@Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
No bo ciul za kerownikiem nie miał zamiaru bezpośredniego, a sprawca tego rozboju miał.
Pewnie w tyle głowy każdy ma taką myśl: Ach, jakby jeszcze kogoś rozjechać!
W tyle głowy ma. I to się nazywa "zamiar ewentualny", dostępny w formie lekkomyślności albo niedbalstwa.
Ale nie miał z przodu głowy, co się nazywa "zamiar bezpośredni", dolus directus.
Nie mieści mi się to w baniaku, pamiętam jak Rozum pytał czy frankowicze nie powinni być ubezwłasnowolnieni skoro nie rozumieli co podpisują, a tu kolo jedzie 130 na 50, W MIEŚCIE dodajmy, na osiedlowej ulicy, i nie miał zamiaru nikogo jebnąć? To doskonale, ale nie przekonał mnie. Kto tu powinien być ubezwłasnowolniony wobec tego? Bo jeśli ci frankowicze to taki kierowca tym bardziej.
Kurna, siedem i pół roku kolo spędzi w zakładzie wypoczynkowym.
Serio, no, to taka dość długa chwila. Bynajmniej dla mnie.
więc tak (w skrócie), za umyślne (!) zabicie człowieka jest do dożywocia włącznie, za nieumyślne do 5 lat, za nieumyślne autem na trzeźwo do 8 lat, za nieumyślne autem po pijanemu do 12 lat.
Co do porównania ze Szczekocinami, to zwracam uwagę, o jak nieporównywalnych skutkach mówimy - mamy 16 zabitych, 150 rannych już nie mówiąc o stratach w mieniu, tu 1 osobę zabitą i 1 ranną. Mamy też osoby specjalnie przeszkolone, których głównym zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo, a główną praktykę ignorowanie przepisów. To też zaostrza odpowiedzialność.
A czy facet powinien być ubezwłasnowolniony - nie jestem psychiatrą, ale prawdopodobnie są na to dużo większe szanse niż na to, że chciał kogoś zabić.
No to dużo różnica, ja uważam, że przy osądzaniu kogoś trzeba możliwie odejść od emocji, żeby nie przysłoniły nam istoty. I żeby za ten sam czyn nie dowalić komuś 3 x więcej / mniej, bo była nagonka w brukowcach,
_"zamiar ewentualny", dostępny w formie lekkomyślności albo niedbalstwa
_
No toś wymieszał, ale po kolei. Pomijając już nazewnictwo, co w istocie rozdziela tę "poważniejszą" nieumyślność od zamiaru ewentualnego? Prawdopodobieństwo, statystyka. A ta znowu jest bardzo mała, niektórzy Forumowicze pisywali o regularnych wyścigach na niektórych warszawskich ulicach, a ile było wypadków śmiertelnych? Ja słyszałem o 2.
_"zamiar ewentualny", dostępny w formie lekkomyślności albo niedbalstwa
_
No toś wymieszał, ale po kolei. Pomijając już nazewnictwo, co w istocie rozdziela tę "poważniejszą" nieumyślność od zamiaru ewentualnego? Prawdopodobieństwo, statystyka. A ta znowu jest bardzo mała, niektórzy Forumowicze pisywali o regularnych wyścigach na niektórych warszawskich ulicach, a ile było wypadków śmiertelnych? Ja słyszałem o 2.
Ech, se zanotuję, żeby nie wypowiadać się w kwestiach prawa karnego!
@Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
No bo ciul za kerownikiem nie miał zamiaru bezpośredniego, a sprawca tego rozboju miał.
Poddaję w wątpliwość, by rajdowcy po ulicach miast nie mieli zamiaru bezpośredniego zabijania ludzi. Pewnie w tyle głowy każdy ma taką myśl: Ach, jakby jeszcze kogoś rozjechać!
Jak kogo rajcuje szybka ale ciągle bezpieczna jazda, to ma ku niej bardzo wiele możliwości. Oczywiście płatnych.
Jak się nazywała taka gra, w której zbierało się punkty m. in. za rozjeżdżanie pieszych?
BTW podoba mi się to prawnicze liczenie aniołków na czubku szpilki, znaczy, że ofiara w sumie ponosi część winy, bo wszak daleko, w perspektywie ulicy majaczył JASKRAWY samochód. Jak rozumiem najlepiej w ogóle nie wchodzić na przejścia dla pieszych jeśli gdziekolwiek kątem oka dostrzegamy jakikolwiek ruch. Bo przecież ktoś może pędzić jak szatan albo wpaść na pomysł jechania w poprzek, albo coś circa about - i doprawdy nasz błąd że tego nie antycypujemy.
W ten sposób, w sumie, można by przypisać część winy absolutnie każdej ofierze przestępstwa. No bo ileż razy minęła nas cegła spadająca z drewnianego kościoła? W końcu nikt tego nie liczy i nie sprawdza, ba, ile razy w życiu nie zauważyliśmy że nas ominęły jakieś śmiertelne atrakcje, bośmy się w danym momencie schylili / przesunęli / skręcili za winkiel - i tak dalej.
No więc jeśli w koncu komuś ta cegła spada na głowę, to po części jego wina. Mógł się domyślić tej spadającej cegły, albo spojrzeć w górę, albo omijać szerokim łukiem drewniane kościoły, albo... albo...
Był taki skecz Monty Pythona o pewnym nudnym urzędniku którego omijały przygody. Tak jakoś mi się skojarzyło.
Prawnicze rozmkiny to jedno, jasne.
Ale nie jako prawnik, tylko jako uczestnik ruchu i w krótkich, prostych słowach: jak widzisz świra na drodze, uważaj bardziej niż zwykle, ustąp, poczekaj. Bo nawet jak wygrasz w sądzie, to możesz nie przeżyć albo zostać kaleką.
Na litość boską! Nie wiem czy znasz tę ulicę. Naprawdę, jeśli gość gnał jak wariat mógł się znaleźć przy tych ludziach w ułamku sekundy. Owszem, nie ocenili niebezpieczeństwa. Nie założyli, że mają do czynienia z niebezpiecznym wariatem poruszającym się gdzieś tam w perspektywie ulicy. Zakładali że spokojnie przejdą zanim sławetny jaskrawy samochód się w ogóle niedaleko nich pojawi. Gapy. O.K.
No to uważaj jak mijasz drewniane kościoły bo zasada jest taka, żeby reagować na spadające cegły, bo jak Ci zlecą na głowę, to Cię uczynią kaleką.
A propos statystyki, to te wyścigi urządzane na ulicach Wawy przez pożal-się-boże niedorobionych rajdowców są, jednak, lokowane w specyficznych miejscach. Na przykład na Wisłostradzie, gdzie pieszy znajdujący się nagle na drodze to przypadek typu znalezienie diamentu w kaszce mannie.
Sokratesa to zupełnie inna rzeczywistość.
@trep powiedział(a):
Żeby jeszcze było jasne. To nie była szybka jazda, żeby gdzieś szybciej dojechać (na spotkanie, przed zamknięciem sklepu etc). Goś se zrobił wyścigowe beem, auto było niesprawne (w znaczeniu: po tej przeróbce nie było by dopuszczone do ruchu), z tej ulicy zrobił sobie tor wyścigowy. Być może ktoś mu mierzył czas. Ja mam słabą pamięć, ale jestem jakoś przekonany, że w sieci był filmik ze zdarzenia i ten denat po prostu ratował rodzinę. Wbiegł czy wskoczył ma ulicę i popchnął żonę z wózkiem a sam już nie miał szans. Jeśli jakiekolwiek emocje były rozhuśtane, to w sposób uzasadniony albo i nawet niewystarczająco.
No i dobrze, dany ciul dostał za to 94% maksymalnego zagrożenia.
Rozejść się, nie ma tu nic ciekawego.
W ani jednym miejscu nie napisałem, że za mało. Chodzi mi o to przypisanie winy ofierze. Jeszcze raz: gość uratował życie żonie i dziecku a sam nie miał szans się uratować. Chwała bohaterom. Taka była jego wina. W momencie, jak zajarzył pomarańczowy, jaskrawy kolor, rzucił się i popchnął żonę z wózkiem.
Z rzepy z 13 marca br (pewnie jeszcze przed pisemnym uzasadnieniem?)
"Do tragicznego wypadku doszło 20 października 2019 roku. 33-letni Adam G. wraz ze swoją żoną i synkiem w wózku około godz. 13 przechodził przez przejście dla pieszych na ulicy Sokratesa. **Gdy nadjechało rozpędzone bmw, mężczyzna zdążył odepchnąć na bok wózek i żonę, lecz sam nie uniknął uderzenia **przez auto prowadzone przez Krystiana O. Adam G. zginął na miejscu."
Wbiłem w g zakres dat, żeby znaleźć ten filmik i jest
Puśćcie sobie na najniższą prędkość. Najpierw przejeżdża autobus. Za moment prawym pasem jedzie auto a widząc pieszych zwalnia i ich przepuszcza. Oni wchodzą a mają ograniczoną przez to auto widoczność. W tym czasie lewym jedzie jaskawe auto. Po wszystkim jeszcze ładnie driftuje, gdyż naprawdę dobry kierowca powinien mieć więcej komarów na bocznej szybie niż na przedniej.
W świetle tego decyzja, że denat był współwinny, argumentowana tym, że powinien był usłyszeć głośne i zobaczyć jaskrawe auto jest jakimś absurdem. On usłyszał i zobaczył. I zareagował. Ale siebie nie zdołał uratować. Czy powinien usłyszeć wcześniej? Zanim wszedł na pasy? Może hałas ruszającego autobusu to zagłuszył.
Jeśli już kogoś obciążyć winą to matkę (może jeszcze to dziecko w wózku).
I powtarzam: jeśli emocje były rozhuśtane, to na pewno nie ponad miarę.
Mam jeszcze pytanko do Rozuma i do Iaxy. Pytanie nie jest zaczepne, nie stawiam żadnej tezy. Chcę tylko dowiedzieć się jak powinno być wg prawa, jak jest i jak powinno być wg was.
Sprawa trochę podobna (w pewnych względach - acz bez przesady), ostatnio nośna. Dawid B. - ojczym Kamilka. Zakładamy (na potrzeby tej rozmowy), że jako sadyście zależało mu głównie na znęcaniu się, organizm dziecka nie wytrzymał. Dziecko zmarło, jednak po kilku dniach intensywnej terapii w szpitalu. Zakładamy więc, że nie miał zamiaru bezpośredniego pozbawienia Kamilka życia. Czy powinien być sądzony za zabójstwo (które zakłada, jak mniemam, że zamiar pozbawienia życia przyświecał sprawcy) czy za nieumyślne spowodowanie śmierci. A może za coś innego? Czy przyjęlibyście jako sędziowie taki zarzut, jaki chce postawić prokuratura?
Wiadomo, że jest to sprawa mocno medialna. Emocje są podkręcone blisko maksa. Czy według was te emocje są podkręcone "ponad miarę", tj. w sposób nieuzasadniony w danej sprawie.
Uprzejmie proszę o uniknięcie odpowiedzi "nie mam dostępu do akt". Zakładamy, że w aktach jest, że stosował systematycznie, przez lata, delikatnie nasilającą z czasem się silną przemoc fizyczną i nic więcej.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Co do porównania ze Szczekocinami, to zwracam uwagę, o jak nieporównywalnych skutkach mówimy - mamy 16 zabitych, 150 rannych już nie mówiąc o stratach w mieniu, tu 1 osobę zabitą i 1 ranną.
Co do porównania, to i w pierwszym i w drugim przypadku mamy jedno zdarzenie, o różnych, co do skali, skutkach, ale to dalej było jedno zdarzenie.
A w Szczekocinach nie urządzali wyścigów pociągów, a na Sokratesa...
Nie, nie ma takich więzień. Może napisałem, że byłem w więzieniu (w sensie - zwiedzałem na aplikacji), gdzie większość skazanych była za jazdę po pijanemu "w recydywie" (piszę w cudzysłowie, bo w ścisłym prawniczym rozumieniu to nie była najczęściej recydywa) - autkiem a niektórzy wtedy jeszcze ... na rowerze (to był 2010 r.). Ale po prostu taka przestępczość była w tamtym rejonie, nie że to było jakieś specjalne założenie.
Co do Kamilka, to na podstawie informacji medialnych (ale żeby było jasne - nie jest tak, że czytam wszystko czy nawet dużo o tej sprawie), to jest na zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Jest możliwe, że ostatecznie zejdą na umyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku i nieumyślne śmierci, to jest jak nic nie zmienili do 12 lat - i zważywszy na atmosferę wokół sprawy pewnie będzie gdzieś w górnych granicach, a jak przyjmą zabójstwo to 25 lat.
Różnica jest statystyczna, prawdopodobieństwa, czyli taka, że jak katujesz dziecko "nie żeby zabić", to jest spore ryzyko, że jednak zabijesz, jak urządzasz wyścigi po Warszawie to ryzyko, że ktoś Ci wlezie pod koła jest relatywnie dużo mniejsza.
@Przemko powiedział(a):
Policzył to prawdopodobieństwo jakiś biegły?
W tamtej sprawie (Sokratesa) byli biegli i w tej (Kamilka) też pewnie będą. Natomiast jak takie wyścigi ponoć to niestety szersze zjawisko, a zabitych było na razie 2 osoby.
Generalnie to za samo "sportowe" BMW to ja od razu bym wpierdolił 5 lat pierdla, a za jaskrawy kolor, przyciemnione szyby, hiper-basy i podrasowany wydech dokładałbym kolejne piątki.
Jak taką postawę nazwać? Common sense. Zdrowy rozsądek.
Ten wyraz twarzy gdy patrząc na wdowę ogłasza, że zmarły ponosi winę za zdarzenie a przy tym nie zmienia się facto wyroku, no może poza kwestią odszkodowania.
Psychopata jednak
No nie, ale bronił sensu wyroku przed Lupusem. Rozumiem przesłanki jego rozumowania i zgadzam się, że RAZ i MO pojechali po bandzie, ale w ten sposób, gdy prawo naciąga się tylko w interesie ZiS - daleko nie zajedziemy.
Komentarz
Kurna, siedem i pół roku kolo spędzi w zakładzie wypoczynkowym.
Serio, no, to taka dość długa chwila. Bynajmniej dla mnie.
@Przemko ,
więc tak (w skrócie), za umyślne (!) zabicie człowieka jest do dożywocia włącznie, za nieumyślne do 5 lat, za nieumyślne autem na trzeźwo do 8 lat, za nieumyślne autem po pijanemu do 12 lat.
Co do porównania ze Szczekocinami, to zwracam uwagę, o jak nieporównywalnych skutkach mówimy - mamy 16 zabitych, 150 rannych już nie mówiąc o stratach w mieniu, tu 1 osobę zabitą i 1 ranną. Mamy też osoby specjalnie przeszkolone, których głównym zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo, a główną praktykę ignorowanie przepisów. To też zaostrza odpowiedzialność.
A czy facet powinien być ubezwłasnowolniony - nie jestem psychiatrą, ale prawdopodobnie są na to dużo większe szanse niż na to, że chciał kogoś zabić.
@Trep,
No to dużo różnica, ja uważam, że przy osądzaniu kogoś trzeba możliwie odejść od emocji, żeby nie przysłoniły nam istoty. I żeby za ten sam czyn nie dowalić komuś 3 x więcej / mniej, bo była nagonka w brukowcach,
@Szturmowiec.Rzplitej
_"zamiar ewentualny", dostępny w formie lekkomyślności albo niedbalstwa
_
No toś wymieszał, ale po kolei. Pomijając już nazewnictwo, co w istocie rozdziela tę "poważniejszą" nieumyślność od zamiaru ewentualnego? Prawdopodobieństwo, statystyka. A ta znowu jest bardzo mała, niektórzy Forumowicze pisywali o regularnych wyścigach na niektórych warszawskich ulicach, a ile było wypadków śmiertelnych? Ja słyszałem o 2.
W kwestii formalnej - Sokratesa to nie jest osiedlowa ulica. Co nie zmienia faktu że jest miejska w terenie zabudowanym.
Ech, se zanotuję, żeby nie wypowiadać się w kwestiach prawa karnego!
@Smok Consider revising.
Jak się nazywała taka gra, w której zbierało się punkty m. in. za rozjeżdżanie pieszych?
BTW podoba mi się to prawnicze liczenie aniołków na czubku szpilki, znaczy, że ofiara w sumie ponosi część winy, bo wszak daleko, w perspektywie ulicy majaczył JASKRAWY samochód. Jak rozumiem najlepiej w ogóle nie wchodzić na przejścia dla pieszych jeśli gdziekolwiek kątem oka dostrzegamy jakikolwiek ruch. Bo przecież ktoś może pędzić jak szatan albo wpaść na pomysł jechania w poprzek, albo coś circa about - i doprawdy nasz błąd że tego nie antycypujemy.
W ten sposób, w sumie, można by przypisać część winy absolutnie każdej ofierze przestępstwa. No bo ileż razy minęła nas cegła spadająca z drewnianego kościoła? W końcu nikt tego nie liczy i nie sprawdza, ba, ile razy w życiu nie zauważyliśmy że nas ominęły jakieś śmiertelne atrakcje, bośmy się w danym momencie schylili / przesunęli / skręcili za winkiel - i tak dalej.
No więc jeśli w koncu komuś ta cegła spada na głowę, to po części jego wina. Mógł się domyślić tej spadającej cegły, albo spojrzeć w górę, albo omijać szerokim łukiem drewniane kościoły, albo... albo...
Był taki skecz Monty Pythona o pewnym nudnym urzędniku którego omijały przygody. Tak jakoś mi się skojarzyło.
O, jest ten skecz! Niezbyt dobra jakość, niestety...
https://dailymotion.com/video/x2odo3r
Prawnicze rozmkiny to jedno, jasne.
Ale nie jako prawnik, tylko jako uczestnik ruchu i w krótkich, prostych słowach: jak widzisz świra na drodze, uważaj bardziej niż zwykle, ustąp, poczekaj. Bo nawet jak wygrasz w sądzie, to możesz nie przeżyć albo zostać kaleką.
Na litość boską! Nie wiem czy znasz tę ulicę. Naprawdę, jeśli gość gnał jak wariat mógł się znaleźć przy tych ludziach w ułamku sekundy. Owszem, nie ocenili niebezpieczeństwa. Nie założyli, że mają do czynienia z niebezpiecznym wariatem poruszającym się gdzieś tam w perspektywie ulicy. Zakładali że spokojnie przejdą zanim sławetny jaskrawy samochód się w ogóle niedaleko nich pojawi. Gapy. O.K.
No to uważaj jak mijasz drewniane kościoły bo zasada jest taka, żeby reagować na spadające cegły, bo jak Ci zlecą na głowę, to Cię uczynią kaleką.
A propos statystyki, to te wyścigi urządzane na ulicach Wawy przez pożal-się-boże niedorobionych rajdowców są, jednak, lokowane w specyficznych miejscach. Na przykład na Wisłostradzie, gdzie pieszy znajdujący się nagle na drodze to przypadek typu znalezienie diamentu w kaszce mannie.
Sokratesa to zupełnie inna rzeczywistość.
W ani jednym miejscu nie napisałem, że za mało. Chodzi mi o to przypisanie winy ofierze. Jeszcze raz: gość uratował życie żonie i dziecku a sam nie miał szans się uratować. Chwała bohaterom. Taka była jego wina. W momencie, jak zajarzył pomarańczowy, jaskrawy kolor, rzucił się i popchnął żonę z wózkiem.
Długa prosta bez świateł, po bokach chodniki, osiedlowa pasuje najlepiej.
Rozum pisałeś kiedyś że za specjalne więzienia gdzie się wsadza takich recydywistów? Chyba nie wszystkich. https://spidersweb.pl/autoblog/24-lata-5-sadowych-zakazow-prowadzenia-pojazdow/
Z rzepy z 13 marca br (pewnie jeszcze przed pisemnym uzasadnieniem?)
"Do tragicznego wypadku doszło 20 października 2019 roku. 33-letni Adam G. wraz ze swoją żoną i synkiem w wózku około godz. 13 przechodził przez przejście dla pieszych na ulicy Sokratesa. **Gdy nadjechało rozpędzone bmw, mężczyzna zdążył odepchnąć na bok wózek i żonę, lecz sam nie uniknął uderzenia **przez auto prowadzone przez Krystiana O. Adam G. zginął na miejscu."
Wbiłem w g zakres dat, żeby znaleźć ten filmik i jest
Puśćcie sobie na najniższą prędkość. Najpierw przejeżdża autobus. Za moment prawym pasem jedzie auto a widząc pieszych zwalnia i ich przepuszcza. Oni wchodzą a mają ograniczoną przez to auto widoczność. W tym czasie lewym jedzie jaskawe auto. Po wszystkim jeszcze ładnie driftuje, gdyż naprawdę dobry kierowca powinien mieć więcej komarów na bocznej szybie niż na przedniej.
W świetle tego decyzja, że denat był współwinny, argumentowana tym, że powinien był usłyszeć głośne i zobaczyć jaskrawe auto jest jakimś absurdem. On usłyszał i zobaczył. I zareagował. Ale siebie nie zdołał uratować. Czy powinien usłyszeć wcześniej? Zanim wszedł na pasy? Może hałas ruszającego autobusu to zagłuszył.
Jeśli już kogoś obciążyć winą to matkę (może jeszcze to dziecko w wózku).
I powtarzam: jeśli emocje były rozhuśtane, to na pewno nie ponad miarę.
Mam jeszcze pytanko do Rozuma i do Iaxy. Pytanie nie jest zaczepne, nie stawiam żadnej tezy. Chcę tylko dowiedzieć się jak powinno być wg prawa, jak jest i jak powinno być wg was.
Sprawa trochę podobna (w pewnych względach - acz bez przesady), ostatnio nośna. Dawid B. - ojczym Kamilka. Zakładamy (na potrzeby tej rozmowy), że jako sadyście zależało mu głównie na znęcaniu się, organizm dziecka nie wytrzymał. Dziecko zmarło, jednak po kilku dniach intensywnej terapii w szpitalu. Zakładamy więc, że nie miał zamiaru bezpośredniego pozbawienia Kamilka życia. Czy powinien być sądzony za zabójstwo (które zakłada, jak mniemam, że zamiar pozbawienia życia przyświecał sprawcy) czy za nieumyślne spowodowanie śmierci. A może za coś innego? Czy przyjęlibyście jako sędziowie taki zarzut, jaki chce postawić prokuratura?
Wiadomo, że jest to sprawa mocno medialna. Emocje są podkręcone blisko maksa. Czy według was te emocje są podkręcone "ponad miarę", tj. w sposób nieuzasadniony w danej sprawie.
Uprzejmie proszę o uniknięcie odpowiedzi "nie mam dostępu do akt". Zakładamy, że w aktach jest, że stosował systematycznie, przez lata, delikatnie nasilającą z czasem się silną przemoc fizyczną i nic więcej.
Odmawiam jakiegokolwiek wgłębiania się w sprawę Kamilka. Sama myśl o tym, że takie zdarzenie miało miejsce, rozwala mnie emo.
metoo
Dzięki za kamingałt.
Co do porównania, to i w pierwszym i w drugim przypadku mamy jedno zdarzenie, o różnych, co do skali, skutkach, ale to dalej było jedno zdarzenie.
A w Szczekocinach nie urządzali wyścigów pociągów, a na Sokratesa...
Toyah napisał dobry tekst o tym. http://toyah1.blogspot.com/2023/05/gdy-rosnie-popyt-na-empatie.html?m=1
Nie, nie ma takich więzień. Może napisałem, że byłem w więzieniu (w sensie - zwiedzałem na aplikacji), gdzie większość skazanych była za jazdę po pijanemu "w recydywie" (piszę w cudzysłowie, bo w ścisłym prawniczym rozumieniu to nie była najczęściej recydywa) - autkiem a niektórzy wtedy jeszcze ... na rowerze (to był 2010 r.). Ale po prostu taka przestępczość była w tamtym rejonie, nie że to było jakieś specjalne założenie.
@trep,
Co do Kamilka, to na podstawie informacji medialnych (ale żeby było jasne - nie jest tak, że czytam wszystko czy nawet dużo o tej sprawie), to jest na zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Jest możliwe, że ostatecznie zejdą na umyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku i nieumyślne śmierci, to jest jak nic nie zmienili do 12 lat - i zważywszy na atmosferę wokół sprawy pewnie będzie gdzieś w górnych granicach, a jak przyjmą zabójstwo to 25 lat.
Różnica jest statystyczna, prawdopodobieństwa, czyli taka, że jak katujesz dziecko "nie żeby zabić", to jest spore ryzyko, że jednak zabijesz, jak urządzasz wyścigi po Warszawie to ryzyko, że ktoś Ci wlezie pod koła jest relatywnie dużo mniejsza.
Policzył to prawdopodobieństwo jakiś biegły?
W tamtej sprawie (Sokratesa) byli biegli i w tej (Kamilka) też pewnie będą. Natomiast jak takie wyścigi ponoć to niestety szersze zjawisko, a zabitych było na razie 2 osoby.
Generalnie to za samo "sportowe" BMW to ja od razu bym wpierdolił 5 lat pierdla, a za jaskrawy kolor, przyciemnione szyby, hiper-basy i podrasowany wydech dokładałbym kolejne piątki.
Jak taką postawę nazwać? Common sense. Zdrowy rozsądek.
Ten wyraz twarzy gdy patrząc na wdowę ogłasza, że zmarły ponosi winę za zdarzenie a przy tym nie zmienia się facto wyroku, no może poza kwestią odszkodowania.
Psychopata jednak
Ziemniak i Ogórek skazani przez kastę.
Nasz dawny kolega Gacek popiera wyrok, ale osobiście nie jestem pewien. Podłożyli się trochę, ale komuś ze "swoich" na pewno uszłoby to na sucho.
https://wpolityce.pl/media/647944-ziemkiewicz-wole-areszt-niz-grzywne-bo-zbieram-na-studia
Tymczasem swędziowie SN tak się rozgrzali, że uniewinnili Witosa w procesie brzeskim.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Proces_brzeski
Ucieszył się?
No nie, ale bronił sensu wyroku przed Lupusem. Rozumiem przesłanki jego rozumowania i zgadzam się, że RAZ i MO pojechali po bandzie, ale w ten sposób, gdy prawo naciąga się tylko w interesie ZiS - daleko nie zajedziemy.
Zgaduję, że Los pytał o premiera.
Witos ucieszył się na pewno!