PawełA napisal(a): Natomiast trochę smutno mi się słucha i czyta argumenty z rachunku prawdopodobieństwa, bo pokazują one, że uczeni matematycy trochę gubią się w relacjach pomiędzy rachunkiem prawdopodobieństwa a rzeczywistością. Przy krytykowaniu teorii ewolucji generalnie w dwu sprawach:
1.Argumentują, że skoro przypadkowe ułożenie się molekuł w jakąś strukturę ma prawdopodobieństwo bliskie 0 to znaczy, że struktura taka nie mogła powstać przypadkowo. Tymczasem codziennie zachodzą zdarzenia o zerowym prawdopodobieństwie.
Niestety, najgłośniej wilki wyją, kiedy o teorii prawdopodobieństwa wypowie się biolog.
A tak w sumie to w czarnej dupie są ci ludzie od trylionów prób, bo tak naprawdę to nic się kupy nie trzyma, bo: - dlaczego są w ogóle prawa fizyki ? Jak to się dzieje, że są, gdzie są zapisane ? Już nie mówiąc jak się zapisały, albo kto. - dlaczego istnieje raczej coś niż nic (to jest pytanie pytań, którego doniosłości nie rozumiem, ale ponoć właściwie nie powinno istnieć nic, to by było pierdyliard razy prostsze)
Mnie też bawi okrutnie mechanika kwantowa, z której wnioski wypływające są zrozumiałe dla szarego człowieka, nie tylko naukowców. I te wnioski, zarówno uczonych jak i zwykłych ludzików wkurwiają identycznie. Bo nie może byc inaczej. Rozwalony ciąg przyczynowo-skutkowy (pa pa materialiści), obserwator wpływający na zachowanie materii (bo tak, siłą Jedi), intuicja odpłynęła w kosmos i nie wróci, podobnie jak logika.
Gdybysz tejoria nieprawdopodobięstwa muwieła cuś istotnegusz o tem jak funkcjonywa rzeczywistoś, to szyskie kture jo rychtyk znajo bełeby multymilijoneramy.
Albosz zatę tejoria nieprawdopodobięstwa nie muwi niczegusz istotnegusz o tem jak funkcjonywa rzeczywistoś.
Albosz szyskie te, kture nie so multymilijonerami, wogule sie na niej nie znajo a ino udajo.
Nie masz na tym świecie dla człowieka niczego gorszego niż pewność. No bo pewność wyklucza wolną wolę. Tak więc pewność jest pozorem mającym na celu wyłganie się z jej użycia i odpowiedzialności. Taki świadomy pozór bardzo zwiększa prawdopodobieństwo trafienia do piekła. Pewności nie daje nawet tego bo zawsze pozostaje Boża wola i miłosierdzie. Tak więc trza jakoś z tym prawdopodobieństwem żyć. Bez przesady jednak. Nie ma co się zbyt wgłębiać i napinać bo prawdopodobieństwo prawdziwości różnych teorii prawdopodobieństwa jest nieznane i raczej nie do oszacowania.
Gdybysz tejoria nieprawdopodobięstwa muwieła cuś istotnegusz o tem jak funkcjonywa rzeczywistoś, to szyskie kture jo rychtyk znajo bełeby multymilijoneramy.
Chciał kolega peedzieć multimiliarderami? Milion to nie jest dużo pieniędzy.
To jak na egzaminie z prawdopodobięstwa. Student męczy się, kręci, nu, heneralnie nie wie nic. Doktór chce mu zadać jakieś pytanie, żeby chociaż na tróję wyciągnąć:
- Proszę pana, no to może mi pan powie, jakie jest prawdopodobieństwo, że jak rzuci pan kostką, wypadnie sześć? - Jeden! - Nu, tak, niech się pan chwilę zastanowi jeszcze... - Jeden! - Tapsz, prosz, jest kostka niech pan rzuca! Rzuca. Wypada szóstka. - Hm, tja, nu niech pan jeszcze raz rzuca. Rzuca. Znowu szóstka. - Dobra, daj pan indeks, będzie trója.
Gdybysz tejoria nieprawdopodobięstwa muwieła cuś istotnegusz o tem jak funkcjonywa rzeczywistoś, to szyskie kture jo rychtyk znajo bełeby multymilijoneramy.
Chciał kolega peedzieć multimiliarderami? Milion to nie jest dużo pieniędzy.
Cusz, skorosz grontowna znajomoś tejori nieprawdopodobięstwa owocywa grubemy milijardamy, to wew takiem razie szyskie, kture nie so nawet skromnemy multymilijonerami, wogule sie na tejori nieprawdopodobięstwa nie znajo, a ino udajo.
Chiba isz zaposiadywajo nieustajomcego pecha i dlategusz marny jejich los.
Widzisz Gnębonie, zrozumienie tego nie jest na twój rozum. W sumie nie ma w tym nic dziwnego - świat jest miejscem dziwnym i pełnym tajemnic, najdziwniejsze w nim jest to, że jednak coś czasem nam się zdarza zrozumieć. Tajemnica działania telefonu komórkowego, systemu emerytalnego, gramatyka gruzińska - wszytko to da się pojąć po jakiś pięciu latach zapierdalania. Na dobre zrozumienie teorii prawdopodobieństwa wystarczy jakieś dziesięć, piętnaście lat.
PawełA napisal(a): Ponieważ wszedłem na zaprzyjaźnione forum, mam prośbę o poproszenie kol. losa by wykazał gdzie w przytoczonym przeze mnie przykładzie (nota bene przejętym od matematyka) jest błąd.
Nauczanie ma sens tylko wobec cichych i pokornych studentów, szczerze pragnących zdobyć wiedzę. Jeśli kto uważa, że wszystko wie a jego pytanie jest tylko zaczepką - nie ma sensu na nie odpowiadać.
Podam tylko jednego hinta - proszę zanalizować słowo "prawdo-podobieństwo."
Niewątpliwie - zachodzą tylko zdarzenia o prawdopodobieństwie 1, kto ma inny pogląd nie rozumie tego pojęcia na poziomie podstawowym.
Niewątpliwie - zachodzą tylko zdarzenia o prawdopodobieństwie 1, kto ma inny pogląd nie rozumie tego pojęcia na poziomie podstawowym.
Czy ktoś uczy o prawdopodobieństwie w ten sposób? Ani na UW ani na PW nie zdarzyło mi się usłyszeć takiego stwierdzenia. A przecież to jest prawda, zgodność z rzeczywistością.
No chyba tak, ktoś przecież mi to powiedział ale było to tak dawno, że nie pamiętam kto. Za niezrozumienie pojęcia prawdopodobieństwa odpowiada to samo, co jest winne wielkiemu ogłupieniu XX wieku - mędrkowanie. Wiedza płytka, nieuporządkowana i przedstawiająca siebie jako pewna. Przecież każdy wie, jak działa telefon komórkowy, a wojnę z Hitlerem to by bez problemu wygrał, prawda?
Prawdo-podobieństwo jest po prostu miarą pewności. Jak o czymś jesteśmy pewni, to ta miara jest maksymalna. Prawdopodobieństwo częstościowe albo geometryczne to tylko (ułomne) narzędzia analityczne.
Niewątpliwie - zachodzą tylko zdarzenia o prawdopodobieństwie 1, kto ma inny pogląd nie rozumie tego pojęcia na poziomie podstawowym.
Czy ktoś uczy o prawdopodobieństwie w ten sposób? Ani na UW ani na PW nie zdarzyło mi się usłyszeć takiego stwierdzenia. A przecież to jest prawda, zgodność z rzeczywistością.
Tego się uczy na samym początku. Zdarzenie, które już zaszło, bądź na pewno zajdzie, jest zdarzeniem pewnym. Z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 1. Zdarzenie, które nie zaszło i na pewno nie zajdzie, jest zdarzeniem niemożliwym. Znowu z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 0. Zdarzenie, które być może zajdzie, jest zdarzeniem prawdopodobnym. Jego prawdopodobieństwo zawiera się w przedziale (0,1).
Czas, czas ma znaczenie. Żadne przyszłe zdarzenie nie ma prawdopodobieństwa 1. Nie ma przynajmniej dla chrześcijanina bo Pan Bóg potrafi cuda czynić i je czyni. Nawet śmierć i podatki nie są pewne jak mówi kolejna angolska mądrość jakiegoś tam ich klasyka.
los napisal(a): No chyba tak, ktoś przecież mi to powiedział ale było to tak dawno, że nie pamiętam kto. Za niezrozumienie pojęcia prawdopodobieństwa odpowiada to samo, co jest winne wielkiemu ogłupieniu XX wieku - mędrkowanie. Wiedza płytka, nieuporządkowana i przedstawiająca siebie jako pewna. Przecież każdy wie, jak działa telefon komórkowy, a wojnę z Hitlerem to by bez problemu wygrał, prawda?
Prawdo-podobieństwo jest po prostu miarą pewności. Jak o czymś jesteśmy pewni, to ta miara jest maksymalna. Prawdopodobieństwo częstościowe albo geometryczne to tylko (ułomne) narzędzia analityczne.
Prawdopodobieństwo jest miarą unormowaną do jedności. O żadnej pewności w definicji nie mówili.
los napisal(a): Niewątpliwie - zachodzą tylko zdarzenia o prawdopodobieństwie 1, kto ma inny pogląd nie rozumie tego pojęcia na poziomie podstawowym.
Cusz, skorosz każden aktulalny stan globusa ziemskegusz jezd zdarzenię o prawdopodobięstwie 1, to kutnia o to czelisz beł serio szczemśliwych trafów, a czelisz tesz ktuś tych trafów szturcheł palcym iszby wyszli, jezd na groncie tejori prawdopodobięstwa nieroszczygalna.
To jak zestę Ignacowem sztudentę. Tejoria prawdopodobięstwa nie umi pedzieć czy zaposiadyweł on szczemśliwo renkie wyrzucajomc szustki czy ktuś te kostkie pszerobieł na szustkowo.
los napisal(a): No chyba tak, ktoś przecież mi to powiedział ale było to tak dawno, że nie pamiętam kto. Za niezrozumienie pojęcia prawdopodobieństwa odpowiada to samo, co jest winne wielkiemu ogłupieniu XX wieku - mędrkowanie. Wiedza płytka, nieuporządkowana i przedstawiająca siebie jako pewna. Przecież każdy wie, jak działa telefon komórkowy, a wojnę z Hitlerem to by bez problemu wygrał, prawda?
Prawdo-podobieństwo jest po prostu miarą pewności. Jak o czymś jesteśmy pewni, to ta miara jest maksymalna. Prawdopodobieństwo częstościowe albo geometryczne to tylko (ułomne) narzędzia analityczne.
Prawdopodobieństwo jest miarą unormowaną do jedności. O żadnej pewności w definicji nie mówili.
Znaczy - nie natknął się kolega na specjalistów wystarczającej klasy. Tym razem się koledze udało.
Kolega los poświęcił teorii prawdopodobieństwa chyba grubo ponad 15 lat. Nie mam wglądu w jego konta i księgi wieczyste oraz rejestry przedsiębiorstw ale nie sądzę aby już osiągnął miliard nawet złotych. Podejrzewam że ma trochę pecha i z rachunku prawdopodobieństwa, biorąc pod uwagę dane które posiada, wyszło że niestety ale musi się zadowolić marnymi milionami. Taka to i praktyczna korzyść z tej wiedzy.
Tego się uczy na samym początku. Zdarzenie, które już zaszło, bądź na pewno zajdzie, jest zdarzeniem pewnym. Z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 1. Zdarzenie, które nie zaszło i na pewno nie zajdzie, jest zdarzeniem niemożliwym. Znowu z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 0. Zdarzenie, które być może zajdzie, jest zdarzeniem prawdopodobnym. Jego prawdopodobieństwo zawiera się w przedziale (0,1).
Ano nie, pokazuje się studenciakom monetę i mówi - patrz pan, umawiamy się że moneta jest rzetelna, orzełek i reszka mają jednakowe prawdopodobieństwo wypadnięcia. No to prawdopodobieństwo wypadnięcia orzełka to 0.5. No i WTEM! wypadł orzełek - uwaga, zaszło zdarzenie o prawdopodobieństwie 0.5. Tak było, nie zmyślam, sam prof. Świstak tak robił. Może przy okazji robił sobie z nas jaja.
los napisal(a): Na dobre zrozumienie teorii prawdopodobieństwa wystarczy jakieś dziesięć, piętnaście lat.
Takosz szysko pszede mno i pszed Kulego. A potym bydymy liczeć te nasze szkromni multymilijony. Czegusz osobisto Kuledze życze.
Naprawdę chce mnie kolega tak zubożyć?
Jeślisz Kulega celywa wew milijard to życze milijarda.
Wewkącu susznie.
Jak ktuś umi tejorie prawdopodobięstwa a milijarda nie zaposiadywa, to inszy ktuś mukby se pomyśleć isz umić to może i umi nualesz pozatę jezd gupkiem życiowem.
Tego się uczy na samym początku. Zdarzenie, które już zaszło, bądź na pewno zajdzie, jest zdarzeniem pewnym. Z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 1. Zdarzenie, które nie zaszło i na pewno nie zajdzie, jest zdarzeniem niemożliwym. Znowu z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 0. Zdarzenie, które być może zajdzie, jest zdarzeniem prawdopodobnym. Jego prawdopodobieństwo zawiera się w przedziale (0,1).
Ano nie, pokazuje się studenciakom monetę i mówi - patrz pan, umawiamy się że moneta jest rzetelna, orzełek i reszka mają jednakowe prawdopodobieństwo wypadnięcia. No to prawdopodobieństwo wypadnięcia orzełka to 0.5. No i WTEM! wypadł orzełek - uwaga, zaszło zdarzenie o prawdopodobieństwie 0.5. Tak było, nie zmyślam, sam prof. Świstak tak robił. Może przy okazji robił sobie z nas jaja.
Tego się uczy na samym początku. Zdarzenie, które już zaszło, bądź na pewno zajdzie, jest zdarzeniem pewnym. Z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 1. Zdarzenie, które nie zaszło i na pewno nie zajdzie, jest zdarzeniem niemożliwym. Znowu z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 0. Zdarzenie, które być może zajdzie, jest zdarzeniem prawdopodobnym. Jego prawdopodobieństwo zawiera się w przedziale (0,1).
Ano nie, pokazuje się studenciakom monetę i mówi - patrz pan, umawiamy się że moneta jest rzetelna, orzełek i reszka mają jednakowe prawdopodobieństwo wypadnięcia. No to prawdopodobieństwo wypadnięcia orzełka to 0.5. No i WTEM! wypadł orzełek - uwaga, zaszło zdarzenie o prawdopodobieństwie 0.5. Tak było, nie zmyślam, sam prof. Świstak tak robił. Może przy okazji robił sobie z nas jaja.
W liceum jakoś z prawdopodobieństwa za dużo nie rozumiałem, wszelkie permutacje i wariacje policzyć policzyłem, ale nie czułem tego za bardzo. Pamiętam jak na studiach wykładowca zaczął naukę prawdopodobieństwa od definicji Kołmogorowa. Orzeźwiające było to jak kubeł zimnej wody i zaczęło być interesujące. Miałem nawet piąteczkę. Niewiele pamiętam po latach, ale szacunek do tematu pozostał.
Komentarz
- dlaczego są w ogóle prawa fizyki ? Jak to się dzieje, że są, gdzie są zapisane ? Już nie mówiąc jak się zapisały, albo kto.
- dlaczego istnieje raczej coś niż nic (to jest pytanie pytań, którego doniosłości nie rozumiem, ale ponoć właściwie nie powinno istnieć nic, to by było pierdyliard razy prostsze)
Mnie też bawi okrutnie mechanika kwantowa, z której wnioski wypływające są zrozumiałe dla szarego człowieka, nie tylko naukowców. I te wnioski, zarówno uczonych jak i zwykłych ludzików wkurwiają identycznie. Bo nie może byc inaczej. Rozwalony ciąg przyczynowo-skutkowy (pa pa materialiści), obserwator wpływający na zachowanie materii (bo tak, siłą Jedi), intuicja odpłynęła w kosmos i nie wróci, podobnie jak logika.
No to lux. W takim przypadku zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa nie powinno nikogo dziwić, nespa?
Albosz zatę tejoria nieprawdopodobięstwa nie muwi niczegusz istotnegusz o tem jak funkcjonywa rzeczywistoś.
Albosz szyskie te, kture nie so multymilijonerami, wogule sie na niej nie znajo a ino udajo.
Sze rozumie https://en.wikipedia.org/wiki/Edward_O._Thorp
https://en.wikipedia.org/wiki/David_E._Shaw
https://en.wikipedia.org/wiki/Robert_Mercer
https://en.wikipedia.org/wiki/Jim_Simons_(mathematician)
https://en.wikipedia.org/wiki/Cliff_Asness
https://en.wikipedia.org/wiki/Pete_Muller_(businessman_and_singer-songwriter)
https://en.wikipedia.org/wiki/Kenneth_C._Griffin
- Proszę pana, no to może mi pan powie, jakie jest prawdopodobieństwo, że jak rzuci pan kostką, wypadnie sześć?
- Jeden!
- Nu, tak, niech się pan chwilę zastanowi jeszcze...
- Jeden!
- Tapsz, prosz, jest kostka niech pan rzuca!
Rzuca. Wypada szóstka.
- Hm, tja, nu niech pan jeszcze raz rzuca.
Rzuca. Znowu szóstka.
- Dobra, daj pan indeks, będzie trója.
Sze rozumie https://en.wikipedia.org/wiki/David_E._Shaw
https://en.wikipedia.org/wiki/Robert_Mercer
https://en.wikipedia.org/wiki/Jim_Simons_(mathematician)
https://en.wikipedia.org/wiki/Cliff_Asness
Cusz, skorosz grontowna znajomoś tejori nieprawdopodobięstwa owocywa grubemy milijardamy, to wew takiem razie szyskie, kture nie so nawet skromnemy multymilijonerami, wogule sie na tejori nieprawdopodobięstwa nie znajo, a ino udajo.
Chiba isz zaposiadywajo nieustajomcego pecha i dlategusz marny jejich los.
To pocusz gżać karkulatory temy dużemy liczbamy?
Podam tylko jednego hinta - proszę zanalizować słowo "prawdo-podobieństwo."
Niewątpliwie - zachodzą tylko zdarzenia o prawdopodobieństwie 1, kto ma inny pogląd nie rozumie tego pojęcia na poziomie podstawowym.
Ani na UW ani na PW nie zdarzyło mi się usłyszeć takiego stwierdzenia. A przecież to jest prawda, zgodność z rzeczywistością.
Prawdo-podobieństwo jest po prostu miarą pewności. Jak o czymś jesteśmy pewni, to ta miara jest maksymalna. Prawdopodobieństwo częstościowe albo geometryczne to tylko (ułomne) narzędzia analityczne.
Zdarzenie, które już zaszło, bądź na pewno zajdzie, jest zdarzeniem pewnym. Z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 1.
Zdarzenie, które nie zaszło i na pewno nie zajdzie, jest zdarzeniem niemożliwym. Znowu z definicji jego prawdopodobieństwo wynosi 0.
Zdarzenie, które być może zajdzie, jest zdarzeniem prawdopodobnym. Jego prawdopodobieństwo zawiera się w przedziale (0,1).
To jak zestę Ignacowem sztudentę. Tejoria prawdopodobięstwa nie umi pedzieć czy zaposiadyweł on szczemśliwo renkie wyrzucajomc szustki czy ktuś te kostkie pszerobieł na szustkowo.
Kolega los poświęcił teorii prawdopodobieństwa chyba grubo ponad 15 lat. Nie mam wglądu w jego konta i księgi wieczyste oraz rejestry przedsiębiorstw ale nie sądzę aby już osiągnął miliard nawet złotych. Podejrzewam że ma trochę pecha i z rachunku prawdopodobieństwa, biorąc pod uwagę dane które posiada, wyszło że niestety ale musi się zadowolić marnymi milionami. Taka to i praktyczna korzyść z tej wiedzy.
No to prawdopodobieństwo wypadnięcia orzełka to 0.5. No i WTEM! wypadł orzełek - uwaga, zaszło zdarzenie o prawdopodobieństwie 0.5.
Tak było, nie zmyślam, sam prof. Świstak tak robił. Może przy okazji robił sobie z nas jaja.
Jeślisz Kulega celywa wew milijard to życze milijarda.
Wewkącu susznie.
Jak ktuś umi tejorie prawdopodobięstwa a milijarda nie zaposiadywa, to inszy ktuś mukby se pomyśleć isz umić to może i umi nualesz pozatę jezd gupkiem życiowem.
Czegusz ewidemą Kuledze nie życze.
Ino gratulywać forumnu takiegusz szpąsora.
A wiela tych świstaków zawija w te sreberka?
Pewnie ten... https://nauka-polska.pl/#/profile/scientist?id=111760&_k=qpnziu
Pamiętam jak na studiach wykładowca zaczął naukę prawdopodobieństwa od definicji Kołmogorowa. Orzeźwiające było to jak kubeł zimnej wody i zaczęło być interesujące. Miałem nawet piąteczkę. Niewiele pamiętam po latach, ale szacunek do tematu pozostał.