A to nie jest tak, że jak tam przychodzi nowy to automatycznie pogarszają się warunki mieszkaniowe? To chyba tylko w domu Ojca jest mieszkań wiele, więc w piekle powinno być na odwrót. ale może niech jakiś teolog to wyjaśni.
A to nie jest tak, że jak tam przychodzi nowy to automatycznie pogarszają się warunki mieszkaniowe? To chyba tylko w domu Ojca jest mieszkań wiele, więc w piekle powinno być na odwrót. ale może niech jakiś teolog to wyjaśni.
Niektórzy teologowie wyjaśniają, że nie będzie żadnej interakcji pomiędzy mieszkańcami tego przybytku, gdyż panuje tam idealna samotnoś.
Ksiądz prof. Chrostowski naucza zaś, że nie jest to miejsce geograficzne, lokalizacja, lecz stan naszej duszy.
Ale przecież wiadomo ocb.
Z tym, że Jaruzelski ponoć skorzystał przed śmiercią z Sakramentu Pokuty, a jeśli tak, i jeśli jego nawrócenie było prawdziwe, to oznacza, że do piekła nie trafi. Prędzej, że po odpowiedniej odsiadce będziemy go mogli prosić o wstawiennictwo. A może ktoś ofiarował zań odpust zupełny?
Z tym, że Jaruzelski ponoć skorzystał przed śmiercią z Sakramentu Pokuty, a jeśli tak, i jeśli jego nawrócenie było prawdziwe, to oznacza, że do piekła nie trafi. Prędzej, że po odpowiedniej odsiadce będziemy go mogli prosić o wstawiennictwo. A może ktoś ofiarował zań odpust zupełny?
A o nawróceniu Jaruzela to plota była? Pytam, bo przy świadomości uczynków tegoż, to jednak zupełnie inna liga niż Urban.
Jaruzel był zły, ale nie był bydlęciem za przeproszeniem. Miał kulturę, obycie, itp - podejmował po prostu bardzo złe decyzje oraz zbrodnie, zapewne tłumacząc sobie iż "tak trzeba" (owszem, bardzo prawdopodobne, że wygodnie mu było tak tłumaczyć).
Jednak w jego nawrócenie na łożu śmierci spokojnie uwierzę, jak np Rudolfa Hoessa (tego z Oświęcimia, nie ze Spandau). Mam też nieodparte wrażenie że kreaturami typu Michnik czy własnie Urban - Jaruzelski się brzydził, i był to odruch po prostu ludzki - mimo zbrodni jakie były jego udziałem.
trep napisal(a): 1. Z tym, że Jaruzelski ponoć skorzystał przed śmiercią z Sakramentu Pokuty, a jeśli tak, i jeśli jego nawrócenie było prawdziwe, to oznacza, że do piekła nie trafi. Prędzej, że po odpowiedniej odsiadce będziemy go mogli prosić o wstawiennictwo. 2. może ktoś ofiarował zań odpust zupełny?
To też dwie różne sprawy.
Jeżeli tak było, to tak będzie (1.). Trafił do Nieba z czasową "odsiadką". (Lecz że jego nawrócenie nie było publiczne, to marne szanse o jego pracę wstawienniczą po tamtej stronie.)
A "odpust", czy to zupełny czy to cząstkowy a obydwa skracają "odsiadkę", nie jest automatyczny (2.). To nie czyn odpustu (post, jałmużna, modlitwa pod specjalnymi warunkami uczynione) wyzwala od odbywanej kary, lecz sam Bóg, sam Pan Jezus. I może niejako przekazać naszą prośbę (odpust) na inną osobę, a omodlaną - z jakiegoś powodu - zostawić pod karą.
Nic na ten temat nie czytałem, lecz mniemam, że jest podobnie, jak w innych Sakramentach. Ksiądz nie jest w stanie rozpoznać czy nawrócenie i żal były na tyle autentyczne, by Sakrament był ważny, więc wygłasza formułki. Sędzią jest Pan Bóg i to On odpuszcza (lub nie) grzechy.
los napisal(a): A co teologia twierdzi o odpuszczaniu grzechów przez księdza, który na drugim etacie był TW?
Ksiądz nie rozszerza grzechów (nie roz-grzesza), tylko sam Pan Jezus. I jeśli spełnione są warunki spowiedzi sakramentu, to sakrament Kościoła działa bez względu na stan kapłana. Podobnie jak z chrztem.
••• Przy okazji - jeśli ksiądz spowiednik ich nie spełnił, to nawet zwykle się nie dowiemy czy była ważna, bo kto (z nas) w stresie (dla mnie - zawsze) to "kontroluje"?
trep napisal(a): Nic na ten temat nie czytałem, lecz mniemam, że jest podobnie, jak w innych Sakramentach. Ksiądz nie jest w stanie rozpoznać czy nawrócenie i żal były na tyle autentyczne, by Sakrament był ważny, więc wygłasza formułki. Sędzią jest Pan Bóg i to On odpuszcza (lub nie) grzechy.
Ale kol. losowi chyba nie chodzi o biedną duszyczkę klęczącą, tylko o siedzącego w konfesjonale...
los napisal(a): Charyzmat i TW w jednym? Nie ma takich szamponów.
Za czlonkowstwo i współpracę z partia komunistyczną jest od 1949 r. ekskomunika ogłoszona przez Piusa XII-go, takwięc z czyniącego tak kapłana charyzmatyk jest powiedzmy taki sobie...
Ha, dobre pytanie. Na razie zostawię odpowiedź, bo nie jest tak oczywista jak się wydaje.
Spójrzmy na Monikę dla porównania - można jej oczywiście sporo zarzucić, ale nie jest to kreatura pokroju Olejnik, Durczoka, Lisa czy tego typu - mówię tu o samej kulturze osobistej choćby. I tak samo patrzę na jej ojca - i uważam że takim ludziom bliżej do nawrócenia niż np Durczokowi czy Lisowi, choć możliwe że żaden z nich nie ma niczyjego życia na sumieniu.
Słowem - złe decyzje, w tym zbrodnie to jedno, a bycie kompletnym moralnym degeneratem to drugie. I mam podejrzenie (wyłącznie oparte na subiektywnej ocenie) że już łatwiej się zbrodniarzowi nawrócić.
los napisal(a): Słyszałem taką plotkę, że grzech publiczny odpokutować można też tylko publicznie.
Zapewne, ale nie wiem czy brak publicznej pokuty (przy założeniu że pokuta była, ale nie publiczna) z automatu kwalifikuje w miejsce którego się już nie opuści.
trep napisal(a): Nic na ten temat nie czytałem, lecz mniemam, że jest podobnie, jak w innych Sakramentach. Ksiądz nie jest w stanie rozpoznać czy nawrócenie i żal były na tyle autentyczne, by Sakrament był ważny, więc wygłasza formułki. Sędzią jest Pan Bóg i to On odpuszcza (lub nie) grzechy.
Ale kol. losowi chyba nie chodzi o biedną duszyczkę klęczącą, tylko o siedzącego w konfesjonale...
Oczywiście.
To co teraz piszę, piszę głównie do siebie i nikogo z wasz nie mam konkretnie na umyśle.
Tak. Rozumiem, że wielka jest chęć sprawiedliwości, zwłaszcza w stosu*nku do osób, które nie zaznały jej na ziemi. Często pałam taką chęcią. Gnój np. też.
Tak. Zdaję sobie sprawę, że nawrócenie się (prawdziwe) na łożu śmierci jest niezwykle mało prawdopodobne. Nie tak dawno poszłem do księdza (dobry ksiądz) z prośbą o radę, jak przekonać osobę na łożu śmierci (dosłownie, parę dni przed zgonem) do spowiedzi.
- Nie ma takiej metody. To podobnie jak w piosence - Jakie życie taka śmierć. Człowiek przez całe życie zatwardza swe serce, często celowo, programowo. W końcu jest ono zatwardzone na tyle, że już się nic nie da (ludzkimi metodami) zrobić.
I zapewne tak jest.
A jednak wszyscy jesteśmy Dziećmi Bożymi i skoro tak, to jakoś tak ciężko by mi było życzyć śmierci wiecznej rodzonemu bratu, a nawet jeśli nie życzyć, to cieszyć się, że taka nastąpiła - niezależnie od tego, jak wiele dzieliłoby nas za życia. I myślę, że mojemu ojcu, gdyby żył, i decydował o jego dalszym losie, też nie byłoby miło go - nawet sprawiedliwie - skazywać na wieczne potępienie.
Zdarzało mi się karać dziecko. Wiedziałem, że to jest dobre, ale za każdym razem serce mi krwawiło.
No i na koniec: Kościół ogłasza niektórych ludzi świętymi, zbawionymi, ale nikogo, nawet Judasza, nie ogłasza potępionym. To już zostawia Najwyższemu.
Dlatego szczerze wyznaję, że cieszy mnie śmierć doczesna tego i owego, że już nie będą nikomu szkodzić, że już nie zobaczę uśmieszków na ich wstrętnych mordach.
Jednak po wysłuchiwaniu tych wszystkich nauk, nie czerpię już satysfakcji z przeświadczenia, że ten czy ów zostanie potępiony. Raczej przez egoistyczny wzgląd na własną osobę mam nadzieję, że jednak im się jakoś upiecze. Bo w końcu nie wiadomo, gdzie przebiega ta granica. Że jeśli są jacyś goście, już za jej linią, to czy ja dam radę zmieścić się przed nią?
No, może nie jest w zwyczaju forumkowym tak się wyzewnętrzniać, ale niech tam. Mam to za sobą.
Komentarz
(Będzie Lech? Który biskup czy prezbiter? Itp.)
Ksiądz prof. Chrostowski naucza zaś, że nie jest to miejsce geograficzne, lokalizacja, lecz stan naszej duszy.
Ale przecież wiadomo ocb.
Z tym, że Jaruzelski ponoć skorzystał przed śmiercią z Sakramentu Pokuty, a jeśli tak, i jeśli jego nawrócenie było prawdziwe, to oznacza, że do piekła nie trafi. Prędzej, że po odpowiedniej odsiadce będziemy go mogli prosić o wstawiennictwo. A może ktoś ofiarował zań odpust zupełny?
Pytam, bo przy świadomości uczynków tegoż, to jednak zupełnie inna liga niż Urban.
Jaruzel był zły, ale nie był bydlęciem za przeproszeniem. Miał kulturę, obycie, itp - podejmował po prostu bardzo złe decyzje oraz zbrodnie, zapewne tłumacząc sobie iż "tak trzeba" (owszem, bardzo prawdopodobne, że wygodnie mu było tak tłumaczyć).
Jednak w jego nawrócenie na łożu śmierci spokojnie uwierzę, jak np Rudolfa Hoessa (tego z Oświęcimia, nie ze Spandau). Mam też nieodparte wrażenie że kreaturami typu Michnik czy własnie Urban - Jaruzelski się brzydził, i był to odruch po prostu ludzki - mimo zbrodni jakie były jego udziałem.
Jeżeli tak było, to tak będzie (1.). Trafił do Nieba z czasową "odsiadką". (Lecz że jego nawrócenie nie było publiczne, to marne szanse o jego pracę wstawienniczą po tamtej stronie.)
A "odpust", czy to zupełny czy to cząstkowy a obydwa skracają "odsiadkę", nie jest automatyczny (2.). To nie czyn odpustu (post, jałmużna, modlitwa pod specjalnymi warunkami uczynione) wyzwala od odbywanej kary, lecz sam Bóg, sam Pan Jezus. I może niejako przekazać naszą prośbę (odpust) na inną osobę, a omodlaną - z jakiegoś powodu - zostawić pod karą.
Z tym odpustem też, rzecz jasna. Biega mi o to, że ziemianie się tego nigdy nie dowiedzą.
spowiedzisakramentu, to sakrament Kościoła działa bez względu na stan kapłana.Podobnie jak z chrztem.
•••
Przy okazji - jeśli ksiądz spowiednik ich nie spełnił, to nawet zwykle się nie dowiemy czy była ważna, bo kto (z nas) w stresie (dla mnie - zawsze) to "kontroluje"?
Spójrzmy na Monikę dla porównania - można jej oczywiście sporo zarzucić, ale nie jest to kreatura pokroju Olejnik, Durczoka, Lisa czy tego typu - mówię tu o samej kulturze osobistej choćby. I tak samo patrzę na jej ojca - i uważam że takim ludziom bliżej do nawrócenia niż np Durczokowi czy Lisowi, choć możliwe że żaden z nich nie ma niczyjego życia na sumieniu.
Słowem - złe decyzje, w tym zbrodnie to jedno, a bycie kompletnym moralnym degeneratem to drugie. I mam podejrzenie (wyłącznie oparte na subiektywnej ocenie) że już łatwiej się zbrodniarzowi nawrócić.
Zapewne, ale nie wiem czy brak publicznej pokuty (przy założeniu że pokuta była, ale nie publiczna) z automatu kwalifikuje w miejsce którego się już nie opuści.
https://www.gosc.pl/doc/2024613.Gen-Jaruzelski-swiadomie-poprosil-o-spowiedz
To co teraz piszę, piszę głównie do siebie i nikogo z wasz nie mam konkretnie na umyśle.
Tak. Rozumiem, że wielka jest chęć sprawiedliwości, zwłaszcza w stosu*nku do osób, które nie zaznały jej na ziemi. Często pałam taką chęcią. Gnój np. też.
Tak. Zdaję sobie sprawę, że nawrócenie się (prawdziwe) na łożu śmierci jest niezwykle mało prawdopodobne. Nie tak dawno poszłem do księdza (dobry ksiądz) z prośbą o radę, jak przekonać osobę na łożu śmierci (dosłownie, parę dni przed zgonem) do spowiedzi.
- Nie ma takiej metody. To podobnie jak w piosence - Jakie życie taka śmierć. Człowiek przez całe życie zatwardza swe serce, często celowo, programowo. W końcu jest ono zatwardzone na tyle, że już się nic nie da (ludzkimi metodami) zrobić.
I zapewne tak jest.
A jednak wszyscy jesteśmy Dziećmi Bożymi i skoro tak, to jakoś tak ciężko by mi było życzyć śmierci wiecznej rodzonemu bratu, a nawet jeśli nie życzyć, to cieszyć się, że taka nastąpiła - niezależnie od tego, jak wiele dzieliłoby nas za życia. I myślę, że mojemu ojcu, gdyby żył, i decydował o jego dalszym losie, też nie byłoby miło go - nawet sprawiedliwie - skazywać na wieczne potępienie.
Zdarzało mi się karać dziecko. Wiedziałem, że to jest dobre, ale za każdym razem serce mi krwawiło.
No i na koniec: Kościół ogłasza niektórych ludzi świętymi, zbawionymi, ale nikogo, nawet Judasza, nie ogłasza potępionym. To już zostawia Najwyższemu.
Dlatego szczerze wyznaję, że cieszy mnie śmierć doczesna tego i owego, że już nie będą nikomu szkodzić, że już nie zobaczę uśmieszków na ich wstrętnych mordach.
Jednak po wysłuchiwaniu tych wszystkich nauk, nie czerpię już satysfakcji z przeświadczenia, że ten czy ów zostanie potępiony. Raczej przez egoistyczny wzgląd na własną osobę mam nadzieję, że jednak im się jakoś upiecze. Bo w końcu nie wiadomo, gdzie przebiega ta granica. Że jeśli są jacyś goście, już za jej linią, to czy ja dam radę zmieścić się przed nią?
No, może nie jest w zwyczaju forumkowym tak się wyzewnętrzniać, ale niech tam. Mam to za sobą.