Skip to content

Fajny film dzisiaj widziaaaaa...

1798081828385»

Komentarz

  • Mulholland Drive. Oglądać czy szkoda czasu? Czy film niesie jakąś ponadczasową wartoś?

    1. Kwestia gustu, jak kto lubi psychodelię, ujdzie.
    2. Nie.
  • Osobiście, to Lynch jest dla mię przereklamowany, ale może za mało wyrafinowany jestem.

  • Na tym jedzie - bełkoce a niektóre głąby głębię w tym bełkocie widzą. Nie on ten myk wynalazł.

  • @trep powiedział(a):
    Mulholland Drive. Oglądać czy szkoda czasu? Czy film niesie jakąś ponadczasową wartoś?

    Film jest bez sensu.

    ... ale może jak zobaczysz, to jednak wyjaśnisz mi o co chodziło ;)

    Btw. Miał być u nas ostatnio pokaz w lokalnym kinie połączony z dyskusją po. Miałem taką myśl iść i spytać "czy ktoś z Państwa może wie, o co chodziło?" i wysłuchać jakiegoś oburzanka, że jak nie rozumiem, to powinienem iść na Transformersów itd.
    ... ale to jednak strata czasu.

    Możesz zacząć od "Blue Velvet" (to się przynajmniej trzyma kupy) i oceń, czy lubisz takie klimaty. Jeśli nie, to daj sobie spokój.

  • Blue Velvet widziałem i nawet mi się podobał, no, ale to było w czasach studenckich. Wtedy mi się więcej rzeczy podobało.

    Blue Velvet, Dzikość Serca, Twin Peaks, Diuna.

    Teraz to już tylko Człowiek słoń i Prosta historia.

    Dzięki za przestrogi.

  • W ogóle to kiedyś należałem do tej grupy, która widząc na ekranie coś poebanego, była przekonana o obligatoryjnym geniuszu twórcy.

    Od koleżanki dostałem kiedyś obrazek, który coś przedstawiał ale nie wiadomo było za bardzo po co. Mówiła ona, że on jest głęboko symboliczny. Ale na moje pytanie, co symbolizuje - nie dostałem odpowiedzi. Wtedy zacząłem już podejrzewać, że reżyser coś tam sobie kręci a ludzie to interpretują po swojemu.

    Definitywnie przeniosłem się do drugiej grupy, gdy poszliśmy na seans tego polskiego ambitnego reżysera kręcącego na Zachodzie. Aragorn mieszkał tam w "mieszkaniu" bez ścian na pustyni itd. Takie głupoty. Był to seans z udziałem reżysera i dyskusją przed i po filmie. I przed i po ten koleś nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Film, gdyby był nakręcony w normalnym mieszkaniu, byłby banalny, więc mniemam, że ten "odważny" "zabieg", żeby to mieszkanie było na pustyni, miał być właśnie takim wybiegiem.

    Eh, stare czasy.

  • Wrzucam na forum, bo z forum nia ma lekram.

  • Skoro o Muchozol Drive mowa, to proponuję streszczenie tego filmu w pięć minut:

    Są tu generalnie wszystkie główne wątki filmu:

    a) Jak bogaci ludzie mogą się nudzić? Czyli że nie, Rewolucja nie zniosła nierówności, no a przynajmniej nie do końca.
    b) Szatan siedzi w gabinecie i pasie się grzechem.
    c) I coś tam coś tam o tych dwóch laskach, które potem się wzajemnie antyfilozofują.

  • Algorytm gógla podpowiedział mi dowcipy Fultona. Klikłem, więc podpowiedział mi dowcipy katowickie opowiadane przez jakiegoś młodego misjonarza z 0,5M obserwujących. Klikłem, więc podpowiedział mi polecanki filmowe podane przez tego młodego człowieka. Miały to być filmy katowickie, ale nie take biedafilmy z niskim budżetem (jako przykład zakonnik wrzucił scenę z Bóg nie umarł), lecz full holiłódzkie produkcje z gwiazdami. Pierwszy to był taki film ze Streep i z Hoffmanem - widziałem to jednym okem i nie zrobił na mnie wrażenia - postaci przerysowane, film w sumie nie wiadomo o czym - tj. o walce nowego ze starym (w czasie SV2), ale taki jakiś wydumany. No i nie nazwałbym go jakimś katowickim. Jasne, że i ksiądz i zakonnica to przedstawiciele duchowieństwa KK, ale przesłania jakiegoś w nim nie dostrzegłem - a to w końcu przesłanie się liczy. Zresztą - zrobili już o tym wcześniej film pt. Konflikt (biegał też jako Katolicy).

    Drugim był film Kalwaria (Calvalry). W roli głównej Alastor Moody, oprócz niego Kelly Reilly i kilka znanych twarzy z brytyjskich filmów, do których nie umiem przypisać nazwisk, ale faktycznie to jakaś brytyjska pierwsza liga. No, przesłanie tu może jakieś jest - film można interpretować jako typowo symboliczny a nie ma problemów z interpretacją, gdyż tę narzuca od razu tytuł. Niestety, cały scenariusz jest po prostu do bani. Rzecz się dzieje w Irlandzkiej wsi. Obserwujemy panoptikum, żeby nie powiedzieć menażerię, jakichś dziwnych postaci, zasadniczo jedna w drugą wrogów kościoła. Tak się składa, że wszyscy oni chodzą na msze? Probosz ich odwiedza. Oni go zlewają, obrażają. Nie byłem nigdy w Irlandiej, lecz wszystkie te wydarzenia są niezwykle niewiarygodne. Sam jestem parafianinem w wiejskiej parafii i nie potrafiłbym sobie wyobrazić żadnej ze scen. Ja verstehen, że film miał być symboliczny, jednak powinien odzwierciedlać jakeś realia socjologiczne a już szczególnie psychologiczne. Czy ktoś to widział i ma jakeś przemyślenia?

    Trzecim jest film The Way (Droga życia) z Sheenami ojcem i synem. Trochę się boję po tych dwóch pierwszych. Widział to kto? Warto?

    p.s. Widać, że w kinematografii anglojęzycznej ksiądz stał się synonimem pedofila. To już się stało powszechne. Współczuję tamtejszym księżom, bo to bardzo niesprawiedliwe i faktycznie utrudnia posługę. Widać, że walka idzie o to, by w Polsce było tak samo.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.