Skip to content

Pochwała Wielkiego Stalina

167891012»

Komentarz

  • MarianoX napisal(a):
    A co, jesli jakiś oddział ukraiński zabłądzi we mgle i znajdzie się na jakimś spornym terenie Węgier i już tam zostanie? Rosyjska kawaleria przybędzie na ratunek z odsiecza na bialych tankach?

    Hipotetycznie dla kolegi pytam.
    Może jednak przeczytają "Xavrasa Wyżryna". "Polscy terroryści" W. Łady jeszcze ciekawsi.
  • edytowano February 2023
    Pochwała wielkiego Putina ?

    Rozmowa Wiecha z dr Witoldem Sokałą, wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, a także przewodniczącym rady i analitykiem Fundacji Po.Int oraz publicystą Dziennika Gazety Prawnej.

    Dlaczego tu wklejam ? Zwróciły moją uwagę dwa ciekawe stwierdzenia .Luźne cytaty z pamięci .
    "Powinniśmy być wdzięczni Putinowi i oddał nam wielką przysługę ".
    "W tej chwili rosyjscy oficerowie prowadzący pchają na front medialny swoich agentów niczym mobików na karabiny maszynowe pod Bachmutem." I potem niedwuznacznie wskazał Sykulskiego, który z lobbowania na rzecz Rosji przeszedł do tego co teraz robi.

    https://open.spotify.com/episode/1A9w87086quBXKyPcDChWv?si=nkz-j2O3RDS9v6FB-zoeiQ
  • Taka prawda.
  • edytowano March 2023
    Michnik, w wątku obok:

    Skądinąd warto tu przypomnieć słowa polityka, a także znanego zbrodniarza XX wieku Józefa Stalina, który powiedział: „Hitlerzy przychodzą i odchodzą, a naród niemiecki pozostaje".
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Michnik, w wątku obok:

    Skądinąd warto tu przypomnieć słowa polityka, a także znanego zbrodniarza XX wieku Józefa Stalina, który powiedział: „Hitlerzy przychodzą i odchodzą, a naród niemiecki pozostaje".
    naród radziecki też
  • loslos
    edytowano April 2023

    Pochwała wielkiego Putina. Idzie na to, że braci Niemców plan zajebania Polaków był już na najlepszej drodze do realizacji, pomocną dłoń podał nam tylko Władimir Władimirowicz najeżdżając Ukrainę. I cały pogrzeb na nic.

  • Czy Stalin może coś-kiedyś powiedział, że pojawi się godny jego wielkości Następca? :)

  • Z watku Czabana na X

  • I ja mu wtedy mówię:
    "Józiek, po co nam ten Królewiec, ty nam chociaż Dolny Śląsk dorzuć."

    👣

    🐾
    🐾

  • Cwany ten Stalin.

  • @pantelej powiedział(a):
    Z watku Czabana na X

    I prosz. Alianci zachodni zdradzili; Wielki Stalin nas uratował.

  • Od początku do końca
    Byłem przy tej rozmowie,
    Wszystko państwu powtórzę,
    Wiernie, słowo po słowie,

    Nic nie ujmę, nie dodam
    I nie zmienię porządku,
    Tylko powiem tak jak się
    Zaczęło od początku,

    Gdy w poczekalni – niby
    swobodnie i niedbale
    Siedział pan Bierut, we fraku,
    Z czarną krawatką – ale

    Zdenerwowany – w rodzaju
    Hamleta albo Fausta.
    A wtem adiutant otworzył
    Drzwi i szepnął: „Pażausta”

    Pan Bierut frak obciągnął.
    Trochę mu zbladła mina,
    I wszedł do gabinetu
    Towarzysza Stalina.


    Uniósł się wpół za biurkiem
    Stary życzliwy witeź.
    „A, wot ken aj du – powiedział –
    For ju? – powiedział – Saditieś.”

    Papierosy podsunął,
    Sam zapalił. I czeka.
    A pan Bierut milczy.
    Widać jakby odwleka.

    „Ot, durak ja – powiada,
    przez całą drogę wewnętrznie
    Układał ja, jak zacząć –
    A teraz mnie niezręcznie.

    „Sprawa – mówi – drastyczna.
    Mam kłopot. Z moją donią.
    Z Polską, znaczy. Poważnie
    Martwię się – mówi – o nią.”

    „To dla mnie – mówi Stalin
    Niespodzianka prawdziwa.
    Kłopot z Polską? Toż ona
    Notorycznie szczęśliwa?”

    „Szczęśliwa jest, musowo, –
    Rzekł Bierut, – tylko humor
    Straciła, bo się nagle
    Zakochała – na umor”

    „Nu, tak co za tragedia?
    Toż miłość uszlachetnia.
    Mówi Stalin – a ona,
    Przepraszam cię, pełnoletnia.

    „Toż miałbyś kłopot z donią,
    Gdyby była frywolna.
    Kakietka, do uczucia
    Głębokiego niezdolna.

    „A że się zakochała
    W przyzwoitym chłopaku –
    Nie chcę być niedyskretny
    W kim to?”

    – „W Rokossowszczaku”.

    Umilkł. A Stalin siedzi
    I nic. Papierosa pali.
    I nic. Tylko w biurko bębni.
    Więc Bierut mówi dalej:

    „Do wczoraj tyle o nim
    Wiedziała co z nazwiska
    Że on podobno z polskiej
    Familii. Znaczy, z bliska

    Raz tylko się spotkali.
    Żeby powiedzieć ściśle,
    Gdy on na czele armii
    Zatrzymał się na Wiśle,

    A za Wisłą, w Warszawie.
    O kilometr od niego.
    Krwawiło się powstanie
    Faszyzmu warszawskiego.

    Dogorywało w burżu-
    azyjnej desperacji.
    W zmaganiach z ariergardą
    Niemieckiej demokracji.

    „A on, z bronią u nogi –
    (On Polak) — stał za Pragą
    I czekał aż się ogień
    Dopali. I z rozwagą –

    „(On Polak) – przez lornetę
    Obserwował zza Pragi,
    Aż zobaczył wiatr w strzępach
    powstańczej białej flagi

    „I wyczekał, aż niebo
    Ostatnią salwą błysło
    I zgasło. Wtedy zrobił
    Radziecki cud nad Wisłą.

    „Ocalił lud i miasto,
    Które czekało cudu –
    To znaczy, to co zostało
    Z miasta. I z tego ludu.

    „Tyle ich znajomości.
    I nagle, z jasnego nieba.
    Po tylu latach – taki
    Grom. Uczuciowa potrzeba.

    „Taki dur, taka miłość –
    Że proszę, że się zżymam,
    Wprost perswaduję. I czuję.
    Że dońki nie utrzymam.


    A Stalin w biurko bębni.
    „Ot mnie – mówi – nowina.
    Rokossowski – powiada,
    – Toż on u mnie za syna.

    „Ja też – powiada Bierut
    Przyszedłem jak do ojca.
    W swaty. I w pas się kłaniam
    Odstąpcie nam mołojca.

    „On sokół, on watażka,
    A krasny jak gagodza.
    A u mnie w sam raz wakans
    Na naczelnego wodza.

    „Bo ten Żymierski, faktycznie.
    Gienierał do kołchozu.
    Ot, Rola, że z przeproszeniem
    Szkoda na nią nawozu.

    „A Rokossowszczak – ataman.
    Kraj już radością huczy.
    A słów komendy
    Po polsku – to on się nauczy

    „Zaraz – powiada Stalin.
    Straszny z ciebie zapałek.
    On mnie wierność przysięgał
    On sowiecki marszałek,

    „Mój gienierał. To jakżeż
    Ma wodzem być w suwerennym,
    Znaczy się, niepodległym
    Wolnym państwie ościennym?

    „Serce sercem – powiada –
    Sercem nie szukaj sensu
    Ale nie było na świecie
    Takiego precedensu!

    „Nu, chwała Bogu, że dotąd
    Polska i Związek Radziecki
    Żyją w braterskiej zgodzie
    I w przyjaźni sąsiedzkiej –

    „Ale wypadki chodzą
    Po ludziach – nu, w przyjaźni
    Bywają zadrażnienia.
    No, niech się co zadrażni

    „Nu, drobiazg, nu, incydent –
    Coś gdzieś się może zderzyć
    Sam widzisz. że nikomu
    Dzisiaj nie można wierzyć

    „Sam popatrz – taki Tito.
    Przyjaciel. Co przyjaźń warta?
    Chował ja go na syna,
    Dochował się bękarta.

    „Niech zajdzie coś takiego.
    I nieszczęście gotowe.
    Wasz wódz – będzie znał moje
    Tajemnice sztabowe.

    „Wywiad, plany, sekrety,
    Fortyfikacje, budowle
    Od razu ja przed wami
    Bezbronny jak niemowlę…

    „Wasz wódz – a mój gienierał
    Od razu on w rozterce
    Pomyśl – toż chłopcu może
    Pęknąć żołnierskie serce:

    I ty chcesz, bym ja na to
    Narażał Rokossowszczaka?”

    Nie wiem – odrzekł pan Bierut
    Czy trudność jest aż taka.

    W młynie historii wszystko
    Już było, już się przemełło.
    Potrzeba precedensu
    Jest przecież król Jagiełło.

    „On też wżenił się w Polskę
    I w sposób przyjacielski.
    Przez unię personalną
    Zrobił anszlus lubelski.

    „Dla takiego anszlusu
    Toż lepiej, vice versa,
    Mieć przy Jadwidze Jagiełłę,
    Niż na przykład Andersa.

    „A co do zagranicy.
    Także nie jestem pewien,
    Czy to ich co obchodzi…
    Załóżmy się. że pan Bevin

    Na drugi dzień po fakcie,
    Powie wyraźnie całkiem,
    Że to jest Polish biznes.
    Kogo chcą zrobić marszałkiem”.

    Tu Stalin nie wytrzymał
    I mówi zły i chmurny:
    „Zmiłuj się, co ty gadasz?
    Bevin nie taki durny”.

    „Durny – rzekł Bierut, – nie durny
    Czy cwany. czy nie cwany,
    Ale na Piśmie Świętym
    Praktycznie wychowany.

    A Pismo Święte powiada:
    Jak miłość przydusi mołojca
    To jego prawo rzucić
    Dom i matkę i ojca.

    „A nie pisze tam nigdzie,
    Nie ma takich podziałów,
    Że to się szeregowych
    Dotyczy, nie generałów –

    „Przeciwnie, generalicja
    Z taką samą sielanką
    Rzuca wszystko – i świata
    Nie widzi za bogdanką”.

    „Ach, kochliwe, – rzekł Stalin –
    Kochliwe te Polaki.
    Ot, romansowy naród.
    I ty – mówi – także taki.”

    I zmarszczył brwi. A Bierut
    Jakby na węglach siedzi.
    „Idź – mówi Stalin – do Tassa.
    Niech Tass da na zapowiedzi.

    „Ale stawiam warunek,
    Że musisz zrobić coś, by
    Wyraźnie Tass ogłosił
    Że to na wasze prośby!

    „Żeby to było jasne,
    Jak dwa a dwa jest cztery.
    Bo Anglia z Ameryką.
    To podejrzliwe cholery

    „Nie uwierzą, aż czarne
    Przeczytają na białem,
    Że wy mnie uprosili
    Romansowym zapałem.

    „Dopiero jak to w druku
    Zobaczą tak podane –
    To uwierzą, że zgodnie
    Z prawdą – bo drukowane.


    Bierut zerwał się z krzesła,
    W ukłonach się miota.
    Ale Stalin wciąż chmurny.
    „Ot, ja – mówi – despota.

    „Ot, ze mnie – mówi – tyran.
    Ja z Ameryką igram.
    Na Anglię sobie bimbam
    A z miłością nie wygram.

    „A przed taką miłością
    Cudną, niepospolitą
    Ja słaby jak Gołofiernies
    Ostrzyżony Judytą.

    „Kochacie Rokossowskiego
    Nu, to ważna przyczyna.
    To go sobie zabierzcie.
    Trudno – straciłem syna.

    „A Bierut rzekł wzruszony:
    „Odpędź z czoła chmurkę.
    Straciłeś – mówi – syna.
    Zyskałeś – mówi – córkę”.


    I z uśmiechem mrugnęli,
    Jak dwie gwiazdki na niebie.

    I tak ich zostawiłem
    Uśmiechniętych do siebie.

  • Wieszcz Maryan?

  • edytowano 4 May

    Z pewnością.
    Natomiast ja mam rodzinne skojarzenie z tamtych czasów. Otóż siostra mojej Babci Eugenia Kobylinska-
    Masiejewska była swego czasu dość znaną pisarką. Po tzw repatriacji z Wilna zamieszkała w Gdańsku gdzie jej mąż jako wychowany na Kresach i absolwent carskich szkół dobrze znał język wroga i zatrudnił się w szkole jako jego nauczyciel. Efekt był taki że gdy "wiatr odnowy wial/darowano reszty kar/znów się można było śmiać" to młodzież skandowała na szkolnym wiecu: "Rokossowski do domu! Masiejewski do domu!"

  • A ja przy okazji zapytam - czy da się gdzieś nabyć jakiś drukowany zbiór dzieł Wieszcza?

  • edytowano 4 May

    @Brzost powiedział(a):
    młodzież skandowała na szkolnym wiecu: "Rokossowski do domu! Masiejewski do domu!"

    Jico? Ji by dany Masiejewski wylądował w Wilnie, a Rokososzczak na Pradze-Południe.

  • Podziękowawszy 🙂
    Czyli żeby wejść w posiadanie wersji papierowej pozostaje sobie samemu wydrukować i oprawić 😅

  • Uwaga z tą wersją papierową, bo może zostać skonfiskowana a jeszcze i jakichś innych nieprzyjemności można się nabawić (przy okazji - nie my pierwsi nazwaliśmy Mariana wieszczem)

    Hemar skonfiskowany
    (Historyjka autentyczna)

    Była z wizytą w kraju,
    Po miesiącu bez mała
    Wczoraj wróciła, od razu
    Zatelefonowała,

    Umówiła się ze mną
    I z miejsca, na ulicy,
    Powiedziała mi, co ją
    Spotkało na granicy

    Przy wjeździe do ojczyzny.
    "Ma pani co do oclenia?"
    Zapytał celnik. "Nie wiem
    Odrzekła pani Genia. -

    Proszę, niech pan sam sprawdzi".
    Wskazała walizki dłonią,
    Ale on mówił dalej
    Z sadystyczną ironią:

    "Domyślam się - tak mówił
    Że pani tu z sobą wzięła
    Waszego wieszcza... Hemara...
    Poezje i arcydzieła?

    Czy zgadłem?" - "Tak! - odrzekła
    Genia rozpromieniona.
    Mam jego książkę Im dalej
    W las. Patrz pan, oto ona!

    Ja go znam osobiście
    Dodała z niewinną gracją.
    Widzi pan? Mam egzemplarz
    Z odręczną dedykacją".

    Celnik, jak gdyby czekał
    Na podobną odpowiedź,
    Zaczął z wolna, stopniowo
    Na twarzy fioletowieć.

    "Ta książka zabroniona
    Powiedział do pani Geni
    Ja ją - rzekł - konfiskuję",
    I schował tom do kieszeni.

    Moja znajoma zbladła
    Jak fajansowy talerz
    I krzyczy: "Jakim prawem?!
    Przepraszam pana! Ależ -"

    Celnik groźny, sprężony
    Służbowym majestatem,
    Powiedział: "Ciesz się pani,
    Że sprawa kończy się na tem".

    Odprawił panią Genię
    Skinieniem władczej dłoni.
    A mojej książce wjazdu
    Do ojczyzny zabronił.

    Skonfiskował mnie. Dumam
    Nie mogę pojąć, dlaczego.
    Ta książka to zbiór wierszy.
    Co w wierszach może być złego?

    Niektóre znacie z radia,
    Sam je mówiłem. Inne
    W odpisach krążą w kraju,
    Wiecie, jak są niewinne.

    To satyry, to fraszki,
    Żarty, zadumy, rymy
    W nowej Polsce Ludowej
    My krytykę lubimy -

    Tzn. - wy lubicie,
    Chwalicie, popieracie
    Dlaczego moja książeczka
    Ulega konfiskacie?

    Prosto, jasno pisana
    I dla każdego dziecka
    Zrozumiała... Zabawna...
    Trochę antysowiecka...

    Jak wszystko w kraju...
    Trochę Antyrządowa...
    Do rymu zgłasza drobne pretensje
    Pod adresem reżymu,

    Lecz takie jest jej prawo.
    Toż to prawda nienowa:
    Satyra wtedy coś warta,
    Gdy jest antyrządowa.

    "Prorządowa satyra"
    O, głupia CONTRADICTIO
    IN ADIECTO... Bezpłodna
    Tandeto! - fikcjo!

    Złe wiersze, liche rymy
    Jakich moc w kraju macie
    Te, rozumiem, powinny
    Ulegać konfiskacie.

    Gryzmoły kadzidlane,
    Pochlebcze mętne śmiecie
    Konfiskujcie. Zrozumiem,
    Gdy to skonfiskujecie.

    Ale - zmiłujcież wy się
    I krzywdy mi nie róbcie
    Możecie mnie nie lubić...
    Trudno, to mnie nie lubcie,

    Ale musicie - wbrew wszelkim
    Różnicom ideologii -
    Przyznać, że to, co ja piszę,
    Jednak ma ręce i nogi.

    Ja nie jestem Krasickim,
    Ja nie jestem Słowackim.
    Lecz jednak piszę na pewnym
    Poziomie literackim.

    Z satyrycznym przekąsem
    Wykpiwacie Hemara,
    Nazywając go "wieszczem".
    I śmiechu co niemiara.

    Ale przyznajcie - czy wam
    Przyjemnie, czy nieprzyjemnie
    Ile wy macie w kraju
    "Wieszczów" lepszych ode mnie?

    Więc mojej książki zabraniać
    W księgarni, na wystawie,
    W Polsce - to jakaś pomyłka,
    To wstyd... toż to bezprawie.

    A może durak celnik
    Przekroczył swe uprawnienia?
    A może cała historia
    Zmyślona? Pani Genia

    Wyssała ją sobie z palca
    I ja tu przez tę panią
    Nieprawdę piszę może
    I plotki powtarzam za nią?

    Jeżeli to nieprawda,
    Nie wątpię, że należycie
    Przez radio albo w prasie
    Surowo mnie zgromicie.

    Jam też, za karę, gotów
    Do skruchy w tym rodzaju,
    Że skrzynię moich książek
    Darmo poślę do kraju,

    Do księgarni - kto zechce,
    Za bezcen książkę kupi,
    Będzie miał łatwy dowód,
    Jaki ja byłem głupi,

    Gdy wierzyłem oszczerstwu,
    Że nie ma wolności słowa
    W nowej Polsce Ludowej,
    Że nowa Polska Ludowa

    Tak się uchroni, tym się
    Ostoi, tak się umocni,
    Gdy tomik emigracyjnych
    Wierszy Hemara ocli.

    Ale - jeśli to prawda,
    Co rzekła mi pani Genia
    Nic nie mówcie. Nie będzie
    Nic do odpowiedzenia.

    Skwitujcie mnie milczeniem,
    Jak głusi i jak ślepi,
    O sprawach tak haniebnych
    Im mniej mówić, tym lepiej.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.