Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Także samo suknie ślubne -(..). Dopiero od stu lat, czyli dawna-niedawna, ktokolwiek myśli o tak szalonym wydatku na jedną imprezę. .
Ależ jaki to znowu wydatek w porównaniu z innymi weselnymi wydatkami? Nie wiem jak z pożyczaniem, chyba też przechodzi, ale można na pewno kupować z "drugiej ręki" i wcale drogo taka suknia nie wychodzi (a była tylko raz użyta), A znowu jak chce się mieć nówkę, to można potem ją odsprzedać i odzyskać kasę. Przecież sukni nie trzyma się na pamiątkę dla wnucząt (no dobrze, niektórzy na pewno tak robią, ale to ich problem a nie obyczaj).
Maria napisal(a): Dlatego cieszy ucięcie podobnego procederu, który na naszych oczach rozrósł się do niebotycznych rozmiarów, czyli strojów komunijnych. Wiem, że jeszcze nie wszędzie, ale w coraz większej liczbie parafii kościół wprowadza jednolite sukienki dla dziewczynek i alby dla chłopiąt.
Na tym dopiero jest biznes. Sukienkami komunijnymi rządzi prawo popytu i podaży - sprzedaje sprzedawca a kupuje rodzic. Na czymś takim zarobić się nie da. Jednolite sukienki zamawia proboszcz. A wiecie jak to jest przy wspólnych zakupach organizowanych przez trzecia stronę typu inwestycje miejskie czy państwowe, prawda?
A skąd taka informacja? Że to proboszcz? U Hani (ub. r.) zamawiali rodzice. Proboszcz (i ogólniej, kościół) nie miał z tym nic wspólnego. Podobnie rzecz się odbywa w moim parafialnym kościele. Stroje zamawiane w ten sposób są bez porównania tańsze od "butikowych" kreacji, chociaż krawcowa, która je szyje oczywiście nieźle zarabia. I ok. Dlaczego ma nie zarabiać na swojej pracy? Na dodatek w małych parafiach często, zwłaszcza alby, są po prostu oddawane następnym rocznikom Tak naprawdę, to po raz pierwszy usłyszałam, że proboszcz tu pośredniczy, dlatego ciekawa jestem, na ile taki proceder jest powszechny.
los napisal(a): Sukienkami komunijnymi rządzi prawo popytu i podaży - sprzedaje sprzedawca a kupuje rodzic. Na czymś takim zarobić się nie da.
No co Ty nie powiesz? Teraz dopiero dopatrzyłam się i tej rewelacji. Zgoda - nie na miarę bankiera, na przykład. Ale zaręczam, że "salony" z bazaru Różyckiego, czy pawilonów z dawnego Marchlewskiego, które potem przeniosły się w bardziej ekskluzywne rejony stolicy, nie mówiąc już o mniejszych miejscowościach zbiły (niektóre nadal zbijają) niezłe fortuny na strojach komunijnych. Przykład pierwszy z brzegu (całkiem poza sezonem, a zważ, że dzieci rosną - w maju ceny podskoczą): Cena tego cudu - 970 zł. https://lapetitelucy.com/pl/p/Sukienka-komunijna-Davina/616 Och, salon oferuje również tańsze, nawet od 480 zł. Ale i takie powyżej 1000 też. No, ktoś je kupuje. W tym La Petit Lucy. Zapomniałam - jeszcze drobiazgi - wianek (125 zł), bolerko (119 zł) i jakieś już totalne głupotki, których nie będę wymieniała. I jeszcze jedno. Gdybyś przez przypadek wymyślił, że no, raptem, ile taki salon może sprzedać tych sukienek? Skoro sezon to niecały miesiąc. Nie wiem - sklep prowadzi sprzedaż wysyłkową na całą Polskę. Poza tym, no cóż - ten akurat ma jeszcze inne sukienusie w ofercie dla słodkiej Lucy, wystarczy tę ofertę sprawdzić. Mnie i tak najbardziej zafrapowały "Hostie komunijne". :-O Ale najczęściej takie sklepy łączą ofertę komunijną z weselną i biznes kręci się jak marzen... wróć, jak szczere złoto.
Doceniam mojego proboszcza. Parafia wiejsko-podmiejska,sporo bogatszych ludzi i sporo polskiej średniej. Dzieci przystępują w albach ,zarówno chłopcy i dziewczynki ,wszystkie ubrane jednakowo. Koszt alby chłopięcej to ok 100 ,dziewczęca pewnie droższa . Proboszcz zaprasza tylko firmy szyjące stroje do kościoła a decyzję podejmują rodzice. Wiem ,że trafili się tacy co przebierali dziewczynki na przyjęcie ,ale w kościele wszyscy jednakowi ( i tani).
5 lat temu w parafii św Floriana w Żywcu siostrzeniec szedł do komunii w albie. Niby nic ale wszyscy, i chłopcy i dziewczynki, szli tak samo ubrani (różnica to krój "kapturka" chłopców i dziewcząt). Podobna sytuacja na Śląsku, parafia podmiejska. Wszyscy tak samo ubrani, a po Komunii jeśli ktoś ma życzenie zostawia księdzu albe. Po kilku latach jest ich na tyle dużo że ksiądz ma rodzaj wypożyczalni alb (za drobny datek który służy do uzupełnienia zapasów strojów). Mój najstarszy syn szedł w albie jak większość jego kolegów (dziewczynki szły w sukienkach, niektóre to miały mini ślubne) więc zostawiliśmy ja dla młodszego syna. Raptem 3 lata a młodszy był jednym z trójki chłopców w albie. Teraz u nas jest wolna amerykanka. Każdy idzie w czym chce. Gama kolorów i krojów przyprawia o ból głowy. Między dziećmi też sfary i dogryzania sobie. No słabo to wygląda.
SigmundvonBurak napisal(a): Proboszcz zaprasza tylko firmy szyjące stroje do kościoła a decyzję podejmują rodzice.
Bądźmy dorośli. Zarobek nie jest na tym czy innym kroju chałata ale na byciu zaproszonym.
Generalnie nawet bardzo wypasiona sukienka komunijna jest tańsza od quasi-habitu. A poza tym - sukienkę można po roku przekazać biedniejszym krewnym i znajomym, krój habitu jest taki jak wszystkich i co roku się zmienia.
los napisal(a): Sukienkami komunijnymi rządzi prawo popytu i podaży - sprzedaje sprzedawca a kupuje rodzic. Na czymś takim zarobić się nie da.
Przykład pierwszy z brzegu (całkiem poza sezonem, a zważ, że dzieci rosną - w maju ceny podskoczą): Cena tego cudu - 970 zł. https://lapetitelucy.com/pl/p/Sukienka-komunijna-Davina/616 Och, salon oferuje również tańsze, nawet od 480 zł. Ale i takie powyżej 1000.
Pars pro toto, Mario. Są psychiczni rodzice, pewnie jeden na tysiąc. Ogromna większość ubierze dziecko w zwykła sukienkę tańsza od proboszczowskiego chałata. Całkiem wielu sukienkę dostanie, wiec nie wyda nic.
los napisal(a): Pars pro toto, Mario. Są psychiczni rodzice, pewnie jeden na tysiąc. Ogromna większość ubierze dziecko w zwykła sukienkę tańsza od proboszczowskiego chałata. Całkiem wielu sukienkę dostanie, wiec nie wyda nic.
1. Nie odpowiedziałeś na moje pierwsze pytanie. O tych proboszczów. Zrobię to za Ciebie. Na konkretnym, prawdziwym przykładzie. Będzie trochę nudy, ale cóż to jest dla ekonomisty. Zwykłe zadanie rachunkowe. Na poziomie szkoły podstawowej, dodajmy.
Sukienka Hani kosztowała 140 zł. Materiał nie był tani - znam się na tym - ale powiedzmy, że krawcowa w hurcie kupiła taniej, po 50 zł za m podwójnej szerokości. Na jedną długą sukienkę z rękawkiem i albą potrzebuje co najmniej 1,5 m. Być może trochę mniej, ale już mniejsza o takie drobiazgi. Bez zatrudniania pomocy jest w stanie uszyć sukienki dla (teraz możemy zaokrąglić w górę) 30 dziewczynek. Pamiętajmy, że wszystko dzieje się w krótkim czasie, bo dziewczynki rosną. Pytanie - ile zarobiła krawcowa? Rozwiązanie 30x[140-(50+25)]=30x[140-75]=30x65=1950 (zł) Odp. Krawcowa zarobiła 1950 zł.
Ej, no nie!!! CUŚ się nie zgadza wew tym szalonym biznesie 8-X Poprawiamy: Krawcowa ukradła materiał. Szyła dniami i nocami i uszyła sukienki komunijne dla 50 dziewczynek. W parafii co prawda tylu nie ma, ale znajomy proboszcza upchnął pozostałe w somsiędniej. Teraz zyskiem musiała obdzielić niestety aż dwóch pazernych księżów i magazyniera od hurtowni. Zadanie przekracza elementarz (procenty!). Cena sukienki i jej jakość nadal bez zmian. Dla uproszczenia załóżmy, że temu ostatniemu dała w łapę pińcet, swojemu proboszczu 10%, temu drugiemu 5% od zysku. Pytanie - ile zarobiła krawcowa? Czekam na rozwiązania Pytanie dodatkowe do Rozuma - ile lat jej grozi wrazieco?
Odpowiedź dodatkowa - nawet bez ponoszenia żadnych kosztów 30x140=4200. Raz w roku. Taki to biznes.
Ps. W klasie Hani jest 18 dzieci. W gratisie dziewczynki dostały pięknie uszyte torebeczki.
2. Nie lubię skoków w bok w dyskusji. Niby o gustach nie powinno się dyskutować, ale skoro sam zacząłeś... Skoro uważasz, że "zwykła sukienkę tańsza od proboszczowskiego chałata", to natychmiast nasuwa się pytanie, dlaczego deprecjonujesz i w ogóle tak uważasz? Ile tych "chałatów" widziałeś? I co oznacza "zwykła sukienka"?! Na najbliższym spotkaniu, na którym będę obecna, pokażę zdjęcie mojej ślicznej wnuczki w cudnej, skromnej sukience i poddam osądowi forumkowiczów. Bo w sieci nie opublikuję. Wszyscy zgromadzeni na uroczystości w kościele byliśmy oczarowani, a już w trakcie Mszy rozmodlone dzieci przeżywały tylko swoje spotkanie z Panem Jezusem, a wzruszeni rodzice, dziadkowie itd. nierzadko pochlipywali po kątkach. Żadnego wiercenia się, krygowania, również żadnego robienia zdjęć komórkami...
3. Ostatnie zdanie wprawiło mnie w osłupienie, ale już za bardzo się rozpisałam, więc tylko dopytam - to jakiś cud? Bo moja siostra np. szła w sukience odziedziczonej po mnie, ale wcześniej tę sukienkę Mama musiała mi uszyć. No ktoś jednak jakieś pieniądze na nią wyłożył. A sama też pisałam, że te, pogardliwie przez Ciebie określane stroje, często są wykorzystywane kilka razy. I nie słyszałam o sytuacji, żeby z powodu braku środków dziecko zostało pozbawione swojego "chałata" i nie przystąpiło do I Komunii. Akurat wręcz przeciwnie. Nuale starczy tej mojej pisaniny. Póki co.
Maria napisal(a): Dlatego cieszy ucięcie podobnego procederu, który na naszych oczach rozrósł się do niebotycznych rozmiarów, czyli strojów komunijnych. Wiem, że jeszcze nie wszędzie, ale w coraz większej liczbie parafii kościół wprowadza jednolite sukienki dla dziewczynek i alby dla chłopiąt.
Na tym dopiero jest biznes. Sukienkami komunijnymi rządzi prawo popytu i podaży - sprzedaje sprzedawca a kupuje rodzic. Na czymś takim zarobić się nie da. Jednolite sukienki zamawia proboszcz. A wiecie jak to jest przy wspólnych zakupach organizowanych przez trzecia stronę typu inwestycje miejskie czy państwowe, prawda?
nie. to zależy
w Piekarach (i pewnie okolicach, diecezji) to załatwia "trójka klasowa" odpowiedzialna za techniczno-prezentowe sprawy I-o komunijne. proboszcz się w to "nie miesza".
Czy jeszcze mogie wspomnieć, że ktoś mądry na tym forumie doradzał, że jak kogoś bolo zemby, to się udaje do szpecyalisty nazywanym dentysto, a nie wymądrza na temat jak te zemby leczyć?
Komentarz
U Hani (ub. r.) zamawiali rodzice. Proboszcz (i ogólniej, kościół) nie miał z tym nic wspólnego. Podobnie rzecz się odbywa w moim parafialnym kościele.
Stroje zamawiane w ten sposób są bez porównania tańsze od "butikowych" kreacji, chociaż krawcowa, która je szyje oczywiście nieźle zarabia. I ok. Dlaczego ma nie zarabiać na swojej pracy?
Na dodatek w małych parafiach często, zwłaszcza alby, są po prostu oddawane następnym rocznikom
Tak naprawdę, to po raz pierwszy usłyszałam, że proboszcz tu pośredniczy, dlatego ciekawa jestem, na ile taki proceder jest powszechny.
Cena tego cudu - 970 zł.
https://lapetitelucy.com/pl/p/Sukienka-komunijna-Davina/616
Och, salon oferuje również tańsze, nawet od 480 zł. Ale i takie powyżej 1000 też.
No, ktoś je kupuje. W tym La Petit Lucy.
Zapomniałam - jeszcze drobiazgi - wianek (125 zł), bolerko (119 zł) i jakieś już totalne głupotki, których nie będę wymieniała.
I jeszcze jedno. Gdybyś przez przypadek wymyślił, że no, raptem, ile taki salon może sprzedać tych sukienek? Skoro sezon to niecały miesiąc. Nie wiem - sklep prowadzi sprzedaż wysyłkową na całą Polskę. Poza tym, no cóż - ten akurat ma jeszcze inne sukienusie w ofercie dla słodkiej Lucy, wystarczy tę ofertę sprawdzić. Mnie i tak najbardziej zafrapowały "Hostie komunijne". :-O
Ale najczęściej takie sklepy łączą ofertę komunijną z weselną i biznes kręci się jak marzen... wróć, jak szczere złoto.
Dziś nie wiadomo czy i kiedy ślub będzie, to machniemy se księżniczkę teraz
Podobna sytuacja na Śląsku, parafia podmiejska. Wszyscy tak samo ubrani, a po Komunii jeśli ktoś ma życzenie zostawia księdzu albe. Po kilku latach jest ich na tyle dużo że ksiądz ma rodzaj wypożyczalni alb (za drobny datek który służy do uzupełnienia zapasów strojów).
Mój najstarszy syn szedł w albie jak większość jego kolegów (dziewczynki szły w sukienkach, niektóre to miały mini ślubne) więc zostawiliśmy ja dla młodszego syna. Raptem 3 lata a młodszy był jednym z trójki chłopców w albie. Teraz u nas jest wolna amerykanka. Każdy idzie w czym chce. Gama kolorów i krojów przyprawia o ból głowy. Między dziećmi też sfary i dogryzania sobie. No słabo to wygląda.
Generalnie nawet bardzo wypasiona sukienka komunijna jest tańsza od quasi-habitu. A poza tym - sukienkę można po roku przekazać biedniejszym krewnym i znajomym, krój habitu jest taki jak wszystkich i co roku się zmienia.
Zrobię to za Ciebie.
Na konkretnym, prawdziwym przykładzie.
Będzie trochę nudy, ale cóż to jest dla ekonomisty. Zwykłe zadanie rachunkowe. Na poziomie szkoły podstawowej, dodajmy.
Sukienka Hani kosztowała 140 zł. Materiał nie był tani - znam się na tym - ale powiedzmy, że krawcowa w hurcie kupiła taniej, po 50 zł za m podwójnej szerokości. Na jedną długą sukienkę z rękawkiem i albą potrzebuje co najmniej 1,5 m. Być może trochę mniej, ale już mniejsza o takie drobiazgi. Bez zatrudniania pomocy jest w stanie uszyć sukienki dla (teraz możemy zaokrąglić w górę) 30 dziewczynek. Pamiętajmy, że wszystko dzieje się w krótkim czasie, bo dziewczynki rosną.
Pytanie - ile zarobiła krawcowa?
Rozwiązanie
30x[140-(50+25)]=30x[140-75]=30x65=1950 (zł)
Odp. Krawcowa zarobiła 1950 zł.
Ej, no nie!!! CUŚ się nie zgadza wew tym szalonym biznesie 8-X
Poprawiamy:
Krawcowa ukradła materiał. Szyła dniami i nocami i uszyła sukienki komunijne dla 50 dziewczynek. W parafii co prawda tylu nie ma, ale znajomy proboszcza upchnął pozostałe w somsiędniej.
Teraz zyskiem musiała obdzielić niestety aż dwóch pazernych księżów i magazyniera od hurtowni. Zadanie przekracza elementarz (procenty!). Cena sukienki i jej jakość nadal bez zmian. Dla uproszczenia załóżmy, że temu ostatniemu dała w łapę pińcet, swojemu proboszczu 10%, temu drugiemu 5% od zysku.
Pytanie - ile zarobiła krawcowa?
Czekam na rozwiązania
Pytanie dodatkowe do Rozuma - ile lat jej grozi wrazieco?
Odpowiedź dodatkowa - nawet bez ponoszenia żadnych kosztów 30x140=4200.
Raz w roku. Taki to biznes.
Ps. W klasie Hani jest 18 dzieci. W gratisie dziewczynki dostały pięknie uszyte torebeczki.
2. Nie lubię skoków w bok w dyskusji. Niby o gustach nie powinno się dyskutować, ale skoro sam zacząłeś...
Skoro uważasz, że "zwykła sukienkę tańsza od proboszczowskiego chałata", to natychmiast nasuwa się pytanie, dlaczego deprecjonujesz i w ogóle tak uważasz? Ile tych "chałatów" widziałeś? I co oznacza "zwykła sukienka"?!
Na najbliższym spotkaniu, na którym będę obecna, pokażę zdjęcie mojej ślicznej wnuczki w cudnej, skromnej sukience i poddam osądowi forumkowiczów. Bo w sieci nie opublikuję.
Wszyscy zgromadzeni na uroczystości w kościele byliśmy oczarowani, a już w trakcie Mszy rozmodlone dzieci przeżywały tylko swoje spotkanie z Panem Jezusem, a wzruszeni rodzice, dziadkowie itd. nierzadko pochlipywali po kątkach.
Żadnego wiercenia się, krygowania, również żadnego robienia zdjęć komórkami...
3. Ostatnie zdanie wprawiło mnie w osłupienie, ale już za bardzo się rozpisałam, więc tylko dopytam - to jakiś cud? Bo moja siostra np. szła w sukience odziedziczonej po mnie, ale wcześniej tę sukienkę Mama musiała mi uszyć. No ktoś jednak jakieś pieniądze na nią wyłożył. A sama też pisałam, że te, pogardliwie przez Ciebie określane stroje, często są wykorzystywane kilka razy. I nie słyszałam o sytuacji, żeby z powodu braku środków dziecko zostało pozbawione swojego "chałata" i nie przystąpiło do I Komunii. Akurat wręcz przeciwnie.
Nuale starczy tej mojej pisaniny. Póki co.
Skorosz jednakowosz moi mali niewinni pszycinki tak procefora wpieniajo, robie se urlaup. Niek se wew spokojności te piane zes paszczy obetsze.
Nualesz procefor nie odpee isz gupote pedział. Takiesz to oni jusz so. Na ponkcie swegusz ałtoryteta.wrażliwe jak panięki. Totysz wolo dyskutać ino wtedysz kiedysz zaposiadywajo adminisztracyjnych kodzików. Wtedysz mogo straszeć luckoś.
Koniec dowodu z Wiary i Rozumu
I urlaup.
to zależy
w Piekarach (i pewnie okolicach, diecezji)
to załatwia "trójka klasowa" odpowiedzialna za techniczno-prezentowe sprawy I-o komunijne.
proboszcz się w to "nie miesza".
Ignac!!!
Mam jusz odpuścić?
Czy jeszcze mogie wspomnieć, że ktoś mądry na tym forumie doradzał, że jak kogoś bolo zemby, to się udaje do szpecyalisty nazywanym dentysto, a nie wymądrza na temat jak te zemby leczyć?
Chałat. Zdjęcie poglądowe.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia