Podobnie Kelly ściągnęła na siebie gniew części swoich zwolenników MAGA za odrzucenie oskarżeń, że wybory w 2020 r. zostały sfałszowane – powiedział Krakauer.
Wcale nie podobnie, bo od jednego subskrybenci odchodzą, gdy przedstawia fakty a od drugiej, gdy przedstawia swoje interpretacje.
Nie twierdzę, że to to samo, ale ja bym natychmiast zbanował youtubera, który by twierdził, że nie było zamachu.
Kursy buków są coraz to lepsze dla Trumpa. Jego szanse wynoszą już 61,8% gdy Mamali już poniżej 37%.
W sumarycznej liczbie głosiów sondaże mówią już o +0,2 dla T, gdy parę tygodni temu było to -1,9.
Niestety, w swing states prawie nic się nie rusza. Przewaga T jest minimalna. W większości mieści się w granicach błędu a sondaże są różne. Wklejam tabelkę. Cyferki pod nazwą stanu to sondaże z ostatnich 2 tygodni.
Na STS kurs na T to 1,55, najniższy odkąd ogłoszono H.
W swingowych stanach wszystkie, z wyjątkiem Michigan, kursy są korzystne dla T, ale to nie są duże przewagi.
Podobnie za ogromne porażki komercyjne i wielomilionowe straty produkcji filmowych i growych nachalnie promujących inkluzyjność i woke oskarżają widzów, graczy i YouTuberów.
Nawet zakładając, że buki to najlepsi prognostycy na świecie w każdej możliwej dziedzinie za darmo dzielący się swoimi ustaleniami, to stabilizacja sondaży i wzrost kursów jest logiczna.
Wyobraźmy sobie, że rok przed wyborami sondaże dają 10% przewagi. Następnie dzień przed wyborami dają 10% przewagi. L
Kiedy kurs u buka będzie pewniejszy? W drugim przypadku, bo szanse że się odwróci są niewielkie.
Więc z każdym dniem jesteśmy bliżej drugiej sytuacji niż pierwszej, więc kursy minimalnie się umacniają.
@trep powiedział(a):
W sumarycznej liczbie głosiów sondaże mówią już o +0,2 dla T, gdy parę tygodni temu było to -1,9.
Niestety, w swing states prawie nic się nie rusza. Przewaga T jest minimalna. W większości mieści się w granicach błędu a sondaże są różne.
Sprawdziłem i się zdziwiłem, Republikanie przegrywają wybory w liczbie głosiów od 1992. Wyjątkiem nie był Donald, który miał kilka milionów w plecy do Hillary, tylko GW Bush walczący o drugą kadencję.
Rozhuśtać emocje w swing states, to pewnie jedyna recepta.
Ktoś zna oficjalną wykładnię altrightu, odnośnie przyczyn tego, że demos woli Demokratów?
A nie jest nią oszalałe lewactwo przynajmniej 90% dziennikarzy?
My nie żyjemy w takiej demokracji jak starożytni Ateńczycy, którzy wspólnie na agorze podejmowali decyzje. My wybieramy przedstawicieli i dopiero oni podejmują decyzje, nasz system to nie demokracja (bezprzymiotnikowa) tylko demokracja przedstawicielska.
Ale my nie żyjemy też w takiej demokracji przedstawicielskiej jak dawni Polacy, którzy wspólnie na sejmikach wybierali posłów na sejm, by ci podejmowali decyzje. My kandydatów na posłów poznajemy nie osobiście tylko za pośrednictwem mediów, nasz system to nie prosta demokracja przedstawicielska, tylko demokracja medialna.
A jak media potrafią kłamać, to chyba wiemy. Jak potrafią sfałszować wzrost człowieka, potrafią sfałszować wszystko.
@trep powiedział(a):
W sumarycznej liczbie głosiów sondaże mówią już o +0,2 dla T, gdy parę tygodni temu było to -1,9.
Niestety, w swing states prawie nic się nie rusza. Przewaga T jest minimalna. W większości mieści się w granicach błędu a sondaże są różne.
Sprawdziłem i się zdziwiłem, Republikanie przegrywają wybory w liczbie głosiów od 1992. Wyjątkiem nie był Donald, który miał kilka milionów w plecy do Hillary, tylko GW Bush walczący o drugą kadencję.
Rozhuśtać emocje w swing states, to pewnie jedyna recepta.
Ktoś zna oficjalną wykładnię altrightu, odnośnie przyczyn tego, że demos woli Demokratów?
Wiem, że niby nie to samo, ale jednak - głosy powszechne w USA mają takie znaczenie jak to, w ilu województwach wygra ktoś w Polsce. Też może Kolega sprawdzić... tylko po co?
Więc republikanie skupiają się na tym co daje zwycięstwo, 5:3 to nie jest zły wynik.
Ale jak Kolega serio jest ciekaw, to zmieniła się demografia. Nie sądzę by republikanie mieli gorsze wyniki wśród białych niż w 1988… tyle że białych już tyle nie ma co kiedyś.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Więc republikanie skupiają się na tym co daje zwycięstwo, 5:3 to nie jest zły wynik.
W polityce chodzi o zwyciężanie, to jasne, jeszcze jaśniejsze niż w piłce nożnej.
Ale jak Kolega serio jest ciekaw, to zmieniła się demografia. Nie sądzę by republikanie mieli gorsze wyniki wśród białych niż w 1988… tyle że białych już tyle nie ma co kiedyś.
Zdecydowanie jestem ciekaw, bo przekonany byłem że Republikanie to taki głos ludu, a tu sytuacja jest wręcz przeciwpołożna. Czyli powodem jest to, że zdrowy biały amerykański lud zbrązowiał? To interesujące, zwłaszcza że szowinistyczne US kanały narzekają na Trumpa, że chce sprowadzać migrantów, tyle że legalnych i wykształconych. No ale Rosja mąci w każdym kącie, w altrighcie i w lewactwie, byle siać chaos u wroga.
Często jest też tak, że autochtoniczni AfroAmerykanie i LatynoAmerykanie niekoniecznie chcą się dzielić wsparciem finansowym z naplywowymi AfroAfrykanami i LatynoLatynosami i mniej chętnie oddają głos na proimigracyjnych Demsów.
Na ten przykład potomkowie Kubańczyków od dawna na nich nie glosują.
Nie do końca wiem, co Kolega rozumie przez "głos ludu" ... jak ktoś zgarnia 50%, a ktoś 47% to nie jest jakaś gigantyczna różnica.
Jutro mam trochę luźniejszy dzień, to siądę przed klawiaturą i może bliżej wyjaśnię.
W skrócie na dziś: USA są demograficznie na tyle różnorodne, że każda z dużych partii jest głosem ludu, tylko innej części.
Chętnie dowiem się czegoś nowego. Głos ludu hasłowo z mojego pojęcia o USA to "milcząca większość". Pamiętam też jeszcze z FF zapowiedzi, że Demokraci mają wymrzeć ze względu na aborcję (założenie, że dzieci raczej częściej głosują jak rodzice, niż przeciwnie).
@los powiedział(a):
A nie jest nią oszalałe lewactwo przynajmniej 90% dziennikarzy?
My nie żyjemy w takiej demokracji jak starożytni Ateńczycy, którzy wspólnie na agorze podejmowali decyzje. My wybieramy przedstawicieli i dopiero oni podejmują decyzje, nasz system to nie demokracja (bezprzymiotnikowa) tylko demokracja przedstawicielska.
Ale my nie żyjemy też w takiej demokracji przedstawicielskiej jak dawni Polacy, którzy wspólnie na sejmikach wybierali posłów na sejm, by ci podejmowali decyzje. My kandydatów na posłów poznajemy nie osobiście tylko za pośrednictwem mediów, nasz system to nie prosta demokracja przedstawicielska, tylko demokracja medialna.
A jak media potrafią kłamać, to chyba wiemy. Jak potrafią sfałszować wzrost człowieka, potrafią sfałszować wszystko.
To wszystko już anachronizm. Teraz mamy etap dziejowy zwany "demokracją walczącą". W podręcznikach historii będą się uczyć o nim wasze wnuki
Jak widać z wklejonego obrazka, najniższa frekwencja jest w Oklahomie, Arkansas, Tennessee i Zachodniej Wirginii. Najwyższa w New Hampshire, Maine, Oregonie, Waszyngtonie (tzn. stanie Waszyngton), Minnesocie i Wisconsin. W tych z najniższą frekwencją wygrał Trump i to zdecydowanie, w tych z najwyższą Biden, w niektórych zdecydowanie (Oregon i Waszyngton), ale w niektórych o kilka procent. Są też dane, że im niższe wykształcenie, tym niższa frekwencja. Niewykształceni raczej (podkreślam - raczej) głosują na Trumpa... ale z kolei z wiekiem frekwencja też rośnie, a młodsi chętniej wybierają demokratów. To trzeba serio by na spokojnie wziąć i "przerobić" statystycznie i to nie tylko z ostatnich wyborów. Aż tak nie jestem ciekaw tego, co myśli niegłosujący Amerykanin.
Druga teza przytoczona, tj. że Demokraci zaraz wymrą od aborcji... nie pamiętam tego z FF, nie wiem, co za fantasta miałby to wymyślić. Po pierwsze, w ten sposób, to lewica wymierałaby wszędzie, a jakoś tego nie widzimy. Po drugie, dla protestantów aborcja to może być moralny problem... ale antykoncepcja już nie. Dla katolików już tak - a katolicy głosują na ... no i tu przechodzimy do tego, co wymaga szerszego wyjaśnienia.
Ja jakoś nie jestem fanem rozgryzania partii pod kątem "klasowym", czyja to partia. Kojarzy mi się to z marksizmem, a też system polityczny, na którym się "wychowałem", czyli lata 90. w Polsce miał tylko jeden rodzaj partii klasowych, tj. chłopskie. AWS (i jego organizacje zrzeszone, jak ZChN, PC, "Solidarność"), SLD, UW miały szeroki przekrój społeczny, każda z nich.
Ale w USA może faktycznie trudno od tego odejść. Można napisać o tym solidną monografię, ja to tu możliwie skrócę, mogę rozwinąć na życzenie (w miarę możliwości czasowych i wiedzy).
Demokraci są starszą partią, najpierw nazywali się Demokratyczno-Republikańską. I to faktycznie można było powiedzieć była partia "ludu", nowych osadników, którzy zapuszczali się coraz bardziej wgłąb, na Apallachy, na południe. W opozycji do nich były partie wigów i wcześniej federalistów, czyli w uproszczeniu protestanckich elit wschodniego wybrzeża, jedna bardziej liberalna, druga konserwatywna. A demokraci-republikanie mieli być dla wszystkich.
Czytał Kolega "O demokracji w Ameryce"? Tocqueville opisuje Amerykę Andrew Jacksona, najbardziej chyba reprezentatywnego demokraty tamtego okresu.
Republikanie powstali potem. Kogo reprezentowali? Bogatych przemysłowców z północy (dlatego wchłonęli resztki wigów i federalistów), a do tego farmerów z północy. Przemysłowcy chcieli, żeby znieść niewolnictwo na południu, wtedy wyzwoleńcy przyjadą na północ i będą tanią siłą roboczą. Z kolei farmerzy liczyli, że stracą "dumpingową" konkurencję z południa, opartą na darmowej w ich mniemaniu pracy niewolników. Jedni i drudzy chcieli ceł ochronnych, żeby chronić swoje biznesy przed towarami z Europy. Republikanów popierali praktycznie tylko protestanci.
Demokratów popierali wtedy robotnicy z północy i biali z południa - obie grupy chciały też zniesienia ceł, żeby było taniej coś kupić z Europy i łatwiej eksportować bawełnę. Demokraci byli bardziej otwarci religijnie, nie trzeba było być protestantem, byli tam też żydzi czy katolicy.
Teraz sobie przeskoczymy do lat 60. XX wieku. W tamtym czasie ideowo partie się jakoś bardzo nie różniły, oczywiście tradycyjnie u Republikanów byli praktycznie tylko protestanci, a u demokratów kto chciał. Republikanie byli co do zasady za bardziej wolnym rynkiem i ostrożniejszą polityką zagraniczną, demokraci za nieco mniej wolnym rynkiem i większym zaangażowaniem na świecie.
Do demokratów dopiero za czasów LB Johnsona przykleiły się grupy "prawoczłowiecze" i ogólnie postępowa lewica. Oczywiście to w tamtym czasie było raczej małżeństwo z rozsądku niż miłości, ale zawsze. Więc grupom chrześcijan (w tym katolików) czy ortodoksyjnym żydom pozostali republikanie. Za czasów Reagana republikanie przyjęli też w swoje grono dawnych demokratów (głównie Żydów, tzw. neokonserwatystów), którzy optowali za ostrą polityką zagraniczną.
W ten sposób powstało coś, co znamy z lat powiedzmy 1980-2010, czyli Republikanie - stereotypowa prawica, konserwatywna społecznie, wolnorynkowa, optująca za ostrą polityką na zewnątrz, Demokraci - centrolewica, bardziej wyważona na świecie, liberalna społecznie, za większą interwencją państwa.
I tu wchodzimy już płynnie w czasy obecne. Na tak ustawione partie na Demokratów głosowały grupy imigrantów. Raz, że są one bardziej liberalne społecznie, dwa więcej skorzystają na jakichś transferach socjalnych, bo są biedniejsi. Trzy, demokraci często mieli dla nich też "kolorową" ofertę samych kandydatów, z Obamą na czele. Jak ktoś wymierał to republikanie, bo odsetek białych w społeczeństwie maleje. Jasne, przyrost naturalny w USA jest wyższy niż w Europie, ale nie taki, żeby zrównoważyć potężną imigrację. Więc baza dla demokratów stale rośnie, dla republikanów nie.
No i co tu zrobić? Trump w 2016 r. postanowił uderzyć do wyselekcjonowanej grupy, która demokratów popierała od początku istnienia, czyli robotników na północy (w większości białych), w tym osławionym pasie rdzy. To była grupa pozostawiona sama sobie, dotknięta globalizacją, bo zakłady przenosiły się do Chin i innych krajów trzeciego świata. Jak Kolega czytał "Elegię dla bidoków" JD Vance'a, to o nich. To wystarczyło na trwałe przejęcie Ohio (niegdyś swing state) oraz możliwość zwycięstwa w Michigan, Pensylwanii, Wisconsin, niegdyś demokratycznych pewniakach (Hillary w 2016 r. w Wisconsin nawet nie prowadziła kampanii). To z kolei wymusiło zmianę podejścia Republikanów do wielu tematów, żeby to było zjadliwe dla tej grupy.
Komentarz
Wcale nie podobnie, bo od jednego subskrybenci odchodzą, gdy przedstawia fakty a od drugiej, gdy przedstawia swoje interpretacje.
Nie twierdzę, że to to samo, ale ja bym natychmiast zbanował youtubera, który by twierdził, że nie było zamachu.
Pakman uchodzi za jednego z nielicznych uczciwych lewaków, więc po wyborach "swoi" pewnie porzucą go w jeszcze bardziej znaczniejszych liczbach.
oksymoron
Walka idzie na full, a to dopiero początek: https://x.com/PKitaDziedzic/status/1850944941092192627
De Niro nazwał Trumpa kawałkiem g...a.
Na tydzień przed wyborami:
Kursy buków są coraz to lepsze dla Trumpa. Jego szanse wynoszą już 61,8% gdy Mamali już poniżej 37%.
W sumarycznej liczbie głosiów sondaże mówią już o +0,2 dla T, gdy parę tygodni temu było to -1,9.
Niestety, w swing states prawie nic się nie rusza. Przewaga T jest minimalna. W większości mieści się w granicach błędu a sondaże są różne. Wklejam tabelkę. Cyferki pod nazwą stanu to sondaże z ostatnich 2 tygodni.
Na STS kurs na T to 1,55, najniższy odkąd ogłoszono H.
W swingowych stanach wszystkie, z wyjątkiem Michigan, kursy są korzystne dla T, ale to nie są duże przewagi.
Dlatego napisałem, że uchodzi.
Podobnie za ogromne porażki komercyjne i wielomilionowe straty produkcji filmowych i growych nachalnie promujących inkluzyjność i woke oskarżają widzów, graczy i YouTuberów.
@trep
Nawet zakładając, że buki to najlepsi prognostycy na świecie w każdej możliwej dziedzinie za darmo dzielący się swoimi ustaleniami, to stabilizacja sondaży i wzrost kursów jest logiczna.
Wyobraźmy sobie, że rok przed wyborami sondaże dają 10% przewagi. Następnie dzień przed wyborami dają 10% przewagi. L
Kiedy kurs u buka będzie pewniejszy? W drugim przypadku, bo szanse że się odwróci są niewielkie.
Więc z każdym dniem jesteśmy bliżej drugiej sytuacji niż pierwszej, więc kursy minimalnie się umacniają.
Sprawdziłem i się zdziwiłem, Republikanie przegrywają wybory w liczbie głosiów od 1992. Wyjątkiem nie był Donald, który miał kilka milionów w plecy do Hillary, tylko GW Bush walczący o drugą kadencję.
Rozhuśtać emocje w swing states, to pewnie jedyna recepta.
Ktoś zna oficjalną wykładnię altrightu, odnośnie przyczyn tego, że demos woli Demokratów?
Zapewne jedną z przyczyn jest ruska (i pewnie chińska) propaganda.
A nie jest nią oszalałe lewactwo przynajmniej 90% dziennikarzy?
My nie żyjemy w takiej demokracji jak starożytni Ateńczycy, którzy wspólnie na agorze podejmowali decyzje. My wybieramy przedstawicieli i dopiero oni podejmują decyzje, nasz system to nie demokracja (bezprzymiotnikowa) tylko demokracja przedstawicielska.
Ale my nie żyjemy też w takiej demokracji przedstawicielskiej jak dawni Polacy, którzy wspólnie na sejmikach wybierali posłów na sejm, by ci podejmowali decyzje. My kandydatów na posłów poznajemy nie osobiście tylko za pośrednictwem mediów, nasz system to nie prosta demokracja przedstawicielska, tylko demokracja medialna.
A jak media potrafią kłamać, to chyba wiemy. Jak potrafią sfałszować wzrost człowieka, potrafią sfałszować wszystko.
A oni są opłacani przez rosjan i Chińczyków. Zgadza się. Tak jak u nas przez rosjan i niemców.
Wiem, że niby nie to samo, ale jednak - głosy powszechne w USA mają takie znaczenie jak to, w ilu województwach wygra ktoś w Polsce. Też może Kolega sprawdzić... tylko po co?
Więc republikanie skupiają się na tym co daje zwycięstwo, 5:3 to nie jest zły wynik.
Ale jak Kolega serio jest ciekaw, to zmieniła się demografia. Nie sądzę by republikanie mieli gorsze wyniki wśród białych niż w 1988… tyle że białych już tyle nie ma co kiedyś.
Duphawdy, wstrząsnął światem! Myślę, że jeszcze z milijon zniewag ze strony gwiazd filmowych i Kamala może się mościć na stanowisku.
Szanse Trumpa wg bukmacherów ponownie skoczyły dzisiaj, bardzo mocno, i osiągnęły najwyższy poziom odkąd ogłoszono Harris jako kandydatkę.
Teraz to już 62,7 - 36,0.
Musk mówi o co chodzi z nielegalnymi imigrantami ściąganymi przez demsów: https://x.com/elonmusk/status/1851107330102018459
Swoją drogą Elon sam jest nielegałem z punktu widzenia amerykańskiego prawa.
Jako ewidentny Afroamerykanin jest trudny pod tym względem do krytykowania
Ma 3 obywatelstwa; RPA, CA,USA.
W polityce chodzi o zwyciężanie, to jasne, jeszcze jaśniejsze niż w piłce nożnej.
Zdecydowanie jestem ciekaw, bo przekonany byłem że Republikanie to taki głos ludu, a tu sytuacja jest wręcz przeciwpołożna. Czyli powodem jest to, że zdrowy biały amerykański lud zbrązowiał? To interesujące, zwłaszcza że szowinistyczne US kanały narzekają na Trumpa, że chce sprowadzać migrantów, tyle że legalnych i wykształconych. No ale Rosja mąci w każdym kącie, w altrighcie i w lewactwie, byle siać chaos u wroga.
Często jest też tak, że autochtoniczni AfroAmerykanie i LatynoAmerykanie niekoniecznie chcą się dzielić wsparciem finansowym z naplywowymi AfroAfrykanami i LatynoLatynosami i mniej chętnie oddają głos na proimigracyjnych Demsów.
Na ten przykład potomkowie Kubańczyków od dawna na nich nie glosują.
Chodzi o to, że ponoć on i jego brat (bracia?) zdobyli obywatelstwo amerykańskie w nie do końca legalny sposób. Sam Elon uznał to za "szarą strefę".
https://edition.cnn.com/2024/09/29/us/elon-musk-immigration-gray-area-cec/index.html
@Kuba_
Nie do końca wiem, co Kolega rozumie przez "głos ludu" ... jak ktoś zgarnia 50%, a ktoś 47% to nie jest jakaś gigantyczna różnica.
Jutro mam trochę luźniejszy dzień, to siądę przed klawiaturą i może bliżej wyjaśnię.
W skrócie na dziś: USA są demograficznie na tyle różnorodne, że każda z dużych partii jest głosem ludu, tylko innej części.
Chętnie dowiem się czegoś nowego. Głos ludu hasłowo z mojego pojęcia o USA to "milcząca większość". Pamiętam też jeszcze z FF zapowiedzi, że Demokraci mają wymrzeć ze względu na aborcję (założenie, że dzieci raczej częściej głosują jak rodzice, niż przeciwnie).
To wszystko już anachronizm. Teraz mamy etap dziejowy zwany "demokracją walczącą". W podręcznikach historii będą się uczyć o nim wasze wnuki
Demokracja walcząca - łomem.
Demokraci mogą się uczyć od Donalda, jak ściągać obcokrajowców na głosowanie
Wygląda na to, że zabrakło Cambridge Analytica do precyzyjnego profilowania - zachętę od prawdziwego Donalda dostaje każdy, kto wyserduszkował post.
Szanse wg buków zmieniają się szybko i to w jedną stronę. Jest już 63,9 do 35.
W swing states jednak dosyć stabilnie a różnice są minimalne i mogą był łatwo zniwelowane przez ciężarówki nielegalsów.
@Kuba_
Co myślą "milczący" to nie mam pojęcia ... głównie dlatego, że milczą. Oczywiście można by to spróbować ustalić pośrednio, np. sprawdzać, na kogo głosują w rejonach z mniejszą frekwencją (w Polsce na PiS, ale to nie są dramatyczne różnice). Tego nigdy nie sprawdzałem, tzn. przed tą odpowiedzią:
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/a1/Voter_turnout_2020_Map_.jpg/800px-Voter_turnout_2020_Map_.jpg
Jak widać z wklejonego obrazka, najniższa frekwencja jest w Oklahomie, Arkansas, Tennessee i Zachodniej Wirginii. Najwyższa w New Hampshire, Maine, Oregonie, Waszyngtonie (tzn. stanie Waszyngton), Minnesocie i Wisconsin. W tych z najniższą frekwencją wygrał Trump i to zdecydowanie, w tych z najwyższą Biden, w niektórych zdecydowanie (Oregon i Waszyngton), ale w niektórych o kilka procent. Są też dane, że im niższe wykształcenie, tym niższa frekwencja. Niewykształceni raczej (podkreślam - raczej) głosują na Trumpa... ale z kolei z wiekiem frekwencja też rośnie, a młodsi chętniej wybierają demokratów. To trzeba serio by na spokojnie wziąć i "przerobić" statystycznie i to nie tylko z ostatnich wyborów. Aż tak nie jestem ciekaw tego, co myśli niegłosujący Amerykanin.
Druga teza przytoczona, tj. że Demokraci zaraz wymrą od aborcji... nie pamiętam tego z FF, nie wiem, co za fantasta miałby to wymyślić. Po pierwsze, w ten sposób, to lewica wymierałaby wszędzie, a jakoś tego nie widzimy. Po drugie, dla protestantów aborcja to może być moralny problem... ale antykoncepcja już nie. Dla katolików już tak - a katolicy głosują na ... no i tu przechodzimy do tego, co wymaga szerszego wyjaśnienia.
Ja jakoś nie jestem fanem rozgryzania partii pod kątem "klasowym", czyja to partia. Kojarzy mi się to z marksizmem, a też system polityczny, na którym się "wychowałem", czyli lata 90. w Polsce miał tylko jeden rodzaj partii klasowych, tj. chłopskie. AWS (i jego organizacje zrzeszone, jak ZChN, PC, "Solidarność"), SLD, UW miały szeroki przekrój społeczny, każda z nich.
Ale w USA może faktycznie trudno od tego odejść. Można napisać o tym solidną monografię, ja to tu możliwie skrócę, mogę rozwinąć na życzenie (w miarę możliwości czasowych i wiedzy).
Demokraci są starszą partią, najpierw nazywali się Demokratyczno-Republikańską. I to faktycznie można było powiedzieć była partia "ludu", nowych osadników, którzy zapuszczali się coraz bardziej wgłąb, na Apallachy, na południe. W opozycji do nich były partie wigów i wcześniej federalistów, czyli w uproszczeniu protestanckich elit wschodniego wybrzeża, jedna bardziej liberalna, druga konserwatywna. A demokraci-republikanie mieli być dla wszystkich.
Czytał Kolega "O demokracji w Ameryce"? Tocqueville opisuje Amerykę Andrew Jacksona, najbardziej chyba reprezentatywnego demokraty tamtego okresu.
Republikanie powstali potem. Kogo reprezentowali? Bogatych przemysłowców z północy (dlatego wchłonęli resztki wigów i federalistów), a do tego farmerów z północy. Przemysłowcy chcieli, żeby znieść niewolnictwo na południu, wtedy wyzwoleńcy przyjadą na północ i będą tanią siłą roboczą. Z kolei farmerzy liczyli, że stracą "dumpingową" konkurencję z południa, opartą na darmowej w ich mniemaniu pracy niewolników. Jedni i drudzy chcieli ceł ochronnych, żeby chronić swoje biznesy przed towarami z Europy. Republikanów popierali praktycznie tylko protestanci.
Demokratów popierali wtedy robotnicy z północy i biali z południa - obie grupy chciały też zniesienia ceł, żeby było taniej coś kupić z Europy i łatwiej eksportować bawełnę. Demokraci byli bardziej otwarci religijnie, nie trzeba było być protestantem, byli tam też żydzi czy katolicy.
Teraz sobie przeskoczymy do lat 60. XX wieku. W tamtym czasie ideowo partie się jakoś bardzo nie różniły, oczywiście tradycyjnie u Republikanów byli praktycznie tylko protestanci, a u demokratów kto chciał. Republikanie byli co do zasady za bardziej wolnym rynkiem i ostrożniejszą polityką zagraniczną, demokraci za nieco mniej wolnym rynkiem i większym zaangażowaniem na świecie.
Do demokratów dopiero za czasów LB Johnsona przykleiły się grupy "prawoczłowiecze" i ogólnie postępowa lewica. Oczywiście to w tamtym czasie było raczej małżeństwo z rozsądku niż miłości, ale zawsze. Więc grupom chrześcijan (w tym katolików) czy ortodoksyjnym żydom pozostali republikanie. Za czasów Reagana republikanie przyjęli też w swoje grono dawnych demokratów (głównie Żydów, tzw. neokonserwatystów), którzy optowali za ostrą polityką zagraniczną.
W ten sposób powstało coś, co znamy z lat powiedzmy 1980-2010, czyli Republikanie - stereotypowa prawica, konserwatywna społecznie, wolnorynkowa, optująca za ostrą polityką na zewnątrz, Demokraci - centrolewica, bardziej wyważona na świecie, liberalna społecznie, za większą interwencją państwa.
I tu wchodzimy już płynnie w czasy obecne. Na tak ustawione partie na Demokratów głosowały grupy imigrantów. Raz, że są one bardziej liberalne społecznie, dwa więcej skorzystają na jakichś transferach socjalnych, bo są biedniejsi. Trzy, demokraci często mieli dla nich też "kolorową" ofertę samych kandydatów, z Obamą na czele. Jak ktoś wymierał to republikanie, bo odsetek białych w społeczeństwie maleje. Jasne, przyrost naturalny w USA jest wyższy niż w Europie, ale nie taki, żeby zrównoważyć potężną imigrację. Więc baza dla demokratów stale rośnie, dla republikanów nie.
No i co tu zrobić? Trump w 2016 r. postanowił uderzyć do wyselekcjonowanej grupy, która demokratów popierała od początku istnienia, czyli robotników na północy (w większości białych), w tym osławionym pasie rdzy. To była grupa pozostawiona sama sobie, dotknięta globalizacją, bo zakłady przenosiły się do Chin i innych krajów trzeciego świata. Jak Kolega czytał "Elegię dla bidoków" JD Vance'a, to o nich. To wystarczyło na trwałe przejęcie Ohio (niegdyś swing state) oraz możliwość zwycięstwa w Michigan, Pensylwanii, Wisconsin, niegdyś demokratycznych pewniakach (Hillary w 2016 r. w Wisconsin nawet nie prowadziła kampanii). To z kolei wymusiło zmianę podejścia Republikanów do wielu tematów, żeby to było zjadliwe dla tej grupy.
Kożuszkowy raport z frontu.
Przedwczorajszy, więc jeszcze nie ma nic o śmieciarce.