny bo przecież możemy się rozpłynąć) albo właśnie rozwiniemy jedyne żywe dziedzictwo i soft power jakie mamy czyli dyspozycje chrzescijańską
Widzisz Dyziu, ja kocham historię własnego narodu.
Soft pałer? Nie żartujmy, 90% światowej populacji uważa, że Polska w WWII była po stronie Niemców. Przesadziłem, aż 90% światowej populacji to nie wie, że było coś takiego jak WWII.
Komentarz
czego się można przyczepić to, że czterech na jednego.
Opisuję sprawę zasadniczą, jeżeli tego ponownie nie zrozumiemy, mamy pozamiatane. Najzabawniejsze, że im ktoś prościej myśli tym szybciej załapuje, że poświęcenie dla grupy mu się opłaca. Czysta kalkulacja. Bez żadnych nawisów filozoficznych i moralnych, moja banda jest najważniejsza, bo uczestnictwo w niej jest dobre dla mnie i mojej rodziny. I ludzie to rozumieją zasadniczo, problem że nie pojmują, iż naród to właśnie taka banda, tylko że bardzo liczna, a przez co ma potężne możliwości. Silny naród to świetlana przyszłość mojej rodziny.
Brzmi to nawet rozsądnie (choć obrzydliwie, nic na to nie poradzę) ale jest jeden haczyk. Trzeźwość nie potrafi istnieć samoistnie, musi być przyczepiona do osoby. Jeśli matkę kocham i o nią dbam, będę umiał a przynajmniej chciał walczyć z jej skłonnością do nadużywania trunków. Jeśli kocham trzeźwość, to niespecjalnie mogę sobie wyobrazić, jak w praktyce tę jakże cnotliwą postawę realizować.
Realnie nic się nikomu nie stało. Za wyjątkiem komendanta wojewódzkiego Policji, którego Błaszczak z wielkim pośpiechem usunął bodaj następnego dnia.
Naród Wybrany (Stary Testament) to = obraz pra- Nowego Narodu, Nowego Izraela, Kościoła.
W skrócie myślowym - Dekalog był tam konstytucją i prawa kościelne prawami świeckimi.
Dlatego moim zdaniem nie porówywalne (w temacie czym jest naród).
==
Natomiast opis hierarchii wartości, bardzo ładny.
=
Wg mnie "iskra" już wyszła. Było na forum.
Naród, który odchodzi od Boga to wielka tragedia i prędzej czy później taki naród musi upaść. Ale to nie znaczy, że można sobie wybrać nowy naród. Tak jak nie da się wybrać nowej matki. Jakie to typowe dla współczesnego świata, zamiast naprawiać coś co jest popsute to się chce wymienić na nowy model.
Popatrz na św. Edytę Stein, jeśli dobrze pamiętam to czuła się Niemką i do końca kochała swój niemiecki naród, a raczej nie nazwałbyś tego narodu chrześcijańskim
Oczywiście że nie. Naród w ogóle nie jest bytem koniecznym. Zresztą pojecie narodu jest dużo młodsze niż chrześcijaństwo, raczej nieostre i ewoluujące w czasie. Ja tylko twierdzę, a bardziej przeczuwam, że Naród Polski jest wyjątkowy w tym sensie że bez chrześcijaństwa nie może istnieć, a inne, liczne mogą. Ma Pan Bóg jakiś specjalny plan i zadanie dla Polaków i nic na to nie poradzimy. Możemy ten plan realizować i istnieć lub możemy go odrzucić i przestać istnieć jako naród. Trochę podobnie mają grzeszni jak cholera Węgrzy i Orban, niespecjalnie gorliwy katolik, dobrze to chyba zrozumiał.
Maleńczuka, którego cenię wyłącznie za wokal, bo poza tym - nie mam za co :-D
I sorry za off topic
A kawa na ławę to napisałem, że Los zarzuca mi prychanie, a sam prycha prawie nieustannie. To mnie zirytowało i dałem temu wyraz. Zupełnie świadomie i nie widzę powodu aby się z tym powstrzymywać. Miłosierdzie wymaga aby oddać każdemu co mu się należy. Jemu moje poirytowanie. Może się nad tym zastanowi zamiast prychać.
Ja np. uważam, ze nie da się już pchnąć tej polskiej łodzi w kierunku postulowanym przez Kolegę Krwawego Losa. Po akcjach Prymasa Tysiąclecia, JP2 czy współczesnych eventach w zasadzie nie ma wyboru - albo totalnie upadniemy jako chrześcijanie-polacy i na gruzach tego cudem powstanie "poważne jak Rosja i Izrael", krwawe i polskie coś (wariant optymistyczny bo przecież możemy się rozpłynąć)
albo właśnie rozwiniemy jedyne żywe dziedzictwo i soft power jakie mamy czyli dyspozycje chrzescijańską
Soft pałer? Nie żartujmy, 90% światowej populacji uważa, że Polska w WWII była po stronie Niemców. Przesadziłem, aż 90% światowej populacji to nie wie, że było coś takiego jak WWII.