Faktycznie istnieje świat o istnieniu, którego nigdy nie wiedziałem.
Stuu - został pobity przez Polaka w Wielkiej Brytanii. Tak twierdzi jego adwokat. YouTuber trafił do szpitala. Atak miał związek z Pandora Gate i filmem innego twórcy internetowego Konopskyy'ego. Informację przekazał portalowi i.pl mecenas Tytus Jabłoński, pełnomocnik prawny Stuu. Sylwester Wardęga przekazał natomiast, że nie doszło do pobicia, ale do zatrzymania i przekazania Stuu w ręce policji. Zastrzegł, że nie ma jednak pełnych informacji. Zaapelował o spokój i niewyręczanie policji i wymiaru sprawiedliwości.
Watahańczycy zatrzymali w sklepie w Luton podejrzanego (otrzymałem film). Przekazali go angielskiej policji (...) Nie został pobity, a tylko zatrzymany i przekazany służbom) - napisał na InstaStories Wardęga.
Słowa i zwroty usłyszane przeze mnie pierwszy raz:
Ponobnie jak o dzisiejszych youtuberach niektórzy panie i panowie w dojrzałym wieku mówili w latach 60-tych o polskich wykonawcach big-bitowych oraz o nowym medium jakim była wówczas telewizja.
@MarianoX powiedział(a):
Ponobnie jak o dzisiejszych youtuberach niektórzy panie i panowie w dojrzałym wieku mówili w latach 60-tych o polskich wykonawcach big-bitowych oraz o nowym medium jakim była wówczas telewizja.
Ostatnio słuchałem rozmowy dra Hubermana z Andreesenem. I ten drugi powiada, że w latach 60. wyszła taka książka, bodaj "Człowień a teknologia", której ałtor uczenie wywodził, że społeczęstwo nasze ma pospolicie trzy fazy przyjmowania nowych teknologij, a mianowicie:
a) przemilczenie
b) racjonalne argumenty p-ko
c) wyzwiska
A potem się lud pracujący przyzwyczaja. Wynika to z faktu, powiada, że take teknologie mają brzydki zwyczaj doprowadzania do zmian w dystrybucji prestige oraz gotowizny.
Powiada, że w fajowiejszych przypadkach łączyła się ta faza c z nayprzednieyszymi szajbeczkami. A to w latach 80. była faza, że hejwi mietał to szataniści, a w latach 60, że komiksy robią z młodzieży debiliuszy, w latach 50. debilijuszy robił telewizor. W latach 20. i 30. jazz był wyklinany jak mietał w 80. Wcześniej za mobilnego szatana robił autokineton, a jeszcze wcześniej kolej żelazna.
Ogólnie wiemy, że przed autokinetonem musiał zawsze biec kolo z czerwoną chorągiewką, dzięki czemu Angole zdusili swój obiecujący przemysł automotywny, przekazując go uroczyście Niemcom (hm, dzisiej zaś Niemcy zadusili swoją energetykę dżondrową, przekazując całą gospodarkę dalekiemu Kitajowi -- też w wyniku typowej pańki molarnej, która utrzymuje się od lat 70.). Nowością było wszelako dla mnie, że w którymś stanie zjednoczonym doszli do wniosku, że na widok szatańskiego autokinetona konik może się spłoszyć. I w związku spożywczym takego zmachali przepisa, że na widok konika, ałtomobilista ma obowiązek rozebrać autokineton na części, poczem ukryć je pod plandeką.
Nayprzednieysza zaś była pańka, jak zaczęły się upowszechniać bicyklety, a było to w latach 60. XIX w. Ovaj, poważni ludzie straszyli panienki, że od tego pedałowania tak im się mordy powykrzywiają, że nie zechce ich nie tylko poważny redpilowiec, ale i ostatnia incelska łajza.
@trep powiedział(a):
Polscy wykonawcy bigbitowi to ostali się chyba wyłącznie w teledurnieju Jaka to melodia. Zjawisko pomijalne.
Ma Kolega rację w znacznym stopniu, bo w sumie z tego nurtu ostało pod względem artystycznym chyba jedynie muzyczne dziedzictwo Czesława Niemena i Krzysztofa Krawczyka i to bardziej z ich pobigbitowych czasów.
@MarianoX powiedział(a):
Ponobnie jak o dzisiejszych youtuberach niektórzy panie i panowie w dojrzałym wieku mówili w latach 60-tych o polskich wykonawcach big-bitowych oraz o nowym medium jakim była wówczas telewizja.
Nie mówimy o wszystkich jutuberach przecież, a czy z faktu że muzyka to jednak nie taki szatanizm wynika że Tymon ok czy nie ok?
@MarianoX powiedział(a):
Ponobnie jak o dzisiejszych youtuberach niektórzy panie i panowie w dojrzałym wieku mówili w latach 60-tych o polskich wykonawcach big-bitowych oraz o nowym medium jakim była wówczas telewizja.
Nie mówimy o wszystkich jutuberach przecież, a czy z faktu że muzyka to jednak nie taki szatanizm wynika że Tymon ok czy nie ok?
Powiada, że w fajowiejszych przypadkach łączyła się ta faza c z nayprzednieyszymi szajbeczkami. A to w latach 80. była faza, że hejwi mietał to szataniści, a w latach 60, że komiksy robią z młodzieży debiliuszy, w latach 50. debilijuszy robił telewizor. W latach 20. i 30. jazz był wyklinany jak mietał w 80.
Ale przecież to wszystko prawdziwa prawda: o metalu, komiksach i telewizji. Bezkarne bezbożne wycie, obrazki i przesąd, że jak kogoś widać za szybką to ma coś ważnego do powiedzenia, to są właśnie prawdziwe źródła dzisiejszego zdziczenia, a nie że w wyniku soboru skasowano balaski i dają na rękę.
Tylko może z jazzem trochę przesada. Ale też kto wie, bo przecież od tego się zaczęło wpuszczanie Murzynów na salony, więc jak się połączy kropki, to wyjdzie i BLM i te wszystkie wykluczenia i tożsamości.
Oczywiście że to prawda, człowiek potrzebuje wzorca, jeśli matka z ojcem nie dają rady, a przeważnie nie dają, nikt nie jest idealny przecież, to figura chrześcijańskiego Boga Ojca załatwia sprawę (Peterson o tym dużo nawijał). Ale mało kto będzie szukał kolejnego wzorca, gdy te w domu się nie sprawdzą, jeśli zostanie mu podsunięty wzorzec popkulturowy - prawda?
No więc już w XIX wieku narzekano że romansidła robią kobietom wodę z mózgu (oczywiście popkultura miała wtedy nieporównanie mniejszy zasięg) i nagle gdy wystrzeliła telewizja to to nie ma żadnego znaczenia? A MTV to jest taka sama jak 40 lat temu czy nie? Na moich oczach 25-20 lat temu dokonała się transgresja i MTV nie jest już telewizją muzyczną, na przykład. Podobnie analogie z papierowymi pismami pornograficznymi w kontekście swobodnego dostępu do internetowej pornografii dzisiaj są drogą na manowce.
Mi ostatnio cięgiem było dane śpiewać nocą wśród krypolaków i grinpisiar "Jesienną Deprechę" zespłu Kury (zespołu w/w Tymona) i to jest nadal hymn, srry, jak Południca Kazimierza Grześkowiaka, ale w wydaniu miejskim.
@los powiedział(a):
Naprawdę Rysiu ale nazwał się Tymonem, bo aliterację w nazwisku łatwo zapamiętać.
Ale ten Rysiu-Tymon to jakiś stary koń, a nie jutuber po maturze (albo bez). A tu lata teoria, że demoralizacja to świeża sprawa, a trzydzieści lat temu były ho ho inne czasy i nie ma co porównywać. No więc trzydzieści lat temu Rysio-Tymek był już całkiem duży, nie było netu ani smartfonów, tylko polski papież, więc co mogło pójść źle?
Niektórzy polscy reżyserzy, szansoniści i komedianci z epoki Flałer Pałer to pana Tymoteusza Tymonowicza Tymonowa na tym odcinku wciągają - nomen omen - nosem.
@MiejSen powiedział(a):
Mi ostatnio cięgiem było dane śpiewać nocą wśród krypolaków i grinpisiar "Jesienną Deprechę" zespłu Kury (zespołu w/w Tymona) i to jest nadal hymn, srry, jak Południca Kazimierza Grześkowiaka, ale w wydaniu miejskim.
Ale zgodzimy się że to hymn ćwierćinteligentów i urbanoidów? Proste szyderstwo z disco polo to taka umiarkowana rozrywka. To już "Kibolski" z tej płyty jest lepsze.
nope, nie zgodzę się, wczoraj czytałem temat Eurowizja i zrozumiałem jak m.w. trzy mogą byc postrzegania muzyki
1) jednocząca, ogniskująca, pokoleniowa (co właśnie wypróbowałem w sobotę śpiewając na koniec jesienną deprechę i z ludźmi, którzy starali się włączyć do tego i nagle porzucili, eh, waśnie polityczne) i tu nie ma znaczenia jakość
2) elitaryzująca, pozwalająca określać się w ramach grup i zachowywać kody wewnętrzen, setka Rozuma
3) łącząca oba powyższe i pozwalająca dochodzić do dialogu międzygrupowego, albo międzypokoleniowego, tu akurat ja kupowałem stonsów mojemu Tacie, a on kupował mi płyty rapowe [Tymona, ale nie tego, tylko rapera Tymona Smektały], ( Smogiem) - polecam całość, bo ma teksty romantyczno grechutowe momentami!), które sam polubił z repertuaru, którego słuchałem
Tak, "dymać orła białego" to rzeczywiście eltaryzujacy kod kulturowy, urbanoidów i michnikoidów. Taka jest siła emocji, pamiętam jak na Frondzie podobną estymą otaczano w pewnym pokoleniu książki o Harrym Potterze, książka młodości.l, formująca.
Komentarz
Kochany tatulek!!!
Ale że co? Nie wolno mieć dobrego, bogatego i hojnego ojca? Chyba że ona sierota od dziecka.
Chyba że ma kilku ojców
Co się ten tatuś tak rozdrabniał zamiast wypłacić pół melonika jednym strzałem?
No jak to? Żeby się córeczce tatusia w czymś tam nie poprzewracało.
Faktycznie istnieje świat o istnieniu, którego nigdy nie wiedziałem.
Słowa i zwroty usłyszane przeze mnie pierwszy raz:
stuu
pandora gate
konopskyy
watahańczycy
instastories
wardęga
W takiej krótkiej notce.
Ponobnie jak o dzisiejszych youtuberach niektórzy panie i panowie w dojrzałym wieku mówili w latach 60-tych o polskich wykonawcach big-bitowych oraz o nowym medium jakim była wówczas telewizja.
Jimmy Saville i tuszująca jego pedofilskie wybryki przez 50 lat BBC lubi to.
Polscy wykonawcy bigbitowi to ostali się chyba wyłącznie w teledurnieju Jaka to melodia. Zjawisko pomijalne.
Ostatnio słuchałem rozmowy dra Hubermana z Andreesenem. I ten drugi powiada, że w latach 60. wyszła taka książka, bodaj "Człowień a teknologia", której ałtor uczenie wywodził, że społeczęstwo nasze ma pospolicie trzy fazy przyjmowania nowych teknologij, a mianowicie:
a) przemilczenie
b) racjonalne argumenty p-ko
c) wyzwiska
A potem się lud pracujący przyzwyczaja. Wynika to z faktu, powiada, że take teknologie mają brzydki zwyczaj doprowadzania do zmian w dystrybucji prestige oraz gotowizny.
Powiada, że w fajowiejszych przypadkach łączyła się ta faza c z nayprzednieyszymi szajbeczkami. A to w latach 80. była faza, że hejwi mietał to szataniści, a w latach 60, że komiksy robią z młodzieży debiliuszy, w latach 50. debilijuszy robił telewizor. W latach 20. i 30. jazz był wyklinany jak mietał w 80. Wcześniej za mobilnego szatana robił autokineton, a jeszcze wcześniej kolej żelazna.
Ogólnie wiemy, że przed autokinetonem musiał zawsze biec kolo z czerwoną chorągiewką, dzięki czemu Angole zdusili swój obiecujący przemysł automotywny, przekazując go uroczyście Niemcom (hm, dzisiej zaś Niemcy zadusili swoją energetykę dżondrową, przekazując całą gospodarkę dalekiemu Kitajowi -- też w wyniku typowej pańki molarnej, która utrzymuje się od lat 70.). Nowością było wszelako dla mnie, że w którymś stanie zjednoczonym doszli do wniosku, że na widok szatańskiego autokinetona konik może się spłoszyć. I w związku spożywczym takego zmachali przepisa, że na widok konika, ałtomobilista ma obowiązek rozebrać autokineton na części, poczem ukryć je pod plandeką.
Nayprzednieysza zaś była pańka, jak zaczęły się upowszechniać bicyklety, a było to w latach 60. XIX w. Ovaj, poważni ludzie straszyli panienki, że od tego pedałowania tak im się mordy powykrzywiają, że nie zechce ich nie tylko poważny redpilowiec, ale i ostatnia incelska łajza.
Tak byo, tak jest -- i tak beńdzie.
Tu zasię macie link, jeśli nie macie lęku:
https://www.hubermanlab.com/episode/marc-andreessen-how-risk-taking-innovation-and-artificial-intelligence-transform-human-experience
Ma Kolega rację w znacznym stopniu, bo w sumie z tego nurtu ostało pod względem artystycznym chyba jedynie muzyczne dziedzictwo Czesława Niemena i Krzysztofa Krawczyka i to bardziej z ich pobigbitowych czasów.
Nie mówimy o wszystkich jutuberach przecież, a czy z faktu że muzyka to jednak nie taki szatanizm wynika że Tymon ok czy nie ok?
Coś pan. Wypaczenia -- nie!
Ale przecież to wszystko prawdziwa prawda: o metalu, komiksach i telewizji. Bezkarne bezbożne wycie, obrazki i przesąd, że jak kogoś widać za szybką to ma coś ważnego do powiedzenia, to są właśnie prawdziwe źródła dzisiejszego zdziczenia, a nie że w wyniku soboru skasowano balaski i dają na rękę.
Tylko może z jazzem trochę przesada. Ale też kto wie, bo przecież od tego się zaczęło wpuszczanie Murzynów na salony, więc jak się połączy kropki, to wyjdzie i BLM i te wszystkie wykluczenia i tożsamości.
Ja bym tak tego lekko nie obśmiewał.
Oczywiście że to prawda, człowiek potrzebuje wzorca, jeśli matka z ojcem nie dają rady, a przeważnie nie dają, nikt nie jest idealny przecież, to figura chrześcijańskiego Boga Ojca załatwia sprawę (Peterson o tym dużo nawijał). Ale mało kto będzie szukał kolejnego wzorca, gdy te w domu się nie sprawdzą, jeśli zostanie mu podsunięty wzorzec popkulturowy - prawda?
No więc już w XIX wieku narzekano że romansidła robią kobietom wodę z mózgu (oczywiście popkultura miała wtedy nieporównanie mniejszy zasięg) i nagle gdy wystrzeliła telewizja to to nie ma żadnego znaczenia? A MTV to jest taka sama jak 40 lat temu czy nie? Na moich oczach 25-20 lat temu dokonała się transgresja i MTV nie jest już telewizją muzyczną, na przykład. Podobnie analogie z papierowymi pismami pornograficznymi w kontekście swobodnego dostępu do internetowej pornografii dzisiaj są drogą na manowce.
Niektórzy forumowicze ciepło pisali niegdyś o panu Tymonie a mnie oczy wychodziły na słupkach.
Sukces zwykle ma wielu ojców.
Mam tę przyjemność, że do dziś nie wiem, co to za pan -- choć aliteracja w nazwisku pozwala je łatwo zapamiętać.
Naprawdę Rysiu ale nazwał się Tymonem, bo aliterację w nazwisku łatwo zapamiętać.
Ja też nie wiem, tylko kiedyś widziałem jego zdjęcie na którym miał wywalony jęzor, więc nie nabrałem ochoty do interesowania się gościem.
O, nie. Wszak z tej samej racji ominęła by kolegę lektura Abecadła kisielewskiego.
Na szczęście kto zacz Kisiel, wiedziałem wcześniej zanim wywalił jęzor ;-) A swoją szosą to barwna postać PRL-u ale nie całkiem z mojej bajki.
Mi ostatnio cięgiem było dane śpiewać nocą wśród krypolaków i grinpisiar "Jesienną Deprechę" zespłu Kury (zespołu w/w Tymona) i to jest nadal hymn, srry, jak Południca Kazimierza Grześkowiaka, ale w wydaniu miejskim.
Ale ten Rysiu-Tymon to jakiś stary koń, a nie jutuber po maturze (albo bez). A tu lata teoria, że demoralizacja to świeża sprawa, a trzydzieści lat temu były ho ho inne czasy i nie ma co porównywać. No więc trzydzieści lat temu Rysio-Tymek był już całkiem duży, nie było netu ani smartfonów, tylko polski papież, więc co mogło pójść źle?
Demoralizacja to świeża sprawa? Wśród artystów?
Niektórzy polscy reżyserzy, szansoniści i komedianci z epoki Flałer Pałer to pana Tymoteusza Tymonowicza Tymonowa na tym odcinku wciągają - nomen omen - nosem.
Ale zgodzimy się że to hymn ćwierćinteligentów i urbanoidów? Proste szyderstwo z disco polo to taka umiarkowana rozrywka. To już "Kibolski" z tej płyty jest lepsze.
Teraz czas na apologię Maleńczuka.
nope, nie zgodzę się, wczoraj czytałem temat Eurowizja i zrozumiałem jak m.w. trzy mogą byc postrzegania muzyki
1) jednocząca, ogniskująca, pokoleniowa (co właśnie wypróbowałem w sobotę śpiewając na koniec jesienną deprechę i z ludźmi, którzy starali się włączyć do tego i nagle porzucili, eh, waśnie polityczne) i tu nie ma znaczenia jakość
2) elitaryzująca, pozwalająca określać się w ramach grup i zachowywać kody wewnętrzen, setka Rozuma
3) łącząca oba powyższe i pozwalająca dochodzić do dialogu międzygrupowego, albo międzypokoleniowego, tu akurat ja kupowałem stonsów mojemu Tacie, a on kupował mi płyty rapowe [Tymona, ale nie tego, tylko rapera Tymona Smektały], ( Smogiem) - polecam całość, bo ma teksty romantyczno grechutowe momentami!), które sam polubił z repertuaru, którego słuchałem
Tak, "dymać orła białego" to rzeczywiście eltaryzujacy kod kulturowy, urbanoidów i michnikoidów. Taka jest siła emocji, pamiętam jak na Frondzie podobną estymą otaczano w pewnym pokoleniu książki o Harrym Potterze, książka młodości.l, formująca.