rozum.von.keikobad napisal(a): No to widać jak Duńczycy wygrali, nie ma co.
No nie wygrali, bo jak ostatnie skończone miękkie pipy odczekali dwie godziny, a tymczasem show must go on, powinni Krystiana, syna Eryka, odturlać za linię boczną i kontynuować grę. Jak mężczyźni.
rozum.von.keikobad napisal(a): No to widać jak Duńczycy wygrali, nie ma co.
No nie wygrali, bo jak ostatnie skończone miękkie pipy odczekali dwie godziny, a tymczasem show must go on, powinni Krystiana, syna Eryka, odturlać za linię boczną i kontynuować grę. Jak mężczyźni.
Nie wiem o czym jest ten film, domyślam się z opisu, że o wojnie. A scena może w zależności od kontekstu wyrażać różne rzeczy. Otóż piłka to nie jest wojną. Jest zabawą, rozrywką, dodatkiem do prawdziwego życia. Jeśli u kogoś jest na odwrót, to on ma zaburzoną hierarchię, nie paniusia w studiu.
Piszę po raz kolejny, dlaczego śmierć (a tu nawet jej nie było) ma przerywać zabawę dla milionów ? Ja nie znajduję powodów. Czy jestem psychopatą ? Biorę to pod uwagę, problem w tym, że to świat się zmienił, bo 30 lat temu nikt do głowy by nie brał (Heysel to skrajny przykład). Więc kiedyś świat się składał z psychopatów ?
Nie wiem o czym jest ten film, domyślam się z opisu, że o wojnie. A scena może w zależności od kontekstu wyrażać różne rzeczy. Otóż piłka to nie jest wojną. Jest zabawą, rozrywką, dodatkiem do prawdziwego życia. Jeśli u kogoś jest na odwrót, to on ma zaburzoną hierarchię, nie paniusia w studiu.
Piszę po raz kolejny, dlaczego śmierć (a tu nawet jej nie było) ma przerywać zabawę dla milionów ? Ja nie znajduję powodów. Czy jestem psychopatą ? Biorę to pod uwagę, problem w tym, że to świat się zmienił, bo 30 lat temu nikt do głowy by nie brał (Heysel to skrajny przykład). Więc kiedyś świat się składał z psychopatów ?
Despite the scale of the disaster and the state of siege in the City of Brussels consequently declared by the Belgian government,[19] UEFA officials, the Italian, English and Belgian national associations—the latter being responsible for organising the event—as well as local Prime Minister Wilfried Martens, the country Ministry of Interior, Brussels Mayor Hervé Brouhon, and the city's police force decided jointly that the match eventually kicked off for public policy doctrine reasons[20] because that abandoning the match would have risked inciting further disturbances[21] notwithstanding Juventus' explicit request that the match not be played.[22][20] After the captains of both sides spoke to the crowd and appealed for calm,[23] the players took the field knowing that people had died. Years later, Liverpool captain Phil Neal said that in hindsight, it would have been "a better decision" to call off the game.[12]
Z wikci, ale tam są źródła z epoki, nie że dopisane później. Czyli nie, "nikt go głowy by nie brał", tylko była kontrowersyjna już wtedy decyzja, mimo wyraźnego żądania z jednej ze stron odwołania meczu. I przyczyną nie było, że "show must go on", tylko chęć ograniczenia ryzyka dalszych zamieszek. Realny świat nie składał się z samych psychopatów, ale z czego składają się Twoje wyobrażenia o świecie, to już sam wiesz lepiej.
Oj nie pieprz mi tu. Pan się zemdlał i cipy płaczą na cały świat. Ile można ? Już tak milczę i milczę latami, ale w końcu czara się przelewa. Z pogardą patrzę na ten cyrk.
Każemu Misterium Tremendum wg potrzeb, wszak żenskie organy płaczą bo pan zemdlał na wizji bo jakby pan o niskim kapitale kulturowym, upojony alkoholem zemdlał w rowie na rogatkach miasta powiatowego to pozostałyby niewzruszone.
Oj nie pieprz mi tu. Pan się zemdlał i cipy płaczą na cały świat. Ile można ? Już tak milczę i milczę latami, ale w końcu czara się przelewa. Z pogardą patrzę na ten cyrk.
Spoko, spoko. Ale musisz jednak wybrać: albo chrześcijaństwo, albo łysy świr od "ruchania". Jedno i drugie naprzeciw miałkiego świata, którym się brzydzisz, ale nie do pogodzenia.
Spoko, spoko. Ale musisz jednak wybrać: albo chrześcijaństwo, albo łysy świr od "ruchania". Jedno i drugie naprzeciw miałkiego świata, którym się brzydzisz, ale nie do pogodzenia.
A właśnie, że nic nie muszę wybierać ! Używam odpowiednich słów, zwrotów na zasadzie kontrastu. Docelowo powinniśmy wrócić do takich postaw jak właśnie w "Underground". Nie gadamy - robimy. Problem w tym, że nie ma wyzwań. I pizdowaciejemy z dnia na dzień. Ktoś musi na to zwracać uwagę.
Ale tak, uważam że obecne traktowanie śmierci, zagrożenia nią za antychrześcijańskie. Bo czym innym jest żałoba, smutek, no normalne, ludzkie odruchy, a czym innym jest paraliż i histeria, które obecnie mają miejsce. W końcu wierzymy w Boga, który wygrał ze śmiercią, nam naocznie to pokazał, udowodnił (bo jesteśmy ludźmi małej wiary). To życie nie jest też dla nas skarbem najwyższej wagi, nie nam decydować kiedy ono się zacznie i skończy, ale i nie możemy stracić duszy, żeby je ratować.
"Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne."
Bo czym innym żałoba, smutek, no normalne, ludzkie odruchy, a czym innym jest paraliż i histeria ________________
Tak, z takim postawieniem sprawy można się zgodzić. Tylko konsekwentnie takim, a nie, że albo żałoba / smutek jest "potem" czyli nigdy.
Więc wyobraźmy sobie, że Kowalski wpadnie pod pociąg. Należy zrobić oględziny, usunąć jego ciało i możliwie szybko przywrócić płynność połączenia. To jest życie, które nie ma być sparaliżowane z powodu jakiejś histerii, bo jak zauważyłeś, świat nie powinien się zatrzymać. Natomiast czy rodzina, przyjaciele tegoż Kowalskiego godzinę później powinni udać się na huczną imprezę i bawić się, bo (cytuję!) show must go on, to już właśnie nie. Bo żałoba i smutek to normalne ludzkie odruchy.
I jeszcze raz wracam do tego, co napisałem wyżej - jest pytanie czy mecze traktujemy bardziej jako konieczny element gospodarki (jak przykładowy pociąg) czy jako rozrywkę i zabawę (jak przykładową imprezę przyjaciół i rodziny Kowalskiego).
Takie skojarzenie - 3 lata temu stanąłem przed trudną decyzją. Na początku sierpnia zmarł mój Tata. Na koniec września był zaplanowany ślub Syna. Pierwszy odruch - co robić? Przełożyć? Ostatecznie przekonało mnie zdanie Mamy: "Znając charakter i nastawienie Taty, na pewno nie byłby zadowolony, gdyby z Jego powodu odkładać ważną rodzinną uroczystość". Mama przyjechała na ślub i wesele, nie tyle dlatego że "show must go on", ale że "życie odmienia się ale się nie kończy".
Brzost napisal(a): Takie skojarzenie - 3 lata temu stanąłem przed trudną decyzją. Na początku sierpnia zmarł mój Tata. Na koniec września był zaplanowany ślub Syna. Pierwszy odruch - co robić? Przełożyć? Ostatecznie przekonało mnie zdanie Mamy: "Znając charakter i nastawienie Taty, na pewno nie byłby zadowolony, gdyby z Jego powodu odkładać ważną rodzinną uroczystość". Mama przyjechała na ślub i wesele, nie tyle dlatego że "show must go on", ale że "życie odmienia się ale się nie kończy".
W rzeczy samej. Jeżeli tak nam zależy na umierającym/zmarłym to pomyślmy jak on by widział świat po swojej śmierci. Ale, podkreślam raz jeszcze, ci wszyscy histerycy wcale nie myślą o innych, a o wyobrażeniu siebie w takiej sytuacji.
A jeżeli chodzi o żałobę, jestem czasami wręcz zaszokowany jakie współczesna psychologia ma zbieżności z wielowiekową tradycją Kościoła. Przecież cała celebra z żałobą to jest klasyczny proces wychodzenia z traumy. Nawet z okresem, w którym mówi się stop - daj mu już odejść.
rozum.von.keikobad napisal(a): I jeszcze raz wracam do tego, co napisałem wyżej - jest pytanie czy mecze traktujemy bardziej jako konieczny element gospodarki (jak przykładowy pociąg) czy jako rozrywkę i zabawę (jak przykładową imprezę przyjaciół i rodziny Kowalskiego).
No to się generalnie zgadzamy. Ale jeszcze raz muszę podkreślić, nawet jeżeli to zabawa, to jedna śmierć powinna ją przerwać milionom. Bo co ?
W świecie ludzi opanowanych sprawa powinna wyglądać tak - pada piłkarz, na nosze, dyskretnie poza boisko, gdzie jest robiona akcja i jak najszybciej do szpitala. A piłkarze grają dalej. Dodam tylko (na marginesie tak), że dziś z tym kontuzjami to cyrk się zrobił, a największy w NBA. Tam jak paznokieć się złamie to Murzyn pada na parkiet i leży. A cały sztab medyczny nad nim. Ojboliboli, zabili Kuntakinte. Żenujące po prostu.
Jest to siła dzika i pełna przemocy, ale ukierunkowana. Ma prowadzić do określonej prawdy i zbawienia. Jak czytam Jorgego, nie tylko w tych ostatnich dniach, to odnoszę wrażenie, że uwodzi go czasami siła dla siły, brutalność dla brutalności, jakiekolwiek podstawy by miały, byle wykraczały poza miałkość i dobrotliwość tego świata. A to jednak co innego. Jest niebezpieczeństwo obsunięcia się w niewłaściwym kierunku.
Już pisałem, bo zabawa ma być fajna, a śmierć, jej oglądanie, fajne nie jest. Tylko ja nie wiem, czy Ty jeszcze traktujesz sport jako fajną zabawę, dodatek do życia, czy właśnie trve życie, stąd porównywanie, aluzje do wojny, "prawdziwego życia" itd.
A co do udawania przy kontuzjach, to raz, znowu porównanie w tym kontekście jest kompletnie nieadekwatne, bo Eriksen nie udawał, a dwa - oglądasz piłkę od lat, przecież symulki przy kontuzjach były odkąd pamiętam. Porównaj sobie z hokejem, gość jedzie do szpitala, pozszywają go i wraca na trzecią tercję itd. Mówię zupełnie serio i niezłośliwie, jeśli chcesz coś bardziej męskiego, to odpal hokej, mistrzostwa świata właśnie się skończyły, ale play-offy NHL jeszcze trwają.
Jest to siła dzika i pełna przemocy, ale ukierunkowana. Ma prowadzić do określonej prawdy i zbawienia. Jak czytam Jorgego, nie tylko w tych ostatnich dniach, to odnoszę wrażenie, że uwodzi go czasami siła dla siły, brutalność dla brutalności, jakiekolwiek podstawy by miały, byle wykraczały poza miałkość i dobrotliwość tego świata. A to jednak co innego. Jest niebezpieczeństwo obsunięcia się w niewłaściwym kierunku.
Bliższa chrześcijaństwu jest brutalność dla brutalności niż łagodność dla łagodności. Dlaczego? Bo brutalne może być tylko życie a łagodność często jest objawem śmierci a ochrzcić można tylko żywych. Glina jest niesłychanie łagodna i bierna a Bóg to glinę przekształcił w człowieka, nie odwrotnie.
rozum.von.keikobad napisal(a): Już pisałem, bo zabawa ma być fajna, a śmierć, jej oglądanie, fajne nie jest. Tylko ja nie wiem, czy Ty jeszcze traktujesz sport jako fajną zabawę, dodatek do życia, czy właśnie trve życie, stąd porównywanie, aluzje do wojny, "prawdziwego życia" itd.
A co do udawania przy kontuzjach, to raz, znowu porównanie w tym kontekście jest kompletnie nieadekwatne, bo Eriksen nie udawał, a dwa - oglądasz piłkę od lat, przecież symulki przy kontuzjach były odkąd pamiętam. Porównaj sobie z hokejem, gość jedzie do szpitala, pozszywają go i wraca na trzecią tercję itd. Mówię zupełnie serio i niezłośliwie, jeśli chcesz coś bardziej męskiego, to odpal hokej, mistrzostwa świata właśnie się skończyły, ale play-offy NHL jeszcze trwają.
Nie będę, rozmawiając z tobą, robił dygresji, gdyż ty w nie podążasz zbyt mocno. Pokazałem dwa skrajne przypadki, z zagrożeniem życia i z popierdułką, gdzie paluszek się stłukł a chłop leży. I tu nie chodzi o symulki, coś zakłuje zaboli, bach na parkiet (bo tu o NBA mowa) i leży, a sztab medyczny nad nim. To się robi cyrk, nawet politporawni komentatorzy w Canal+ zaczynają szydzić, ogólnie z zawodników, ich podejścia, postawy. I zrozum, wcale nie chcę krwi.
No i jeszcze raz. Jeżeli traktuję sport jako zabawę, to dlaczego ta zabawa (dla milionów ludzi) ma być skończona, bo aktor kontuzji dostał ?
Jest to siła dzika i pełna przemocy, ale ukierunkowana. Ma prowadzić do określonej prawdy i zbawienia. Jak czytam Jorgego, nie tylko w tych ostatnich dniach, to odnoszę wrażenie, że uwodzi go czasami siła dla siły, brutalność dla brutalności, jakiekolwiek podstawy by miały, byle wykraczały poza miałkość i dobrotliwość tego świata. A to jednak co innego. Jest niebezpieczeństwo obsunięcia się w niewłaściwym kierunku.
Zupełnie, ale to zupełnie nie uwodzi mnie siła. Natomiast staję przeciwko bezsile i histerii. Świat z barbarzyństwa odbił aż za mocno. Jeszcze nie tak dawno rezali milionami, dziś wpadają w rozpacz na samą myśl, że komuś coś się może stać. Ba, rezali, zadajmy sobie jedno, bardzo proste pytanie (którego unikam, bo jest często manipulacją) - a gdzie płacz nad tysiącami nienarodzonych dzieci zabijanych co tydzień ? Domagam się tylko logiki, albo chociaż pewnej minimalnej godności wobec życia, śmierci i swojej roli w tym całym procesie.
Jeżeli uważasz, że przeginam ze względu na słownictwo - to OK, trochę przyjąłem taki styl. Ale jeżeli nie zgadzasz się z tym co piszę, to zwracam uwagę, że idziesz w kierunku dzisiejszego świata, a właściwie jednym z jego wypaczeń.
rozum.von.keikobad napisal(a): Już odpowiadałem kilka razy na to pytanie.
Ale nie odpowiedziałeś. Naprowadziłem ciebie jak to wg mnie powinno wyglądać, żeby faktycznie drastycznych scen nie było widać. Z boiska, do szpitala, a zasmucimy się po widowisku. Zgadzasz się ?
rozum.von.keikobad napisal(a): Już odpowiadałem kilka razy na to pytanie.
Ale nie odpowiedziałeś. Naprowadziłem ciebie jak to wg mnie powinno wyglądać, żeby faktycznie drastycznych scen nie było widać. Z boiska, do szpitala, a zasmucimy się po widowisku. Zgadzasz się ?
Odpowiedziałem, tylko nie tak jak chciałeś.
Aha, i "naprowadziłem ciebie jak to powinno wyglądać" jest ostatnią metodą argumentacyjną, która mnie przekona. Nie wszystko z podręcznika kołczów dla trve liderów działa.
rozum.von.keikobad napisal(a): Już odpowiadałem kilka razy na to pytanie.
Ale nie odpowiedziałeś. Naprowadziłem ciebie jak to wg mnie powinno wyglądać, żeby faktycznie drastycznych scen nie było widać. Z boiska, do szpitala, a zasmucimy się po widowisku. Zgadzasz się ?
Odpowiedziałem, tylko nie tak jak chciałeś.
Aha, i "naprowadziłem ciebie jak to powinno wyglądać" jest ostatnią metodą argumentacyjną, która mnie przekona. Nie wszystko z podręcznika kołczów dla trve liderów działa. Nie znajduję żadnej odpowiedzi z twojej strony, tylko pytanie. Więc ponawiam, czy wg ciebie profesjonalne widowisko sportowe, z milionami widzów, gdzie mamy narażenie życia kontuzjowanego zawodnika powinno być kontynuowane czy przerwane ? Dodajmy, że z założeniem że ani stadion, ani kibice nie widzą i nie wiedzą o szczegółach (szybka akcja zdejmująca poszkodowanego z płyty).
Pomijam już, że twoja propozycja jest kompletnie nielogiczna w stosunku do tego, co pisałeś w sobotę, cyt.:
"Jesteśmy stworzeniami śmiertelnymi, to że tej śmierci nie widzimy na co dzień to nie znaczy, że jej nie ma. Udajemy, że jej nie ma, a kiedy już ją zobaczymy, a właściwie pewne zagrożenie, wyolbrzymione przez nas samych, wpadamy w stan maksymalnego rozpieprzenia."
Czyli może nie wprost, ale narzekasz na dzisiejszy świat, że chowa cierpienie, śmierć, że to ukrywa, a potem od tego mamy problem. Jaka propozycja dziś? Ewakuujmy (potencjalnie) umierającego gościa, żeby czegoś niefajnego nie pokazać.
Komentarz
Z wikci, ale tam są źródła z epoki, nie że dopisane później.
Czyli nie, "nikt go głowy by nie brał", tylko była kontrowersyjna już wtedy decyzja, mimo wyraźnego żądania z jednej ze stron odwołania meczu. I przyczyną nie było, że "show must go on", tylko chęć ograniczenia ryzyka dalszych zamieszek.
Realny świat nie składał się z samych psychopatów, ale z czego składają się Twoje wyobrażenia o świecie, to już sam wiesz lepiej.
A jakie są kary dla zrównujących chrześcijaństwo z darwinizmem społecznym?
Ale tak, uważam że obecne traktowanie śmierci, zagrożenia nią za antychrześcijańskie. Bo czym innym jest żałoba, smutek, no normalne, ludzkie odruchy, a czym innym jest paraliż i histeria, które obecnie mają miejsce. W końcu wierzymy w Boga, który wygrał ze śmiercią, nam naocznie to pokazał, udowodnił (bo jesteśmy ludźmi małej wiary). To życie nie jest też dla nas skarbem najwyższej wagi, nie nam decydować kiedy ono się zacznie i skończy, ale i nie możemy stracić duszy, żeby je ratować.
"Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne."
________________
Tak, z takim postawieniem sprawy można się zgodzić. Tylko konsekwentnie takim, a nie, że albo żałoba / smutek jest "potem" czyli nigdy.
Więc wyobraźmy sobie, że Kowalski wpadnie pod pociąg. Należy zrobić oględziny, usunąć jego ciało i możliwie szybko przywrócić płynność połączenia. To jest życie, które nie ma być sparaliżowane z powodu jakiejś histerii, bo jak zauważyłeś, świat nie powinien się zatrzymać.
Natomiast czy rodzina, przyjaciele tegoż Kowalskiego godzinę później powinni udać się na huczną imprezę i bawić się, bo (cytuję!) show must go on, to już właśnie nie. Bo żałoba i smutek to normalne ludzkie odruchy.
I jeszcze raz wracam do tego, co napisałem wyżej - jest pytanie czy mecze traktujemy bardziej jako konieczny element gospodarki (jak przykładowy pociąg) czy jako rozrywkę i zabawę (jak przykładową imprezę przyjaciół i rodziny Kowalskiego).
Ostatecznie przekonało mnie zdanie Mamy: "Znając charakter i nastawienie Taty, na pewno nie byłby zadowolony, gdyby z Jego powodu odkładać ważną rodzinną uroczystość". Mama przyjechała na ślub i wesele, nie tyle dlatego że "show must go on", ale że "życie odmienia się ale się nie kończy".
A jeżeli chodzi o żałobę, jestem czasami wręcz zaszokowany jakie współczesna psychologia ma zbieżności z wielowiekową tradycją Kościoła. Przecież cała celebra z żałobą to jest klasyczny proces wychodzenia z traumy. Nawet z okresem, w którym mówi się stop - daj mu już odejść.
W świecie ludzi opanowanych sprawa powinna wyglądać tak - pada piłkarz, na nosze, dyskretnie poza boisko, gdzie jest robiona akcja i jak najszybciej do szpitala. A piłkarze grają dalej. Dodam tylko (na marginesie tak), że dziś z tym kontuzjami to cyrk się zrobił, a największy w NBA. Tam jak paznokieć się złamie to Murzyn pada na parkiet i leży. A cały sztab medyczny nad nim. Ojboliboli, zabili Kuntakinte. Żenujące po prostu.
Tylko ja nie wiem, czy Ty jeszcze traktujesz sport jako fajną zabawę, dodatek do życia, czy właśnie trve życie, stąd porównywanie, aluzje do wojny, "prawdziwego życia" itd.
A co do udawania przy kontuzjach, to raz, znowu porównanie w tym kontekście jest kompletnie nieadekwatne, bo Eriksen nie udawał, a dwa - oglądasz piłkę od lat, przecież symulki przy kontuzjach były odkąd pamiętam. Porównaj sobie z hokejem, gość jedzie do szpitala, pozszywają go i wraca na trzecią tercję itd. Mówię zupełnie serio i niezłośliwie, jeśli chcesz coś bardziej męskiego, to odpal hokej, mistrzostwa świata właśnie się skończyły, ale play-offy NHL jeszcze trwają.
No i jeszcze raz. Jeżeli traktuję sport jako zabawę, to dlaczego ta zabawa (dla milionów ludzi) ma być skończona, bo aktor kontuzji dostał ?
Jeżeli uważasz, że przeginam ze względu na słownictwo - to OK, trochę przyjąłem taki styl. Ale jeżeli nie zgadzasz się z tym co piszę, to zwracam uwagę, że idziesz w kierunku dzisiejszego świata, a właściwie jednym z jego wypaczeń.
Aha, i "naprowadziłem ciebie jak to powinno wyglądać" jest ostatnią metodą argumentacyjną, która mnie przekona. Nie wszystko z podręcznika kołczów dla trve liderów działa.
Aha, i "naprowadziłem ciebie jak to powinno wyglądać" jest ostatnią metodą argumentacyjną, która mnie przekona. Nie wszystko z podręcznika kołczów dla trve liderów działa. Nie znajduję żadnej odpowiedzi z twojej strony, tylko pytanie. Więc ponawiam, czy wg ciebie profesjonalne widowisko sportowe, z milionami widzów, gdzie mamy narażenie życia kontuzjowanego zawodnika powinno być kontynuowane czy przerwane ? Dodajmy, że z założeniem że ani stadion, ani kibice nie widzą i nie wiedzą o szczegółach (szybka akcja zdejmująca poszkodowanego z płyty).
TAK/NIE
Jeżeli TAK (przerwane) to dlaczego ?
"Jesteśmy stworzeniami śmiertelnymi, to że tej śmierci nie widzimy na co dzień to nie znaczy, że jej nie ma. Udajemy, że jej nie ma, a kiedy już ją zobaczymy, a właściwie pewne zagrożenie, wyolbrzymione przez nas samych, wpadamy w stan maksymalnego rozpieprzenia."
Czyli może nie wprost, ale narzekasz na dzisiejszy świat, że chowa cierpienie, śmierć, że to ukrywa, a potem od tego mamy problem. Jaka propozycja dziś? Ewakuujmy (potencjalnie) umierającego gościa, żeby czegoś niefajnego nie pokazać.