Skip to content

Wakacje / podróże / wyprawy

1235»

Komentarz

  • edytowano August 2022
    Świetne. (link)
  • "Dwie ipki" - podobuje mnie się to.

    👣

    🐾
    🐾

  • edytowano August 2022
    Jeśli chodzi "pronunciation nazis" to zawsze przodują w tym dzieciaki poprawiające swoich staroświeckich, zacofanych rodziców.
    Ja jako stary zgrywus od zawsze mówiłem cellephone zamiast cellphone, czym niemożebnie wkurzałem swoje córki.
    "Dad, it's a cellphone, CELLPHONE! Get it?"

    U nasz w bibliotece prawie każdą książkę można wypożyczyć w dwóch formatach: drukowaną zwykłą czcionką albo z dużym drukiem, który chroni wzrok i ułatwia czytanie osobom słabowidzącym.
    Są to "large print books".

    Kulminacja wkurwu "pronunciation nazis" nastąpiła gdy bodajże w 2010 wypuszczono pierwsze iPady czy insze tablety.
    Od razu nazwałem toto "large print cellephone". Córki dostawały szewskiej pasji.
    Oba określenia używam do dziś ale teraz się z tego śmiejemy!

    👣

    🐾
    🐾

  • Klasyczne ojcowskie żarty!
  • Część III

    Pod koniec czerwca córka, zawadzając jeszcze o Grecję, gdzie spędziła kilka dni pojechała do domu. No cusz poradzić, CHWDP - Chętni Wracają Do Pracy - a ja z Tereską polecieliśmy na Filipiny. Podróż zajęła nam ponad 24 godziny z przesiadkami ale daliśmy radę.
    U teściów to dopiero zaczęła się rewia gastronomiczno - kulinarna. Oni tam wszystko mają swoje, organiczne, od ryżu zaczynając, przez warzywa, owoce, kurczaki, prosiaki a na cielęcinie kończąc. Ryby, kraby, krewetki codzień z rana od rybaków powracających z połowów, prosto z łódek można za niską cenę kupić. Teściu zara kazał wieprzka zaszlachtować, że przez cały pobyt wyżerka dla wszystkich była. A imprezy były codziennie bo rodzinka duża i mnóstwo znajomych.
    Na samym początku przeznaczyłem pokaźną sumkę na żarcie i wygłosiłem żonie niezapomnianą sentencję: ''To ty się zajmij wszystkim, a ja resztą, hehe''.
    Kucharek ci u nich dostatek bo szwagierek we wsi z 10 a siostrzenic tyle, że nie zliczysz, większość na wydaniu, a każda chętna do pomocy i umie gotować to popisać się chciały. Żona z matką tylko doglądały i dyrygowały kuchnią. Kupiliśmy tyż szybkowar, żeby różne warzywa, niektóre mięsa, gulasze i sosy robić ekspresowo, bo w szybkowarze czas płynie szybciej, kapujecie!
    Moim zadaniem było dopilnowywać żeby piwa, wódki, rumu i popitki nigdy nie zabrakło. Nastawiałem też codziennie lód w zamrażarce.

    Jedną z filipińskich ciekawostek okołokulinarnych jest to, że oni w ogóle nie jedzą sałatek. Większość potraw jest przygotowana w ten sposób że mają postać płynną jak sos czy gulasz i podawane są z ryżem lub od razu nakładane bezpośrednio na ryż. Wyjątkiem jest na przykład makaron, ryby, mięsa grillowane i pieczone przeważnie na ogniu a nie na patelni, ale niestety tyż bez sałatek. Bardzo mi tego brakowało i żona dla mnie robiła na boku jakąś suróweczkę lub inną zieleninę, choćby pomidor z cebulką albo surowy ogórek z solą i pieprzem.
    Nie jedzą sałatek ale swoją porcję witamin inkasują wraz z warzywami, które są w każdej potrawie i oczywiście z owoców, których jest pod dostatkiem.

    A jeden gostek co piwo ludziom dostarczał skrzynkami i zabierał puste butelki to taką fajną koszulkę miał, śmieszno - faszystowską, że znaczek Adidasa był tak poprzestawiany, że te większe kreski ułożone były jak fryzur w ząbek czesanego Hitlerka a ta najmniejsza kreska wyglądała jak wąsik. A pod spodem był napis ''adi does", hehe. Czekałem tylko żeby mu komórka zadzwoniła bo chciałem się przekonać czy aby jako dzwonka nie zainstalował se hymnu III Rzeszy, ale nieee, jak raz zadzwoniło to się okazało, że miał ściągnięte Yakety Sax. Jak telefon odpalił nutę na cały zycher to kury zaczęły kogutów po podwórku ganiać.

    Pod koniec miałem zajebistą historię. Byliśmy na takiej dennej imprezie u kuzynki żony w miasteczku i tam poznałem takiego jednego Filipińczyka i on mówił, że ma polskie korzenie, hehe. Tak powiedział: "Polish roots". A że nie wyglądał to ja na to "Eee, cheba cuś mnie ściemniasz." Na dowód wyciągnął jakąś legitkę i mi pokazuje. Faktycznie, jego zdjęcie i pisze: Gutek Fidel Sarmiento Natividad. Mimo, że tylko ciepły rum z colą waliliśmy i kiepskie browary, dobrze mi się z nim melanżowało, to i zaciekawił mnie ten Gutek. A on: "Ziom, drętwo tutej, cho idziemy do baru i koniecznie bierzemy po shocie polskiej wódki, to ci wszystko opowiem. Postawisz mi, co nie?" "No spoko". Kobitki nie chciały iść bo zajęte były babskimi plotkami. Bar był za rogiem ale polskiej wódki niestety nie mieli. Za to barman, niski nawet jak na Filipińczyka, ledwo wystajcy zza szynkwasu ale znający się na rzeczy zaproponował nam Danzka Fifty. Jak sama nazwa wskazuje gorzała była duńska, 50-cio procentowa. Stanął na jakiejś skrzynce i fachowo polał nam dwa podwójne. Po jednym strzale Gutka aż zgięło, ale mówi, że jeszcze po jednym, no to za ruską marynarkę i do dna, hehe. Typson złożył się jak harmonijka, że jeszcze musiałem mu popitkę kupić bo zielony się zrobił i myślałem, że pawia na mnie rzuci. Młodzian, to i nie zwyczajny bo odpowiedniej praktyki nie zaposiadywał. Doszedł do siebie i mówi: "O kuuuu*wa, człowieku! Musiałem się napić tej waszej wódy, żeby skumać co się stało z moim starym".
    --???
    "Wiesz, ja urodziłem się w 1995 w Davao City, a Davao to centrum filipińskiego katolicyzmu. Nawet mówi się Manila pracuje, Cebu się bawi, a Davao się modli i moja matka, bardzo wierząca kobieta, chciała mnie koniecznie nazwać Juan Pablo, bo wtedy wasz wspaniały papież przyjechał na Filipiny na pielgrzymkę. Mój stary miał mnie zarejestrować w urzędzie następnego dnia, ale kiedy się przypucował polskim inżynierom, którzy akurat byli w jego zakładzie w delegacji, że urodził mu się syn, to od razu typy wyciągnęły polską wódę i spili mi starego w trupa. Ojciec tyle razy opowiadał tę historię, że nawet pamiętam jak się nazywali: Gutek, Bodzio i Poziomka". (to chyba ksywki musiały być)
    "Następnego dnia w urzędzie stary był jeszcze tak przymulony, że zapomniał jak mam mieć na imię, siedzi przed jakimś skrybą i nie pamięta. W końcu patrzy błędnymi oczami na portret na ścianie a tam był prezydent Filipin Fidel Ramos i mówi do urzędasa: pisz pan Gutek, Fidel. I wuj, mam to z głowy!"

    "Stara się do mojego ojca nie odzywała z miesiąc, ale imię jakoś się przyjęło. No rozumisz, musiałem skumać, o co chodzi z tą waszą wódą, że tak sieka beret i teraz już wiem!"

    Do dzisiej nie jestem pewny czy to prawdziwa historia, czy kolo tak se wymyślił, żeby z każdym spotkanym Polakiem napić się na krzywy ryj, ale warto było, hehe.

    Kuniec. :D



    Filipińskie frykasy - moje ulubione:

    1. Wieprzowina z warzywami
    image

    2. Grilowany Lucek ;) na prawdziwym ogniu czyli Grilled Snapper
    image

    3. Pansit Bihon - kluski ryżowe z krewetkami, mięsem i warzywami
    image

    4. Beef Kare - Kare - wołowina w sosie z orzeszków ziemnych z bakłażanem, kapustą bok choy, fasolką szparagową i pastą z krewetek do smaku
    image

    5. Adobong Pusit czyli kałamarnica marnowana w atramencie własnem i w sosie z soi i octu z cebulą, czosnkiem, papryką i przyprawami.
    image

    6. Kurczak w liściu bananowem
    image


    Podobnej koszulki nie mogłem znaleźć, to machnąłem w Paincie. :D
    image

    👣

    🐾
    🐾

  • Fajne.
  • Znajomek spędzał w tej republice wakans i powiada, że niskie tam pogłowie kutafonów na hektar.
  • O jak fajnie !
  • 1,4 i 6 bym z chęcią zszamał. 2 też ale te ślepia mnie odrzucają. 3 to pod przymusem ale pewien nie jestem, za to 5 to za żadne skarby bym nie spróbował.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Znajomek spędzał w tej republice wakans i powiada, że niskie tam pogłowie kutafonów na hektar.
    Znaczy więcej kurek niż kogutów?
  • Też nie bardzo zrozumiałem piętrową grę językową Ignaca ale siedziałem cicho, bo nie chciałem, by mnie wzięto za debila.
  • No, że złych i wrednych ludzi tam mało.
  • Czy ja moge poprosić Mordechlaja by zorganizował przepis na Beef Kare, może być w ingliszu.
    Wyglada doskonale opis wskazuje, że smakować bedzie takoż.
    Proszę, proszę, proszę ....
  • Ja myślałem, ze chodzi o turystów z Rosji
  • los napisal(a):
    Też nie bardzo zrozumiałem piętrową grę językową Ignaca ale siedziałem cicho, bo nie chciałem, by mnie wzięto za debila.
    #metoo :D
  • To ja żem z pierwszego raza dobrze zrozumiał.
  • Chwalipięta.
  • polmisiek napisal(a):
    Ja myślałem, ze chodzi o turystów z Rosji
    Ja też :-)
  • Pani_Łyżeczka napisal(a):
    Czy ja moge poprosić Mordechlaja by zorganizował przepis na Beef Kare, może być w ingliszu.
    Wyglada doskonale opis wskazuje, że smakować bedzie takoż.
    Proszę, proszę, proszę ....
    Proszę bardzo.

    KARE - KARE

    1kg wołowiny pokrojonej jak na gulasz

    dwa bakłażany pokrojone ok. 7 cm i wzdłuż

    jedna duża cebula pokrojona w kostkę

    1/4 kg długiej fasolki (końce obciąć) pokroić na 7 cm

    pęczek bok choy (dolny koniec obciąć)

    3 liście laurowe

    3 ząbki czosnku (rozgnieciony lub drobno posiekany)

    10 ziaren pieprzu

    4 łyżki oleju do smażenia

    sól, pieprz do smaku

    1 - 1 1/2 kostki bulionu wołowego

    2 łyżki kleistego ryżu w proszku lub pół łyżeczki mąki kukurydzianej (corn starch) lub coś podobnego do zagęszczenia

    250 ml masła orzechowego lub 250 ml prażonych orzeszków ziemnych ziemnych utłuczonych w moździerzu na pastę

    2 łyżki sproszkowanego annato - to jest tylko po to aby nadać potrawie czerwonawy kolor. Ten składnik nie wpływa na smak kare-kare. Jednak kolor nie będzie taki jak na zdjęciu. Ogólny kolor gulaszu będzie zależał od ilości użytego proszku annato. 2 łyżki proszku annato, nadaje gulaszowi czerwony kolor. Można użyć mniej proszku annato, aby był mniej czerwonawy. Lub wcale. Wszystko zależy od preferencji.

    duża łyżka pasty z krewetek lub 2 - 3 łyżki sosu rybnego. Tak na prawdę to nie polecam dodawać do potrawy bo nabiera smaku rybnego i strasznie śmierdzi. Na Filipinach dodają ale oni lubią. Można zepsuć całe danie. Dla Polaków lepiej jest albo podać na osobnym talerzyku lub całkiem to pominąć.


    Podgrzej olej. Podsmaż cebulę i dodaj czosnek. Kontynuuj smażenie, aż cebula zmięknie.
    W dużym garnku gotuj powoli pod przykrywką wołowinę, liście laurowe, sól, pieprz, bulion aż mięso będzie miękkie ok. półtorej godziny. Można dodać trochę wody w czasie gotowania, jeśli jest taka potrzeba.
    Gdy mięso jest miękkie dodaj masło orzechowe lub pastę orzechową z moździerza, smażoną cebulę i czosnek, annato, zagęszczacz (ryż lub mąkę kukurydzianą, zasmażkę). Gotuj z 10 min.
    Dopraw solą i pieprzem do smaku. Od siebie dodam, że można dodać coś własnego do smaku w/g swoich preferencji.
    Na koniec dodaj fasolkę, bok choy i bakłażan i gotuj aż fasolka zaczyna być miękka ok. 5 min.
    Nie rozgotuj warzyw!
    Podawaj z ryżem i pastą z krewetek.

    👣

    🐾
    🐾

  • :D:D:D

    Dziękuję pięknie wypróbuję w weekend !!!!
  • edytowano September 2022
    Kolega Mordechlaj to miał solidną wycieczkę.

    __

    Ja w tym roku byłem tydzień w Okunince. 10m hotel od jeziora, koniec czerwca. Piękna pogoda.
    Poczytałem, popluskałem się. Tak sobie odpocząłem.

    Potem w sierpniu dwa tygodnie. w tym 50% remont, 50% obijanko/nastawianie wina. Niby remont, a czułem się jakbym przez dwa miesiące nie był w pracy. Totalne wypoczęcie organizmu nastapiło.
  • edytowano 30 June
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.