rozum.von.keikobad napisal(a): @Maria, to prawda, ale ten sam problem mamy przy zadaniach domowych czy prezentacjach na próbną maturę.
@Cyrylica, proszę absolutnie nie brać do siebie, ale dobrych nauczycieli jest mniejszość, a bardzo dobrych to juz naprawdę niewielu. Przy pandemii to niejako "wyszło" wcześniej było w murach szkoły. Choć swoje juz widzieliśmy w zeszłym roku w czasie strajku.
Przestałam brać do siebie, bo mi się oczy otwierają. Żal mi mojej córki, która odziedziczyła talent po mamusi i nie potrafi odwalać fuszerki. Takich nauczycieli jest już mało, rzeczywiście. Nie myślałam, że to kiedyś wyduszę z siebie.
robert.gorgon napisal(a): Ograniczona możliwość kontroli samodzielności pracy ucznia. Pod tym względem nauczanie tradycyjne będzie miało zawsze przewagę. Uczeń zawsze ma możliwość skorzystania z pomocy online. Jednak i w tej sytuacji można zrobić wiele aby utrudnić cyber- ściąganie.
Dawno temu znałem wykładowcę, który konstruowal tak zadania na kolokwiach i egzaminach, że pozwalal przynosić dowolne pomoce naukowe. A i tak nie bylo łatwo. A nawet trudniej. Proszę zgadnąć czy ilość tych co zdali była wieksza niz u innych z tego samego przedmiotu. Przedmiot: Mechanika techniczna. Politechnika.
W tym wypadku chodzi jednak głównie o brak możliwości sprawdzenia pomocy naukowej w postaci osoby trzeciej, np. korepetytora.
Oczywiście, to dowód na to, ze nie tylko się nie uczą, ale nie potrafią korzystać z pomocy naukowych. Kiedy jeszcze pracowałam, często robiłam dyktanda ze słownikiem ortograficznym. Mogli korzystać do woli, a i tak były oceny niedostateczne.
Więc paradoksalnie to polonistkę lepiej dobrą znaleźć niż ścisłowca / językowca od obcych. A czemu? Jest ktoś sobie dobry z polskiego, co może robić po maturze? Iść na polonistykę, coś pokrewnego. A co po tym może robić? Uczyć w szkole, chyba że na uczelni, a to też szkoła przecież, ale dla wszystkich i tak miejsc nie wystarczy. Oczywiście są edytorzy czy krytycy teatralni / literaccy, ale ilu w skali Polski? Dzisiaj zresztą wypierają ich blogerzy, którzy żadnych studiów mieć nie muszą, a widząc jak wydawane są książki, to zastanawiam się, czy w ogóle są jeszcze edytorzy czy już tylko edytory tekstu. Więc jakaś część zdolnych, pasjonatów itd. jednak do szkół trafi.
Jest teraz ktoś dobry z przedmiotów ścisłych. Co może robić po maturze? To już cała masa, wszystkie kierunki techniczne, informatyczne. I po tym cała masa pracy w IT, przemyśle itd. Ilu naprawdę zdolnych pasjonatów z powrotem trafi do szkół nauczać, jaka fajna jest fizyka? No właśnie...
Z ludźmi od języków obcych jest trochę inaczej, pewnie na chwilę trafią do szkół, ale tym najlepszym szybko lepiej zapłacą w tłumaczeniach / szkołach prywatnych.
A historycy to najczęściej frustraci, co nie dostali się na prawo. Może od pewnego czasu mniej, bo już np. UJ od 2005 r. nie robił egzaminu z historii i potem jej nie żądał na maturze. Pamiętam jak pojechaliśmy na finał olimpiady historycznej, w szóstkę. Czworo z nas jest prawnikami, jeden poszedł na archeologię, jeden na politologię, obaj pracują na uczelni. Historii w szkole nie uczy żadne z nas i paradoks taki, że pewnie właśnie dlatego, że byliśmy z niej za dobrzy, żeby to robić.
Najlepszy nauczyciel historii jakiego miałem w życiu był wuefistą z zawodu. Natomiast miał facet pasję i opowiadał tak na lekcjach że najgorsze głąby słuchały go jak zahipnotyzowani (w tym zbiorze też ja).
rozum.von.keikobad napisal(a): Historii w szkole nie uczy żadne z nas i paradoks taki, że pewnie właśnie dlatego, że byliśmy z niej za dobrzy, żeby to robić.
Mój zięć uczył historii w gimnazjum przez kilka lat, tzn. w czasie studiów i jeszcze parę lat po. Ale też był z tego za dobry, więc zrezygnował i poszedł w naukę. Chociaż lubił tę pracę i miał niezły kontakt z młodzieżą. Dotąd powtarza czasem kawałki, które wtedy usłyszał: "Ja to bym chciał żyć w starożytnym Rzymie." - powiedział uczeń "A dlaczego byś chciał?" "Bo miałbym wtedy niewolnika. I mógłbym go codziennie chłostać batem!"
1. temat w ogóle zasadniczo dotyczył lekcji online prowadzonych dla dzieci przez nauczycieli - opłacanych przez szkoły, najczęściej państwowe (szkoły prywatne w Polsce też mają dotację państwową), więc no owszem jest to odpłatne i chyba można o coś zapytać nauczyciela 2. nie do końca wiem, o jaki rodzaj wiedzy Koledze chodzi w internecie. Więc ja powiem za siebie. Jestem prawnikiem i co do źródeł wiedzy w otwartym internecie, to w zasadzie interesuje mnie tylko BIP. Czyli oficjalnie opublikowane informacje przez podmioty publiczne. Są też dwa programy, systemy informacji prawnej, lex i legalis, one są odpłatne, działają online. Lex może jeszcze wychodzi na płytkach dla jakichś dinozaurów, ale generalnie idzie online. Poza tymi źródłami (BIP, legalis, lex), resztę "prawniczej" treści w internecie oceniam nisko, to nie jest coś, czego można używać w pracy zawodowej.
Natomiast ponieważ prawo nie jest zbyt pasjonujące, mam też inne zainteresowania. Historię, w tym zwłaszcza historię muzyki, astronomię, języki obce, filozofię, religię, astronomię, geografię. Uważam, że w tych dziedzinach, na potrzeby nie naukowe czy zawodowe, ale hobbystyczne, w internecie można znaleźć bardzo dużo, także za darmo.
Nie wiem kim Kolega jest z zawodu, ale pewnie w większości zawodów będzie podobnie. Tzn. treść z otwartego internetu nie będzie zazwyczaj przydatna do pracy zawodowej czy naukowej. Ale do wykorzystania hobbystycznego, poszerzania zainteresowań, wiedzy ogólnej, nauki języków to już tak.
Pracuję w metalu, technologia wykonania plus czasem coś zaprojektować.
Pełna zgoda, że hobbystycznie można na wiele tematów coś liznąć przez internet. Natomiast należy pamiętać, że jest niestety spore niebezpieczeństwo przyswojenia jakichś półprawd. Chociaż te bazy darmowych ebooków które Kolega podrzucił mają potencjał i tu muszę oddać sprawiedliwość temu internetu.
Wiedza z neta wymaga poddaniu ostrzejszej weryfikacji.
Ja najwiecej ze świata weba szukałem wiedzy na temat programowania w C. Ale nawet tutaj w większości opierałem się na czytaniu manuali, standardu i po prostu pisaniu własnych programów. Natomiast faktycznie internetowa pomoc w wielu sprawach była bardzo duża.
Przegrałem sobie zawartość na kasetę, łącznie ze środkowym, najkrótszym kwartetem, który zresztą uznałem za najlepszy z całej trójki.
Kilkanaście lat potem dostałem w prezencie kompletne wydanie Mozarta na CD. Jednym z pierwszych utworów, który postanowiłem wyszukać był ów kwartet Es-dur Anh 213. W zbiorku go nie było. Sięgnąłem do publikacji, którą uznaję - ze znanych mi - za najbardziej kompetentną, jeśli chodzi o fakty dotyczące Mozarta (czyli monografię Paumgartnera, niestety chyba nie wyszła po polsku) i w przypisie odnalazłem informację, że utwór był przypisywany Mozartowi, ale okazało się, że jego autorem jest Joseph Schuster, mało znany kompozytor z epoki. I co więcej, biorąc pod uwagę daty śmierci Paumgartnera i wydania tej płyty, było oczywiste, że już jak ją wydawali, to było wiadome, że nie jest to utwór Mozarta.
Strata oczywiście żadna, a może i wręcz zysk, bo pewnie 20 lat temu nie sięgnąłbym po przypadkowego kompozytora z XVIII wieku, a utwór jest zacny i autorstwo niczego nie zmienia. Natomiast informacje wydane drukiem, przez wydawnictwo jak widać też nie muszą być prawdziwe i to nawet w dziedzinie, gdzie ma żadnej potrzeby kłamać z przyczyn ideologicznych czy politycznych.
W internecie oczywiście jest gorzej, bo wpisać cokolwiek może każdy. Ale też chyba szybsza jest weryfikacja, choćby taka najprostsza przez porównanie źródeł.
"Torturujemy nastolatki pobudką o szóstej, siódmej. Szkoła powinna zaczynać się o jedenastej
Nauczyciel nie zmieni planu lekcji, ale może bez złośliwości reagować na spóźnionego ucznia. I nie planować ważnej klasówki o ósmej rano, jeśli można zrobić ją innego dnia później"
adamstan napisal(a): Odlot... start szkoły o jedenastej to najgorsze co można wymyślić - praktycznie likwidacja czasu wolnego w ciągu dnia. Bo rano przez te kilka godzin to i tak nic się nie zrobi, co najwyżej można w domu przed kompem/TV przebimbać, a powrót 17-18 to już też niewiele z dnia zostaje. Totalnie bez sensu.
Przemko napisal(a): Zresztą 11 to już po szczycie wydajności. Dzieci przejmują styl rodziców, chodzą spać o północy lub po, korzystają z ekranów do snu albo nawet zasypiają oglądając przez co jakość snu drastycznie spada i po prostu nie są w stanie się wyspać w ramach naturalnych rytmów człowieka. Potem dorabiają do tego filozofię "jestem sową".
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
Fforumowiczka, rebelyantka Bogna, tu tylko cytowana.
Bogna Białecka - psycholog:
"Błyskawicznie zmieniające się sceny w filmach, animacjach, grach, na Tik-Toku i w innych mediach społecznościowych, a także wielozadaniowość w sieci dająca pozorne złudzenie robienia dużo -
wszystko to powoduje, że nasze dzieci niemal non-stop funkcjonują w trybie alarmowym: "walcz lub uciekaj".
To z kolei sprawia, że w ich organiźmie co chwila produkowana jest dawka adrenaliny, przyciągająca uwagę dziecka do ekranu, i dopaminy, sprawiająca, że odczuwa błogość i chwilowe uczucie ulgi czy zadowolenia,
Brzost napisal(a): Mój 17-letni siostrzeniec, zapytany przez Babcię, jak może ocenić zdalną naukę, powiedział krótko: "Do dupy"
No, więc w saloniku mam czasem młódź kupującą zeszyty do szkoły. I na pytanie "I jak, już szkoły otwarte?" padały szczerze entuzjastyczne "Nareszcie!".
Ciekawy eksperyment na dużej grupie udało się przeprowadzić , nie wiem jakie są wyniki. Czy to już przygotowania do wielopokoleniowych podróży międzygwiezdnych?
Ciekawy eksperyment. Mój wnuczek, 1 klasa liceum, zdiagnozowana depresja. Dzieci nie zdążyły się zintegrować, chłopakowi nie chce się wracać do szkoły. Masakra.
Cyrylica napisal(a): Ciekawy eksperyment. Mój wnuczek, 1 klasa liceum, zdiagnozowana depresja. Dzieci nie zdążyły się zintegrować, chłopakowi nie chce się wracać do szkoły. Masakra.
W wiejskiej szkole 3 dziewczyny z 7 kkasy na ambulatoryjnej psychiatrii dla dzieci. Świeżo po rozmowie z dyrektorem. Rodzice się zgodzili. Byla prymuska w podobnym stanie, rodzice mówią, że nic się nie dzieje Wrzućmy to do kapliczki
Komentarz
Oczywiście, to dowód na to, ze nie tylko się nie uczą, ale nie potrafią korzystać z pomocy naukowych. Kiedy jeszcze pracowałam, często robiłam dyktanda ze słownikiem ortograficznym. Mogli korzystać do woli, a i tak były oceny niedostateczne.
Więc paradoksalnie to polonistkę lepiej dobrą znaleźć niż ścisłowca / językowca od obcych. A czemu?
Jest ktoś sobie dobry z polskiego, co może robić po maturze? Iść na polonistykę, coś pokrewnego. A co po tym może robić? Uczyć w szkole, chyba że na uczelni, a to też szkoła przecież, ale dla wszystkich i tak miejsc nie wystarczy. Oczywiście są edytorzy czy krytycy teatralni / literaccy, ale ilu w skali Polski? Dzisiaj zresztą wypierają ich blogerzy, którzy żadnych studiów mieć nie muszą, a widząc jak wydawane są książki, to zastanawiam się, czy w ogóle są jeszcze edytorzy czy już tylko edytory tekstu. Więc jakaś część zdolnych, pasjonatów itd. jednak do szkół trafi.
Jest teraz ktoś dobry z przedmiotów ścisłych. Co może robić po maturze? To już cała masa, wszystkie kierunki techniczne, informatyczne. I po tym cała masa pracy w IT, przemyśle itd. Ilu naprawdę zdolnych pasjonatów z powrotem trafi do szkół nauczać, jaka fajna jest fizyka? No właśnie...
Z ludźmi od języków obcych jest trochę inaczej, pewnie na chwilę trafią do szkół, ale tym najlepszym szybko lepiej zapłacą w tłumaczeniach / szkołach prywatnych.
A historycy to najczęściej frustraci, co nie dostali się na prawo. Może od pewnego czasu mniej, bo już np. UJ od 2005 r. nie robił egzaminu z historii i potem jej nie żądał na maturze. Pamiętam jak pojechaliśmy na finał olimpiady historycznej, w szóstkę. Czworo z nas jest prawnikami, jeden poszedł na archeologię, jeden na politologię, obaj pracują na uczelni. Historii w szkole nie uczy żadne z nas i paradoks taki, że pewnie właśnie dlatego, że byliśmy z niej za dobrzy, żeby to robić.
"Ja to bym chciał żyć w starożytnym Rzymie." - powiedział uczeń
"A dlaczego byś chciał?"
"Bo miałbym wtedy niewolnika. I mógłbym go codziennie chłostać batem!"
Pełna zgoda, że hobbystycznie można na wiele tematów coś liznąć przez internet. Natomiast należy pamiętać, że jest niestety spore niebezpieczeństwo przyswojenia jakichś półprawd. Chociaż te bazy darmowych ebooków które Kolega podrzucił mają potencjał i tu muszę oddać sprawiedliwość temu internetu.
Wiedza z neta wymaga poddaniu ostrzejszej weryfikacji.
Ja najwiecej ze świata weba szukałem wiedzy na temat programowania w C. Ale nawet tutaj w większości opierałem się na czytaniu manuali, standardu i po prostu pisaniu własnych programów.
Natomiast faktycznie internetowa pomoc w wielu sprawach była bardzo duża.
Co do weryfikacji, to niestety wiedza nie z neta też podlega weryfikacji. Ze 20 lat temu zdarzyło mi się pożyczyć z biblioteki muzycznej tę oto płytę:
https://www.discogs.com/Wolfgang-Amadeus-Mozart-His-Most-Beautiful-String-Quartets/release/8888481
Przegrałem sobie zawartość na kasetę, łącznie ze środkowym, najkrótszym kwartetem, który zresztą uznałem za najlepszy z całej trójki.
Kilkanaście lat potem dostałem w prezencie kompletne wydanie Mozarta na CD. Jednym z pierwszych utworów, który postanowiłem wyszukać był ów kwartet Es-dur Anh 213. W zbiorku go nie było. Sięgnąłem do publikacji, którą uznaję - ze znanych mi - za najbardziej kompetentną, jeśli chodzi o fakty dotyczące Mozarta (czyli monografię Paumgartnera, niestety chyba nie wyszła po polsku) i w przypisie odnalazłem informację, że utwór był przypisywany Mozartowi, ale okazało się, że jego autorem jest Joseph Schuster, mało znany kompozytor z epoki. I co więcej, biorąc pod uwagę daty śmierci Paumgartnera i wydania tej płyty, było oczywiste, że już jak ją wydawali, to było wiadome, że nie jest to utwór Mozarta.
Strata oczywiście żadna, a może i wręcz zysk, bo pewnie 20 lat temu nie sięgnąłbym po przypadkowego kompozytora z XVIII wieku, a utwór jest zacny i autorstwo niczego nie zmienia. Natomiast informacje wydane drukiem, przez wydawnictwo jak widać też nie muszą być prawdziwe i to nawet w dziedzinie, gdzie ma żadnej potrzeby kłamać z przyczyn ideologicznych czy politycznych.
W internecie oczywiście jest gorzej, bo wpisać cokolwiek może każdy. Ale też chyba szybsza jest weryfikacja, choćby taka najprostsza przez porównanie źródeł.
@adamstan @Przemko/
Wypada, że robiłem to w najmniej wydajnym momencie.
Oczywiście 8-16 to najlepszy czas pracy/nauki. Pełna zgoda.
Fforumowiczka, rebelyantka Bogna, tu tylko cytowana. °°°
półtorej strony, chyba zeskanuję
Byla prymuska w podobnym stanie, rodzice mówią, że nic się nie dzieje
Wrzućmy to do kapliczki