Przemko napisal(a): W ogóle pojęcie "zwierzę domowe" to wynaturzenie, zwierzęta służą do pracy a nie zabawy. Wynikła z tego inna patologia pod nazwą "schroniska dla zwierząt", gdzie się kolekcjonuje zwierzęta która powinny być uśpione i opłaca to zajęcie ciężkim pieniądzem z budżetu.
Coś jest normalne tylko dlatego, że tak było kiedyś? Nie kupuję.
A zaś już Kołakowski wytykał, że chrześcijaństwo nie ma zwierzakom za bardzo nic do zaoferowania. Jak człowień ma pieskie życie, to może jeszcze liczyć przynajmniej na sprawiedliwość Bożą. Natomiast jak pies ma pieskie życie, to pies z kulawą nogą się tym nie zainteresuje.
U Przemko widzę jakby echo tejże lini, wyznaczonej przez Księgę Rodzaju.
celnik.mateusz napisal(a): A zaś już Kołakowski wytykał, że chrześcijaństwo nie ma zwierzakom za bardzo nic do zaoferowania. Jak człowień ma pieskie życie, to może jeszcze liczyć przynajmniej na sprawiedliwość Bożą. Natomiast jak pies ma pieskie życie, to pies z kulawą nogą się tym nie zainteresuje.
U Przemko widzę jakby echo tejże lini, wyznaczonej przez Księgę Rodzaju.
Dokładnie odwrotnie, to kolega ma dla zwierząt domowych pieski los do zaproponowania. Zwierzęta w schroniskach biorą się z domów przeważnie. Nie będzie zwierząt w domach - nie będzie schronisk.
Nie mam pewności, czy to jest poprawne rozumowanie. Wydaje mi się, może błędnie, że to tak, jakbyśmy powiedzieli: Dzieci w domach dziecka biorą się z rodzin przeważnie. Nie będzie rodzin - nie będzie domów dziecka.
A może: Dzieci w domach dziecka biorą się z poczęć. Nie będzie poczęć - nie będzie domów dziecka.
Może faktycznie winno się je usypiać miast trzymać w klatkach?
Miałem kilka psów. Mieszkały w ogródku/budzie/sieni, chodziły na spacery. Były psami - w sumie domownikami o nieco podrzędnej roli. Chyba było to zgodne z ich naturą.
Jestem o tym przekonany że powinno się je usypiać a nie kolekcjonować w schroniskach, ale to jest w tej chwili dobry biznes więc nic takiego nie nastąpi. Poza tym emocje.
lionarab napisal(a): Ostatnio się dowiedziałem, że znajomy na leczenie kota wydał 7 tyś. Pln. Oświadczyłem córce, że idzie na weterynarię.
Tak to dobry zawód, na dodatek uczelnie weterynaryjne są jeszcze normalne, na SGGW co prawda w aulach nie wiszą krzyże (w innych budynkach wiszą) ale nie ma tam LPGT, a inżynier to zawód przyszłości.
Znajomi na podtrzymanie przy życiu przez kilkanaście miesięcy psa z chorobami min. nerek wydali pewnie ze 20 tysięcy.
Od kiedy pamiętam jab znaczy szczepionka a jabbed zaszczepiony. Na każdą chorobę. Ja wiem, że w podręczniku napiszą influenza vaccine ale mówić ludzie będą flu jab.
los napisal(a): Od kiedy pamiętam jab znaczy szczepionka a jabbed zaszczepiony. Na każdą chorobę. Ja wiem, że w podręczniku napiszą influenza vaccine ale mówić ludzie będą flu jab.
aaa, bo 'to jab' znaczy również 'kłuć' notto nie złapałem, to zwykłe słówko (dnia)... ukłuty <-> zaszczepiony (homonim)
WTF is WWF? Światowym Funduszem na rzecz Przyrody?
A tak poważnie, chodzi chyba o Federal Emergency Management Agency. Zdaje się, że to nawiązanie do nie najlepszej reakcji tej instytucji na huragan Katrina. Mniej więcej wtedy powstał ten odcinek kreskówki.
MarianoX napisal(a):
Motes
Zdaje się – a opisywany wcześniej przypadek to potwierdza – że czarnym kobietom również nieobce są nigga moments.
Białym polskim też, patrz. Czarne Marsze
Nie mylmy satanizmu i przenicowania duszy ludzkiej z dzikim temperamentem.
WTF is WWF? Światowym Funduszem na rzecz Przyrody?
Jak jeszcze mieszkaliśmy w mieście i chadzaliśmy na spacery w centrum, co jakiś czas próbowała nad dopaść jakaś Julka z puszką i plakietką WWF - żebyśmy dali piniondz na walkę z czymś tam czy tam o coś tam. - WTF... hmmm, coś mi mówi ten skrót - zagajałem, a Julka się oburzała. Od tego czasu stosuję zamiennie.
WTF is WWF? Światowym Funduszem na rzecz Przyrody?
Jak jeszcze mieszkaliśmy w mieście i chadzaliśmy na spacery w centrum, co jakiś czas próbowała nad dopaść jakaś Julka z puszką i plakietką WWF - żebyśmy dali piniondz na walkę z czymś tam czy tam o coś tam. - WTF... hmmm, coś mi mówi ten skrót - zagajałem, a Julka się oburzała. Od tego czasu stosuję zamiennie.
Kedyś byłem ja na Szpicbergenie, na konferansjerce w sprawie zarządzania rybkołówstwem i tam różni kolesie pyszczą, w końcu wyłazi kolo z WWF. Ja do kolegi obok: O, przyszedł Pan Maruda, niszczyciel dobrej zabawy!
A ten na to: I tu sie kolega myli! Otóż WWF to są ludzie ogarnięci, zdolni do dyskusji i do przyjęcia racjonalnej argumentacji. Nie to co, tfu!, Greenpeace.
Komentarz
U Przemko widzę jakby echo tejże lini, wyznaczonej przez Księgę Rodzaju.
A może: Dzieci w domach dziecka biorą się z poczęć. Nie będzie poczęć - nie będzie domów dziecka.
Może faktycznie winno się je usypiać miast trzymać w klatkach?
Znajomi na podtrzymanie przy życiu przez kilkanaście miesięcy psa z chorobami min. nerek wydali pewnie ze 20 tysięcy.
słówko dnia wg jurban dykszonary
jabbed
dosłownie: zadźgany, dźgnięty
potocznie: zaszczepiony na kowida
bo 'to jab' znaczy również 'kłuć'
notto nie złapałem, to zwykłe słówko (dnia)...
ukłuty <-> zaszczepiony (homonim)
Zdaje się – a opisywany wcześniej przypadek to potwierdza – że czarnym kobietom również nieobce są nigga moments.
A tak poważnie, chodzi chyba o Federal Emergency Management Agency. Zdaje się, że to nawiązanie do nie najlepszej reakcji tej instytucji na huragan Katrina. Mniej więcej wtedy powstał ten odcinek kreskówki. Nie mylmy satanizmu i przenicowania duszy ludzkiej z dzikim temperamentem.
- WTF... hmmm, coś mi mówi ten skrót - zagajałem, a Julka się oburzała.
Od tego czasu stosuję zamiennie.
- WTF... hmmm, coś mi mówi ten skrót - zagajałem, a Julka się oburzała.
Od tego czasu stosuję zamiennie.
Kedyś byłem ja na Szpicbergenie, na konferansjerce w sprawie zarządzania rybkołówstwem i tam różni kolesie pyszczą, w końcu wyłazi kolo z WWF. Ja do kolegi obok: O, przyszedł Pan Maruda, niszczyciel dobrej zabawy!
A ten na to: I tu sie kolega myli! Otóż WWF to są ludzie ogarnięci, zdolni do dyskusji i do przyjęcia racjonalnej argumentacji. Nie to co, tfu!, Greenpeace.