Przecież i u Sofoklesa raz byłem, u tego poety, jak go ktoś zapytał: „A jak tam u ciebie, Sofoklesie, ze służbą u Afrodyty? Potrafisz jeszcze obcować z kobietą?”. A ten powiada: „Nie mówże głupstw, człowiecze: ja z największą przyjemnością od tych rzeczy uciekłem, jak bym się wyrwał spod władzy jakiegoś pana — wściekłego i dzikiego”.
Ja już i wtedy miałem wrażenie, że on to dobrze powiedział, a dziś też nie jestem innego zdania. Zawsze przecież w starości zaczyna się mieć spokój z tymi rzeczami i robi się człowiek wolny; kiedy żądze przestają szarpać i opadają, to robi się całkiem tak, jak to u Sofoklesa: można się pozbyć panów bardzo wielu i to nieprzytomnych.
Picie zielonej herbaty i mięty zmniejsza poziom testosteronu, również mielone siemię lniane. A poza tym za dużo węglowodanów i alkoholu oraz za mało ruchu. Problem jak widać jest bardzo stary.
Do komentarz do mojego wpisu? Za dużo węglowodanów to jeszcze nie keto, bez histerii. Nawiasem histeria - za dużo androgenów proszę pana, o tym jest ta rozmowa również.
@Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
Przecież i u Sofoklesa raz byłem, u tego poety, jak go ktoś zapytał: „A jak tam u ciebie, Sofoklesie, ze służbą u Afrodyty? Potrafisz jeszcze obcować z kobietą?”. A ten powiada: „Nie mówże głupstw, człowiecze: ja z największą przyjemnością od tych rzeczy uciekłem, jak bym się wyrwał spod władzy jakiegoś pana — wściekłego i dzikiego”.
Ja już i wtedy miałem wrażenie, że on to dobrze powiedział, a dziś też nie jestem innego zdania. Zawsze przecież w starości zaczyna się mieć spokój z tymi rzeczami i robi się człowiek wolny; kiedy żądze przestają szarpać i opadają, to robi się całkiem tak, jak to u Sofoklesa: można się pozbyć panów bardzo wielu i to nieprzytomnych.
@Przemko powiedział(a):
Do komentarz do mojego wpisu? Za dużo węglowodanów to jeszcze nie keto, bez histerii. Nawiasem histeria - za dużo androgenów proszę pana, o tym jest ta rozmowa również.
Czyli jeść bułeczki ale bez histerii? A czym obłożone? Masełko i szyneczka może być?
@Przemko powiedział(a):
Do komentarz do mojego wpisu? Za dużo węglowodanów to jeszcze nie keto, bez histerii. Nawiasem histeria - za dużo androgenów proszę pana, o tym jest ta rozmowa również.
A tak mi się skojarzyło, bo mam w rodzinie dwóch takich gagatków od ketoreligii, którzy są właśnie na tym etapie, że od niektórych produktów się umiera. Generalnie posługują się podobnym schematem myślowym do tego, który kolega ujawnił w swoim wpisie: „jakieś pożywienie coś powoduje”, bo ktoś zrobił jakieś badania, które w formie efektownych nagłówków i dietetycznego influencerstwa docierają do szerszej publiki.
Kolega napisał wcześniej dwa zdania, wstawił link do półtoragodzinnej pogawędki i dodał, że coś widać. No ja nie widzę niczego oprócz tych dwóch zdań i miniaturki filmu. Zresztą chodzi o pierwsze zdanie głównie. W którym momencie mowa o tej zielonej harbatce? Żeby się nie okazało, jak to często bywa w takich przypadkach, że rzeczywiście dany pokarm coś powoduje, ale w określonych proporcjach. Widzę abstrakty w necie z różnych badań w temacie i tu i ówdzie już mi mignęło, że owszem robiono takie badania na szczurach, aplikując im dawkę zielonej herbaty odpowiadającą kilkunastu czy kilkudziesięciu filiżankom na dzień dla człowieka ważącego mniej więcej 80 kg. No i – a to niespodzianka – faktycznie może to wpływać na gospodarkę hormonalną. Kilka filiżanek na dzień – tak średnio, by nie powiedzieć: w ogóle. To tak jak z kawą i wieloma innymi pokarmami i napojami (chyba że ktoś ma uczulenie). „Olaboga, X coś powoduje”. Rewelatorzy tych objawień zwykle nie dodają już, że w stężeniu kilkudziesięciu filiżanek na dzień czy paru kilogramów.
Wiadomo, jakąś troskę o zdrowie wypada zachowywać, niektórych pokarmów nie nadużywać (tzn. pewnie każdy w nadmiarze może wywołać jakiś niepożądany efekt), starać się w miarę możliwości być aktywnym, ale to wielkie zaaferowanie swoimi ciałami, to liczenie kalorii, wymierzanie porcji, układanie sobie diet poczytuję za jeszcze jeden objaw popaprania tych czasów i ucieczkę przed nieuniknionym.
@Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
Przecież i u Sofoklesa raz byłem, u tego poety, jak go ktoś zapytał: „A jak tam u ciebie, Sofoklesie, ze służbą u Afrodyty? Potrafisz jeszcze obcować z kobietą?”. A ten powiada: „Nie mówże głupstw, człowiecze: ja z największą przyjemnością od tych rzeczy uciekłem, jak bym się wyrwał spod władzy jakiegoś pana — wściekłego i dzikiego”.
Ja już i wtedy miałem wrażenie, że on to dobrze powiedział, a dziś też nie jestem innego zdania. Zawsze przecież w starości zaczyna się mieć spokój z tymi rzeczami i robi się człowiek wolny; kiedy żądze przestają szarpać i opadają, to robi się całkiem tak, jak to u Sofoklesa: można się pozbyć panów bardzo wielu i to nieprzytomnych.
@Przemko powiedział(a):
Do komentarz do mojego wpisu? Za dużo węglowodanów to jeszcze nie keto, bez histerii. Nawiasem histeria - za dużo androgenów proszę pana, o tym jest ta rozmowa również.
Wiadomo, jakąś troskę o zdrowie wypada zachowywać, niektórych pokarmów nie nadużywać (tzn. pewnie każdy w nadmiarze może wywołać jakiś niepożądany efekt), starać się w miarę możliwości być aktywnym, ale to wielkie zaaferowanie swoimi ciałami, to liczenie kalorii, wymierzanie porcji, układanie sobie diet poczytuję za jeszcze jeden objaw popaprania tych czasów i ucieczkę przed nieuniknionym.
Ten ostatni akapit, pozwoli Kolega, że będę wykorzystywał w różnych socialach i onlajnach.
Zwłaszcza z tymi badaniami jest śmiesznie, bo tyle czynników ma wpływ na zdrowie, że ograniczanie czy eliminowanie jakiegoś składnika diety na podstawie biedabadań jest nie tylko śmieszne, ale może być i szkodliwe (choć i na to można spojrzeć, jako na pożyteczne). Poza tym może być tak, że jakiś składnik jest szkodliwy na coś ale niezbędny na co insze.
Chyba już tu kiedyś było, że można się zabić nadmiernym piciem wody. A z dietami tak jest, że w zasadzie nie ma tak dziwnej, żeby ktoś nie wierzył, że mu pomogła.
@Przemko powiedział(a):
Do komentarz do mojego wpisu? Za dużo węglowodanów to jeszcze nie keto, bez histerii. Nawiasem histeria - za dużo androgenów proszę pana, o tym jest ta rozmowa również.
Wiadomo, jakąś troskę o zdrowie wypada zachowywać, niektórych pokarmów nie nadużywać (tzn. pewnie każdy w nadmiarze może wywołać jakiś niepożądany efekt), starać się w miarę możliwości być aktywnym, ale to wielkie zaaferowanie swoimi ciałami, to liczenie kalorii, wymierzanie porcji, układanie sobie diet poczytuję za jeszcze jeden objaw popaprania tych czasów i ucieczkę przed nieuniknionym.
Ten ostatni akapit, pozwoli Kolega, że będę wykorzystywał w różnych socialach i onlajnach.
@Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
Przecież i u Sofoklesa raz byłem, u tego poety, jak go ktoś zapytał: „A jak tam u ciebie, Sofoklesie, ze służbą u Afrodyty? Potrafisz jeszcze obcować z kobietą?”. A ten powiada: „Nie mówże głupstw, człowiecze: ja z największą przyjemnością od tych rzeczy uciekłem, jak bym się wyrwał spod władzy jakiegoś pana — wściekłego i dzikiego”.
Ja już i wtedy miałem wrażenie, że on to dobrze powiedział, a dziś też nie jestem innego zdania. Zawsze przecież w starości zaczyna się mieć spokój z tymi rzeczami i robi się człowiek wolny; kiedy żądze przestają szarpać i opadają, to robi się całkiem tak, jak to u Sofoklesa: można się pozbyć panów bardzo wielu i to nieprzytomnych.
@Przemko powiedział(a):
Do komentarz do mojego wpisu? Za dużo węglowodanów to jeszcze nie keto, bez histerii. Nawiasem histeria - za dużo androgenów proszę pana, o tym jest ta rozmowa również.
I po co ci to ? Jak ktoś chce być obwiesiem całe życie to i będzie. Zabetonowane łby (zawsze te same, niezależnie od tematu).
Wiadomo, jakąś troskę o zdrowie wypada zachowywać, niektórych pokarmów nie nadużywać (tzn. pewnie każdy w nadmiarze może wywołać jakiś niepożądany efekt), starać się w miarę możliwości być aktywnym, ale to wielkie zaaferowanie swoimi ciałami, to liczenie kalorii, wymierzanie porcji, układanie sobie diet poczytuję za jeszcze jeden objaw popaprania tych czasów i ucieczkę przed nieuniknionym.
A jednak! Więcej mamy obsesyjnie otyłych niż obsesyjnie zaaferowanych liczeniem kalorii.
Wiadomo, jakąś troskę o zdrowie wypada zachowywać, niektórych pokarmów nie nadużywać (tzn. pewnie każdy w nadmiarze może wywołać jakiś niepożądany efekt), starać się w miarę możliwości być aktywnym, ale to wielkie zaaferowanie swoimi ciałami, to liczenie kalorii, wymierzanie porcji, układanie sobie diet poczytuję za jeszcze jeden objaw popaprania tych czasów i ucieczkę przed nieuniknionym.
A jednak! Więcej mamy obsesyjnie otyłych niż obsesyjnie zaaferowanych liczeniem kalorii.
Od ściany do ściany, zresztą jak w temacie o redpillowych popaprańcach, czyż nie?
@Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
Przecież i u Sofoklesa raz byłem, u tego poety, jak go ktoś zapytał: „A jak tam u ciebie, Sofoklesie, ze służbą u Afrodyty? Potrafisz jeszcze obcować z kobietą?”. A ten powiada: „Nie mówże głupstw, człowiecze: ja z największą przyjemnością od tych rzeczy uciekłem, jak bym się wyrwał spod władzy jakiegoś pana — wściekłego i dzikiego”.
Ja już i wtedy miałem wrażenie, że on to dobrze powiedział, a dziś też nie jestem innego zdania. Zawsze przecież w starości zaczyna się mieć spokój z tymi rzeczami i robi się człowiek wolny; kiedy żądze przestają szarpać i opadają, to robi się całkiem tak, jak to u Sofoklesa: można się pozbyć panów bardzo wielu i to nieprzytomnych.
Kolega to wkleja z nadzieją czy z rezygnacją?
Tak.
"a Maćko dziwił się także temu w duszy,
ile to niewiasta znaczy we wszystkich ludzkich sprawach i jak przez nią każda rzecz może
się udać albo też zgoła chybić.
— Bóg łaskaw — mruknął — że już ja do nich nieciekaw."
Wiadomo, jakąś troskę o zdrowie wypada zachowywać, niektórych pokarmów nie nadużywać (tzn. pewnie każdy w nadmiarze może wywołać jakiś niepożądany efekt), starać się w miarę możliwości być aktywnym, ale to wielkie zaaferowanie swoimi ciałami, to liczenie kalorii, wymierzanie porcji, układanie sobie diet poczytuję za jeszcze jeden objaw popaprania tych czasów i ucieczkę przed nieuniknionym.
A jednak! Więcej mamy obsesyjnie otyłych niż obsesyjnie zaaferowanych liczeniem kalorii.
Od ściany do ściany, zresztą jak w temacie o redpillowych popaprańcach, czyż nie?
Wincyj szaconku dla redpilowców oraz ludzi o dietę dbających będących wszak przyszłością narodu, piękny kawalerze!
Chodzi zasadniczo o to, że jutuberzy zarabiają na klikaniu a nikt nie kliknie na kanał, na którym powiedzą: w Grudziądzu przy ładnej pogodzie, z umiarkowanym wiaterkiem, urodziło się dziecko, 3,5 kg 48 cm. W internecie musi być od ściany do ściany, żeby ludzie klikali.
I potem ci, co klikają, mają wrażenie, że świat jest od ściany do ściany. A tak nie jest, gdyż świat zasadniczo jest krzywą Bella.
Komentarz
Przecież i u Sofoklesa raz byłem, u tego poety, jak go ktoś zapytał: „A jak tam u ciebie, Sofoklesie, ze służbą u Afrodyty? Potrafisz jeszcze obcować z kobietą?”. A ten powiada: „Nie mówże głupstw, człowiecze: ja z największą przyjemnością od tych rzeczy uciekłem, jak bym się wyrwał spod władzy jakiegoś pana — wściekłego i dzikiego”.
Ja już i wtedy miałem wrażenie, że on to dobrze powiedział, a dziś też nie jestem innego zdania. Zawsze przecież w starości zaczyna się mieć spokój z tymi rzeczami i robi się człowiek wolny; kiedy żądze przestają szarpać i opadają, to robi się całkiem tak, jak to u Sofoklesa: można się pozbyć panów bardzo wielu i to nieprzytomnych.
Picie zielonej herbaty i mięty zmniejsza poziom testosteronu, również mielone siemię lniane. A poza tym za dużo węglowodanów i alkoholu oraz za mało ruchu. Problem jak widać jest bardzo stary.
Ratujcie się, kto może! Wyznawcy ketoreligii są już na forumku. Lada moment pojawią się wpisy, że po bułeczce człowiek umiera.
Do komentarz do mojego wpisu? Za dużo węglowodanów to jeszcze nie keto, bez histerii. Nawiasem histeria - za dużo androgenów proszę pana, o tym jest ta rozmowa również.
Kolega to wkleja z nadzieją czy z rezygnacją?
Czyli jeść bułeczki ale bez histerii? A czym obłożone? Masełko i szyneczka może być?
Banh mi
A tak mi się skojarzyło, bo mam w rodzinie dwóch takich gagatków od ketoreligii, którzy są właśnie na tym etapie, że od niektórych produktów się umiera. Generalnie posługują się podobnym schematem myślowym do tego, który kolega ujawnił w swoim wpisie: „jakieś pożywienie coś powoduje”, bo ktoś zrobił jakieś badania, które w formie efektownych nagłówków i dietetycznego influencerstwa docierają do szerszej publiki.
Kolega napisał wcześniej dwa zdania, wstawił link do półtoragodzinnej pogawędki i dodał, że coś widać. No ja nie widzę niczego oprócz tych dwóch zdań i miniaturki filmu. Zresztą chodzi o pierwsze zdanie głównie. W którym momencie mowa o tej zielonej harbatce? Żeby się nie okazało, jak to często bywa w takich przypadkach, że rzeczywiście dany pokarm coś powoduje, ale w określonych proporcjach. Widzę abstrakty w necie z różnych badań w temacie i tu i ówdzie już mi mignęło, że owszem robiono takie badania na szczurach, aplikując im dawkę zielonej herbaty odpowiadającą kilkunastu czy kilkudziesięciu filiżankom na dzień dla człowieka ważącego mniej więcej 80 kg. No i – a to niespodzianka – faktycznie może to wpływać na gospodarkę hormonalną. Kilka filiżanek na dzień – tak średnio, by nie powiedzieć: w ogóle. To tak jak z kawą i wieloma innymi pokarmami i napojami (chyba że ktoś ma uczulenie). „Olaboga, X coś powoduje”. Rewelatorzy tych objawień zwykle nie dodają już, że w stężeniu kilkudziesięciu filiżanek na dzień czy paru kilogramów.
Wiadomo, jakąś troskę o zdrowie wypada zachowywać, niektórych pokarmów nie nadużywać (tzn. pewnie każdy w nadmiarze może wywołać jakiś niepożądany efekt), starać się w miarę możliwości być aktywnym, ale to wielkie zaaferowanie swoimi ciałami, to liczenie kalorii, wymierzanie porcji, układanie sobie diet poczytuję za jeszcze jeden objaw popaprania tych czasów i ucieczkę przed nieuniknionym.
Właśnie się zastanawiam nad tym samym pytaniem.
Ten ostatni akapit, pozwoli Kolega, że będę wykorzystywał w różnych socialach i onlajnach.
Zwłaszcza z tymi badaniami jest śmiesznie, bo tyle czynników ma wpływ na zdrowie, że ograniczanie czy eliminowanie jakiegoś składnika diety na podstawie biedabadań jest nie tylko śmieszne, ale może być i szkodliwe (choć i na to można spojrzeć, jako na pożyteczne). Poza tym może być tak, że jakiś składnik jest szkodliwy na coś ale niezbędny na co insze.
Tak że najlepsza dieta to mż.
Chyba już tu kiedyś było, że można się zabić nadmiernym piciem wody. A z dietami tak jest, że w zasadzie nie ma tak dziwnej, żeby ktoś nie wierzył, że mu pomogła.
A proszę bardzo.
Tak.
Po angielsku ma sens taka konwersacja, po polsku mniej. Języki naturalne zwykle są bogatsze niż koine.
Taki lajf. Ludzie mówią i myślą kiepawymi tłomaczeniami z angielskiego
A po angielsku nawijają kiepawymi tłomaczeniami z ojczystego. Taki lajf.
I po co ci to ? Jak ktoś chce być obwiesiem całe życie to i będzie. Zabetonowane łby (zawsze te same, niezależnie od tematu).
Hardo, męsko, testosteron aż bucha. Jeszcze zapomniałeś dodać „rucham ich” (w sensie te zabetonowane łby), jak twój łysy idol psychopata.
A jednak! Więcej mamy obsesyjnie otyłych niż obsesyjnie zaaferowanych liczeniem kalorii.
Od ściany do ściany, zresztą jak w temacie o redpillowych popaprańcach, czyż nie?
"a Maćko dziwił się także temu w duszy,
ile to niewiasta znaczy we wszystkich ludzkich sprawach i jak przez nią każda rzecz może
się udać albo też zgoła chybić.
— Bóg łaskaw — mruknął — że już ja do nich nieciekaw."
Niezwykle trudno ale możliwe, czyli to nie dla amatorów.
Chyba że dla amatorek.
.
Wincyj szaconku dla redpilowców oraz ludzi o dietę dbających będących wszak przyszłością narodu, piękny kawalerze!
Z natury jestem niedomyślny, więc nie wiem o co Koledze chodzi.
Chodzi zasadniczo o to, że jutuberzy zarabiają na klikaniu a nikt nie kliknie na kanał, na którym powiedzą: w Grudziądzu przy ładnej pogodzie, z umiarkowanym wiaterkiem, urodziło się dziecko, 3,5 kg 48 cm. W internecie musi być od ściany do ściany, żeby ludzie klikali.
I potem ci, co klikają, mają wrażenie, że świat jest od ściany do ściany. A tak nie jest, gdyż świat zasadniczo jest krzywą Bella.
Jak widać wszystko można sprzedać byle podkarmić ego odbiorcy i zasugerować obietnicę boskich mocy.
No, prawie wszystko. Jednego nie, z powodu fundamentalnej sprzeczności z ww.
Jednego dnia sexworking, a drugiego monogamia. Wszystko da się połączyć.