Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Miał to robić słynny Bartosiak, ale wydygał.
Słuchałem wczorajszej wypowiedzi J. Bartosiaka we Wnet i niestety uderza po oczach silna fascynacja tegoż Żółtym (nad)Człowieniem (znamienna tytulatura: "A co jeśli epidemia covid-19 zdemoluje Zachód, a Azja będzie normalnie pracować?), w sensie: mądry Kitajec, głupi i leniwy Zachodniak, peany nad ichnią dyscypliną i umiłowaniem hard-workingu i w ogóle jak to sobie heroicznie i skutecznie z koroniakiem radzą...
A to przecież agitprop, bo lekarzy z WHO konsekwentnie nie wpuszczają.
Obejrzałam kilka reportaży filmowych z chińskiej prowincji i powiem Wam, że u nas takiego syfu już nie ma. To nie jest kraj do życia dla ludzi. Brud, smród i ubóstwo.
van.den.budenmayer napisal(a): Pani Hania jest bardzo cięta na komuchów i to może wpływać na jej prawidłowe postrzeganie Czajny.
Święte słowa, współczesny Kitaj to Postkomunizm na podglebiu Konfucjanizmu, a to mieszanka taka se...W Polsce miazmaty totalitaryzmu dalej zatruwają powietrze pomimo 20 lat jakie upłynęły od oficjalnego odejścia odeń, tam nawet werbalnego odcięcia się nie było.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Miał to robić słynny Bartosiak, ale wydygał.
Słuchałem wczorajszej wypowiedzi J. Bartosiaka we Wnet i niestety uderza po oczach silna fascynacja tegoż Żółtym (nad)Człowieniem (znamienna tytulatura: "A co jeśli epidemia covid-19 zdemoluje Zachód, a Azja będzie normalnie pracować?), w sensie: mądry Kitajec, głupi i leniwy Zachodniak, peany nad ichnią dyscypliną i umiłowaniem hard-workingu i w ogóle jak to sobie heroicznie i skutecznie z koroniakiem radzą...
A to przecież agitprop, bo lekarzy z WHO konsekwentnie nie wpuszczają.
Eeee chyba nie, Bartosiaka słucham bardzo często. On jest bardziej zaniepokojony, martwi się (ale to słowo w znaczeniu bardziej mafijnym) o kondycję Białego Człowieka. Mówi tylko, że w takim stanie mentalnym Chinole nas rozjadą. No i że my tego nie widzimy, pycha kroczy przed upadkiem i tam takie. Ma rację.
Natomiast facet w porę sobie uświadomił, że jest świetnym obserwatorem rzeczywistości, popularyzatorem i analitykiem. Praca zarządcza i projektowa nie nie.
Pani Hani nie przysłuchuję się zbyt uważnie, ale z ukruszków, które wpadły do głowy to robi dobrą robotę. Jeden z zarzutów hermetycznego środowiska kitaj-filów była od zawsze niewłaściwa percepcja Dalekiego Wschodu z powodu (1) niedoinformowania i powtarzania stereotypów (2) przykładania do ich spraw naszych miar. Co by nie mówić, było w tym sporo racji. Pani Hani jednego ani drugiego zarzucić nie można.
Pani Hania żyje w kraju, na który Chiny, odkąd podniosły się z kolan, czyli od kilkudziesięciu lat, nieustannie dybią. Już chyba z ćwierćwieku temu na m-narodowych lotniskach zamiast podziału "domestic-international" pojawiły się napisy "domestic" oraz "international, Hong Kong, Macau, Taiwan, departures".
Tajwańczycy widzą, co się dzieje w HK i jako Tajwanka, nie chciałaby tego samego u siebie. Idiosynkrazja uzasadniona i zapewne mobilizująca śledzenia tego, co się naprawdę u dużego sąsiada dzieje. A poza tym niwelująca łatwowierność w chińską propagandę. Do tego nadając z PRC i mieszkając tam, musiałaby ze strachu i z powodu układów pisać tak, żeby się nie narazić.
Mania napisal(a): Obejrzałam kilka reportaży filmowych z chińskiej prowincji i powiem Wam, że u nas takiego syfu już nie ma. To nie jest kraj do życia dla ludzi. Brud, smród i ubóstwo.
Dawny FForumowicz opowiadał. Chiny to taki mokry sen Mikki. Dziki, bezwzględny tzw. "kapitalizm".
janosik napisal(a): Trump też nie zna chińskiego, nie przeszkadza mu to prowadzić wojny handlowej z Chinami. Pewne rzeczy są dostrzegalne bez znajomości języka.
posix napisal(a): "Relacje pracownik-pracodawca. Sorry, ale to są pierdolety."
To nie są pierdolety tylko masa zmarnowanego czasu. Mówię na rozmowie prezesowi, że na pewno nie będę na serwisie pracował bo jest się w domu raz w tygodniu. Nie odpowiada mi to. Zaproponował mi inne stanowisko oferta bardzo fajna etc. I się k*** rozmyślił jak się kończyła umowa o pracę po trzech miesiącach. Nie dość, że chyba po złości powiedział mi, że on jednak chce serwisanta to chciał ukryć to, że to on mi podziękował. Tkz. przed innymi pracownikami. Nie spieprzyłem mu roboty no nie podał żadnego sensownego powodu. Sku* bym wkręcił w tokarkę. Okres w którym się zatrudniałem był bardzo dobrym okresem do szukania pracy, miałem naprawdę sporo ofert. I to też po części mi zmarnował ten pajac bo bym pracował gdzie indziej gdzie ktoś ma pomysł jak wykorzystać pracownika a nie sobie chce poeksperymentować.
Dla mnie słowo jest święte. I jak się na coś umawiamy to trzeba bardzo starać się tego dotrzymać. Natomiast jak jest problem to się to wyjaśnia. Niektórym się wydaje, że no nic się nie stało bo przecież prawnie wszystko ok. O co chodzi.
Zaraz zaraz, ty masz prawo się po 3 miesiącach rozmyślić a pracodawca nie ? Bo to nagminne ostatnio było, pracowników się zatrudniało, szkoliło i puf, pa pa mówili po jakimś czasie. Ok, ich prawo. Nie ma kolego sentymentów. Jeżeli jest takie prawo i ktoś z niego korzysta to nie może być mowy o pretensjach. Słowo ? Ale że co, jakbyś dał dupy to też słowo zobowiązuje ? Przestań pan.
Ale ok, rozumiem pretensje w sumie, ludzkie. Natomiast z tego co widzę, cała sprawa z twoim zatrudnieniem rypnęła się już w momencie rekrutacji. Szef chciał mieć serwisanta a ty nie chciałeś. Przymknął pewnie oko, spodobałeś mu się i założył, że jakoś to będzie, potencjalnie dla dobrego człowieka w firmie znajdzie się miejsce. Bo była panika, nie ma ludzi, nie ma ludzi. Teraz zaczął myśleć racjonalnie. Naprawdę, ostatni okres wygenerował mnóstwo idiotycznych rekrutacji, bo rynek był chory. Jeszcze raz powtórzę, to co się działo przez ostatnie 3 lata szkodziło wszystkim.
"Zaraz zaraz, ty masz prawo się po 3 miesiącach rozmyślić a pracodawca nie ?"
Jak ktoś do ostatniej chwili kluczy, to dla mnie jest niepoważne. Ja facetowi powiedziałem po 2 miesiącach dla mnie wszystko ok. "Jaka decyzja firmy?" I gościu do samego końca stawał na głowie aby wzbronić się od odpowiedzi. Że robota szła dobrze to go specjalnie nie naciskałem. To był mój jedyny błąd. Powinienem był powiedzieć, że skoro nie ma odpowiedzi to za miesiąc ja tu nie pracuję.
"Bo to nagminne ostatnio było, pracowników się zatrudniało, szkoliło i puf, pa pa mówili po jakimś czasie. "
No po jakim czasie, po 3 miesiącach? Nikt Ci nie odejdzie po 3 miesiącach chyba, że od początku coś mu nie pasowało. Zresztą nawet nowy pracownik się spokojnie zwróci w trzy miechy jak się go potrafi pokierować do odpowiedniej pracy.
"? Ale że co, jakbyś dał dupy to też słowo zobowiązuje ?"
W czym kurwa dał dupy? Spieprzyłbym robotę? To chyba dość prosta sprawa jak ktoś jest nowy to mu się daje proste zlecenia jak ktoś jest doświadczony to robi bardziej wymagające. Jak szefostwo/kierownik nowemu pracownikowi daje trudne zlecenia na duże pieniądze do wykonania i on coś spieprzy, a nikt go nie sprawdza/pilnuje to wina jest tylko jego taka, że nie powiedział - słuchajcie nie mam jeszcze doświadczenia aby to zrobić. Zaś większość doświadczonych pracowników potrafi robić duże zlecenia i potrafi wychodzić z wtop dużych zleceń ( zazwyczaj nie swoich ) bo ostatecznie zawsze gdzieś jest szansa na zaistnienie problemu w łańcuszku wykonywania.
____________ Co do reszty to to było pół roku temu. W wyniku ich błyskotliwych decyzji zrobili sobie ze mnie wroga.
Naprawdę można to było załatwić normalnie jak ludzie poprzez rozmowę. Powiedzieć kawa na ławę, nie chcemy/ nie opłaca nam się etc. Wybrano możliwie najgorzą drogę.
Ja jestem nauczony, że się problemy rozwiązuje w pierwszej kolejności na drodze rozmowy a potem można się bawić w umowy, maile, zobowiązania etc. A nie w jakieś podchody.
Z grubsza: ja, że apiać damy ciała i ulegniemy, w szczególności Izba Dyscyplinarna pozostanie wspomnieniem, a psor, że wręcz naprzeciwko - Matołuszek jest twardy gość i do tego nie dopuści. Teraz się to okaże.
PS. Uprasza się nie wyskakiwać mi tu z jakimiś CeKaeMami, tylko czymać zabobonnie kciuki, cobym przegrała.
Komentarz
A to przecież agitprop, bo lekarzy z WHO konsekwentnie nie wpuszczają.
Natomiast facet w porę sobie uświadomił, że jest świetnym obserwatorem rzeczywistości, popularyzatorem i analitykiem. Praca zarządcza i projektowa nie nie.
Jeden z zarzutów hermetycznego środowiska kitaj-filów była od zawsze niewłaściwa percepcja Dalekiego Wschodu z powodu (1) niedoinformowania i powtarzania stereotypów (2) przykładania do ich spraw naszych miar. Co by nie mówić, było w tym sporo racji. Pani Hani jednego ani drugiego zarzucić nie można.
Tajwańczycy widzą, co się dzieje w HK i jako Tajwanka, nie chciałaby tego samego u siebie. Idiosynkrazja uzasadniona i zapewne mobilizująca śledzenia tego, co się naprawdę u dużego sąsiada dzieje. A poza tym niwelująca łatwowierność w chińską propagandę. Do tego nadając z PRC i mieszkając tam, musiałaby ze strachu i z powodu układów pisać tak, żeby się nie narazić.
Idealny korespondent.
Czy Bartosiak zna chiński?
Twoja stówa to tysiąckroć ważniejsza sprawa niż skowyt tej antypolskiej hołoty, przejmującej się opiniami TSUE
Jak ktoś do ostatniej chwili kluczy, to dla mnie jest niepoważne. Ja facetowi powiedziałem po 2 miesiącach dla mnie wszystko ok. "Jaka decyzja firmy?" I gościu do samego końca stawał na głowie aby wzbronić się od odpowiedzi. Że robota szła dobrze to go specjalnie nie naciskałem. To był mój jedyny błąd. Powinienem był powiedzieć, że skoro nie ma odpowiedzi to za miesiąc ja tu nie pracuję.
"Bo to nagminne ostatnio było, pracowników się zatrudniało, szkoliło i puf, pa pa mówili po jakimś czasie. "
No po jakim czasie, po 3 miesiącach? Nikt Ci nie odejdzie po 3 miesiącach chyba, że od początku coś mu nie pasowało. Zresztą nawet nowy pracownik się spokojnie zwróci w trzy miechy jak się go potrafi pokierować do odpowiedniej pracy.
"? Ale że co, jakbyś dał dupy to też słowo zobowiązuje ?"
W czym kurwa dał dupy? Spieprzyłbym robotę? To chyba dość prosta sprawa jak ktoś jest nowy to mu się daje proste zlecenia jak ktoś jest doświadczony to robi bardziej wymagające. Jak szefostwo/kierownik nowemu pracownikowi daje trudne zlecenia na duże pieniądze do wykonania i on coś spieprzy, a nikt go nie sprawdza/pilnuje to wina jest tylko jego taka, że nie powiedział - słuchajcie nie mam jeszcze doświadczenia aby to zrobić. Zaś większość doświadczonych pracowników potrafi robić duże zlecenia i potrafi wychodzić z wtop dużych zleceń ( zazwyczaj nie swoich ) bo ostatecznie zawsze gdzieś jest szansa na zaistnienie problemu w łańcuszku wykonywania.
____________
Co do reszty to to było pół roku temu. W wyniku ich błyskotliwych decyzji zrobili sobie ze mnie wroga.
Naprawdę można to było załatwić normalnie jak ludzie poprzez rozmowę. Powiedzieć kawa na ławę, nie chcemy/ nie opłaca nam się etc. Wybrano możliwie najgorzą drogę.
Ja jestem nauczony, że się problemy rozwiązuje w pierwszej kolejności na drodze rozmowy a potem można się bawić w umowy, maile, zobowiązania etc. A nie w jakieś podchody.
Teraz się to okaże.
PS. Uprasza się nie wyskakiwać mi tu z jakimiś CeKaeMami, tylko czymać zabobonnie kciuki, cobym przegrała.