Swoją drogą, straszny socjalizm był w XIX-wiecznych USA i to jeszcze przed wojną secesyjną. Państwowe licencje pilotów, monopolistyczny ZZ pilotów, prawne ograniczenie funtów na cal. Noż cholery można dostać.
Do tej pory jest. Niektórzy mówią, że dlatego Ameryka jest tak innowacyjna - jeśli jaki zawód istnieje więcej niż 10 lat, to już mamy państwowe licencje, monopolistyczne ZZ, standardy i koncesje. Jak człowiek chce coś zrobić, to musi na świeżym polu, gdzie jeszcze nikt nie rządzi.
A może właśnie na tym polega kapitalizm - wyścig kto pierwszy zajmie jakąś działkę i ustanowi tam monopol? Wolna konkurencja.
Suchejcie, i jeszcze take pytanie. Jak wiadomo, w Europie najbogatsi są Szwabici, gdyż towary puszczają Renem.
A tymczasem pan Samuel podaje, że jak tylko w Usiech uruchomili kolejki, to podróżni, a potem i towary przesiadły się na kolej, zaś ruch na rzece, znacznie większej od Renu, przygasł. Nawet skarbnik ZZ pilotów uciekł z całą kasą związkową.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Suchejcie, i jeszcze take pytanie. Jak wiadomo, w Europie najbogatsi są Szwabici, gdyż towary puszczają Renem.
A tymczasem pan Samuel podaje, że jak tylko w Usiech uruchomili kolejki, to podróżni, a potem i towary przesiadły się na kolej, zaś ruch na rzece, znacznie większej od Renu, przygasł. Nawet skarbnik ZZ pilotów uciekł z całą kasą związkową.
Ktoś wie, jak dziś wygląda żegluga rzeczna w USA?
To jakaś amerykańska ex-tradycja, bo Jimmy Hoffa z ZZ transportowców dla odmiany lądowych też tajemniczo zniknął był.
MarianoX napisal(a): A Janusz Mikke wcisnął swoim wyznawcom kit, że w USA do ok. połowy XX-go wieku panowal jakiś darwinowski ultra-wolny rynek...
Nie-darwinowski tylko dżentelmeński. Pan Mikke twierdził, że w owej rywalizacji wszyscy bardzo rzetelnie trzymali się reguł wymyślonych sto lat później przez pana Mikkego. I nikt pod żadnym pozorem nie korzystał z tego, że sfinansował wybór sędziemu lub gubernatorowi.
MarianoX napisal(a): A Janusz Mikke wcisnął swoim wyznawcom kit, że w USA do ok. połowy XX-go wieku panowal jakiś darwinowski ultra-wolny rynek...
Nie-darwinowski tylko dżentelmeński. Pan Mikke twierdził, że w owej rywalizacji wszyscy bardzo rzetelnie trzymali się reguł wymyślonych sto lat później przez pana Mikkego. I nikt pod żadnym pozorem nie korzystał z tego, że sfinansował wybór sędziemu lub gubernatorowi.
Gdy się czyta życiorysy biznesowe różnych rokefelerów, dżej-pi morganów, a nawet edisonów to ma się odczucie obcowania z powieścią gangsterską
christoph napisal(a): ktoś napisał, że USA to takie średniowiecze z lokalnym księciuniami
Słuszna uwaga, tak było i w Ojropie gdzie założycielami wielu sławnych i wpływowych rodów bywali zwykle niechętnie pamiętani przez następców rozmaici watażkowie i RojberRitterzy
MarianoX napisal(a): A Janusz Mikke wcisnął swoim wyznawcom kit, że w USA do ok. połowy XX-go wieku panowal jakiś darwinowski ultra-wolny rynek...
Nie-darwinowski tylko dżentelmeński. Pan Mikke twierdził, że w owej rywalizacji wszyscy bardzo rzetelnie trzymali się reguł wymyślonych sto lat później przez pana Mikkego. I nikt pod żadnym pozorem nie korzystał z tego, że sfinansował wybór sędziemu lub gubernatorowi.
Tak gwoli ścisłości to akurat ten mit jest starszy i JKM tylko ochoczo na nim żerował. Słowo "wolnoamerykanka" funkcjonuje w języku od co najmniej kilkudziesięciu lat i pojawiła się na długo przed zdobyciem popularności przez tego szalbierza.
Peem tak....gdy czyta się życiorysy różnych amerykańskich rokefelerow, morganów, edisonow itp. to trudno odroznic je od biografii mafiozolów i gangusów.
Wolnoamerykanka (zapasy w stylu "catch as catch can") to tamtejszy sport naśladujący życie, a nie odwrotnie.
TecumSeh napisal(a): Jeszcze nie wiem czy polecam (ufam, że tak będzie), bo dopiero kupiłem.. ale z tego co wiem, gorąco polecają niektórzy forumkowicze
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
TecumSeh napisal(a): Jeszcze nie wiem czy polecam (ufam, że tak będzie), bo dopiero kupiłem.. ale z tego co wiem, gorąco polecają niektórzy forumkowicze
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
Czytałem druge i czecie. I jeszcze o żołnierzach wyklętych. Mam nawet z dedykancją autora.
TecumSeh napisal(a): Jeszcze nie wiem czy polecam (ufam, że tak będzie), bo dopiero kupiłem.. ale z tego co wiem, gorąco polecają niektórzy forumkowicze
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
Czytałem druge i czecie. I jeszcze o żołnierzach wyklętych. Mam nawet z dedykancją autora.
Mało kto pamięta, że był taki pisarz Jan Zacharyasiewicz ( 1823 - 1906), swego czasu bardzo poczytny. A że wywodził się z moich rodzinnych stron, mam doń oczywisty sentyment czasem. Kiedy tylko uda mi się coś dorwać, bo jego książki to rzadka rzadkość - wracam do lektury. Na teraz mam malutką książeczkę, cudownie archaiczną, w co szybko się wchodzi, o ponętnym tytule "Zakopane skarby". Miał pan Jan dryg do wymyślania skomplikowanych, atrakcyjnych fabuł. Dziś zrobiłby karierę jako scenarzysta. Ha! Napisał nawet wzorcowe romansidło z sensacyjnymi wątkami, które czytałam przed laty, ale tytuł mi wyparował. Wiem tylko, że tę jego książkę ukradł inny pisarz, który lata później wydał coś o identycznej treści. Niestety, to też wyleciało mi ze łba, ale jeśli gdzieś znów tę książkę J. Z. dorwę - być może sobie przypomnę kim był ów bezczelny plagiator.
Czytam przeciekawą książkę Joanny Bątkiewicz- Brożek o św. O.Dolindo Rutuolo, polecać nie muszę, bo wiadomo; lektura obowiązkowa.
Co ten - od urodzenia święty - człowiek potrafił, przechodzi ludzkie pojęcie, no ale on współpracował z Jezusem na codzień, więc nie dziwią cuda, które tworzył za przyzwoleniem naszego Pana. Człowiek z Bożego wymiaru.
Drugim i pewnie niezamierzonym bohaterem książki jest Neapol, moim zdaniem najbardziej niezwykłe, tajemnicze, mistyczne miasto na świecie. Gleba na której wyrósł ten święty człowiek. I nie on jeden, bo Neapol był wylęgarnią świętych.. Obok nich żyli ludzie z Camorry, a po sąsiedzku groźny Wezuwiusz, który uśmiercał setki ludzi, niszczył starożytne cuda architektury i cytrynowe gaje. I cudowne zatoki i porty... W Neapolu jest wszystko; dobro, zło, piękno, brzydota - Neapol to świat w pigułce. W tym mieście żyją dziś ludzie ogromnej Wiary, w 2016 roku- kiedy autorka dokumentowała książkę, liczba powołań kapłańskich i zakonnych stale rosła.
@Mania powiedział(a):
Czytam przeciekawą książkę Joanny Bątkiewicz- Brożek o św. O.Dolindo Rutuolo, polecać nie muszę, bo wiadomo; lektura obowiązkowa.
Co ten - od urodzenia święty - człowiek potrafił, przechodzi ludzkie pojęcie, no ale on współpracował z Jezusem na codzień, więc nie dziwią cuda, które tworzył za przyzwoleniem naszego Pana. Człowiek z Bożego wymiaru.
Drugim i pewnie niezamierzonym bohaterem książki jest Neapol, moim zdaniem najbardziej niezwykłe, tajemnicze, mistyczne miasto na świecie. Gleba na której wyrósł ten święty człowiek. I nie on jeden, bo Neapol był wylęgarnią świętych.. Obok nich żyli ludzie z Camorry, a po sąsiedzku groźny Wezuwiusz, który uśmiercał setki ludzi, niszczył starożytne cuda architektury i cytrynowe gaje. I cudowne zatoki i porty... **W Neapolu jest wszystko; dobro, zło, piękno, brzydota - Neapol to świat w pigułce. **W tym mieście żyją dziś ludzie ogromnej Wiary, w 2016 roku- kiedy autorka dokumentowała książkę, liczba powołań kapłańskich i zakonnych stale rosła.
Fascynująca lektura.
Dodaję Bartolo Longo (subito santo) - życiorys taki jak to miasto.
Nie udało mi się znaleźć wątku z poezją - poza kilkoma o wieszczu Maryanie, to zamieszczę tutaj. Przypomniał mi Przemko swoim wpisem w wojtku anhoholowym o filmie Peggy Sue, a że żona nie widziała a ja byłem co prawda w kinie, ale w latach 80, z tym, że wtedy oglądałem to z pozycji tych dzieci, w dodatku za komuny. Dziś mogłem spojrzeć na to z drugiej strony, wyobrazić sobie, jak by to było.
Film polecam ze względu na fajny pomys, ale i nie polecam, gdyż jest fatalnie wyreżyserowany, gra aktorów jest bardzo teatralna, scenariusz dość sztuczny.
Ale w filmie pojawia się fragment wiersza W.B. Yeatsa, When You Are Old. Oto cały wiersz:
When you are old and grey and full of sleep,
And nodding by the fire, take down this book,
And slowly read, and dream of the soft look
Your eyes had once, and of their shadows deep;
How many loved your moments of glad grace,
And loved your beauty with love false or true,
But one man loved the pilgrim soul in you,
And loved the sorrows of your changing face;
And bending down beside the glowing bars,
Murmur, a little sadly, how Love fled
And paced upon the mountains overhead
And hid his face amid a crowd of stars.
I kilka tłumaczeń:
Kiedy raz będziesz stary, siwy i senny,
I przy kominku siedząc, po książkę sięgniesz,
To nieśpiesznie czytając, wspomnisz posępnie
Czas, gdy twe oczy miały blask jak nic cenny.
Ilu ludzi kochało gładkość twej twarzy,
Twoje piękno kochano - szczerze, albo nie,
Lecz jeden człowiek kochał twoją duszę w dnie,
Gdy twej błądzącej duszy smutek się zdarzył;
I nad skrzącymi się cyt, cyt, polanami
Z rozrzewnieniem pomyślisz, gdzie ta Miłość dziś,
Czy odeszła gdzieś w góry na najwyższy szczyt,
Czy na niebie się skryła między gwiazdami?
Kiedy już siwa twa głowa, osnuta snem, zamyśleniem,
Pochyli się nad kominkiem, weź w ręce tę książkę i czytaj,
Czytaj powoli i wspomnij, jak niegdyś twój uśmiech rozkwitał,
I wspomnij, jakim głębokim oczy mroczyły się cieniem.
I wspomnij, jak wielu kochało uśmiech łagodny i jasny,
Kochało - szczerze lub złudnie - czar, co radość twą zdobił.
Lecz jeden człowiek miłował duszę wędrowną w tobie
I wtedy miłował najbardziej, gdy w żalu twe oczy gasły.
Schylając się nisko, nisko ponad tlejącym ogniskiem,
Pomyśl, trochę ze smutkiem, o tym, jak miłość odeszła.
Czy uleciała na skrzydłach, by w górach wysokich zamieszkać?
Czy może twarz swą ukryła wśród gwiazd zamieci srebrzystej?"
Kiedy będziesz już stary, siwy i snu pełen,
I siedząc przy kominku, sięgniesz po tę książkę,
I powoli czytając wspomnisz miękkie tonie,
Które miały twe oczy, ich głębokie cienie;
Ilu ludzi kochało twój śmiech wdzięku pełen,
I kochali prawdziwie, fałszywie cię, różnie,
Lecz jeden człowiek kochał za pielgrzymią duszę,
I za ten smutek w twarzy będący jej cieniem;
I pochylając się nad rozżarzonym węglem,
Smutno pomyślisz o tym, jak przeszła ta Miłość
I wędruje po górach, jakby jej nie było
I ukrywa twarz swoją pośród gwiazd na niebie.
Powyższe były w rodzaju męskim, ale ponoć Yeats napisał ten wiersz dla jakiejś kobity, to tutaj mamy w rodzaju żeńskim - przypadkiem to tłumaczenie najlepiej trafia w mój gust:
Gdy będziesz stara, siwa i znużona,
Przy ogniu siedząc po książkę tę sięgnij,
I czytaj powoli i śnij o głębi
Spojrzenia, jaką byłaś obdarzona;
Iluż kochało twego wdzięku mgnienia
I twą urodę sercem lub oczyma,
Lecz jeden kochał twą duszę pielgrzyma,
I pokochał smutki twej twarzy przemian;
A gdy się pochylisz nad polanami,
Szepnij, nieco smutno, jak Miłość prysła
I uciekając przez góry rozbłysła
I skryła jego twarz między gwiazdami.
Z dużą przyjemnością:)
Bo książka bardzo ciekawa i dobrze napisana (pomijam niedostatki korekty) przez jednego z czołowych redaktorów amerykańskich magazynów filmowych.
Polecam.
"Zakulisowa opowieść o bohaterach kina akcji, którzy rządzili Hollywood w latach 80. i 90., oraz legendarnych filmach - od Szklanej pułapki po Terminatora - które uczyniły z nich gwiazdy."
Nawet się skusiłam na ponowne obejrzenie:
- Rambo. Pierwsza krew (zestarzał się, niestety)
- Szklana pułapka (nie zestarzał się:)
Niekoniecznie. To jest tłumaczenie z angielskiego, gdzie science bez przymiotnika to nauki przyrodnicze (inna sprawa że narzucenie takiego znaczenia tego słowa było efektem scjentystycznej XIX-wiecznej indoktrynacji). I o takim dialogu traktuje książka. Jak na razie ciekawa i raczej koszerna (w sensie że nihil obstat).
Komentarz
A może właśnie na tym polega kapitalizm - wyścig kto pierwszy zajmie jakąś działkę i ustanowi tam monopol? Wolna konkurencja.
A Janusz Mikke wcisnął swoim wyznawcom kit, że w USA do ok. połowy XX-go wieku panowal jakiś darwinowski ultra-wolny rynek...
A tymczasem pan Samuel podaje, że jak tylko w Usiech uruchomili kolejki, to podróżni, a potem i towary przesiadły się na kolej, zaś ruch na rzece, znacznie większej od Renu, przygasł. Nawet skarbnik ZZ pilotów uciekł z całą kasą związkową.
Ktoś wie, jak dziś wygląda żegluga rzeczna w USA?
Wolnoamerykanka (zapasy w stylu "catch as catch can") to tamtejszy sport naśladujący życie, a nie odwrotnie.
od lat
Miał pan Jan dryg do wymyślania skomplikowanych, atrakcyjnych fabuł. Dziś zrobiłby karierę jako scenarzysta. Ha! Napisał nawet wzorcowe romansidło z sensacyjnymi wątkami, które czytałam przed laty, ale tytuł mi wyparował. Wiem tylko, że tę jego książkę ukradł inny pisarz, który lata później wydał coś o identycznej treści. Niestety, to też wyleciało mi ze łba, ale jeśli gdzieś znów tę książkę J. Z. dorwę - być może sobie przypomnę kim był ów bezczelny plagiator.
Czytam przeciekawą książkę Joanny Bątkiewicz- Brożek o św. O.Dolindo Rutuolo, polecać nie muszę, bo wiadomo; lektura obowiązkowa.
Co ten - od urodzenia święty - człowiek potrafił, przechodzi ludzkie pojęcie, no ale on współpracował z Jezusem na codzień, więc nie dziwią cuda, które tworzył za przyzwoleniem naszego Pana. Człowiek z Bożego wymiaru.
Drugim i pewnie niezamierzonym bohaterem książki jest Neapol, moim zdaniem najbardziej niezwykłe, tajemnicze, mistyczne miasto na świecie. Gleba na której wyrósł ten święty człowiek. I nie on jeden, bo Neapol był wylęgarnią świętych.. Obok nich żyli ludzie z Camorry, a po sąsiedzku groźny Wezuwiusz, który uśmiercał setki ludzi, niszczył starożytne cuda architektury i cytrynowe gaje. I cudowne zatoki i porty... W Neapolu jest wszystko; dobro, zło, piękno, brzydota - Neapol to świat w pigułce. W tym mieście żyją dziś ludzie ogromnej Wiary, w 2016 roku- kiedy autorka dokumentowała książkę, liczba powołań kapłańskich i zakonnych stale rosła.
Fascynująca lektura.
Dodaję Bartolo Longo (subito santo) - życiorys taki jak to miasto.
Od XVII w. naliczono 51 świętych z Neapolu. Chyba żadne miasto na świecie nie ma tylu patronów.
Przypominam przepiękną pieśń o świętej Łucji:
Macie pojęcie ludziska, że razem z O.Dolindo grającym na organach śpiewała Matka Boża i sam Pan Jezus?
Nie udało mi się znaleźć wątku z poezją - poza kilkoma o wieszczu Maryanie, to zamieszczę tutaj. Przypomniał mi Przemko swoim wpisem w wojtku anhoholowym o filmie Peggy Sue, a że żona nie widziała a ja byłem co prawda w kinie, ale w latach 80, z tym, że wtedy oglądałem to z pozycji tych dzieci, w dodatku za komuny. Dziś mogłem spojrzeć na to z drugiej strony, wyobrazić sobie, jak by to było.
Film polecam ze względu na fajny pomys, ale i nie polecam, gdyż jest fatalnie wyreżyserowany, gra aktorów jest bardzo teatralna, scenariusz dość sztuczny.
Ale w filmie pojawia się fragment wiersza W.B. Yeatsa, When You Are Old. Oto cały wiersz:
When you are old and grey and full of sleep,
And nodding by the fire, take down this book,
And slowly read, and dream of the soft look
Your eyes had once, and of their shadows deep;
How many loved your moments of glad grace,
And loved your beauty with love false or true,
But one man loved the pilgrim soul in you,
And loved the sorrows of your changing face;
And bending down beside the glowing bars,
Murmur, a little sadly, how Love fled
And paced upon the mountains overhead
And hid his face amid a crowd of stars.
I kilka tłumaczeń:
Kiedy raz będziesz stary, siwy i senny,
I przy kominku siedząc, po książkę sięgniesz,
To nieśpiesznie czytając, wspomnisz posępnie
Czas, gdy twe oczy miały blask jak nic cenny.
Ilu ludzi kochało gładkość twej twarzy,
Twoje piękno kochano - szczerze, albo nie,
Lecz jeden człowiek kochał twoją duszę w dnie,
Gdy twej błądzącej duszy smutek się zdarzył;
I nad skrzącymi się cyt, cyt, polanami
Z rozrzewnieniem pomyślisz, gdzie ta Miłość dziś,
Czy odeszła gdzieś w góry na najwyższy szczyt,
Czy na niebie się skryła między gwiazdami?
Kiedy już siwa twa głowa, osnuta snem, zamyśleniem,
Pochyli się nad kominkiem, weź w ręce tę książkę i czytaj,
Czytaj powoli i wspomnij, jak niegdyś twój uśmiech rozkwitał,
I wspomnij, jakim głębokim oczy mroczyły się cieniem.
I wspomnij, jak wielu kochało uśmiech łagodny i jasny,
Kochało - szczerze lub złudnie - czar, co radość twą zdobił.
Lecz jeden człowiek miłował duszę wędrowną w tobie
I wtedy miłował najbardziej, gdy w żalu twe oczy gasły.
Schylając się nisko, nisko ponad tlejącym ogniskiem,
Pomyśl, trochę ze smutkiem, o tym, jak miłość odeszła.
Czy uleciała na skrzydłach, by w górach wysokich zamieszkać?
Czy może twarz swą ukryła wśród gwiazd zamieci srebrzystej?"
Kiedy będziesz już stary, siwy i snu pełen,
I siedząc przy kominku, sięgniesz po tę książkę,
I powoli czytając wspomnisz miękkie tonie,
Które miały twe oczy, ich głębokie cienie;
Ilu ludzi kochało twój śmiech wdzięku pełen,
I kochali prawdziwie, fałszywie cię, różnie,
Lecz jeden człowiek kochał za pielgrzymią duszę,
I za ten smutek w twarzy będący jej cieniem;
I pochylając się nad rozżarzonym węglem,
Smutno pomyślisz o tym, jak przeszła ta Miłość
I wędruje po górach, jakby jej nie było
I ukrywa twarz swoją pośród gwiazd na niebie.
Powyższe były w rodzaju męskim, ale ponoć Yeats napisał ten wiersz dla jakiejś kobity, to tutaj mamy w rodzaju żeńskim - przypadkiem to tłumaczenie najlepiej trafia w mój gust:
Gdy będziesz stara, siwa i znużona,
Przy ogniu siedząc po książkę tę sięgnij,
I czytaj powoli i śnij o głębi
Spojrzenia, jaką byłaś obdarzona;
Iluż kochało twego wdzięku mgnienia
I twą urodę sercem lub oczyma,
Lecz jeden kochał twą duszę pielgrzyma,
I pokochał smutki twej twarzy przemian;
A gdy się pochylisz nad polanami,
Szepnij, nieco smutno, jak Miłość prysła
I uciekając przez góry rozbłysła
I skryła jego twarz między gwiazdami.
Z dużą przyjemnością:)
Bo książka bardzo ciekawa i dobrze napisana (pomijam niedostatki korekty) przez jednego z czołowych redaktorów amerykańskich magazynów filmowych.
Polecam.
"Zakulisowa opowieść o bohaterach kina akcji, którzy rządzili Hollywood w latach 80. i 90., oraz legendarnych filmach - od Szklanej pułapki po Terminatora - które uczyniły z nich gwiazdy."
Nawet się skusiłam na ponowne obejrzenie:
- Rambo. Pierwsza krew (zestarzał się, niestety)
- Szklana pułapka (nie zestarzał się:)
Pod wpływem wypowiedzi Koleżeństwa:
Podzielam pogląd - książka wybitna.
Warto?
Tytuł nie budzi zaufania. Teologia jest nauka, zdaniem niektórych - najpoważniejsza.
Dialog psów i jamników…
Niekoniecznie. To jest tłumaczenie z angielskiego, gdzie science bez przymiotnika to nauki przyrodnicze (inna sprawa że narzucenie takiego znaczenia tego słowa było efektem scjentystycznej XIX-wiecznej indoktrynacji). I o takim dialogu traktuje książka. Jak na razie ciekawa i raczej koszerna (w sensie że nihil obstat).
Roman Wilhelmi biografia. Marcina Rychcika