Przewaga informatyki nad matematyką, fizyką, ekonomią, medycyną, archeologią i innymi dyscyplinami naukowymi jest taka, że nie jest nauką. Oczywiście - są uniwersytety, wydziały, pisma naukowe i granty ale to tylko po ramach zwyczajowego sztafażu. By mieć znaczące osiągnięcia w fizyce trzeba się naprawdę wiele nauczyć, w informatyce starczy znać kilka języków programowania i mieć pomysły. Informatyka to majsterkowanie i to jeszcze lepiej - masterkowanie w materii, która nie stawia oporu, a nie studiowanie pożółkłych szpargałów obsikanych przez pokolenia myszy. Do fizyki czy matematyki trzeba przynajmniej dziesięć lat studiów, w informatyce starczą dwa czy trzy. Ma to tę wadę, że informatycy nie stoją na ramionach (wiem Ignac, barkach) poprzedników, każdy zaczyna od nowa.
Dlatego Polska tak dobrze stoi z informatyką. Polska nauka jest w stanie katastrofalnym ale to nic nie szkodzi, informatyka nie jest nauką.
Pierwszy informatyk Parmenides stwierdził, iż "Bit jest, a niebitu nie ma".
A poważniej to podobnie jak z psychologią, która wszędzie się autorytatywnie wciska (uzurpując sobie nawet prawo do wypierania pewnych aspektów posługi duszpasterskiej) , a nauką nie jest.
Znajomość notacji matematycznej jest potrzebna w informatyce. I tyle. Każda próba wprowadzenia matematyki do informatyki kończy się źle. Na przesławnej uczelni zwanej Uniwersytetem Warszawskim kiedyś próbowali dowodzić poprawności działania programów. Chyba doszli do tego, że program dodający dwie liczby istotnie dodaje dwie liczby, ale dowód tego miał już kilka stron. Straciłem z nimi kontakt, kiedy próbowali dowodzić poprawności programu dodającego trzy liczby, więc już nie wiem, czy ten projekt zakończył się sukcesem. Choć niewykluczone, że dostali kilka grantów, więc jakiś pożytek był.
No cóż, spotkałem się też i z opiniami, że jedyną nauką jest fizyka. A np. matematyka to bardziej dział wiedzy bliższy filozofii. Wszystko kwestia definicji i konwencji.
@W_Nieszczególny powiedział(a):
No cóż, spotkałem się też i z opiniami, że jedyną nauką jest fizyka.
Od fizyków? Może znali fizykę ale metodologii nie znali. Fizyka jest nauką empiryczną ale istnieją też nauki spekulacyjne jak matematyka, logika i teologia. A fizyka teoretyczna teoretycznie (haha) powinna się na empirii opierać ale w praktyce też jest czysto spekulacyjna.
Jest taki pan, nazywa się David Orrell, który promuje takie podejście w ekonomii. Twierdzi, że ekonomia jest nauką o ludziach, którzy przecież nie kierują się jedną zasadą, w odróżnieniu od fizyki, o której wierzymy, że jest dziełem Boga. Dlatego w ekonomii tekst "ty masz rację i ty masz rację" jest całkiem uprawniony. Nazywa to ekonomią kwantową.
@W_Nieszczególny powiedział(a):
No cóż, spotkałem się też i z opiniami, że jedyną nauką jest fizyka.
Od fizyków? Może znali fizykę ale metodologii nie znali. Fizyka jest nauką empiryczną ale istnieją też nauki spekulacyjne jak matematyka, logika i teologia. A fizyka teoretyczna teoretycznie (haha) powinna się na empirii opierać ale w praktyce też jest czysto spekulacyjna.
Ta, no przy czym matematyka to przerośnięte narzędzie do uprawiania fizyki.
@W_Nieszczególny powiedział(a):
No jednak pewne rzeczy matematykom umykają, o czym donosi Jan z Czarnolasu.
Matematyk był tu jednak zasadniczo tylko figurą człowieka silnie skoncentrowanego na pracy umysłowej, który stał się ofiarą rzeczywistości blackpillowskiej opisanej przez poetę (nomen omen) z Czarnolasu.
Wiadomo. Faktem bezspornym jednak jest to że ani matematyka, ani fizyka ani wszelkie inne narzędzia do poznawania świata przyrodzonego nie dadzą pełnego (czy może raczej całościowego) opisu rzeczywistości ("uprawianie wszystkiego"), o czym chyba na takim forum jak nasze nie za bardzo trzeba przypominać.
@los powiedział(a):
• Do fizyki czy matematyki trzeba przynajmniej dziesięć lat studiów,
• w informatyce starczą dwa czy trzy.
(...) informatycy: (...) każdy zaczyna od nowa.
Dlatego Polska tak dobrze stoi z informatyką.
• Polska nauka jest w stanie katastrofalnym
• ale to nic nie szkodzi, informatyka nie jest nauką.
Dziękuję za mikro wykład. Powyższe sobie wynotowałem do zapamiętania.
•••••••
Oraz
jednak trzeba coś "z-eureka!-ować", by wymyślić coś dziesięciolecia działało i w zasadzie się nie zestarzało. Bo przecież nie o naukową naukę mi chodziło wstawaiając wywiad, tylko o przykład dobrego "technologa" Rzeczpospolitej.
@los powiedział(a):
• Do fizyki czy matematyki trzeba przynajmniej dziesięć lat studiów,
• w informatyce starczą dwa czy trzy.
(...) informatycy: (...) każdy zaczyna od nowa.
Dlatego Polska tak dobrze stoi z informatyką.
• Polska nauka jest w stanie katastrofalnym
• ale to nic nie szkodzi, informatyka nie jest nauką.
Dziękuję za mikro wykład. Powyższe sobie wynotowałem do zapamiętania.
•••••••
Oraz
jednak trzeba coś "z-eureka!-ować", by wymyślić coś dziesięciolecia działało i w zasadzie się nie zestarzało.
Ale do eurekowania nie potrzeba wiedzy, wystarczy pomysłowość a Polacy są dość pomysłowi.
Jednak żeby jakiś Pomysł wpadł do głowy, potrzeba mieć trochę Wiedzy w dziedzinie tego pomysłu. (Chociaż nie wiem, nie znam historii, co wywiadowany umiał z wiedzy, która leży u podstaw systemu SSI/PESEL.)
Informatyka a ogóle ma duże poklady wiedzy które się systemowo ignoruje, na przykład jest cała dziedzina o tworzeniu interfejsów użytkownika - a i tak przycisk "zapisz" przeważnie jest tuż obok "zamknij", tak żeby się przypadkiem palec omsknął i cała robota poszło w piach.
@Przemko powiedział(a):
Informatyka a ogóle ma duże poklady wiedzy które się systemowo ignoruje, na przykład jest cała dziedzina o tworzeniu interfejsów użytkownika - a i tak przycisk "zapisz" przeważnie jest tuż obok "zamknij", tak żeby się przypadkiem palec omsknął i cała robota poszło w piach.
Tylko to są praktyczne triki a nie wiedza teoretyczna. Starczy odrobina zdrowego rozumu, by to wiedzieć.
Czytam sobie "Złoty wiek" prof. Piątkowskiego i początek wygląda niestety jak z komunistycznego podręcznika. Za IRP szlachta nic tylko piła i ciemiężyła chłopstwo. Kraj był generalnie zacofany aż przyszli zaborcy i przynieśli kaganek cywilizacji. No ale ważniejsza jest druga część, gdzie pisze o transformacji.
Jeśli szlachta nic tylko piła i ciemiężyła chłopstwo, to skąd się wzięło te pięć jedwabnych koszul w chłopskiej skrzyni? Jeśli kraj był generalnie zacofany, to dlaczego akurat Polacy otworzyli pierwszy zakład przemysłowy na kontynencie północno-amerykańskim? Ja nie jestem historykiem a to wiem.
Jeszcze żeby nie być gołosłownym, to patrzcie (chociaż nie polecam):
Źródła zacofania gospodarczego Polski i Europy Środkowo-Wschodniej można wyjaśnić na wiele sposobów. Wśród wielu ważnych czynników, takich jak położenie geograficzne, warunki początkowe i historyczne zbiegi okoliczności, także instytucje oligarchiczne odegrały istotną rolę w hamowaniu rozwoju Polski. Instytucje te zostały stworzone przez szlachtę – elitę, która zmonopolizowała władzę polityczną, by mieć pełną kontrolę nad krajową polityką i gospodarką oraz nie dopuścić do powstania konkurencyjnych klas społecznych. Instytucje oligarchiczne zniechęcały do produktywnego inwestowania, przywiązując chłopów do ziemi, tworząc bariery handlowe, uprzywilejowując jedną klasę społeczną w stosunku do innych, minimalizując wpływy podatkowe i zaniedbując obronność oraz instytucje publiczne. Elity sprzed 1795 roku urzeczywistniły w Polsce libertariański sen rodem z amerykańskiej Tea Party: stworzyły kraj bez podatków, bez administracji publicznej i bez żadnych ograniczeń wolności dla warstwy uprzywilejowanej, w którym najsilniejsi rządzili, a najsłabsi byli skazani na wyginięcie. Polska szlachta rozwinęła też jedyną w swoim rodzaju koncepcję reprezentacji bez opodatkowania i władzy bez odpowiedzialności. Mimo to „złota wolność” się nie sprawdziła. Polska – niegdyś regionalne mocarstwo – jako pierwszy duży kraj w historii Europy z własnej winy upadła i zniknęła z mapy w 1795 roku.
Hamujące wzrost instytucje współistniały z równie szkodliwą kulturą, wartościami, normami społecznymi i ideologiami. Wśród polskich elit normą była pogarda dla aktywności gospodarczej, ograniczanie mobilności społecznej i lekceważenie wartości wiedzy, postępu technicznego i edukacji. Trudno sobie wyobrazić, jak takie normy kulturowe mogłyby sprzyjać rozwojowi, a nie prowadzić do gospodarczej stagnacji. Podobna kultura panowała w pozostałych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza na Węgrzech i w Rumunii, gdzie także istniała silna arystokracja. Kultura starych polskich elit przypominała tę spotykaną dzisiaj w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej, Afryki i Azji, gdzie przednowoczesne, hierarchiczne struktury społeczne oraz antywzrostowa kultura nadal spowalniają rozwój.
Paradoksalnie to zaborcy po 1795 roku narzucili Polsce instytucje o istotnym znaczeniu dla wzrostu: sprawną administracją publiczną, podstawową edukację, rządy prawa i poszanowanie własności prywatnej, dostęp do kapitału oraz stabilność polityczną[34]. Zniesiono pańszczyznę i chłopi uzyskali wreszcie swobodę poruszania się. Powstały nowe branże przemysłu, w tym hutnictwo, górnictwo węgla i branża tekstylna. Łódź stała się głównym ośrodkiem włókiennictwa w regionie, często porównywanym z Manchesterem. W efekcie terytorium Polski zaczęło się rozwijać: PKB per capita jako odsetek zachodniego wzrósł z poziomu około 40% w 1820 roku do 56% w 1910 roku, najwyższy poziom od wieków.
Marcin Piątkowski. Zloty-wiek (pp. 161-162). Kindle Edition.
Zabawna jest pewna nielogiczność. Piątkowski marudzi, że chłopi w zasadzie nie mieli swobody przemieszczania się i na dowód podaje szereg przywilejów szlacheckich, które tę swobodę ograniczały. A ja se myślę, że skoro trzeba było to samo wielokrotnie powtarzać na przestrzeni kilkuset lat, to może dlatego, że nie bardzo się tym chłopi przejmowali, c'nie?
Komentarz
Wysłuchałem.
Wywiad z "ojcem" PESELu". Z wczoraj.
I że w Polsce nie uczy się informatyki...
→wiki: Andrzej Targowski
Ego informatyków zawsze mnie zastanawiało. Znałem ludzi o wielkich osiągnięciach w innych dziedzinach, tak się nie nadymali.
Tak. Te "ja, moje, ode mnie" bije po uszach. Chodzi mi, że fajnie się słucha historii.
Oraz ciekawi mnie opinia o stanie nauki informatycznej na polskich uczelniach.
Przewaga informatyki nad matematyką, fizyką, ekonomią, medycyną, archeologią i innymi dyscyplinami naukowymi jest taka, że nie jest nauką. Oczywiście - są uniwersytety, wydziały, pisma naukowe i granty ale to tylko po ramach zwyczajowego sztafażu. By mieć znaczące osiągnięcia w fizyce trzeba się naprawdę wiele nauczyć, w informatyce starczy znać kilka języków programowania i mieć pomysły. Informatyka to majsterkowanie i to jeszcze lepiej - masterkowanie w materii, która nie stawia oporu, a nie studiowanie pożółkłych szpargałów obsikanych przez pokolenia myszy. Do fizyki czy matematyki trzeba przynajmniej dziesięć lat studiów, w informatyce starczą dwa czy trzy. Ma to tę wadę, że informatycy nie stoją na ramionach (wiem Ignac, barkach) poprzedników, każdy zaczyna od nowa.
Dlatego Polska tak dobrze stoi z informatyką. Polska nauka jest w stanie katastrofalnym ale to nic nie szkodzi, informatyka nie jest nauką.
Pierwszy informatyk Parmenides stwierdził, iż "Bit jest, a niebitu nie ma".
A poważniej to podobnie jak z psychologią, która wszędzie się autorytatywnie wciska (uzurpując sobie nawet prawo do wypierania pewnych aspektów posługi duszpasterskiej) , a nauką nie jest.
Algorytmikę można podciągnąć pod matematykę.
Znajomość notacji matematycznej jest potrzebna w informatyce. I tyle. Każda próba wprowadzenia matematyki do informatyki kończy się źle. Na przesławnej uczelni zwanej Uniwersytetem Warszawskim kiedyś próbowali dowodzić poprawności działania programów. Chyba doszli do tego, że program dodający dwie liczby istotnie dodaje dwie liczby, ale dowód tego miał już kilka stron. Straciłem z nimi kontakt, kiedy próbowali dowodzić poprawności programu dodającego trzy liczby, więc już nie wiem, czy ten projekt zakończył się sukcesem. Choć niewykluczone, że dostali kilka grantów, więc jakiś pożytek był.
No cóż, spotkałem się też i z opiniami, że jedyną nauką jest fizyka. A np. matematyka to bardziej dział wiedzy bliższy filozofii. Wszystko kwestia definicji i konwencji.
Od fizyków? Może znali fizykę ale metodologii nie znali. Fizyka jest nauką empiryczną ale istnieją też nauki spekulacyjne jak matematyka, logika i teologia. A fizyka teoretyczna teoretycznie (haha) powinna się na empirii opierać ale w praktyce też jest czysto spekulacyjna.
"I ty masz rację, i ty masz rację"
"Ależ rabbi, oni nie mogą mieć racji jednocześnie!"
"I ty również masz rację"
Jest taki pan, nazywa się David Orrell, który promuje takie podejście w ekonomii. Twierdzi, że ekonomia jest nauką o ludziach, którzy przecież nie kierują się jedną zasadą, w odróżnieniu od fizyki, o której wierzymy, że jest dziełem Boga. Dlatego w ekonomii tekst "ty masz rację i ty masz rację" jest całkiem uprawniony. Nazywa to ekonomią kwantową.
la mie
ekonomia to nauka o uczuciach
podparta algebrą
Ta, no przy czym matematyka to przerośnięte narzędzie do uprawiania fizyki.
Nie tylko. Matematyka to przerośnięte narzędzie do uprawiania wszystkiego.
No jednak pewne rzeczy matematykom umykają, o czym donosi Jan z Czarnolasu.
Wiele rzeczy wielu ludziom umyka. Jakby tak zsumować, to pewnie byłoby wszystko.
Matematyk był tu jednak zasadniczo tylko figurą człowieka silnie skoncentrowanego na pracy umysłowej, który stał się ofiarą rzeczywistości blackpillowskiej opisanej przez poetę (nomen omen) z Czarnolasu.
Wiadomo. Faktem bezspornym jednak jest to że ani matematyka, ani fizyka ani wszelkie inne narzędzia do poznawania świata przyrodzonego nie dadzą pełnego (czy może raczej całościowego) opisu rzeczywistości ("uprawianie wszystkiego"), o czym chyba na takim forum jak nasze nie za bardzo trzeba przypominać.
Dziękuję za mikro wykład. Powyższe sobie wynotowałem do zapamiętania.
•••••••
Oraz
jednak trzeba coś "z-eureka!-ować", by wymyślić coś dziesięciolecia działało i w zasadzie się nie zestarzało. Bo przecież nie o naukową naukę mi chodziło wstawaiając wywiad, tylko o przykład dobrego "technologa" Rzeczpospolitej.
Ale do eurekowania nie potrzeba wiedzy, wystarczy pomysłowość a Polacy są dość pomysłowi.
Jednak żeby jakiś Pomysł wpadł do głowy, potrzeba mieć trochę Wiedzy w dziedzinie tego pomysłu. (Chociaż nie wiem, nie znam historii, co wywiadowany umiał z wiedzy, która leży u podstaw systemu SSI/PESEL.)
W informatyce właśnie tej wiedzy dużo nie trzeba.
Informatyka a ogóle ma duże poklady wiedzy które się systemowo ignoruje, na przykład jest cała dziedzina o tworzeniu interfejsów użytkownika - a i tak przycisk "zapisz" przeważnie jest tuż obok "zamknij", tak żeby się przypadkiem palec omsknął i cała robota poszło w piach.
Tylko to są praktyczne triki a nie wiedza teoretyczna. Starczy odrobina zdrowego rozumu, by to wiedzieć.
X
Czytam sobie "Złoty wiek" prof. Piątkowskiego i początek wygląda niestety jak z komunistycznego podręcznika. Za IRP szlachta nic tylko piła i ciemiężyła chłopstwo. Kraj był generalnie zacofany aż przyszli zaborcy i przynieśli kaganek cywilizacji. No ale ważniejsza jest druga część, gdzie pisze o transformacji.
Jeśli szlachta nic tylko piła i ciemiężyła chłopstwo, to skąd się wzięło te pięć jedwabnych koszul w chłopskiej skrzyni? Jeśli kraj był generalnie zacofany, to dlaczego akurat Polacy otworzyli pierwszy zakład przemysłowy na kontynencie północno-amerykańskim? Ja nie jestem historykiem a to wiem.
Jeszcze żeby nie być gołosłownym, to patrzcie (chociaż nie polecam):
Marcin Piątkowski. Zloty-wiek (pp. 161-162). Kindle Edition.
Zabawna jest pewna nielogiczność. Piątkowski marudzi, że chłopi w zasadzie nie mieli swobody przemieszczania się i na dowód podaje szereg przywilejów szlacheckich, które tę swobodę ograniczały. A ja se myślę, że skoro trzeba było to samo wielokrotnie powtarzać na przestrzeni kilkuset lat, to może dlatego, że nie bardzo się tym chłopi przejmowali, c'nie?
Pierdoły. Historyk nie powinien bezmyślenie powtarzać slogany tylko przytaczać i analizować fakty.