Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Są to dla mnie dowody, że jest Bóg nade mną i Bóg we mnie.
powiedział filozof z Królewca, o którym pan profesor mówił w innym miejscu podcastu.
Czy zatem według Kanta prawo moralne jest areligijne (z definicji) skoro pochodzi od Boga?
No właśnie tak, skoro prawo moralne jest we MNIE, żadnego Boga prawodawcy nie potrzebuję.
No nie, Kant nie to miał na myśli. A wiemy to z całą pewnością, bo napisał dużo więcej niż ów zgrabny apoftegmat. Co oczywiście wcale nie świadczy o jego ortodoksji, bo po primo był protestantem, a po wtóro nawet jako protestant miał mocne odchyłki w stronę deizmu. Niemniej bogoczłowieczeństwo było mu obce i trzeba to uczciwie przyznać.
Ok, może nie miał tego na myśli, nie znam się. Jednak mocno mi się to spina z samym protestantyzmem, gdzie każdy może założyć swój kościół ze swoim odrębnym prawem moralnym. Stąd też te 50 tysięcy denominacji o których wspominał prof. Kobyliński. Niby Bóg jest prawodawcą, ale to MOJA interpretacja tego prawa ma praktyczne znaczenie.
@JORGE powiedział(a):
3) Europa kocha naukę
4) Przychodzę do was jako ksiądz, ale i profesor, porozmawiać z wami nauce i faktach
To założenie może być fałszywe. Nie jestem taki pawian czy Europa rzeczywiście tak kocha naukę. Gdyby tak było to nie słyszelibyśmy o marksistowskich lub genderowych odpałach, nie słyszelibyśmy o dziwnych dyskusjach odnośnie tego kiedy zaczyna się ludzkie życie. Jeśli Europa by kochała naukę, to nie podcinałaby swoich chrześcijańskich korzeni które to rozwój nauki umożliwiły w stopniu nigdzie na świecie nie spotykanym.
Ale jeśli napisać "Europa czci naukę i rozum" to już będzie się zgadzać. Dlaczego więc tego rozumu nie używa? Bo go czci. Obiekt kultu stawia się na ołtarzyku i omiata miotełką a nie tak po prostu używa w codziennym życiu.
Ciekawą sprawą jest fakt, że w miarę rozwoju i upowszechnienia nauki w Europie narasta dechrystianizacja społeczeństwa. W naszym kraju szybko ateizujące się młode pokolenie również powołuje się na argumenty racjonalistyczne często jakby żywcem przepisane z komunistycznego agit-propu.
Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Są to dla mnie dowody, że jest Bóg nade mną i Bóg we mnie.
powiedział filozof z Królewca, o którym pan profesor mówił w innym miejscu podcastu.
Czy zatem według Kanta prawo moralne jest areligijne (z definicji) skoro pochodzi od Boga?
No właśnie tak, skoro prawo moralne jest we MNIE, żadnego Boga prawodawcy nie potrzebuję.
Co ty godosz, co ty godosz? Przecież wyraźnie napisał był: Prawo moralne we mnie to jest Bóg we mnie. (a piękno świata zewnętrznego to jest dzieło Boże, gdyż kto inny miałby stworzyć coś tak pięknego).
Co ty godosz, co ty godosz? Przecież wyraźnie napisał był: Prawo moralne we mnie to jest Bóg we mnie. (a piękno świata zewnętrznego to jest dzieło Boże, gdyż kto inny miałby stworzyć coś tak pięknego).
No tak, ale jaki Bóg? Czy ten sam Bóg w którego wierzą katolicy?
Od dawna jestem przekonany o bezsensowności spekulowania na temat czyjegoś numeru telefonu uznając bezwzględną wyższość zapoznania się z faktami. Nie inaczej jest z poglądami teologicznymi Immanuela Kanta, które niewątpliwie warto poznać. Od protestantów też można się czegoś dowiedzieć.
Komentarz
Trijo reformatorów Kościoła z tvnu: TPT, XIZ, PKP.
No właśnie tak, skoro prawo moralne jest we MNIE, żadnego Boga prawodawcy nie potrzebuję.
A skąd się wzięło?
Skąd? Klasyk poeta odpowiedział w piosence:
No nie, Kant nie to miał na myśli. A wiemy to z całą pewnością, bo napisał dużo więcej niż ów zgrabny apoftegmat. Co oczywiście wcale nie świadczy o jego ortodoksji, bo po primo był protestantem, a po wtóro nawet jako protestant miał mocne odchyłki w stronę deizmu. Niemniej bogoczłowieczeństwo było mu obce i trzeba to uczciwie przyznać.
Ok, może nie miał tego na myśli, nie znam się. Jednak mocno mi się to spina z samym protestantyzmem, gdzie każdy może założyć swój kościół ze swoim odrębnym prawem moralnym. Stąd też te 50 tysięcy denominacji o których wspominał prof. Kobyliński. Niby Bóg jest prawodawcą, ale to MOJA interpretacja tego prawa ma praktyczne znaczenie.
To założenie może być fałszywe. Nie jestem taki pawian czy Europa rzeczywiście tak kocha naukę. Gdyby tak było to nie słyszelibyśmy o marksistowskich lub genderowych odpałach, nie słyszelibyśmy o dziwnych dyskusjach odnośnie tego kiedy zaczyna się ludzkie życie. Jeśli Europa by kochała naukę, to nie podcinałaby swoich chrześcijańskich korzeni które to rozwój nauki umożliwiły w stopniu nigdzie na świecie nie spotykanym.
Ale jeśli napisać "Europa czci naukę i rozum" to już będzie się zgadzać. Dlaczego więc tego rozumu nie używa? Bo go czci. Obiekt kultu stawia się na ołtarzyku i omiata miotełką a nie tak po prostu używa w codziennym życiu.
Ciekawą sprawą jest fakt, że w miarę rozwoju i upowszechnienia nauki w Europie narasta dechrystianizacja społeczeństwa. W naszym kraju szybko ateizujące się młode pokolenie również powołuje się na argumenty racjonalistyczne często jakby żywcem przepisane z komunistycznego agit-propu.
Co poszło nie tak?
Co ty godosz, co ty godosz? Przecież wyraźnie napisał był: Prawo moralne we mnie to jest Bóg we mnie. (a piękno świata zewnętrznego to jest dzieło Boże, gdyż kto inny miałby stworzyć coś tak pięknego).
No tak, ale jaki Bóg? Czy ten sam Bóg w którego wierzą katolicy?
Zachęcam do lektury https://wydawnictwo.umk.pl/en/products/2281/dziela-zebrane-t-v-religia-w-obrebie-samego-rozumu-spor-fakultetow-metafizyka-moralnosci
Od dawna jestem przekonany o bezsensowności spekulowania na temat czyjegoś numeru telefonu uznając bezwzględną wyższość zapoznania się z faktami. Nie inaczej jest z poglądami teologicznymi Immanuela Kanta, które niewątpliwie warto poznać. Od protestantów też można się czegoś dowiedzieć.