Brak zgody. Czy Donald T i Adam M to miernoty? Nie, ci panowie są potworami, należą do bardziej przerażających kreatur, jakie Ziemia w swej historii wydała. IIIRP to nie władza miernot ale władza potworów. Jedyne miernoty w historii IIIRP to Marian Krzaklewski i Jerzy Buzek.
Miernotami są Piotr Gliński, Mariusz Błaszczak, Jarosław Gowin et consortes, Mateusz Morawiecki miernotą nie jest ale nader dobrze takowego udaje. Co my na to? Wolelibyśmy Beatę i Antoniego ale w sumie cieszymy się, że to nie Donald.
Na tym polega wyższość Polaków nad Niemcami - Polacy całkiem dobrze sobie dają radę pod władzą miernot, tylko słabi duchowo Niemcy potrzebują kogoś wyjątkowego.
No straszne pierdoły pisze. Znaczy nie o tych superbroniach tylko cały koncept zarządzania pokojem poprzez zarządzanie wojną, poprzez przejmowanie jakichś sił po kryjomu przez jakichś superkomadosów co to potem ubijają niegodziwców i z ukrycia kontrolują sytuację. No i rzekomo wojna się przestanie opłacać. Nie bardzo rozumiem kto to są ci suprgoscie co tym zawiadują i dlaczego niby mamy wierzyć że to s dobrzy supergoście. Jeśli dobrze rozumiem tego faceta to to mają być Żydy pospołu z dobrymi Arabusami co unowocześniają państwo Saudów i zrobi z z Bliskiego Wschodu pokojową krainę mlekiem i miodem płynącą. Toż to jest jakiś horror.
No sam Kolega podesłał: "..(8) I've studied Mohammed bin Salman daily since March of 2015.
I would bet my house that his main motivation is justice for the oppressed.
Like Trump, he's a rare billionaire who uses his wealth and power to improve the lives of others."
chyba w czwartym linku.
A kontynuując to chętnie wierzę że mają jakieś superbronie. No nie takie super, ale jest to nowość i skuteczna. No nawet w to przejmowanie jakichś ugrupowań islamistycznych, w tym z Al - Kaidy która przecież de facto jest konstrukcją medialną, a nie realnym i centralnie zarządzanym bytem, a realnie jest zlepkiem różnych grup, uwierzę jak się dowiem z kilku źródeł. To nie jest żadna nowość, tak działają wywiady i dywersja od zawsze. Jednak jeśli takie bronie udostępniają małym grupom na terenach opanowanych przez wroga i do tego te grupy to w części Arabowie z Arabii Saudyjskiej to przecież jest oczywiste że taka broń musi, prędzej czy później, wpaść w ręce wroga. Właściwie to jest pewne że już wpadła. To oczywiście nie oznacza że łatwo ją będzie podrobić, ale z pewnością to ułatwi, a już z pewnością państwo o potencjale naukowym i finansowym Indii, Rosji czy Chin może to zrobić. Kwestia czasu. Nie jest pewne czy nie da rady tego zrobić Iran czy Pakistan albo Korea Północna. No i nie da się wierzyć że do takich specjalnych i autonomicznych grup komandosów nie dostali się żadni obcy agenci, psychole, fanatycy czy cyniczni i żądni pieniędzy spryciarze którzy jej chętnie użyją do celów prywatnych lub sprzedadzą temu kto dobrze zapłaci. Właściwie to Antoni powinien był wysłać tam naszych specjalsów aby to wykradli. Może to zrobił i dlatego nie jest już w MON aby odwrócić uwagę poczciwym Błaszczakiem i żadnym prestiżu Dudą? Może zarządza tym projektem tajnie? Kto wie?
Natomiast jego metoda jest taka, że korzysta wyłącznie z jawnych, publicznych źródeł, poświęca analizie dużo czasu i wynikają z tego bardzo ciekawe szczegóły, z których domyśla się bigpikczra. W przewidywaniach i domyślaniach się każdy może być omylny, ale jakoś wierzę w te jego filmiki i analizy. Zarąbiaszcze ma też wątki osobisto-wspomnieniowe. No, interesujący pisarz.
No mięciutko, ale bardzo niebezpiecznie. To przypisywanie altruizmu i misji wolnościowej przedstawicielowi Saudów to typowy przykład zachodniackiego kretyństwa i arogancji. Arogancji bo oni zawsze wiedzą lepiej. Skąd wiedzą? Od dawna stąd że dużo zarabiają i są majętni, a "kto ma kasę ten jest mądry i ma rację". Typowe i nudne ale też niebezpieczne i irytujące. Po drugie wiedzą z głowy indoktrynowanej od małego jakimiś liberalno-lewicowymi przesądami i antykatolicyzmem, z najsilniejszym akcentem na uniwersytetach czyli z efektem wśród elit "intelektualnych". I ten facet wysnuwa takie wnioski na podstawie posiadania, być może, przez tego gościa superbroni i posyłania komandosów do zabijania dżihadystów i Turków? Czy na podstawie tego że pozwolił kobietom u siebie jeździć autem? To jakiś idiota albo agent opłacany rzez Saudów i Żydów pospołu. Czy on nie widzi że ten królik finansuje meczety i medresy, czyli hodowle terrorystów u niego w kraju i w Europie i że nie wpuszcza do siebie tych biednych, o których podobno tak dba?
Co do tej broni to nie znam się zupełnie więc nie będę analizował. Może ktoś z militarystów skomentuje te filmiki i to co jest w sieci. No bo wygląda na to że to broń bardzo niszcząca, wręcz anihilująca i to punktowo. Najważniejsze jednak jest samo prowadzenie pocisku - po zmiennej trajektorii i dość wolno tak że da się ją kontrolować. To rzeczywiście byłaby rewolucja.
If you listen to the Saudis, they carefully say they're willing to be friends with IRAN. Tak ,tak.Juz to widze. Tu śmiało można zarzucić intencjonalne kłamstwo. Takie podziały ( shia vs sunni)są już nawet widoczne w Polsce
"Redakcja magazynu Al-Islam poprosiła dwóch polskich muzułmanów, sunnitę oraz szyitę, o komentarz na temat obecnych stosunków między tymi dwoma nurtami islamu. Poniżej przedstawiamy refleksje Macieja Kochanowicza oraz Arkadiusza Miernika."
W_Nieszczególny napisal(a): Z tego co mi się kiedyś obiło o uszy to konflikt AS-Iran nie wynika tylko z różnic religijnych, ale jest to konflikt o dominację nad Zatoką Perską.
W_Nieszczególny napisal(a): Z tego co mi się kiedyś obiło o uszy to konflikt AS-Iran nie wynika tylko z różnic religijnych, ale jest to konflikt o dominację nad Zatoką Perską.
Zapewne ale oni szczerze się nienawidzą
Z naszego punktu widzenia wydawałoby się, że mniejszym złem dla świata jest Iran i jego satelity. Na ich nieszczęście, Żydy i zamorski pies uważają zupełnie inaczej.
W_Nieszczególny napisal(a): Z tego co mi się kiedyś obiło o uszy to konflikt AS-Iran nie wynika tylko z różnic religijnych, ale jest to konflikt o dominację nad Zatoką Perską.
Zapewne ale oni szczerze się nienawidzą
Z naszego punktu widzenia wydawałoby się, że mniejszym złem dla świata jest Iran i jego satelity. Na ich nieszczęście, Żydy i zamorski pies uważają zupełnie inaczej.
Jeszcze raz mam pytanie do militarystów o te nowe bronie bo się zupełnie nie znam. Czy to co widać na tych filmikach to rzeczywiście jakieś nowości i jakie mogą mieć znaczenie? Ja się nie znam więc nie wiem czy to nowość. Nie jestem w stanie też ocenić czy to nie zwykły montaż i fotomontaż. No bo przecież łatwo jest pokazać gostka przy wyrzutni, a w kolejnym ujęciu wybuch. Wydaje się też że nie jest specjalnie trudne nanieść na słaby film z pola walki jakiś migający i zmieniający kierunek punkt świetlisty i doprowadzić go do celu w momencie wybuchu. To jest uznawane za dowód na istnienie broni zdolnej zmieniać trajektorie w trakcie lotu i to wolno. Tak więc patrze, widzę, ale nie wiem co widzę. Nieskażony wiedzą militarna mogę sobie jednak pospekulować jak ja bym to zorganizował. Znaczy jak bym zorganizował system broni selektywnej i precyzyjnej do eliminacji wybranych wrogów i obiektów na terenach trudno dostępnych, na zapleczu wroga czy nawet w budynkach zamkniętych. Zakładam ze miałbym drony dające się sterować droga radiową czy podobnie (laserowo?) o wystarczającym udźwigu i zasięgu aby przenieść taki pocisk termo-coś-tam czy podobne niszczące ustrojstwo do zabijania ludzi lub niszczenia materii w ograniczonej skali. Otóż żadnych tam wyrzutni i ludzi nimi sterujących na miejscu. No może obserwator jeśli się da, bardzo tradycyjnie, jak w dawnej artylerii do obserwacji efektów i korekt położenia celu z ukrycia. Dron powinien być obserwowany przez inne drony, satelity czy co tam jeszcze z kilku punktów umożliwiających jego precyzyjna lokalizację. On nie powinien wysyłać żadnych sygnałów aby nie dać się wykryć. On ma odbierać sygnały sterujące i wykonywać ruchy i akcje zgodnie z nimi. Sygnały oczywiście szyfrowane i najlepiej rozproszone w maksymalnym szumie informacyjnym z wielu źródeł. Tych źródeł powinno być wiele w różnych miejscach jak inne drony, stałe punkty nadawcze w okolicy celu, nawet sieci nadawcze operatorów komórkowych bo czemu nie? Niech sobie przeciwnik to rozpoznaje, a dron w międzyczasie leci i on nie wie dokąd i po co. Nawet lepiej aby tych dronów było też wiele i latały bez ładu i składu dla zmyłki. Sterujacy właściwym dronem może sobie siedzieć za drzewem 200 metrów od celu, albo w barze z drinkami w Chorwacji albo w biurze w Paryżu, albo w schronie w Pentagonie lub MONie.
W_Nieszczególny napisal(a): Z tego co mi się kiedyś obiło o uszy to konflikt AS-Iran nie wynika tylko z różnic religijnych, ale jest to konflikt o dominację nad Zatoką Perską.
Zapewne ale oni szczerze się nienawidzą
Z naszego punktu widzenia wydawałoby się, że mniejszym złem dla świata jest Iran i jego satelity. Na ich nieszczęście, Żydy i zamorski pies uważają zupełnie inaczej.
No oni chyba tam mają trudną układankę, ale próbują swojego "dziel i rządź". Tam każdy potencjalny sojusznik to też potencjalny i realny wróg. Może były przez kilka dziesiątków lat pewne złudzenia co do Turcji, ale ostatnio się rozwiały. Tak więc wspomniani sojusznicy, również nasi, muszą cały czas uważać aby żaden z lokalnych i tymczasowych się nie wzmocnił nadmiernie. Turcja stała się niebezpieczna i straciła wiarygodność chyba na dłużej. Powrotu do dawnej komitywy i stawiania na nią raczej prędko nie będzie. Może pozostać sojusznikiem ale degradacja jest już pewna, nie będzie głównym po Izraelu. Iran po upadku ajatollahów mógłby stopniowo powrócić do roli sojusznika. Jakiś kolejny obok Arabii Saudyjskiej jest wręcz konieczny bo ta za bardzo rośnie w siłę. Równocześnie jest chyba dość łatwa do destabilizacji co widać na przykładzie szyitów na jemeńskim pograniczu. Potencjalnie najlepszym sojusznikiem na kilka dziesięcioleci mógłby być Kurdystan. Trzeba go jednak najpierw zbudować, ustabilizować i związać ze sobą. To wymaga okrojenia Iraku, Iranu, Syrii i Turcji a nawet rozpadu niektórych z nich. Może się jednak opłacić. Bardzo to śmiałe i ryzykowne, ale obecna sytuacja jest być może bardziej ryzykowna.
To są niebezpieczne zabawy i jeszcze bardziej niebezpieczne komentarze. Ja rozumiem że Izrael i Żydzi w ogólności mają, muszą mieć, taką linię propagandy. Jest ich mało, znikomo wobec liczebności wrogów którymi są otoczeni oraz sojuszników których infiltrują. Starają się więc przynajmniej stwarzać wrażenie swoich nadludzkich możliwości i umiejętności: finansowych, naukowych, wywiadowczych czy militarnych. Tu akurat militarnych. Mamy my, a szczególnie ich wrogowie, wierzyć że są w stanie w kilka osób, wyszkolonych superkomandosów z genialną bronią jeszcze bardziej genialnym wywiadem i taktyką rozbijać i niszczyć duże i małe, regularne i specjalistyczne oddziały wroga i jego infrastrukturę w dowolnym miejscu. Oczywiście że nie są. Nikt nie jest w stanie, może się zdarzyć czasem. Jeszcze bardziej niebezpieczne, jeśli to prawda, jest zapraszanie do tej broni, tych operacji i tej propagandy wybranych partnerów z obozu wroga więc na przykład Saudów. Dla Saudów to ciekawa propozycja. Przecież są nieliczni, rządzą wielkim i superbogatym krajem prawem kaduka, społeczeństwo tego kraju jest im dość obojętne i jest rozleniwione, niejednorodne, ciemne i pełne konfliktów i nienawiści. W zasadzie jest im do niczego niepotrzebne, stanowi zagrożenie i obciążenie dochodów oraz przeszkodę w gromadzeniu siły i bogactwa. Dlatego nie wpuszczają już nikogo, a szczególnie potrzebujących muzułmanów. Bardzo podoba im się myśl o możliwości sprawowania pełnej kontroli i terroru milionów przez nielicznych supermanów. To akurat ich z Żydami łączy.
Moim zdaniem, jeśli mam się bawić jak pan Victor, jest pewna oczywista a ukryta rzeczywistość o której niewiele wiemy, a która ma wielki wpływ na to co widzimy. Przecież wielkie akty terroru są możliwe i wbrew pozorom łatwe. Czy zatrucie wody czymś w rodzaju nowiczoka w wodociągach wielkiego miasta na zachodzie, wschodzie lub południu stanowi wielki problem dla średnio wyszkolonego wywiadu czy siatki terrorystycznej? No raczej nie. A podłożenie kilkudziesięciu bomb, na przykład z tymi ładunkami próżniowymi, w tunelach metra wielkiego miasta i ich odpalenie w godzinach szczytu czy stanowi wielki problem? No chyba też nie. Dlaczego więc to się nie dzieje? I to jest tak zwane dobre pytanie. Bardziej szczegółowo to jest pytanie o to kto z kim się dogaduje w tej sprawie i jakie ma argumenty oraz narzędzia kontroli.
Dzień dobry, ktoś mnie poprosił o zabranie głosu w sprawie tych superbroni. Zastrzegę się, że nowinek technicznych nie śledzę już od lat, w pewnym wieku zaczęło mnie to nużyć. Dlatego tylko parę uwag natury ogólnej.
1) To, co nam pokazuje telewizja, Internet, prasa może być prawdą, ale wcale nie musi. Jaka była rzeczywista skuteczność broni, również tych „superprecyzyjnych”, „doskonałych” i „rewelacyjnych”, na ogół dowiadywaliśmy się dopiero po kilku-kilkunastu latach, albo nawet później. Domniemana i nagłośniona doskonałość nie zawsze znajduje potwierdzenie.
Przykładów z życia jest multum. Choćby użycie rakiet przeciwlotniczych Stinger przez afgańskich mudżahedinów w latach 1986-1989. Jeśli sięgniecie Państwo po opracowania z tamtego okresu, nawet jeszcze z lat 90., to naczytacie się rewelacji, jak to Stingery wyniszczyły sowieckie lotnictwo, albo wręcz same wygrały tamtą wojnę. Faktycznie, mudżahedini raportowali aż 80-procentową skuteczność (rzekomo 279 zestrzeleń). O tyle dziwne, że w tym czasie działający w pasie przygranicznym żołnierze pakistańscy odpalili 28 Stingerów, jednak bez żadnych sukcesów. Dziś wiemy, że przed pojawieniem się tych pocisków Sowieci stracili w Afganistanie ok. 350 samolotów i śmigłowców (przez 7 lat). Natomiast potem jeszcze jakieś 100 (w ciągu dwóch i pół roku, i to z najróżniejszych powodów). Same Stingery posłały na ziemię być może kilka tuzinów bolszewickich aeroplanów. Niemało, ale trudno mówić o przełomie wojennym spowodowanym jedną wunderwaffe.
Albo ataki lotnictwa NATO na Jugosławię w 1999 roku. Bomby i rakiety Sojuszu miały być superprecyzyjne. Raportowano np. o anihilacji 120 czołgów serbskich. Ponoć wszystko było udokumentowane zdjęciami lotniczymi i satelitarnymi. Poniewczasie liczba ta stopniała do 14 (słownie: czternastu) sztuk. Zniszczono też 18 transporterów opancerzonych (a nie 220, jak meldowali piloci Paktu), 20 dział (a nie 450). Nie wspominając o takich drobiazgach, że superprecyzyjnym pociskom zdarzyło się pieprznąć w chińską ambasadę, w różne obiekty cywilne, a nawet w sąsiedni kraj (Bułgarię).
Lebo polskie rakiety Grom na wojnie gruzińsko-rosyjskiej (2008). Oficjalnie podawano o strąceniu nimi 9 rosyjskich samolotów, zaś p. Szeremietiew podnosił nawet tę wielkość do „około 15” (co byłoby wynikiem zaiste fantastycznym, skoro zużyto jedynie 12 pocisków). Wedle dzisiejszego stanu wiedzy Rosjanie stracili ogółem 6 samolotów. Same Gromy mogą pretendować do jednego zestrzelenia, zresztą spornego z ukraińskim Bukiem. I tak dalej, i tym podobne. Dlatego ja tam odnoszę się do tych wszystkich „supergiwer”, „supersamolotów”, „superrakiet” dość powściągliwie.
2) Jeżeli Amerykanie istotnie udostępnili najnowsze tajne „superbronie” swym sojusznikom, oznacza to, że niczego się nie nauczyli. Tu wrócę do wspomnianych wyżej Stingerów, które w leciech 80. hojną ręką ofiarowali afgańskim dżihadys…, pardą, Islamskim Sojusznikom Wolnego Świata i Bojownikom o Wolność. Zaś rzeczeni Sojusznicy (etc.) zaczęli je zaraz sprzedawać każdemu chętnemu, po 300 tysięcy baksów za sztukę. Między innymi irańskim Pasdaranom, z którymi Wuj Sam strzelał się wtedy na wodach Zatoki. Jakoś przebiedowano z tym problemem do końca sowieckiej okupacji Afganu, ale zaraz potem SiAjEj wyłożyła duży piniondz, żeby rakiety wykupić z rąk obdarowanych ex-Sojuszników.
3) Z drugiej strony nie sposób lekceważyć postępu technicznego, który sprawia, że człek na polu bitwy naprawdę czuje się drobnym, niewiele znaczącym pyłkiem. Tu posłużę się wyimkami ze wspomnień pana Edwarda Macy’ego, Brytola, któren jako pilot śmigłowca bojowego fruwał z bratnią pomocą w Afganie, krzewiąc tam wartości demokratyczne. Z różnych ciekawych ustrojstw, w jakie była wyposażona jego maszyna, wymienię tylko dwa:
- „system celowniczy złożony z […] wskaźnika laserowego, dalmierza laserowego oraz kamery termowizyjnej, pozwalającej w całkowitej ciemności wykryć człowieka z odległości 4000 metrów lub plamy krwi z tysiąca, a także kamery dziennej o 127-krotnym powiększeniu, dzięki której odczytywanie tablic rejestracyjnych samochodu z dystansu 4 kilometrów nie stanowi żadnego problemu”, - „radar dzięki któremu śmigłowce mogły operować w każdych warunkach atmosferycznych, w dzień i w nocy, jednocześnie wykrywać do 1024 statycznych lub mobilnych celów w promieniu 8 kilometrów, wybierać 256 z nich i wskazywać 16 najgroźniejszych dla załogi. Wszystko to w zaledwie trzy sekundy. Dwadzieścia pięć sekund później każdy z tych 16 celów mógł być zlikwidowany precyzyjnie naprowadzanym pociskiem…” Dla ciekawych: https://www.empik.com/pilot-apacza-macy-ed,p1080599639,ksiazka-p
Nadmienię, iż pan Edek krzewił demokrację swoim helikopterem szturmowym jakieś 12 lat temu, a od tego czasu technika trochu posunęła się do przodu. Nie ma wątpliwości, że w świecie ktoś tam na pewno od dawna kombinuje, jakby tu przechytrzyć taką machinę; w końcu wyścig miecza i pancerza trwa od tysięcy lat. Ale z pewnością środki zaradcze będą kosztowne.
4) Jak nowinkarstwo techniczno-wojskowe ma się do sprawy polskiej? Otóż jest w naszym kraju spora grupa sympatycznych, wesołych jegomościów, którzy na przyszłą wojnę i ewentualną okupację patrzą bezproblemowo: „Hej, ziomy, jakby co, to chycim za giwery i pójdziem w las! W końcu mamy tradyyycję!” Wyżej przedstawiłem ułamek możliwości jakiegoś tam helikoptera, wcale nie po to, by epatować technicznym nowinkarstwem z ubiegłej dekady. Chciałbym, byśmy sobie wyobrazili polskiego partyzanta z berylem, RG-rurą czy czymś tam jeszcze, stojącego w obliczu takiego monstrum. W kraju, w którym nie ma porządnych gór, ani labiryntów jaskiń, ani dżungli i podobnych. W kraju rozbrojonym - fizycznie i mentalnie.
Cóż, jeśli nasi dzisiejsi fani partyzantki („wojny dla ludów powstających najwłaściwszej”, jak ją zdefiniował nieboszczyk Lolek Stolzman) zdają sobie sprawę z tych i podobnych nowinek, ze zrodzonych przez nie wyzwań, i myślą intensywnie o środkach zaradczych, to bardzo dobrze. Tylko, że ja jakoś miałem takiego pecha, że w tym środowisku zawsze trafiałem na panów, którzy zdają się żyć w oparach roku 1863 (przypomnę, dostaliśmy wtedy łomot). Albo na „ekspertów” którzy, dajmy na to, mają wyobrażenie o dzisiejszej armii rosyjskiej jak o tej z czasów Pierwszej Czeczeńskiej - gdy owa armia była w swej masie gromadą przerażonych, niewyszkolonych i zagłodzonych dzieciaków, dowodzonych przez skorumpowanych i zapijaczonych generałów; w dodatku z kilkoma skłóconymi ośrodkami władzy w tle, z których najważniejszy prowadził interesy z czeczeńskimi separatystami. Owóż trzeba sobie uświadomić, że to już przeszłość. To se ne vrati. Lekceważenie przeciwnika to już połowa jego sukcesu. Tuż przed wojną w polskich kabaretach nabijano się z niemieckich czołgów, że niby są z tektury i masła. Publika szalała z zachwytu, ale potem ten śmiech jakby zamarł na wargach. Z sowieckich karabinów na sznurkach też szydzono, by potem masowo poddawać się ich właścicielom, i to często bez jednego wystrzału.
Jakaś puenta? Generalnie trzeba robić swoje. Oczywiście nie jest to łatwe w naszym udręczonym Kraju, wcale nie tylko z powodu aktywności środowisk nam wrogich. W tytule wątka wspomniano o historii. Jak wiemy, historia to zasłużona pani nauczycielka, która nikogo niczego nie nauczyła. Gdyż albowiem uczniowie byli, są zbyt oporni na wiedzę. Tu posłużę się czyimś-tam bon motem, że nasza nacja oceniając postaci historyczne ma skłonność do budowania pomników albo ze złota, albo z ekskrementów. Nie będę teraz zajmował się specami od budownictwa gówiennego, byli tutaj demaskowani wielokrotnie.
Ale jest też inna grupa, równie hałaśliwa, niemal równie szkodliwa, którą nawet niezręcznie krytykować, bo to na ogół zacni ludzie. Ich miłość do naszej Ojczyzny, do jej przeszłości jest ślepa. Kiedy usłyszą, że polskim przywódcom politycznym i dowódcom wojskowym przytrafiały się błędy, fatalne decyzje, a niekiedy zdrady, są oburzeni. Ich zdaniem nie wolno tak mówić, nasze dzieje winna pokrywać gruba warstwa lukru; a kto myśli inaczej, ten musowo wrogi agent próbujący wcisnąć nam złowieszczą pedagogikę wstydu. I tym swoim ślepym (choć nie wątpię, że szczerym) patriotyzmem skazują nas na powielanie starych błędów, których nikt nie odważył się nazwać po imieniu i przeanalizować. Potem ktoś może za to zapłacić, być może bardzo słono.
Turoń napisal(a): Ale jest też inna grupa, równie hałaśliwa, niemal równie szkodliwa, którą nawet niezręcznie krytykować, bo to na ogół zacni ludzie. Ich miłość do naszej Ojczyzny, do jej przeszłości jest ślepa. Kiedy usłyszą, że polskim przywódcom politycznym i dowódcom wojskowym przytrafiały się błędy.
Mają rację. W metodologii nauki historii nie ma słowa "błąd."
TecumSeh napisal(a): Amen. Idę post Turonia oprawić w ramki.
Z wpisu Kolegi Turonia wali na kilometr zychowiczyzną i kompleksami rosyjsko-niemieckimi. Podobną role pełnią uwagi o amerykańskim wprowadzaniu demokracji.
Wpis o rzekomym polskim "opowiadaniu o czołgach z tektury" ma taką samą wartość jak narracja o ataku z szabelkami na czołgi.
To ciekawe. Nie cierpię zychowicza nie zgadzam się z ziemkiewiczem a wpis kolegi Turonia jest dla mnie jak najbardziej OK. A co do Polski i propagandy przed wojną to pisał o tym między innymi Aleksander Kamiński w Kamieniach na szaniec. Książka przypominam napisana w 1943 r.
Turoń napisal(a): Ale jest też inna grupa, równie hałaśliwa, niemal równie szkodliwa, którą nawet niezręcznie krytykować, bo to na ogół zacni ludzie. Ich miłość do naszej Ojczyzny, do jej przeszłości jest ślepa. Kiedy usłyszą, że polskim przywódcom politycznym i dowódcom wojskowym przytrafiały się błędy.
Mają rację. W metodologii nauki historii nie ma słowa "błąd."
A inne słowa ze zdania, które się jakoś nieszczęśliwie ucięło przed końcem, istnieją?
Metodologia historii nic do tego nie ma. Podobnie jak metodologia nauk prawnych nie ma nic do sprawiedliwości itd. Historię oceniają i wyciągają z niej wnioski potomni. Profesorowie historii są od tego aby im pomagać i robią to dobrze lub źle. Przypomnę znowu powiedzenie przypisywane Dejmkowi: dupa jest do srania, a aktor jest do grania. Profesor historii jest to jasnego streszczania i wyjaśniania historii. Nie jest, wbrew temu co robi większość profesorów nie tylko historii, od nadymania się, pouczania słuchaczy, wyśmiewania się z ich niewiedzy itp. Nie rozmawiamy tu o metodologii nauk, a nawet węziej historii, tylko o naszych jej ocenach i wnioskach z niej. A zaczęło się od broni, ostatnich nowinek w tym zakresie, ich skuteczności i wiarygodności relacji o nich itd. Mnie wyjaśnienie Turonia zadowala. Nie w pełni bo sam się zastrzegł że tego nie obserwuje, ale odpowiedział zgodnie ze swoja wiedzą. Przy okazji wyraził swoje poglądy na niektóre sprawy wokół problemu. Wolno mu. Nie ma obowiązku zgadzać się z nim. Można polemizować. Ja nie widzę u niego zychowszczyzny. Gdzie? Kompleksów też - to moim zdaniem nadinterpretacja bo akurat było o technice amerykańskiej. Gdyby było o radzieckiej i rosyjskiej, albo niemieckiej napisałby, jak rozumiem, to samo albo i więcej. Z uwagami o amerykańskim wprowadzaniu demokracji ja się zgadzam. To jest hipokryzja albo zachowanie słonia w składzie porcelany i doktrynerstwo. Demokracja pasuje do islamu jak pięść do nosa i nie ma co sobie nią tam i im zawracać głowy. Lepiej przyznać że się realizuje swoje interesy siła lub przynajmniej milczeć. Tak się składa że Amerykanie, wespół z niektórymi sojusznikami, rozwalili różne kraje Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej i Azji Centralnej. Te najważniejsze to Irak, Libia, Syria i Afganistan. No jeszcze dawniej Somalia. Co je łączy? A to że były sojusznikami ZSRR albo Rosji, miały strategiczne położenie w stosunku do ropy i gazu, Izraela albo dróg transportu ropy i gazu do Chin i nie sluchały Ameryki oraz ją prowokowały. O mało co nie poszło tak samo z Egiptem i pójdzie z Iranem jak będzie nadal zagrożeniem. Niestety tak się złożyło że trzy z tych krajów: Irak, Libia i Syria były najbardziej rozwiniętymi i nowoczesnymi w obszarze islamu, ze stosunkowo dobrze wykształconym społeczeństwem, cywilnymi instytucjami i opanowanym fundamentalizmem islamskim oraz terroryzmem. To już przeszłość. Trudno dociec po co to USA zrobiły i co osiągnęły.
MarianoX napisal(a): Z wpisu Kolegi Turonia wali na kilometr zychowiczyzną i kompleksami rosyjsko-niemieckimi.
Mnie jakoś nie wali. Poza drobną uwagą, że pierwsza czeczeńska posłużyła do urealnienia stanów magazynowych, więc realne straty były jeszcze inne. Obecne opracowania wskazują, że w większości przypadków w Europie jedyna sensowna partyzantka to miejska, a sposoby wykrywania osób za pomocą przyrządów trwają co najmniej od wojny w Wietnamie.
Komentarz
Miernotami są Piotr Gliński, Mariusz Błaszczak, Jarosław Gowin et consortes, Mateusz Morawiecki miernotą nie jest ale nader dobrze takowego udaje. Co my na to? Wolelibyśmy Beatę i Antoniego ale w sumie cieszymy się, że to nie Donald.
Na tym polega wyższość Polaków nad Niemcami - Polacy całkiem dobrze sobie dają radę pod władzą miernot, tylko słabi duchowo Niemcy potrzebują kogoś wyjątkowego.
https://threadreaderapp.com/thread/1016812897224151043.html
https://threadreaderapp.com/thread/1023021713494224896.html
https://threadreaderapp.com/thread/1023691344030588928.html
https://threadreaderapp.com/thread/1029992039784435713.html
https://threadreaderapp.com/thread/1016438952004182016.html
https://threadreaderapp.com/thread/1015109263230840832.html
"..(8) I've studied Mohammed bin Salman daily since March of 2015.
I would bet my house that his main motivation is justice for the oppressed.
Like Trump, he's a rare billionaire who uses his wealth and power to improve the lives of others."
chyba w czwartym linku.
A kontynuując to chętnie wierzę że mają jakieś superbronie. No nie takie super, ale jest to nowość i skuteczna. No nawet w to przejmowanie jakichś ugrupowań islamistycznych, w tym z Al - Kaidy która przecież de facto jest konstrukcją medialną, a nie realnym i centralnie zarządzanym bytem, a realnie jest zlepkiem różnych grup, uwierzę jak się dowiem z kilku źródeł. To nie jest żadna nowość, tak działają wywiady i dywersja od zawsze. Jednak jeśli takie bronie udostępniają małym grupom na terenach opanowanych przez wroga i do tego te grupy to w części Arabowie z Arabii Saudyjskiej to przecież jest oczywiste że taka broń musi, prędzej czy później, wpaść w ręce wroga. Właściwie to jest pewne że już wpadła. To oczywiście nie oznacza że łatwo ją będzie podrobić, ale z pewnością to ułatwi, a już z pewnością państwo o potencjale naukowym i finansowym Indii, Rosji czy Chin może to zrobić. Kwestia czasu. Nie jest pewne czy nie da rady tego zrobić Iran czy Pakistan albo Korea Północna. No i nie da się wierzyć że do takich specjalnych i autonomicznych grup komandosów nie dostali się żadni obcy agenci, psychole, fanatycy czy cyniczni i żądni pieniędzy spryciarze którzy jej chętnie użyją do celów prywatnych lub sprzedadzą temu kto dobrze zapłaci. Właściwie to Antoni powinien był wysłać tam naszych specjalsów aby to wykradli. Może to zrobił i dlatego nie jest już w MON aby odwrócić uwagę poczciwym Błaszczakiem i żadnym prestiżu Dudą? Może zarządza tym projektem tajnie? Kto wie?
Natomiast jego metoda jest taka, że korzysta wyłącznie z jawnych, publicznych źródeł, poświęca analizie dużo czasu i wynikają z tego bardzo ciekawe szczegóły, z których domyśla się bigpikczra. W przewidywaniach i domyślaniach się każdy może być omylny, ale jakoś wierzę w te jego filmiki i analizy. Zarąbiaszcze ma też wątki osobisto-wspomnieniowe. No, interesujący pisarz.
Co do tej broni to nie znam się zupełnie więc nie będę analizował. Może ktoś z militarystów skomentuje te filmiki i to co jest w sieci. No bo wygląda na to że to broń bardzo niszcząca, wręcz anihilująca i to punktowo. Najważniejsze jednak jest samo prowadzenie pocisku - po zmiennej trajektorii i dość wolno tak że da się ją kontrolować. To rzeczywiście byłaby rewolucja.
Tak ,tak.Juz to widze.
Tu śmiało można zarzucić intencjonalne kłamstwo.
Takie podziały ( shia vs sunni)są już nawet widoczne w Polsce
"Redakcja magazynu Al-Islam poprosiła dwóch polskich muzułmanów, sunnitę oraz szyitę, o komentarz na temat obecnych stosunków między tymi dwoma nurtami islamu. Poniżej przedstawiamy refleksje Macieja Kochanowicza oraz Arkadiusza Miernika."
http://strefa-islam.pl/?p=418
A tutaj jest aktualna mapa konfliktu
https://www.aljazeera.com/indepth/interactive/2015/05/syria-country-divided-150529144229467.html
Na ich nieszczęście, Żydy i zamorski pies uważają zupełnie inaczej.
Na ich nieszczęście, Żydy i zamorski pies uważają zupełnie inaczej.
To prawda.
https://threadreaderapp.com/thread/1016812897224151043.html
https://threadreaderapp.com/thread/1023021713494224896.html
https://threadreaderapp.com/thread/1023691344030588928.html
https://threadreaderapp.com/thread/1029992039784435713.html
https://threadreaderapp.com/thread/1016438952004182016.html
https://threadreaderapp.com/thread/1015109263230840832.html
Jeszcze raz mam pytanie do militarystów o te nowe bronie bo się zupełnie nie znam. Czy to co widać na tych filmikach to rzeczywiście jakieś nowości i jakie mogą mieć znaczenie? Ja się nie znam więc nie wiem czy to nowość. Nie jestem w stanie też ocenić czy to nie zwykły montaż i fotomontaż. No bo przecież łatwo jest pokazać gostka przy wyrzutni, a w kolejnym ujęciu wybuch. Wydaje się też że nie jest specjalnie trudne nanieść na słaby film z pola walki jakiś migający i zmieniający kierunek punkt świetlisty i doprowadzić go do celu w momencie wybuchu. To jest uznawane za dowód na istnienie broni zdolnej zmieniać trajektorie w trakcie lotu i to wolno. Tak więc patrze, widzę, ale nie wiem co widzę.
Nieskażony wiedzą militarna mogę sobie jednak pospekulować jak ja bym to zorganizował. Znaczy jak bym zorganizował system broni selektywnej i precyzyjnej do eliminacji wybranych wrogów i obiektów na terenach trudno dostępnych, na zapleczu wroga czy nawet w budynkach zamkniętych. Zakładam ze miałbym drony dające się sterować droga radiową czy podobnie (laserowo?) o wystarczającym udźwigu i zasięgu aby przenieść taki pocisk termo-coś-tam czy podobne niszczące ustrojstwo do zabijania ludzi lub niszczenia materii w ograniczonej skali. Otóż żadnych tam wyrzutni i ludzi nimi sterujących na miejscu. No może obserwator jeśli się da, bardzo tradycyjnie, jak w dawnej artylerii do obserwacji efektów i korekt położenia celu z ukrycia. Dron powinien być obserwowany przez inne drony, satelity czy co tam jeszcze z kilku punktów umożliwiających jego precyzyjna lokalizację. On nie powinien wysyłać żadnych sygnałów aby nie dać się wykryć. On ma odbierać sygnały sterujące i wykonywać ruchy i akcje zgodnie z nimi. Sygnały oczywiście szyfrowane i najlepiej rozproszone w maksymalnym szumie informacyjnym z wielu źródeł. Tych źródeł powinno być wiele w różnych miejscach jak inne drony, stałe punkty nadawcze w okolicy celu, nawet sieci nadawcze operatorów komórkowych bo czemu nie? Niech sobie przeciwnik to rozpoznaje, a dron w międzyczasie leci i on nie wie dokąd i po co. Nawet lepiej aby tych dronów było też wiele i latały bez ładu i składu dla zmyłki. Sterujacy właściwym dronem może sobie siedzieć za drzewem 200 metrów od celu, albo w barze z drinkami w Chorwacji albo w biurze w Paryżu, albo w schronie w Pentagonie lub MONie.
Na ich nieszczęście, Żydy i zamorski pies uważają zupełnie inaczej.
No oni chyba tam mają trudną układankę, ale próbują swojego "dziel i rządź". Tam każdy potencjalny sojusznik to też potencjalny i realny wróg. Może były przez kilka dziesiątków lat pewne złudzenia co do Turcji, ale ostatnio się rozwiały. Tak więc wspomniani sojusznicy, również nasi, muszą cały czas uważać aby żaden z lokalnych i tymczasowych się nie wzmocnił nadmiernie. Turcja stała się niebezpieczna i straciła wiarygodność chyba na dłużej. Powrotu do dawnej komitywy i stawiania na nią raczej prędko nie będzie. Może pozostać sojusznikiem ale degradacja jest już pewna, nie będzie głównym po Izraelu. Iran po upadku ajatollahów mógłby stopniowo powrócić do roli sojusznika. Jakiś kolejny obok Arabii Saudyjskiej jest wręcz konieczny bo ta za bardzo rośnie w siłę. Równocześnie jest chyba dość łatwa do destabilizacji co widać na przykładzie szyitów na jemeńskim pograniczu. Potencjalnie najlepszym sojusznikiem na kilka dziesięcioleci mógłby być Kurdystan. Trzeba go jednak najpierw zbudować, ustabilizować i związać ze sobą. To wymaga okrojenia Iraku, Iranu, Syrii i Turcji a nawet rozpadu niektórych z nich. Może się jednak opłacić. Bardzo to śmiałe i ryzykowne, ale obecna sytuacja jest być może bardziej ryzykowna.
https://threadreaderapp.com/thread/1038614680883802112.html
Moim zdaniem, jeśli mam się bawić jak pan Victor, jest pewna oczywista a ukryta rzeczywistość o której niewiele wiemy, a która ma wielki wpływ na to co widzimy. Przecież wielkie akty terroru są możliwe i wbrew pozorom łatwe. Czy zatrucie wody czymś w rodzaju nowiczoka w wodociągach wielkiego miasta na zachodzie, wschodzie lub południu stanowi wielki problem dla średnio wyszkolonego wywiadu czy siatki terrorystycznej? No raczej nie. A podłożenie kilkudziesięciu bomb, na przykład z tymi ładunkami próżniowymi, w tunelach metra wielkiego miasta i ich odpalenie w godzinach szczytu czy stanowi wielki problem? No chyba też nie. Dlaczego więc to się nie dzieje? I to jest tak zwane dobre pytanie. Bardziej szczegółowo to jest pytanie o to kto z kim się dogaduje w tej sprawie i jakie ma argumenty oraz narzędzia kontroli.
Dzień dobry, ktoś mnie poprosił o zabranie głosu w sprawie tych superbroni. Zastrzegę się, że nowinek technicznych nie śledzę już od lat, w pewnym wieku zaczęło mnie to nużyć. Dlatego tylko parę uwag natury ogólnej.
1) To, co nam pokazuje telewizja, Internet, prasa może być prawdą, ale wcale nie musi.
Jaka była rzeczywista skuteczność broni, również tych „superprecyzyjnych”, „doskonałych” i „rewelacyjnych”, na ogół dowiadywaliśmy się dopiero po kilku-kilkunastu latach, albo nawet później. Domniemana i nagłośniona doskonałość nie zawsze znajduje potwierdzenie.
Przykładów z życia jest multum. Choćby użycie rakiet przeciwlotniczych Stinger przez afgańskich mudżahedinów w latach 1986-1989. Jeśli sięgniecie Państwo po opracowania z tamtego okresu, nawet jeszcze z lat 90., to naczytacie się rewelacji, jak to Stingery wyniszczyły sowieckie lotnictwo, albo wręcz same wygrały tamtą wojnę. Faktycznie, mudżahedini raportowali aż 80-procentową skuteczność (rzekomo 279 zestrzeleń). O tyle dziwne, że w tym czasie działający w pasie przygranicznym żołnierze pakistańscy odpalili 28 Stingerów, jednak bez żadnych sukcesów.
Dziś wiemy, że przed pojawieniem się tych pocisków Sowieci stracili w Afganistanie ok. 350 samolotów i śmigłowców (przez 7 lat). Natomiast potem jeszcze jakieś 100 (w ciągu dwóch i pół roku, i to z najróżniejszych powodów). Same Stingery posłały na ziemię być może kilka tuzinów bolszewickich aeroplanów. Niemało, ale trudno mówić o przełomie wojennym spowodowanym jedną wunderwaffe.
Albo ataki lotnictwa NATO na Jugosławię w 1999 roku. Bomby i rakiety Sojuszu miały być superprecyzyjne. Raportowano np. o anihilacji 120 czołgów serbskich. Ponoć wszystko było udokumentowane zdjęciami lotniczymi i satelitarnymi. Poniewczasie liczba ta stopniała do 14 (słownie: czternastu) sztuk. Zniszczono też 18 transporterów opancerzonych (a nie 220, jak meldowali piloci Paktu), 20 dział (a nie 450). Nie wspominając o takich drobiazgach, że superprecyzyjnym pociskom zdarzyło się pieprznąć w chińską ambasadę, w różne obiekty cywilne, a nawet w sąsiedni kraj (Bułgarię).
Lebo polskie rakiety Grom na wojnie gruzińsko-rosyjskiej (2008). Oficjalnie podawano o strąceniu nimi 9 rosyjskich samolotów, zaś p. Szeremietiew podnosił nawet tę wielkość do „około 15” (co byłoby wynikiem zaiste fantastycznym, skoro zużyto jedynie 12 pocisków). Wedle dzisiejszego stanu wiedzy Rosjanie stracili ogółem 6 samolotów. Same Gromy mogą pretendować do jednego zestrzelenia, zresztą spornego z ukraińskim Bukiem.
I tak dalej, i tym podobne. Dlatego ja tam odnoszę się do tych wszystkich „supergiwer”, „supersamolotów”, „superrakiet” dość powściągliwie.
2) Jeżeli Amerykanie istotnie udostępnili najnowsze tajne „superbronie” swym sojusznikom, oznacza to, że niczego się nie nauczyli.
Tu wrócę do wspomnianych wyżej Stingerów, które w leciech 80. hojną ręką ofiarowali afgańskim dżihadys…, pardą, Islamskim Sojusznikom Wolnego Świata i Bojownikom o Wolność. Zaś rzeczeni Sojusznicy (etc.) zaczęli je zaraz sprzedawać każdemu chętnemu, po 300 tysięcy baksów za sztukę. Między innymi irańskim Pasdaranom, z którymi Wuj Sam strzelał się wtedy na wodach Zatoki.
Jakoś przebiedowano z tym problemem do końca sowieckiej okupacji Afganu, ale zaraz potem SiAjEj wyłożyła duży piniondz, żeby rakiety wykupić z rąk obdarowanych ex-Sojuszników.
3) Z drugiej strony nie sposób lekceważyć postępu technicznego, który sprawia, że człek na polu bitwy naprawdę czuje się drobnym, niewiele znaczącym pyłkiem.
Tu posłużę się wyimkami ze wspomnień pana Edwarda Macy’ego, Brytola, któren jako pilot śmigłowca bojowego fruwał z bratnią pomocą w Afganie, krzewiąc tam wartości demokratyczne. Z różnych ciekawych ustrojstw, w jakie była wyposażona jego maszyna, wymienię tylko dwa:
- „system celowniczy złożony z […] wskaźnika laserowego, dalmierza laserowego oraz kamery termowizyjnej, pozwalającej w całkowitej ciemności wykryć człowieka z odległości 4000 metrów lub plamy krwi z tysiąca, a także kamery dziennej o 127-krotnym powiększeniu, dzięki której odczytywanie tablic rejestracyjnych samochodu z dystansu 4 kilometrów nie stanowi żadnego problemu”,
- „radar dzięki któremu śmigłowce mogły operować w każdych warunkach atmosferycznych, w dzień i w nocy, jednocześnie wykrywać do 1024 statycznych lub mobilnych celów w promieniu 8 kilometrów, wybierać 256 z nich i wskazywać 16 najgroźniejszych dla załogi. Wszystko to w zaledwie trzy sekundy. Dwadzieścia pięć sekund później każdy z tych 16 celów mógł być zlikwidowany precyzyjnie naprowadzanym pociskiem…”
Dla ciekawych: https://www.empik.com/pilot-apacza-macy-ed,p1080599639,ksiazka-p
Nadmienię, iż pan Edek krzewił demokrację swoim helikopterem szturmowym jakieś 12 lat temu, a od tego czasu technika trochu posunęła się do przodu. Nie ma wątpliwości, że w świecie ktoś tam na pewno od dawna kombinuje, jakby tu przechytrzyć taką machinę; w końcu wyścig miecza i pancerza trwa od tysięcy lat. Ale z pewnością środki zaradcze będą kosztowne.
4) Jak nowinkarstwo techniczno-wojskowe ma się do sprawy polskiej?
Otóż jest w naszym kraju spora grupa sympatycznych, wesołych jegomościów, którzy na przyszłą wojnę i ewentualną okupację patrzą bezproblemowo: „Hej, ziomy, jakby co, to chycim za giwery i pójdziem w las! W końcu mamy tradyyycję!”
Wyżej przedstawiłem ułamek możliwości jakiegoś tam helikoptera, wcale nie po to, by epatować technicznym nowinkarstwem z ubiegłej dekady. Chciałbym, byśmy sobie wyobrazili polskiego partyzanta z berylem, RG-rurą czy czymś tam jeszcze, stojącego w obliczu takiego monstrum. W kraju, w którym nie ma porządnych gór, ani labiryntów jaskiń, ani dżungli i podobnych. W kraju rozbrojonym - fizycznie i mentalnie.
Cóż, jeśli nasi dzisiejsi fani partyzantki („wojny dla ludów powstających najwłaściwszej”, jak ją zdefiniował nieboszczyk Lolek Stolzman) zdają sobie sprawę z tych i podobnych nowinek, ze zrodzonych przez nie wyzwań, i myślą intensywnie o środkach zaradczych, to bardzo dobrze.
Tylko, że ja jakoś miałem takiego pecha, że w tym środowisku zawsze trafiałem na panów, którzy zdają się żyć w oparach roku 1863 (przypomnę, dostaliśmy wtedy łomot). Albo na „ekspertów” którzy, dajmy na to, mają wyobrażenie o dzisiejszej armii rosyjskiej jak o tej z czasów Pierwszej Czeczeńskiej - gdy owa armia była w swej masie gromadą przerażonych, niewyszkolonych i zagłodzonych dzieciaków, dowodzonych przez skorumpowanych i zapijaczonych generałów; w dodatku z kilkoma skłóconymi ośrodkami władzy w tle, z których najważniejszy prowadził interesy z czeczeńskimi separatystami.
Owóż trzeba sobie uświadomić, że to już przeszłość. To se ne vrati. Lekceważenie przeciwnika to już połowa jego sukcesu. Tuż przed wojną w polskich kabaretach nabijano się z niemieckich czołgów, że niby są z tektury i masła. Publika szalała z zachwytu, ale potem ten śmiech jakby zamarł na wargach. Z sowieckich karabinów na sznurkach też szydzono, by potem masowo poddawać się ich właścicielom, i to często bez jednego wystrzału.
Jakaś puenta? Generalnie trzeba robić swoje. Oczywiście nie jest to łatwe w naszym udręczonym Kraju, wcale nie tylko z powodu aktywności środowisk nam wrogich.
W tytule wątka wspomniano o historii. Jak wiemy, historia to zasłużona pani nauczycielka, która nikogo niczego nie nauczyła. Gdyż albowiem uczniowie byli, są zbyt oporni na wiedzę.
Tu posłużę się czyimś-tam bon motem, że nasza nacja oceniając postaci historyczne ma skłonność do budowania pomników albo ze złota, albo z ekskrementów. Nie będę teraz zajmował się specami od budownictwa gówiennego, byli tutaj demaskowani wielokrotnie.
Ale jest też inna grupa, równie hałaśliwa, niemal równie szkodliwa, którą nawet niezręcznie krytykować, bo to na ogół zacni ludzie. Ich miłość do naszej Ojczyzny, do jej przeszłości jest ślepa. Kiedy usłyszą, że polskim przywódcom politycznym i dowódcom wojskowym przytrafiały się błędy, fatalne decyzje, a niekiedy zdrady, są oburzeni. Ich zdaniem nie wolno tak mówić, nasze dzieje winna pokrywać gruba warstwa lukru; a kto myśli inaczej, ten musowo wrogi agent próbujący wcisnąć nam złowieszczą pedagogikę wstydu. I tym swoim ślepym (choć nie wątpię, że szczerym) patriotyzmem skazują nas na powielanie starych błędów, których nikt nie odważył się nazwać po imieniu i przeanalizować. Potem ktoś może za to zapłacić, być może bardzo słono.
Idę post Turonia oprawić w ramki.
Wpis o rzekomym polskim "opowiadaniu o czołgach z tektury" ma taką samą wartość jak narracja o ataku z szabelkami na czołgi.
A co do Polski i propagandy przed wojną to pisał o tym między innymi Aleksander Kamiński w Kamieniach na szaniec. Książka przypominam napisana w 1943 r.
Przypomnę znowu powiedzenie przypisywane Dejmkowi: dupa jest do srania, a aktor jest do grania. Profesor historii jest to jasnego streszczania i wyjaśniania historii. Nie jest, wbrew temu co robi większość profesorów nie tylko historii, od nadymania się, pouczania słuchaczy, wyśmiewania się z ich niewiedzy itp. Nie rozmawiamy tu o metodologii nauk, a nawet węziej historii, tylko o naszych jej ocenach i wnioskach z niej.
A zaczęło się od broni, ostatnich nowinek w tym zakresie, ich skuteczności i wiarygodności relacji o nich itd. Mnie wyjaśnienie Turonia zadowala. Nie w pełni bo sam się zastrzegł że tego nie obserwuje, ale odpowiedział zgodnie ze swoja wiedzą. Przy okazji wyraził swoje poglądy na niektóre sprawy wokół problemu. Wolno mu. Nie ma obowiązku zgadzać się z nim. Można polemizować. Ja nie widzę u niego zychowszczyzny. Gdzie? Kompleksów też - to moim zdaniem nadinterpretacja bo akurat było o technice amerykańskiej. Gdyby było o radzieckiej i rosyjskiej, albo niemieckiej napisałby, jak rozumiem, to samo albo i więcej. Z uwagami o amerykańskim wprowadzaniu demokracji ja się zgadzam. To jest hipokryzja albo zachowanie słonia w składzie porcelany i doktrynerstwo. Demokracja pasuje do islamu jak pięść do nosa i nie ma co sobie nią tam i im zawracać głowy. Lepiej przyznać że się realizuje swoje interesy siła lub przynajmniej milczeć. Tak się składa że Amerykanie, wespół z niektórymi sojusznikami, rozwalili różne kraje Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej i Azji Centralnej. Te najważniejsze to Irak, Libia, Syria i Afganistan. No jeszcze dawniej Somalia. Co je łączy? A to że były sojusznikami ZSRR albo Rosji, miały strategiczne położenie w stosunku do ropy i gazu, Izraela albo dróg transportu ropy i gazu do Chin i nie sluchały Ameryki oraz ją prowokowały. O mało co nie poszło tak samo z Egiptem i pójdzie z Iranem jak będzie nadal zagrożeniem. Niestety tak się złożyło że trzy z tych krajów: Irak, Libia i Syria były najbardziej rozwiniętymi i nowoczesnymi w obszarze islamu, ze stosunkowo dobrze wykształconym społeczeństwem, cywilnymi instytucjami i opanowanym fundamentalizmem islamskim oraz terroryzmem. To już przeszłość. Trudno dociec po co to USA zrobiły i co osiągnęły.
Tejler rand
chyba pisał "to gorzej niż zbrodnia, to błąd"
Poza drobną uwagą, że pierwsza czeczeńska posłużyła do urealnienia stanów magazynowych, więc realne straty były jeszcze inne.
Obecne opracowania wskazują, że w większości przypadków w Europie jedyna sensowna partyzantka to miejska, a sposoby wykrywania osób za pomocą przyrządów trwają co najmniej od wojny w Wietnamie.