Być może, czołgi te idą do niezaangażowanych jednostek na podmiankę?, czytałem np, że artylerii zabierali na front 2s3 akacja a w zamian mł30 z magazynu (rocznik 37-46).
Ja myślę że widząc że ofensywa idzie jak krew z nosa, a straty są ol-brzy-mie - biorą wszystko co się rusza. Nie zdziwiłbym się jakbyśy T34 zobaczyli w akcji - a co.
Nie to że innych nie ma, bo są, ale wszystkiego okazuje się za mało. Przy celności ognia Ukraińcow i kompletnym braku pomysłu kacapów na przełamanie - ściągają absolutnie wszystko, w nadziei że sama liczba w końcu przechyli szalę. Kupą mości panowie.
Budzisz bardzo pesymistycznie wczoraj we WNET. Kilka najbliższych dni zdecyduje o losie Donbabwe i Ługandy (przynajmniej na najbliższy czas), bo kacapy rzuciły tam wszystko co mają i idą do przodu mimo strat.
peterman napisal(a): Budzisz bardzo pesymistycznie wczoraj we WNET. Kilka najbliższych dni zdecyduje o losie Donbabwe i Ługandy (przynajmniej na najbliższy czas), bo kacapy rzuciły tam wszystko co mają i idą do przodu mimo strat.
Zadecyduje o losie na najbliższy miesiąc, potem Ukraińcy przychodzą do ofensywy i się zobaczy, nie mylmy bitwy z wojną.
Np. tej nocy Ukraińcy odepchnęli ruskich od szosy Bahmat - Łysyczańsk i zaopatrzenie dla wojska ukraińskiego znowu jedzie tedy.
Wczoraj Arestowicz u Fejgina na jutubce był równie pesymistyczny co do przebiegu wydarzeń na froncie w nadchodzącym miesiącu zanim nie dotrze lend-lease.
Dużo pretensji do hitlerowa o niedostarczenie broni i do obozu nieponiżania Putina. Generalnie wrogo do hitlerów, żab, makaroniarzy i orbanoidów. Posłał ich tam gdzie ruskij karabl.
EDIT: i pełna świadomość tego że bliski sojusz Pol-Ukr wywraca stolik w Europie i świecie.
Kreml próbuje oczywiście ustawić zielony stolik, jak zwykle. Kluczem będzie wola polityczna Ameryki. Czyli częściowo de ipso fakto Trump, bo kupa 'jego' ludków właśnie działa w republikańskich prawyborach. Sama trumpia 'baza' jest wściekle proruska. Zabawne, że imperialne myślenie jest najbardziej widoczne u 'wojowników wolności'.
- Oczywiście zapotrzebowanie na broń wzrosło nie tylko w kraju, ale także w Federacji Rosyjskiej. Dlatego połączyliśmy nasze programy zbrojeniowe. Razem wprowadzamy udoskonalenia, wdrażamy program badawczo-rozwojowy, biorąc pod uwagę doświadczenia z pół walki w Ukrainie. Białoruski przemysł zbrojeniowy ma bardzo odpowiedzialne zadania i dynamicznie się rozwija - zapewnił telewidzów. https://wiadomosci.wp.pl/lukaszenka-wysyla-bron-putinowi-potwierdzil-to-premier-bialorusi-6772676616059488a
" Najbliższe dni będę trudne. Dni ciężkie emocjonalnie, w których będzie trudno zachować spokój i równowagę. Ale wcale nie dla tego, co się dzieje na linii frontu. Bo tak naprawdę mimo wału doniesień, tam nie dzieje się nic, co bym osobiście nie sugerował za możliwe i miesiąc temu. Natomiast to jest czas trudny z innego powodu. Z powodu wału informacyjnego który nas w Polsce czeka w te dni. Jestem osobą która już przeżyła pełny emocji i tragedii rok 2014. Był on podobny do roku 2022 tyle że paradoksalnie sytuacja wtedy dla Ukrainy była o wiele grosza, a dla Rosji o wiele korzystniejsza. Dla mnie osobiście również tamte czasy były o wiele bardziej ciężkie bo wtedy wojna się toczyła bezpośrednio na ulicach moich rodzimych miast i bomby spadały na podwórkach w domach członków mojej rodziny. Teraz Ukraina ma wsparcie świata, a masowa zorganizowana ewakuacja spowodowała że każdy kogo znam nawet z tych bardziej dalekich znajomych, jest już bezpieczny. Wtedy Rosja używając tylko oddzielnych regularnych jednostek przy wsparciu swoich ochotników była w stanie przełamać ukraiński opór. Teraz używając całych swoich sił i robiąc wysiłek maksymalny, może jedynie liczyć na taktyczny sukces. Doświadczenia roku 2014, dobrze pomagają w odpowiedniej ocenie obecnych wydarzeń. Pomagają odsunąć się od śledzenia doniesień z frontu w nieskończoność i odróżnić to co jest ważne od tego co jest tragiczne i ciężkie, ale mimo to dla całości sytuacji drugorzędne.
Pisałem to wielokrotnie i napiszę jeszcze raz to, co ukraińscy wojskowi otwarcie ogłaszali od początku tej bitwy o Donbas która obecnie się toczy. To starcie - nie toczy się o ziemię, zasoby, przemysł czy utrzymanie konkretnych pozycji do końca. To jest bitwa w której zadaniem strony rosyjskiej jest zniszczenie sił ukraińskich, otoczenie znacznej ich części i likwidacja, z tym żeby ukraińska armia już nie miała możliwości stawiać dalej opór. A poprzez to żeby armia rosyjska albo zmusiła Ukrainę do poddania się, albo mogła kontynuować natarcie w każdym kierunku i przez to wymusiła wygodny dla siebie traktat pokojowy. Cel strony ukraiński przede wszystkim polega na tym żeby zmusić Rosję w ciężkich bitwach zużyć swoje zasoby, rezerwy, najlepszy sprzęt, najlepszych ludzi. Z tym żeby Rosja zużyła w niej swój potencjał ofensywny i była zmuszona przejść do pauzy operacyjnej. Ceną za to od samego początku były nazywane - powolne oddanie terenu w obronie i również oczywiście własne ciężkie straty które po prostu mają być mniejsze niż rosyjskie w skali całości tej operacji. Podczas bitwy na przeprawach przez rzekę Doniec, ukraińskie dowództwo zmuszone było do przegrupowania swoich sił tak żeby reagować na bardzo groźną sytuację na północy na początku maja. Ceną za to było osłabienie południa gdzie Rosjanie, którzy nie mieli powodzenia nad Dońcem rzucili wszystko co mieli na zrobienie wyłomu pod Popasną. Teraz siły ukraińskie znów przegrupowali się żeby stawiać opór na południu. Tak, są systematycznie spychani w skali całej tej bitwy. Bronią się jedna linia za druga wycofując się stopniowo. Czyli dokładnie tak jak o tym się mówiło od samego początku. Z wojskowego punktu widzenia obecnie nie dzieje się nic co byłoby katastrofą dla strony ukraińskiej. Natomiast co robić dalej, w jaki moment wycofać siły, albo na odwrót stawiać dalej twardy opór ... albo nawet gdzie zostawiać siły dla uporczywej obrony do końca ... to już zdecyduje ukraińskie dowództwo, które z mojego punktu widzenia, już udowodniło że w tej wojnie ma o wiele twardsze nerwy i o wiele lepszą kontrolę nad sytuacją niż można byłoby przypuszczać.
Pod względem taktycznym w tej bitwie dla strony ukraińskiej ma znaczenie tylko zachowanie zorganizowanego oporu. Kierowanego. W skali strategicznej każdy wynik bitwy o Donbas będzie oznaczał mniej więcej to samo. I wcale nie ta bitwa zadecyduje o losach wojny. Dziennikarze lubią głośne nazwy artykułów o "bitwie wszech czasów". Ale tak nie jest. Prawda zaś polega że dla losów tej wojny o wiele ważniejsze jest śledzenie Waszyngtonu, a nie Sewierodoniecka. Bo zależeć on będzie od podjętych tam ( i kilku innych stolicach krajów zdecydowanych pomagać Ukrainie ) decyzji. Zakres wsparcia okazywanego Ukrainie, iłość dostarczanego sprzętu i jego jakość. Logistyka. To zadecyduje w skali strategicznej.
Natomiast to co się dzieje teraz i będzie działo się dalej, to straszne nasilenie wojny informacyjnej które będzie wspierać taktyczne sukcesy Rosjan. Nie mając możliwości zrealizować swoje plany strategiczne, Rosjanie na wszelkie sposoby będą potęgować nacisk informacyjny. To będzie współgrało z narracją niektórych stolic europejskich którzy zobaczą w tych rosyjskich sukcesach szansę na udowodnienie że Ukraina zgodnie z ich pierwotnymi oczekiwaniami, jednak nie ma szans w tej wojnie, a więc wsparcie Ukrainy w tej sytuacji nie ma sensu, bo tylko potęguje jej straty. Zobaczymy narracje rosyjską i tą z zachodu które będą współgrały. Rosyjska będzie mówić o wielkim zwycięstwie, a ta z Berlina czy Paryża o tym że trzeba zakończyć tragedię ukraińskiego narodu, powstrzymać głód, ekonomiczny i energetyczny kryzys, podpisać kompromisowe zawieszenie broni. I nie będzie ta fala informacyjna rzeczywistym odzwierciedleniem sytuacji na froncie. Tylko będzie wyrazem egoistycznych i krótkotrwałych interesów poszczególnych krajów uległych Rosji. Te działania nie mogą doprowadzić do pokoju. Bo dadzą Rosji jedynie czas na odzyskanie sił dla kontynuowanie wojny z jednej strony, a z drugiej ... nie ma gotowości społeczeństwa ukraińskiego poddać się dla krótkiej przerwy w wojnie. To społeczeństwo już raz dało się okłamać. Mówiono mu w 2014 że jeżeli wdroży porozumienia mińskie, to Rosja się tym zadowoli. Wystarczy oddać Donbas i Krym. Ale Rosja już w 2022 ogłosiła że samo istnienie niepodległej Ukrainy nie jest dla niej akceptowalne. Bardzo ciężko będzie teraz przekonać tych ludzi że za cenę Chersonia i Sewierodoneicka pokój można sobie kupić na stałe.
Europa nie ma wyboru, czy płacić cenę wspierając Ukrainę, czy nie płacić ją i kupić sobie pokój. To nie jest pytanie które przed nami stoi. Pytanie polega jedynie na tym czy zapłaci teraz cenę czy rozłoży ją w ratach na dłuższy okres który zapewne będzie oznaczał o wiele wyższe oprocentowanie i o wiele wyższą konieczną cenę do zapłatę.
W Polsce wielu ludzi tą wojnę traktuje bardzo blisko do serca. Przeżywa ją jako swoją. To i dobrze i źle. Dobrze bo wynik tej wojny rzeczywiście przełoży się bezpośrednio na przyszłość tego kraju, a źle dla tego że Polacy w większości jeszcze są świeżym nie ostrzelanym rekrutem na froncie wojny informacyjnej. Wiadomości pozytywne łatwo powodują euforię i nieuzasadnione oczekiwania, a te negatywne powodują rozczarowanie i wpadanie w defetyzm. A to jest wojna. Będzie długa i krwawa. Jest maratonem, a nie biegiem na krótki dystans na czas. Ona trwa już 8 lat i Ukraińcy jej obecną fazę traktują tylko jako mocne zaostrzenie. Po prostu wielu ludzi w Polsce wolało ją nie zauważać przed tym i nie robiło nad sobą wysiłku żeby zrozumieć co się dzieje. Ona może w różnych formach potrwać kolejne 8 lat. I cały ten okres trzeba będzie żyć obserwując tą tragedię, zachowując spokój, wspierając Ukrainę i jej mieszkańców przez ten cały czas. Wytrzymując coraz bardziej ostry i agresywny nacisk Rosji która będzie groziła i straszyła tym bardziej im słabsza będzie się robiła. I w tym czasie będziemy mieli jeszcze dużo takich momentów jak ten teraz. Nazywam je CZASEM SĘPÓW. W którym na jaw wyjdą tłumy tych kto z różnych powodów ( albo z szczerej złośliwości i anty ukraińskich przesądów, albo za pieniądze rosyjskie lub nawet i niemieckie ) będzie nasilał tą falę informacyjną szerząc panikę, rozczarowanie i gorycz. Celem tych ludzi będzie udowodnienie że porażka jest nieuchronna i że Polska będąc bez wątpienia po przegranej stronie musi natychmiast się opamiętać.
Drodzy czytelnicy, śledźcie tych ludzi, notujcie sobie w głowie tych sępów i dawajcie im odpowiednią ocenę raz i na zawsze jako źródłom informacji. Zachowajcie spokój, równowagę. Nie ufajcie tym źródłom informacji którzy wpadają albo w zbytni optymizm albo uderzają swoim pesymizmem. Tym którzy podają obraz pełen szczegółów prowadzonych operacji na linii frontu. Ufajcie tym którzy się wstrzymują, nie boją się przyznać że czegoś nie wiedzą i że trudno im zrobić ocenę szczegółów tych bitew, bo informacje są szczątkowe. Tym kto więcej uwagi przydzielają ocenom strategicznym opartym na wiedzy ogólnej o tym konflikcie. Albo przynajmniej tym kto oceniając bitwy toczone teraz, wkłada je w ogólny obraz tej wojny i podaje kontekst, a nie tylko mówi wam że ukraińskie czy rosyjskie oddziały zajęły jakiś teren i na tej podstawie zwyciężyły albo przegrały.
Z czasem emocje opadną i staniecie się weteranami, jeżeli można tak się wyrazić, nie podatnymi na tą emocjonalną karuzelę wojny informacyjnej. A teraz postarajcie się po prostu wytrwać w spokoju i nie paść ofiarą informacyjnych sępów. Bo żywią się waszymi emocjami. Mogą dać zwycięstwo Rosjanom tam gdzie faktycznie go nie ma."
Opozycja w Niemczech zareagowała na słowa Andrzeja Dudy, który oskarżył rząd w Berlinie o złamanie obietnicy w sprawie dostawy czołgów do Polski. Partia CDU żąda od kanclerza wyjaśnień na temat tego, dlaczego rząd nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań.
Fajne jest to, że za granicą traktują nasz rząd i Prezydenta z większą powagą i uwagą niż zarzygani Tenkrajanie, którym osiem gwiazd przysłania wszystko.
"Jestem po arcyciekawej rozmowie z moim najważniejszym źródłem po stronie ukraińskiej. Pogadaliśmy, gdyż przygotowuję się do napisania tekstu na temat zastosowania nowych technologii w toczącym się konflikcie. To robota „na zaś”, a już dziś chciałbym się z Wami podzielić ciekawą informacją. Ufam swojemu rozmówcy, ale gwoli uczciwości zastrzegam, że nie robiłem jeszcze krzyżowej weryfikacji. O jakie dane chodzi? Otóż w pierwszym miesiącu wojny używane przez Ukraińców przenośne wyrzutnie przeciwpancerne odpowiadały za 50 proc. strat sprzętowych, zadanych rosyjskim wojskom pancernym. Dziś udział zniszczonych w taki sposób czołgów spadł do 30 proc. Kolejne 30 proc. strat to efekt pojedynków pancernych (czołg-czołg – tu bez zmian w odniesieniu do wspomnianego okresu), następne 30 przypisuje się działaniu artylerii. Pozostałe 10 proc. idzie na konto lotnictwa, także tego bezzałogowego (w pierwszym miesiącu artyleria odegrała marginalną rolę w niszczeniu sprzętu pancernego, „brakujące” 20 proc. niemal w całości dotyczyło maszyn rażonych z powietrza).
Co nam to mówi o toczonej teraz głównie w Donbasie wojnie? Kilka rzeczy. Po pierwsze, skończyła się definitywnie „romantyczna” faza konfliktu, w której lekka piechota polowała na rosyjskie kolumny niczym myśliwi na stada ociężałych zwierząt. Dziś starcia angażują rozmaite rodzaje broni po obu stronach, na znaczeniu stracił element zaskoczenia, decydujący o taktycznej przewadze Ukraińców (piechocie najłatwiej zniszczyć czołg w zasadzce, z ukrycia);
Po drugie, Bayraktary w dużej mierze już „wyszły”. Chyba że z jakichś innych powodów dowództwo sił zbrojnych Ukrainy ogranicza użycie uzbrojonych bezzałogowców na donbaskim teatrze działań. Możliwe, że jest to skutek lepszej ochrony przeciwlotniczej rosyjskich oddziałów – ostatecznie wojskom inwazyjnym towarzyszy cała gama takiego uzbrojenia, a po bolesnych doświadczeniach spod Kijowa, Rosjanie wiedzą już, jak efektywniej się chronić. Z drugiej strony, dociera do nas coraz więcej informacji o operacjach lotniczych w wykonaniu tradycyjnego (załogowego) ukraińskiego lotnictwa. Wiadomo o stosunkowo licznych misjach bezpośredniego wsparcia walczących na ziemi oddziałów, wykonywanych przez samoloty i śmigłowce szturmowe – maszyny znacznie bardziej narażone na zestrzelenie niż drony. Tak czy inaczej, zejście na drugi plan uzbrojonych bezpilotowców wcale nie oznacza, że drony przestały się liczyć. Jest zupełnie na odwrót. To one – w wersjach obserwacyjnych/rozpoznawczych – w istotnej mierze wpływają na skuteczność ukraińskiej artylerii. Odpowiednio naprowadzane lufy „wiedzą” dokąd posłać ogień.
Po trzecie, ukraińskie siły powietrzne, których rzekomo już dawno nie ma, wciąż działają, dowodząc z jednej strony słabości rosyjskiego lotnictwa (które nie wywalczyło sobie „czystego nieba”) oraz rozpoznania (agresor nie potrafi zniszczyć samolotów przeciwnika na ziemi), z drugiej zaś, niesamowitych umiejętności organizacyjnych i taktycznych personelu ukraińskiego (działanie w rozproszeniu, ze stale zmieniających się polowych baz, w oparciu o techniki lotu utrudniające lokalizację i trafienie – to składowe tych kompetencji). Na podstawie innych danych obserwuję wręcz „przebudzenie” ukraińskiego lotnictwa – niewykluczone, że to efekt dostaw sprzętu (amunicji lotniczej i, przede wszystkim, części zamiennych pozwalających na odtwarzanie zdolności bojowych).
Po czwarte, rosnący udział artylerii w niszczeniu najważniejszego elementu rosyjskiego walca, jakim jest czołg-w-swej-masie, wyznacza kierunek zachodniej pomocy. Mocno artyleryjski charakter bitwy o Donbas oznacza, że do Ukrainy powinny trafić kolejne „lufy” – zarówno holowane, jak i samobieżne. Artyleria winna być jednym z głównych obszarów budowania przewagi jakościowej armii ukraińskiej nad rosyjską. Zatem wspomnianym „lufom” musi towarzyszyć odpowiednia liczba radarów pola walki i dronów, będących „oczyma” artylerzystów. Wbrew potocznym opiniom, zachodnie działa nie są lepsze od rosyjskich/sowieckich za sprawą większej donośności (Rosjanie mają broń o podobnych parametrach). O ich klasie decydują wspomniane „oczy”, „inteligentna” samonaprowadzająca się amunicja (na przykład pociski Excalibur, wysyłane do Ukrainy przez Kanadę) oraz wyższa mobilność/manewrowość (na przykład słynne już amerykańskie haubice M777, których ponad setka trafiła na wschód, jakkolwiek są „tradycyjne”, bo holowane, są zarazem wyjątkowo lekkie, co umożliwia ich szybkie dyslokowanie). Rzecz jasna – ale to dotyczy wszystkich rodzajów broni – istotny jest także poziom wykonania. Sowiecka/rosyjska bylejakość seryjnej produkcji wprost przekłada się na żywotność uzbrojenia. Stąd postulat docelowej maksymalnej westernizacji armii ukraińskiej.
Po piąte, wbrew dziwacznym teoriom kryjącym się pod hasłem „armii nowego wzoru”, wojna w Ukrainie po raz kolejny udowadnia, że czołg to nie tylko broń ofensywna, ale i defensywna. Tanki można razić z powietrza, można niszczyć z ręcznych wyrzutni, ale niemniej efektywnym środkiem pozostaje inny czołg. Z zacytowanych danych jasno wynika, że rosyjska pancerna kosa szczerbi się także (ufam, że w końcu złamie…) o ukraiński pancerny kamień. I teraz wyobraźmy sobie, że Ukraińcy swoich czołgów nie mają. Z tej perspektywy patrząc, Polska – posyłając do Ukrainy ponad 200 maszyn – w istotny sposób wzmocniła potencjał ukraińskiej armii.
I to na razie tyle – wrócę jeszcze do tematu w kolejnych dniach. A teraz proszę Was o udostępnianie postu oraz przypominam się w sprawie „kawy”. Wasze datki pozwalają mi na zbieranie informacji i pisanie tych opracowań. Wszystkim, którzy chcą, bym robił to dalej, polecam uwadze przycisk buycoffee.to (pod moim profilowym zdjęciem). Nz. Rosjanie przywracają do służby 40-paroletnie czołgi T-62, co oznacza, że coraz bardziej krucho u nich z zapasami sprawnego i (w miarę) nowoczesnego sprzętu..."
Odnoszę wrażenie, że już to wszystko gdzieś czytałem, tylko pamięć mam słabą. . . . Tak, już pamiętam. Los o tym wszystkim pisał kilka tygodni temu. Nie w jednym tekście. W odcinkach.
Ciekawi mnie ta sowiecka bylejakość - otóż jeśli tak jest, to ta bylejakość nie jest sowiecka a putinorosyjska. Sowieci broń akurat robili dobrze, i to chyba jedyne co robili dobrze. Sowiecki sprzęt nie był najwyższych lotów, wiadomo, ale do jakości wykonania nie szło się przyczepić.
TecumSeh napisal(a): Ciekawi mnie ta sowiecka bylejakość - otóż jeśli tak jest, to ta bylejakość nie jest sowiecka a putinorosyjska. Sowieci broń akurat robili dobrze, i to chyba jedyne co robili dobrze. Sowiecki sprzęt nie był najwyższych lotów, wiadomo, ale do jakości wykonania nie szło się przyczepić.
Ale to się skończyło w latach 70-tych, potem już była równia pochyła.
W Polsce wielu ludzi tą wojnę traktuje bardzo blisko do serca. Przeżywa ją jako swoją. To i dobrze i źle. Dobrze bo wynik tej wojny rzeczywiście przełoży się bezpośrednio na przyszłość tego kraju, a źle dla tego że Polacy w większości jeszcze są świeżym nie ostrzelanym rekrutem na froncie wojny informacyjnej. Wiadomości pozytywne łatwo powodują euforię i nieuzasadnione oczekiwania, a te negatywne powodują rozczarowanie i wpadanie w defetyzm.
Drodzy czytelnicy, śledźcie tych ludzi, notujcie sobie w głowie tych sępów i dawajcie im odpowiednią ocenę raz i na zawsze jako źródłom informacji. Zachowajcie spokój, równowagę. Nie ufajcie tym źródłom informacji którzy wpadają albo w zbytni optymizm albo uderzają swoim pesymizmem. Tym którzy podają obraz pełen szczegółów prowadzonych operacji na linii frontu. Ufajcie tym którzy się wstrzymują, nie boją się przyznać że czegoś nie wiedzą i że trudno im zrobić ocenę szczegółów tych bitew, bo informacje są szczątkowe.
TecumSeh napisal(a): Ciekawi mnie ta sowiecka bylejakość - otóż jeśli tak jest, to ta bylejakość nie jest sowiecka a putinorosyjska. Sowieci broń akurat robili dobrze, i to chyba jedyne co robili dobrze. Sowiecki sprzęt nie był najwyższych lotów, wiadomo, ale do jakości wykonania nie szło się przyczepić.
Komentarz
Nie to że innych nie ma, bo są, ale wszystkiego okazuje się za mało. Przy celności ognia Ukraińcow i kompletnym braku pomysłu kacapów na przełamanie - ściągają absolutnie wszystko, w nadziei że sama liczba w końcu przechyli szalę. Kupą mości panowie.
Np. tej nocy Ukraińcy odepchnęli ruskich od szosy Bahmat - Łysyczańsk i zaopatrzenie dla wojska ukraińskiego znowu jedzie tedy.
Taktyka na zasadzie: wpiedrol (dostaniemy) riebiata!
Dużo pretensji do hitlerowa o niedostarczenie broni i do obozu nieponiżania Putina. Generalnie wrogo do hitlerów, żab, makaroniarzy i orbanoidów. Posłał ich tam gdzie ruskij karabl.
EDIT: i pełna świadomość tego że bliski sojusz Pol-Ukr wywraca stolik w Europie i świecie.
https://wiadomosci.wp.pl/lukaszenka-wysyla-bron-putinowi-potwierdzil-to-premier-bialorusi-6772676616059488a
normalnie wspólnota gospodarcza ZBiR
" Najbliższe dni będę trudne. Dni ciężkie emocjonalnie, w których będzie trudno zachować spokój i równowagę. Ale wcale nie dla tego, co się dzieje na linii frontu. Bo tak naprawdę mimo wału doniesień, tam nie dzieje się nic, co bym osobiście nie sugerował za możliwe i miesiąc temu. Natomiast to jest czas trudny z innego powodu. Z powodu wału informacyjnego który nas w Polsce czeka w te dni. Jestem osobą która już przeżyła pełny emocji i tragedii rok 2014. Był on podobny do roku 2022 tyle że paradoksalnie sytuacja wtedy dla Ukrainy była o wiele grosza, a dla Rosji o wiele korzystniejsza. Dla mnie osobiście również tamte czasy były o wiele bardziej ciężkie bo wtedy wojna się toczyła bezpośrednio na ulicach moich rodzimych miast i bomby spadały na podwórkach w domach członków mojej rodziny. Teraz Ukraina ma wsparcie świata, a masowa zorganizowana ewakuacja spowodowała że każdy kogo znam nawet z tych bardziej dalekich znajomych, jest już bezpieczny. Wtedy Rosja używając tylko oddzielnych regularnych jednostek przy wsparciu swoich ochotników była w stanie przełamać ukraiński opór. Teraz używając całych swoich sił i robiąc wysiłek maksymalny, może jedynie liczyć na taktyczny sukces. Doświadczenia roku 2014, dobrze pomagają w odpowiedniej ocenie obecnych wydarzeń. Pomagają odsunąć się od śledzenia doniesień z frontu w nieskończoność i odróżnić to co jest ważne od tego co jest tragiczne i ciężkie, ale mimo to dla całości sytuacji drugorzędne.
Pisałem to wielokrotnie i napiszę jeszcze raz to, co ukraińscy wojskowi otwarcie ogłaszali od początku tej bitwy o Donbas która obecnie się toczy. To starcie - nie toczy się o ziemię, zasoby, przemysł czy utrzymanie konkretnych pozycji do końca. To jest bitwa w której zadaniem strony rosyjskiej jest zniszczenie sił ukraińskich, otoczenie znacznej ich części i likwidacja, z tym żeby ukraińska armia już nie miała możliwości stawiać dalej opór. A poprzez to żeby armia rosyjska albo zmusiła Ukrainę do poddania się, albo mogła kontynuować natarcie w każdym kierunku i przez to wymusiła wygodny dla siebie traktat pokojowy. Cel strony ukraiński przede wszystkim polega na tym żeby zmusić Rosję w ciężkich bitwach zużyć swoje zasoby, rezerwy, najlepszy sprzęt, najlepszych ludzi. Z tym żeby Rosja zużyła w niej swój potencjał ofensywny i była zmuszona przejść do pauzy operacyjnej. Ceną za to od samego początku były nazywane - powolne oddanie terenu w obronie i również oczywiście własne ciężkie straty które po prostu mają być mniejsze niż rosyjskie w skali całości tej operacji. Podczas bitwy na przeprawach przez rzekę Doniec, ukraińskie dowództwo zmuszone było do przegrupowania swoich sił tak żeby reagować na bardzo groźną sytuację na północy na początku maja. Ceną za to było osłabienie południa gdzie Rosjanie, którzy nie mieli powodzenia nad Dońcem rzucili wszystko co mieli na zrobienie wyłomu pod Popasną. Teraz siły ukraińskie znów przegrupowali się żeby stawiać opór na południu. Tak, są systematycznie spychani w skali całej tej bitwy. Bronią się jedna linia za druga wycofując się stopniowo. Czyli dokładnie tak jak o tym się mówiło od samego początku. Z wojskowego punktu widzenia obecnie nie dzieje się nic co byłoby katastrofą dla strony ukraińskiej. Natomiast co robić dalej, w jaki moment wycofać siły, albo na odwrót stawiać dalej twardy opór ... albo nawet gdzie zostawiać siły dla uporczywej obrony do końca ... to już zdecyduje ukraińskie dowództwo, które z mojego punktu widzenia, już udowodniło że w tej wojnie ma o wiele twardsze nerwy i o wiele lepszą kontrolę nad sytuacją niż można byłoby przypuszczać.
Pod względem taktycznym w tej bitwie dla strony ukraińskiej ma znaczenie tylko zachowanie zorganizowanego oporu. Kierowanego. W skali strategicznej każdy wynik bitwy o Donbas będzie oznaczał mniej więcej to samo. I wcale nie ta bitwa zadecyduje o losach wojny. Dziennikarze lubią głośne nazwy artykułów o "bitwie wszech czasów". Ale tak nie jest. Prawda zaś polega że dla losów tej wojny o wiele ważniejsze jest śledzenie Waszyngtonu, a nie Sewierodoniecka. Bo zależeć on będzie od podjętych tam ( i kilku innych stolicach krajów zdecydowanych pomagać Ukrainie ) decyzji. Zakres wsparcia okazywanego Ukrainie, iłość dostarczanego sprzętu i jego jakość. Logistyka. To zadecyduje w skali strategicznej.
Natomiast to co się dzieje teraz i będzie działo się dalej, to straszne nasilenie wojny informacyjnej które będzie wspierać taktyczne sukcesy Rosjan. Nie mając możliwości zrealizować swoje plany strategiczne, Rosjanie na wszelkie sposoby będą potęgować nacisk informacyjny. To będzie współgrało z narracją niektórych stolic europejskich którzy zobaczą w tych rosyjskich sukcesach szansę na udowodnienie że Ukraina zgodnie z ich pierwotnymi oczekiwaniami, jednak nie ma szans w tej wojnie, a więc wsparcie Ukrainy w tej sytuacji nie ma sensu, bo tylko potęguje jej straty. Zobaczymy narracje rosyjską i tą z zachodu które będą współgrały. Rosyjska będzie mówić o wielkim zwycięstwie, a ta z Berlina czy Paryża o tym że trzeba zakończyć tragedię ukraińskiego narodu, powstrzymać głód, ekonomiczny i energetyczny kryzys, podpisać kompromisowe zawieszenie broni. I nie będzie ta fala informacyjna rzeczywistym odzwierciedleniem sytuacji na froncie. Tylko będzie wyrazem egoistycznych i krótkotrwałych interesów poszczególnych krajów uległych Rosji. Te działania nie mogą doprowadzić do pokoju. Bo dadzą Rosji jedynie czas na odzyskanie sił dla kontynuowanie wojny z jednej strony, a z drugiej ... nie ma gotowości społeczeństwa ukraińskiego poddać się dla krótkiej przerwy w wojnie. To społeczeństwo już raz dało się okłamać. Mówiono mu w 2014 że jeżeli wdroży porozumienia mińskie, to Rosja się tym zadowoli. Wystarczy oddać Donbas i Krym. Ale Rosja już w 2022 ogłosiła że samo istnienie niepodległej Ukrainy nie jest dla niej akceptowalne. Bardzo ciężko będzie teraz przekonać tych ludzi że za cenę Chersonia i Sewierodoneicka pokój można sobie kupić na stałe.
Europa nie ma wyboru, czy płacić cenę wspierając Ukrainę, czy nie płacić ją i kupić sobie pokój. To nie jest pytanie które przed nami stoi. Pytanie polega jedynie na tym czy zapłaci teraz cenę czy rozłoży ją w ratach na dłuższy okres który zapewne będzie oznaczał o wiele wyższe oprocentowanie i o wiele wyższą konieczną cenę do zapłatę.
W Polsce wielu ludzi tą wojnę traktuje bardzo blisko do serca. Przeżywa ją jako swoją. To i dobrze i źle. Dobrze bo wynik tej wojny rzeczywiście przełoży się bezpośrednio na przyszłość tego kraju, a źle dla tego że Polacy w większości jeszcze są świeżym nie ostrzelanym rekrutem na froncie wojny informacyjnej. Wiadomości pozytywne łatwo powodują euforię i nieuzasadnione oczekiwania, a te negatywne powodują rozczarowanie i wpadanie w defetyzm. A to jest wojna. Będzie długa i krwawa. Jest maratonem, a nie biegiem na krótki dystans na czas. Ona trwa już 8 lat i Ukraińcy jej obecną fazę traktują tylko jako mocne zaostrzenie. Po prostu wielu ludzi w Polsce wolało ją nie zauważać przed tym i nie robiło nad sobą wysiłku żeby zrozumieć co się dzieje. Ona może w różnych formach potrwać kolejne 8 lat. I cały ten okres trzeba będzie żyć obserwując tą tragedię, zachowując spokój, wspierając Ukrainę i jej mieszkańców przez ten cały czas. Wytrzymując coraz bardziej ostry i agresywny nacisk Rosji która będzie groziła i straszyła tym bardziej im słabsza będzie się robiła. I w tym czasie będziemy mieli jeszcze dużo takich momentów jak ten teraz. Nazywam je CZASEM SĘPÓW. W którym na jaw wyjdą tłumy tych kto z różnych powodów ( albo z szczerej złośliwości i anty ukraińskich przesądów, albo za pieniądze rosyjskie lub nawet i niemieckie ) będzie nasilał tą falę informacyjną szerząc panikę, rozczarowanie i gorycz. Celem tych ludzi będzie udowodnienie że porażka jest nieuchronna i że Polska będąc bez wątpienia po przegranej stronie musi natychmiast się opamiętać.
Drodzy czytelnicy, śledźcie tych ludzi, notujcie sobie w głowie tych sępów i dawajcie im odpowiednią ocenę raz i na zawsze jako źródłom informacji. Zachowajcie spokój, równowagę. Nie ufajcie tym źródłom informacji którzy wpadają albo w zbytni optymizm albo uderzają swoim pesymizmem. Tym którzy podają obraz pełen szczegółów prowadzonych operacji na linii frontu. Ufajcie tym którzy się wstrzymują, nie boją się przyznać że czegoś nie wiedzą i że trudno im zrobić ocenę szczegółów tych bitew, bo informacje są szczątkowe. Tym kto więcej uwagi przydzielają ocenom strategicznym opartym na wiedzy ogólnej o tym konflikcie. Albo przynajmniej tym kto oceniając bitwy toczone teraz, wkłada je w ogólny obraz tej wojny i podaje kontekst, a nie tylko mówi wam że ukraińskie czy rosyjskie oddziały zajęły jakiś teren i na tej podstawie zwyciężyły albo przegrały.
Z czasem emocje opadną i staniecie się weteranami, jeżeli można tak się wyrazić, nie podatnymi na tą emocjonalną karuzelę wojny informacyjnej. A teraz postarajcie się po prostu wytrwać w spokoju i nie paść ofiarą informacyjnych sępów. Bo żywią się waszymi emocjami. Mogą dać zwycięstwo Rosjanom tam gdzie faktycznie go nie ma."
https://www.facebook.com/mikolaj.susujew/posts/pfbid02n7jZrxYBKykmbFNomVJDECq1WSTBukQ9sCYWFvfoFccDKWuHE5oLEW9oGiF5H1ERl
@porys Czy powinna Ukraina dogadać się politycznie z "przewagą" i za cenę Krymu i Donbasu zrobić pokój?
Krzyczący "Męstwo!" drżą ze strachu
Kto woła "Pamięć!" - nie pamięta
Krzyczącym "Łaska!" śni się szafot
Fajne jest to, że za granicą traktują nasz rząd i Prezydenta z większą powagą i uwagą niż zarzygani Tenkrajanie, którym osiem gwiazd przysłania wszystko.
Co nam to mówi o toczonej teraz głównie w Donbasie wojnie? Kilka rzeczy.
Po pierwsze, skończyła się definitywnie „romantyczna” faza konfliktu, w której lekka piechota polowała na rosyjskie kolumny niczym myśliwi na stada ociężałych zwierząt. Dziś starcia angażują rozmaite rodzaje broni po obu stronach, na znaczeniu stracił element zaskoczenia, decydujący o taktycznej przewadze Ukraińców (piechocie najłatwiej zniszczyć czołg w zasadzce, z ukrycia);
Po drugie, Bayraktary w dużej mierze już „wyszły”. Chyba że z jakichś innych powodów dowództwo sił zbrojnych Ukrainy ogranicza użycie uzbrojonych bezzałogowców na donbaskim teatrze działań. Możliwe, że jest to skutek lepszej ochrony przeciwlotniczej rosyjskich oddziałów – ostatecznie wojskom inwazyjnym towarzyszy cała gama takiego uzbrojenia, a po bolesnych doświadczeniach spod Kijowa, Rosjanie wiedzą już, jak efektywniej się chronić. Z drugiej strony, dociera do nas coraz więcej informacji o operacjach lotniczych w wykonaniu tradycyjnego (załogowego) ukraińskiego lotnictwa. Wiadomo o stosunkowo licznych misjach bezpośredniego wsparcia walczących na ziemi oddziałów, wykonywanych przez samoloty i śmigłowce szturmowe – maszyny znacznie bardziej narażone na zestrzelenie niż drony. Tak czy inaczej, zejście na drugi plan uzbrojonych bezpilotowców wcale nie oznacza, że drony przestały się liczyć. Jest zupełnie na odwrót. To one – w wersjach obserwacyjnych/rozpoznawczych – w istotnej mierze wpływają na skuteczność ukraińskiej artylerii. Odpowiednio naprowadzane lufy „wiedzą” dokąd posłać ogień.
Po trzecie, ukraińskie siły powietrzne, których rzekomo już dawno nie ma, wciąż działają, dowodząc z jednej strony słabości rosyjskiego lotnictwa (które nie wywalczyło sobie „czystego nieba”) oraz rozpoznania (agresor nie potrafi zniszczyć samolotów przeciwnika na ziemi), z drugiej zaś, niesamowitych umiejętności organizacyjnych i taktycznych personelu ukraińskiego (działanie w rozproszeniu, ze stale zmieniających się polowych baz, w oparciu o techniki lotu utrudniające lokalizację i trafienie – to składowe tych kompetencji). Na podstawie innych danych obserwuję wręcz „przebudzenie” ukraińskiego lotnictwa – niewykluczone, że to efekt dostaw sprzętu (amunicji lotniczej i, przede wszystkim, części zamiennych pozwalających na odtwarzanie zdolności bojowych).
Po czwarte, rosnący udział artylerii w niszczeniu najważniejszego elementu rosyjskiego walca, jakim jest czołg-w-swej-masie, wyznacza kierunek zachodniej pomocy. Mocno artyleryjski charakter bitwy o Donbas oznacza, że do Ukrainy powinny trafić kolejne „lufy” – zarówno holowane, jak i samobieżne. Artyleria winna być jednym z głównych obszarów budowania przewagi jakościowej armii ukraińskiej nad rosyjską. Zatem wspomnianym „lufom” musi towarzyszyć odpowiednia liczba radarów pola walki i dronów, będących „oczyma” artylerzystów. Wbrew potocznym opiniom, zachodnie działa nie są lepsze od rosyjskich/sowieckich za sprawą większej donośności (Rosjanie mają broń o podobnych parametrach). O ich klasie decydują wspomniane „oczy”, „inteligentna” samonaprowadzająca się amunicja (na przykład pociski Excalibur, wysyłane do Ukrainy przez Kanadę) oraz wyższa mobilność/manewrowość (na przykład słynne już amerykańskie haubice M777, których ponad setka trafiła na wschód, jakkolwiek są „tradycyjne”, bo holowane, są zarazem wyjątkowo lekkie, co umożliwia ich szybkie dyslokowanie). Rzecz jasna – ale to dotyczy wszystkich rodzajów broni – istotny jest także poziom wykonania. Sowiecka/rosyjska bylejakość seryjnej produkcji wprost przekłada się na żywotność uzbrojenia. Stąd postulat docelowej maksymalnej westernizacji armii ukraińskiej.
Po piąte, wbrew dziwacznym teoriom kryjącym się pod hasłem „armii nowego wzoru”, wojna w Ukrainie po raz kolejny udowadnia, że czołg to nie tylko broń ofensywna, ale i defensywna. Tanki można razić z powietrza, można niszczyć z ręcznych wyrzutni, ale niemniej efektywnym środkiem pozostaje inny czołg. Z zacytowanych danych jasno wynika, że rosyjska pancerna kosa szczerbi się także (ufam, że w końcu złamie…) o ukraiński pancerny kamień. I teraz wyobraźmy sobie, że Ukraińcy swoich czołgów nie mają. Z tej perspektywy patrząc, Polska – posyłając do Ukrainy ponad 200 maszyn – w istotny sposób wzmocniła potencjał ukraińskiej armii.
I to na razie tyle – wrócę jeszcze do tematu w kolejnych dniach. A teraz proszę Was o udostępnianie postu oraz przypominam się w sprawie „kawy”. Wasze datki pozwalają mi na zbieranie informacji i pisanie tych opracowań. Wszystkim, którzy chcą, bym robił to dalej, polecam uwadze przycisk buycoffee.to (pod moim profilowym zdjęciem).
Nz. Rosjanie przywracają do służby 40-paroletnie czołgi T-62, co oznacza, że coraz bardziej krucho u nich z zapasami sprawnego i (w miarę) nowoczesnego sprzętu..."
https://www.facebook.com/marcin.ogdowski/posts/pfbid0nuiLvjpZSZy9pkt9ccdEcP2sCxi6CZ6LgDLfF9D5SUqgT1zEBztJtAD6DFuTFdH8l
.
.
.
Tak, już pamiętam. Los o tym wszystkim pisał kilka tygodni temu. Nie w jednym tekście. W odcinkach.
Sowiecki sprzęt nie był najwyższych lotów, wiadomo, ale do jakości wykonania nie szło się przyczepić.
https://mobile.twitter.com/czlowiek_bobr/status/1529816835511795712