Staszek2 napisal(a): Z drugiej strony, jest to paradoksalnie argument za stwierdzeniem, że LGBT jest "zaraźliwie". Odpada argument, że jest tak w naturze, bo tam to max. 1-2%.
Obawiam się że już dawno przekroczona została granica przed którą coś znaczyły jeszcze jakieś argumenty. Natomiast problem jest - ciągle i nieodmiennie - nie w osobach zaburzonych psychicznie których się określa LGBT-coś tam, tylko w tych lewackich heteroseksualnych idiotach, którzy wierzą że największe zło tego świata to misgenderyzm czy inne odpały tego typu (nie jestem na bieżąco).
janosik napisal(a): Po takiej nierozliczonej zbrodni bulgotało, bulgotało i wylało w postaci BLM, nie ma się czemu dziwić.
Trochę też z powodu systemowego rasizmu, są Stany w USA gdzie czarni są traktowani jak w starych dobrych czasach.
Jak to możliwe? Przecież by ich rozszarpali za wszelkie objawy rasizmu, a BLM z antifą urządziłoby niezłą jadke na miejscu.
Chyba idzie o to, kto ma większy potencjał do rozszarpywania. BLM działa tylko w rejonach, gdzie to oni spuszczają wpierdol a nie ktoś im. Czy komu się nie podobają rzeczywiste prześladowania sodomitów w Arabii Saudyjskiej?
janosik napisal(a): Po takiej nierozliczonej zbrodni bulgotało, bulgotało i wylało w postaci BLM, nie ma się czemu dziwić.
Trochę też z powodu systemowego rasizmu, są Stany w USA gdzie czarni są traktowani jak w starych dobrych czasach.
Jak to możliwe? Przecież by ich rozszarpali za wszelkie objawy rasizmu, a BLM z antifą urządziłoby niezłą jadke na miejscu.
Systemowy rasizm obecnie to bajka o żelaznym wilku. Natomiast tu i ówdzie miał on się dobrze jeszcze w latach 70., a bydlaki pokroju Bideta pilnowały, by trwał jak najdłużej.
janosik napisal(a): Po takiej nierozliczonej zbrodni bulgotało, bulgotało i wylało w postaci BLM, nie ma się czemu dziwić.
Trochę też z powodu systemowego rasizmu, są Stany w USA gdzie czarni są traktowani jak w starych dobrych czasach.
Jak to możliwe? Przecież by ich rozszarpali za wszelkie objawy rasizmu, a BLM z antifą urządziłoby niezłą jadke na miejscu.
Chyba idzie o to, kto ma większy potencjał do rozszarpywania. BLM działa tylko w rejonach, gdzie to oni spuszczają wpierdol a nie ktoś im. Czy komu się nie podobają rzeczywiste prześladowania sodomitów w Arabii Saudyjskiej? Są ludzie którzy uważają że sytuacja murzynow w Nowym Jorku i np. w Georgii jest taka sama, nic na to nie poradzimy. https://pl.wikipedia.org/wiki/Głębokie_Południe
Zresztą jaki my mamy obraz murzynow? Zamieszki, złodziejstwo, socjal, bezrobocie, przestępstwa. No ale to zupełnie inna sprawa, wiadomo.
janosik napisal(a): Po takiej nierozliczonej zbrodni bulgotało, bulgotało i wylało w postaci BLM, nie ma się czemu dziwić.
Trochę też z powodu systemowego rasizmu, są Stany w USA gdzie czarni są traktowani jak w starych dobrych czasach.
Jak to możliwe? Przecież by ich rozszarpali za wszelkie objawy rasizmu, a BLM z antifą urządziłoby niezłą jadke na miejscu.
Chyba idzie o to, kto ma większy potencjał do rozszarpywania. BLM działa tylko w rejonach, gdzie to oni spuszczają wpierdol a nie ktoś im. Czy komu się nie podobają rzeczywiste prześladowania sodomitów w Arabii Saudyjskiej? Są ludzie którzy uważają że sytuacja murzynow w Nowym Jorku i np. w Georgii jest taka sama, nic na to nie poradzimy. https://pl.wikipedia.org/wiki/Głębokie_Południe
Zresztą jaki my mamy obraz murzynow? Zamieszki, złodziejstwo, socjal, bezrobocie, przestępstwa. No ale to zupełnie inna sprawa, wiadomo.
Jakem pracował jako robociarz na Bronxie 20 lat wstecz, to zawsze wprawiała mnie w zdumienie postawa czarnych kulegow. Największe kozaki na dzielni, jarające krak już w przedszkolu, jak przychodziło do rozmowy z białym klientem, zawsze było to samo: głowa schowana w ramionach i "yes sir, mhm, yes sir". Ja byłem wtedy łysym abnegatem z Pragi więc zachowywałem się identycznie niekulturalnie wobec wszystkich :-)
Młody zasię Engelking wzion się za rozkładanie esencji postępów postępu, czyli wokizmu, pod kątem herstoryczno-fizoloficznym. I wyjszło mu, że to taka reformacja dla leberalisu i że to w sumie zjawisko normalne a oczekiwane, że będą anatemy, stosy i inne protestanckie zabawy ludowe.
wywodząc się z liberalizmu, woke jest nurtem głęboko nieliberalnym i ciążącym ku totalitaryzmowi. Biorąc bowiem szereg liberalnych idei, pozbawia je kluczowego dla myśli liberalnej spójnika – kleju, który o tyle owe idee ze sobą łączy, że nie łączy prawie w ogóle i umożliwia im zaistnienie w ramach realnego życia.
Klejem tym jest niekonsekwencja, czyli – jak zdefiniował ją Leszek Kołakowski w 1958 roku – „świadomość utajonej sprzeczności świata”. W ramach tej świadomości „świat wartości nie jest światem logicznie dwuwartościowym. […] Bywają wartości, które się wykluczają wzajemnie, nie przestając być wartościami”. Co więcej, w świecie wartości możliwe jest ważenie, która jest cięższa, która lżejsza – pozbawione wszakże niebezpieczeństwa relatywizmu. Ciężkości nigdy nie tracą bowiem sytuacje, które są, rzecze filozof, elementarne „bez względu na okoliczności, w jakich […] dochodzą do skutku”. Do nich „nasz stosunek moralny pozostaje niezmieniony”.
Uszeregowanie czynów (i podejrzeń) w prawnokarną hierarchię wykroczeń, występków, zbrodni – nie istnieje.
Z tego względu przewina w woke przypomina kategorię religijną: grzechu. Przypomina ją wszakże w intrygujący sposób, bo również nie taki, w którym grzech dzieli się na – mówiąc za świętym Augustynem – crimina levia i crimina letalia. Budzi raczej skojarzenie z takim o przewinach myśleniem, które wykoncypował doktor Marcin wkrótce po przyjęciu święceń kapłańskich, kiedy targała nim Anfechtung – walka wewnętrzna – a które później zastosowano w ruchu purytańskim. (Nieprzypadkowo Anne Applebaum w artykule na łamach „The Atlantic” nazywała woke’owców „nowymi purytanami”).
By woke stał się tak potężny, jak jest, trzeba było, by dojrzało pokolenie, którego umysłowość i emocje zostały, jak pisze Jeanne M. Twenge, ukształtowane przez Web 2.0.
Stopień tego ostatniego znakomicie pokazało właśnie zatarcie różnicy między publicznym a prywatnym, na którym opierało się #MeToo – zatarcie będące zarazem pierwszym pokazem woke’owego antyliberalnego odrzucenia zasady niekonsekwencji, którą opisywał Leszek Kołakowski. Jeżeli bowiem starsze, nienatywne cyfrowo pokolenie zgłaszało w 2017 roku (i zgłasza do dziś) pewne wątpliwości co do wpływania domniemanych przewin z życia prywatnego na życie zawodowe, dziecko wirtualu, ciągle przebywające w cyfrze, widzi człowieka inaczej. Czyli: całościowo, jeśli chodzi o rozmaite przestrzenie ludzkiego życia.
Woke bowiem, podobnie jak Luter pół tysiąca lat temu, proponuje swym wyznawcom radykalny zwrot w stronę wnętrza. Stąd taka popularność szumnych – dostrzegalnych dla każdego, kto śledzi internetowy dyskurs – haseł na temat dbania o własne zdrowie psychiczne; stąd woke’owe przekonywanie, że przeżycia oraz emocje każdego człowieka są – jakoby – istotne dla kogokolwiek poza nim. Stąd w woke także takie skupienie się na problematyce sex oraz gender i rozmycie różnicy między nimi przez zanegowanie istnienia płci biologicznej. Oznacza to zwrot do wnętrza i radykalne uprawomocnienie tego, co subiektywne (w tym wypadku: określania się jako kobieta, mężczyzna czy osoba niebinarna, swój normatywny wymiar znajdujące w postaci przeczących zobiektywizowanemu językowi zaimków). Stąd wreszcie przyjęcie własnego poczucia oburzenia za powód anulowania kogoś innego, które jest podstawowym narzędziem woke.
Tym sposobem dyskurs przenosi się z przestrzeni, którą Walter Benjamin (w eseju o poezji Baudelaire’a z 1939 roku) nazwał Erfahrung – sfery doświadczenia, z którym można empatyzować, albowiem jest mniej lub bardziej powszechne; dla każdego człowieka unikatowe, owszem, lecz co do zasady zrozumiałe dla większego grona – do Erlebnis: sfery doświadczenia żywego, którego nie można pojąć nie tyle, jeżeli się go samemu nie doświadczyło – bo zawsze doświadcza się jego odpowiednika; nie tego, w jaki sposób coś przeżył X, ale w jaki sposób ja, Y, przeżyłem rodzaj doświadczenia, którego inny rodzaj przeżył X.
Można by z tego wysnuć wniosek, że woke, wybierając Erlebnis na miejsce Erfahrung, każe zamknąć się człowiekowi w klatce własnego wnętrza. Byłby to jednak wniosek niewłaściwy.
Nie jest dobrze. Kolumbijski SN stosunkiem głosów 5-4 przegłosowal dekryminalizację aborcji, uwaga, aż do 24 tygodnia. LATAM staje się coraz bardziej liberalna obyczajowo. A jeszcze przed 2010 Grzegorz Górny cieszył się z prezydenta Uribe i jego ślubów. Smutne to. Sędziokracja.
Jakoś nie do mnie dotarło, że Politico to lewacka szmata, no ale już wiem. Przy okazji dowiedziałem się, jak wygląda sytuacja aborcyjna w Europie.
Czarnym ludem -- oczywiście Polska. Dowiedziałem się, że u nas zalegalizowali abortus w 1932, z dokładnie tymi przesłankami co dzisiaj, czyli gwałt i medyczne.
Na przykład na sąsiednich Węgrzech prawicowy rząd Viktora Orbána uzależnił przyznanie dodatkowych funduszy dla szpitali od tego, czy nie będą one przeprowadzać aborcji. Tamtejsze kobiety muszą odbyć dwie sesje obowiązkowego poradnictwa, zanim będą mogły dokonać aborcji. Z kolei na Słowacji ustawodawcy z partii rządzącej wielokrotnie próbowali ograniczyć dostęp do usług aborcyjnych, choć jak dotąd za każdym razem ponosili nieznaczną porażkę.
Malta ma najsurowsze prawo w całym bloku: aborcja jest w tym przeważnie katolickim kraju pod żadnym pozorem nielegalna.
We Włoszech około 70 procent ginekologów deklaruje, że postępuje zgodnie z zasadami sumienia. Sytuacja ta utrudnia kobietom znalezienie w odpowiednim czasie DeepL bezpiecznej aborcji, a Human Rights Watch odnotowuje, że niektóre z nich musiały wyjechać za granicę, aby uzyskać dostęp do potrzebnej im opieki. Kobiety napotykają podobne przeszkody w Hiszpanii, gdzie aborcja jest legalna, ale niektóre muszą pokonywać setki kilometrów, aby znaleźć świadczeniodawcę.
Na przykład w Belgii obowiązuje sześciodniowy okres oczekiwania, a we Włoszech - siedmiodniowy. Odrzucone przepisy Słowacji wydłużyłyby obowiązkowy okres oczekiwania z 48 do 96 godzin.
70 procent ginekologów włoskich? Mogę być w lekkim pozytywnym zaskoczeniu? Jest na czym budować Niestety teraz to farmakologia jest "najlepszą przyjaciółką w potrzebie".
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Chodzi o to, że odmawiają, powołując się na klauzulę sumienia.
No właśnie - czy aby na pewno o to chodzi. Można się domyślać, że tak - ale jest też druga opcja. Politico jako lewizna, chce wywołać określony efekt, mianowicie: aj waj, biją naszych. Oto legiony fanatyków religijnych zaraz zabiorą nam nasze podstawowe swobody obywatelskie i będzie jak w "opowieści podręcznej".
No ale żeby nie kłamać wprost, że przeciwnikami jest dajmy na to 20% bo to nie zrobi wrażenia - można napisać że zgodnie z sumieniem 70% działa, nie podając co dla nich oznacza "zgodnie z sumieniem". Może oznaczać, że zgodnie z sumieniem doradzają aborcję.
A pozostałe 30% nie działa zgodnie z sumieniem - sumienie im zabrania ale pozwalają na aborcję żeby nie mieć kłopotów, na przykład. No i technicznie rzecz biorąc w opisanej sytuacji dane zdanie w artykule mówi prawdę - ale nie jest to powód do radości.
Oczywiście bardzo bym chciał gdyby te 70% faktycznie odmawiało dokonywania czy doradzania aborcji. Chciałbym nawet 100%.
Lewacy przyznają z dumą, że nie mają sumienia. Sumienie, czyli freudowskie superego, to relikt rodem z najstraszniejszych, opresyjnych mroków średniowiecza.
robert.gorgon napisal(a): Lewacy przyznają z dumą, że nie mają sumienia. Sumienie, czyli freudowskie superego, to relikt rodem z najstraszniejszych, opresyjnych mroków średniowiecza.
Tylko skąd potem ta depresja (nie mam na myśli endogennej) powinno jej nie być skoro dekonstrukcja sumienia się udała.
robert.gorgon napisal(a): Lewacy przyznają z dumą, że nie mają sumienia. Sumienie, czyli freudowskie superego, to relikt rodem z najstraszniejszych, opresyjnych mroków średniowiecza.
Tylko skąd potem ta depresja (nie mam na myśli endogennej) powinno jej nie być skoro dekonstrukcja sumienia się udała.
Nie wiem to stan wiedzy pod koniec 20 stulecia. Jak wiemy w ostatnim okresie nauki humanistyczne ruszyły naprzód że hej i być może wyjaśniły ten problem.
Każdy stan powinien pójść w ślady Utah, Oklahomy i Teksasu i uchwalić wersję ustawy o rodzicielstwie swobodnym, która zapewni rodziców, że nie będą ścigani za zaniedbanie, jeśli ich 8- lub 9-letnie dzieci zostaną zauważone podczas zabawy w parku.
MarianoX napisal(a): Ktoś ma koncepcję, jak doszło do przełamania naturalnego wstrętu do pedalizmu niemal na całym obszarze tzw. cywilizacji zachodniej w ciągu zaledwie kilku-kilkunastu lat?
Z tym "naturalnym wstrętem" to bym nie przesadzał. W różnych kulturach bywało z tym różnie. Polecam listy św. Pawła. U nas sprawa była jasna, bo już w Starym Testamencie jasno oceniono homoseksualizm, a Nowy (przez rzeczone opinie Apostoła Narodów) to stanowisko podtrzymał. No i to wcale nie jest tak, że "w ciągu kilku-kilkunastu lat". To był proces znacznie dłuższy i bardziej złożony, wcale nie ograniczający się tylko do nacisku mediów i aktywistów. Swoje zrobiły już laicyzacja i rewolucja seksualna. Ta pierwsza sprawiła, że zaczęło zanikać skojarzenie z Sodomą i religijna ocena zjawiska. No, a lata 60. z rewolucjami obyczajowymi, w tym seksualną, w naturalny sposób otworzyły pole do uznania. Skoro folgowanie popędom uznano za dobre, to dlaczego akurat popęd w jednym z kierunków miałby być uznany za zły? Późniejsze negatywne skutki rozpasania też sprzyjały samemu pojawianiu się wynaturzeń, co dopiero przychylnym patrzeniu na nie. Jednak nie tylko rewolucja seksualna dołożyła swoje. Były też inne rewolucje obyczajowe, polegające na odrzucaniu form. To sprzyjało z kolei "odtabuizowaniu" tematu, oswojeniu go, wprowadzeniu do obiegu na długo przed rozpoczęciem zachwalania, no i przygotowywało grunt pod to zachwalanie. Język się zwulgaryzował, stał się przesycony w prymitywny sposób pojmowaną seksualnością, także tą o charakterze homoseksualnym. No i jeszcze jeden skutek negatywnych przemian obyczajowych, a mianowicie wzrost poziomu przestępczości. To pociągnęło za sobą rozwój subkultur kryminalnych, a to oczywiście było rozsadnikiem homoseksualizmu, zwłaszcza w połączeniu z przemianami obyczajowymi. Oszust Kinsey, żeby osiągnąć pożądane wyniki, sięgnął przecież po więźniów. No i może nie w całym Zachodzie, ale w krajach anglosaskich, szczególnie w Wielkiej Brytanii, homoseksualizm był po cichu wspierany już od XIX wieku. Tak, tak! Oficjalnie oczywiście go potępiano, znanego pisarza Wilde'a wsadzono za to do więzienia, ale skrycie mu sprzyjano. Chodzi oczywiście o internaty dla młodych przedstawicieli elit i celowe tolerowanie w nim napastowania seksualnego i szerzenia się homoseksualizmu. Angole ubzdurali sobie, że traumatyczne przeżycia (nie tylko dotyczące oczywiście molestowania seksualnego) zahartują jakoby pensjonariuszy rzeczonych zakładów, dzięki czemu będą mogli skutecznie utrwalać i poszerzać "imperium, nad którym nie zajdzie słońce". W ten sposób w brytyjskich (a z czasem dzięki oddziaływaniu kulturowemu i brakowi bariery językowej też w amerykańskich) elitach zagnieździło się silne lobby LGBT, oczywiście skryte, ale obecne. Negatywne skutki zaczęły o sobie dawać znać na długo przed latami 60. Już w pierwszych dekadach XX wieku pojawiła się silna i wpływa grupa intelektualistów zwana "apostołami", w większości homoseksualistów, szerzących toksyczny przekaz w swoich utworach. Zatem grunt był dobrze przygotowany, a pod wieloma względami nawet pewne procesy zaczęły się już wcześniej, nie było to "kilka-kilkanaście lat".
Dziękuję za bardzo ciekawą wypowiedź, pisząc o kilkunastu latach bardziej miałem na myśli lokalną perspektywę z punktu widzenia percepcji tak zwanego przeciętnego człowieka niz globalne tlo kulturowe.
Zdaje sobie sprawę, że i w Polsce lat 30-tych istniało silne i wpływowe lobby wśród przedstawicieli elit kulturalnych (Szymanowski, Iwaszkiewicz, Lechoń, Andrzejewski itp.)
A ja sobie przeczytałam/wysłuchałam książkę o akcji "Hiacynt" i mam przykrą konstatację, że opis środowiska poczyniony przez SB w latach 80 bardzo pasuje do tego o czym opowiadają mi znajome ciotki. Mam j wrażenie jednak, że skala przemocy jest większa, wydaje mi się że jest ona wpisana w zachowanie, styl życia wynikający z orientacji. Ale o tym jakoś się nie mówi w dyskursie publicznym. Jestem przekonana, że to jest jedną z pierwotnych przyczyn zakazu praktyk homoseksualnych wśród mężczyzn. Bijanie baby przy tym co sobie robią chłopy to fraszka, igraszka na tle dywagacji o przyprawianiu posiłków domowych.
MarianoX napisal(a): Dziękuję za bardzo ciekawą wypowiedź, pisząc o kilkunastu latach bardziej miałem na myśli lokalną perspektywę z punktu widzenia percepcji tak zwanego przeciętnego człowieka niz globalne tlo kulturowe.
"Kultura wstydu" działa już w drugą stronę. Teraz w tzw. towarzystwie nie wypada przyznawać się do nie bycia przynajmniej niebinarem/rą.
Komentarz
Natomiast problem jest - ciągle i nieodmiennie - nie w osobach zaburzonych psychicznie których się określa LGBT-coś tam, tylko w tych lewackich heteroseksualnych idiotach, którzy wierzą że największe zło tego świata to misgenderyzm czy inne odpały tego typu (nie jestem na bieżąco).
Gdyby ich nie było, to w ogóle nie byłoby tematu.
Chyba idzie o to, kto ma większy potencjał do rozszarpywania. BLM działa tylko w rejonach, gdzie to oni spuszczają wpierdol a nie ktoś im. Czy komu się nie podobają rzeczywiste prześladowania sodomitów w Arabii Saudyjskiej?
Systemowy rasizm obecnie to bajka o żelaznym wilku. Natomiast tu i ówdzie miał on się dobrze jeszcze w latach 70., a bydlaki pokroju Bideta pilnowały, by trwał jak najdłużej.
Są ludzie którzy uważają że sytuacja murzynow w Nowym Jorku i np. w Georgii jest taka sama, nic na to nie poradzimy. https://pl.wikipedia.org/wiki/Głębokie_Południe
Zresztą jaki my mamy obraz murzynow? Zamieszki, złodziejstwo, socjal, bezrobocie, przestępstwa. No ale to zupełnie inna sprawa, wiadomo.
Są ludzie którzy uważają że sytuacja murzynow w Nowym Jorku i np. w Georgii jest taka sama, nic na to nie poradzimy. https://pl.wikipedia.org/wiki/Głębokie_Południe
Zresztą jaki my mamy obraz murzynow? Zamieszki, złodziejstwo, socjal, bezrobocie, przestępstwa. No ale to zupełnie inna sprawa, wiadomo.
Jakem pracował jako robociarz na Bronxie 20 lat wstecz, to zawsze wprawiała mnie w zdumienie postawa czarnych kulegow. Największe kozaki na dzielni, jarające krak już w przedszkolu, jak przychodziło do rozmowy z białym klientem, zawsze było to samo: głowa schowana w ramionach i "yes sir, mhm, yes sir". Ja byłem wtedy łysym abnegatem z Pragi więc zachowywałem się identycznie niekulturalnie wobec wszystkich :-)
https://kulturaliberalna.pl/2022/02/15/engelking-woke-czyli-liberalna-reformacja/
7/100
Czarnym ludem -- oczywiście Polska. Dowiedziałem się, że u nas zalegalizowali abortus w 1932, z dokładnie tymi przesłankami co dzisiaj, czyli gwałt i medyczne. https://www.politico.eu/article/abortion-right-europe-vary-widely-getting-squeezed/?position=3&sponsored=0&utm_medium=email&utm_source=pocket_hits&utm_campaign=POCKET_HITS-EN-DAILY-SPONSORED&HUNGRYROOT-2022_05_05
Mogę być w lekkim pozytywnym zaskoczeniu? Jest na czym budować
Niestety teraz to farmakologia jest "najlepszą przyjaciółką w potrzebie".
Posiada wszelkie kwalifikacje, bo nie dość że Maurzynka to jeszcze preferuje klimat wyspy Lesbos.
Politico jako lewizna, chce wywołać określony efekt, mianowicie: aj waj, biją naszych. Oto legiony fanatyków religijnych zaraz zabiorą nam nasze podstawowe swobody obywatelskie i będzie jak w "opowieści podręcznej".
No ale żeby nie kłamać wprost, że przeciwnikami jest dajmy na to 20% bo to nie zrobi wrażenia - można napisać że zgodnie z sumieniem 70% działa, nie podając co dla nich oznacza "zgodnie z sumieniem". Może oznaczać, że zgodnie z sumieniem doradzają aborcję.
A pozostałe 30% nie działa zgodnie z sumieniem - sumienie im zabrania ale pozwalają na aborcję żeby nie mieć kłopotów, na przykład. No i technicznie rzecz biorąc w opisanej sytuacji dane zdanie w artykule mówi prawdę - ale nie jest to powód do radości.
Oczywiście bardzo bym chciał gdyby te 70% faktycznie odmawiało dokonywania czy doradzania aborcji. Chciałbym nawet 100%.
Każdy stan powinien pójść w ślady Utah, Oklahomy i Teksasu i uchwalić wersję ustawy o rodzicielstwie swobodnym, która zapewni rodziców, że nie będą ścigani za zaniedbanie, jeśli ich 8- lub 9-letnie dzieci zostaną zauważone podczas zabawy w parku.
https://www.theatlantic.com/magazine/archive/2022/05/social-media-democracy-trust-babel/629369/
No i to wcale nie jest tak, że "w ciągu kilku-kilkunastu lat". To był proces znacznie dłuższy i bardziej złożony, wcale nie ograniczający się tylko do nacisku mediów i aktywistów.
Swoje zrobiły już laicyzacja i rewolucja seksualna. Ta pierwsza sprawiła, że zaczęło zanikać skojarzenie z Sodomą i religijna ocena zjawiska. No, a lata 60. z rewolucjami obyczajowymi, w tym seksualną, w naturalny sposób otworzyły pole do uznania. Skoro folgowanie popędom uznano za dobre, to dlaczego akurat popęd w jednym z kierunków miałby być uznany za zły? Późniejsze negatywne skutki rozpasania też sprzyjały samemu pojawianiu się wynaturzeń, co dopiero przychylnym patrzeniu na nie.
Jednak nie tylko rewolucja seksualna dołożyła swoje. Były też inne rewolucje obyczajowe, polegające na odrzucaniu form. To sprzyjało z kolei "odtabuizowaniu" tematu, oswojeniu go, wprowadzeniu do obiegu na długo przed rozpoczęciem zachwalania, no i przygotowywało grunt pod to zachwalanie. Język się zwulgaryzował, stał się przesycony w prymitywny sposób pojmowaną seksualnością, także tą o charakterze homoseksualnym.
No i jeszcze jeden skutek negatywnych przemian obyczajowych, a mianowicie wzrost poziomu przestępczości. To pociągnęło za sobą rozwój subkultur kryminalnych, a to oczywiście było rozsadnikiem homoseksualizmu, zwłaszcza w połączeniu z przemianami obyczajowymi. Oszust Kinsey, żeby osiągnąć pożądane wyniki, sięgnął przecież po więźniów.
No i może nie w całym Zachodzie, ale w krajach anglosaskich, szczególnie w Wielkiej Brytanii, homoseksualizm był po cichu wspierany już od XIX wieku. Tak, tak! Oficjalnie oczywiście go potępiano, znanego pisarza Wilde'a wsadzono za to do więzienia, ale skrycie mu sprzyjano. Chodzi oczywiście o internaty dla młodych przedstawicieli elit i celowe tolerowanie w nim napastowania seksualnego i szerzenia się homoseksualizmu. Angole ubzdurali sobie, że traumatyczne przeżycia (nie tylko dotyczące oczywiście molestowania seksualnego) zahartują jakoby pensjonariuszy rzeczonych zakładów, dzięki czemu będą mogli skutecznie utrwalać i poszerzać "imperium, nad którym nie zajdzie słońce". W ten sposób w brytyjskich (a z czasem dzięki oddziaływaniu kulturowemu i brakowi bariery językowej też w amerykańskich) elitach zagnieździło się silne lobby LGBT, oczywiście skryte, ale obecne. Negatywne skutki zaczęły o sobie dawać znać na długo przed latami 60. Już w pierwszych dekadach XX wieku pojawiła się silna i wpływa grupa intelektualistów zwana "apostołami", w większości homoseksualistów, szerzących toksyczny przekaz w swoich utworach.
Zatem grunt był dobrze przygotowany, a pod wieloma względami nawet pewne procesy zaczęły się już wcześniej, nie było to "kilka-kilkanaście lat".
Zdaje sobie sprawę, że i w Polsce lat 30-tych istniało silne i wpływowe lobby wśród przedstawicieli elit kulturalnych (Szymanowski, Iwaszkiewicz, Lechoń, Andrzejewski itp.)
Bijanie baby przy tym co sobie robią chłopy to fraszka, igraszka na tle dywagacji o przyprawianiu posiłków domowych.
Sztafarz sadomasochistyczny i nazistowski jest od lat wpisany w tzw. kulturę homo
Brutalne akty sodomii są też nierozerwalnie zwiazane z ruskim wojskowym zjawiskiem tzw. dziedowszczyzny