Przy okazji z danej małpki dowiadujemy się, że istotnie Austria, a nie Niemcy rozebrały Rzplitą, gdyż "Król. Galizien" jest w kolorze łososiowym, czyli poza-cesarskim, a tylko ze sraczkowatą austriacką obwódką.
Tak podejrzewałem. Będąc młodem dziecięciem uległem niezmiernemu rozluźnieniu, jak dowiedziałem się, że w latach 80. XIX w. został zezłomowany ostatni okręt papieskiej floty wojennej. Byłem wtedy pod głębokiem wpływem amerykańskiej myśli liberalnej i wykrzyknąłem: "I słusznie!"
Dziś jeszcze, za tym fhąsuskim myślicielem, uważam że lepiej ażeby Papież był panem całego świata, a nie tylko drugorzędnym włoskim księciuniem.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Przy okazji z danej małpki dowiadujemy się, że istotnie Austria, a nie Niemcy rozebrały Rzplitą, gdyż "Król. Galizien" jest w kolorze łososiowym, czyli poza-cesarskim, a tylko ze sraczkowatą austriacką obwódką.
Zabór pruski też pozostał poza Cesarstwem, natomiast Ślunsk włączyli. Znaczy nie wyłączali, bo w Cesarstwie był od Jana Luksemburskiego. Idzie na to, że za wiele roszczeń terytorialnych Niemcy nie mogą mieć. I to słabiutkie - Ślunsk zrabowali Czechom w połowie XVIII wieku a Pomorze odziedziczyli sto lat wcześniej.
Dodam jeszcze, że dana mapka nie jest w 100% dokładna, gdyż bawiąc wczorej w Jastarni, dowiedziałem się że Jastarnia Zachodnia (i dalej aż po Hel) należała do Gdańska, natomiast Jastarnia Wschodnia - wprost do Królestwa. W wyniku tego kościół parafialny znajduje się we wschodniej części miasteczka.
Granica ta uległa zatarciu dopiero w wyniku II rozbioru, a istniała ze ćwierć tysiąclecia.
Ciekawą rzecz przeczytałem będąc na Helu. Otóż ciocia wiki podaje, że Hel po I wojnie należał się Niemcom jak psu buda - 97% Niemców. W jednym z Kościołów na końcu mierzei sprawa opisana jest nieco inaczej. Okazało się, że Herrenvolk miała taką siłę przyciągania, że aby zniemczyć Hel musiała... zakazać okolicznym Kaszubom osiedlania się na nim, no chyba, że zaczną szprechać w języku Goethego. Jak po wojnie wróciła Polska Hel się szybko spolonizował. Ze względów militarnych Niemcy zostali poproszeni o przeniesienie się kilka wiosek na zachód - nie skorzystali. Przenieśli się do Niemiec.
Podobnie repolonizacja Pomorza jako całości nastąpiła bardzo szybko. Okazało się, że Niemcy to głównie, albo urzędasy/wojskowi, którzy poza państwem niemieckim nie bardzo umieją żyć i wiali na tereny Reichu albo tak naprawdę Polacy mniej lub bardziej zniemczeni, którzy w koloryzowanych statystykach przypisywani byli do niemieckiego narodu (znanym przypadkiem repolonizacji jest np. historia Elżbiety Zawadzkiej - cichociemnej) część zwłaszcza młodych uciekła przed poborem do... Wojska Polskiego, które w latach 1919-1920 walczyło na wielu frontach. Niektóre miasta pomorskie sztucznie nie rozszerzały się, ponieważ Polacy dominowali na przedmieściach, więc aby nie psuć statystyk... Polacy mieli też dużo więcej dzieci, a część Niemców się spolonizowało (np. admirał Unrug, czy pierwszy burmistrz Torunia Otton Steinborn).
Natomiast już trzeci w tym chwalebnym szeregu, to galileusz, choć z analogicznym układem prenomen--kognomen, co i w tym przypadku nakazuje szukać spolonizowanego Niemca:
Nota bene, jakież to zabawne, że ocenę galileuszowania mam totalnie ustawioną przez Jałowieckiego, który był zbulserwowany tym, że Polska przysyłała na Pomorze byle jakich kolesi z Galicji, którzy mieli tę tylko przewagę, że w CK monarchii trochę się nawąchali atramentu po kancelariach.
Brat mój mówi, że do szkoły morskiej w Tczewie w ogóle nie przyjmowali Kaszubów (czytał we wspomnieniach jakiegoś wybitnego Kaszuby, który robił karierę w Berlinie, ale jak pojawiła się opcja Tczew, to tamże przeniósł się. Co roku po egzaminach wstępnych wracał do domu z westchnieniem "I znowu nie przyjęli żadnego z naszych..."). Noż łodafak??? Jedyni ludzie w Polszcze, którzy mieli od urodzenia wyczucie morza.
I to zabawne, bo niejako wbrew historii własnej rodziny występuję, gdyż mój dziadek Stasiek najpierw był dobiegaczem w urzędzie skarbowym Lwów, a po wojnie (w sensie, tamtej) został ober-kerownikiem skarbówki w Lesznie. Tak było, jakem Soplica!
Też niezłe, o dziadku stryjecznym cytowanego Dietla:
Józef Dietl (ur. 24 stycznia 1804 w Podbużu, zm. 18 stycznia 1878 w Krakowie) – polsko-austriacki[1] lekarz, polityk, profesor i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezydent Krakowa w latach 1866–1874[2].
Był jednym z 7 synów Franciszka Dietla, urzędnika austriackiego[3] i szlachcianki Anny z Kulczyckich[4]. Nauki pobierał najpierw w Samborze, do gimnazjum uczęszczał w Tarnowie, a następnie w Nowym Sączu[5]. Studiował filozofię na Uniwersytecie Lwowskim, następnie medycynę w Wiedniu, gdzie uzyskał doktorat medycyny i rozpoczął praktykę lekarską
Nota bene, jakież to zabawne, że ocenę galileuszowania mam totalnie ustawioną przez Jałowieckiego, który był zbulserwowany tym, że Polska przysyłała na Pomorze byle jakich kolesi z Galicji, którzy mieli tę tylko przewagę, że w CK monarchii trochę się nawąchali atramentu po kancelariach.
Jest coś na rzeczy, gdyż nie on jeden .. Tak z marszu, to Sukindorf u Czarnyszewicza ale dałoby się naskubać jeszcze więcej.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Też niezłe, o dziadku stryjecznym cytowanego Dietla:
Józef Dietl (ur. 24 stycznia 1804 w Podbużu, zm. 18 stycznia 1878 w Krakowie) – polsko-austriacki[1] lekarz, polityk, profesor i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezydent Krakowa w latach 1866–1874[2].
Był jednym z 7 synów Franciszka Dietla, urzędnika austriackiego[3] i szlachcianki Anny z Kulczyckich[4]. Nauki pobierał najpierw w Samborze, do gimnazjum uczęszczał w Tarnowie, a następnie w Nowym Sączu[5]. Studiował filozofię na Uniwersytecie Lwowskim, następnie medycynę w Wiedniu, gdzie uzyskał doktorat medycyny i rozpoczął praktykę lekarską
Prawda prawda. W mieście Łodzi jest, właściwie to było bo zapomniane, takie powiedzenie że nie masz lepszego człowieka niż spolonizowany Niemiec i gorszej kanalii niż zgermanizowany Polak.
rozum.von.keikobad napisal(a): Zwracam też uwagę, że na mapce jednak Gdańsk otoczono taką przerywaną linią
Tak, ale dana linia jest w gustownym kolorze oranż, a nie w czerwonym kolorze wiadomego Cesarstwa.
Zresztą jest to szczegółowo opisane: "Autonom. pod pol. zwierzchnością".
Ta "pol. zwierzchność" cheba kończy rozmowę, czy dane miasto należało do Rzplitej czyli też Cesarstwa.
Ale dla pomarańczowej przerywanej kreski w ogóle nie ma legendy.
Natomiast wracając do kwestii "roszczeń" to przepraszam, ale choćby i przez tysiaka lat Wrocław czy Gdańsk były w Niemczech - to na jakiej podstawie można domagać się jego zwrotu? Nie róbmy jaj.
Rafał napisal(a): Prawda prawda. W mieście Łodzi jest, właściwie to było bo zapomniane, takie powiedzenie że nie masz lepszego człowieka niż spolonizowany Niemiec i gorszej kanalii niż zgermanizowany Polak.
Się wie. Polak, który służy szwabom jest gorszy tysiąc razy jak Niemiec
rozum.von.keikobad napisal(a): Zwracam też uwagę, że na mapce jednak Gdańsk otoczono taką przerywaną linią, Warmii nie. O Warmii nie pisałem, a o Śląsku i Gdańsku.
Bo to po pierwszym rozbiorze dopiero. A wtedy jeszcze Gdańsk przy Rzeczypospolitej.
Rafał napisal(a): Prawda prawda. W mieście Łodzi jest, właściwie to było bo zapomniane, takie powiedzenie że nie masz lepszego człowieka niż spolonizowany Niemiec i gorszej kanalii niż zgermanizowany Polak.
Zacne. Chomikuję. Ale to już Chesterton powiedział że ilekroć ktoś werbalnie mieszał Polskę z błotem, tylekroć okazywał się szmatą. Dotyczy również Polaków.
Rafał napisal(a): Prawda prawda. W mieście Łodzi jest, właściwie to było bo zapomniane, takie powiedzenie że nie masz lepszego człowieka niż spolonizowany Niemiec i gorszej kanalii niż zgermanizowany Polak.
o, to, to.
Z genealogicznych dokumientow mi wynika ze czescy przodkowie najpierw sie wew mieście Łodzi zgermanizowali (lacznie z nazwiskiem, choc to moze krecia robota klechow) zeby potem sie spolonizowac (z owej Łodzi uprzednio na prowincje wyjechawszy). A wszystko w jednym XIX wieku.
Poczytajcie o tzw. Głuchoniemcach, średniowiecznych niemieckich osadnikach w okolicach Krosna, Jasła i Rzeszowa. Całe wsie polonizowały się gdzieś do XVIII w. Dziś to najlepsi Polacy
A wracając do tomatu - faktem jest, że Stalin bardzo wzmocnił Polskę. Uczynił to z tego samego powodu, dla którego Amerykanie wzmocnili Niemcy - jako państwo frontowe.
oj tam, w bilansach mają zaplanowane całkiem niezłe pieniądze na dozbrojenie tej części świata
zasilenie terminala w Świnoujściu, budowanego dla mitycznego gazu z Kataru też jest znaczące. Chcę przypomnieć, że USA niekoniecznie chciały eksportować swój gaz.
Uruchomienie przez panią Kolindę projektu Trójmorza też się stało. Idzie powoli, ale idzie.
Musimy korzystać, jeśli tego nie zrobimy zaczną rozmawiać o tym kawałku ziemi z kimś innym.
Tak korzystamy. Polska jest na tyle duża, zamozna i atrakcyjnie położona że każdy wielki chciałby ją mieć dla siebie lub chociaż po swojej stronie. My korzystajmy z tego drugiego. To kolejny powód dla którego lepszy sojusznik daleki niż bliski. Bliscy mają alternatywę w postaci podziału wpływów. W niekorzystnych okolicznościach to rozbiory lub pakt Hitler - Stalin. Wszelkie resety, fajne Putiny, dogadywanie sie Trumpa z nim, deale Rosji z Niemcami, Francją, Włochami i innymi zblazowanymi dupkami z Zachodu trzeba pacyfokowac, utrudniać i czynić nieoplacalnymi wszelkimi sposobami. I rosc w siłę w międzyczasie. Coraz bardziej widać że to jest plan Jarkacza na czas długi także po nim.
Z polecenia kolegów przeczytałem tekst Ignaca, bardzo ciekawe refleksje, mącoco-porządkujące. Tak zupełnie luzem dorzucę, że w sumie można by na swój sposób pochwalić te różne peerelackie akcje przesiedleńcze, akcje kulturowe (1000 lat narodu), które też przeorały kondycję ludzką i sprawiły, że ludy Polski odnajdują się jeno w kulturalnej Cepelii, może z wyjątkiem Ślązaków, ale i tam ruchy autonomiczne dość słabe są.
To kolejny powód dla którego lepszy sojusznik daleki niż bliski. Bliscy mają alternatywę w postaci podziału wpływów.
Kolega myśli wyjatkowo regionalnie. USA we konflikcie z Chinami zapłaci za wsparcie Rosji bez żadnego problemu. Pytanie czym - czy raczej: kim. Zaś odnośnie Stalina - Polska zapłąciła daninę krwi i bólu, ale obecnie wnukowie tych ludzi są beneficjentami państwa jednolitego narodowościowo i jednak lepiej położonego geograficznie niż w 1939. Jakbyśmy jeszcze w 1945 skasowali okreg kalinogradzki (a przynajmniej zmniejszyli - a to było prawie uzgodnione) to prawie ideał. Prawie bo jednak i grodzieńszczyzny i Lwowa mocno żal.
Komentarz
Dziś jeszcze, za tym fhąsuskim myślicielem, uważam że lepiej ażeby Papież był panem całego świata, a nie tylko drugorzędnym włoskim księciuniem.
To samo odnosi się do książąt NRF-owskich.
Granica ta uległa zatarciu dopiero w wyniku II rozbioru, a istniała ze ćwierć tysiąclecia.
Podobnie repolonizacja Pomorza jako całości nastąpiła bardzo szybko. Okazało się, że Niemcy to głównie,
albo urzędasy/wojskowi, którzy poza państwem niemieckim nie bardzo umieją żyć i wiali na tereny Reichu
albo tak naprawdę Polacy mniej lub bardziej zniemczeni, którzy w koloryzowanych statystykach przypisywani byli do niemieckiego narodu (znanym przypadkiem repolonizacji jest np. historia Elżbiety Zawadzkiej - cichociemnej)
część zwłaszcza młodych uciekła przed poborem do... Wojska Polskiego, które w latach 1919-1920 walczyło na wielu frontach. Niektóre miasta pomorskie sztucznie nie rozszerzały się, ponieważ Polacy dominowali na przedmieściach, więc aby nie psuć statystyk... Polacy mieli też dużo więcej dzieci, a część Niemców się spolonizowało (np. admirał Unrug, czy pierwszy burmistrz Torunia Otton Steinborn).
Czytam ja w Łajce, że drugi powojenny kerownik to też ciekawa postać, w sensie prasłowiańskie imię z germańskim, najezdniczym nazwiskiem:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bolesław_Wolszlegier
Natomiast już trzeci w tym chwalebnym szeregu, to galileusz, choć z analogicznym układem prenomen--kognomen, co i w tym przypadku nakazuje szukać spolonizowanego Niemca:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bronisław_Dietl
Nota bene, jakież to zabawne, że ocenę galileuszowania mam totalnie ustawioną przez Jałowieckiego, który był zbulserwowany tym, że Polska przysyłała na Pomorze byle jakich kolesi z Galicji, którzy mieli tę tylko przewagę, że w CK monarchii trochę się nawąchali atramentu po kancelariach.
Brat mój mówi, że do szkoły morskiej w Tczewie w ogóle nie przyjmowali Kaszubów (czytał we wspomnieniach jakiegoś wybitnego Kaszuby, który robił karierę w Berlinie, ale jak pojawiła się opcja Tczew, to tamże przeniósł się. Co roku po egzaminach wstępnych wracał do domu z westchnieniem "I znowu nie przyjęli żadnego z naszych..."). Noż łodafak??? Jedyni ludzie w Polszcze, którzy mieli od urodzenia wyczucie morza.
I to zabawne, bo niejako wbrew historii własnej rodziny występuję, gdyż mój dziadek Stasiek najpierw był dobiegaczem w urzędzie skarbowym Lwów, a po wojnie (w sensie, tamtej) został ober-kerownikiem skarbówki w Lesznie. Tak było, jakem Soplica!
Kolo ląduje w świeżo okupowanym kraju, jako syn okupanta, i co robi? Sze polonizuje, panie kochanku! Tak trzeba żyć.
https://forumakademickie.pl/fa-archiwum/archiwum/2000/06/artykuly/19-rody.htm
Tak z marszu, to Sukindorf u Czarnyszewicza ale dałoby się naskubać jeszcze więcej.
Natomiast wracając do kwestii "roszczeń" to przepraszam, ale choćby i przez tysiaka lat Wrocław czy Gdańsk były w Niemczech - to na jakiej podstawie można domagać się jego zwrotu? Nie róbmy jaj.
Ale to już Chesterton powiedział że ilekroć ktoś werbalnie mieszał Polskę z błotem, tylekroć okazywał się szmatą.
Dotyczy również Polaków.
Zanabylem droga kupna ku Twojej czci
https://www.znak.com.pl/ksiazka/zakurzony-jezyk-hanna-sukare-148033
Jeszcze nie przeczytalem
Btw jak z Dedeciusem? Udało Ci się dotrzeć do jego książki?
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/155182/europejczyk-z-lodzi-wspomnienia
Z genealogicznych dokumientow mi wynika ze czescy przodkowie najpierw sie wew mieście Łodzi zgermanizowali (lacznie z nazwiskiem, choc to moze krecia robota klechow) zeby potem sie spolonizowac (z owej Łodzi uprzednio na prowincje wyjechawszy). A wszystko w jednym XIX wieku.
Choć obydwa skorzystały
zasilenie terminala w Świnoujściu, budowanego dla mitycznego gazu z Kataru też jest znaczące. Chcę przypomnieć, że USA niekoniecznie chciały eksportować swój gaz.
Uruchomienie przez panią Kolindę projektu Trójmorza też się stało. Idzie powoli, ale idzie.
Musimy korzystać, jeśli tego nie zrobimy zaczną rozmawiać o tym kawałku ziemi z kimś innym.