Skip to content

Dwie strony pędolino

135

Komentarz

  • Ale nie mam racji w kontekście lotów na Marsa, bo ?
    Tak, między nami, szeptem, to prawdopodobnie masz rację. Budowa ludzkiej kolonii na Marsie to mrzonka. A ekspedycja w celu jednorazowego odciśnięcia stopy jest absolutnie bez sensu.

    Ale korzyści techniczne i społeczne wynikające z podjęcia próby zdobycia innej planety bilansują całe przedsięwzięcie pozytywwnie.

  • Rozczuliliście mnie owym rzekomym brakiem postępu technicznego. Mamy ten postęp, obserwujemy go na każdym kroku i żyjemy z nim. Natomiast prowadzi nas on niekoniecznie w tym kierunku, w którym chcieli go widzieć wizjonerzy sprzed 50 czy 100 lat.

    Nikt nie lata na Księżyc czy planety z kilku powodów:
    1. trudne
    2. kosztowne
    3. bezcelowe.
    Cały rozwój lotów kosmicznych tak naprawdę był pochodną zimnej wojny i rozwoju rakietowych środków przenoszenia broni jądrowej. Środki rozwinięto, z każdego punktu na Ziemi można trafić w dowolny inny, cel się skończył. Człowieka można wysłać w Kosmos i trochę go tam potrzymać podsyłając papu z Ziemi, ale bazy wojskowej w Kosmosie się założyć nie da. Cel się skończył. W celach czysto poznawczych na Marsa czy inne planety można wysłać cały tabun robotów, nie potrzeba człowieka. Prościej, taniej, bezpieczniej. Jednakże wysyłka jest przedsięwzięciem długotrwałym ze względu na odległości, które trzeba przebyć. Jak na razie - wystrzelono Voyagera gdzieś około mojej młodości i dopiero całkiem niedawno wyleciał on poza Układ Słoneczny.

    Co mamy w zamian? Mamy planetę Ziemię i rozwój na niej.
    Niebywały rozwój elektroniki i idący krok za nią rozwój telekomunikacji i metod informatycznych. Niebywały rozwój komunikacji na odległość. Krok dalej - automatyka i robotyka. Czyli zastosowanie praktyczne powyższych w produkcji przemysłowej i gdzie się tylko da. Wreszcie ulepszanie całej masy konstrukcji znanych już od przełomu XIX i XX wieku. Ktoś może powiedzieć - gdzie tu postęp? Fajnie. Ale pamiętajmy, że maszyna parowa znana była już w starożytności (młynek Herona). A praktycznie dało się ją zastosować dopiero w XVIII wieku. Koło wodne też starożytni znali. Ale dopiero średniowieczni cystersi przerobili je na młyny i kuźnie.
    Więc nie zżymajmy się na samochód, że konstrukcja XIX wieczna, że silnik oparty na cyklu Otto czy Diesla znanych z przełomu minionych wieków. Bo ten silnik Otta obecnie ma bezpośredni wtrysk benzyny, turbinę i całą automatykę dookoła pozwalającą wycisnąć z niego ostatnie poty przy minimalnym zużyciu paliwa i truciu środowiska. Bo do starego dobrego hamulca tarczowego mamy dodaną całą automatykę ABS, kontroli trakcji itd., które nie pozwolą nam się ślizgać. Bo sam samochód jest nam w stanie sam zaparkować, sam utrzymać prędkość jazdy, sam hamować jak się coś z przodu niespodziewanego pojawi, a być może niedługo sam jeździć i przewozić towary. Bo kierowca może sobie powiesić na szybie smarkfona z janosikiem i GPS-em i tenże janosik zaprowadzi go do chałupy z ominięciem korków i patroli policji.
    Na wsi z koni na traktory przesiadano się z 50-80 lat temu. Niby żadna nowość. Ale obecnie można temu traktorowi dołożyć GPS-a z mapą i tenże traktor sam zaorze zadane pole. Czy 50 lat temu komuś by przyszła do głowy taka fantazja? Wątpię...
  • No ale właśnie na to zżymają się koledzy - że to jest dopracowywanie detali, dzięki któremu wszystko jest szybsze, lepsze, wygodniejsze, tańsze i jednocześnie droższe. Natomiast przełomów nie widać.

    Tymczasem pan Mózg ogłasza dwa przełomowe środki transportu - hyperloop i rakiety, które można stosować na zasadzie transkontynentalnej, na Marsa - i dalej, aż do granic Układu Słonecznego.
  • Prawda, silnik spalinowy można jeszcze bardzo udoskonalić, poszperajcie bo tóbce - niesamowite patenty ludzie wymyślają.
  • edytowano October 2016
    rozum.von.keikobad napisal(a):
    Filmik pomija też - bo nie jest o tym - kwestię energii, jakiej trzeba do wyrwania się z pola grawitacyjnego Marsa.

    Dlatego: perspektywa lotu załogowego (czyli zakładam lotu z opcją powrotu) na Marsa w 2017 r. nawet przy założeniu ciągłego jak dynamicznego rozwoju technologii kosmicznej jak w latach 50. i 60. i patrząc z tamtego czasu byłaby nierealna.
    Pan Mózg i o tym pomyślał.

    Mianowicie, zaproponował nie tyle raketkę, co cały system transportowy, opierający się na metanie i habrykach jego. Całe założenie bazy na Marksie to produkcja paliwka tamże i wracanie raketką na Ziemię po nowych ludzi.
    rozum.von.keikobad napisal(a):
    Ale facet i tak nie pokazał wszystkiego - te planety się ruszają po orbitach. I to niekoniecznie w tym samym tempie. A to powoduje, że realna odległość z Ziemi na Marsa jest zmienna i większa niż różnica odległości Mars-Słońce i Mars-Ziemia.
    Pan Mózg i o tym pomyślał.

    Mianowicie, spotkania Ziemi i Marksa odbywają się co ok. 2 lata i to wtedy mają raketki latać.

    Owoż, możemy se dyskutować o sensowności i technicznej możliwości lotów Ziemia-Marks, ale nie możemy zakładać, że pan Mózg jest debilem, gdyż nim nie jest.
  • JORGE napisal(a):
    Waski napisal(a):
    Postęp poszedł w inną stronę co nie znaczy, że gorszą. W dobie internetu szybkie przesyłanie ciał osób jest za drogie i za wolne. Dlatego skończyły się loty concorde. Nie opłacało się latać dwie i pół godziny przez Atlantyk na ważne spotkanie skoro wszystko można załatwić u siebie w domu.
    Człowiek nie jest psychicznie przystosowany do takiej zmiany. I nie wiem czy kiedykolwiek będzie. To widać po dzieciach. Mnóstwo dzieciaków odjechało z realu, nigdy tak naprawdę go nie poznając, nawet w dziecinnym wymiarze. Skończy się na leczeniu. Szczególnie chłopcy są narażeni.

    Po latach, chyba trzeba wrócić do koncepcji przyszłości świata z banem na pewne technologie, jak w powieściach sf. Bo albo technologia uzależniająca i zabijająca naturalne relacje społeczne, albo zdrowie psychiczne. Zdaję sobie sprawę, że tak się mówiło od tysięcy lat o wszystkim co nowe. Przynajmniej póki co wyjścia nie widać.
    To jest bardzo ciekawe1 zagadnienie, bo jesteśmy na progu wybuchu technologii VR/AR. I myślę, że to będzie silniejsze niż kokaina. Już teraz ludzie cierpią na uzależnienia od neciku, od fb, od forumka i nie mogą skupić się na pracy czy czymkolwiek innym. Za lat parę trzeba będzie mieć tytanową silną wolę, żeby w ogóle wyłączyć się z VR.

    Po prawdzie myślę że większość ludzi ograniczy się do życia w VR i będzie tam się podniecać że symuluje sobie bycie cesarzem Afryki albo też ordynarnym waleniem konia - i do tego już są maszyny.

    Nie wiem czy pamiętacie jeszcze Second Life - taka gra-symulacja, w której się niby żyło w neciku, razem z innymi ludźmi. Okazuje się, że obroty wewnątrz tej gry to dziś (!) 800 mln prawdziwych dolarów rocznie.

    Pokazałem ostatnio dzieciom "Matrix" jako film edukacyjny.
  • edytowano October 2016
    JORGE napisal(a):W tym całym muskowym zamieszaniu widzę reaktywację trupa. Prawdziwie żywotne jednostki i społeczeństwa nie wmawiają sobie, że możesz wszystko. Łam bariery, przełamuj ograniczenia, sink diferent, stawiaj sobie cele superambitne. One po prostu to robią bo tak kurwa ma być i chcę, kręci mnie to. Jeżeli społeczeństwo usilnie szuka kreatywności, nawet tworząc sztuczne słowo, to świadczy że już jest bezpłodne.

    Bardzo możliwe, że po prostu osiągnęliśmy max co można wycisnąć. Bardzo możliwe, że świat ułożony pod żydowskie handele realizuje swój cel, którym jest mamona, reszta więc spada na drugi plan. Cóż, jest jak jest. W każdym razie, nie czuję zapachu przygody, ani w Musku, a już wymuszonej deklaracji Obamby o locie na Marsa zupełnie.
    No ciekawe, nie?

    Jeszcze polecieć na księżyc - tomasens, bo se chociaż można poskakać w 1/6 grawitacji, no niewiarygodna sprawa. Ale Marks? Co jest na Marksie? Kurdens, nic nie ma! To już lepiej se pojechać do Ejlatu i ponurkować na rafie kolarowej, więcej wrażeń.

    Kolonizacja Marksa, załóżmy że technicznie możliwa, wydaje mi się jakąś taką ostateczną ucieczką. Zbudujmy se nowy lepszy świat. A to poczemu? No chyba tylko potemu, że ten jest przegówniany.

    Nagle mi przyszło do głowy - a co jeśli ktoś się na tym Marksie wysadzi w powietrze koło głównego generatora powietrza? No słabo.

    Wyciskamy coraz więcej. Za 5-20 lat AI zeżrą wszystkie prace, które mogą być wykonywane przez człowienia, już widziałem zrobotyzowanego kucharza, co miał ręce subtelne jak ten carski. Prawnik, księgowy, lekarz - to się wszystko robotyzuje też. Podobno amerykańskich żołnierzy już nie terapeutyzują z PTSD lekarze tylko AI właśnie.

    Tak więc wszystko jest lepsze, szybsze, sprawniejsze, ale człowień nic z tego nie ma, coraz częściej okazuje się szóstym kołem u wozu (rezerwowym kołem zapasowym) i coraz mniej mu się płaci.

    Cały wzrost gospodarczy przejmują korporacje. A co to są korporacje? No, przecie wiadomo, że ich nie ma, bo to tylko takie fikcje prawne. Ale to one łoją cały hajs (!), a robotników wypieprza się na bruk. Mądre, co?

    Jedno tylko mnie pociesza, ten eksperyment z sierocińcami. Jeden był czysty i higieniczny, ale żarcie podawały maszyny, a drugi jakiś taki w Meksyku - brud, syf, bieda, ale grube baby tuliły dzieciaczki i śpiewały im do snu. Zgadnijcie, w którym wszystkie dzieci wymarły.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    No ale właśnie na to zżymają się koledzy - że to jest dopracowywanie detali, dzięki któremu wszystko jest szybsze, lepsze, wygodniejsze, tańsze i jednocześnie droższe. Natomiast przełomów nie widać.

    Tymczasem pan Mózg ogłasza dwa przełomowe środki transportu - hyperloop i rakiety, które można stosować na zasadzie transkontynentalnej, na Marsa - i dalej, aż do granic Układu Słonecznego.
    Koledzy, a przynajmniej ja, nie uważają, że ilość przechodzi w jakość. Mam wrażenie, że to kolejne pokłosie marksizmu wtłaczanego do polskiego społeczeństwa przez kilkadziesiąt lat. To jest o wiele głębsze niż same reguły gospodarcze w PRLu.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    No ale właśnie na to zżymają się koledzy - że to jest dopracowywanie detali, dzięki któremu wszystko jest szybsze, lepsze, wygodniejsze, tańsze i jednocześnie droższe. Natomiast przełomów nie widać.

    Tymczasem pan Mózg ogłasza dwa przełomowe środki transportu - hyperloop i rakiety, które można stosować na zasadzie transkontynentalnej, na Marsa - i dalej, aż do granic Układu Słonecznego.
    Koledzy, a przynajmniej ja, nie uważają, że ilość przechodzi w jakość. Mam wrażenie, że to kolejne pokłosie marksizmu wtłaczanego do polskiego społeczeństwa przez kilkadziesiąt lat. To jest o wiele głębsze niż same reguły gospodarcze w PRLu.
    No to hyperloop jest w stosunku do kolei żelaznej różnicą ilościową czy jakościową?

    Albo latanie raketą z kontynentu na kontynent? Już Ciołkowski bajał o rakietach, więc pewnie ilościowa.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    No ale właśnie na to zżymają się koledzy - że to jest dopracowywanie detali, dzięki któremu wszystko jest szybsze, lepsze, wygodniejsze, tańsze i jednocześnie droższe. Natomiast przełomów nie widać.

    Tymczasem pan Mózg ogłasza dwa przełomowe środki transportu - hyperloop i rakiety, które można stosować na zasadzie transkontynentalnej, na Marsa - i dalej, aż do granic Układu Słonecznego.
    Jak się Złoty Wiek umieszcza w przyszłości a nie w przeszłości - nic dobrego z tego wyniknąć nie może. Nie znoszę zachodniackiego kultu postempu.
  • los napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    No ale właśnie na to zżymają się koledzy - że to jest dopracowywanie detali, dzięki któremu wszystko jest szybsze, lepsze, wygodniejsze, tańsze i jednocześnie droższe. Natomiast przełomów nie widać.

    Tymczasem pan Mózg ogłasza dwa przełomowe środki transportu - hyperloop i rakiety, które można stosować na zasadzie transkontynentalnej, na Marsa - i dalej, aż do granic Układu Słonecznego.
    Jak się Złoty Wiek umieszcza w przyszłości a nie w przeszłości - nic dobrego z tego wyniknąć nie może. Nie znoszę zachodniackiego kultu postempu.
    Kłerde, o czemże znowu Kolega bredzi? Jakiś pan proponuje zbudować system transportowy na cały układ słoneczny, a Kolega jakieś oderwane uwagi o kulcie złotego wieku? Dafuq
  • A co, nie jest to kult Złotego Wieku, który dzięki panu Piżmaczkowi niedługo nastąpi? Będziemy sobie hiperlupać na Marsa, nie będzie chorób a żyć będziemy długo jeśli nie wiecznie.

    Utopie prospektywne zawsze kończą się scenami gore. Zawsze.
  • edytowano October 2016
    Ten pan wizjoner Musk coraz bardziej mi przypomina gościa od Seagwaya. Przed wprowadzeniem tego gadgetu była ogólnoświatowa akcja promocyjna i reklamowa chyba ze dwa lata. Zapowiadano rewolucję w technologi rewolucyjne zmiany w stylu życia. Na koniec mamy jeden z wielu gadgetów. Tak samo jest ze srajphonami i innymi gadgetami. Jobs był prezentowany i jest wspominany jako wizjoner który zrewolucjonizował świat. Niech ten Musk skupi się trochę bo ma osiągnięcia. Niech mniej gada i coś skończy zanim cztery nowe projekty zacznie. Ma jakąś biegunkę pomysłów. Znam takich na lokalną skalę, ale niemałą - tak po kilkanaście do kilkudziesięciu milionów Euro. Pędzą coraz szybciej kasa im rozum odbiera, coraz szybciej im się nudzi co zbudowali, zostawiają niedokończone, zarzucają lub w najlepszym razie sprzedają lub oddają i rzucają się w nowy projekt. Straszni ludzie. Może potrzebni ale ja wolę się trzymać od takich z daleka. Czasem warto po nich poprawić i dokończyć bo pomysły miewają niezłe.
  • Przeczytałem dwie biografie Jobsa i obejrzałem filmy. Może to zbyt mało na pewne uogólnienia, ale dochodzę do wniosku, że motywacja Jobsa była jednak powalona. Wg mnie wszystko co robił było dla finału, który rozgrywał się podczas prezentacji. Wszyscy podkreślają, że maniakalnie wręcz przywiązywał uwagę do prezentacji nowego produktu, dbał o każdy szczegół, przygotowywał się, reżyserował jak to ma wyglądać. Straszliwie przeżywał. Ten teatr był dla niego najważniejszy, szoł w którym on stawał się centralną postacią i produkt, który miał powalić podczas prezentacji. Co dalej się działo schodziło na dalszy plan, nie chciał jednak żeby urządzenia stawały się rozczarowaniem (co nie zawsze mu się udawało), więc sama mięsko stanowiło wartość. Ale dodaną.

    Prawdziwie wielkie rzeczy tworzą ludzie pokorni, albo tacy dla których liczy się samo mięsko, zagubieni w sobie pasjonaci, wizjonerzy nie widzący niczego poza swoją wizją. Szaleńcy, którzy niczego nie chcą udowodnić, ani światu, ani sobie, a pcha ich potężna siła bezgranicznej wiary, że tak ma być, że to się uda, bo musi się udać. Czasami są to podobni do nikogo szarzy ludzie, którzy rozwijają skrzydła w swoich pracowniach, doprowadzając do perfekcji coś, często tytaniczną pracą. Różni ludzie, o różnych charakterach, często dziwacy (ale nie zawsze), jeżeli nawet sprawiający wrażenie pozerów (to się zdarza) to w sposób karykaturalny, antylansowy w swoim lansie. I zgadzam się z losem, dla tych wielkich nie ma znaczenia w jakich czasach żyją, nie oceniają tego, bo to dla nich pomijalne. Pieprzyć ludzkość, pieprzyć przyszłość, to żadna motywacja, liczy się to czym się zajmują, tworzą, nad czym pracują. Wielu tych wielkich upadło, albo stali się bezpłodni kiedy zaczęli zabiegać o względy ludzi i świata. Albo to, albo to, tak to działa.

    Wyznacznikiem poziomu witalności dzisiejszego świata jest jedno słowo- kreatywność. Debilne i sztuczne, ale określające dokładnie to czego w dzisiejszym świecie nie ma. Prawdziwie pomysłowy i nowatorski świat nigdy by histerycznie tej kreatywności nie szukał, nie robił z niej wartości nad wartościami. Ona po prostu by była.

  • Ma kolega prawie we wszystkim rację, poza brakiem kreatywności we współczesnym świecie.

    Kreatywność istnieje wszędzie wokół. Chociażby wkręty i śrubki. Rozmontowywałem onegdaj pianino z końca XIX w., które było poskręcane wkrętami i śrubami z łbem pod płaski śrubokręt. Większość śrub było ciężko ruszyć, właśnie za przyczyną tego łba. A d\ziś jest kilka rodzajów łbów z nacięciem krzyżowym, imbus, klucz sześciokątny. Blachowkręty stosowane w wentylacji mają otwór pod kwadratowy klucz, co sprawia że wkręt nie lata na boki.
    To jest właśnie kreatywność, której pełno wszędzie wokół.Wystarczy porównać dowolne urządzenia o tej samej funkcji - obecne i takie sprzed czterdziestu lat.

    Druga sprawa. Potanianie produkcji jest możliwe także za sprawą kreatywności, a bez niej dawno doszlibyśmy do kresu. Klamka do drzwi - kiedyś z pełnego odlewu, dziś z byle czego pokrywanego galwanicznie mikronową warstwą szlachetnego materiału. Lakierowane plastykowe obudowy telefonów komórkowych. Panele podłogowe z byle czego i cienkiej warstwy prawdziwego drewna na wierzchu, za to polakierowane, utwardzone i tak skonstruowane, że układanie na gotowo przypomina dziecięcą zabawę w klocki. Prawdziwy parkiet jest i droższy i bardziej skomplikowany w aplikacji.
  • randolph napisal(a):
    Ma kolega prawie we wszystkim rację, poza brakiem kreatywności we współczesnym świecie.
    Proszę wejść do dowolnego kościoła z czasów przed XIX wiekiem, pooglądać sobie detale, pomyśleć o tym, ile trzeba było główkować przy ich wykonaniu, a na koniec zadać sobie retoryczne pytanie: jest li w całym współczesnym świecie tyle kreatywności? Ludzi jest siedem miliardów.

  • los napisal(a):
    randolph napisal(a):
    Ma kolega prawie we wszystkim rację, poza brakiem kreatywności we współczesnym świecie.
    Proszę wejść do dowolnego kościoła z czasów przed XIX wiekiem, pooglądać sobie detale, pomyśleć o tym, ile trzeba było główkować przy ich wykonaniu, a na koniec zadać sobie retoryczne pytanie: jest li w całym współczesnym świecie tyle kreatywności? Ludzi jest siedem miliardów.

    Błąd na wejściu.
    Nie wszystko można zobaczyć "gołymi" oczami i nie wszystko jest w katedrach.
  • Mój śp. Wujek, człek niezwykle zasłużony dla światowego chmielarstwa i posiadacz wielu patentów, twierdził, że większość domowych wynalazków jest efektem wymuszania na leniwych facetach wykonywania czynności domowych. Stąd się wzięły takie pomoce, jak odkurzacze pralki, zmywarki i tym podobne cuda :)
  • mmaria napisal(a):
    Mój śp. Wujek, człek niezwykle zasłużony dla światowego chmielarstwa i posiadacz wielu patentów, twierdził, że większość domowych wynalazków jest efektem wymuszania na leniwych facetach wykonywania czynności domowych. Stąd się wzięły takie pomoce, jak odkurzacze pralki, zmywarki i tym podobne cuda :)
    No skoro te patenty miał w chmielarstwie, to wnoszę, że raczej wmuszała mu żona kiepawe piwo.
  • Raczey, że wyżywał się na polu zawodowym, a niepracująca żona prowadziła gospodarstwo domowe, jako to dawniey, po Bożemu, tradycyjnie bywało.
  • Rafał napisal(a):
    No to jak tę wodę zatrzymać, znaczy gromadzić coby mniej spływało ? Bo potrzebna jest, szczególnie dla rolnictwa. Mamy chyba najmniej w Europie.
    przede wszytkom trzeba wyjść z patrzeniem na rzekę poza jej koryto - do całe doliny. A konkretnie?
    - wyznaczyć poldery, ale bardzo dobrze przemyślane. Tzn nie wyznaczy powiedzieć: "Tu się ma rozlewać!" bo dostaniemy coś jszce mniej efektywnego niż płytki zbiornik. Wodę trzeba zatrzymać w odpowiednich lasach, oraz na terenach otwartych (łąki wilgotne itp).
    - dobra melioracja. Niestety większość osób, także pracujących w branży, uważa, że melioracja to przede wszystkim osuszanie. Tymczasem to ma być "polepszenie" czyli utrzymanie odpowiedniego poziomu nawodnienia. Z tym wiąże się pkt następny:
    - spowolnienie spływu. Od kilkudziesieciu lat wiadomo, że tempo spływu ze zlewni jest kluczowe dla jej uwodnienia oraz niezwykle ważne dla dynamiki przepływu w korycie. Dlatego w wielu krajach barxzo promuje się tzw mikroretencję - na razie najpowszechniejsze (bo najłatwiejsze do wpraowdzenia) jest stosowanie opłat za zmniejszenie retencji (np. niemiecki "podatek od dachów i podjazdów"). Tyle, że to nie wyglada tak spektakularnie jak tama. Ale tu jest jak z jedzeniem goracej zupy - robienie tego przy pomocy łyżki jest efektywniejsze i bezpiecznijsze niż przy zastosowaniu chochli, chociaż łyżka ma mniejszą objętość...
    - jeżeli zapory, to tam, gdzie zniorniki bedą małe a głebokie
  • Im więcej się mówi o kreatywności - tym jej mniej.
    Czy za czasów L. da Vinci to słowo było znane?
  • Obecne podejście do kreatywności bardzo przypomina mi mentalnośc azjatycką (np japońskie Kaizen) - wręcz obsesyjnie usprawnia sie to co już jest, a z przełomowymi pomyslami bywa różnie.

    W dziedzinach biotechnologicznych i medycznych postemp jest ogromny, a momentami wręcz niepokojacy.
    A że w transporcie mniejszy? Przez tysiace lat na ladzie podstawą była siła mięśni (ludzi lub zwierząt) i koło. Z tą pierwszą poważnie zerwało dopiero odkrycie pana Stewensona. Koło rzadzi ciagle (samoloty teź potrzebuja go do startu) choć są juź alternatywy ( kolej na "poduszce magnetycznej" ). Tyle, że im szybszy transport tym wieksze znaczenie infrastruktury - 100 lat temu fajnie pisał o ty B. Prus: piechur idzie wszedzie i od razu, jeździec potrzebuje opiekować się koniem, furman zależy od koni, stelmachów i dróg, a przy kolei "za osiagnieta szybkośc czlowiek staje sie towarem - musi byc w określonym miejscu i czasie, nie ma wpływu na tempo i trasę" (cyt z pamieci za "Jeden z cudow epoki, ktora nie wierzy w cuda").
  • pawel.adamski napisal(a):
    Rafał napisal(a):
    No to jak tę wodę zatrzymać, znaczy gromadzić coby mniej spływało ? Bo potrzebna jest, szczególnie dla rolnictwa. Mamy chyba najmniej w Europie.
    przede wszytkom trzeba wyjść z patrzeniem na rzekę poza jej koryto - do całe doliny. A konkretnie?
    - wyznaczyć poldery, ale bardzo dobrze przemyślane. Tzn nie wyznaczy powiedzieć: "Tu się ma rozlewać!" bo dostaniemy coś jszce mniej efektywnego niż płytki zbiornik. Wodę trzeba zatrzymać w odpowiednich lasach, oraz na terenach otwartych (łąki wilgotne itp).
    - dobra melioracja. Niestety większość osób, także pracujących w branży, uważa, że melioracja to przede wszystkim osuszanie. Tymczasem to ma być "polepszenie" czyli utrzymanie odpowiedniego poziomu nawodnienia. Z tym wiąże się pkt następny:
    - spowolnienie spływu. Od kilkudziesieciu lat wiadomo, że tempo spływu ze zlewni jest kluczowe dla jej uwodnienia oraz niezwykle ważne dla dynamiki przepływu w korycie. Dlatego w wielu krajach barxzo promuje się tzw mikroretencję - na razie najpowszechniejsze (bo najłatwiejsze do wpraowdzenia) jest stosowanie opłat za zmniejszenie retencji (np. niemiecki "podatek od dachów i podjazdów"). Tyle, że to nie wyglada tak spektakularnie jak tama. Ale tu jest jak z jedzeniem goracej zupy - robienie tego przy pomocy łyżki jest efektywniejsze i bezpiecznijsze niż przy zastosowaniu chochli, chociaż łyżka ma mniejszą objętość...
    - jeżeli zapory, to tam, gdzie zniorniki bedą małe a głebokie
    No właśnie lasy i mała retencja.No i te poldery - rozlewiska. To ostatnie pewnie najtrudniejsze bo wszędzie coś pobudowane. Ja jednak upieram się też przy wzbogacaniu gleb. To co się dzieje na świecie i w Polsce to obłęd. Próchnicy ubywa i gleba to powoli staje się piach na którym opierają się rośliny. Materii organicznej bardzo mało więc konieczne są nawozy sztuczne. Woda nie utrzymuje się w piachu więc bez sztucznego nawadniania byle dwa tygodnie bez deszczu to susza. Ten szybki spływ wody zaczyna się więc na polu, a nie w korycie rzeki czy strumienia.
  • edytowano October 2016
    randolph napisal(a):
    Ma kolega prawie we wszystkim rację, poza brakiem kreatywności we współczesnym świecie.

    Kreatywność istnieje wszędzie wokół. Chociażby wkręty i śrubki.
    To co opisałeś to jest związane z tzw. profesjonalizmem i usprawnianiem wszystkiego w ramach rachunku ekonomicznego. Wyśrubowane standardy pracy, montażu, wyśrubowane parametry urządzeń, nie ma nic w tym przełomowego.

    Budujemy potężne kompleksy, konstruktorzy dokonują cudów ? Jak te nasze cudy w zestawieniu z posiadaną technologią mają się do budowli wznoszonych w "wiekach ciemnych", albo czasach prehistorycznych ? Wg oficjalnej archeologii tzw. piramidę Cheopsa postawiono w ciągu 20 lat. 2 mln bloków, pracownicy wyposażeni w miedziane dłutka, siłę swych rąk i liny. Nie wiem co można porównać, żeby oddać trudność zbudowania czegoś takiego przez Egipcjan w przełożeniu na dzisiejsze czasy - zbudowanie elektrowni pierścieniowych wokół słońca ? Albo przenoszenie bloków o ciężarze 800 ton (a bywały i takie w niektórych zabytkach), ich precyzyjne cięcie itp.

  • Katedry sredniowieczne - zbudowane pionem ze sznurka i waserwaga. Emejzing. I jakie harmonijne.
  • romeck napisal(a):
    los napisal(a):
    randolph napisal(a):
    Ma kolega prawie we wszystkim rację, poza brakiem kreatywności we współczesnym świecie.
    Proszę wejść do dowolnego kościoła z czasów przed XIX wiekiem, pooglądać sobie detale, pomyśleć o tym, ile trzeba było główkować przy ich wykonaniu, a na koniec zadać sobie retoryczne pytanie: jest li w całym współczesnym świecie tyle kreatywności? Ludzi jest siedem miliardów.

    Błąd na wejściu.
    Nie wszystko można zobaczyć "gołymi" oczami i nie wszystko jest w katedrach.
    No dobrze, więc gdzie można poogladać takie rzeczy we współczesnym świecie?
  • przemk0 napisal(a):
    Katedry sredniowieczne - zbudowane pionem ze sznurka i waserwaga. Emejzing. I jakie harmonijne.
    Czy ja wiem? Wtedy fachowcy pracowali dla zleceniodawcy i wykonywali zadanie. Nie pyskowali, nie robili łaski, pilnowali swojej pozycji rzemieślnika. Była wysoka ale poniżej szlachty i duchowieństwa.Nie było mediów, pijaru, patentów itp. Była hierarchia której obecnie brak. Za błędy się płaciło szybko i drogo. Pozycję zdobywało się długo i w tych zawodach konkretami, a nie tylko piękną gadką.
  • Do budowy katedr gotyckich potrzebowano architekta i matematyka, którzy wspólnie ustalaLI proporcję według której dopiero przygotowywano plany i wytyczano wszystko na miejscu cyrklem sznurowym. Rzemieślnik wykonawca był ważny ale w hierarchii stał niżej i odpowiedzialność miał mniejszą.

    Patrz "Historia estetyki" Tatarkiewicza

  • Dzięki za wyjaśnienie. Czyli jednak nie pion i sznurek. Co do pozycji tych projektantów to chyba jednak tak jak napisałem. W tamtych czasach nie było dyktatury profesjonalistów.
Ta dyskusja została zamknięta.