Krzysztof Wyszkowski @KWyszkowski · 4 godz.4 godziny temu
Zawiadamiam Prokuratora Gen. o podejrz. pop.przestępstwa zdrady głównej na rzecz RFN przez Donalda Tuska; dowód: pobieranie pieniędzy od BND
Aż musiałem sobie przypomnieć...
wybrzeże24.pl Z Krzysztofem Wyszkowskim, założycielem Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, doradcą premierów Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jana Olszewskiego, byłym członkiem Kongresu Liberalno-Demokratycznego, z którego wystąpił po ujawnieniu przez niego w maju 1992 r., że ówczesny minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski był agentem SB, rozmawia Artur S. Górski
- Helmut Kohl, polityczny gigant, honorowy obywatel miasta Gdańska od 2010 roku, upadł, gdy okazało się, że miał tajne konta w banku w Zurichu, przez które płynęły marki z darowizn dla CDU, gdy był szefem partii. Takie „czarne konta”. Tusk trzyma się dzielnie mimo, że jego były bliski współpracownik Paweł Piskorski ujawnił, że KLD był wspierany przez CDU. Na Polakach nie robi wrażenia, że partia na czele której stał obecny premier była wspierana z zagranicy? Krzysztof Wyszkowski: Niższa wrażliwość Polaków na korupcję jest charakterystyczna dla stanu społeczeństwa. Korupcja cieszy się u nas niestety mniejszą dezaprobatą niż w Niemczech. A czym dalej na wschód tym gorzej. Kohl, kanclerz RFN, został oskarżony o nielegalne pobieranie pieniędzy od wielkiego przemysłu. Mówiono też o finansowaniu sojuszników Kohla we Francji. Kohlowi groziło więzienie. Brudne pieniądze najpotężniejszego polityka ówczesnej Europy skompromitowały na tyle, że musiał odejść. Donald Tusk zaś zapewne uważa, że brudne pieniądze nie kompromitują. Nawet nie zamierza specjalnie polemizować z oskarżeniami. Opinia publiczna zaś to toleruje.
- Czy uważa pan, jak niektórzy komentatorzy oraz wielu oponentów PO, że rząd Tuska prezentuje proniemiecką linię polityczną? Krzysztof Wyszkowski: Kto płaci ten wymaga. Polityk, biorąc brudne pieniądze, stara się to zrobić tak, by było to najmniej kompromitujące. Jeśli dochodzi do zgody na takie wsparcie, to pośrednikami są ludzie służb. Pieniędzy przecież nie nosili do Kongresu politycy CDU, ale jak podejrzewam funkcjonariusze Bundesnachrichtendienst (BND). Ci ludzie sporządzali zapewne z tego raporty, dokumentowali materiałami video i audio. Jeśli tak było, to mają takiego człowieka w garści. Jego kariera zależy od tego, czy zechcą milczeć, czy postanowią ujawnić te materiały. Zastanawiam się, czy Piskorski nie otrzymał takich materiałów. Chociaż najczęściej robi się to z zagranicy, za pomocą przecieków do mediów. Wtedy wszczyna się sledztwo. W Polsce to aż tak nie działa, bo system, także medialny, jest zdominowany przez układ polityczno-biznesowy, wywodzący się z układu okrągłostołowego. Jest specyficzna sztama…
- Paweł Piskorski, były sekretarz generalny dawnego KLD, który zabrał głos na temat finansowania Kongresu, nie był byle kim. Co go natchnęło do przerwania milczenia? Krzysztof Wyszkowski: Do 2006 roku był funkcjonariuszem PO. Przeszedł wcześniej przez UW. Pokonał w wyborach Bronisława Geremka. Był prezydentem Warszawy. Był osobistością w PO póki go Tusk nie zepchnął z Platformy. Piskorski postanowił podzielić się wiedzą. Wiedzę o Tusku miał i Maciej Płażyński, wszak go zatrudniał w swojej spółdzielni prac wysokościowych, ale Płażyński był dyskretny.
- Partia władzy, czyli PO, miała oprócz Macieja Płażyńskiego, Andrzeja Olechowskiego i Donalda Tuska także innych ojców chrzestnych. Do ich grona zgłosił akces generał Gromosław Czempiński, opowiadając przed pięciu lat, że "odbył wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiał przekonać Olechowskiego i Piskorskiego do pewnej koncepcji". Nie jest dziwne, że w państwie demokratycznym generał służb specjalnych rozmawiał z politykami o koncepcjach politycznych? Krzysztof Wyszkowski: Teoretycznie to dziwne, ale w polskich realiach nie dziwi. SB odegrała czołową rolę w wykreowaniu systemu politycznego III RP. Szły dyspozycje z najwyższych szczebli od Jaruzelskiego i Kiszczaka, by szukać nowych ludzi, którzy staną się zaczynem nowego układu, który będzie kontrolowany przez służby specjalne. A przecież SB i WSW podlegały KGB i GRU, będąc ich delegaturami zagranicznymi. Rosjanie dzisiaj posiadają pełną wiedzę o tym porządku politycznym, kto brał, od kogo brał. W Gdańsku była specjalna komórka KGB. Ludzie, którzy byli skutecznie kontrolowani przez tajną policję, mogą się znajdować w matni. Materiały, bogate, mają Amerykanie, Rosjanie, Niemcy, gdzie nadal są aktywni np. w gospodarce, dawni oficerowie Stasi. - Temat tajnych współpracowników Stasi i funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego dawnej NRD (Ministerium für Staatssicherheit) oraz wywiadu Markusa Wolfa czeka na poważną naukową publikację. Jak pan ocenia fakt, że i temat penetracji służb specjalnych naszego dawnego wschodnioniemieckiego sąsiada na terenie Polski jest tematem z rzadka podejmowanym przez rodzimych badaczy? I to mimo aktywności Instytutu ds. Akt Stasi (Instytut Gaucka). Krzysztof Wyszkowski: Wybrzeże było dokładnie penetrowane przez służby NRD. Agenci Stasi zaczęli intensywnie rozpracowywać „Solidarność” od Sierpnia’80. Działał od 1980 roku niebezpieczny agent Stasi o pseudonimie "Henryk" (obywatel NRD, pracujący jako naukowiec w Gdańsku - dop red.). "Henryk" miał wielkie zaufanie Bogdana Borusewicza, który uważał go za tak zaufanego swego łącznika, że wysyłał jako kuriera na Zachód. Była też oficjalna droga współpracy SB i Stasi. Widziałem dokumenty z których wynika, że Stasi z godziny na godzinę śledziło poczynania ukrywającego się Bogdana Borusewicza w Trójmieście. Jest notka generała Krzysztofa Majchrowskiego (gen. bryg. MO, osobiście prowadził kilku agentów, był przez lata głównym specjalistą od rozpracowania środowiska literackiego, kierował w 1989 r. niszczeniem akt SB, w 2000 r. popełnił samobójstwo - dop. red.), w której nakazuje milicjantom, którzy ustalili miejsce ukrywania się Borusewicza, by nie zajmowali się nie swoimi sprawami.
- Na polskiej scenie politycznej aktywne są osoby z kręgu KLD, którego liderem w latach 90. był Donald Tusk. On sam działał już w latach 80… Krzysztof Wyszkowski: Tusk był fenomenem w środowiskach solidarnościowych, niekomunistycznych…
- ? Krzysztof Wyszkowski: Był chyba jedynym działaczem, który zaczynał polityczną ścieżkę pod koniec lat 70., współdziałał z SKS, z Przeglądem Politycznym, kolportował pisma podziemne, który tylko raz został zatrzymany. W 1983 r. gdy szedł na spotkanie ze mną. SB nigdy nie zorientowała się, że Tuskowi ustrój się nie podoba? A wystarczyło wymienić ze znajomymi kilka uwag, zrobić nawet niewielką akcję ulotkową, by SB zakładała sprawę operacyjnego sprawdzenia i sprawę operacyjnego rozpracowania. Tusk miał na głowie czapkę niewidkę (śmiech) i SB przez dziesięć lat jego działalności przeciwko PRL, nie zorientowała się, że ma tak groźnego przeciwnika? Oni musieli go dobrze rozpracować charakterologicznie i psychologicznie.
- Mogło to mieć jakiś skutek przy sprawie finansów? Krzysztof Wyszkowski: Ależ to właśnie do Tuska, jak w dym, poszedł Wiktor Kubiak z pieniędzmi i go użyto do stworzenia nowego podmiotu politycznego, który natychmiast spłacił włożone w to pieniądze, współorganizując w 1992 roku do obalenia rządu Jana Olszewskiego, który chciał agenturę odsunąć od rządzenia. Okazało się, że w Tuska pieniądze zainwestowane zostały trafnie (śmiech).
- Kubiak to był taki dziwny biznesmen z początku transformacji. Szczodry mecenas polityków i artystów. Działał najpierw w Szwecji. Jego firma „Batax” jest wymieniana w raporcie z likwidacji WSI. W 1991 roku zaliczał się do setki najbogatszych Polaków. Imponował kongresowym liberałom? Krzysztof Wyszkowski: Tak, wyposażał, finansował. Gdy tylko KLD wszedł do rządu Kubiak pojawił się w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych, za czasów Janusza Lewandowskiego, jako pełnomocnik do spraw prywatyzacji. Kariera Kubiaka zakończyła się pod koniec 1992 roku. Musiał uciekać z kraju. Nie pokazywał się, aż zagrożenie minęło.
- Tusk, chłopak z Gdańska, młody absolwent historii wraz z niepracującą żoną z Gdyni, zainstalowali się w mieszkaniu przy ul. Syrokomli w Sopocie. Miał on więc i swoje pieniądze… Krzysztof Wyszkowski: Ależ w środowisku było tajemnicą poliszynela, że to były pieniądze Wiktora Kubiaka.
- Kubiak dał taką wyprawkę? Krzysztof Wyszkowski: Przyjacielskie wyposażenie. Łączyła ich przyjaźń osobista i głęboka. Wręcz czuła zażyłość. Tusk opowiadał, że zarobił zbierając jagody w Szwecji. Zarobił, ale na starą hondę. Ileż przy tych jagodach mógł zarobić? Na starego trupa, nie na mieszkanie w Sopocie.
- Czy przez pana nie przemawia żal, że pan tych pieniędzy nie dotknął, że nie przyszli ludzi z markami? Nie proponowano panu? Krzysztof Wyszkowski: Ależ przychodzili, przychodzili. Sprawdzali czy mi można coś zaproponować. Było też takie środowisko wokół Michała Falzmana (Falzman zmarł na zawał podczas rozpracowywaniu afery FOZZ - dop. red.). Do nich, do redakcji pisma „CDN – Głos Wolnego Robotnika”, przychodził Kubiak. Falzman trafnie wyczuł, że za tym człowiekiem coś śmierdzi. Odrzucił propozycję. Tuskowi nie śmierdziało. Przeciwnie - pachniało.
- Czy uda się kiedyś rozsupłać węzły z początku transformacji? Krzysztof Wyszkowski: Trzeba je rozsupłać. Koniecznie! Inaczej ciągle będziemy w łapach tych, którzy sprawili, że polska scena ma wątłe znaczenie merytoryczne, a była kształtowana przez przyjezdnego, jakiegoś kuriera z BND czy z KGB. Przyjechał i kazał. To będzie odpowiedź na pytanie, czy będziemy suwerenni w decyzjach politycznych, czy wikłani dalej w układ, w którym za sznurki pociąga się w Berlinie, w Moskwie i jeszcze gdzieś indziej.
Joanna Lichocka @JoannaLichocka 8.03 @R_A_Ziemkiewicz Przypomnę,że pierwsza mówiłam o odejściu Wiplera z PiS-inni twierdzili że się mylę.Dzis sądzę,że szuka drogi do Nowoczesnej
Henryk Wujec, o Petru, 18.03.2016 "Tylko za mało czasu poświęca sprawom zwykłych ludzi, czyli rolnikom, robotnikom, prowincjonalnym ludziom żyjącym w trudnych warunkach. Bez tego nie ma sukcesu".
Henryk Wujec, o Petru, 18.03.2016 "Tylko za mało czasu poświęca sprawom zwykłych ludzi, czyli rolnikom, robotnikom, prowincjonalnym ludziom żyjącym w trudnych warunkach. Bez tego nie ma sukcesu".
Buachachachachahahahahchachahahah!
Dowcipniś z pana Wenryka. Się mi zdawało, że cały biznies płan pana Ryśka na tem oto polega.
"W Europie należy przywrócić karę śmierci za akty terroru wymierzone w społeczeństwo" - oświadczył mufti Tomasz Miśkiewicz w TVN24.
"Kara powinna być nie tylko dla bezpośrednich sprawców, ale też każdego, kto jest przeciwko wolności, kto szerzy idee terroryzmu." - przekonywał mufti Tomasz Miśkiewicz w rozmowie w TVN24.
Ba! Jest gorzej niż Wam się wydaje. Kara śmierci (oczywiście tylko spekulujemy, dobrze wiemy że to nierealne...) tylko jeszcze bardziej by zdeterminowała tych fanatyków. Lepiej zginąć jako szahid niż pośledni pies Mahometa
Komentarz
Równie dobrze Humor, ale zakresy się krzyżują
"W Europie należy przywrócić karę śmierci za akty terroru wymierzone w społeczeństwo" - oświadczył mufti Tomasz Miśkiewicz w TVN24.
"Kara powinna być nie tylko dla bezpośrednich sprawców, ale też każdego, kto jest przeciwko wolności, kto szerzy idee terroryzmu." - przekonywał mufti Tomasz Miśkiewicz w rozmowie w TVN24.
Łatwo mówić gdy się wie że czyn nierealny. Inna sprawa zrobić gdy mówią że nierealny.
zamieścił to porównanie:
dobry jest!
Czytam go od pół godziny!
Wciąga.
np. taki obrazek zatytułował: dlaczego Trump idzie po zwycięzstwo...
I nob-stop pogrąża Obamę:
Mentor Obamy:
I Obama wraz ze swym mentorem:
Zazdroszczą nam Beatki nawet za oceanem :-)