Mam nadzieję, że już nie będzie żadnych polskich ratowników. Warto zapłacić każde pieniądze za dobrego, zagranicznego trenera. I akurat to, wydaje mi się, Kulesza jest w stanie zrobić. Ale co do współpracy dalszej ? Będzie źle. Biorąc więc pod uwagę mental i ograniczenie prezesa, może najlepszym rozwiązaniem będzie kierunek bałkański ? Ponoć Bjelica, były trener Lecha, jest w kręgu zainteresowań. To by był jakiś kompromis. Dobry, zachodni trener może się nie odnaleźć w rzeczywistości dzisiejszego PZPN.
Ale do Bońka i Kuleszy mam pretensje. Pierwszy wsadził na siodło Brzęczka, drugi Czesia, znając ich ograniczenia. Tak się nie robi. To co wydarzyło się później, zarówno dobre, jak i złe, było konsekwencją tych nietrafionych wyborów. Czego niby Kulesza się spodziewał ? Wszyscy doskonale wiedzieli kim jest Michniewicz i jaki styl miały jego drużyny. Wszystko przebiegło zgodnie z optymalnym planem, pozostał zaś jeden, wielki niesmak, ale dupa pana prezesa uchroniona.
Ja też mam nadzieję, że nie będzie żadnego Brzęczka, Nawałki czy Michniewicza, tylko ktoś w stylu późnego Beenhakkera, który umie wygrać tylko z San Marino. Mówię zupełnie serio, może dopiero coś takiego kogoś otrzeźwi.
rozum.von.keikobad napisal(a): Ja też mam nadzieję, że nie będzie żadnego Brzęczka, Nawałki czy Michniewicza, tylko ktoś w stylu późnego Beenhakkera, który umie wygrać tylko z San Marino. Mówię zupełnie serio, może dopiero coś takiego kogoś otrzeźwi.
To naprawdę nie jest zabawa w to kto ma rację na forum. Twoje logiczne zestawienia są gówno warte, kiedy trzeba zmierzyć się z realnym podejmowaniem decyzji, często trudnych i wielowymiarowych. Piszesz oczywiste oczywistości, myślisz że decydenci nie zdają sobie sprawy jak to wygląda 0-1 ? Zdają. I robią to co muszą.
Nie muszą, tylko chcą. My katolicy wierzymy w wolną wolę. Oczywiście konsekwencje tych wyborów mogą być różne. Konsekwencją wyboru Michniewicza był największy na mundialu sukces od 36 lat, przegrana tylko z wicemistrzem i mistrzem świata. Jaka będzie konsekwencja jego zwolnienia, to jeszcze nie wiemy, może uciułamy klasyczny 1 pkt z zagranicznym trenerem, a może i nie.
A jaka jest w tym względzie wiara ezoteryki trve wiedzy o zarządzaniu to nie wiem, może i tam "robi się co musi".
Hipoteza o wielowymiarowym procesie decyzyjnym choć słuszna, to znaczy tu trochę co innego niż Jorge sugeruje. PZPN w osobie prezesa, pod naciskiem różnych kręgów towarzyskich i chyba biznesowych zwolnił selekcjonera z przyczyn pozasportowych (przepraszam, ale otoczkę pełną frazesów i pseudofachowego piłkarskiego języka stawiam niżej niż pogadanki tow. Tuska Donalda), stawiając się znowu w sytuacji niewiele lepszej niż jego poprzednik po zwolnieniu J.Brzęczka. To "niewiele" to tylko przypadkowy timing, gdy akurat po dużej imprezie kubeł z odpadkami jest nieco bardziej wypełniony i jest jakaś szansa, że wygrzebie się z niego kogoś bardziej kompetentnego niż osławiony Portugalczyk. Ale nadal będzie do grzebanie w odpadkach z powodu doraźnej i nieplanowanej potrzeby. Kryteria sportowe przy wyborze będą niżej niż powinny. Wyżej zaś obrotność agentów kandydatów i pozasportowe oczekiwania związku (w odniesieniu do grup towarzyskich i biznesowych), czyli bardziej prozaicznie - święty spokój i dobry PR.
O spodziewanym biciu piany przy użyciu słów kluczowych typu "projekt", "plan gry", "strategia tego i owego nawet szkoda wspominać.
Dlaczego kombinujemy ? Główną przyczyną zwolnienia Michniewicza jest to, że takiej reprezentacji nikt nie chce. Ani kibice, ani dziennikarze, ale też (co chyba przesądzające) piłkarze. Paradoksalnie jedyną osobą, która inaczej by do tego podeszła mógł być Kulesza, ale w tym momencie liczy się dla niego tylko pijar. A presja jest duża, z wielu stron, więc się ugnie.
Ale to dopiero początek kłopotów. Kulesza raczej nie odważy się na zatrudnienie trenera który będzie mu pasował osobiście. Czyli przede wszystkim z naszego, słowiańskiego kręgu kulturowego. I nie tylko chodzi o kwestie językowe. Coś czuje, że zagra pod publiczkę (jak to Czarek) i sięgnie po znane zachodnie nazwisko. I kompletnie nie będzie się dogadywać. Co przełoży się na reprezentację, oczywiście negatywnie. Już by było lepiej, gdyby wykazał się konsekwencją, ale to nie w jego stylu, nie na tym poziomie, on się źle czuje w obecnej roli (to po co się pchał i korumpował pół Polski ?). Jesteśmy skazani na nieustanne zamieszanie, nic z tego nie wyjdzie.
JORGE napisal(a): Dlaczego kombinujemy ? Główną przyczyną zwolnienia Michniewicza jest to, że takiej reprezentacji nikt nie chce.
Ale co to znaczy "nikt nie chce"? Że jest na niego najazd w mediach? Owszem, ogromny. Nawet w tych "druzgodzących" dla Michniewicza sondażach na zamówienie jego przeciwników był solidny odsetek głosów za pozostawieniem. Ile osób naprawdę chce dymisji Michniewicza to się nigdy nie dowiemy, ale znamy już to forumowe "nikt", "nic", "wszystko", znaczy to tyle co kilkadziesiąt procent.
A jak jakiś piłkarz ma ochotę sam decydować, kto ma być trenerem, to napiszę po raz kolejny - następny mecz reprezentacji powinien zobaczyć z kanapy przed telewizorem.
Najlepsze jest to, że sam dostrzegasz, że bez Michniewicza wcale nie będzie lepiej, będzie gorzej. Tylko twoim zdaniem "oni muszą", moim zdaniem nic nie muszą, mają wolną wolę. Sami wybierają reprezentację, w której następny trener zamiast na wynikach skupi się na PR i obłaskawianiu pismaków i ewentualnie jakichś podstarzałych gwiazd piłki.
Zastanawiające było dla mnie jak powszechnie Polacy nie chcą "brzydko wygrywać", a przecież z mocnymi przeciwnikami robi się to właśnie w ten sposób. Męcząc, dręcząc, knując. Może my się boimy swoich możliwości i tego, że trzeba zasuwać? My - w sensie naród, powszechna postawa.
JORGE napisal(a): Dlaczego kombinujemy ? Główną przyczyną zwolnienia Michniewicza jest to, że takiej reprezentacji nikt nie chce. Ani kibice, ani dziennikarze, ale też (co chyba przesądzające) piłkarze. Paradoksalnie jedyną osobą, która inaczej by do tego podeszła mógł być Kulesza, ale w tym momencie liczy się dla niego tylko pijar. A presja jest duża, z wielu stron, więc się ugnie.
Ale to dopiero początek kłopotów. Kulesza raczej nie odważy się na zatrudnienie trenera który będzie mu pasował osobiście. Czyli przede wszystkim z naszego, słowiańskiego kręgu kulturowego. I nie tylko chodzi o kwestie językowe. Coś czuje, że zagra pod publiczkę (jak to Czarek) i sięgnie po znane zachodnie nazwisko. I kompletnie nie będzie się dogadywać. Co przełoży się na reprezentację, oczywiście negatywnie. Już by było lepiej, gdyby wykazał się konsekwencją, ale to nie w jego stylu, nie na tym poziomie, on się źle czuje w obecnej roli (to po co się pchał i korumpował pół Polski ?). Jesteśmy skazani na nieustanne zamieszanie, nic z tego nie wyjdzie.
Właśnie Kolega opisał nasz impossibilizm. Też uważam, że tak będzie. I to bardzo źle, bo powinniśmy budować na sukcesie. Może nie takim pięknym jakbyśmy chcieli, ale wymiernym, znaczącym sukcesie. Tak się buduje coś na dłużej. Tak jest w każdej innej dziedzinie w Polsce. My mamy potencjał, ale nie mamy instytucji, dzięki którym bylibyśmy go w stanie wykorzystać. W duże gry sportowe, biznesowe czy polityczne nie mamy szans we frontalnym starciu z dużymi graczami. Jesteśmy w stanie wygrać tylko brzydko, naginając reguły. Ale my wolimy, nie, lepiej pięknie przegrać, niż brzydko wygrać. Co skazuje nas na pułapkę średniego rozwoju i kult cargo zachodnich instytucji i "thought leadership".
rozum.von.keikobad napisal(a): Czyli podsumujmy, Michniewicz zagrał o punkty z: - Francją, odchodzącym mistrzem świata i przyszłym wicemistrzem - przegrał 3:1, - Argentyną, przyszłym mistrzem świata - przegrał 2:0, - Arabią Saudyjską, drużyną poniżej naszych notowań - wygrał 2:0, - Meksykiem, wyżej notowaną drużyną - zremisował 0:0, eliminując ją z 1/8, w której grali co najmniej od 1998 r. nieprzerwanie (!), dłuższą serię miała (ma) chyba tylko Brazylia [edit: sprawdziłem, wychodzili z grupy zawsze od 1994 r. i tylko Brazylia ma dłuższą serię], - Walią, wyżej notowaną drużyną - 2 razy wygrał, - Holandią, wyżej notowaną drużyną - wygrał i zremisował, - Belgią, wyżej notowaną drużyną, ówcześnie wciąż 3. drużyną świata - 2 razy przegrał, raz z kompromitującym wynikiem - Szwecją, wyżej notowaną drużyną - wygrał 2:0 i awansował na mundial.
Pierwszy raz od 36 lat awansowaliśmy do fazy pucharowej mundialu. Z jego piłkarzy przy poprzednim wyjściu z grupy żadnego nie było nawet na świecie. Utrzymaliśmy się w dywizji A Ligi Narodów. Jeśli to nie wystarcza, to co wystarcza? Jakieś kryteria na pewno są. Dla porównania poprzedni trener przegrywał z niżej notowanymi Węgrami i Słowacją, nigdy nie wygrał z nikim wyżej notowanym, miał 1 pkt i ostatnie miejsce w grupie na euro. Ale nigdy go nie zwolniono. Jest to jasny sygnał - zamiast wygrywać i osiągać cele jak Michniewicz, bądź fajny jak Sousa. Jeśli kolejny trener będzie miał choć odrobinę instynktu samozachowawczego tak powinien postąpić. A czy reprezentacji, która nie będzie chciała osiągać celów warto kibicować? Nie, nie warto, mówię zupełnie serio. Ja chcę zobaczyć na euro Wyspy Owcze, była Islandia, czemu nie oni?
Imponujące zestawienie. No, Czesław nie miał najważniejszego. Wyglądu. A dziś w DTVPiS przy okazji podania informacji o jego zwolnieniu puścili Lewego z tekstem, że trzeba mieć trochę radości z gry. Czyli Robercik zwolnił już drugiego trenera w ciągu zaledwie paru lat.
W siatkówce specjalizował się w tym Fabian Drzyzga i oglądał MŚ z trybun (a jak go wyłapała kamera i puścili go na telebimie, pokazał palec).
Według nowego rankingu drużyn narodowych FIFA, reprezentacja Polski uplasowała się na 22. miejscu (1560 punktów). Jest to awans o 4 pozycje, poprzednio nasza kadra zajmowała 26. lokatę.
A do tego Czesio nawet nie wyleciał za wpojenie naszych grajkom, że nie potrafią grać w piłkę nożną. Jednak zaliczył wtopę przy premiach i zaczął się brzydko bronić atakując ludzi ze sztabu. Tandeciarz. Właściwie to sam się skreślił, nie pozostawił Kuleszy wyboru.
I tak do zajebania .... Jedni kopią ludzi, raz sensem, raz bez, zawsze za ostro. Inni bronią tych kopanych, bo nienawidzą kopiących. Dorabiając teoryjki jeszcze.
Ja mam gówna serdecznie dość. W każdym aspekcie życia w Polsce.
rozum.von.keikobad napisal(a): Czyli podsumujmy(...) - Holandią, wyżej notowaną drużyną - wygrał i zremisował
Żeby być precyzyjnym - przegrał i zremisował (u siebie przegrał, na wyjeździe zremisował - co i tak było najlepszym wynikiem od 30 lat).
rozum.von.keikobad napisal(a):Jest to jasny sygnał - zamiast wygrywać i osiągać cele jak Michniewicz, bądź fajny jak Sousa.
Nie. Trzeba być obcokrajowcem - Benhauer był średnio fajny, albo w ogóle niefajny, a zdobywszy 1pkt na turnieju i ostatnie miejsce w grupie, utrzymał posadę. Więc fajność nie jest kluczowa, chyba że sam status zagraniczniaka wystarczy do niej.
rozum.von.keikobad napisal(a):A czy reprezentacji, która nie będzie chciała osiągać celów warto kibicować? Nie, nie warto, mówię zupełnie serio.
Ależ oni chcą osiągać cele, tylko nie wychodzi. A jak wychodzi, to okazuje się że atmosfera zła - tak było i za Brzęczka i za Michniewicza, i trzeba zmienić trenera.
Nawiasem mówiąc ja trochę tę decyzję rozumiem - klient, czyli kibic, narzeka, sponsorzy odchodzą, więc trzeba próbować ten trend odwrócić. Wynik jest dla klienta drugorzędny, albo inaczej - sam wynik nie zapewnia zadowolenia klienta jak się okazuje.
Kibic narzeka? Rozumiem, że coś takiego mógłbym usłyszeć w TVN ale od forumowicza? Nie, proszę pana, to nie kibic narzeka tylko jest nagonka merdiów. Zorkiestrowana bo jakże inaczej.
JORGE napisal(a): A do tego Czesio nawet nie wyleciał za wpojenie naszych grajkom, że nie potrafią grać w piłkę nożną. Jednak zaliczył wtopę przy premiach i zaczął się brzydko bronić atakując ludzi ze sztabu. Tandeciarz. Właściwie to sam się skreślił, nie pozostawił Kuleszy wyboru.
Ja całkowicie rozumiem, że dla kogoś styl gry naszej reprezentacji może być nie do zaakceptowania.
Jednak cała ta "afera premiowa" to ewidentna wyciągnięta z głębokiej...czeluści wrzutka podobnie jak niegdysiejsza "afera biletowa" Błaszczykowskiego czy jeszcze starsza "afera kubkowa" (gorące kubki Knorra z czasów Engela).
To namolnie powtarzalne medialne cwelenie Polaków w ramach pedagogiki wstydu i cyniczna gra na uwalenie trenera.
los napisal(a): Kibic narzeka? Rozumiem, że coś takiego mógłbym usłyszeć w TVN ale od forumowicza? Nie, proszę pana, to nie kibic narzeka tylko jest nagonka merdiów. Zorkiestrowana bo jakże inaczej.
Kibic też narzeka, słychać. Przyczyny możemy sobie analizować, ale to fakt bezsporny.
los napisal(a): Kibic narzeka? Rozumiem, że coś takiego mógłbym usłyszeć w TVN ale od forumowicza? Nie, proszę pana, to nie kibic narzeka tylko jest nagonka merdiów. Zorkiestrowana bo jakże inaczej.
Kibic też narzeka, słychać. Przyczyny możemy sobie analizować, ale to fakt bezsporny.
Jaki wielu Polaków powtarza bezmyślnie to, co usłyszeli w telewizorze? 40% najmniej. Byłeś to zresztą uprzejmy sam stwierdzić w innym wątku. No to już masz miliony narzekających kibuców. Ech, TecumSeh, TecumSeh...
Losie, sorki, ale piszesz bzdury. Najspokojniejsi i najbardziej życzliwi kadrze ludzie nie wytrzymywali. Pisałem o tym w trakcie mistrzostw, już od Meksyku, kiedy nie było jeszcze żadnej nagonki. Tego nie dało się oglądać i ludzi, interesujących się naszą piłką, gra reprezentacji irytowała do tego stopnia, że im żyłka pękała. Naprawdę, jeden z moich kolegów, po szalu, powiedział że pierwszy raz w życiu ze zdenerwowania nie mógł w nocy zasnąć, przez mecz piłkarski. Albo parę osób, mniej zorientowanych, pytało się mnie, czy to możliwe, że na skutek działań trenera, nasi piłkarze zaczęli źle przyjmować i podawać piłkę, dla nich się pewne sprawy w głowie nie mieściły. Szukali odpowiedzi co się stało, a może to jednak piłkarze dają ciała ? Zaczęli wątpić we wszystko, na podstawie własnych obserwacji, nie mediów.
Rozumiem taktykę Michniewicza. Wiele osób zadaje sobie takie pytanie - jak to możliwe, że graliśmy defensywnie, a nas piłkarze nie jeździli na dupach, nie było wślizgów, nie było krótkiego krycia ? Nie mówiąc już o zadziorności, nieustępliwości. Przecież to bez sensu !
Ano nie. W koszykówce jest system obrony strefowej, gdzie zawodnicy nie mają przydzielonych bezpośrednio grajków do krycia, a każdy ma swoją cześć boiska. Zasadniczo obrońca nie może dać się minąć, bo wtedy strefa może pękać. Dlatego trzeba zostawić miejsce zawodnikom z piłką, nie być za blisko, co naraża na rzut z dystansu. I tak się dzieje, na strefę najlepszym sposobem jest trafianie z dystansu. I jest jakaś analogia do tego co zaproponował Michniewicz w obronie. Działało nieźle. (chociaż oczywiście, w piłce nożnej nie ma obrony 1-1, takiej jak w koszykówce, tam zawsze kryje się swój rejon boiska).
Dodam tylko, że w NBA, obrona strefowa jest zakazana. Zabijała koszykówkę.
Ja NBA nie oglądam już dłużej, niż 20 lat - odkąd przenieśli ją na płatne kanały (a nigdy nie kupiłem żadnych płatnych kanałów - poza standardowym pakietem kablówki czy satelity). Ale Gnój ma u siebie taki kanał w pakiecie. Niedawno, podczas naszej wizyty u niego leciał akurat jakiś meczyk z odtworzenia. - Coś dużo za 3 rzucają - mówię - czyżby zrezygnowali z zakazu strefy? - Oo! To już dawno.
Czy to zabiło koszykówkę? Nie sądzę.
Oczywiście bardziej miarodajne byłoby porównanie do czasu sprzed zakazu, ale nie chce mi się szukać.
A gusta są różne. W tenisie np. byli zawodnicy specjalizujący się w grze na mączce i w grze na trawie (serwis-wolej). W dekadzie lat 90 połowa turniejów wielkiego szlema została wygrana przez takich właśnie graczy. Włodarze kazali wyprodukować znacznie szybszą mączkę i znacznie wolniejszą trawę i teraz nie ma już wielkiej różnicy. Efektem tego nie ma już zawodników biegających do siatki. Wszyscy grają taki sam tenis. W dekadzie 2010 nie było już żadnego zwycięzcy żadnego spośród 40 turniejów wielkoszlemowych, grającego serwis-wolej. Dla mnie to zabiło dyscyplinę. Straciłem przyjemność oglądania. Ale tenis ma się świetnie.
O! Moja ulubiona para graczy Malone-Stockton. Stock jest rekordzistą w NBA w asystach. Pomógł mu w tym wydatnie Mailman, kolega klubowy przez naście lat. Dopracowali do perfekcji zagranie pick and roll. Nikt tego nie grał tak jak oni. W Barcelonie obaj byli w składzie ale nie robili już takiej różnicy na boisku, ze względu na strefę właśnie. Czy to "zabiło" grę? Nie. Tamten występ Dream Teamu był jednym z największych wydarzeń w historii sportu.
Komentarz
Ale do Bońka i Kuleszy mam pretensje. Pierwszy wsadził na siodło Brzęczka, drugi Czesia, znając ich ograniczenia. Tak się nie robi. To co wydarzyło się później, zarówno dobre, jak i złe, było konsekwencją tych nietrafionych wyborów. Czego niby Kulesza się spodziewał ? Wszyscy doskonale wiedzieli kim jest Michniewicz i jaki styl miały jego drużyny. Wszystko przebiegło zgodnie z optymalnym planem, pozostał zaś jeden, wielki niesmak, ale dupa pana prezesa uchroniona.
A jaka jest w tym względzie wiara ezoteryki trve wiedzy o zarządzaniu to nie wiem, może i tam "robi się co musi".
PZPN w osobie prezesa, pod naciskiem różnych kręgów towarzyskich i chyba biznesowych zwolnił selekcjonera z przyczyn pozasportowych (przepraszam, ale otoczkę pełną frazesów i pseudofachowego piłkarskiego języka stawiam niżej niż pogadanki tow. Tuska Donalda), stawiając się znowu w sytuacji niewiele lepszej niż jego poprzednik po zwolnieniu J.Brzęczka. To "niewiele" to tylko przypadkowy timing, gdy akurat po dużej imprezie kubeł z odpadkami jest nieco bardziej wypełniony i jest jakaś szansa, że wygrzebie się z niego kogoś bardziej kompetentnego niż osławiony Portugalczyk. Ale nadal będzie do grzebanie w odpadkach z powodu doraźnej i nieplanowanej potrzeby. Kryteria sportowe przy wyborze będą niżej niż powinny. Wyżej zaś obrotność agentów kandydatów i pozasportowe oczekiwania związku (w odniesieniu do grup towarzyskich i biznesowych), czyli bardziej prozaicznie - święty spokój i dobry PR.
O spodziewanym biciu piany przy użyciu słów kluczowych typu "projekt", "plan gry", "strategia tego i owego nawet szkoda wspominać.
Ale to dopiero początek kłopotów. Kulesza raczej nie odważy się na zatrudnienie trenera który będzie mu pasował osobiście. Czyli przede wszystkim z naszego, słowiańskiego kręgu kulturowego. I nie tylko chodzi o kwestie językowe. Coś czuje, że zagra pod publiczkę (jak to Czarek) i sięgnie po znane zachodnie nazwisko. I kompletnie nie będzie się dogadywać. Co przełoży się na reprezentację, oczywiście negatywnie. Już by było lepiej, gdyby wykazał się konsekwencją, ale to nie w jego stylu, nie na tym poziomie, on się źle czuje w obecnej roli (to po co się pchał i korumpował pół Polski ?). Jesteśmy skazani na nieustanne zamieszanie, nic z tego nie wyjdzie.
Nawet w tych "druzgodzących" dla Michniewicza sondażach na zamówienie jego przeciwników był solidny odsetek głosów za pozostawieniem. Ile osób naprawdę chce dymisji Michniewicza to się nigdy nie dowiemy, ale znamy już to forumowe "nikt", "nic", "wszystko", znaczy to tyle co kilkadziesiąt procent.
A jak jakiś piłkarz ma ochotę sam decydować, kto ma być trenerem, to napiszę po raz kolejny - następny mecz reprezentacji powinien zobaczyć z kanapy przed telewizorem.
Najlepsze jest to, że sam dostrzegasz, że bez Michniewicza wcale nie będzie lepiej, będzie gorzej. Tylko twoim zdaniem "oni muszą", moim zdaniem nic nie muszą, mają wolną wolę. Sami wybierają reprezentację, w której następny trener zamiast na wynikach skupi się na PR i obłaskawianiu pismaków i ewentualnie jakichś podstarzałych gwiazd piłki.
My - w sensie naród, powszechna postawa.
I to bardzo źle, bo powinniśmy budować na sukcesie. Może nie takim pięknym jakbyśmy chcieli, ale wymiernym, znaczącym sukcesie. Tak się buduje coś na dłużej.
Tak jest w każdej innej dziedzinie w Polsce. My mamy potencjał, ale nie mamy instytucji, dzięki którym bylibyśmy go w stanie wykorzystać.
W duże gry sportowe, biznesowe czy polityczne nie mamy szans we frontalnym starciu z dużymi graczami. Jesteśmy w stanie wygrać tylko brzydko, naginając reguły.
Ale my wolimy, nie, lepiej pięknie przegrać, niż brzydko wygrać. Co skazuje nas na pułapkę średniego rozwoju i kult cargo zachodnich instytucji i "thought leadership".
Pierwsza przyczyna jest oczywista, więc może zacznę od drugiej..
W siatkówce specjalizował się w tym Fabian Drzyzga i oglądał MŚ z trybun (a jak go wyłapała kamera i puścili go na telebimie, pokazał palec).
Według nowego rankingu drużyn narodowych FIFA, reprezentacja Polski uplasowała się na 22. miejscu (1560 punktów). Jest to awans o 4 pozycje, poprzednio nasza kadra zajmowała 26. lokatę.
Ja mam gówna serdecznie dość. W każdym aspekcie życia w Polsce.
Nie. Trzeba być obcokrajowcem - Benhauer był średnio fajny, albo w ogóle niefajny, a zdobywszy 1pkt na turnieju i ostatnie miejsce w grupie, utrzymał posadę. Więc fajność nie jest kluczowa, chyba że sam status zagraniczniaka wystarczy do niej.
Ależ oni chcą osiągać cele, tylko nie wychodzi. A jak wychodzi, to okazuje się że atmosfera zła - tak było i za Brzęczka i za Michniewicza, i trzeba zmienić trenera.
Nawiasem mówiąc ja trochę tę decyzję rozumiem - klient, czyli kibic, narzeka, sponsorzy odchodzą, więc trzeba próbować ten trend odwrócić. Wynik jest dla klienta drugorzędny, albo inaczej - sam wynik nie zapewnia zadowolenia klienta jak się okazuje.
Jednak cała ta "afera premiowa" to ewidentna wyciągnięta z głębokiej...czeluści wrzutka podobnie jak niegdysiejsza "afera biletowa" Błaszczykowskiego czy jeszcze starsza "afera kubkowa" (gorące kubki Knorra z czasów Engela).
To namolnie powtarzalne medialne cwelenie Polaków w ramach pedagogiki wstydu i cyniczna gra na uwalenie trenera.
Pamiętacie takie lansowane niegdyś przez ZiS-owców hasło: "rządzi PiS, a Polakom wstyd"?
Podczas Mundialu pompowali analogiczną narrację "Polska wychodzi z grupy*, a Polakom wstyd"
*Po raz pierwszy od...36-lat przegrywając jedynie z jakimiś niszowymi reprezentacjami pożeraczy płazów i pasterzy bydła.
Ano nie. W koszykówce jest system obrony strefowej, gdzie zawodnicy nie mają przydzielonych bezpośrednio grajków do krycia, a każdy ma swoją cześć boiska. Zasadniczo obrońca nie może dać się minąć, bo wtedy strefa może pękać. Dlatego trzeba zostawić miejsce zawodnikom z piłką, nie być za blisko, co naraża na rzut z dystansu. I tak się dzieje, na strefę najlepszym sposobem jest trafianie z dystansu. I jest jakaś analogia do tego co zaproponował Michniewicz w obronie. Działało nieźle. (chociaż oczywiście, w piłce nożnej nie ma obrony 1-1, takiej jak w koszykówce, tam zawsze kryje się swój rejon boiska).
Dodam tylko, że w NBA, obrona strefowa jest zakazana. Zabijała koszykówkę.
- Coś dużo za 3 rzucają - mówię - czyżby zrezygnowali z zakazu strefy?
- Oo! To już dawno.
Czy to zabiło koszykówkę? Nie sądzę.
Oczywiście bardziej miarodajne byłoby porównanie do czasu sprzed zakazu, ale nie chce mi się szukać.
A gusta są różne. W tenisie np. byli zawodnicy specjalizujący się w grze na mączce i w grze na trawie (serwis-wolej). W dekadzie lat 90 połowa turniejów wielkiego szlema została wygrana przez takich właśnie graczy. Włodarze kazali wyprodukować znacznie szybszą mączkę i znacznie wolniejszą trawę i teraz nie ma już wielkiej różnicy. Efektem tego nie ma już zawodników biegających do siatki. Wszyscy grają taki sam tenis. W dekadzie 2010 nie było już żadnego zwycięzcy żadnego spośród 40 turniejów wielkoszlemowych, grającego serwis-wolej. Dla mnie to zabiło dyscyplinę. Straciłem przyjemność oglądania. Ale tenis ma się świetnie.