"Najbardziej ponurą była pointa tego widowiska. Relacjonujące ten spór „Wiadomości” oznajmiły, że rektor Wizytek ksiądz Aleksander Seniuk nie skomentuje go, ale przedstawi swoje stanowisko na łamach… „Gazety Wyborczej”. Co zresztą się stało.
Mili księża, to może w ogóle się na ulicę Czerską przenieście. Będziemy znali wasz właściwy adres. Po co podtrzymywać zamęt, absurdalną sytuację, gdy reprezentujecie dwie strony fundamentalnego sporu o kształt życia społecznego w Polsce równocześnie.
Tej ostentacyjnej hucpie kilku bardzo pewnych siebie ludzi towarzyszy miękkość kościelnych reakcji. Wielu moich kolegów, konserwatystów, ma o tę miękkość pretensję.
Ja nie mam, bo doskonale rozumiem, że biskupi boją się powiedzieć „sprawdzam”. Fenomen ludzi uważających się za katolików, ale odrzucających czasem większość kościelnego nauczania nie jest przecież fenomenem kilku polityków czy paru koterii medialnych.
Bronisława Komorowskiego można by ewentualnie represjonować, ale co dalej? Kościół zawsze wolał być bardziej niż mniej powszechny i obejmować swymi wpływami ludzi, których przynajmniej w pewnej mierze można ewangelizować. Ich wypychanie poza nawias nic by nie dało. /.../
W średniowieczu ksiądz Sowa czy Luter głowiliby się jak usłużyć temu czy innemu władcy wymyślając kruczki umożliwiające mu na przykład unieważnienie małżeństwa. Dziś idą dalej, bo władca jest bardziej wymagający. Trzeba się zaprzeć nauczania biskupów i jeszcze udawać, że wszystko jest w porządku. Za cenę jednego więcej występu telewizyjnego czy dopuszczenia do wspólnego stołu.
Jeszcze do niedawna nie stawiałem tej sprawy na ostrzu noża, bo zwłaszcza związki liberalnych katolików z PO (z „Wyborczą” było już trochę inaczej) nie wymagały radykalnych kompromisów z sumieniem. Dziś, gdy ministrem ds. równości kobiet jest Magdalena Fuszara, a rzecznikiem praw obywatelskich Artur (powinno być - Adam - dop. mój) Bodnar, oboje z woli Platformy, ich sytuacja staje się kuriozalna.
Z pewnego punktu widzenia ci duchowni idą dalej niż księża patrioci w latach 50. Tamci uczestniczyli naturalnie w niszczeniu organizacji kościelnej przez totalitarną władzę, to było dużo straszniejsze, ale mniej manipulowali kościelnym nauczaniem, bo ono komunistycznych władców po prostu nie interesowało. Wy panowie w koloratkach bierzecie się istotnie za budowanie herezji, chociaż wobec miękkiej strategii biskupów przez jakiś czas będziecie ją jeszcze maskować. Ale jak długo? Nie zazdroszczę wam waszej dworskiej natury."
Biskup włocławski Wiesław Mering, został zapytany przez "Nasz Dziennik" o Mszę św. odprawianą kilka dni temu za prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego rodzinę. W jej trakcie jeden z księży dziękował mu za prezydenturę stwierdzając, że "zawsze kierował się chrześcijańską intuicją". - Co to była za dziwna "chrześcijańska intuicja", która tuż po rozpoczęciu urzędu kazała mu usunąć krzyż sprzed Pałacu przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie? Decyzja ta spowodowała ogromne napięcia i podziały między ludźmi - mówi bp Wiesław Mering.
Dalej, bp. Mering mówi o decyzjach byłego prezydenta, zwłaszcza w kontekście niedawno podpisanej ustawy o in vitro. - Przecież w takich kwestiach, jak obrona życia, rodziny, godności człowieka, postawa chrześcijanina musi być zasadnicza, jednoznaczne -.
O samych kapłanach, którzy wychwalali pana Komorowskiego bp. Mering powiedział, "niestety jest grupa duchownych, którzy uważają, że im bardziej oprą się stanowisku Episkopatu czy poszczególnych biskupów, tym większą ściągną na siebie uwagę". I dodał: "Niestety muszę również z pewnym żalem odnieść się do przełożonych tych duchownych. Przecież po to jest biskup, aby zwrócił uwagę, upomniał, żeby jasno nazwał takie sytuacje (...) Nie można udawać, że nic się nie dzieje, przez całe lata i nie przywołać pewnych osób do opamiętania. To nie chodzi o to, że biskup ma być takim rewolwerowcem i strzelać do kapłanów. Przecież to nasi współpracownicy, to nasi bracia. A w Kościele od dawna istnieje instytucja braterskiego, ojcowskiego upomnienia - mówi bp Mering w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
A w Kościele od dawna istnieje instytucja braterskiego, ojcowskiego upomnienia - mówi bp Mering w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Istnieją też instytucje zapomnianej parafii w Bieszczadach, misji na krańcu świata i rocznych rekolekcji w klasztorze o ścisłej klauzurze. Istnieją też kary.
Dobra, dla mnie to jest jakiś moment przełomowy- nie wyczyny Kazka, bo to nie pierwszyzna w wykonaniu jego klaunowatej osoby, ale dotarło do mnie z całą przerażającą jasnością, że II i III pokolenie UBeków realnie wpływa na polski episkopat. Wystarczy wleźć pod sukienkę Turnała i Szechtera, by zyskać immunitet. Środowisko prześladowców Polski i polskości, promotorów zabójstw prenatalnych i mrożenia ludzi w azocie, jest realną siłą w polskiej strukturze kościelnej. Podniecamy się jak bałwany, że 2 biskupów zajmuje katolickie (i polskie, ja tego świadomie nie rozdzielam) stanowisko, gdy tymczasem cała reszta kuli pod siebie ogonki i uznaje prawo II PRL do wpływania na stanowisko Kościoła.
Trudno mi będzie narzucić sobie jakiekolwiek ograniczenia w wyciąganiu konsekwencji z powyższego.
Wczoraj Arcybiskup Warszawski spotkał się z ks. prałatem Aleksandrem Seniukiem. Ks. Seniuk zapewnił, że swoją wypowiedzią w żaden sposób nie chciał przeciwstawić się stanowisku wyrażonemu przez Episkopat Polski. Kard. Kazimierz Nycz przypomina wszystkim księżom Archidiecezji Warszawskiej o obowiązku strzeżenia przestrzeni sakralnej przed wszelkimi podejrzeniami o zaangażowanie polityczne.
Kard. Kazimierz Nycz przypomina wszystkim księżom Archidiecezji Warszawskiej o obowiązku strzeżenia przestrzeni sakralnej przed wszelkimi podejrzeniami o zaangażowanie polityczne.
Skoro usuwanie krzyża z Krakowskiego Przedmieścia nie miało charakteru politycznego, to musiało mieć charakter religijny. Satanizm?
Komentarz
a tłumaczenia ks. Seniuka są kompromitująco nieporadne, ciekawe666 co nato jego biskup...
nieuk
"Najbardziej ponurą była pointa tego widowiska. Relacjonujące ten spór „Wiadomości” oznajmiły, że rektor Wizytek ksiądz Aleksander Seniuk nie skomentuje go, ale przedstawi swoje stanowisko na łamach… „Gazety Wyborczej”. Co zresztą się stało.
Mili księża, to może w ogóle się na ulicę Czerską przenieście. Będziemy znali wasz właściwy adres. Po co podtrzymywać zamęt, absurdalną sytuację, gdy reprezentujecie dwie strony fundamentalnego sporu o kształt życia społecznego w Polsce równocześnie.
Tej ostentacyjnej hucpie kilku bardzo pewnych siebie ludzi towarzyszy miękkość kościelnych reakcji. Wielu moich kolegów, konserwatystów, ma o tę miękkość pretensję.
Ja nie mam, bo doskonale rozumiem, że biskupi boją się powiedzieć „sprawdzam”. Fenomen ludzi uważających się za katolików, ale odrzucających czasem większość kościelnego nauczania nie jest przecież fenomenem kilku polityków czy paru koterii medialnych.
Bronisława Komorowskiego można by ewentualnie represjonować, ale co dalej? Kościół zawsze wolał być bardziej niż mniej powszechny i obejmować swymi wpływami ludzi, których przynajmniej w pewnej mierze można ewangelizować. Ich wypychanie poza nawias nic by nie dało.
/.../
W średniowieczu ksiądz Sowa czy Luter głowiliby się jak usłużyć temu czy innemu władcy wymyślając kruczki umożliwiające mu na przykład unieważnienie małżeństwa. Dziś idą dalej, bo władca jest bardziej wymagający. Trzeba się zaprzeć nauczania biskupów i jeszcze udawać, że wszystko jest w porządku. Za cenę jednego więcej występu telewizyjnego czy dopuszczenia do wspólnego stołu.
Jeszcze do niedawna nie stawiałem tej sprawy na ostrzu noża, bo zwłaszcza związki liberalnych katolików z PO (z „Wyborczą” było już trochę inaczej) nie wymagały radykalnych kompromisów z sumieniem. Dziś, gdy ministrem ds. równości kobiet jest Magdalena Fuszara, a rzecznikiem praw obywatelskich Artur (powinno być - Adam - dop. mój) Bodnar, oboje z woli Platformy, ich sytuacja staje się kuriozalna.
Z pewnego punktu widzenia ci duchowni idą dalej niż księża patrioci w latach 50. Tamci uczestniczyli naturalnie w niszczeniu organizacji kościelnej przez totalitarną władzę, to było dużo straszniejsze, ale mniej manipulowali kościelnym nauczaniem, bo ono komunistycznych władców po prostu nie interesowało. Wy panowie w koloratkach bierzecie się istotnie za budowanie herezji, chociaż wobec miękkiej strategii biskupów przez jakiś czas będziecie ją jeszcze maskować. Ale jak długo? Nie zazdroszczę wam waszej dworskiej natury."
Na pohybel estetom i szamanom kościoła czerskiego!
Trudno mi będzie narzucić sobie jakiekolwiek ograniczenia w wyciąganiu konsekwencji z powyższego.
Kurcze nie mogę się rozpoznać który jest który..........