na boku Ze Szkocji na dwa tygodnie przyleciała do domu (do Polski) moja siostra.
W tej Szkocji taki zamordyzm i faszyzm, że hej! Maseczki realne, dystanse realne, szczepionki realne (trzeba napisać na papierze podanie, dlaczego nie chce się przyjąć - dobrowolnej - szczepionki).
Jest zszokowana (nieprzyzwyczajona) brakiem maseczek na twarzach w sklepach i brakiem dystansu np. w kolejce.
Nie mam pojęcia, nie interesowałem się. Odczucia siostry są takie, że przyleciała do innego świata.
Stoimy w kolejce w Biedronce. Za nami każdy następny w odległości "łokcia". Dorota: u mnie już by im zwrócono uwagę. Ja: Kto? Ludzie sami się pilnują.
W zachodniopomorskiem już jakby po pandemii. Maseczki noszą (w sklepach) nieliczni. Dystansów nie ma chyba już nigdzie. W Piekarach również.
A ludzie - nie kowidowo - kasłają, jak to słotnej i deszczowej jesieni. "Zapomniano" nawet o grypie i jesiennych chorobach. Mój syn2 tydzień temu złapał zapalenie płuc. I nici z wyjazdu do kuzyna ze Szkocji, do babci, stryja itp.
MarianoX napisal(a): No ale co jest straszne - Śmiercionka Zagłady czy Maseczka Opresji i Zniewolenia?
WSZYSTKO. 20 lat temu zakaz palenia w knajpach nie mieścił się w głowach, to miał być koniec tego biznesu w Polsce. 25 lat temu policja zrobiła kampanię społeczną przypominającą że pieszy na pasach ma pierwszeństwo - podobnie było, "w tym kraju nie da się jeździć". Potem było sprzątanie psich gówien - horror, jak tak można poniżać ludzi. Aktualnie znowu zmiana prawa odnośnie przejść dla pieszych to będzie hekatomba, i tak w kółko.
Straszne jest napuszczanie jednych na drugich, ta iście ormowska czujność. Coronawirus jest tutaj jedynie pretekstem. I nie chodzi o nakaz noszenia maseczek, chodzi oto jak łatwo można nas podzielić. Twoje przykłady i analogie @Przemko, mało adekwatne, są tego dobrym przykładem. A tak wracając do meritum, w szkole, w której pracuje, właśnie kilku zaszczepionych nauczycieli choruje. Jedna osoba już drugi raz. Paranoją jest fakt, że nikt nie poszedł na kwarantannę, bo to zaszczepieni.
MarianoX napisal(a): No ale co jest straszne - Śmiercionka Zagłady czy Maseczka Opresji i Zniewolenia?
WSZYSTKO. 20 lat temu zakaz palenia w knajpach nie mieścił się w głowach, to miał być koniec tego biznesu w Polsce. 25 lat temu policja zrobiła kampanię społeczną przypominającą że pieszy na pasach ma pierwszeństwo - podobnie było, "w tym kraju nie da się jeździć". Potem było sprzątanie psich gówien - horror, jak tak można poniżać ludzi. Aktualnie znowu zmiana prawa odnośnie przejść dla pieszych to będzie hekatomba, i tak w kółko.
Normalna rzecz, ludzie protestują przeciw zmianom. Pamiętam samego siebie, jak narzekałem na sporo świetnych zmian.
Staszek2 napisal(a): A tak wracając do meritum, w szkole, w której pracuje, właśnie kilku zaszczepionych nauczycieli choruje. Jedna osoba już drugi raz. Paranoją jest fakt, że nikt nie poszedł na kwarantannę, bo to zaszczepieni.
Ciekawe i dziwne . Ja wracam do Katowic a siostra do Edynburga i w Szczecinie dzwoni do koleżanek co tam w pracy. I jedna para, dwukrotnie zaszczepiona, zachorowała na kowida! I kwarantanna. Dora wracaj, nie ma ludzi na linii!
Wogóle, chyba po półtora roku wciąż każd kraj przechodzi epidemię kowida po swojemu. (Stąd teorie spiskowe, antysystemowe, antyrządowe: bo tamten zrobił tak. Rzecz w tym że to spojrzenie wycinkowe, a dwa, że efekty widać po tygodniach.)
Szczepienie nie chroni w 100% przed chorobą, dystans/dezynfekcja/maseczki działają, różne grupy zawodowe czy różne branże są inaczej traktowane ze względu na różne ich znaczenie dla gospodarki. Nauczycielom nie chce się wracać do pracy po roku i jest to normalne, ale żeby się tym chwalić to już takie normalne nie jest. To może jeszcze jakiś żarcik o tym że do sklepu można a do fryzjera nie można?
Po dwóch latach to już tylko upór może być przyczyną braku tej wiedzy.
Staszek2 napisal(a): Straszne jest napuszczanie jednych na drugich, ta iście ormowska czujność.
Dlaczego zaraz "napuszczanie"? Jest na wejściu do sklepu info by zasłonić usta&nos oraz o dystansie 1,5 metrowym oraz o dezynfekcji rąk?Jest. Niektórzy chcieliby by to respektowano (jak moja siostra) i co ma zrobić w Polsce? Zostać zwyzywana przez cwaniaków bez maseczek ('Bo co mi zrobisz, no?')? W Szkocji się nie boją społecznie upomnieć.
Do teraz nie rozumiem, co w polskim prawie jest nie tak, że można to jawnie i bezczelnie "olewać". Dlaczego jest tak zbudowane rozporządzenie, że sprawy sądowe kończą się przegranymi Państwa Polskiego i sami przedstawiciele Państwa przez to olewają, bo to robota bez sensu (upominanie, mandatowanie).
Przemko napisal(a): Szczepienie nie chroni w 100% przed chorobą, dystans/dezynfekcja/maseczki działają, różne grupy zawodowe czy różne branże są inaczej traktowane ze względu na różne ich znaczenie dla gospodarki. Nauczycielom nie chce się wracać do pracy po roku i jest to normalne, ale żeby się tym chwalić to już takie normalne nie jest. To może jeszcze jakiś żarcik o tym że do sklepu można a do fryzjera nie można?
Po dwóch latach to już tylko upór może być przyczyną braku tej wiedzy.
Nie chodzi mi o nauczycieli, tylko o kwarantannę dla uczniów. Takowej właśnie doświadczył mój syn w jego szkole średniej; tam akurat zachorowała niezaszczepiona nauczycielka i klasy, które miały kontakt bardziej intensywny kontakt z tą panią, poszły na kwarantannę.
Atem czasem wspólnicy Fauciego wsypali go w sprawie okłamania Kongresu. Chodziło wtedy o sfinansowanie stworzenia wirusa - dobry pan doktor łgał kilka miesięcy temu w żywe oczy, gdy grylował go Rand Paul.
Zmniejsza przekazywanie chociażby przez to, ze infekcja trwa krócej. Tak przynajmniej było jak mi się chciało takie rzeczy sprawdzać jeszcze.
Z nieco innej beczki. Wirus nie zniknie, kto chciał to się zaszczepił, a bycie zaszczepionym obniża konsekwencje zakażenia do powiedzmy poziomu grypy (to moja hipoteza, trzeba by sprawdzić). Czy w takim przypadku nie można by faktycznie poluzować trochę? Niekoniecznie u nas, ale w takiej Szkocji na przykład.
Nie można. Dlatego tak pienią mnie ci wszyscy chrzanieni antysystemowcy, co to dostrzegli straszne i niedopuszczalne ograniczenia, kiedy ich już nie było. Bo czym jest noszenie maseczki na buźce w sklepach i w autobusie? Niczym. A jak jej się nie włoży, też nic się nie dzieje.
Staszek2 napisal(a): Przecież nie ma żadnych podstaw prawnych do takich zakazów. myślę, że 1/3 nauczycieli może nie być szczepiona.
A gdyby była podstawa prawna to co? Podpieranie się parlamencikiem europejskim orzekającym o nielegalności polskich organów władzy publicznej?
Wydaje się, że jest jasne, że argumentacja o "braku podstaw prawnych" (nawet jeśli sam prawodawca się podkłada) jest pretekstowa. I w sumie nawet zabawna, bo używana głównie przez tych którzy prawa szczególnie nie poważają.
polmisiek napisal(a): Wirus nie zniknie, kto chciał to się zaszczepił, a bycie zaszczepionym obniża konsekwencje zakażenia do powiedzmy poziomu grypy (to moja hipoteza, trzeba by sprawdzić). Czy w takim przypadku nie można by faktycznie poluzować trochę? Niekoniecznie u nas, ale w takiej Szkocji na przykład.
Samo-się poluzowało już. Przestrzeganie obostrzeń jest na poziomie 25 % (pi razy oko). Choć już raz jechałem autobusem, gdzie byłem JEDYNYM w maseczce, czyli poziom 4 %.
Tylko że nie zakładają maseczek raczej ci, co się nie zaszczepili (to idzie razem). I to jest skala "luzu" i antysystemu.
Komentarz
https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMc2113864#.YXCPdZFumBQ.twitter
Ze Szkocji na dwa tygodnie przyleciała do domu (do Polski) moja siostra.
W tej Szkocji taki zamordyzm i faszyzm, że hej! Maseczki realne, dystanse realne, szczepionki realne (trzeba napisać na papierze podanie, dlaczego nie chce się przyjąć - dobrowolnej - szczepionki).
Jest zszokowana (nieprzyzwyczajona) brakiem maseczek na twarzach w sklepach i brakiem dystansu np. w kolejce.
Odczucia siostry są takie, że przyleciała do innego świata.
Stoimy w kolejce w Biedronce. Za nami każdy następny w odległości "łokcia". Dorota: u mnie już by im zwrócono uwagę. Ja: Kto? Ludzie sami się pilnują.
W zachodniopomorskiem już jakby po pandemii. Maseczki noszą (w sklepach) nieliczni. Dystansów nie ma chyba już nigdzie. W Piekarach również.
A ludzie - nie kowidowo - kasłają, jak to słotnej i deszczowej jesieni. "Zapomniano" nawet o grypie i jesiennych chorobach. Mój syn2 tydzień temu złapał zapalenie płuc. I nici z wyjazdu do kuzyna ze Szkocji, do babci, stryja itp.
A tak wracając do meritum, w szkole, w której pracuje, właśnie kilku zaszczepionych nauczycieli choruje. Jedna osoba już drugi raz. Paranoją jest fakt, że nikt nie poszedł na kwarantannę, bo to zaszczepieni.
Otóż to. Przy czym ja sam maseczkę noszę.
. Ja wracam do Katowic a siostra do Edynburga i w Szczecinie dzwoni do koleżanek co tam w pracy. I jedna para, dwukrotnie zaszczepiona, zachorowała na kowida! I kwarantanna. Dora wracaj, nie ma ludzi na linii!
Wogóle, chyba po półtora roku wciąż każd kraj przechodzi epidemię kowida po swojemu.
(Stąd teorie spiskowe, antysystemowe, antyrządowe: bo tamten zrobił tak. Rzecz w tym że to spojrzenie wycinkowe, a dwa, że efekty widać po tygodniach.)
Śmiercionka zmniejsza przekazywanie choroby (stąd brak kwarantanny jest jakoś usprawiedliwiony).
Jedno, przed czym śmiercionka nie chroni - przeciwnie! gwartantuje - to, jak sama nazwa wskazuje, śmierć.
Po dwóch latach to już tylko upór może być przyczyną braku tej wiedzy.
Jest na wejściu do sklepu info by zasłonić usta&nos oraz o dystansie 1,5 metrowym oraz o dezynfekcji rąk?Jest.
Niektórzy chcieliby by to respektowano (jak moja siostra) i co ma zrobić w Polsce? Zostać zwyzywana przez cwaniaków bez maseczek ('Bo co mi zrobisz, no?')? W Szkocji się nie boją społecznie upomnieć.
Do teraz nie rozumiem, co w polskim prawie jest nie tak, że można to jawnie i bezczelnie "olewać". Dlaczego jest tak zbudowane rozporządzenie, że sprawy sądowe kończą się przegranymi Państwa Polskiego i sami przedstawiciele Państwa przez to olewają, bo to robota bez sensu (upominanie, mandatowanie).
myślę, że 1/3 nauczycieli może nie być szczepiona.
A piszą antyszczepionkowcy, że PMM wprowadza NWOrder. I jedna niezaszczepiona belferka ten Order rozwala.
Z nieco innej beczki. Wirus nie zniknie, kto chciał to się zaszczepił, a bycie zaszczepionym obniża konsekwencje zakażenia do powiedzmy poziomu grypy (to moja hipoteza, trzeba by sprawdzić). Czy w takim przypadku nie można by faktycznie poluzować trochę? Niekoniecznie u nas, ale w takiej Szkocji na przykład.
Wydaje się, że jest jasne, że argumentacja o "braku podstaw prawnych" (nawet jeśli sam prawodawca się podkłada) jest pretekstowa. I w sumie nawet zabawna, bo używana głównie przez tych którzy prawa szczególnie nie poważają.
Przestrzeganie obostrzeń jest na poziomie 25 % (pi razy oko). Choć już raz jechałem autobusem, gdzie byłem JEDYNYM w maseczce, czyli poziom 4 %.
Tylko
że
nie zakładają maseczek raczej ci, co się nie zaszczepili (to idzie razem).
I to jest skala "luzu" i antysystemu.