MarianoX napisal(a): A co, jesli jakiś oddział ukraiński zabłądzi we mgle i znajdzie się na jakimś spornym terenie Węgier i już tam zostanie? Rosyjska kawaleria przybędzie na ratunek z odsiecza na bialych tankach?
Hipotetycznie dla kolegi pytam.
Może jednak przeczytają "Xavrasa Wyżryna". "Polscy terroryści" W. Łady jeszcze ciekawsi.
Rozmowa Wiecha z dr Witoldem Sokałą, wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, a także przewodniczącym rady i analitykiem Fundacji Po.Int oraz publicystą Dziennika Gazety Prawnej.
Dlaczego tu wklejam ? Zwróciły moją uwagę dwa ciekawe stwierdzenia .Luźne cytaty z pamięci . "Powinniśmy być wdzięczni Putinowi i oddał nam wielką przysługę ". "W tej chwili rosyjscy oficerowie prowadzący pchają na front medialny swoich agentów niczym mobików na karabiny maszynowe pod Bachmutem." I potem niedwuznacznie wskazał Sykulskiego, który z lobbowania na rzecz Rosji przeszedł do tego co teraz robi.
Skądinąd warto tu przypomnieć słowa polityka, a także znanego zbrodniarza XX wieku Józefa Stalina, który powiedział: „Hitlerzy przychodzą i odchodzą, a naród niemiecki pozostaje".
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Michnik, w wątku obok:
Skądinąd warto tu przypomnieć słowa polityka, a także znanego zbrodniarza XX wieku Józefa Stalina, który powiedział: „Hitlerzy przychodzą i odchodzą, a naród niemiecki pozostaje".
Pochwała wielkiego Putina. Idzie na to, że braci Niemców plan zajebania Polaków był już na najlepszej drodze do realizacji, pomocną dłoń podał nam tylko Władimir Władimirowicz najeżdżając Ukrainę. I cały pogrzeb na nic.
Z pewnością.
Natomiast ja mam rodzinne skojarzenie z tamtych czasów. Otóż siostra mojej Babci Eugenia Kobylinska-
Masiejewska była swego czasu dość znaną pisarką. Po tzw repatriacji z Wilna zamieszkała w Gdańsku gdzie jej mąż jako wychowany na Kresach i absolwent carskich szkół dobrze znał język wroga i zatrudnił się w szkole jako jego nauczyciel. Efekt był taki że gdy "wiatr odnowy wial/darowano reszty kar/znów się można było śmiać" to młodzież skandowała na szkolnym wiecu: "Rokossowski do domu! Masiejewski do domu!"
Uwaga z tą wersją papierową, bo może zostać skonfiskowana a jeszcze i jakichś innych nieprzyjemności można się nabawić (przy okazji - nie my pierwsi nazwaliśmy Mariana wieszczem)
Hemar skonfiskowany
(Historyjka autentyczna)
Była z wizytą w kraju,
Po miesiącu bez mała
Wczoraj wróciła, od razu
Zatelefonowała,
Umówiła się ze mną
I z miejsca, na ulicy,
Powiedziała mi, co ją
Spotkało na granicy
Przy wjeździe do ojczyzny.
"Ma pani co do oclenia?"
Zapytał celnik. "Nie wiem
Odrzekła pani Genia. -
Proszę, niech pan sam sprawdzi".
Wskazała walizki dłonią,
Ale on mówił dalej
Z sadystyczną ironią:
"Domyślam się - tak mówił
Że pani tu z sobą wzięła
Waszego wieszcza... Hemara...
Poezje i arcydzieła?
Czy zgadłem?" - "Tak! - odrzekła
Genia rozpromieniona.
Mam jego książkę Im dalej
W las. Patrz pan, oto ona!
Ja go znam osobiście
Dodała z niewinną gracją.
Widzi pan? Mam egzemplarz
Z odręczną dedykacją".
Celnik, jak gdyby czekał
Na podobną odpowiedź,
Zaczął z wolna, stopniowo
Na twarzy fioletowieć.
"Ta książka zabroniona
Powiedział do pani Geni
Ja ją - rzekł - konfiskuję",
I schował tom do kieszeni.
Moja znajoma zbladła
Jak fajansowy talerz
I krzyczy: "Jakim prawem?!
Przepraszam pana! Ależ -"
Celnik groźny, sprężony
Służbowym majestatem,
Powiedział: "Ciesz się pani,
Że sprawa kończy się na tem".
Odprawił panią Genię
Skinieniem władczej dłoni.
A mojej książce wjazdu
Do ojczyzny zabronił.
Skonfiskował mnie. Dumam
Nie mogę pojąć, dlaczego.
Ta książka to zbiór wierszy.
Co w wierszach może być złego?
Niektóre znacie z radia,
Sam je mówiłem. Inne
W odpisach krążą w kraju,
Wiecie, jak są niewinne.
To satyry, to fraszki,
Żarty, zadumy, rymy
W nowej Polsce Ludowej
My krytykę lubimy -
Tzn. - wy lubicie,
Chwalicie, popieracie
Dlaczego moja książeczka
Ulega konfiskacie?
Prosto, jasno pisana
I dla każdego dziecka
Zrozumiała... Zabawna...
Trochę antysowiecka...
Jak wszystko w kraju...
Trochę Antyrządowa...
Do rymu zgłasza drobne pretensje
Pod adresem reżymu,
Lecz takie jest jej prawo.
Toż to prawda nienowa:
Satyra wtedy coś warta,
Gdy jest antyrządowa.
"Prorządowa satyra"
O, głupia CONTRADICTIO
IN ADIECTO... Bezpłodna
Tandeto! - fikcjo!
Złe wiersze, liche rymy
Jakich moc w kraju macie
Te, rozumiem, powinny
Ulegać konfiskacie.
Gryzmoły kadzidlane,
Pochlebcze mętne śmiecie
Konfiskujcie. Zrozumiem,
Gdy to skonfiskujecie.
Ale - zmiłujcież wy się
I krzywdy mi nie róbcie
Możecie mnie nie lubić...
Trudno, to mnie nie lubcie,
Ale musicie - wbrew wszelkim
Różnicom ideologii -
Przyznać, że to, co ja piszę,
Jednak ma ręce i nogi.
Ja nie jestem Krasickim,
Ja nie jestem Słowackim.
Lecz jednak piszę na pewnym
Poziomie literackim.
Z satyrycznym przekąsem
Wykpiwacie Hemara,
Nazywając go "wieszczem".
I śmiechu co niemiara.
Ale przyznajcie - czy wam
Przyjemnie, czy nieprzyjemnie
Ile wy macie w kraju
"Wieszczów" lepszych ode mnie?
Więc mojej książki zabraniać
W księgarni, na wystawie,
W Polsce - to jakaś pomyłka,
To wstyd... toż to bezprawie.
A może durak celnik
Przekroczył swe uprawnienia?
A może cała historia
Zmyślona? Pani Genia
Wyssała ją sobie z palca
I ja tu przez tę panią
Nieprawdę piszę może
I plotki powtarzam za nią?
Jeżeli to nieprawda,
Nie wątpię, że należycie
Przez radio albo w prasie
Surowo mnie zgromicie.
Jam też, za karę, gotów
Do skruchy w tym rodzaju,
Że skrzynię moich książek
Darmo poślę do kraju,
Do księgarni - kto zechce,
Za bezcen książkę kupi,
Będzie miał łatwy dowód,
Jaki ja byłem głupi,
Gdy wierzyłem oszczerstwu,
Że nie ma wolności słowa
W nowej Polsce Ludowej,
Że nowa Polska Ludowa
Tak się uchroni, tym się
Ostoi, tak się umocni,
Gdy tomik emigracyjnych
Wierszy Hemara ocli.
Ale - jeśli to prawda,
Co rzekła mi pani Genia
Nic nie mówcie. Nie będzie
Nic do odpowiedzenia.
Skwitujcie mnie milczeniem,
Jak głusi i jak ślepi,
O sprawach tak haniebnych
Im mniej mówić, tym lepiej.
Komentarz
Rozmowa Wiecha z dr Witoldem Sokałą, wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, a także przewodniczącym rady i analitykiem Fundacji Po.Int oraz publicystą Dziennika Gazety Prawnej.
Dlaczego tu wklejam ? Zwróciły moją uwagę dwa ciekawe stwierdzenia .Luźne cytaty z pamięci .
"Powinniśmy być wdzięczni Putinowi i oddał nam wielką przysługę ".
"W tej chwili rosyjscy oficerowie prowadzący pchają na front medialny swoich agentów niczym mobików na karabiny maszynowe pod Bachmutem." I potem niedwuznacznie wskazał Sykulskiego, który z lobbowania na rzecz Rosji przeszedł do tego co teraz robi.
https://open.spotify.com/episode/1A9w87086quBXKyPcDChWv?si=nkz-j2O3RDS9v6FB-zoeiQ
Skądinąd warto tu przypomnieć słowa polityka, a także znanego zbrodniarza XX wieku Józefa Stalina, który powiedział: „Hitlerzy przychodzą i odchodzą, a naród niemiecki pozostaje".
Pochwała wielkiego Putina. Idzie na to, że braci Niemców plan zajebania Polaków był już na najlepszej drodze do realizacji, pomocną dłoń podał nam tylko Władimir Władimirowicz najeżdżając Ukrainę. I cały pogrzeb na nic.
Czy Stalin może coś-kiedyś powiedział, że pojawi się godny jego wielkości Następca?
Z watku Czabana na X
I ja mu wtedy mówię:
"Józiek, po co nam ten Królewiec, ty nam chociaż Dolny Śląsk dorzuć."
👣
🐾
🐾
Cwany ten Stalin.
I prosz. Alianci zachodni zdradzili; Wielki Stalin nas uratował.
Od początku do końca
Byłem przy tej rozmowie,
Wszystko państwu powtórzę,
Wiernie, słowo po słowie,
Nic nie ujmę, nie dodam
I nie zmienię porządku,
Tylko powiem tak jak się
Zaczęło od początku,
Gdy w poczekalni – niby
swobodnie i niedbale
Siedział pan Bierut, we fraku,
Z czarną krawatką – ale
Zdenerwowany – w rodzaju
Hamleta albo Fausta.
A wtem adiutant otworzył
Drzwi i szepnął: „Pażausta”
Pan Bierut frak obciągnął.
Trochę mu zbladła mina,
I wszedł do gabinetu
Towarzysza Stalina.
Uniósł się wpół za biurkiem
Stary życzliwy witeź.
„A, wot ken aj du – powiedział –
For ju? – powiedział – Saditieś.”
Papierosy podsunął,
Sam zapalił. I czeka.
A pan Bierut milczy.
Widać jakby odwleka.
„Ot, durak ja – powiada,
przez całą drogę wewnętrznie
Układał ja, jak zacząć –
A teraz mnie niezręcznie.
„Sprawa – mówi – drastyczna.
Mam kłopot. Z moją donią.
Z Polską, znaczy. Poważnie
Martwię się – mówi – o nią.”
„To dla mnie – mówi Stalin
Niespodzianka prawdziwa.
Kłopot z Polską? Toż ona
Notorycznie szczęśliwa?”
„Szczęśliwa jest, musowo, –
Rzekł Bierut, – tylko humor
Straciła, bo się nagle
Zakochała – na umor”
„Nu, tak co za tragedia?
Toż miłość uszlachetnia.
Mówi Stalin – a ona,
Przepraszam cię, pełnoletnia.
„Toż miałbyś kłopot z donią,
Gdyby była frywolna.
Kakietka, do uczucia
Głębokiego niezdolna.
„A że się zakochała
W przyzwoitym chłopaku –
Nie chcę być niedyskretny
W kim to?”
– „W Rokossowszczaku”.
Umilkł. A Stalin siedzi
I nic. Papierosa pali.
I nic. Tylko w biurko bębni.
Więc Bierut mówi dalej:
„Do wczoraj tyle o nim
Wiedziała co z nazwiska
Że on podobno z polskiej
Familii. Znaczy, z bliska
Raz tylko się spotkali.
Żeby powiedzieć ściśle,
Gdy on na czele armii
Zatrzymał się na Wiśle,
A za Wisłą, w Warszawie.
O kilometr od niego.
Krwawiło się powstanie
Faszyzmu warszawskiego.
Dogorywało w burżu-
azyjnej desperacji.
W zmaganiach z ariergardą
Niemieckiej demokracji.
„A on, z bronią u nogi –
(On Polak) — stał za Pragą
I czekał aż się ogień
Dopali. I z rozwagą –
„(On Polak) – przez lornetę
Obserwował zza Pragi,
Aż zobaczył wiatr w strzępach
powstańczej białej flagi
„I wyczekał, aż niebo
Ostatnią salwą błysło
I zgasło. Wtedy zrobił
Radziecki cud nad Wisłą.
„Ocalił lud i miasto,
Które czekało cudu –
To znaczy, to co zostało
Z miasta. I z tego ludu.
„Tyle ich znajomości.
I nagle, z jasnego nieba.
Po tylu latach – taki
Grom. Uczuciowa potrzeba.
„Taki dur, taka miłość –
Że proszę, że się zżymam,
Wprost perswaduję. I czuję.
Że dońki nie utrzymam.
A Stalin w biurko bębni.
„Ot mnie – mówi – nowina.
Rokossowski – powiada,
– Toż on u mnie za syna.
„Ja też – powiada Bierut
Przyszedłem jak do ojca.
W swaty. I w pas się kłaniam
Odstąpcie nam mołojca.
„On sokół, on watażka,
A krasny jak gagodza.
A u mnie w sam raz wakans
Na naczelnego wodza.
„Bo ten Żymierski, faktycznie.
Gienierał do kołchozu.
Ot, Rola, że z przeproszeniem
Szkoda na nią nawozu.
„A Rokossowszczak – ataman.
Kraj już radością huczy.
A słów komendy
Po polsku – to on się nauczy
„Zaraz – powiada Stalin.
Straszny z ciebie zapałek.
On mnie wierność przysięgał
On sowiecki marszałek,
„Mój gienierał. To jakżeż
Ma wodzem być w suwerennym,
Znaczy się, niepodległym
Wolnym państwie ościennym?
„Serce sercem – powiada –
Sercem nie szukaj sensu
Ale nie było na świecie
Takiego precedensu!
„Nu, chwała Bogu, że dotąd
Polska i Związek Radziecki
Żyją w braterskiej zgodzie
I w przyjaźni sąsiedzkiej –
„Ale wypadki chodzą
Po ludziach – nu, w przyjaźni
Bywają zadrażnienia.
No, niech się co zadrażni
„Nu, drobiazg, nu, incydent –
Coś gdzieś się może zderzyć
Sam widzisz. że nikomu
Dzisiaj nie można wierzyć
„Sam popatrz – taki Tito.
Przyjaciel. Co przyjaźń warta?
Chował ja go na syna,
Dochował się bękarta.
„Niech zajdzie coś takiego.
I nieszczęście gotowe.
Wasz wódz – będzie znał moje
Tajemnice sztabowe.
„Wywiad, plany, sekrety,
Fortyfikacje, budowle
Od razu ja przed wami
Bezbronny jak niemowlę…
„Wasz wódz – a mój gienierał
Od razu on w rozterce
Pomyśl – toż chłopcu może
Pęknąć żołnierskie serce:
I ty chcesz, bym ja na to
Narażał Rokossowszczaka?”
Nie wiem – odrzekł pan Bierut
Czy trudność jest aż taka.
W młynie historii wszystko
Już było, już się przemełło.
Potrzeba precedensu
Jest przecież król Jagiełło.
„On też wżenił się w Polskę
I w sposób przyjacielski.
Przez unię personalną
Zrobił anszlus lubelski.
„Dla takiego anszlusu
Toż lepiej, vice versa,
Mieć przy Jadwidze Jagiełłę,
Niż na przykład Andersa.
„A co do zagranicy.
Także nie jestem pewien,
Czy to ich co obchodzi…
Załóżmy się. że pan Bevin
Na drugi dzień po fakcie,
Powie wyraźnie całkiem,
Że to jest Polish biznes.
Kogo chcą zrobić marszałkiem”.
Tu Stalin nie wytrzymał
I mówi zły i chmurny:
„Zmiłuj się, co ty gadasz?
Bevin nie taki durny”.
„Durny – rzekł Bierut, – nie durny
Czy cwany. czy nie cwany,
Ale na Piśmie Świętym
Praktycznie wychowany.
A Pismo Święte powiada:
Jak miłość przydusi mołojca
To jego prawo rzucić
Dom i matkę i ojca.
„A nie pisze tam nigdzie,
Nie ma takich podziałów,
Że to się szeregowych
Dotyczy, nie generałów –
„Przeciwnie, generalicja
Z taką samą sielanką
Rzuca wszystko – i świata
Nie widzi za bogdanką”.
„Ach, kochliwe, – rzekł Stalin –
Kochliwe te Polaki.
Ot, romansowy naród.
I ty – mówi – także taki.”
I zmarszczył brwi. A Bierut
Jakby na węglach siedzi.
„Idź – mówi Stalin – do Tassa.
Niech Tass da na zapowiedzi.
„Ale stawiam warunek,
Że musisz zrobić coś, by
Wyraźnie Tass ogłosił
Że to na wasze prośby!
„Żeby to było jasne,
Jak dwa a dwa jest cztery.
Bo Anglia z Ameryką.
To podejrzliwe cholery
„Nie uwierzą, aż czarne
Przeczytają na białem,
Że wy mnie uprosili
Romansowym zapałem.
„Dopiero jak to w druku
Zobaczą tak podane –
To uwierzą, że zgodnie
Z prawdą – bo drukowane.
Bierut zerwał się z krzesła,
W ukłonach się miota.
Ale Stalin wciąż chmurny.
„Ot, ja – mówi – despota.
„Ot, ze mnie – mówi – tyran.
Ja z Ameryką igram.
Na Anglię sobie bimbam
A z miłością nie wygram.
„A przed taką miłością
Cudną, niepospolitą
Ja słaby jak Gołofiernies
Ostrzyżony Judytą.
„Kochacie Rokossowskiego
Nu, to ważna przyczyna.
To go sobie zabierzcie.
Trudno – straciłem syna.
„A Bierut rzekł wzruszony:
„Odpędź z czoła chmurkę.
Straciłeś – mówi – syna.
Zyskałeś – mówi – córkę”.
I z uśmiechem mrugnęli,
Jak dwie gwiazdki na niebie.
I tak ich zostawiłem
Uśmiechniętych do siebie.
Wieszcz Maryan?
Z pewnością.
Natomiast ja mam rodzinne skojarzenie z tamtych czasów. Otóż siostra mojej Babci Eugenia Kobylinska-
Masiejewska była swego czasu dość znaną pisarką. Po tzw repatriacji z Wilna zamieszkała w Gdańsku gdzie jej mąż jako wychowany na Kresach i absolwent carskich szkół dobrze znał język wroga i zatrudnił się w szkole jako jego nauczyciel. Efekt był taki że gdy "wiatr odnowy wial/darowano reszty kar/znów się można było śmiać" to młodzież skandowała na szkolnym wiecu: "Rokossowski do domu! Masiejewski do domu!"
A ja przy okazji zapytam - czy da się gdzieś nabyć jakiś drukowany zbiór dzieł Wieszcza?
Jico? Ji by dany Masiejewski wylądował w Wilnie, a Rokososzczak na Pradze-Południe.
Svp
https://wetransfer.com/downloads/bb4570b4f50fd9cddccebd43e19310d120240504182139/153a6f5d237a6b58ff48daa2b1c457f220240504182202/37eb80?trk=TRN_TDL_01&utm_campaign=TRN_TDL_01&utm_medium=email&utm_source=sendgrid
Podziękowawszy 🙂
Czyli żeby wejść w posiadanie wersji papierowej pozostaje sobie samemu wydrukować i oprawić 😅
Uwaga z tą wersją papierową, bo może zostać skonfiskowana a jeszcze i jakichś innych nieprzyjemności można się nabawić (przy okazji - nie my pierwsi nazwaliśmy Mariana wieszczem)
Hemar skonfiskowany
(Historyjka autentyczna)
Była z wizytą w kraju,
Po miesiącu bez mała
Wczoraj wróciła, od razu
Zatelefonowała,
Umówiła się ze mną
I z miejsca, na ulicy,
Powiedziała mi, co ją
Spotkało na granicy
Przy wjeździe do ojczyzny.
"Ma pani co do oclenia?"
Zapytał celnik. "Nie wiem
Odrzekła pani Genia. -
Proszę, niech pan sam sprawdzi".
Wskazała walizki dłonią,
Ale on mówił dalej
Z sadystyczną ironią:
"Domyślam się - tak mówił
Że pani tu z sobą wzięła
Waszego wieszcza... Hemara...
Poezje i arcydzieła?
Czy zgadłem?" - "Tak! - odrzekła
Genia rozpromieniona.
Mam jego książkę Im dalej
W las. Patrz pan, oto ona!
Ja go znam osobiście
Dodała z niewinną gracją.
Widzi pan? Mam egzemplarz
Z odręczną dedykacją".
Celnik, jak gdyby czekał
Na podobną odpowiedź,
Zaczął z wolna, stopniowo
Na twarzy fioletowieć.
"Ta książka zabroniona
Powiedział do pani Geni
Ja ją - rzekł - konfiskuję",
I schował tom do kieszeni.
Moja znajoma zbladła
Jak fajansowy talerz
I krzyczy: "Jakim prawem?!
Przepraszam pana! Ależ -"
Celnik groźny, sprężony
Służbowym majestatem,
Powiedział: "Ciesz się pani,
Że sprawa kończy się na tem".
Odprawił panią Genię
Skinieniem władczej dłoni.
A mojej książce wjazdu
Do ojczyzny zabronił.
Skonfiskował mnie. Dumam
Nie mogę pojąć, dlaczego.
Ta książka to zbiór wierszy.
Co w wierszach może być złego?
Niektóre znacie z radia,
Sam je mówiłem. Inne
W odpisach krążą w kraju,
Wiecie, jak są niewinne.
To satyry, to fraszki,
Żarty, zadumy, rymy
W nowej Polsce Ludowej
My krytykę lubimy -
Tzn. - wy lubicie,
Chwalicie, popieracie
Dlaczego moja książeczka
Ulega konfiskacie?
Prosto, jasno pisana
I dla każdego dziecka
Zrozumiała... Zabawna...
Trochę antysowiecka...
Jak wszystko w kraju...
Trochę Antyrządowa...
Do rymu zgłasza drobne pretensje
Pod adresem reżymu,
Lecz takie jest jej prawo.
Toż to prawda nienowa:
Satyra wtedy coś warta,
Gdy jest antyrządowa.
"Prorządowa satyra"
O, głupia CONTRADICTIO
IN ADIECTO... Bezpłodna
Tandeto! - fikcjo!
Złe wiersze, liche rymy
Jakich moc w kraju macie
Te, rozumiem, powinny
Ulegać konfiskacie.
Gryzmoły kadzidlane,
Pochlebcze mętne śmiecie
Konfiskujcie. Zrozumiem,
Gdy to skonfiskujecie.
Ale - zmiłujcież wy się
I krzywdy mi nie róbcie
Możecie mnie nie lubić...
Trudno, to mnie nie lubcie,
Ale musicie - wbrew wszelkim
Różnicom ideologii -
Przyznać, że to, co ja piszę,
Jednak ma ręce i nogi.
Ja nie jestem Krasickim,
Ja nie jestem Słowackim.
Lecz jednak piszę na pewnym
Poziomie literackim.
Z satyrycznym przekąsem
Wykpiwacie Hemara,
Nazywając go "wieszczem".
I śmiechu co niemiara.
Ale przyznajcie - czy wam
Przyjemnie, czy nieprzyjemnie
Ile wy macie w kraju
"Wieszczów" lepszych ode mnie?
Więc mojej książki zabraniać
W księgarni, na wystawie,
W Polsce - to jakaś pomyłka,
To wstyd... toż to bezprawie.
A może durak celnik
Przekroczył swe uprawnienia?
A może cała historia
Zmyślona? Pani Genia
Wyssała ją sobie z palca
I ja tu przez tę panią
Nieprawdę piszę może
I plotki powtarzam za nią?
Jeżeli to nieprawda,
Nie wątpię, że należycie
Przez radio albo w prasie
Surowo mnie zgromicie.
Jam też, za karę, gotów
Do skruchy w tym rodzaju,
Że skrzynię moich książek
Darmo poślę do kraju,
Do księgarni - kto zechce,
Za bezcen książkę kupi,
Będzie miał łatwy dowód,
Jaki ja byłem głupi,
Gdy wierzyłem oszczerstwu,
Że nie ma wolności słowa
W nowej Polsce Ludowej,
Że nowa Polska Ludowa
Tak się uchroni, tym się
Ostoi, tak się umocni,
Gdy tomik emigracyjnych
Wierszy Hemara ocli.
Ale - jeśli to prawda,
Co rzekła mi pani Genia
Nic nie mówcie. Nie będzie
Nic do odpowiedzenia.
Skwitujcie mnie milczeniem,
Jak głusi i jak ślepi,
O sprawach tak haniebnych
Im mniej mówić, tym lepiej.
Sztambuch pana Winstona
Churchilla, encyklopedia
Wojny, tom szósty, tytuł
"Tryumf oraz Tragedia".
Rok dziewięćset czterdziesty
Czwarty. Dzień w dzień, bez liku
Kłopotów. Z Polską kłopot
Najgorszy. W październiku,
Brytyjski wódz i premier
Z nieliczną sztabową świtą
Bawi w Moskwie, na Kremlu,
U Stalina, z wizytą.
Spotkali się oko w oko,
Bo noty i listy na nic,
By wymienić poglądy
Na sprawę polskich granic.
My tu wszyscy nerwowi,
Co się z tych rozmów wykrzesa?
A już nad Polską wisi.
Sierp i młot Damoklesa
I niebo się od łuny
Bolszewickiej różowi.
I w tym miejscu oddajmy
Głos panu Churchillowi.
*
"Trzynasty października.
Wieczorem, po kolacji,
O godzinie 10-tej,
Przybyli w delegacji
Z petycją skierowaną
Do mnie i do Stalina,
Przedstawiciele rządu
Polskiego. Wprost z Lublina
Przyjechali do Moskwy,
Na Kreml. Przewodniczący
Delegacji wygłosił
Adres następujący:
"My żądamy usilnie,
Nalegamy błagalnie,
Domagamy się pilnie,
Życzymy nieodwołalnie,
Ażeby Lwów był w Rosji.
My nie chcemy od wschodu
Żadnych kłopotów ze Lwowem.
W imieniu całego narodu
Oświadczamy stanowczo,
Że bardzo ucieszy nas to,
Gdy wreszcie nam odbierzecie
To cudze, nie nasze miasto!"
I wręczył nam ulotkę
Z pieczęciami. Rad nie rad,
Przyjąłem do wiadomości
Ten polski dezyderat.
Spojrzałem na Stalina.
A on, Stalin, z ukosa
Spojrzał na mnie. Niedbale
Zapalił papierosa
I bez uśmiechu mrugnął.
W tym mrugnięciu Stalina
Była pogarda i cynizm,
Satysfakcja i drwina.
Mówił mi tym uśmiechem
Tryumfującej kokietki:
"Nu, proszę. Co pan na to?
To moje marionetki.
Moje pionki" (Pan Churchill
Tak właśnie, bez obsłonki,
Pisze "my pawns", to znaczy
Dosłownie, "moje pionki".)
"Pan słyszał co mówili?
Nu, mają taką wolę.
Czy można im odmówić?
Nie można. Ja nie pozwolę".
"Przewodniczącym który
Wręczył nam tekst tej ulotki
Był niejaki B. Bierut".
Tyle tej anegdotki.
Jeśli mi kto nie wierzy,
Sprawdzajcie, towarzysze,
W tekście pana Churchilla.
Ja wierzę, że on tak pisze,
W tym wypadku, jak było.
Że Bierut zabrał głos i
W imieniu Polski żądał,
Ażeby Lwów był w Rosji.
*
Spełnił swoje marzenie.
Lwów jest w Rosji. A w chwili
Gdy Bieruta w grób kładli
I po sznurach spuścili
W dół - z szeregów, co wkoło
Nad grobem stały tłumne,
Coś na trumnę upadło.
Coś stuknęło o trumnę.
Ziemi grudka malutka.
Wśród tych żałobnych orszaków
Ktoś ją cisnął o trumnę.
Może który z Lwowiaków.
Może spod chmur wysoko,
Może spod gwiazd daleko,
Grudeczka Lwowskiej ziemi
Spadła na trumny wieko,
Jakby kulka ołowiu,
Jak gdyby kamień z bruku,
Tak stuknęła - ostatnim
przekleństwem tego stuku.
Niechby ta grudka ziemi,
Niechby ta ziemia lwowska
Była mu ciężka. Ciężka.
Ciężka jak nasza troska.
I tęsknota, i gorzki
Żal wszystkich lwowskich sierot
Że Lwów jest w Rosji. Tak, jak
Marzył o tym B. Bierut.
Toż to prawda nienowa:
Satyra wtedy coś warta,
Gdy jest antyrządowa.
Trochę z czynu i myśli Wielkiego Stalina:
https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-henryk-stronski-marchlewszczyzna-miejsce-gdzie-za-polskosc-placono-najwyzsza-cene/