Fajny film dzisiaj widziaaaaa...
Taki wątek
Czy fajny ten film?
Na pewno zrobiony solidnie. Chyba tytuł wystarczy:
"Ukamienowanie Sorayi M."
Obejrzałam go po raz kolejny. Chyba nie usnę. Są takie miejsca na ziemi i zdaje się, że jest ich coraz więcej. Jak łatwo wrobić drugiego człowieka.
Już nic nie napiszę, bo moje myśli, to same truizmy. Cóż...
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Czy fajny ten film?
Na pewno zrobiony solidnie. Chyba tytuł wystarczy:
"Ukamienowanie Sorayi M."
Obejrzałam go po raz kolejny. Chyba nie usnę. Są takie miejsca na ziemi i zdaje się, że jest ich coraz więcej. Jak łatwo wrobić drugiego człowieka.
Już nic nie napiszę, bo moje myśli, to same truizmy. Cóż...
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Otagowano:
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
JORGE>
W niedzielę w pejsacie czy tefałenie oglądałem film - tytułu nie pomnę. o tym, jak mężczyzna w obronie swojej rodziny zabił przypadkowo złodzieja buszującego po jego domu, więc trafił do więzienia. Na skutek porachunków pomiędzy baiłymi a czarnymi jeszcze w autobusie więziennym trafił do karceru i tam aby przetrwać nauczył się bić. Jego mentorem i przyjacielem zostej 17-ktorny morderca; pomścił tak zamordowaną i zgwałconą żonę i 7-letnią córeczkę. Jest skazany na dożywocie i uczy bohatera jak przetrwać w skrajnie nieprzyjaznym środowisku.
Film zrobił na mnie wrażenie, niepoprawny politycznie, głónymi czarnymi charakterami nie są biali a odwwrotnie. Okazuje się że nawet w określonych Stanach nie wolno się bronić, a tylko modlić się, aby Pan Bandyta nie miał fantazji użycia klamki.
Biorąc przykłąd z JOGRE nie będę dalej spoilerował.
Ale przeboiem i tak jest bajka familijna "Jak ciocia Aniela Ewunię na dywan przywróciła."
Ale jest dobry. Rozkręca się. Już go pewnie będę musiał skończyć, ale nic dobrego po nim w głowie nie zostaje ...
JORGE>
Ale ta moda mnie trochę przeraża. Na seriale znaczy, że się za to biorą uznani reżyserzy, którzy w sumie nie muszą. Przez jakiś czas oczywiście będzie się jeszcze kręcić normalne filmy pełnometrażowe, ale pewnie do czasu. Szkoda.
JORGE>
Starsze filmy są inne. Weźmy absolutną klasykę, nazwisko które wszyscy słyszeli, czyli Hitchcock. Większość filmów Hitchcocka, piszę większość, bo nie widziałem wszystkich, ale mógłbym powiedzieć wszystkie które widziałem, są jednowątkowe. Od strony fabularnej są to najczęściej bardzo proste historie. W 2 filmach nie opuszczamy w ogóle jednego pomieszczenia ("Rope", "Rear window"). Ale jest świetna reżyseria, często świetna muzyka (Herrmann to był talent na miarę największych twórców XX wieku), bardzo dobrzy aktorzy, na ogół, Kelly, Stewart, Bergman. Hitchcock to tylko przykład, jego dałem, bo jest znany, innych starych też warto. "12 gniewnych ludzi" Lumeta to nawet jeszcze lepszy przykład.
Jeśli do filmu chce się wepchnąć za dużo, to faktycznie robi się "pociachany komiks, gdzie musi się dziać więcej niż trzeba". Obecne kino europejskie i większość amerykańskiego taka właśnie jest. To się jeszcze broni w komediach, jest zgodne z założeniami gatunku, ale w poważnym kinie nie. Seriale to jest jakaś reakcja, ale błędna. Bo dalej dzieje się za dużo, tyle że w dłuższym okresie czasu. Ponadto akcja bywa wymyślana "w trakcie", co obniża jej jakość.
Natomiast to też kwestia technologii. Film pełnometrażowy jest produktem kina, serial telewizji i internetu. Kina upadają, telewizje ciągle istnieją, a internet ma się świetnie.
Więc jak chcesz sobie zobaczyć film ze świetnymi, "wolnymi" scenami, które niekoniecznie posuwają akcję, naprawdę spróbuj zobaczyć stare kino. Pod względem podanego kryterium dla mnie nr 1 jest "Zawrót głowy" (Vertigo) Hitchcocka.
Rozum ładnie nazwał moje intuicje, stare filmy są takie proste, naiwne, powolne a coś do nich ciągnie. Współczesne owszem tu i tam zachwycają ale po wszystkim zostaje niefajne odczucie, coś jak kac. Stępiono nam wrażliwość, podniesiono progi przy których włącza nam się zainteresowanie ale nie tędy droga, rozpędzaniem ciekawości nie zaspokoisz ciekawości. Albo polskie kino przedwojenne - schematyczne, naiwne, nie znosiłem go do niedawna. A teraz jestem zakochany, tam jest świat o którym nie mamy pojęcia, II RP po prostu.
Obejrzałem wszystkie sezony Boardwalk, jak wszystkie seriale robi się schematyczny, inaczej być chyba nie może. Zachwycają pewne detale scenografii ale z drugiej strony... kto to może sprawdzić? Kto mi powie że w latach 20-tych w USA na śniadanie jadano tosta, bekon, jajko i kawę?
Autentycznym i dobrym serialem jest np. South Park, od początku kręcony według tego samego założenia - sezon zaczyna się we wrześniu, kończy przed wakacjami, co tydzień walimy nowy odcinek komentujący bieżące wydarzenia. No to jest coś, tu się scenarzyści nie obcyndalają.
Polecam też przyjrzeć się wspomnianym Knick, serial o XIX-wiecznych chirurgach w Nowym Jorku. Nie jest produkowany przez HBO więc gołych dup nie ma, wciskanych wszędzie na siłę wątków homoseksualnych też nie ma, jest tylko stara dobra polityczna poprawność. Ale bardziej polecam przeczytać 100-lecie chirurgów.
A, żeby się połapać co się stało z serialami w ciągu 15 lat polecam obejrzeć w całości coś z serialowej klasyki, np. OZ
http://en.wikipedia.org/wiki/Oz_%28TV_series%29
No ale tu też w ostatnich sezonach czuło się już gonienie w piętkę, podobnie jak w 2 lata młodszych Sopranos. Niemniej - oba te seriale przy współczesnych to jest niebo a ziemia. Dziś się staje na głowie aby czymś przyciągnąć widza - wtedy się po prostu kręciło obyczaj o tu i teraz i to było ciekawe. 15 lat a tak bardzo się zmieniliśmy.
Ale jak jesteś naprawdę ciekawy to na imdb podają różne ciekawostki, gafy itd., o serialach nigdy nie czytałem, ale pewnie też piszą.
"Interstellar" - jakieś dziecko na Kinomanie napisało komentarz - bardzo fajny, bardzo bez sensu, bardzo polecam. I trzeba się z tym dzieckiem zgodzić. Powoli przestaję wierzyć, że coś nowego i spójnego pojawi się w SF. Mimo, że na koniec poczułem się jednak zrobiony w durnia to film warto zobaczyć, tyle że w dobrej kopii (jeżeli nie w kinie).
"Przeznaczenie" - film bardziej znany z internetów, niż kina. Młodych ludzi wbija w fotel i zaskakuje. Niestety, ja podczas oglądania tego filmu byłem upierdliwy od pierwszej sceny i niczym mnie ten film nie zaskoczył, no poza samym zapętleniem, zakładałem że historię domknie jednak forma ostateczna, a nie przejściowa (co poniekąd, było obrzydliwe). Jeżeli ktoś lubi historię o podróżach w czasie i ma duży dystans do kolejnego luźnego potraktowania paradosków związanych z takimi podróżami to film godny polecenia.
A, jest jeszcze "Początek", film dotykający reinkarnacji, czylu w sumie do bani, ale zrobiony dobrze i jest w nim taka przepychanka z ewolucjonistami. A w całym zamieszaniu generalnie chodzi o unikalność oczu.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ale faktycznie, pierwsze wyniki góglowe na temat filmu to te typu: the 7 biggest problems...
http://www.thecinemaholic.com/science-logic-behind-interstellar/
http://www.dailydot.com/opinion/biggest-problems-christopher-nolan-interstellar/
http://nofilmschool.com/2014/11/interstellar-discuss
http://www.vulture.com/2014/11/21-things-in-interstellar-that-dont-make-sense.html
O, znalazłem mapkę podróży w czasie w filmie:
http://nofilmschool.com/sites/default/files/styles/article_superwide/public/interstellar-timeline-diagram.jpg
http://www.cinemablend.com/new/Why-Interstellar-Ending-Doesn-t-Mean-What-You-Think-It-Means-68115.html
powyżej znalazłem ciekawe wytłumaczenia zakończenia: że to przedśmiertna wizja bohatera, który umierając gdzieś w przestrzeni kosmicznej ma przebłyski niby-snu-na-jawie. Całe (słodkie) zakończenie "wydarzyło" się tylko w głowie umierającego w czeluściach kosmosu Cooper'a.
====
Ale najśmieszniejsze jest to: jeżeli na całym globie ze zbóż rośnie już tylko kukurydza, to jakim cudem Cooper popija sobie.... piwo!?
The author has edited this post (w 03.01.2015)
The author has edited this post (w 03.01.2015)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
)))) No, da się:
http://en.wikipedia.org/wiki/Corn_beer
Generalnie zabieranie się za temat podróży w czasie nie wychodziło nigdy zbytnio. Dla potrzeb SF, chyba całkiem zgrabnie rozwiązano to w Lost, na zasadzie "Whatever Happened, Happened" (był nawet taki tytuł odcinka). Przenosząc się w czasie, tak naprawdę nic nie dało się zmienić, bo wcześniej czy później mityczny Wszechświat (cokolwiek to ma znaczyć) i tak by to skorygował. Właściwie całe Lost, które jest zbiorem różnych religijnych i mitologicznych teorii, ma jeden przekaz, początek i koniec jest zawsze taki sam, ważne jesto co jest pomiędzy (wybory ludzkie, które i tak nie mają przełożenia na wynik końcowy, ale są ważne dla samej duszy). Dla potrzeb sf OK.
Lourdes
33-letnia Christine cierpi na stwardnienie rozsiane. Jest sparaliżowana, porusza tylko głową. Ponieważ porusza się na wózku inwalidzkim, ma ograniczone możliwości podróżowania. Udaje więc osobę wierzącą, by zabierano ją na kościelne wycieczki. Pewnego dnia Christine postanawia pojechać do Lourdes - jednego z najpopularniejszych miejsc pielgrzymowania katolików. W trakcie modlitwy w sanktuarium wierni wypowiadają prośby do Boga. Christine chciałaby kontynuować studia, nauczyć się gry na fortepianie, założyć rodzinę. Nieoczekiwanie staje się cud.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
Film absolutnie do obejrzenia, bo kto nie był w Lourdes, dzięki temu może je obejrzeć. Chyba sporo zdjęć autentycznych, te z modlitw i z groty. Sceny z mszą św. raczej też prawdziwe. Tylko ta późna pora emisji. Cóż, od dawna to co lepsze TV chowa po nocach.
Jedyna wartość to- jak napisała Zazula- sceny z Lourdes, dla tych, którzy tam nie byli.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
http://www.filmweb.pl/film/Hobbit-1977-32209
- jest baśniowość, ale... strasznie to krótkie (jak i książeczka). W przeciwieństwie do filmu, można obejrzeć z dziećmi.
Idąc do kina na film Jacksona wiedziałem czego się spodziewać, może dlatego nie byłem rozczarowany
Jest rozmach, jest epickość, jest plastik. A tego biegu po cegłach to chyba nie ma się co czepiać, skoro elfy nie zapadały się w śniegu i nie uginała się pod nimi trawa.
Ale! Wydałbym 3 razy tyle na bilet, gdybym miał gwarancję filmu zrobionego z duszą, czyli tego czego ewidentnie w nowym Hobbicie nie ma.
Ciekawe, doczekam się kiedyś jakiegoś mrocznego, osadzonego w świecie realnym filmu fantasy ? Albo serialu ? (bo Gra o Tron ma trochę zbyt mało fantasy w sobie). A może coś takiego jest, tylko nie znam ?
The author has edited this post (w 21.01.2015)
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
"Akcja serialu rozgrywa się w podzielonych Niemczech w roku 1983, w czasie największego wzrostu napięcia między zimnowojennymi blokami. Martin Rauch, młody żołnierz z NRD, zostaje umieszczony pod przykrywką w zachodnioniemieckiej Bundeswehrze, gdzie szpieguje swojego zwierzchnika na zlecenie wywiadu."
JORGE>
O godności i woli życia.
Plus ciekawe pokazanie szerszego kontekstu.
Warto.
Jagbyco służę wiadomo czym :-*