@JORGE powiedział(a):
Zadziwiający jest też powrót sił witalnych, kiedy nie ma go już zupełnie, dlatego rozpoznałem okres kiedy tak jest.
Obiecanki cacanki. W styczniu odstawiłem i jak byłem dziadem tak jestem.
Powrót Ignac, powrót, do tego co było przed grubą imprezą. Nie, że odstawiam alkohol i nagle włącza się turbo. Do tego (w moim przypadku) potrzebne są ruch, dużo ruchu z mocnym obciążeniem (ale konieczna jest też regeneracja), dieta (jem tylko to co lubię i przy liczeniu kalorii żeby masę trzymać), naprawdę dobry i regularny sen, powtarzalny rytm dnia, no i muszę chcieć z zapałem wstać rano, czyli muszę robić coś co mnie kręci. A mnie nic nie kręci ... I jest różnie.
@JORGE powiedział(a):
Zadziwiający jest też powrót sił witalnych, kiedy nie ma go już zupełnie, dlatego rozpoznałem okres kiedy tak jest.
Obiecanki cacanki. W styczniu odstawiłem i jak byłem dziadem tak jestem.
Powrót Ignac, powrót, do tego co było przed grubą imprezą. Nie, że odstawiam alkohol i nagle włącza się turbo. Do tego (w moim przypadku) potrzebne są ruch, dużo ruchu z mocnym obciążeniem (ale konieczna jest też regeneracja), dieta (jem tylko to co lubię i przy liczeniu kalorii żeby masę trzymać), naprawdę dobry i regularny sen, powtarzalny rytm dnia, no i muszę chcieć z zapałem wstać rano, czyli muszę robić coś co mnie kręci. A mnie nic nie kręci ... I jest różnie.
@Przemko powiedział(a):
Mną najbardziej wstrząsnęła informacja że dawka etanolu (kieliszek wina, małe piwo, kieliszek wódki) zatruwa wątrobę na 36-48 godzin, a więc pijąc nawet co drugi dzień "do obiadu" wątroba w ogóle nie działa jak trzeba.
To nie jest prawda, bo gdyby nią była to zwyczajowo pijący do obiadu Włosi i Francuzi nie dożywaliby pięćdziesiątki.
Nawet środowiska AA nie propagują abstynencji całej populacji ani jakichkolwiek form prohibicji, bo z własnego doświadczenia uznają, ze alergia na alkohol i skłonność do picia niekontrolowanego dotyczy tylko niektórych osób, a nie całego społeczeństwa.
@Przemko powiedział(a):
Mną najbardziej wstrząsnęła informacja że dawka etanolu (kieliszek wina, małe piwo, kieliszek wódki) zatruwa wątrobę na 36-48 godzin, a więc pijąc nawet co drugi dzień "do obiadu" wątroba w ogóle nie działa jak trzeba.
To nie jest prawda, bo gdyby nią była to zwyczajowo pijący do obiadu Włosi i Francuzi nie dożywaliby pięćdziesiątki.
Wyciągasz błędny wniosek po prostu, i podałem że Francuzi mają bardzo wysokie statystyki marskości wątroby więc to się akurat zgadza że chorują z powodu tego wina.
Francja i Włochy są krajami będącymi w europejskiej czołówce jeśli chodzi o średnią długość życia. Tamtejszy umiarkowany styl picia nie przekłada się na zwiększoną śmiertelność.
Sugerowanie przez niektóre środowiska, że każda, nawet małą dawka sporadycznie pitego alkoholu posiada ogromną szkodliwości ociera się o paranoję. Na tej samej zasadzie nie należałoby w ogóle spożywać np. cukru oraz soli.
Sugerowanie przez niektóre środowiska, że każda, nawet małą dawka sporadycznie pitego alkoholu posiada ogromną szkodliwości ociera się o paranoję. Na tej samej zasadzie nie należałoby w ogóle spożywać np. cukru oraz soli.
Kolega dodał od siebie "ogromną". Szkodliwość po prostu jest, z małą dawką sporadycznie pitą organizm sobie poradzi, wiadomo - jakimś stosunkowo małym kosztem. Tak jak z papierosem wypalonym raz na miesiąc. Tylko w sumie po co?
@los powiedział(a):
Bo oni piją wino i sporadycznie piwo a nie żaden al-kohol.
Francuzi? Dużo też poszczą wedle naszych standardów, takie opinie słyszalem, że pierwszy posiłek jedzą lekki i późno, i że stosunkowo niedużo węglowodanów a dużo tłuszczu (sery) co się jakoś razem uzupełnia i zmniejsza skutki tego chlania.
Sugerowanie przez niektóre środowiska, że każda, nawet małą dawka sporadycznie pitego alkoholu posiada ogromną szkodliwości ociera się o paranoję. Na tej samej zasadzie nie należałoby w ogóle spożywać np. cukru oraz soli.
Kolega dodał od siebie "ogromną". Szkodliwość po prostu jest, z małą dawką sporadycznie pitą organizm sobie poradzi, wiadomo - jakimś stosunkowo małym kosztem. Tak jak z papierosem wypalonym raz na miesiąc. Tylko w sumie po co?
Bo wszystko jest dla ludzi i Pan Jezus kazał pić wino.
Ludzkie ciało ma ogromne możliwości regeneracyjne, z historii chorób wynika że aby się dorobić rozwalonej wątroby albo cukrzycy potrzeba solidnie zapracować przez 20 lat, czasem 30.
@Przemko powiedział(a):
Mną najbardziej wstrząsnęła informacja że dawka etanolu (kieliszek wina, małe piwo, kieliszek wódki) zatruwa wątrobę na 36-48 godzin, a więc pijąc nawet co drugi dzień "do obiadu" wątroba w ogóle nie działa jak trzeba.
To nie jest prawda, bo gdyby nią była to zwyczajowo pijący do obiadu Włosi i Francuzi nie dożywaliby pięćdziesiątki.
Nawet środowiska AA nie propagują abstynencji całej populacji ani jakichkolwiek form prohibicji, bo z własnego doświadczenia uznają, ze alergia na alkohol i skłonność do picia niekontrolowanego dotyczy tylko niektórych osób, a nie całego społeczeństwa.
i nie tylko alkohol jest problemem. Problemem jest, jak wiadomo, czemu rzeczywistość nie daje nam dosyć satysfakcji? Czemu chodzenie jest dla wielu z nas takie niefajne, że chcemy latać?
No bo ja te historie z drugiej katedry znam tylko z opowieści, sam nigdy nie musiałem flaszki wręczać. Z alkoholikiem zdarzyło mi się tylko raz pracowac, we Francji, facet przychodził do biura w południe albo później, czuć było od niego woń, robote wykonywał kiepsko. Ale jak to we Francji, nie zwolnili go, jakoś tak trwał przez lata...
Alkoholizm weekendowy, czyli raz a konkretnie w piątunio (nawet bez soboty) też dewastuje życie. Cały rytm jest zachwiany, dopasowany do cyklu - impreza, wychodzenie z kaca, dojście w miarę do siebie i znów piątunio. Horyzont tygodniowy, mnóstwo ludzi tak żyje. A tak na marginesie, wiecie kiedy wg mnie alkohol wychodzi w 100% z organizmu ? Po 21-23 dniach, tak jak mam (Przemko coś pisał o miesiącu). Zadziwiający jest też powrót sił witalnych, kiedy nie ma go już zupełnie, dlatego rozpoznałem okres kiedy tak jest.
Trzeźwienie to jedno ale metabolity alkoholu - aldehyd octowy, to drugie, jest on metabolizowany od 3 do 5 dni. Czyli w piątunio impreza w sobotę niedziel kac do środy usuwanie metabolitów (wspomnianych aldehydów) czwartek dzień prawdziwej trzeźwości i w piątunio od nowa.
Zmetabolizowanie trwa te 5 dni ale usunięcie skutków i regeneracja to te wspominane 21 -23 dni.
Natomiast jeśli chodzi o sprawność mózgu, to w filmiku poniżej psor klaruje, że regeneracja trwa do 6 tygodni 12 tygodni:
Sugerowanie przez niektóre środowiska, że każda, nawet małą dawka sporadycznie pitego alkoholu posiada ogromną szkodliwości ociera się o paranoję. Na tej samej zasadzie nie należałoby w ogóle spożywać np. cukru oraz soli.
Kolega dodał od siebie "ogromną". Szkodliwość po prostu jest, z małą dawką sporadycznie pitą organizm sobie poradzi, wiadomo - jakimś stosunkowo małym kosztem. Tak jak z papierosem wypalonym raz na miesiąc. Tylko w sumie po co?
Bo wszystko jest dla ludzi i Pan Jezus kazał pić wino.
Ludzkie ciało ma ogromne możliwości regeneracyjne, z historii chorób wynika że aby się dorobić rozwalonej wątroby albo cukrzycy potrzeba solidnie zapracować przez 20 lat, czasem 30.
Czy trucizna wymagająca intensywnego stosowania przez kilkanaście lat, by dała widocznie destrukcyjne efektu jest skuteczną trucizną?
Tu bardziej pasują narkotyki, które przedawkować jest niezwykle łatwo.
Można tak rozkminiać, że i masło i mięso i co tam jeszcze ("zaszparagować nerki"). Ale prawda jest taka, że to anko stwarza olbrzymie problemy społeczne, nie masło.
Maria Sawica (Ciocia Maria z telefonu zaufania), przez kilkadziesiąt dobrych lat adwokat pro bono, mimo, że nie specjalizowała się w uzależnionych, to twierdziła, że anko to jest największy problem i gdyby to od niej zależało, zakazałaby całkowicie. A była to bardzo mądra, wykształcona kobieta.
Narko oczywiście też, ale biega o to, że anko jest legalne.
Maria Sawica (Ciocia Maria z telefonu zaufania), przez kilkadziesiąt dobrych lat adwokat pro bono, mimo, że nie specjalizowała się w uzależnionych, to twierdziła, że anko to jest największy problem i gdyby to od niej zależało, zakazałaby całkowicie. A była to bardzo mądra, wykształcona kobieta.
I ten zakaz by się pewnie skończył jak prohibicja w USA, ci co mają problem to i tak by pili a przestrzegali zakazu by tacy co i tak by problemu nie mieli
Normy prawne nadają kierunek normom zachowań, to podstawowe wnioski z socjologii prawa. Zakaz aborcji zmniejsza liczbę aborcji, nie ten kaliber sprawy, zasada ta sama.
Maria Sawica (Ciocia Maria z telefonu zaufania), przez kilkadziesiąt dobrych lat adwokat pro bono, mimo, że nie specjalizowała się w uzależnionych, to twierdziła, że anko to jest największy problem i gdyby to od niej zależało, zakazałaby całkowicie. A była to bardzo mądra, wykształcona kobieta.
I ten zakaz by się pewnie skończył jak prohibicja w USA, ci co mają problem to i tak by pili a przestrzegali zakazu by tacy co i tak by problemu nie mieli
Prohibicja tak się nie skończyła w USA, poleca się świetną historię:
Jak pisze Kuba takie zakazy zawsze wpływają na spożycie, choroby powiązane, przestępczość itd., to widać w statystykach.
Kolejne gminy w Polsce wprowadzają nocne prohibicje i tez tak się dzieje, a najbardziej ludzie cieszą się że się kolejki na SOR zmniejszają, w Krakowie podobno o połowę ale skróciła.
Linkowany Robert Rutkowski jest zdania że prohibicja przyniosła by więcej szkód, samobójstw zwłaszcza, ja mu wierzę w tym zakresie.
Nie mam na to tych słynnych "wyników badań", ale pamiętam wypowiedź jakiegoś adwokata z USA, specjalisty od obrony przed karą śmierci - jeśli chcesz być moim klientem, jak najczęściej chodź do barów, zwłaszcza wieczorami.
W ostatnich miesiącach w godzinach obowiązywania zakazu sprzedaży alkoholu w Krakowie odnotowano średnio o 47 proc. mniej interwencji policji i blisko 30 proc. straży miejskiej, w porównaniu do analogicznego okresu sprzed obowiązywania uchwały - podsumował urząd miasta.
@Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
Nie no, jasne że zakaz by nie dotyczył wszystkich od razu, tylko ludzi urodzonych później niż w 2010.
Aha, czyli swoim dzieciom miałbym zrobić coś co sobie samemu nie chcę?
@Przemko powiedział(a):
W ostatnich miesiącach w godzinach obowiązywania zakazu sprzedaży alkoholu w Krakowie odnotowano średnio o 47 proc. mniej interwencji policji i blisko 30 proc. straży miejskiej, w porównaniu do analogicznego okresu sprzed obowiązywania uchwały - podsumował urząd miasta.
No tak, bo skoro oni głównie się czepiali ludzi pijących na ławeczkach to już mieli mniej okazji do takich interwencji "Mieliśmy do czynienia z zakupem alkoholu nocą i potem spożywaniem go na ławce bądź na terenie parku. To były najczęstsze zgłoszenia dotyczące alkoholu".
No tak, ale z tego cytowanego fragmentu wydawać się mogło, że nocna prohibicja zmniejszyła przestępczość w mieście, a tymczasem zmniejszyła głównie publiczne spożywanie alkoholu, co jest chyba oczywistym efektem i nie wiem po co o tym pisać.
W lokalach można chlać do woli, w domach można chlać do woli, jeśli się miało choć tyle rozumu, by kilka godzin wcześniej zrobić zapasy, trudniej się tylko organizuje spontaniczne imprezy w plenerze po taniości. Nie wiem, komu to miałoby przeszkadzać.
Komentarz
Powrót Ignac, powrót, do tego co było przed grubą imprezą. Nie, że odstawiam alkohol i nagle włącza się turbo. Do tego (w moim przypadku) potrzebne są ruch, dużo ruchu z mocnym obciążeniem (ale konieczna jest też regeneracja), dieta (jem tylko to co lubię i przy liczeniu kalorii żeby masę trzymać), naprawdę dobry i regularny sen, powtarzalny rytm dnia, no i muszę chcieć z zapałem wstać rano, czyli muszę robić coś co mnie kręci. A mnie nic nie kręci ... I jest różnie.
Aaa, z tym wstępem to tak. Teraz akceptuję.
Wogle uwarzam rze kwestia ankoholu rozrosła się tak godnie, że na własny wątek zasługuje. Admini -- na start!
Napijmy się!
Proponuję tytuł "co Kolestwo chleje?"
To nie jest prawda, bo gdyby nią była to zwyczajowo pijący do obiadu Włosi i Francuzi nie dożywaliby pięćdziesiątki.
Nawet środowiska AA nie propagują abstynencji całej populacji ani jakichkolwiek form prohibicji, bo z własnego doświadczenia uznają, ze alergia na alkohol i skłonność do picia niekontrolowanego dotyczy tylko niektórych osób, a nie całego społeczeństwa.
No bo jak czytam takie ogólnikowe zdania, to niestety nie mogę się z nimi zgodzić. Pływanie w spirytusie to nie to samo co szklanka piwa po wysiłku.
Wyciągasz błędny wniosek po prostu, i podałem że Francuzi mają bardzo wysokie statystyki marskości wątroby więc to się akurat zgadza że chorują z powodu tego wina.
Francja i Włochy są krajami będącymi w europejskiej czołówce jeśli chodzi o średnią długość życia. Tamtejszy umiarkowany styl picia nie przekłada się na zwiększoną śmiertelność.
Sugerowanie przez niektóre środowiska, że każda, nawet małą dawka sporadycznie pitego alkoholu posiada ogromną szkodliwości ociera się o paranoję. Na tej samej zasadzie nie należałoby w ogóle spożywać np. cukru oraz soli.
Bo oni piją wino i sporadycznie piwo a nie żaden al-kohol.
Kolega dodał od siebie "ogromną". Szkodliwość po prostu jest, z małą dawką sporadycznie pitą organizm sobie poradzi, wiadomo - jakimś stosunkowo małym kosztem. Tak jak z papierosem wypalonym raz na miesiąc. Tylko w sumie po co?
Francuzi? Dużo też poszczą wedle naszych standardów, takie opinie słyszalem, że pierwszy posiłek jedzą lekki i późno, i że stosunkowo niedużo węglowodanów a dużo tłuszczu (sery) co się jakoś razem uzupełnia i zmniejsza skutki tego chlania.
Bo wszystko jest dla ludzi i Pan Jezus kazał pić wino.
Ludzkie ciało ma ogromne możliwości regeneracyjne, z historii chorób wynika że aby się dorobić rozwalonej wątroby albo cukrzycy potrzeba solidnie zapracować przez 20 lat, czasem 30.
i nie tylko alkohol jest problemem. Problemem jest, jak wiadomo, czemu rzeczywistość nie daje nam dosyć satysfakcji? Czemu chodzenie jest dla wielu z nas takie niefajne, że chcemy latać?
Natomiast jeśli chodzi o sprawność mózgu, to w filmiku poniżej psor klaruje, że regeneracja trwa do 6 tygodni 12 tygodni:
Czy trucizna wymagająca intensywnego stosowania przez kilkanaście lat, by dała widocznie destrukcyjne efektu jest skuteczną trucizną?
Tu bardziej pasują narkotyki, które przedawkować jest niezwykle łatwo.
Można tak rozkminiać, że i masło i mięso i co tam jeszcze ("zaszparagować nerki"). Ale prawda jest taka, że to anko stwarza olbrzymie problemy społeczne, nie masło.
Maria Sawica (Ciocia Maria z telefonu zaufania), przez kilkadziesiąt dobrych lat adwokat pro bono, mimo, że nie specjalizowała się w uzależnionych, to twierdziła, że anko to jest największy problem i gdyby to od niej zależało, zakazałaby całkowicie. A była to bardzo mądra, wykształcona kobieta.
Narko oczywiście też, ale biega o to, że anko jest legalne.
I ten zakaz by się pewnie skończył jak prohibicja w USA, ci co mają problem to i tak by pili a przestrzegali zakazu by tacy co i tak by problemu nie mieli
Normy prawne nadają kierunek normom zachowań, to podstawowe wnioski z socjologii prawa. Zakaz aborcji zmniejsza liczbę aborcji, nie ten kaliber sprawy, zasada ta sama.
Przestraszyliście mnie tym zakazem, ........ dlatego szybko po pracy otwarłem 1 piwko, póki jeszcze można....
Prohibicja tak się nie skończyła w USA, poleca się świetną historię:
Jak pisze Kuba takie zakazy zawsze wpływają na spożycie, choroby powiązane, przestępczość itd., to widać w statystykach.
Kolejne gminy w Polsce wprowadzają nocne prohibicje i tez tak się dzieje, a najbardziej ludzie cieszą się że się kolejki na SOR zmniejszają, w Krakowie podobno o połowę ale skróciła.
Linkowany Robert Rutkowski jest zdania że prohibicja przyniosła by więcej szkód, samobójstw zwłaszcza, ja mu wierzę w tym zakresie.
Nie mam na to tych słynnych "wyników badań", ale pamiętam wypowiedź jakiegoś adwokata z USA, specjalisty od obrony przed karą śmierci - jeśli chcesz być moim klientem, jak najczęściej chodź do barów, zwłaszcza wieczorami.
W ostatnich miesiącach w godzinach obowiązywania zakazu sprzedaży alkoholu w Krakowie odnotowano średnio o 47 proc. mniej interwencji policji i blisko 30 proc. straży miejskiej, w porównaniu do analogicznego okresu sprzed obowiązywania uchwały - podsumował urząd miasta.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Nocna-prohibicja-dziala-Krakow-podal-statystyki-dot-interwencji-policji-i-strazy-miejskiej-8696687.html
Nie no, jasne że zakaz by nie dotyczył wszystkich od razu, tylko ludzi urodzonych później niż w 2010.
Aha, czyli swoim dzieciom miałbym zrobić coś co sobie samemu nie chcę?
No tak, bo skoro oni głównie się czepiali ludzi pijących na ławeczkach to już mieli mniej okazji do takich interwencji "Mieliśmy do czynienia z zakupem alkoholu nocą i potem spożywaniem go na ławce bądź na terenie parku. To były najczęstsze zgłoszenia dotyczące alkoholu".
I tak chyba najczęstszy argument przeciw nocnej prohibicji "to nic nie zmieni, będą kupować na zapas przed godziną" upada.
No tak, ale z tego cytowanego fragmentu wydawać się mogło, że nocna prohibicja zmniejszyła przestępczość w mieście, a tymczasem zmniejszyła głównie publiczne spożywanie alkoholu, co jest chyba oczywistym efektem i nie wiem po co o tym pisać.
Czyli zmniejszyła publiczną obecność patusów, dla mnie plus dodatni
Czy ja wiem? Ci to akurat zawsze są jakoś dobrze zaopatrzeni...
W lokalach można chlać do woli, w domach można chlać do woli, jeśli się miało choć tyle rozumu, by kilka godzin wcześniej zrobić zapasy, trudniej się tylko organizuje spontaniczne imprezy w plenerze po taniości. Nie wiem, komu to miałoby przeszkadzać.