Mania napisal(a): Ta pani twierdzi, że poseł Jakubiak proponował jej wspólne wyjście do toalety.
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
Lecz czy w cycacie nie ma błędu? Biegało zapewne o "wejście" do toalety? No, chyba, że posła Jakubiaka nie stać już na wyjście do kawiarni czy kina. Albo go stać, ale nie chce w znajomość inwestować więcej, niż 2 pln.
los napisal(a): Straszliwe zdarzenie z tramwaju numer
I zaczęły się epitety, ktoś tam mnie szturchnął i to panie oczywiście, ktoś tam pociągnął i tak to mniej więcej wyglądało – opowiada "Wyborczej" 66-latek. – Łzy mi stanęły w oczach – podsumował. – Potem się zacząłem śmiać, no bo człowieku, babcie zmusiły cię do wyjścia. Nie było sensu dyskusji dalej. Nikt nie stanął w obronie – powiedział.
Nie pierwszy to przypadek, gdy postępowy młody człowiek został zaatakowany przez starsze panie!
Siedzieliśmy ostatnio z moim przyjacielem, profesorem Krzysztofem Łęckim w katowickiej knajpie, rozmawiając sobie wesoło. Obok siedziały dwie starsze panie i przyglądały się nam z aprobatą, uśmiechając się czasem, jednak do czasu! W którymś momencie bowiem przeszliśmy na chwilę na śląski, mówiąc o czymś, o czym po śląsku rozmawiało nam się wygodniej. A fe! - zrobiły panie
Byłoby na iPhone X i parę drobiazgów, nie ma ten tego.
To nie jest dużo na informatyka, problem w tym, że Kijowski nie jest informatykiem tylko człowiekiem bez wykształcenia:
Studiował matematykę na Uniwersytecie Warszawskim, zmienił uczelnię na Instytut Studiów nad Rodziną przy Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, po roku przeniósł się na dziennikarstwo. Porzucił studia, by podjąć pracę w przedsiębiorstwie krawieckim, gdzie projektował śpiwory i kurtki puchowe. W 1991 rozpoczął pracę w dziale informatycznym „Gazety Wyborczej”. Z końcem 1993 podjął pracę w Centrum Edukacji Komputerowej, gdzie szkolił administratorów sieci. W 2000 ukończył studia w Wyższej Szkole Zarządzania Polish Open University na kierunku zarządzanie informacją w biznesie, pisząc pracę dyplomową o analizie technicznej kursów giełdowych.
Dyrektorem w PZU został dzięki wejściom. Sponsoring w kolorze niebieskim lub zielonym podejrzewam.
Kijowski to typowy pasożyt. To niedojrzały emocjonalnie i społecznie i podstarzały nastolatek, a może dwunastolatek.Zupełnie nie rozumie odpowiedzialności za siebie i bliskich. Cały czas bawi się i popisuje. Mnie bardziej zastanawiają i martwią ci którzy wpłacają na jego utrzymanie. To jest jakaś przewrotna głupota i niezrozumiała manifestacja. No jak można na kogoś takiego wpłacać nawet 50 groszy?
Przyjęła złą linię obrony. Gdyby trzymała się tego, że to nie świeczka, lecz wkład od znicza, mogłaby jeszcze sobie wysądzić spore odszkodowania za pomówienia
Żeby dostać do ręki 2100 zł i przeznaczyć na alimenty, trzeba je najpierw zarobić w ramach etatu lub umowy zlecenia czyli odprowadzić tzw. "część pracowniczą" składki ZUS i od reszty zapłacić podatek PIT.
Co do zasady nie opodatkowuje się podwójnie świadczeń opartych na pracy, jako że praca ludzka i tak jest jednym z najbardziej obciążonych daninami dóbr, na których państwo zawiesza swój ciężki wzrok.
W uproszczeniu (nie ma kwoty wolnej; składek na PFRON; ZUS - x1,5; urlop płatny - jeden miesiąc): 1 000 zł netto, czyli na rękę, 1 235 zł przed 19% PIT, 1 852 zł przed ZUS pracownika i pracodawcy, 2 020 zł po uwzględnieniu płatnego urlopu, 2 485 zł przed podatkiem VAT od funduszu płac (faktyczny koszt pracodawcy),
Uwzględnianie w tym płatnego urlopu nie ma sensu. Po prostu - zatrudnianie na etat pełny-pełny (czyli wszystkie dni pracujące są pracujące) jest w Polsce nielegalne, pełny etat w Polsce to etat bez 26/20 dni w roku, za co należy się mniej, a ile dokładnie - ustala już rynek.
Gdyby w swojej firmie kolega miał zatrudnić pracownika, to do wyliczenia ile ów musi co miesiąc wypracować, żeby w ogóle zarobił na własną pensje dodawałby kolega miesięczny płatny urlop czy go konsekwentnie ignorował? Nie ma darmowych obiadów.
Po drugie. Istnieją alternatywne bardzo popularne, legalne formy świadczenia pracy, które nie zawierają w sobie nazwy "etat" ani płatnego urlopu: (1) umowa zlecenie, (2) umowa o dzieło, (3) jednoosobowa działalność gospodarcza,
... ale tak jak to Kolega opisał, nie działa. Prawie zawsze nie działa.
Po pierwsze. Wymienione powyżej trzy konstrukcje, istnieją od dziesięcioleci jako równoważne zamienniki "etatowego" świadczenia pracy, w sytuacji gdy strony nie chcą się wiązać uciążliwymi regulacjami Kodeksu Pracy.
Po drugie. Życie dopisało swoje wykorzystanie w/w konstrukcji jako sposobu obniżenia kosztów pracy. Nie podwyższenia - jak teoretycznie Kolega zakłada.
A jaka jest roznica miedzy pracownikiem z duzym urlopem, a pracownikiem zatrudnionym na odpowiednio niepelny etat? W istocie zadna, jedynie pozorna. A ze sie to stosuje jak sie stosuje, to coz, moze po prostu jestesmy jeszcze w lesie. Latwo powiedziec pracownikowi - przejdz na umowe o dzielo, bedzie prosciej i wiecej ci zostanie w kieszeni, ten szczegol w postaci urlopu gdzies ginie.
Mam troche kontaku z Anglikami ktorzy wyemigrowali do USA (i jednym Szwedem i paroma Irlandczykami). Dla nich to jest oczywiste - tam wiecej zarabiam, ale urlopu mam dni 4 a nie 25, nie ma tez macierzynskiego, chorobowego itp. Jest tez roznica w podatkach, sluzbie zdrowia i innych, ale zawsze ten urlop zauwazaja i go wliczaja. Temat przecwiczony wielokrotnie, zawsze jakos wylazi przy spozywaniu etanolu.
los napisal(a): W krajach anglosaskich urlop się negocjuje. Jest też obyczaj sabbaticali, które też można wynegocjować przychodząc do pracy.
No, ale chyba poza samym UK? Inna sprawa, ze ktos, na kim firmie bardzo zalezy, to sobie moze negocjowac (nawet w Polsce) - a reszta ma to co jest w oficjalnym policy i czesc. Przynajmniej tylko z takimi sytuacjami sie spotkalem.
W UK. Jest też obyczaj working from home i 9 dni rocznie na przeziębienie lub chandrę (bez konsultacji lekarza). Niewolnictwo jest tylko w Polsce, częściowo to pewno pamiątka po Moskalach ale rodzima tradycja też jest - polski sukces to mieć wielu pańszczyźnianych, którzy będą na ciebie robić.
Working from home to w Polsce w korpo tez chyba juz standard, i nie mam na mysli IT. Raz prawie sie zatrudnilem w pewnym sensie w Londynie (doslownie brakowalo tylko mojego podpisu na gotowych dokumentach), ale nic mi o takich rzeczach nie powiedzieli (pewnie dlatego, ze praca miala byc zdalna z regularnymi odwiedzianami, z umowa kontraktorska, gdzie bym im faktury po prostu wysylal).
A jeszcze z tym niewolnictwem - sam nie wiem, o takiej wolnej amerykance jak w Ameryce to nie slyszalem, wole Polske. Standardowy przyklad - rodzi kobieta dziecko i po 2-3 tygodniach wraca do roboty bo inaczej spadowa. Albo - i znam z imienia, nazwiska i wymienianych maili czlowieka ktorego to spotkalo - pracujesz dla Zyda, co nie ma ochoty walczyc ze stereotypami wiec ci nie placi ubezpieczenia. Stuka cie na ulicy SUVem starsza Azjatka, wiec gorzej byc nie moze, w sadzie nie masz szans. Nie mozesz pracowac, wiec cie zwalniaja. Zaszywasz sie w domu i czekasz, az polamane konczyny same sie (krzywo) zrosna. Normalnie Somalia.
EDIT: Troche mnie pamiec zawiodla i pokrecilem (albo wyszedl moj polski anysemitys) - Zyd go juz zatrunil po wszystkim, polamanego (ale ubezpieczenia tez nie placil, he he).
Mamy schyłek pracy etatowej w Polsce. Ona nie ma żadnego sensu, szczególnie przy dzisiejszym etosie pracy, im młodsze pokolenia tym gorzej. ROI z pracownika, jak gra zostajesz, jak nie wypierdalasz. Gówniana podstawa plus premie za efekt, niekiepskie premie. To się opłaca zarówno firmom, jak i pracownikom. Ale tylko silnym. Firmy podzielą się na dwa rodzaje, dobrze zarabiające i dobrze płacące, prawo pracy mamy w dupie. Albo te słabo zarabiające i słabo płacące, ale miau miau, wszystko cacy z urlopikami, regularnym czasem pracy i innymi takimi. Te pierwsze stworzą wysoką kulturę pracy, będzie szła za nimi dobra organizacja, chociaż będą dużo wymagać, status pracownika będzie wysoki. W tych drugich będzie burdel, demotywacja i ogólna chujnia.
A co to jest spółdzielczość ? Jak to widzisz, jaki typ prac ?
Mogę powiedzieć tak, w mojej branży w pewnym momencie był boom na zakładanie własnych działalności. Monterzy odchodzili z firm i w dwóch, maks 6 tworzyli własne brygady. Szli w inwestycje, sami szukali klientów, byli podwykonawcami dla całkiem sporych generalnych.
Nie wnikam co się stało, mogę się tylko domyślać. Obecnie współpracuje w sumie z takimi brygadami na łączną ilości 20 osób. Złamałem się, bo zakładałem że wszystko będę robił własnymi pracownikami. Powiem tak, ci moi podwykonawcy najchętniej by robili roboty tylko dla nas. Bo mam dostęp do klientów, bo mam obsługę prawną, bo na siebie biorę finansowanie, bo mam inżynierów, bo mam serwisantów, mają wsparcie, a też ich nie cisnę finansowo, dajemy zarabiać. Mi taki układ pasuje, bo wiem na starcie ile na inwestycji zarobię, zmienna ilość pracy własnymi ludźmi mnie rozjeżdża finansowo. A więc dużej górki nie biorę, nie muszę na nich przycinać.
Dążę do tego, żeby ich od siebie uzależnić. Napieprzają na budowach aż miło, szanują każdą godzinę i każdą złotówkę. Optymalizują pracę jak mogą, póki co jednak chcą złapać sto srok za ogon, ale im to przejdzie. Paradoks polega na tym, że w dobrze zarządzanych firmach by mieli podobne pieniądze, za mniej katorżnicza pracę, ale cóż dopiero teraz do nas dociera o co w tym wszystkim kaman. Polska biznes kulająca.
Niskie bezrobocie to zbawienie. Wszystko się przestawia, normalizuje, racjonalizuje.
Jakiś hardcore. W USA wbrew pozorom, social tez istnieje. Opieke zdrowotna mozna sobie zapewnic naprawde tanio, moze nie $3M na leczenia raka, ale napewno zlozenie nog, kazdy szpital wykona. Jest tez publiczna sluzba zdrowia, ktora jest bardzo przystepna cenowo.
Urlopy sie negocjuje i z tym jest roznie. Znam firme ktora startuje od 25 dni, co 5 lat dodaje tydzien do 40 chyba. Ale wiekszosc ma 2 tygodnie na starcie, co pare lat ekstra tydzien. Przy przechodzeniu z firmy do firmy, czesto (zawsze prawie), moze negocjowac, nie trzeba byc mega ekspertem. Tutaj statystyki. https://bls.gov/news.release/ebs.t05.htm Te dwa numery trzeba dodac, bo te dni chorobowe to sa urlopy nagle, bez pytania o przyczyne. Moze byc grypa, moze byc dlugi weekend. Szalu nie ma, ale bez przesady ze 4 dni. Sa tez firmy oferujace nieokreslona liczbe dni, jak Netflix.
Zwolnienia lekarskie jest potrzebne ale na powazniejsze rzeczy i od tego jest ubezpieczenie.
Z macierzynskim jest kiepsko, ale coraz wiecej firm oferuje calkiem normalne okresy ~3 miesiace plus.
Komentarz
http://www.rp.pl/Spoleczenstwo/171128677-Kijowski-wylicza-Musialbym-zarabiac-8347-zl-brutto.html
Studiował matematykę na Uniwersytecie Warszawskim, zmienił uczelnię na Instytut Studiów nad Rodziną przy Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, po roku przeniósł się na dziennikarstwo. Porzucił studia, by podjąć pracę w przedsiębiorstwie krawieckim, gdzie projektował śpiwory i kurtki puchowe. W 1991 rozpoczął pracę w dziale informatycznym „Gazety Wyborczej”. Z końcem 1993 podjął pracę w Centrum Edukacji Komputerowej, gdzie szkolił administratorów sieci. W 2000 ukończył studia w Wyższej Szkole Zarządzania Polish Open University na kierunku zarządzanie informacją w biznesie, pisząc pracę dyplomową o analizie technicznej kursów giełdowych.
Dyrektorem w PZU został dzięki wejściom. Sponsoring w kolorze niebieskim lub zielonym podejrzewam.
Wielki człowiek!
Mnie bardziej zastanawiają i martwią ci którzy wpłacają na jego utrzymanie. To jest jakaś przewrotna głupota i niezrozumiała manifestacja. No jak można na kogoś takiego wpłacać nawet 50 groszy?
https://wiadomosci.wp.pl/burza-po-slowach-gersdorf-tak-sie-tlumaczy-6193290184427649a
Czy od alimentów płaci się również podatek/zus? Czy robi to wpłacający?
W uproszczeniu (nie ma kwoty wolnej; składek na PFRON; ZUS - x1,5; urlop płatny - jeden miesiąc):
1 000 zł netto, czyli na rękę,
1 235 zł przed 19% PIT,
1 852 zł przed ZUS pracownika i pracodawcy,
2 020 zł po uwzględnieniu płatnego urlopu,
2 485 zł przed podatkiem VAT od funduszu płac (faktyczny koszt pracodawcy),
Nie ma darmowych obiadów.
Po drugie.
Istnieją alternatywne bardzo popularne, legalne formy świadczenia pracy, które nie zawierają w sobie nazwy "etat" ani płatnego urlopu:
(1) umowa zlecenie,
(2) umowa o dzieło,
(3) jednoosobowa działalność gospodarcza,
Jeśli ktoś urlopu nie pobiera (bo nie ma umowy o pracę) to powinienem mu wypłacić więcej, bo więcej pracy dla mnie wykonuje.
Po pierwsze. Wymienione powyżej trzy konstrukcje, istnieją od dziesięcioleci jako równoważne zamienniki "etatowego" świadczenia pracy, w sytuacji gdy strony nie chcą się wiązać uciążliwymi regulacjami Kodeksu Pracy.
Po drugie. Życie dopisało swoje wykorzystanie w/w konstrukcji jako sposobu obniżenia kosztów pracy. Nie podwyższenia - jak teoretycznie Kolega zakłada.
Mam troche kontaku z Anglikami ktorzy wyemigrowali do USA (i jednym Szwedem i paroma Irlandczykami). Dla nich to jest oczywiste - tam wiecej zarabiam, ale urlopu mam dni 4 a nie 25, nie ma tez macierzynskiego, chorobowego itp.
Jest tez roznica w podatkach, sluzbie zdrowia i innych, ale zawsze ten urlop zauwazaja i go wliczaja. Temat przecwiczony wielokrotnie, zawsze jakos wylazi przy spozywaniu etanolu.
Raz prawie sie zatrudnilem w pewnym sensie w Londynie (doslownie brakowalo tylko mojego podpisu na gotowych dokumentach), ale nic mi o takich rzeczach nie powiedzieli (pewnie dlatego, ze praca miala byc zdalna z regularnymi odwiedzianami, z umowa kontraktorska, gdzie bym im faktury po prostu wysylal).
Standardowy przyklad - rodzi kobieta dziecko i po 2-3 tygodniach wraca do roboty bo inaczej spadowa.
Albo - i znam z imienia, nazwiska i wymienianych maili czlowieka ktorego to spotkalo - pracujesz dla Zyda, co nie ma ochoty walczyc ze stereotypami wiec ci nie placi ubezpieczenia. Stuka cie na ulicy SUVem starsza Azjatka, wiec gorzej byc nie moze, w sadzie nie masz szans. Nie mozesz pracowac, wiec cie zwalniaja. Zaszywasz sie w domu i czekasz, az polamane konczyny same sie (krzywo) zrosna. Normalnie Somalia.
EDIT: Troche mnie pamiec zawiodla i pokrecilem (albo wyszedl moj polski anysemitys) - Zyd go juz zatrunil po wszystkim, polamanego (ale ubezpieczenia tez nie placil, he he).
Mogę powiedzieć tak, w mojej branży w pewnym momencie był boom na zakładanie własnych działalności. Monterzy odchodzili z firm i w dwóch, maks 6 tworzyli własne brygady. Szli w inwestycje, sami szukali klientów, byli podwykonawcami dla całkiem sporych generalnych.
Nie wnikam co się stało, mogę się tylko domyślać. Obecnie współpracuje w sumie z takimi brygadami na łączną ilości 20 osób. Złamałem się, bo zakładałem że wszystko będę robił własnymi pracownikami. Powiem tak, ci moi podwykonawcy najchętniej by robili roboty tylko dla nas. Bo mam dostęp do klientów, bo mam obsługę prawną, bo na siebie biorę finansowanie, bo mam inżynierów, bo mam serwisantów, mają wsparcie, a też ich nie cisnę finansowo, dajemy zarabiać. Mi taki układ pasuje, bo wiem na starcie ile na inwestycji zarobię, zmienna ilość pracy własnymi ludźmi mnie rozjeżdża finansowo. A więc dużej górki nie biorę, nie muszę na nich przycinać.
Dążę do tego, żeby ich od siebie uzależnić. Napieprzają na budowach aż miło, szanują każdą godzinę i każdą złotówkę. Optymalizują pracę jak mogą, póki co jednak chcą złapać sto srok za ogon, ale im to przejdzie. Paradoks polega na tym, że w dobrze zarządzanych firmach by mieli podobne pieniądze, za mniej katorżnicza pracę, ale cóż dopiero teraz do nas dociera o co w tym wszystkim kaman. Polska biznes kulająca.
Niskie bezrobocie to zbawienie. Wszystko się przestawia, normalizuje, racjonalizuje.
W USA wbrew pozorom, social tez istnieje.
Opieke zdrowotna mozna sobie zapewnic naprawde tanio, moze nie $3M na leczenia raka, ale napewno zlozenie nog, kazdy szpital wykona. Jest tez publiczna sluzba zdrowia, ktora jest bardzo przystepna cenowo.
Urlopy sie negocjuje i z tym jest roznie. Znam firme ktora startuje od 25 dni, co 5 lat dodaje tydzien do 40 chyba.
Ale wiekszosc ma 2 tygodnie na starcie, co pare lat ekstra tydzien. Przy przechodzeniu z firmy do firmy, czesto (zawsze prawie), moze negocjowac, nie trzeba byc mega ekspertem.
Tutaj statystyki.
https://bls.gov/news.release/ebs.t05.htm
Te dwa numery trzeba dodac, bo te dni chorobowe to sa urlopy nagle, bez pytania o przyczyne. Moze byc grypa, moze byc dlugi weekend.
Szalu nie ma, ale bez przesady ze 4 dni.
Sa tez firmy oferujace nieokreslona liczbe dni, jak Netflix.
Zwolnienia lekarskie jest potrzebne ale na powazniejsze rzeczy i od tego jest ubezpieczenie.
Z macierzynskim jest kiepsko, ale coraz wiecej firm oferuje calkiem normalne okresy ~3 miesiace plus.