@trep powiedział(a):
17. Tu spełniam obietnicę i nawiązuję do 9. U pana księdza często pojawia się tytuł znanej piosenki "me, myself and I". Akurat w tym miejscu w większym stężeniu, ale i wcześniej i dalej też jest. Moje badania, moje wnioski. Ludzie powinni czytać moje książki i moje artykuły publicystyczne.
Nu, nie tylko o teologii sukcesu zielonoświątkowców było, ale i o samym sukcesie zielonoświątkowców. Jakby, firma powstała sto lat temu, a juz ma ~800 mln wiernych, w tym połowę Ameryki Południowej. Pan ksiądz porusza o ogromskich sukcesach onych zielonych w dalekiej Czajnie i w Bharacie, ale młody go niestety o konkrety nie harata, więc się nie dowiemy, a szkoda.
Troszkę wszelako doznałem szoczku, jak się pan ksiądz rozwijał o Afryce, osobływie środkowej, gdzie to "elementy chrześcijańskie" w postaci "teologii sukcesu" są "przejmowane" przez "inną lerigię", a mianowicie mahomętanizm.
Skisłem.
Odsie dodam tylko, że już pińcet bez kozery lat mahometanie taki mają obyczaj, że możesz u nich kupić na kreskę albo i lepszą dostać cenę, jeśli zadeklarujesz, że "Nie ma Boga, a Mahomet jest jego prorokiem, tak?"
@trep powiedział(a):
21. (...) Nie czyni jednak (do 1h20min) żadnego rozróżnienia pomiędzy wiarą prawdziwą a fałszywymi. (...)
To mie zawsze szokuje, takie "obiektywne" podejście, że "wierz sobie i w kozła, byleś dziesięcinę płacił, dziecino!" Wiadomo przecież że problemem jest mahometanizm, a nie jakaś tam "lerigia".
problem chyba był taki, że on te "najmocniejsze" kawałki pisał już po zmianach, TRZ to jest pierwsza połowa lat 80., facet już był na rencie z przyczyn zdrowotnych. A co mu dolegało? Głowa, prawdopodobnie z przyczyn neurologicznych.
Jak czytamy na wikci: Inspiracją do napisania dzieła były dwie wizje mistyczne. Pod wpływem pierwszej z nich, w 1881 w Surlei, Nietzsche stworzył zasadniczy plan dzieła. Druga wizja miała miejsce w Rapallo w 1883[2]. Każda z czterech części tworzona była szybko (każda w ok. 10 dni), w podobnym do mistycyzmu uniesieniu[2].
Jakby ktoś taki AD 2024 trafił do polskich organów ścigania z jakimś zarzutem, to z miejsca wysłaliby go na obserwację, a sąd by potem pewnie umorzył na niepoczytalność i w zależności od powagi czynu dał detencję albo i nie. Gdyby zarzut dotyczył czegoś napisanego, to ewentualny pokrzywdzony dostałby od sądu mesydż: panie, przecież to świr, proszę się tym nie przejmować.
Ale jego omawiamy na poważnie jak jakiegoś mędrca.
Nb. "nadczłowiek" na rencie zdrowotnej grubo brzmi nawet przy tych wszystkich "socjalistach" co żyli wtedy z dywidend.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
A jeszcze co do "wyprowadzenia katechezy ze szkół". A gdzie? No właśnie.
Otóż katecheza w kościołach / salkach już się przecież odbywa. Są spotkania przed pierwszą Komunią św., przed bierzmowaniem, są nauki przedślubne. Dla zainteresowanych są oazy, są marianki, są duszpasterstwa. No i są standardowe kazania. Więc "powrót do salek" sprowadzi się do faktycznej redukcji katechezy.
Ale tak naprawdę w tej sprawie nie chodzi o same lekcje, a o coś innego. Otóż katecheza w budynku szkolnym oznacza, że przestaje on być zupełnie świecki, że w murach szkół jest modlitwa, bardzo często wisi krzyż, przechadza się ksiądz. Tymczasem dla wielu środowisk religia ma nie występować w sferze publicznej. Dziwię się, że katolicy tak się cieszą na myśl o tym.
No ale ksiądz mówi, że jest katecheza i jest religia, religia powinna być w szkole, to kto będzie tego uczył - pozostanie po staremu, już widzę jak się nauczyciele dokształcają żeby prowadzić przedmiot "religia".
Może nie dość jasno wybrzmiało to zdanie - nie zamierzam gościa słuchać.
Natomiast niestety (!) jestem sobie w stanie spokojnie wyobrazić kogoś, kto przy brakujących godzinach do etatu zrobi kurs na naukę religii. U nas w podstawówce (lata 90.) katechezy uczyła mnie była rusycystka, geografii (przez 1 rok) fizyczka, plastyki uczyli mnie wszyscy, którym brakowało godzin, polonistka, biolożka, fizyczka (ta sama co geografii - uczyła też matematyki i informatyki, normalnie kobieta renesansu) i kobieta od nauczania początkowego.
Pan ksiądz profesor taktownie nie wspomniał, że gdy Wybitny Teologiczny Autorytet tracił wiarę
to w jego pobliżu przypadkiem z tragarzami przechodziła pewna kobieta, która niedługo później została jego żoną.
Wysłuchałem tej bardzo interesującej rozmowy zarekomendowanej przez Jorge - było warto. Diagnozy sytuacji księdza nierzadko trafne, zaś recepty na rozwiązanie - z reguły błędne.
@trep powiedział(a):
9. Spadamy po równi pochyłej i za bardzo nikogo to nie interesuje. Serio? Nikogo? To nie interesuje? Do tego punktu nawiążę jeszcze dalej. Jadę chronologicznie - jak będziecie chcieli odszukać jakiś fragment, to łatwiej wam będzie znaleźć.
@trep powiedział(a):
26. Zanim przyjął święcenia, zadawał sobie pytanie "a co jak boga nie ma"? Cóż, wtedy optymalną z punktu widzenia człowieka strategią (jak wyjaśniał kol. Groza) byłoby jak najszybsze palnięcie sobie w łeb. (to już moja uwaga)
Ojciec Jacek Bocheński wstąpił do zakonu jako niewierzący. Współbracia go przyjęli, stwierdzając "takich nam też potrzeba".
@trep powiedział(a):
31. Przekłamuje nowy list pana papieża zadając pytanie "jak i gdzie błogosławić związki jednopłciowe". Nie będę się rozpisywał, bo już dużo na ten temat było, ale bierze udział w kreowaniu tego nieprawdziwego przekazu.
Tu już kolega trochę manipuluje. Owszem, gość stosuje skrót myślowy, ale generalnie ma rację.
postuluje nowy model nauczania etyki, ale jeden dla całej PL. Tymczasem poprzedni „był skazany na niepowodzenie”, bo w Łodzi może być 80% agnostyków gdzie indziej mniej. A czy to nie jest tak, że w każdym modelu tak będzie? Przecież mogą być osoby, które uważają, że kłamstwo, czy kradzież nie jest grzechem. Czego uczyć na tej „etyce”? Czy to ma być etyka, czy historia etyki, a może geografia etyki? A jeśli etyka, to jaka i dlaczego akurat ta?
O! Młody pyta jaka to miałaby być etyka a pan odpowiada, zupełnie nie na temat. Potem mówi, że będzie to przedmiotem debaty publicznej, żeby uzyskać konsensus. Jaki może być konsensus pomiędzy grzechem a brakiem grzechu?
Młody drąży a pan odpowiada, że etyka jest z definicji niereligijna. Młody dalej drąży a pan wtedy odpowiada, że w różnych kulturach są różne systemy etyczne, potem o nurtach, systemy mogą być odmienne itd. Wciąż nie mówi, której będzie się uczyć (wg jego postulatu) w PL.
Potem mówi, że i w religii mamy dowolność wskazań etycznych, jako przykład podaje rosyjskie prawosławie. Czyli utożsamia politykę z teologią. Potem pan rozwodzi się, że gułagi i chińskie obozy też wymagały swojej etyki, wymienia zasady moralne utworzone przez Trockiego – wciąż jednak nie odpowiada na pytanie, jakiej „niereligijnej” etyki uczyć w szkołach.
młody pyta, czy jest możliwe ustalenie uniwersalnych metod etyki, pan odpowiada, że jakiś koleś uważał, że jakaś synteza jest możliwa. Pitu pitu, Amerykanie, Afganistan, 3WW, ale na pytanie nie odpowiada. Czyli (tu znowu ja) jakiej etyki uczyć?
Jeśli jednak informacje o lawinie listów od homoseksualistów są prawdziwe, a najwyraźniej tak jest, bo Watykan temu nie zaprzeczył, to jest to kolejne świadectwo zamieszania, jakie wywołała deklaracja Fiducia Supplicans, która miała dać odpowiedź na pytanie, czy można błogosławić pary żyjące w związkach homoseksualnych i nieregularnych.
Chociaż interpretacje bliskie Stolicy Apostolskiej utrzymują, że nic się nie zmieniło w doktrynie o homoseksualizmie i że dozwolone „spontaniczne” błogosławieństwo nie oznacza aprobaty na życie w grzechu w związkach osób tej samej płci, większość społeczeństwa najwyraźniej widzi to inaczej. Stąd wzrost próśb homoseksualistów o papieskie błogosławieństwo.
„Dla mnie to jest kilkanaście lat mojej ciężkiej pracy” ;-) „Tak się zrodził projekt mojej rozprawy habilitacyjnej” „Ja w mojej rozprawie habilitacyjnej stawiam dość prowokacyjną tezę” ;-)
"Moja teza jest taka" – i tu musicie wysłuchać, bo za dużo pisania. Od 2h10m mniej więcej. Wystarczy minuta, półtorej. Najbardziej podoba mi się w tym wywodzie słowo „jakieś”.
ale tutaj jest fajnie, bo młody mówi, że decyzją moralną (w sensie „pozytywną”) było, że młodzi ludzie się skrzykli i obalili pis w wyborach. Pan ksiądz wydaje się z tym zgadzać. Żeby nie było, że ja jestem uprzedzony, sami wysłuchajcie. W każdym razie odpowiedź pana księdza ma taki wydźwięk "fakt, fajnie zrobili, że odsunęli PiS od władzy (to nie pada), ale trzeba się nimi zaopiekować, żeby nie zeszli na złą drogę".
A jednak mówi na końcu o Panu Jezusie nauczającym o domu na skale, jednak przez całą rozmowę nie powiedział, co jest tą skałą. A raczej mówi, jest to ten kształtowany samemu system wartości, coś co nazywa etyką nihilistyczną (nazwa myląca!).
Kurka a nie lepiej sobie posłuchać rozmowy Rogana z ekspertem od mykologii albo pszczelarstwa a w tematach religijnych proboszcza albo dla bardziej wymagających przewodnika duchowego?
@trep powiedział(a):
14. Pan ksiądz (beż żadnego dodatkowego komentarza) wymienia "dostęp do wiedzy" jako "przyczynę sekularyzacji". To i ja powstrzymam się od dodatkowego komentarza.
No bo to prawda, ale rzeczywiście komentarz by się przydał, bo audytorium może wyciągnąć z tego wniosek, że wiedza/nauka dokonuje falsyfikacji wiary, a szczególnie tego, co dla niej kluczowe. Komentarza nie ma, więc może i pan ksiądz tak to rozumie.
Opieram się tylko na komentarzu kol. trepa, nie słuchałem.
@los powiedział(a):
Też nabrałem podejrzenia, że młody jest na krawędzi nawrócenia a ksiądz profesor na krawędzi utraty wiary. Dostęp do wiedzy przyczyną sekularyzacji. Nojacięniemogę. Chyba wiedzy z XIX wieku, bo wiedza z wieku XX mówi coś zupełnie innego. A z Bożą pomocą mamy już od pewnego czasu wiek XXI.
Ciężko mi poza tym poważnie traktować kogoś, kto poważnie traktuje Nietschego.
Sam kolega niejednokrotnie pisał o szkodliwości popularyzacji wiedzy, wśród osób bez odpowiedniego przygotowania intelektualnego i ogólnie rzecz biorąc "umysłowego". W moich stronach jest nawet powiedzenie "Nic głupiemu po nauce".
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
A jeszcze co do "wyprowadzenia katechezy ze szkół". A gdzie? No właśnie.
Otóż katecheza w kościołach / salkach już się przecież odbywa. Są spotkania przed pierwszą Komunią św., przed bierzmowaniem, są nauki przedślubne. Dla zainteresowanych są oazy, są marianki, są duszpasterstwa. No i są standardowe kazania. Więc "powrót do salek" sprowadzi się do faktycznej redukcji katechezy.
Ale tak naprawdę w tej sprawie nie chodzi o same lekcje, a o coś innego. Otóż katecheza w budynku szkolnym oznacza, że przestaje on być zupełnie świecki, że w murach szkół jest modlitwa, bardzo często wisi krzyż, przechadza się ksiądz. Tymczasem dla wielu środowisk religia ma nie występować w sferze publicznej. Dziwię się, że katolicy tak się cieszą na myśl o tym.
>
A logistyka?
Dla mnie usunięcie religii że szkoły to kłopot dodatkowy, mianowicie trzeba dziecko zaprowadzić i odebrać. Zwłaszcza te maluchy, powiedzmy do wieku komunijnego. Tera jest bieda żeby mi starszy młodszego odebrał ze szkoły bo to wicie rozumiecie chuchają i dmuchają że aż strach.
A teraz fajosko wszystko zgrane jest. Religia pierwsza albo ostatnia i dzieciak se na świetlicę śmiga, obiadek wsunie i grzecznie na tatę/mamę czeka aż go odbiorą. Lekcje czasem zrobi, z kolegami sie pobije albo kogoś lub ktoś mu wsunie boksa...no różnie to bywa.
A tak będę musiał odbierać ze szkoły, doprowadzić skazańca na miejsce i odebrać, a jak daleko od domu to mi się nie opłaca jechać z powrotem do domu bo po co marnować paliwo, lepiej już marnować czas (choć to też pieniądz więc i tak strata jest).
A godziny religii różne mogą być, jak księdzu pasuje to rodzicom już niekoniecznie. Zamieszanie będzie i jeszcze więcej zrezygnuje z uczęszczania.
Komentarz
Nu, nie tylko o teologii sukcesu zielonoświątkowców było, ale i o samym sukcesie zielonoświątkowców. Jakby, firma powstała sto lat temu, a juz ma ~800 mln wiernych, w tym połowę Ameryki Południowej. Pan ksiądz porusza o ogromskich sukcesach onych zielonych w dalekiej Czajnie i w Bharacie, ale młody go niestety o konkrety nie harata, więc się nie dowiemy, a szkoda.
Troszkę wszelako doznałem szoczku, jak się pan ksiądz rozwijał o Afryce, osobływie środkowej, gdzie to "elementy chrześcijańskie" w postaci "teologii sukcesu" są "przejmowane" przez "inną lerigię", a mianowicie mahomętanizm.
Skisłem.
Odsie dodam tylko, że już pińcet bez kozery lat mahometanie taki mają obyczaj, że możesz u nich kupić na kreskę albo i lepszą dostać cenę, jeśli zadeklarujesz, że "Nie ma Boga, a Mahomet jest jego prorokiem, tak?"
To mie zawsze szokuje, takie "obiektywne" podejście, że "wierz sobie i w kozła, byleś dziesięcinę płacił, dziecino!" Wiadomo przecież że problemem jest mahometanizm, a nie jakaś tam "lerigia".
Teologia sukcesu jest groźniejsza niż islam.
@Ignatz,
problem chyba był taki, że on te "najmocniejsze" kawałki pisał już po zmianach, TRZ to jest pierwsza połowa lat 80., facet już był na rencie z przyczyn zdrowotnych. A co mu dolegało? Głowa, prawdopodobnie z przyczyn neurologicznych.
Jak czytamy na wikci: Inspiracją do napisania dzieła były dwie wizje mistyczne. Pod wpływem pierwszej z nich, w 1881 w Surlei, Nietzsche stworzył zasadniczy plan dzieła. Druga wizja miała miejsce w Rapallo w 1883[2]. Każda z czterech części tworzona była szybko (każda w ok. 10 dni), w podobnym do mistycyzmu uniesieniu[2].
Jakby ktoś taki AD 2024 trafił do polskich organów ścigania z jakimś zarzutem, to z miejsca wysłaliby go na obserwację, a sąd by potem pewnie umorzył na niepoczytalność i w zależności od powagi czynu dał detencję albo i nie. Gdyby zarzut dotyczył czegoś napisanego, to ewentualny pokrzywdzony dostałby od sądu mesydż: panie, przecież to świr, proszę się tym nie przejmować.
Ale jego omawiamy na poważnie jak jakiegoś mędrca.
Nb. "nadczłowiek" na rencie zdrowotnej grubo brzmi nawet przy tych wszystkich "socjalistach" co żyli wtedy z dywidend.
Może nie dość jasno wybrzmiało to zdanie - nie zamierzam gościa słuchać.
Natomiast niestety (!) jestem sobie w stanie spokojnie wyobrazić kogoś, kto przy brakujących godzinach do etatu zrobi kurs na naukę religii. U nas w podstawówce (lata 90.) katechezy uczyła mnie była rusycystka, geografii (przez 1 rok) fizyczka, plastyki uczyli mnie wszyscy, którym brakowało godzin, polonistka, biolożka, fizyczka (ta sama co geografii - uczyła też matematyki i informatyki, normalnie kobieta renesansu) i kobieta od nauczania początkowego.
Pan ksiądz profesor taktownie nie wspomniał, że gdy Wybitny Teologiczny Autorytet tracił wiarę
to w jego pobliżu przypadkiem z tragarzami przechodziła pewna kobieta, która niedługo później została jego żoną.
Wysłuchałem tej bardzo interesującej rozmowy zarekomendowanej przez Jorge - było warto. Diagnozy sytuacji księdza nierzadko trafne, zaś recepty na rozwiązanie - z reguły błędne.
Z całą pewnością tak jest. Niestety.
Ojciec Jacek Bocheński wstąpił do zakonu jako niewierzący. Współbracia go przyjęli, stwierdzając "takich nam też potrzeba".
Tu już kolega trochę manipuluje. Owszem, gość stosuje skrót myślowy, ale generalnie ma rację.
Trochę przewijam, bo mówi o systemie etycznym w chinach, w komunizmie. Potem o AI, to też przewijam.
Czegokolwiek by pan papież nie wykręcał w Fiducia Supplicans, wszyscy odebrali dokument na jeden sposób z samymi zainteresowanymi na czele https://wpolityce.pl/kosciol/676938-watykan-zasypany-prosbami-par-gejowskich-o-blogoslawienstwo
Na 2h28m kończy się rozmowa, dalej następuje wzajemne lizanie się.
Na koniec "me, myself and I"skondensowane jak mleko, którego Babola używa do produkcji sernika.
Kurka a nie lepiej sobie posłuchać rozmowy Rogana z ekspertem od mykologii albo pszczelarstwa a w tematach religijnych proboszcza albo dla bardziej wymagających przewodnika duchowego?
No bo to prawda, ale rzeczywiście komentarz by się przydał, bo audytorium może wyciągnąć z tego wniosek, że wiedza/nauka dokonuje falsyfikacji wiary, a szczególnie tego, co dla niej kluczowe. Komentarza nie ma, więc może i pan ksiądz tak to rozumie.
Opieram się tylko na komentarzu kol. trepa, nie słuchałem.
Sam kolega niejednokrotnie pisał o szkodliwości popularyzacji wiedzy, wśród osób bez odpowiedniego przygotowania intelektualnego i ogólnie rzecz biorąc "umysłowego". W moich stronach jest nawet powiedzenie "Nic głupiemu po nauce".
Dziwne. Myślałem, że Nietzsche.
>
A logistyka?
Dla mnie usunięcie religii że szkoły to kłopot dodatkowy, mianowicie trzeba dziecko zaprowadzić i odebrać. Zwłaszcza te maluchy, powiedzmy do wieku komunijnego. Tera jest bieda żeby mi starszy młodszego odebrał ze szkoły bo to wicie rozumiecie chuchają i dmuchają że aż strach.
A teraz fajosko wszystko zgrane jest. Religia pierwsza albo ostatnia i dzieciak se na świetlicę śmiga, obiadek wsunie i grzecznie na tatę/mamę czeka aż go odbiorą. Lekcje czasem zrobi, z kolegami sie pobije albo kogoś lub ktoś mu wsunie boksa...no różnie to bywa.
A tak będę musiał odbierać ze szkoły, doprowadzić skazańca na miejsce i odebrać, a jak daleko od domu to mi się nie opłaca jechać z powrotem do domu bo po co marnować paliwo, lepiej już marnować czas (choć to też pieniądz więc i tak strata jest).
A godziny religii różne mogą być, jak księdzu pasuje to rodzicom już niekoniecznie. Zamieszanie będzie i jeszcze więcej zrezygnuje z uczęszczania.