Cyrylica napisal(a): Artykuł wisi cały dzień na Interii i na głównej ma tytuł "Wyszła za mąż za polskiego gwiazdora. I zaczął się koszmar… ". Nikomu to nie przeszkadza.
Bo nie chodzi o zgodność z prawdą tylko o stereotyp. Pijak, narkoman, dręczyciel kobiet, drań i odszczepieniec, nierób, wróg, szaleniec, zły ojciec, zły syn, człowiek upadły ale i podziwiany np. aktor, powszechnie uznany twórca, człowiek namiętnie kochający ziemię ojczystą, niestrudzony w pracy, patriota, wizjoner, sfrustrowany ojciec, cierpliwy, pobłażliwy dla głupoty dzieci ojciec, człowiek wyzwolony i szczęśliwy w życiu prywatnym.
No tak musiało być jak pisze @polmisiek. Nawet ignorancja nie tłumaczy tego że jedno pisze w pierwszym czy drugim zdaniu, a zupełnie coś inniego w dalszej części artykółó.
Przecież tytuły zupełnie odbiegające od treści to jest norma, a nie wyjątek. Kadra jest tam w tym szkolona. To oczywiście są wynalazki behaviorystów uprawiających tresurę społeczną na zlecenie.
Ale jest przecież jakaś bariera kwalifikacji, medycznie certyfikowany debil nie utrzyma się nawet w Onecie. Ale ponieważ jest ona miękka, kandydatów do pracy nie poddaje się testom na inteligencję, kiedyś zostanie przerwana i dopiero wtedy będzie naprawdę zabawnie.
Chyba przddwczoraj slyszalam w tvpinfo komunikat zza kadru w ktorym dziennikareczka przeczytala fraze o 1000-leciu odzyskania niepodległosci. Może miałam omamy słuchowe. A moze nie. Skolowana jestem.
Z naciskiem na klikalność i ilość, musisz wyrobić plan pod względem ilości materiałów, które jeżeli osiągną odpowiednią klikalność dają bonusy. O pozycjonowaniu decyduje 'algorytm' czyli nadzorca o sprofilowanym światopoglądzie. Częściowo opisane w takiej bardzo smutno zabawnej lewackiej książce 'Urobieni'.
Niestety, jest to zjawisko powszechne. Nie tylko w necie, bo na papierze też, i nie jedynie w mediach „tamtejszych”. Pierwszy egzęplum z brzegu: w ostatniej „Historii do Rzeczy” rzucił mię się w oko artikl o wojnie domowej w Salwadorze, pamiętacie, lata 80., między proamerykańską armią rządową a prosowiecką partyzantką. Był opatrzon podtytułem:
„Wojna domowa w Salwadorze pochłonęła życie 75 tys. osób. Winę za rzeź ponosi lewacka partyzantka”.
Wzruszyłem ramionami, że nie będę czytał jakichsik tam prop-agitek, choćby i „naszych”. Owóż czerwoni gerylasi mieli swoje za uszami, ale jednakowoż Salwador posiadał swą specyfikę. Czytałem neutralne raporty i jakieś 80% trupów poszło tam na konto strony mniej-więcej-rządowej. Ale też w tym momencie ujrzałem nazwisko autora artykułu, p. Arkadiusza Karbowiaka. No i zdziwiłem się kapkę, bo z panem A.K. często się zgadzam, a czasem nie, jednakowoż czytam go z zainteresowaniem - m.in. dlatego, że spraw niewygodnych nie zamiata pod dywan. Odłożyłem więc na bok pierwszego focha i tekst przeczytałem. Artykuł rzetelny, nie oszczędza nikogo, a kończy się stwierdzeniem oczywistym dla każdego, kto tę wojnę zna, aczkolwiek jakby nieprzystającym do zacytowanego wyżej podtytułu:
„Wojna pochłonęła życie 75 tys. osób. Zdecydowaną większość z nich zabiły siły rządowe.”
Owóż w Starych Dobrych Czasach było tak, że jak redakcja chciała jakoś wzmocnić/uwypuklić/zareklamować tekst, to owszem, dodawała mu podtytuł albo nadtytuł, pełniący rolę miniwstępniaka – ale opatrzony słowami: OD REDAKCJI. I wtenczas wszystko było OK, nawet jeśli istniały rozbieżności między stanowiskiem redakcji a opinią wyrażoną przez autora artykułu. Bo było wiadomo, że to dwie osoby napisały, obie mają prawo do odmiennego zdania. Czytelnik, jeśli był zainteresowany, mógł sobie sprawdzić gdzie indziej, kto ma rację.
Obecnie większość redakcyj poniechała tego szlachetnego obyczaju, z powodu: 1) dostosowania się do wszechobecnej bylejakości 2) przeświadczenia, że większość ludzi i tak nie potrafi czytać ze zrozumieniem, szkoda się dla nich wysilać 3) chęci manipulacji wynikłej z punktu 2) tudzież ze świadomości, że u poważnej części populacji w umysłach koduje się nie treść artykułu, ale nagłówki.
Dlatego czasem wychodzą takie zgrzyty, jak z Wysockim albo z tym Salwadorem, kiedy ci czytelnicy, co jednak potrafią trochu popracować baniakiem, zaczynają podejrzewać, że ten autor to chyba durnowaty jakiś, skoro we wstępie i finale upycha całkowicie przeciwstawne tezy. Tyle że w takich przypadkach opinia ta bywa krzywdząca dla autora .
Jest jeszcze jedno ważne zjawisko i technika medialna: istotne jest kto ogłasza wiadomość bo jej treść się do niego przykleja czy tez on do treści. No więc należy zawsze być tym który ogłasza dobre wiadomości i wysyłać konkurenta ze złymi wiadomościami. To działa szczególnie w polityce i w korporacjach. Tę technikę opanował prawie do perfekcji Pan Premier Morawiecki oraz mój ulubiony Prezes Obajtek.
Doslownie liczba klikniec sie liczy przy podpisywaniu kontraktow z reklamodawcami itp.. Dokladnie pod to jest w kazdym momencie optymalizowana strona glowna. Sa osobni specjalisci od niej.
uhrr napisal(a): Chyba przddwczoraj slyszalam w tvpinfo komunikat zza kadru w ktorym dziennikareczka przeczytala fraze o 1000-leciu odzyskania niepodległosci. Może miałam omamy słuchowe. A moze nie. Skolowana jestem.
Jeśli się przyjrzeć wykładowcom w szkółkach dziennikarskich, nie dziwi nic.
Mnie do szału doprowadza maniera, którą zaobserwowałam jakiś czas temu i chyba się rozszerza. "Miał zabić, miał zrobić. Miał flagę rzucić psom i ją zdeptać." To miał to zrobić czy zrobił?
polmisiek napisal(a): Doslownie liczba klikniec sie liczy przy podpisywaniu kontraktow z reklamodawcami itp.. Dokladnie pod to jest w kazdym momencie optymalizowana strona glowna.
Tak w teorii, a w praktyce decyduje 'profil naszego wydawnictwa' nawet jak coś przynosi kasę.
Cyrylica napisal(a): Mnie do szału doprowadza maniera, którą zaobserwowałam jakiś czas temu i chyba się rozszerza. "Miał zabić, miał zrobić. Miał flagę rzucić psom i ją zdeptać." To miał to zrobić czy zrobił?
Tak jest niestety ze składnią pozbawioną urody koniunktiwu. Polska uboga wersja trybu nie-świadka.
No tak, z tym że akurat w tvp_info był wywiad z rzecznikiem Policji. Info potwierdzone. Aresztowany z artykułu o znieważeniu flagi i barw narodowych. Bardzo ciekawym rozwoju sprawy.
Cyrylica napisal(a): Mnie do szału doprowadza maniera, którą zaobserwowałam jakiś czas temu i chyba się rozszerza. "Miał zabić, miał zrobić. Miał flagę rzucić psom i ją zdeptać." To miał to zrobić czy zrobił?
Nie wiem czy w ten sposób nie zabezpieczają się przed ewentualną odpowiedzialnością za pomówienie czy cuś....?
polmisiek napisal(a): Doslownie liczba klikniec sie liczy przy podpisywaniu kontraktow z reklamodawcami itp.. Dokladnie pod to jest w kazdym momencie optymalizowana strona glowna.
Tak w teorii, a w praktyce decyduje 'profil naszego wydawnictwa' nawet jak coś przynosi kasę.
Tak, tak, ale od tego to są inni ludzie. O tych kliknięciach to tak się składa że coś wiem z pierwszej ręki (niestety).
los napisal(a):Ale jest przecież jakaś bariera kwalifikacji, medycznie certyfikowany debil nie utrzyma się nawet w Onecie.
Może być odwrotnie Niedawno czytałem, że niemal wszyscy "wydawcy internetowi" w ramach oszczędności coraz więcej zadań zlecają stażystom-studentom dziennikarstwa. Z innych źródeł wiem z kolei, że ten kierunek studiów wybierają teraz ludzie, którzy nie są w stanie poradzić sobie na jakimkolwiek innym kierunku - nawet "turystyce" czy "wychowaniu fizycznym"...
Komentarz
Pijak, narkoman, dręczyciel kobiet, drań i odszczepieniec, nierób, wróg, szaleniec, zły ojciec, zły syn, człowiek upadły ale i podziwiany np. aktor, powszechnie uznany twórca, człowiek namiętnie kochający ziemię ojczystą, niestrudzony w pracy, patriota, wizjoner, sfrustrowany ojciec, cierpliwy, pobłażliwy dla głupoty dzieci ojciec, człowiek wyzwolony i szczęśliwy w życiu prywatnym.
Kto to?
No chyba Polak, nie?
"Bo nie chodzi o zgodność z prawdą tylko o stereotyp."
Tytul wymyslala pewnie inna osoba, jakis naganiacz klikniec
O to to.
Ale jest przecież jakaś bariera kwalifikacji, medycznie certyfikowany debil nie utrzyma się nawet w Onecie. Ale ponieważ jest ona miękka, kandydatów do pracy nie poddaje się testom na inteligencję, kiedyś zostanie przerwana i dopiero wtedy będzie naprawdę zabawnie.
Może miałam omamy słuchowe. A moze nie. Skolowana jestem.
O pozycjonowaniu decyduje 'algorytm' czyli nadzorca o sprofilowanym światopoglądzie.
Częściowo opisane w takiej bardzo smutno zabawnej lewackiej książce 'Urobieni'.
Niestety, jest to zjawisko powszechne. Nie tylko w necie, bo na papierze też, i nie jedynie w mediach „tamtejszych”.
Pierwszy egzęplum z brzegu: w ostatniej „Historii do Rzeczy” rzucił mię się w oko artikl o wojnie domowej w Salwadorze, pamiętacie, lata 80., między proamerykańską armią rządową a prosowiecką partyzantką. Był opatrzon podtytułem:
„Wojna domowa w Salwadorze pochłonęła życie 75 tys. osób. Winę za rzeź ponosi lewacka partyzantka”.
Wzruszyłem ramionami, że nie będę czytał jakichsik tam prop-agitek, choćby i „naszych”. Owóż czerwoni gerylasi mieli swoje za uszami, ale jednakowoż Salwador posiadał swą specyfikę. Czytałem neutralne raporty i jakieś 80% trupów poszło tam na konto strony mniej-więcej-rządowej.
Ale też w tym momencie ujrzałem nazwisko autora artykułu, p. Arkadiusza Karbowiaka. No i zdziwiłem się kapkę, bo z panem A.K. często się zgadzam, a czasem nie, jednakowoż czytam go z zainteresowaniem - m.in. dlatego, że spraw niewygodnych nie zamiata pod dywan.
Odłożyłem więc na bok pierwszego focha i tekst przeczytałem. Artykuł rzetelny, nie oszczędza nikogo, a kończy się stwierdzeniem oczywistym dla każdego, kto tę wojnę zna, aczkolwiek jakby nieprzystającym do zacytowanego wyżej podtytułu:
„Wojna pochłonęła życie 75 tys. osób. Zdecydowaną większość z nich zabiły siły rządowe.”
Owóż w Starych Dobrych Czasach było tak, że jak redakcja chciała jakoś wzmocnić/uwypuklić/zareklamować tekst, to owszem, dodawała mu podtytuł albo nadtytuł, pełniący rolę miniwstępniaka – ale opatrzony słowami: OD REDAKCJI.
I wtenczas wszystko było OK, nawet jeśli istniały rozbieżności między stanowiskiem redakcji a opinią wyrażoną przez autora artykułu. Bo było wiadomo, że to dwie osoby napisały, obie mają prawo do odmiennego zdania. Czytelnik, jeśli był zainteresowany, mógł sobie sprawdzić gdzie indziej, kto ma rację.
Obecnie większość redakcyj poniechała tego szlachetnego obyczaju, z powodu:
1) dostosowania się do wszechobecnej bylejakości
2) przeświadczenia, że większość ludzi i tak nie potrafi czytać ze zrozumieniem, szkoda się dla nich wysilać
3) chęci manipulacji wynikłej z punktu 2) tudzież ze świadomości, że u poważnej części populacji w umysłach koduje się nie treść artykułu, ale nagłówki.
Dlatego czasem wychodzą takie zgrzyty, jak z Wysockim albo z tym Salwadorem, kiedy ci czytelnicy, co jednak potrafią trochu popracować baniakiem, zaczynają podejrzewać, że ten autor to chyba durnowaty jakiś, skoro we wstępie i finale upycha całkowicie przeciwstawne tezy. Tyle że w takich przypadkach opinia ta bywa krzywdząca dla autora .
Info potwierdzone.
Aresztowany z artykułu o znieważeniu flagi i barw narodowych.
Bardzo ciekawym rozwoju sprawy.
Niedawno czytałem, że niemal wszyscy "wydawcy internetowi" w ramach oszczędności coraz więcej zadań zlecają stażystom-studentom dziennikarstwa.
Z innych źródeł wiem z kolei, że ten kierunek studiów wybierają teraz ludzie, którzy nie są w stanie poradzić sobie na jakimkolwiek innym kierunku - nawet "turystyce" czy "wychowaniu fizycznym"...