Skip to content

Alkohol twój wróg!

2456789

Komentarz

  • Najlepsze są te pełne przerażenia albo udawanej troski reakcje ludzi którzy we własnym mniemaniu nie mają żadnego problemu z alkoholem, na samą wzmiankę że alkohol może nie mieć pozytywnych stron. ;)

  • @Przemko powiedział(a):
    Najlepsze są te pełne przerażenia albo udawanej troski reakcje ludzi którzy we własnym mniemaniu nie mają żadnego problemu z alkoholem, na samą wzmiankę że alkohol może nie mieć pozytywnych stron. ;)

    Pamiętam swoje reakcje. Zawsze jest tak samo. Każdy musi przejść przez to swoją drogą. Niektórzy nie przejdą nigdy. Ale takich, którzy nie powinni przejść - nie znam.

  • Z drugi strony: J 2, 1-11; Iz 25,6.

  • To co było to było. Nie wiadomo czy alkohol nie uratował Europy, kiedy zwykła woda roznosiła różnego rodzaju cholerstwa. No i trzeba brać pod uwagę, że wszystko jest dla ludzi. Normalnych. My nie jesteśmy normalni, żyjemy w środowisku kompletnie dla nas nieintuicyjnym. Więc byle gówno nas łamie.

  • A czy na tut. Forumku wklejałem już nałki dra Übermensza, że ankohol zabija?

    https://www.hubermanlab.com/episode/what-alcohol-does-to-your-body-brain-health

  • @JORGE powiedział(a):

    @posix powiedział(a):

    Bo tu parę osób przegina w drugą stronę. Nie jest to jednak w gruncie rzeczy złe, bo przy alkoholu trzeba dmuchać na zimne.
    Sam lubię bardzo alkohol, miałem jednak sporo styczności z alkoholikami. Straszna choroba.

    Nikt nie przegina. Jesteśmy nasączeni spirytem, taka kultura. Oczywiście, zawsze były środowiska niepijące, ale trendy są jakie są.

    Tak, żyjemy w 2 różnych światach, może to uwarunkowania geograficzne i demograficzne, ale nawet lokalnie na uczelni widziałem róznice, ten sam wydział a na naszej katedrze trzeba się było uczyć, katedra obok przesiąknieta spirytusem, wystarczy flaszka do zaliczenia....

  • @kulawy_greg powiedział(a):

    Tak, żyjemy w 2 różnych światach, może to uwarunkowania geograficzne i demograficzne, ale nawet lokalnie na uczelni widziałem róznice, ten sam wydział a na naszej katedrze trzeba się było uczyć, katedra obok przesiąknieta spirytusem, wystarczy flaszka do zaliczenia....

    Taaaak ? To o czym mówił kard. Wyszyński już dawno temu, z czym tak metodycznie i od wieków (ponad 300 lat) walczy Kościół ? Skąd te wszystkie krucjaty, dzielenie ludziom życia na okresy niepicia, skąd apele, non stop powtarzające się modlitwy o trzeźwość narodu ? Dwa światy ?

    Powiem tak, oczywiście są środowiska niepijące, ale część z was nie zdaje sobie sprawy jak alkoholicy potrafią się chować ! Mistrzowie. No i druga sprawa, przyjrzyjmy się innym nałogom. Jest źle, jest fatalnie.

  • @kulawy_greg powiedział(a):

    @JORGE powiedział(a):

    @posix powiedział(a):

    Bo tu parę osób przegina w drugą stronę. Nie jest to jednak w gruncie rzeczy złe, bo przy alkoholu trzeba dmuchać na zimne.
    Sam lubię bardzo alkohol, miałem jednak sporo styczności z alkoholikami. Straszna choroba.

    Nikt nie przegina. Jesteśmy nasączeni spirytem, taka kultura. Oczywiście, zawsze były środowiska niepijące, ale trendy są jakie są.

    Tak, żyjemy w 2 różnych światach, może to uwarunkowania geograficzne i demograficzne, ale nawet lokalnie na uczelni widziałem róznice, ten sam wydział a na naszej katedrze trzeba się było uczyć, katedra obok przesiąknieta spirytusem, wystarczy flaszka do zaliczenia....

    No to jak w dwóch światach żyjemy jak sam wskazujesz że katedra obok przesiąknięta spirytusem. Dyskutujemy przecież tylko nad ilością alkoholu a nie jego obecnością w życiu.

  • @JORGE powiedział(a):
    No i druga sprawa, przyjrzyjmy się innym nałogom. Jest źle, jest fatalnie.

    Nałogi to forma regulowania emocji, ludzie sobie różne formy takiej ucieczki znajdują. I nałogi można sobie kompensować, to dlatego tylu palaczy zaczyna tyć po rzuceniu - palenie zastępują jedzeniem, ale problem u podstaw pozostał nierozwiązany. Rytmy roku liturgicznego pomagały z tym sobie radzić, a dzisiaj niczego nam nie brakuje, wszystko na wyciągnięcie ręki.

  • @Przemko powiedział(a):

    @kulawy_greg powiedział(a):

    @JORGE powiedział(a):

    @posix powiedział(a):

    Bo tu parę osób przegina w drugą stronę. Nie jest to jednak w gruncie rzeczy złe, bo przy alkoholu trzeba dmuchać na zimne.
    Sam lubię bardzo alkohol, miałem jednak sporo styczności z alkoholikami. Straszna choroba.

    Nikt nie przegina. Jesteśmy nasączeni spirytem, taka kultura. Oczywiście, zawsze były środowiska niepijące, ale trendy są jakie są.

    Tak, żyjemy w 2 różnych światach, może to uwarunkowania geograficzne i demograficzne, ale nawet lokalnie na uczelni widziałem róznice, ten sam wydział a na naszej katedrze trzeba się było uczyć, katedra obok przesiąknieta spirytusem, wystarczy flaszka do zaliczenia....

    No to jak w dwóch światach żyjemy jak sam wskazujesz że katedra obok przesiąknięta spirytusem. Dyskutujemy przecież tylko nad ilością alkoholu a nie jego obecnością w życiu.

    No bo ja te historie z drugiej katedry znam tylko z opowieści, sam nigdy nie musiałem flaszki wręczać. Z alkoholikiem zdarzyło mi się tylko raz pracowac, we Francji, facet przychodził do biura w południe albo później, czuć było od niego woń, robote wykonywał kiepsko. Ale jak to we Francji, nie zwolnili go, jakoś tak trwał przez lata...

  • To już zaawansowana forma alkoholizmu, to się zaczyna dużo wcześniej i wtedy też ma realny wpływ na nasze życia, emocje, rodziny, przyjaźnie, naukę i pracę i koniec końców na długość życia, to się nawet na budżecie odbija i gospodarce, wolniejszy rozwój, mniejsze pensje, więcej wypłaconych rent, większe wydatki na ochronę zdrowia. Francuzi mają bardzo wysokie statystyki alkoholowych chorób wątroby na przykład.

    W pracy mam dwóch alkoholików, jeden pije tylko dla rozluźnienia i na pierwszy rzut oka wszystko z nim w porządku, jeśli nie ma stresów w życiu nie pije tygodniami, gdy pojawia się stres to i w pracy, i ja go rozumiem, wiem do czego mu alkohol. Drugi pije żeby zasnąć, to już bardziej widać ale też trzeba zauważyć. Obaj się nie wysypiają, przychodzą spóźnieni do pracy, zostają do późna, pracują nie do końca wydajnie, obu coś od środka zjada dlatego piją. Jeden jest rozwodnikiem a drugiemu żona głowę suszy że za dużo w pracy, że to, że tamto - pije bo żona mu suszy głowę a suszy mu głowę bo pije przez co zostaje dłużej w pracy. Zabranie im alkoholu może przynieść jeszcze gorsze skutki, chodzi o to aby zechcieli uleczyć swoje dusze i nie mieć potrzeby picia, po to były te krucjaty kard. Wyszyńskiego.

  • Czyli jak ktoś się napije raz na kilka tygodni/miesięcy z powodu stresu, to jest alkoholikiem?

  • Redukowanie napięć alkoholem, nikotyną, pornografią, słodyczami jest po prostu złym pomysłem.

  • Tylko seks?

  • @kulawy_greg powiedział(a):
    Czyli jak ktoś się napije raz na kilka tygodni/miesięcy z powodu stresu, to jest alkoholikiem?

    Jeżeli odpowiem ci - tak, będzie to zła odpowiedź. Jeżeli odpowiem - nie, też. Temat jest trudny, właściwie bez głębszego rozeznania z twojej strony, nie ma sensu nasza rozmowa w tym aspekcie. Trochę jest tak, ale to może być nieco kontrowersyjne, że jeżeli nie czujesz, nie widzisz problemu to znaczy, że go nie masz. Ale trzeba uważać, bo znam takich, którym daję parę lat życia, a oni cały czas uważają, że wszystko OK, kontrolują temat.

    Zasadnicze pytanie jest takie, dlaczego chcesz uciec od samego siebie w przypadku np. stresu ?

  • @kulawy_greg powiedział(a):
    Czyli jak ktoś się napije raz na kilka tygodni/miesięcy z powodu stresu, to jest alkoholikiem?

    Napije czy uchleje?

  • Ja osobiście nie piję ze stresu, ale chciałem ustalić gdzie są granice alkoholizmu....

  • Podaję przykład o sobie. Miałem taki zwyczaj, że po trasie, wieczorkiem przed snem wypijałem kilka piwek czy winko, żebym lepiej usnął i żeby mi się dobrze spało. Zmysły w czasie podróży są bardzo wyostrzone, uwaga nieustannie napięta. Ot, tak, dla rozluźnienia. Uznałem w końcu, że to nie jest dobre i już tak nie robię. Zwalczyłem nałóg. Nałóg wypijania winka po podróży.

    Generalnie dobrze jest zwalczać nałogi.

    Ale jak ktoś nie odczuwa takiej potrzeby po trasie, to może się napić, spoczko. Ważne, żeby być ućciwym wobec siebie samego.

  • @kulawy_greg powiedział(a):

    No bo ja te historie z drugiej katedry znam tylko z opowieści, sam nigdy nie musiałem flaszki wręczać. Z alkoholikiem zdarzyło mi się tylko raz pracowac, we Francji, facet przychodził do biura w południe albo później, czuć było od niego woń, robote wykonywał kiepsko. Ale jak to we Francji, nie zwolnili go, jakoś tak trwał przez lata...

    Alkoholizm weekendowy, czyli raz a konkretnie w piątunio (nawet bez soboty) też dewastuje życie. Cały rytm jest zachwiany, dopasowany do cyklu - impreza, wychodzenie z kaca, dojście w miarę do siebie i znów piątunio. Horyzont tygodniowy, mnóstwo ludzi tak żyje. A tak na marginesie, wiecie kiedy wg mnie alkohol wychodzi w 100% z organizmu ? Po 21-23 dniach, tak jak mam (Przemko coś pisał o miesiącu). Zadziwiający jest też powrót sił witalnych, kiedy nie ma go już zupełnie, dlatego rozpoznałem okres kiedy tak jest.

  • @trep powiedział(a):
    Podaję przykład o sobie. Miałem taki zwyczaj, że po trasie, wieczorkiem przed snem wypijałem kilka piwek czy winko, żebym lepiej usnął i żeby mi się dobrze spało. Zmysły w czasie podróży są bardzo wyostrzone, uwaga nieustannie napięta. Ot, tak, dla rozluźnienia. Uznałem w końcu, że to nie jest dobre i już tak nie robię. Zwalczyłem nałóg. Nałóg wypijania winka po podróży.

    Generalnie dobrze jest zwalczać nałogi.

    Ale jak ktoś nie odczuwa takiej potrzeby po trasie, to może się napić, spoczko. Ważne, żeby być ućciwym wobec siebie samego.

    Wielu kierowców zawodowych tak żyje. Wracają z trasy, mają np. 5 dni przerwy. 2 dni chleją do odcięcią, 2 dni wracają do siebie i 5 dnia są gotowi do pracy. Przechodząc na emeryturę za długo nie żyją, bo zostaje im tylko przerwa.

  • edytowano 15 May

    @kulawy_greg powiedział(a):
    Ja osobiście nie piję ze stresu, ale chciałem ustalić gdzie są granice alkoholizmu....

    No właśnie się nie dowiesz jeżeli nie rozkminisz całościowo problemu. A czy jest sens się wgłębiać ? Niekoniecznie, w twoim przypadku.

  • @kulawy_greg powiedział(a):
    Ja osobiście nie piję ze stresu, ale chciałem ustalić gdzie są granice alkoholizmu....

    Jest wiele definicji nałogu, węższe, szersze, pod różnym kątami - biochemiczne, emocjonalne, bo problem jest złożony i delikatny. Najprostsza to "patologiczna forma regulowania emocji" - czyli to picie dla rozluźnienia stresu na przykład, jeżeli nie potrafisz inaczej, to jest nałóg, to czy raz na tydzień czy raz na miesiąc to jest już drugorzędne, niemniej im rzadziej musisz tym mniejszy problem, to jasne.

    Ale jeżeli nie pijesz a dla rozluźnienia stresu nie potrafisz inaczej tylko musisz iść pobiegać aż się uspokoisz no to według tej definicji to też jest nałóg, nie potrafisz się sam z siebie uspokoić, potrzebujesz chemicznych substancji, dostarczonych z zewnątrz albo od wewnątrz.

    Jasne że konsekwencje obu tych podejść są zupełnie inne, ale mechanizm regulowania emocji siedzący u podstaw taki same, jeżeli nie rozgryziesz tego co cię popycha do tego biegania to w pewnym momencie bieganie może nie wystarczyć i będziesz szukać dalej, może sport ekstremalny, może hazard.

    Terapeuci mówią, że taki regularnie uprawiany sport przeważnie jednak powoduje zdrowienie duszy, tak że rada "idź pobiegać" zamiast "idź się napij" ma jakiś sens.

    Tak że jak widać taka prosta definicja ma swoje minusy, stąd też dopowiada się przeważnie że nałóg pojawia się tam gdzie pojawia się kolizja z obowiązkami stanu, jeżeli żona zasypia sama albo musi ogarnąć rano cały dom sama bo ty musisz pobiegać - to też coś jest nie tak.

  • edytowano 15 May

    @JORGE powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    Podaję przykład o sobie. Miałem taki zwyczaj, że po trasie, wieczorkiem przed snem wypijałem kilka piwek czy winko, żebym lepiej usnął i żeby mi się dobrze spało. Zmysły w czasie podróży są bardzo wyostrzone, uwaga nieustannie napięta. Ot, tak, dla rozluźnienia. Uznałem w końcu, że to nie jest dobre i już tak nie robię. Zwalczyłem nałóg. Nałóg wypijania winka po podróży.

    Generalnie dobrze jest zwalczać nałogi.

    Ale jak ktoś nie odczuwa takiej potrzeby po trasie, to może się napić, spoczko. Ważne, żeby być ućciwym wobec siebie samego.

    Wielu kierowców zawodowych tak żyje. Wracają z trasy, mają np. 5 dni przerwy. 2 dni chleją do odcięcią, 2 dni wracają do siebie i 5 dnia są gotowi do pracy. Przechodząc na emeryturę za długo nie żyją, bo zostaje im tylko przerwa.

    Spanie po alkoholu jest niskiej jakości, tak w ogóle, to słaba strategia.

    Młodszy brat mojego taty, kierowca zawodowy, tak funkcjonował jak opisałeś - 3 tygodnie jeżdżenia, zero alkoholu, potem tydzień przerwy i chlanie non stop. Kiedy trafiła go choroba i miał przerwę od jeżdżenia to już się nie pozbierał, zapił się na śmierć.

  • edytowano 15 May

    @JORGE powiedział(a):

    @kulawy_greg powiedział(a):

    No bo ja te historie z drugiej katedry znam tylko z opowieści, sam nigdy nie musiałem flaszki wręczać. Z alkoholikiem zdarzyło mi się tylko raz pracowac, we Francji, facet przychodził do biura w południe albo później, czuć było od niego woń, robote wykonywał kiepsko. Ale jak to we Francji, nie zwolnili go, jakoś tak trwał przez lata...

    Alkoholizm weekendowy, czyli raz a konkretnie w piątunio (nawet bez soboty) też dewastuje życie. Cały rytm jest zachwiany, dopasowany do cyklu - impreza, wychodzenie z kaca, dojście w miarę do siebie i znów piątunio. Horyzont tygodniowy, mnóstwo ludzi tak żyje. A tak na marginesie, wiecie kiedy wg mnie alkohol wychodzi w 100% z organizmu ? Po 21-23 dniach, tak jak mam (Przemko coś pisał o miesiącu). Zadziwiający jest też powrót sił witalnych, kiedy nie ma go już zupełnie, dlatego rozpoznałem okres kiedy tak jest.

    Trzeźwienie to jedno ale metabolity alkoholu - aldehyd octowy, to drugie, jest on metabolizowany od 3 do 5 dni. Czyli w piątunio impreza w sobotę niedziel kac do środy usuwanie metabolitów (wspomnianych aldehydów) czwartek dzień prawdziwej trzeźwości i w piątunio od nowa.
    Zmetabolizowanie trwa te 5 dni ale usunięcie skutków i regeneracja to te wspominane 21 -23 dni.

  • edytowano 15 May

    Mną najbardziej wstrząsnęła informacja że dawka etanolu (kieliszek wina, małe piwo, kieliszek wódki) zatruwa wątrobę na 36-48 godzin, a więc pijąc nawet co drugi dzień "do obiadu" wątroba w ogóle nie działa jak trzeba.

  • edytowano 15 May

    Ja po dawkach takich jak kieliszek wina do posiłku dodam, który nie wywoływał we mnie objawów odurzenia, idąc biegać na następny dzień czułam się fatalnie było mi niedobrze, bolała mnie głowa i miałam tzw zawroty głowy, o tempie tętnie nie wspominam bo wszystkie parametry pogarszały się natychmiast. Rzeczy takich jak, nastrój, motywacja, jakość snu nie monitorowałam, wystarczyło samopoczucie i parametry z zegarka by "rzucić to w cholerę" Nie mogę pozwolić sobie na regenerowanie się przez 4 dni (plus 21dni) 30 minut tzw rauszu. Szkoda mi na to życia.

    Resztę doczytałam i dosłuchałam u Hjubermana itp. co mnie tylko utwierdziło w wyborze.

  • No właśnie, wątroba jest magazynem energii (glikogenu) dla całego ciała, jeśli nie działa to po prostu nie mamy energii na pracę i myślenie, organizm musi sobie to kompensować na szybko organizując energię z tłuszczów w procesach, które przebiegają również w wątrobie.

    Jak pamiętam z Hubermana taki efekt na wątrobę obserwowano już przy dawkach alkoholu rzędu łyżka stołowa piwa albo łyżeczka wódki.

  • @JORGE powiedział(a):
    Zadziwiający jest też powrót sił witalnych, kiedy nie ma go już zupełnie, dlatego rozpoznałem okres kiedy tak jest.

    Obiecanki cacanki. W styczniu odstawiłem i jak byłem dziadem tak jestem.

  • Zauważyłem że alkohol różnie działa na ludzi. Ja będąc zmęczony fizycznie, czy wręcz obolały, po wypiciu piwka dostaję kopa i mogę góry przenosić (dopóki nie złapię zadyszki), a inne osoby to czasami zasypiają albo generalnie sił im ubywa.
    Podobnie, dla mnie pierwsze piwo jest najlepsze, bo najbardziej czuje jego efekt, potem mógłbym już nie pić, a niektórzy uznają, że poniżej 5 piw to nie ma co podchodzić do tematu.

  • Etanol ma działanie pobudzające, stymulujące, w małych dawkach. Różne napoje alkoholowe zawierają też różne inne substancje, np. piwo ma dużo takich uspokajających, zamulających, ma też dużo węglowodanów prostych więc piwo wypite do posiłku przeważnie usypia bo już powoduje wystrzelenie insuliny która zbija nam ten cukier ze krwi, a piwo wypite po ciężkiej pracy fizycznej ożywia, cukier dodaje energii i nie usypia bo uzupełnia nam braki cukru spalonego tą pracą. Na to się nakłada indywidualna tolerancja dawek alkoholu, pora dnia, stopień zmęczenia, wyspania itd.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.