Drużyny które obejmował (co ważne oba rodzaje: kluby i reprezentacje) poprawiały wyniki. Pierwszy raz jednak wchodzi w nieznane środowisko i lata już może nie te. Ale niech mu się wiedzie. Porządny chłop. --- Gdzieś na marginesie zacznie się też teraz przegrupowanie w dziennikarsko-sportowym burdeliku. Wzajemne obwąchiwanie, orientacja kto z kim wódkę wypije a z kim nie, komu skapnie z nowego rozdania kontraktów i kontaktów. Już pierwsze chwile pokazują, że znanym obrzydliwościom nie będzie końca. Właściwie można zamknąć na kłódkę sportowe internety ze względów hignienicznych.
rozum.von.keikobad napisal(a):Jeśli publika serio nie lubi defensywnej piłki, to nie musi być wcale uchachana. Wyjdzie na to, że gość będzie robił mniej więcej to samo, co robił Czesio, tyle że dużo drożej. Skoro nie widać różnicy, czemu nie dopłacać?
Bo różnicę będzie widać. Defensywnie można grać tak jak z Argentyną czy Meksykiem albo tak jak z Francją. Jeśli to ma wyglądać tak jak z Francją, to nikt się o taki styl nie obrazi.
No i o piłkarzyków chodzi. Zmęczeni Brzęczkiem i Michniewiczem (jeszcze raz - żadna w tym wina Brzęczka i Michniewicza), wyrolowani przez siwego bajeranta, dobrze że dostali w końcu poważne nazwisko. I teraz już nie będzie zwalania na trenera - jak teraz zawiodą, to znaczy że wina jest wyłącznie po ich stronie.
Nie ma, podkreślam, jakichś obiektywnych kryteriów oceny stylu. To jest kompletnie nieweryfikowalne, a ludzie mają różne gusta. Weryfikowalny jest wynik. Nie sądzę, by Santos przebił wyniki z 2016 i 2022 r. (czyli 1/4 euro, 1/8 mundialu - to jest jak najbardziej ekwiwalentne). Nie sądzę, by odniósł zwycięstwo w bezpośrednim starciu z kimś z top10 rankingu FIFA. Choć i tak jest (przynajmniej na papierze) lepszy niż praktycznie każde nazwisko, jakie się pojawiało, więc może nie będzie zejścia do poziomu Sousy czy Smudy, spodziewam się utrzymania aktualnego poziomu. A już czy pismaki zatrują znowu atmosferę, to nie od niego zależy.
Więc ja na całej aferze żadnych plusów dodatnich nie widzę, a będzie zapewne drożej.
rozum.von.keikobad napisal(a): Nie ma, podkreślam, jakichś obiektywnych kryteriów oceny stylu.
Obiektywnym kryterium oceny stylu defensywnego może być chociażby liczba strzałów oddawanych na bramkę przez przeciwnika, może nim być również liczba wejść przeciwnika z piłką w pole karne – można sobie porównać defensywne Maroko z Polską. Maroko tylko z Belgią pozwoliło na cztery celne strzały, w pozostałych meczach tych strzałów było od zera do dwóch. My ze słabym Meksykiem w bezbarwnym meczu pozwoliliśmy na cztery, w pozostałych meczach na więcej, a z Argentyną – na trzynaście (o celnych mowa). Więcej w tym było farta niż wybitnej gry defensywnej, bo ta powinna neutralizować zagrożenie, no i nie zabrakło kalkulacji Argentyńczyków. Przypominam, że około 70 minuty, po rozmowie, którą Messi odbył ze Scalonim, Argentyna przestała grać (no bo po co się kopać z przeciwnikiem i ryzykować kontuzje graczy). A patrząc po intensywności ich wcześniejszej gry w tym meczu i naszej desperackiej, panicznej obronie nie utrzymalibyśmy rezultatu. Wynik byłby wyższy.
No, nie znam absolutnie nikogo komu by się styl gry z Meksykiem czy Arabią podobał, paradoksalnie z Argentyną było lepiej zanim nas nie zdominowali. Można się oczywiście podpierać że o gustach się nie dyskutuje, ale to jest żonglerka słowna celem obrony kompletnie przegranej sprawy.
Liczba strzałów to niekoniecznie wyznacznik - można walić z połowy bez szans powodzenia by nabić statystyki, a można próbować wjechać z piłką do bramki, tworzyć mnóstwo akcji, ale nie oddać ani jednego strzału, bo przeciwnik uniemożliwi ostatnie podanie. Albo nie oddać ani jednego celnego strzału, ale cztery razy trafić w słupek (który przypominam, liczy się jako strzał niecelny).
Ale to nie jest w ogóle dyskusja - równie dobrze można się spierać czy gówno pachnie nieprzyjemnie bo nie ma obiektywnych kryteriów przyjemności zapachu a gusta są różne. Można - tylko po co?
TecumSeh napisal(a): Liczba strzałów to niekoniecznie wyznacznik - można walić z połowy bez szans powodzenia by nabić statystyki
A ktoś tak robi? (poza rzadkimi przypadkami chęci przelobowania bramkarza) No nie, nikt tak nie robi, ciekawe dlaczego.
Oczywiście, można przymykać oko na liczby, które Polskę i Maroko sytuują po krańcowych stronach stawki na MŚ, jeśli chodzi o grę defensywną – oddane strzały przeciwnika na bramkę, liczba „kontaktów z piłką”, które przeciwnik miał w polu karnym Maroka/Polski, odbiory piłki dryblującemu przeciwnikowi, głębokość obrony – wszystko to wypada na naszą niekorzyść, tj. świadczy o dopuszczaniu większego zagrożenia pod naszą bramką. Mieliśmy Szczęsnego w dobrej formie, farta i kalkulację Argentyńczyków, którzy przestali atakować, i w ten sposób osiągnęliśmy największy sukces w reprezentacyjnej kopanej od kilkudziesięciu lat.
Nawiązałem do liczb, bo to do Rozuma było, a on udaje, że nie widział tego, co każdy widział.
Motes napisal(a): A ktoś tak robi? (poza rzadkimi przypadkami chęci przelobowania bramkarza) No nie, nikt tak nie robi, ciekawe dlaczego.
Z połowy to nie, ale bywają strzały które bardziej wynikają z braku możliwości zrobienia czegokolwiek innego z piłką niż prawdziwej nadziei na strzelenie gola. Natomiast bywaja i owszem bardzo dobre okresy gry, a nawet całe dobre mecze, które wcale na takie nie wyglądają jeśli patrzeć na statystyki strzałów.
Dlatego ja jestem zdania że ów subiektywny "obraz gry" może być dużo bardziej miarodajny niż suche statystyki. A ogólnie to warto uzupełniać jedno drugim
Fakt jaki styl będzie reprezentowała polska reprezentacji nie miał żadnego znaczenia. Kulesza chciał dokonać takiego wyboru, żeby nikt nie mógł się przypieprzyć. Wyboru Santosa nie da się kontestować, po prostu nie da się.
Gdyby Kulesza zagrał w to co mu w duszy siedzi, a nie politycznie, trenerem by został Michał Probierz. I było sondowanie środowiska, które jednoznacznie dało Kuleszy do zrozumienia - nie ma kurwa mowy !
Powiem tak, w życiu wszystko co spójne daje owoce. To co na siłę - różnie. Na pewno mamy fachowca dużego kalibru, z sukcesami. Wróży to dobrze, ale problem wyboru niezgodnego z filingiem prezesa zawsze zostanie.
Trochę namieszaliście. Liczba strzałów przeciwnika, wejść przeciwnika w pole karne itd. to dobry wskaźnik, ale czego? Stylu? Nie, to jest miara skuteczności gry obronnej. A nie stylu. Np. dobrze oceniany przez @Tecumseha mecz z Francją to 7 strzałów celnych Francji, a źle oceniany mecz z Meksykiem 4 strzały celne Meksyku.
Bo miary stylu nie ma. Tak samo jak co do zasady nie ma miary ładnego zapachu, np. zapach wanilii czy mięty jednemu się podoba, drugiemu nie. Z gównem przykład jest nietrafiony, bo do gówna ludzie wykształcili naturalny odruch. Nie ma natomiast nic naturalnego w lubieniu bądź nie takiej czy innej taktyki. To już kwestia estetyczna, a najczęściej moda.
Btw. Skąd wiadomo, że Meksyk był słaby? Przegrali 2:0 z przyszłymi mistrzami świata, zremisowali z awansującą Polską i wygrali z Arabią Saudyjską. Coś nie tak? Ano tak, tylko zremisowali z Polską, a Polska była słaba. A skąd wiadomo, że Polska była słaba? Wygrała tylko z Arabią Saudyjską, a z Meksykiem już tylko zremisowała. No a Meksyk był słaby, już wyżej pisałem.
@Rozum - no właśnie pisałem, że liczby stylu nie pokażą (a co najmniej nie zawsze) Nie mówiąc o tym że czym innym jest dajmy na to oddanie 5 celnych strzałów na bramkę Francji a czym innym taka sama statystyka ale na bramkę Arabii Saudyjskiej.
Co do naturalnego odruchu - właśnie problem w tym że styl meczu z Meksykiem czy Arabią ocierał się o naturalny odruch. A nawet nie ocierał.
Skąd wiadomo że Meksyk był słaby? Przede wszystkim, kto tak powiedział? Meksyk ogólnie budził respekt, ja bodaj przez Mundialem pisałem że chyba nie ma się ich co aż tak bać bo ostatnio wcale nie grają dobrze. Ale nie oznacza to że jest to słaba drużyna i na pewno jej lekce sobie ważyć nie można było.
Natomiast przemożne wrażenie było takie, że oni się nas bali tak, że wystarczyło samemu się ich nie bać. Śmiesznie to brzmi, ale zapewne stąd to przekonanie że to słaba drużyna - moim zdaniem w momencie gdybyśmy strzelili gola, Meksyk musiałby zaryzykować i mecz byłby zupełnie inny. I wtedy by wszyscy zobaczyli że słaby to on nie jest.
Mało tego - z dwojga drużyn które strasznie się bały siebie nawzajem i strasznie asekuracyjnie podchodziły do meczu, to Meksyk się pierwszy otrząsnął.
Aha, i ponieważ mieliśmy karnego, to stąd wrażenie że nie wygraliśmy tylko na własne życzenie, ale moim zdaniem po strzeleniu gola przez nas mielibyśmy zupełnie inny mecz. Który, żeby było jasne, mógł się różnie skończyć, także naszą wyższą wygraną, natomiast na pewno wrażenie o Meksyku byłoby inne.
Kawałek "ze słabym Meksykiem w bezbarwnym meczu" pada kilka postów wyżej, nie u Ciebie, ale pada.
To, co piszesz o Meksyku jest całkiem trafne. Tylko jaki z tego wniosek? Że w sumie to było się czego bać, bo Meksyk mógł się obudzić i coś ugrać. Czyli wtedy znowu Michniewicz wychodzi bardzo pozytywnie, bo ugrał remis, a przecież różnie mogło się skończyć. Zostaje nieweryfikowalny "styl".
Ja uważam że remis z Meksykiem nie jest złym wynikiem, po pierwsze do wzięcia w ciemno przed meczem, po drugie - no niestety Meksyk grał lepiej. Mieli zdecydowanie więcej sytuacji, myśmy mieli tylko jedną, za to zakończoną karnym. Styl był fatalny, myśmy w zasadzie prawie nie atakowali, i to ma znaczenie - skoro odczucia w zasadzie wszystkich są takie że się nie da tego oglądać, ale przede wszystkim cierpią sami zawodnicy i tracą motywację. Nawet jak się udało wyjść z grupy - ile można tak grać?
Dlatego - nie mając pretensji do Czesia - uważam że się dobrze stało. A ów bezpieczny wybór Santosa jest znakomity - tu więc Czesio zasłużył się jak cholera, bo gdyby nie ów "nieweryfikowalny" styl, nie byłoby Santosa. I owszem, możliwe że nie byłoby 1/8.
Santos oczywiscie jeszcze sie musi wykazać, ale idziemy tropem siatkówki - oby z podobnym skutkiem.
Lech vs. ktoś tam, chyba nie widziałem innego klubu z miasta tak daleko na północy
W każdym razie, pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna, polska drużyna przeszła dwumecz na wiosnę. Wiem, że to najsłabszy z europejskich pucharów, ale i tak jest to spory sukces. I znowu osiągnięto to bez koronkowych akcji, bez tiki-taki, bez 70% posiadania i nawet bez jakiejś przewagi w strzałach. I tak trzeba grać. Teraz są w 1/8, zespoły na które potencjalnie trafią (West Ham, Nicea, Alkmar, Slovan Bratysława, Villareal, Djurgårdens, İstanbul i Sivasspor) nie mówią mi wiele... a skoro wiele nie mówią, to nie jest to europejski top, można ich ograć.
Co niemiecki portal dla polskojęzycznych skomentował (linkuję omówienie):
W Poznaniu norweska drużyna FK Bodø/Glimt przegrała z Lechem 0-1 i to mistrzowie Polski awansowali, chociaż po pierwszym meczu wielu ich krytykowało. Szczególne działa wytoczył red. Marek Wawrzynowski (Onet/ Przegląd Sportowy), który zarzucił Lechowi grę niegodną mistrzów kraju.
Żródło, omawiające tę żenadę. Czyli jak się nie ma o co przyczepić, to o wrażenia można (pozdro dla JORGE)
Dziś znowu Lech vs. ktoś tam (nie zamierzam zapamiętywać nazw tych drużyn ze Skandynawii), nawet lepiej niż ostatnio, bo dużo skuteczniej. 2:0 wbrew pozorom nie jest tak łatwo odrobić.
3:0 na wyjeździe i łącznie 5:0 w dwumeczu. A patrząc na wyniki fazy grupowej to był jeden z dwóch potencjalnie najsilniejszych rywali. Jak ktoś widział dziś mecz (niestety był tylko na viaplayu i jakichś streamach - nie do końca ogarniam jak to działa, TVP puszcza mecze, ale tylko grane w Polsce?), to doskonale wie, że ten wynik nie jest wypaczony, Szwedzi byli dramatyczni, bez pomysłu, mieli parę akcji, kola ze spalonego, ale ani przez moment nie wyglądało, że mogą zagrozić Lechowi, w sensie odrobić stratę z Poznania. Oczywiście dużo zależy od formy, szczęścia itd., ale Lech jest w stanie z pozostałych w tym pucharze drużyn ograć każdą. Czyli jest go w stanie wygrać, nie mówię, że jest faworytem, że idzie na mistrza, nie, ale niezerowe szanse na ostateczne zwycięstwo ma na pewno.
Nie ma Tekuma, to ja muszę wasz poinformować. Zaksa awansowała po 11 dramatycznych setach w dwumeczu (tak) do 1/2 ligi mistrzów. Zmierzy się tam z Perugią, która w tym roku ma bilans 36-1. W Perugii gra dwóch Polaków: Leon i Semeniuk. Nie będzie łatwo.
trep napisal(a): Nie ma Tekuma, to ja muszę wasz poinformować. Zaksa awansowała po 11 dramatycznych setach w dwumeczu (tak) do 1/2 ligi mistrzów. Zmierzy się tam z Perugią, która w tym roku ma bilans 36-1. W Perugii gra dwóch Polaków: Leon i Semeniuk. Nie będzie łatwo.
Dodajmy, że istnieje niezerowe prawdopodobieństwo finału Zaxa — Jaszcząby.
Większe szanse Jastrzębia na finał, gdyż ma łatwego przeciwnika w 1/2, gdyby jednak doszło do takiego finału, faworytem będzie Zaksa, dla której lanie JW to już hobby.
Kurwens, bez kol. Tecumsechu co to za rozmowy o siatkówce... W takim razie niedopsz, bo skoro Zaksa ma przegrać w półfinale, to finał z Jaszcząbem też wygrają te Włochulce... Eh, bezpłodne wymandżanie się... ;_;
Grupa Azoty Zaksa (Zaksa to Zakłady Azotowe Kędzierzyn Spółka Akcyjna) to dawniejszy Mostostal. Kiedyś najlepsza polska drużyna. Potem była era Skry. Z K-K wywodził się Świderski, który poszedł do Włoch i był tam gwiazdą. Któregoś sezonu wrócił i Zaksa wygrywała wszystko a Świder był MVP każdego meczu. Niestety, w połowie sezonu kontuzja zakończyła mu karierę. Spróbował sił jako trener, oczywiście Zaksy, ale ze słabym skutkiem. Wygrane 2 puchary Polski ale w lidze słabo. I wtedy przerzucili go na prezesa klubu.
Dokonał wtedy kilku świetnych transferów. Nie gwiazd, bo na te Zaksy nie stać - ona ma jakiś 4 budżet w kraju i nasty w Europie. I zatrudnił na trenera swojego przyjaciela De Giorgiego. Obaj stworzyli potwora. Kolejne rekordy w meczach bez porażki, 2 razy mistrzostwo Polski, jeden puchar (byłyby 2 ale sędziowie okradli Zaksę w finale - to była tzw. zuchwała kradzież). Został wtedy wypracowany niepowtarzalny styl gry drużyny oparty na obronie, dobrej współpracy obrony z blokiem, braku błędów. Inne kluby gdy mają trudną piłkę walą z całej siły i albo będzie punkt dla nas albo dla nich. Zaksa nabija na blok i powtarza akcję do czasu aż będzie miała korzystne dogranie i wtedy dobija przeciwnika. W jednej akcji potrafili nabijać tak po pięć razy. Od tego czasu kilka razy (5?) zmienili się trenerzy, wymieniali zawodnicy (dziś już nie gra nikt z tego pierwszego składu), ale styl gry się nie zmienił. Został zapisany w DNA klubu.
Zaksa z niskim budżetem musiała wyciągać graczy rezerwowych, niezadowolonych, zdolnych, z innych klubów. Np. obecny kapitan drużyny - Śliwka - nie tyle był rezerwowym w Resovii, co siedział na trybunach, gdyż Resovia miała 5 przyjmujących wysokiej klasy a do meczu wystawia się czterech. Po przejściu do Zaksy Śliwka od razu grał w pierwszym składzie i od razu był czołowym zawodnikiem.
Kaczmarek był trzecim przyjmującym w drużynie dołu tabeli, ale że pierwszych dwóch atakujących doznało kontuzji, trener zaproponował mu zmianę pozycji. Ten się zgodził, pokazał się z dobrej strony, dostał kontrakt w Zaksie od razu do pierwszego składu i teraz wymiata - trafił też do kadry. Trzeci muszkieter to był Semeniuk - skromny chłopak, wychowanek klubu (tego już w siatkówce nie ma, bo siatkarze trenują w SMSach - to jest tzw. szkolenie centralne). Krok po kroku doszedł do poziomu pierwszej trójki najlepszych siatkarzy świata.
Świderski został w tym czasie prezesem całego związku.
2 lata temu prowadzeni przez Grbicia wygrali ligę mistrzów, po drodze pokonując w złotych setach (takie siatkarskie karne) dwie najlepsze drużyny. Kursy na przeciwnika były jakieś 1,3-1,4. W finale był tylko jeden mecz, ale na wyjeździe. Zaksa wygrała z faworyzowanym Trentino choć kurs wynosił 1,6 na Trento.
Po tym sezonie Perugia - chyba obecnie najbogatszy klub w EU - wykupili Grbicia, a lokalni, dużo bogatsi rywale trzech świetnych graczy: Toniuttiego, Kochanowskiego (reprezentanta) i Zatorskiego (reprezentanta). Wielu wieszczyło upadek klubu. Zaksa za Kochanowskiego zakontraktowała rezerwowego ze Skry i ten został najlepszym środkowym ligi; rozgrywającego z drużyny połowy tabeli i po sezonie w Zaksie ten został z miejsca pierwszym rozgrywającym kadry. Zatorski został zastąpiony libero reprezentacji USA.
No, tak to się kręci - Zaksa jest rozkupywana ale kupuje ambitnych, niedocenianych graczy i wprowadza ich na wysoki poziom. Jest to ewenement w świecie sportu.
Drużyna, która miał się nie podnieść wygrywa w ub. sezonie MP, PP i ponownie Ligę Mistrzów - ponownie z Trentino, ale tym razem 3-0. Kurs przedmeczowy był również wyraźnie na Trentino. Zaksa natomiast zastosowała genialną taktykę - ale to by było już za długo, żeby ją opisać.
Największym atutem jest zespołowość, nie tylko na boisku ale i poza nim. Mówi się o tym "Zaksa Family" i dotyczy wszystkich, zawodników, trenerów, prezesów, fizjo, preparatore, kerownika drużyny a nawet kerowcy autokaru. Zawodnicy na boisku nigdy się nie kłócą, nigdy nie mają do siebie wzajemnych pretensji. Zawsze się wspierają po nieudanych zagraniach. Do tego dochodzi nieprawdopodobna wręcz odporność psychiczna. Jak pisał Rozum, karne to jest loteria i nie zdarza się, żeby jedna drużyna wygrała dwa razy pod rząd serie jedenastek. Zaksa wygrała ostatnie trzy złote sety.
W niedawno rozegranym PP, w finale przeciwko Jastrzębiom, przegrywała 18-22 i wygrała, 20-23 i wygrała, w trzecim secie też przegrywała wysoko, ale cały mecz skończył się wynikiem 3-0, choć rywale mieli piłki setowe w górze (czyli mogli atakować).
Perugia po ubiegłorocznym sukcesie Zaksy wykupiła jej najlepszego zawodnika - Semeniuka. Mają też najdroższego zawodnika świata - Leona. Kupili rozgrywającego mistrzów świata - Giannellego, mają świetne rezerwy. Dawno nie było takiego wielkiego faworyta. Jak pisałem, w tym sezonie przegrali tylko jeden mecz, ale był to półfinał pucharu Włoch, mecz typu "przegrywający odpada". I odpadli. Zaksa przegrała w tym sezonie sporo spotkań, ale żadnego, który musieli wygrać.
W ogóle przez ostatnie 3 sezony Zaksa przegrała tylko jeden mecz, którego nie mogli przegrać. To jest wynik kosmiczny.
Tak więc według kursów przejście Perugii to by był superfuks, ale jak będzie? Zobaczymy.
trep napisal(a): ... Drużyna, która miał się nie podnieść wygrywa w ub. sezonie MP, PP i ponownie Ligę Mistrzów - ponownie z Trentino, ale tym razem 3-0. Kurs przedmeczowy był również wyraźnie na Trentino. ,Zaksa natomiast zastosowała genialną taktykę - ale to by było już za długo, żeby ją opisać. ...
Zaczynam od podstaw ustawienia, trzeba je sobie przyswoić, żeby zrozumieć, co się stało w tamtym meczu.
Na boisku gra 6 zawodników. Są ustawieni po 3 w dwóch strefach: ataku i obrony. Zapominamy na chwilę o libero. Przepisy dotyczące wszystkich 6 są identyczne, jednak na drodze ewolucji wypracowano optymalny system specjalizacji boiskowych.
Najpierw jednak strefy - są ponumerowane dość dziwnie, ale mniejsza. 1 strefa to prawa obrona, 2 to prawy atak, 3 to środek ataku itd aż do 6 środek obrony.
Najlepiej jak to sobie narysujecie.
Zawodnicy są w każdej akcji przypisani do stref, w momencie wykonania zagrywki muszą w nich przebywać (dla mniej wyrobionych kibiców ciężko to dostrzec na boisku, ale tak jest). Jednak już po wykonaniu zagrywki zawodnicy zajmują inne pozycje.
Zawodnicy przypisani przed daną akcją do stref 2, 3, 4 mogą atakować z pierwszej linii. Zawodnicy ze stref 1, 5, 6 mogą atakować z drugiej linii, czyli wybijać się w górę zza linii 3 metra. To jest oczywiście nieco trudniejsze.
W rotacji jest 6 ustawień, a biorąc pod uwagę że w każdym mamy przyjęcie (tzw. side-out) i zagrywkę (tzw. break point), to mamy 12 sytuacji boiskowych.
Optymalna specjalizacja to (będę podawał nazwiska kadry z ostatnich MŚ):
1 rozgrywający (Janusz) - zasadniczo on wystawia wszystkie piłki. Gdy przebywa w pierwszej linii zajmuje zawsze (po wykonaniu zagrywki) strefę 2 a w drugiej linii zawsze strefę 1, czyli czy z przodu czy z tyłu jest zawsze po prawej stronie.
1 atakujący (Kurek) - zawodnik zasadniczo zwolniony z przyjmowania zagrywek, skupia się na ataku. W pierwszej linii w 5 sytuacjach na 6 zajmuje miejsce po prawej, czyli strefę 2. W 1 sytuacji na 6 zostaje w strefie 4 (lewy atak). Gdy jest w drugiej linii, zawsze wbiega do strefy 1 i atakuje wtedy z drugiej linii (z prawego skrzydła).
2 środkowych (Kochanowski, Bieniek) - zawodnik w pierwszej linii zajmuje zawsze strefę 3, czyli środek ataku. Tam blokuje i stamtąd atakuje. Zawodnik w drugiej linii jest zmieniany przez libero (libero może zmieniać każdego innego, ale środkowi są wysocy, przez to mało skoordynowani ruchowo i słabi w obronie) z wyjątkiem jednej sytuacji na 12, gdy środkowy w drugiej linii zagrywa. Po zagrywce zajmuje pozycję na lewej obronie (strefa 5).
2 przyjmujących (Śliwka, Semeniuk) - jeden z tych przyjmujących, tzw. dwójka, gdy przebywa w pierwszej linii atakuje w 5 sytuacjach na 6 z lewego skrzydła a jeden raz (przy odbiorze, gdy nie ma czasu przemieścić się na lewo) z prawego skrzydła. Drugi z nich, tzw. piątka, atakuje tylko z lewego skrzydła (strefa 4). Każdy z nich, gdy przebywa z tyłu, atakuje ze środka drugiej linii, ze strefy 6 - słynny pipe.
Po to, żeby zawsze w pierwszej linii był jeden środkowy i jeden przyjmujący, zawodnicy są połączeni w pary ustawiające się po przekątnej. Czyli jeśli blokujący jest w strefie 2 to drugi jest w strefie 5. Jeśli jeden przyjmujący jest w strefie 3 to drugi jest w strefie 6. Rozgrywający jest połączony w przekątną z atakującym, stąd inna nazwa atakującego to "przekątny", "diagonal", "opposite". Przyjmujących za granicą nazywa się "outside spiker", środkowych "middle blockers" a rozgrywającego "setter".
Jak już nie będziecie mieli problemów z rozumieniem tych zasad, zaczniemy omawiać casus Trentino 2022.
trep napisal(a): ... Drużyna, która miał się nie podnieść wygrywa w ub. sezonie MP, PP i ponownie Ligę Mistrzów - ponownie z Trentino, ale tym razem 3-0. Kurs przedmeczowy był również wyraźnie na Trentino. ,Zaksa natomiast zastosowała genialną taktykę - ale to by było już za długo, żeby ją opisać. ...
Komentarz
Pierwszy raz jednak wchodzi w nieznane środowisko i lata już może nie te.
Ale niech mu się wiedzie. Porządny chłop.
---
Gdzieś na marginesie zacznie się też teraz przegrupowanie w dziennikarsko-sportowym burdeliku. Wzajemne obwąchiwanie, orientacja kto z kim wódkę wypije a z kim nie, komu skapnie z nowego rozdania kontraktów i kontaktów. Już pierwsze chwile pokazują, że znanym obrzydliwościom nie będzie końca. Właściwie można zamknąć na kłódkę sportowe internety ze względów hignienicznych.
Weryfikowalny jest wynik. Nie sądzę, by Santos przebił wyniki z 2016 i 2022 r. (czyli 1/4 euro, 1/8 mundialu - to jest jak najbardziej ekwiwalentne). Nie sądzę, by odniósł zwycięstwo w bezpośrednim starciu z kimś z top10 rankingu FIFA. Choć i tak jest (przynajmniej na papierze) lepszy niż praktycznie każde nazwisko, jakie się pojawiało, więc może nie będzie zejścia do poziomu Sousy czy Smudy, spodziewam się utrzymania aktualnego poziomu.
A już czy pismaki zatrują znowu atmosferę, to nie od niego zależy.
Więc ja na całej aferze żadnych plusów dodatnich nie widzę, a będzie zapewne drożej.
Mogę się oczywiście pomylić, w obie strony.
Liczba strzałów to niekoniecznie wyznacznik - można walić z połowy bez szans powodzenia by nabić statystyki, a można próbować wjechać z piłką do bramki, tworzyć mnóstwo akcji, ale nie oddać ani jednego strzału, bo przeciwnik uniemożliwi ostatnie podanie. Albo nie oddać ani jednego celnego strzału, ale cztery razy trafić w słupek (który przypominam, liczy się jako strzał niecelny).
Ale to nie jest w ogóle dyskusja - równie dobrze można się spierać czy gówno pachnie nieprzyjemnie bo nie ma obiektywnych kryteriów przyjemności zapachu a gusta są różne. Można - tylko po co?
Oczywiście, można przymykać oko na liczby, które Polskę i Maroko sytuują po krańcowych stronach stawki na MŚ, jeśli chodzi o grę defensywną – oddane strzały przeciwnika na bramkę, liczba „kontaktów z piłką”, które przeciwnik miał w polu karnym Maroka/Polski, odbiory piłki dryblującemu przeciwnikowi, głębokość obrony – wszystko to wypada na naszą niekorzyść, tj. świadczy o dopuszczaniu większego zagrożenia pod naszą bramką. Mieliśmy Szczęsnego w dobrej formie, farta i kalkulację Argentyńczyków, którzy przestali atakować, i w ten sposób osiągnęliśmy największy sukces w reprezentacyjnej kopanej od kilkudziesięciu lat.
Nawiązałem do liczb, bo to do Rozuma było, a on udaje, że nie widział tego, co każdy widział.
Dlatego ja jestem zdania że ów subiektywny "obraz gry" może być dużo bardziej miarodajny niż suche statystyki. A ogólnie to warto uzupełniać jedno drugim
Gdyby Kulesza zagrał w to co mu w duszy siedzi, a nie politycznie, trenerem by został Michał Probierz. I było sondowanie środowiska, które jednoznacznie dało Kuleszy do zrozumienia - nie ma kurwa mowy !
Powiem tak, w życiu wszystko co spójne daje owoce. To co na siłę - różnie. Na pewno mamy fachowca dużego kalibru, z sukcesami. Wróży to dobrze, ale problem wyboru niezgodnego z filingiem prezesa zawsze zostanie.
Trochę namieszaliście.
Liczba strzałów przeciwnika, wejść przeciwnika w pole karne itd. to dobry wskaźnik, ale czego? Stylu? Nie, to jest miara skuteczności gry obronnej. A nie stylu.
Np. dobrze oceniany przez @Tecumseha mecz z Francją to 7 strzałów celnych Francji, a źle oceniany mecz z Meksykiem 4 strzały celne Meksyku.
Bo miary stylu nie ma. Tak samo jak co do zasady nie ma miary ładnego zapachu, np. zapach wanilii czy mięty jednemu się podoba, drugiemu nie. Z gównem przykład jest nietrafiony, bo do gówna ludzie wykształcili naturalny odruch. Nie ma natomiast nic naturalnego w lubieniu bądź nie takiej czy innej taktyki. To już kwestia estetyczna, a najczęściej moda.
Btw.
Skąd wiadomo, że Meksyk był słaby? Przegrali 2:0 z przyszłymi mistrzami świata, zremisowali z awansującą Polską i wygrali z Arabią Saudyjską. Coś nie tak? Ano tak, tylko zremisowali z Polską, a Polska była słaba. A skąd wiadomo, że Polska była słaba? Wygrała tylko z Arabią Saudyjską, a z Meksykiem już tylko zremisowała. No a Meksyk był słaby, już wyżej pisałem.
Nie mówiąc o tym że czym innym jest dajmy na to oddanie 5 celnych strzałów na bramkę Francji a czym innym taka sama statystyka ale na bramkę Arabii Saudyjskiej.
Co do naturalnego odruchu - właśnie problem w tym że styl meczu z Meksykiem czy Arabią ocierał się o naturalny odruch. A nawet nie ocierał.
Skąd wiadomo że Meksyk był słaby?
Przede wszystkim, kto tak powiedział? Meksyk ogólnie budził respekt, ja bodaj przez Mundialem pisałem że chyba nie ma się ich co aż tak bać bo ostatnio wcale nie grają dobrze. Ale nie oznacza to że jest to słaba drużyna i na pewno jej lekce sobie ważyć nie można było.
Natomiast przemożne wrażenie było takie, że oni się nas bali tak, że wystarczyło samemu się ich nie bać. Śmiesznie to brzmi, ale zapewne stąd to przekonanie że to słaba drużyna - moim zdaniem w momencie gdybyśmy strzelili gola, Meksyk musiałby zaryzykować i mecz byłby zupełnie inny. I wtedy by wszyscy zobaczyli że słaby to on nie jest.
Mało tego - z dwojga drużyn które strasznie się bały siebie nawzajem i strasznie asekuracyjnie podchodziły do meczu, to Meksyk się pierwszy otrząsnął.
Aha, i ponieważ mieliśmy karnego, to stąd wrażenie że nie wygraliśmy tylko na własne życzenie, ale moim zdaniem po strzeleniu gola przez nas mielibyśmy zupełnie inny mecz. Który, żeby było jasne, mógł się różnie skończyć, także naszą wyższą wygraną, natomiast na pewno wrażenie o Meksyku byłoby inne.
To, co piszesz o Meksyku jest całkiem trafne. Tylko jaki z tego wniosek? Że w sumie to było się czego bać, bo Meksyk mógł się obudzić i coś ugrać. Czyli wtedy znowu Michniewicz wychodzi bardzo pozytywnie, bo ugrał remis, a przecież różnie mogło się skończyć. Zostaje nieweryfikowalny "styl".
Styl był fatalny, myśmy w zasadzie prawie nie atakowali, i to ma znaczenie - skoro odczucia w zasadzie wszystkich są takie że się nie da tego oglądać, ale przede wszystkim cierpią sami zawodnicy i tracą motywację. Nawet jak się udało wyjść z grupy - ile można tak grać?
Dlatego - nie mając pretensji do Czesia - uważam że się dobrze stało. A ów bezpieczny wybór Santosa jest znakomity - tu więc Czesio zasłużył się jak cholera, bo gdyby nie ów "nieweryfikowalny" styl, nie byłoby Santosa. I owszem, możliwe że nie byłoby 1/8.
Santos oczywiscie jeszcze sie musi wykazać, ale idziemy tropem siatkówki - oby z podobnym skutkiem.
W każdym razie, pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna, polska drużyna przeszła dwumecz na wiosnę. Wiem, że to najsłabszy z europejskich pucharów, ale i tak jest to spory sukces. I znowu osiągnięto to bez koronkowych akcji, bez tiki-taki, bez 70% posiadania i nawet bez jakiejś przewagi w strzałach. I tak trzeba grać. Teraz są w 1/8, zespoły na które potencjalnie trafią (West Ham, Nicea, Alkmar, Slovan Bratysława, Villareal, Djurgårdens, İstanbul i Sivasspor) nie mówią mi wiele... a skoro wiele nie mówią, to nie jest to europejski top, można ich ograć.
Czyli jak się nie ma o co przyczepić, to o wrażenia można (pozdro dla JORGE)
Pierwszy Polak z tą nagrodą.
Zawodnik amp futbolu, na co dzień pracuje na budowie (operator koparki).
Oczywiście dużo zależy od formy, szczęścia itd., ale Lech jest w stanie z pozostałych w tym pucharze drużyn ograć każdą. Czyli jest go w stanie wygrać, nie mówię, że jest faworytem, że idzie na mistrza, nie, ale niezerowe szanse na ostateczne zwycięstwo ma na pewno.
Dokonał wtedy kilku świetnych transferów. Nie gwiazd, bo na te Zaksy nie stać - ona ma jakiś 4 budżet w kraju i nasty w Europie. I zatrudnił na trenera swojego przyjaciela De Giorgiego. Obaj stworzyli potwora. Kolejne rekordy w meczach bez porażki, 2 razy mistrzostwo Polski, jeden puchar (byłyby 2 ale sędziowie okradli Zaksę w finale - to była tzw. zuchwała kradzież). Został wtedy wypracowany niepowtarzalny styl gry drużyny oparty na obronie, dobrej współpracy obrony z blokiem, braku błędów. Inne kluby gdy mają trudną piłkę walą z całej siły i albo będzie punkt dla nas albo dla nich. Zaksa nabija na blok i powtarza akcję do czasu aż będzie miała korzystne dogranie i wtedy dobija przeciwnika. W jednej akcji potrafili nabijać tak po pięć razy. Od tego czasu kilka razy (5?) zmienili się trenerzy, wymieniali zawodnicy (dziś już nie gra nikt z tego pierwszego składu), ale styl gry się nie zmienił. Został zapisany w DNA klubu.
Zaksa z niskim budżetem musiała wyciągać graczy rezerwowych, niezadowolonych, zdolnych, z innych klubów. Np. obecny kapitan drużyny - Śliwka - nie tyle był rezerwowym w Resovii, co siedział na trybunach, gdyż Resovia miała 5 przyjmujących wysokiej klasy a do meczu wystawia się czterech. Po przejściu do Zaksy Śliwka od razu grał w pierwszym składzie i od razu był czołowym zawodnikiem.
Kaczmarek był trzecim przyjmującym w drużynie dołu tabeli, ale że pierwszych dwóch atakujących doznało kontuzji, trener zaproponował mu zmianę pozycji. Ten się zgodził, pokazał się z dobrej strony, dostał kontrakt w Zaksie od razu do pierwszego składu i teraz wymiata - trafił też do kadry. Trzeci muszkieter to był Semeniuk - skromny chłopak, wychowanek klubu (tego już w siatkówce nie ma, bo siatkarze trenują w SMSach - to jest tzw. szkolenie centralne). Krok po kroku doszedł do poziomu pierwszej trójki najlepszych siatkarzy świata.
Świderski został w tym czasie prezesem całego związku.
2 lata temu prowadzeni przez Grbicia wygrali ligę mistrzów, po drodze pokonując w złotych setach (takie siatkarskie karne) dwie najlepsze drużyny. Kursy na przeciwnika były jakieś 1,3-1,4. W finale był tylko jeden mecz, ale na wyjeździe. Zaksa wygrała z faworyzowanym Trentino choć kurs wynosił 1,6 na Trento.
Po tym sezonie Perugia - chyba obecnie najbogatszy klub w EU - wykupili Grbicia, a lokalni, dużo bogatsi rywale trzech świetnych graczy: Toniuttiego, Kochanowskiego (reprezentanta) i Zatorskiego (reprezentanta). Wielu wieszczyło upadek klubu. Zaksa za Kochanowskiego zakontraktowała rezerwowego ze Skry i ten został najlepszym środkowym ligi; rozgrywającego z drużyny połowy tabeli i po sezonie w Zaksie ten został z miejsca pierwszym rozgrywającym kadry. Zatorski został zastąpiony libero reprezentacji USA.
No, tak to się kręci - Zaksa jest rozkupywana ale kupuje ambitnych, niedocenianych graczy i wprowadza ich na wysoki poziom. Jest to ewenement w świecie sportu.
Drużyna, która miał się nie podnieść wygrywa w ub. sezonie MP, PP i ponownie Ligę Mistrzów - ponownie z Trentino, ale tym razem 3-0. Kurs przedmeczowy był również wyraźnie na Trentino. Zaksa natomiast zastosowała genialną taktykę - ale to by było już za długo, żeby ją opisać.
Największym atutem jest zespołowość, nie tylko na boisku ale i poza nim. Mówi się o tym "Zaksa Family" i dotyczy wszystkich, zawodników, trenerów, prezesów, fizjo, preparatore, kerownika drużyny a nawet kerowcy autokaru. Zawodnicy na boisku nigdy się nie kłócą, nigdy nie mają do siebie wzajemnych pretensji. Zawsze się wspierają po nieudanych zagraniach. Do tego dochodzi nieprawdopodobna wręcz odporność psychiczna. Jak pisał Rozum, karne to jest loteria i nie zdarza się, żeby jedna drużyna wygrała dwa razy pod rząd serie jedenastek. Zaksa wygrała ostatnie trzy złote sety.
W niedawno rozegranym PP, w finale przeciwko Jastrzębiom, przegrywała 18-22 i wygrała, 20-23 i wygrała, w trzecim secie też przegrywała wysoko, ale cały mecz skończył się wynikiem 3-0, choć rywale mieli piłki setowe w górze (czyli mogli atakować).
Perugia po ubiegłorocznym sukcesie Zaksy wykupiła jej najlepszego zawodnika - Semeniuka. Mają też najdroższego zawodnika świata - Leona. Kupili rozgrywającego mistrzów świata - Giannellego, mają świetne rezerwy. Dawno nie było takiego wielkiego faworyta. Jak pisałem, w tym sezonie przegrali tylko jeden mecz, ale był to półfinał pucharu Włoch, mecz typu "przegrywający odpada". I odpadli. Zaksa przegrała w tym sezonie sporo spotkań, ale żadnego, który musieli wygrać.
W ogóle przez ostatnie 3 sezony Zaksa przegrała tylko jeden mecz, którego nie mogli przegrać. To jest wynik kosmiczny.
Tak więc według kursów przejście Perugii to by był superfuks, ale jak będzie? Zobaczymy.
Na boisku gra 6 zawodników. Są ustawieni po 3 w dwóch strefach: ataku i obrony. Zapominamy na chwilę o libero. Przepisy dotyczące wszystkich 6 są identyczne, jednak na drodze ewolucji wypracowano optymalny system specjalizacji boiskowych.
Najpierw jednak strefy - są ponumerowane dość dziwnie, ale mniejsza. 1 strefa to prawa obrona, 2 to prawy atak, 3 to środek ataku itd aż do 6 środek obrony.
Najlepiej jak to sobie narysujecie.
Zawodnicy są w każdej akcji przypisani do stref, w momencie wykonania zagrywki muszą w nich przebywać (dla mniej wyrobionych kibiców ciężko to dostrzec na boisku, ale tak jest). Jednak już po wykonaniu zagrywki zawodnicy zajmują inne pozycje.
Zawodnicy przypisani przed daną akcją do stref 2, 3, 4 mogą atakować z pierwszej linii. Zawodnicy ze stref 1, 5, 6 mogą atakować z drugiej linii, czyli wybijać się w górę zza linii 3 metra. To jest oczywiście nieco trudniejsze.
W rotacji jest 6 ustawień, a biorąc pod uwagę że w każdym mamy przyjęcie (tzw. side-out) i zagrywkę (tzw. break point), to mamy 12 sytuacji boiskowych.
Optymalna specjalizacja to (będę podawał nazwiska kadry z ostatnich MŚ):
1 rozgrywający (Janusz) - zasadniczo on wystawia wszystkie piłki. Gdy przebywa w pierwszej linii zajmuje zawsze (po wykonaniu zagrywki) strefę 2 a w drugiej linii zawsze strefę 1, czyli czy z przodu czy z tyłu jest zawsze po prawej stronie.
1 atakujący (Kurek) - zawodnik zasadniczo zwolniony z przyjmowania zagrywek, skupia się na ataku. W pierwszej linii w 5 sytuacjach na 6 zajmuje miejsce po prawej, czyli strefę 2. W 1 sytuacji na 6 zostaje w strefie 4 (lewy atak). Gdy jest w drugiej linii, zawsze wbiega do strefy 1 i atakuje wtedy z drugiej linii (z prawego skrzydła).
2 środkowych (Kochanowski, Bieniek) - zawodnik w pierwszej linii zajmuje zawsze strefę 3, czyli środek ataku. Tam blokuje i stamtąd atakuje. Zawodnik w drugiej linii jest zmieniany przez libero (libero może zmieniać każdego innego, ale środkowi są wysocy, przez to mało skoordynowani ruchowo i słabi w obronie) z wyjątkiem jednej sytuacji na 12, gdy środkowy w drugiej linii zagrywa. Po zagrywce zajmuje pozycję na lewej obronie (strefa 5).
2 przyjmujących (Śliwka, Semeniuk) - jeden z tych przyjmujących, tzw. dwójka, gdy przebywa w pierwszej linii atakuje w 5 sytuacjach na 6 z lewego skrzydła a jeden raz (przy odbiorze, gdy nie ma czasu przemieścić się na lewo) z prawego skrzydła. Drugi z nich, tzw. piątka, atakuje tylko z lewego skrzydła (strefa 4). Każdy z nich, gdy przebywa z tyłu, atakuje ze środka drugiej linii, ze strefy 6 - słynny pipe.
Po to, żeby zawsze w pierwszej linii był jeden środkowy i jeden przyjmujący, zawodnicy są połączeni w pary ustawiające się po przekątnej. Czyli jeśli blokujący jest w strefie 2 to drugi jest w strefie 5. Jeśli jeden przyjmujący jest w strefie 3 to drugi jest w strefie 6. Rozgrywający jest połączony w przekątną z atakującym, stąd inna nazwa atakującego to "przekątny", "diagonal", "opposite". Przyjmujących za granicą nazywa się "outside spiker", środkowych "middle blockers" a rozgrywającego "setter".
Jak już nie będziecie mieli problemów z rozumieniem tych zasad, zaczniemy omawiać casus Trentino 2022.
https://www.siatkowkaokiemstatystyka.pl/ustawienia-na-boisku-wstep/