Skip to content

Swój do swego po swoje?

2456

Komentarz

  • Przemko napisal(a):
    Dostawcy ze wsi nie wystarczą obawiam się, to musi być hodowca który tuczy zwierzaki w miarę nieprzetworzonym żarciem i bez chemii - a to wychodzi drogo, nawet sama kukurydza gmo która jest generalnie najtańsza wychodzi drogo w porównaniu do pasz wysokoprzetworzonych. Nie kupisz w Polsce słoniny grubszej niż dwa palce, nikt nie tuczy już tak wieprzowiny.
    Kolega nie napisał wprost ,ale jak się domyślam chodzi o tucz wieprza, więc nie spotkałem się by skarmiano owego kukurydzą. Na 100 kg wieprza potrzeba 300kg śruty (jęczmiennej lub mieszanej) + 25 kg odżywki białkowej lub ekwiwalent np. serwatka + prosię 100-150zł.
    W kwestii grubości słoniny, raczej chodzi o gatunek niż o żywienie.

  • Ja nie rozumiem Polaków.

    Jak można tak dawać się oszukiwać? żeby nie powiedzieć "dymać"...
    Czy to po prostu jest dla spokoju sumienia, okłamywanie się: co przychodziłem do spożywczaka, to przetworzone mięso (tzw. wędliny, polędwice) za kilogram było w porównywalnych cenach, co mięso surowe.
    A z mięsa surowego ciekły te wszystkie solno-konserwantowe wydzieliny.

    To jaki jest sens kupowania gorszego produktu za przykładowy 20 zł/kg, gdy wiadomo jest, że tam nawet nie ma połowy wagi mięsa, a reszta to po prostu szkodliwe trucizny? Lepiej kupić 2 razy droższe, od małego eko-wytwórcy. Zjeść mniej, rzadziej, delektować się, ale przynajmniej zachować odrobinę godności. I nie udawać, że je się mięso, gdy go tam prawie nie ma. Nie stać mnie na mięso, bo jest drogie (lub- bo mam mało pieniędzy, co jest raczej precyzyjniejszym określeniem)- no to nie jem, tylko od wielkiego święta. A to dobre, które uda mi się dorwać- bardziej szanuję, takoż i producenta, któremu jestem wdzięczny za jakość.

    W ciągu ostatnich lat, w sklepach "zwykłych", w ogóle nie kupowałem wędlin/szynek/kiełbas, czasem tylko jakieś te eko-sreko bezglutenowe paróweczki dla dzieci od Hitlidla. Dobra wędlina / kiełbasa była z jakiegoś "Wiejskiego Specjału", lub od baby ze wsi, co na nielegalu rżnęła prosiaka. W zamrażarce, plasterki, w małych porcjach.
  • Niestety. Koło mnie był ekobazar. Produkty conajmniej niezłe, a niektóre wybitne. Pachnące wędliny, tatar ze śledzia mistrzostwo. Wytrzymali ze dwa lata. A w Biedrze dzikie tłumy...
  • No to słabo:
    Gorąco wokół Piotra i Pawła. Sieć supermarketów z 26-letnią historią ma problemy. W sklepach brakuje niektórych towarów, a firma złożyła wniosek o sanację, który szybko wycofała. Członek rady nadzorczej sieci w rozmowie z Business Insider Polska przekonuje jednak, że sytuacja w supermarketach wkrótce wróci do normy, a rozmowy z potencjalnymi inwestorami są zaawansowane.

    Problemy z zatowarowaniem w sklepach pod szyldem Piotr i Paweł zaczęły się kilka tygodni temu. Donoszą o nich klienci m.in. na oficjalnej stronie sieci na Facebooku. W sklepach często brakuje niektórych towarów, a inne rozkładane są w sklepie w taki sposób, by ukryć braki.
  • pantelej napisal(a):
    W kwestii grubości słoniny, raczej chodzi o gatunek niż o żywienie.

    Tak, dominują gatunki które szybko przybierają, gruba słonina to proces powolny i kosztowny.
  • qiz napisal(a):
    Ja nie rozumiem Polaków.

    Jak można tak dawać się oszukiwać? żeby nie powiedzieć "dymać"...
    Czy to po prostu jest dla spokoju sumienia, okłamywanie się: co przychodziłem do spożywczaka, to przetworzone mięso (tzw. wędliny, polędwice) za kilogram było w porównywalnych cenach, co mięso surowe.
    A z mięsa surowego ciekły te wszystkie solno-konserwantowe wydzieliny.

    To jaki jest sens kupowania gorszego produktu za przykładowy 20 zł/kg, gdy wiadomo jest, że tam nawet nie ma połowy wagi mięsa, a reszta to po prostu szkodliwe trucizny? Lepiej kupić 2 razy droższe, od małego eko-wytwórcy. Zjeść mniej, rzadziej, delektować się, ale przynajmniej zachować odrobinę godności. I nie udawać, że je się mięso, gdy go tam prawie nie ma. Nie stać mnie na mięso, bo jest drogie (lub- bo mam mało pieniędzy, co jest raczej precyzyjniejszym określeniem)- no to nie jem, tylko od wielkiego święta. A to dobre, które uda mi się dorwać- bardziej szanuję, takoż i producenta, któremu jestem wdzięczny za jakość.

    W ciągu ostatnich lat, w sklepach "zwykłych", w ogóle nie kupowałem wędlin/szynek/kiełbas, czasem tylko jakieś te eko-sreko bezglutenowe paróweczki dla dzieci od Hitlidla. Dobra wędlina / kiełbasa była z jakiegoś "Wiejskiego Specjału", lub od baby ze wsi, co na nielegalu rżnęła prosiaka. W zamrażarce, plasterki, w małych porcjach.
    100
  • Przyjdzie Amazon i wszystkich pogodzi.
  • Pasze przemysłowe w większości nie są złe. Są produkowane z naturalnych składników: zbóż, śrut i makuchów oleistych, wapnia naturalnego z kredy i fosforu z fosforytów. Do tego rzeczywiście witaminy i mikroelementy mineralne, czasem olej roślinny. Z elementów nienaturalnych bywają białka z procesów przemysłowych, różne przetworzone odpady organiczne jak suszona krew czy mączka mięsno-kostna i rybna ale to już chyba zanikło bo w większości hodowli nie wolno.
    Główne ryzyko to paskudzenie różnymi lokalnymi odpadami. To trzeba umieć i sprawdzać - odpady z mleczarni, przetwórni ziemniaka, browarów, cukrowni itp. Paradoksalnie to występuje częściej i jest bardziej ryzykowne w ":chowie gospodarczym" pokątnie, na mała skalę i bez nadzoru, a przy niskich kwalifikacjach hodowcy. Problemem są anybiotyki, a ściślej ich nadmiar i nie przestrzeganie karencji przed ubojem. Tu tez nie skala jest główną przyczyną tylko chciwość i brak kontroli lub dziurawa.
    Mięso z hodowli przemysłowej jest mniej smaczne raczej z powodu intensywności chowu. Brojler żyje niecałe 5 tygodni, a tucznik miesięcy. Nie biega nie wychodzi na dwór. Przy takim wzroście nie ma kiedy nabrać bardziej zwartej struktury mięśni, odłożyć tłuszczu który jest nosicielem smaku.
    Mięso "ekologiczne" musi więc pochodzić od zwierząt dłużej, czyli mniej intensywnie, hodowanych i być znacznie droższe. czas to pieniądz. Opieka też kosztuje. Zwierz zje więcej bo znaczną część paszy spali na ruch i ogrzanie.
  • edytowano February 2018
    To co myśleć o firmie Cargill Pasze. Cargill Milling pod Wrocławiem wyciąga z ziarna zbóż gluten, w procesie który jest czysto chemiczny. Szereg reakcji, słabe kwasy i kilka różnych zasad. Gluten idzie dla ludzi, do batonow Snickers, a to straszne śmierdzące cos co pozostało, służy jako baza do pasz zwierzęcych. Drugiego zakładu nie zwiedzałem, nie wiem jak to jest przetwarzane ale baza nie pozwala na nijaki optymizm. Nie wiem jakie zwierzęta karmi się tymi odpadami poprocesowymi.

    edit: Zajrzałem do googla i widzę ze nie jestem na bieżąco. Cargill w Polsce stal sie molochem, pozmieniał nazwy zakładów i produkuje różne rzeczy.
  • Nie krytykając żadnej zadeklarowanej postawy sprostuję troszkę informacji i przekażę swoje stanowisko:
    - tesko ponoć słynie z tego, że kolekcjonerzy mają obowiązek wysyłać same najlepsze i najświeższe towary (warzywa, mięso). Coraz więcej znajomych z tego korzysta.
    - o automatyce nie ma mowy, bo kolekcjonerzy zbierają z hali sprzedaży, nie z magazynu. Chodzą ich całe stada
    - nie sądzę, że sieciowe produkty są gorsze. znam z pierwszej ręki kilka przypadków, gdzie jeden i ten sam producent ładuje w opakowania z marką sieciową oraz w opakowania z marką ogólnopolską dokładnie tej samej jakości a różnica w cenie sprzedaży jest kilkakrotna.
    - w Piotrze i Pawle jest sporo produktów sprzedawanych w innych hipermarketach, jednak drożej.
    - warzywa są bardzo drogie, a czy są lepsze? nie wiem w czym. faktem jest, że wpadli na pomysł, żeby je ładnie pakować - na tacki, owijają mocno naciągniętą folią świeżości, przez co ładnie błyszczą w mocnym oświetleniu. Za to oświetlenie trzeba słono zapłacić.
    - kupiłem parę razy zgniłe phisalisy (ciężko sprawdzić na miejscu bez otwierania pudełka)
    - szparagi mają okropnie drogie w porównaniu do gmo sprzedawanych w innych sieciach
    - mięso rzuciłem, nie interesa mnie
    - produkty, o wiele nie załważyłem jakiejś znaczącej różnicy jakościowej, kupuję najtańsze
    - w przypadku droższych czekam na promocję i kupuję hurtem na pół roku, rok
    - nie przejmuję się tym, co jem i niespecjalnie mnie składy interesują.
  • randolph napisal(a):
    To co myśleć o firmie Cargill Pasze. Cargill Milling pod Wrocławiem wyciąga z ziarna zbóż gluten, w procesie który jest czysto chemiczny. Szereg reakcji, słabe kwasy i kilka różnych zasad.
    Także różne związki metali ciężkich, w Europie zakazane ale w Chinach czemu nie. I te półprodukty wędrują potem do Europy.
  • trep napisal(a):
    nie przejmuję się tym, co jem i niespecjalnie mnie składy interesują.
    Aha. Właściwie to tym się nawet organa państwowe powinny interesować.

    Byłoby taniej, niż narodowe programy profilaktyki onkologicznej.

  • Hehe. Ja się w 90% procetach zaopatruję w żywność na pobliskim warszawskim bazarku gdzie sprzedawcy mnie znają, chleb kupuję z rodzinnej piekarni, warzywa od pana Karola (syfu mi nie sprzeda), mięso całkiem niezłe od pani z budy, z panem od drobiu gawędzimy o pani fryzjerce albo polityce, a w sklepiku z regionalnymi produktami biorę niezłe wędliny, twaróg, miody podlaskie etc. Sporo kupuję w hali Społem. Panie w fartuchach z początku niemiłe po paru latach poznają konsumentów i człek czuje się jak w domu. Tanio nie jest ale fakt faktem że po tygodniowej diecie biedronkowej w ferie miałem rewolucje żołądkowe.
  • Kolejne z wielu powodów dla których wiocha >>> miasto.
  • Sklepy Społem działają na innych warunkach niż normalne sieci, raz że to spółdzielnie dwa - mają aktywa w postaci dobrych lokalizacji sklepów. Więc mogą mieć trochę bardziej wywalone na klienta i nie szorować brzuchem po dnie z cenami. To nie znaczy że nie umio handlować.

    Natomiast co do wsi to u nas we wsi jest piekarnia i piecze taki szit że wstyd. Na szczęście we wsi obok pieką świetny.
  • edytowano February 2018
    Przemko napisal(a):
    randolph napisal(a):
    To co myśleć o firmie Cargill Pasze. Cargill Milling pod Wrocławiem wyciąga z ziarna zbóż gluten, w procesie który jest czysto chemiczny. Szereg reakcji, słabe kwasy i kilka różnych zasad.
    Także różne związki metali ciężkich, w Europie zakazane ale w Chinach czemu nie. I te półprodukty wędrują potem do Europy.
    Nie wiem co to za chemiczny proces. Co do reszty to po wyciągnięciu glutenu pozostaje to co tam było więc w czym rzecz? Rzeczywiście do produkcji pasz używa się produktów ubocznych z przetwórstwa rolnego. Zawsze używano. Kiedyś świnie "ekologiczne" jadły odpadki i pomyje.Używa się wytłoków po produkcji oleju, młóta po produkcji piwa, wysłodków po produkcji cukru itp. Dawniej też tak robiono.
  • Przestałam wierzyć w jakikolwiek nabiał typu "prosto od krowy" po lekcji poglądowej, jakiej udzieliła mi gaździnka w Zębie.
    - Widzi pani te bele na łące? Szajs pod tytułem kiszonka, czyli niewysuszona trawa zwieziona do stodoły. Bydło żre to potem przez cały zimowy sezon. Pani kochana, smród z tego taki, pozbyć się go nie sposób. Wszystko cuchnie. A najbardziej - mleko. I to mleko odstawia się do mleczarni. Nie ma możliwości, żeby z takiego mleka powstawały smaczne, naturalne przetwory.
    - To nawet dla siebie nie produkujecie dobrego?
    - A skąd? Nie opłaca się. Taniej pójść do sklepu i kupić kostkę masła i mleko, niż bawić się we własną produkcję.

    I tak w tym duchu pogawędziłyśmy sobie, patrząc z balkonu pensjonatu na zbiór mokrej trawy wedle niemieckiej technologii. Dlaczego mokrej? Bo akurat padało, a maszyna do zwózki była zamówiona na ten a nie inny dzień.
    I nawet jeśli jakiś rolnik suszy siano metodą tradycyjną, to i tak w mleczarni mleko śmierdzące jest mieszane z tym dobrym.

    Acha, cała rozmowa zaczęła się od pozornie niewinnego pytania, dlaczego nie mogę trafić na polskie, pachnące masłem masło. Odpowiedź powyżej.
  • Ta gaździna to może i była gaździna ale na rolnictwie znała się słabo. Górale, w tym gaździny, specjalizują się w efekciarskiej góralskiej gadce bez sensu. To już trwa od ponad stu lat, ta chłopomania podhalańska uprawiana przez ceprów. Sami wierzą chyba w swoje bujdy.
    Kiszonka to jak nazwa wskazuje kiszonka. Zachodzi fermentacja. Woda po ogórkach pięknie nie pachnie, a ogórki dobre i woda też. Kapusta kiszona też zdrowa chociaż nie pachnie fiołkami. Kiszonka zachowuje więcej składników niż suszone siano, przynajmniej powinna. Jasne że można ją spaprać. Jak się dopuści do fermentacji beztlenowej to powstają związki siarki i śmierdzą. Da się to zredukować przez natlenianie czyli zwyczajne poprzerzucanie np widłami przed podaniem pod pysk. Kiszonkę robiono i dawniej w wielkich silosach z betonu. Przykrywano to grubymi plandekami i obciążano. Zwykle służyły do tego stare opony. Obecna technologia belowania i pozostawiania na polu do stosownego momentu jest dużo tańsza. Tak samo ze słomą. Niestety z krajobrazu zniknęły malownicze snopki i stogi.
  • BTW Czy standard pensjonatów w ostatnich latach się podniósł? Od 10 lat w górach bywam bardzo okazjonalnie i bardzom ciekaw, czy jakość w końcu zaczęła doganiać ceny...
  • Rafał ma rację, to nie ma związku z masłem. Mleczarnie przestały produkować normalne masło ponieważ przeciętny kupujący nie chcę go. Masło jest twarde i drogie, zaczęto wiec dodawać inne tłuszcze żeby było bardziej miękkie.
  • Przemko napisal(a):
    Rafał ma rację, to nie ma związku z masłem. Mleczarnie przestały produkować normalne masło ponieważ przeciętny kupujący nie chcę go. Masło jest twarde i drogie, zaczęto wiec dodawać inne tłuszcze żeby było bardziej miękkie.
    Tyczy się to także innych produktów. Taka na przykład kiełbacha: dla ludu ma się nazywać kiełbacha i być tania. No i się nazywa i jest...
  • Masło zawiera INNE tłuszcze????????????????
  • Inne w sensie mleczne ale dodane ręcznie. Np. pozyskane w procesie produkcji odtłuszczonego mleka w proszku.
  • Rafał napisal(a):
    Ta gaździna to może i była gaździna ale na rolnictwie znała się słabo. Górale, w tym gaździny, specjalizują się w efekciarskiej góralskiej gadce bez sensu. To już trwa od ponad stu lat, ta chłopomania podhalańska uprawiana przez ceprów. Sami wierzą chyba w swoje bujdy.
    Kiszonka to jak nazwa wskazuje kiszonka. Zachodzi fermentacja. Woda po ogórkach pięknie nie pachnie, a ogórki dobre i woda też. Kapusta kiszona też zdrowa chociaż nie pachnie fiołkami. Kiszonka zachowuje więcej składników niż suszone siano, przynajmniej powinna. Jasne że można ją spaprać. Jak się dopuści do fermentacji beztlenowej to powstają związki siarki i śmierdzą. Da się to zredukować przez natlenianie czyli zwyczajne poprzerzucanie np widłami przed podaniem pod pysk. Kiszonkę robiono i dawniej w wielkich silosach z betonu. Przykrywano to grubymi plandekami i obciążano. Zwykle służyły do tego stare opony. Obecna technologia belowania i pozostawiania na polu do stosownego momentu jest dużo tańsza. Tak samo ze słomą. Niestety z krajobrazu zniknęły malownicze snopki i stogi.
    Panie Rafale, nie wiem, czy kiszonka zachowuje wiecej składników niz siano. wiem, że kiszonki robi się z utylitarnych powodów, można je przechowywać bez stodoły, zbierac materiał mokry, belejaki i wszystko- siano natomiast to zbiór z bardzo starannie uprawianej wielokulturowej łaki, pracowicie suszone i odpowiednio przechowywane w przewiewnych budynkach.
    Mleko " po sianie" odznacza sie zupełnie innymi właściwościami- zawartośc tłuszczu i białka jest optymalna do produkcji mleka i serów.
    Nieporównywalny jest też smak i zapach mleka, oczywiście na korzyść mleka powstałego po nakarmieniu krowy sianem. Producent serków owczych- niejaki Kluska w opisie swoich doskonałych serowych rarytasów zawsze podkresla, że łowiecki są karmione WYŁĄCZNIE mieszanka ziół z łąk i sanem z tychże łak zebranych.
    Podobnie zachwalają swoje wyroby producenci Appezellera.

    i troche wspomnień:
    Moja Babcia zawsze robiła masło sama, w kierzance. Krowy nigdy nie jadły kiszonek. Siano i potraw zbierało sie całe lato, wszyscy biegli na łąkę przed deszczem, by je skopić, zwózka to było ogromne logistyczne przedsięwzięcie i radocha dla dzieciaków.
    no i spało sie na sianie , w stodole z tymi wszystkimi chrząszczami...
  • Ty mi Rafał zaimponowałeś. Nie ma to jak miastowy ałtorytet na co dzień zajmujący się ... bankowością? :D
    Jednakowoż pozwolisz, w kwestii śmierdzącej karmy dla bydła skutkującej potem śmierdzącym mlekiem, niesmacznym masłem itd. zdam się na proste wytłumaczenie gaździny. Bardzo ono logiczne i przekonywujące jest. Na dodatek poparte moim osobistym doświadczeniem - jestem wyjątkowo wrażliwa w temacie masło. Wręcz nadwrażliwa. Zatem nie wciskaj mi kitu kolego, please, że jest ok. Bo nie jest.
  • romeck napisal(a):
    Masło zawiera INNE tłuszcze????????????????
    Przemko napisal(a):
    Inne w sensie mleczne ale dodane ręcznie. Np. pozyskane w procesie produkcji odtłuszczonego mleka w proszku.
    I można tego nie napisać w składzie (na etykiecie)?
  • Maria napisal(a):
    ... jestem wyjątkowo wrażliwa w temacie masło. Wręcz nadwrażliwa. ...
    U mnie masło jest zaraz po... czekoladzie! (W hierarchii przysmaków.)
    ===



    Więc, teraz nie mam czasu, wrócę do wątku.
    Chyba skasowałem z kompa, a miałem kilkuset stronicowy pdf Uni Europejskiej doyczący norm produktów spożywczych. I masła w tym...

  • romeck napisal(a):
    romeck napisal(a):
    Masło zawiera INNE tłuszcze????????????????
    Przemko napisal(a):
    Inne w sensie mleczne ale dodane ręcznie. Np. pozyskane w procesie produkcji odtłuszczonego mleka w proszku.
    I można tego nie napisać w składzie (na etykiecie)?
    http://czytamyetykiety.pl/jak-kupic-maslo-a-nie-miks-tluszczowy/
    To nie jest takie proste, odkąd prawo to reguluje.
  • Czyli masło to masło. Uff.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.