Skip to content

Co teraz czytacie i co polecacie?

12527293031

Komentarz

  • Pani_Łyżeczka napisal(a):
    Co do tematu wątka coś mie podkusiło by zacząć czytac książkę P. Bator "Gorzko Gorzko" trzymajta się ludziska z daleka. Wtórne, durne, przygnębiające i mizoandryczne.
    O, a to niech posłuży za podsumowanie. Innym cukru odmawia, a sama za arszenik się bierze.

    Ech, ludziska, no niereformowalni jesteście!
  • OK, Ludziska
    Motes napisal(a):
    Pani_Łyżeczka napisal(a):
    Co do tematu wątka coś mie podkusiło by zacząć czytac książkę P. Bator "Gorzko Gorzko" trzymajta się ludziska z daleka. Wtórne, durne, przygnębiające i mizoandryczne.
    O, a to niech posłuży za podsumowanie. Innym cukru odmawia, a sama za arszenik się bierze.

    Ech, ludziska, no niereformowalni jesteście!
    No to trzeba będzie czytelnictwo odstawić, nawet to nowoczesne na epapierze. No moze czasem audiobuczka przyćpam w ukryciu.
  • Ja lubię Bator, nikt lepiej nie obrazuje gazowej umysłowości.
  • edytowano May 2021
    los napisal(a):
    Ja lubię Bator, nikt lepiej nie obrazuje gazowej umysłowości.
    No ale można obrazować w różych narracjach, konwencjach, fabułach a tu zwyktymizowane kobiety weWałbrzychu, któren jest straszną naruralistyczną prowincją, oddech i nowoczesna swiatłość jest we stolycy. Potem powrót na rozkmninianie traum mających silny podtekst pedofilski, nawet stosunkowo "lekkie pióro" nie pomaga.
  • Pani_Łyżeczka napisal(a):
    OK, Ludziska
    Motes napisal(a):
    Pani_Łyżeczka napisal(a):
    Co do tematu wątka coś mie podkusiło by zacząć czytac książkę P. Bator "Gorzko Gorzko" trzymajta się ludziska z daleka. Wtórne, durne, przygnębiające i mizoandryczne.
    O, a to niech posłuży za podsumowanie. Innym cukru odmawia, a sama za arszenik się bierze.

    Ech, ludziska, no niereformowalni jesteście!
    No to trzeba będzie czytelnictwo odstawić, nawet to nowoczesne na epapierze. No moze czasem audiobuczka przyćpam w ukryciu.

    Słusznie, słusznie, czytanie to bardzo niebezpieczna aktywność, bardziej od grania w gry. Powinniśmy być wszyscy śmiertelnie obrażeni na wynalazek Gutenberga, bo to on – bardziej niż granie w kości czy karty – doprowadził do punktu, w którym się znajdujemy.

    Dobra, już kończę.
  • Maszynka, która ze swej paszczy wyrzuciła przed aresztowaniem setki tysięcy różnych wydawnictw, która przez dłuższy czas stanowiła cel poszukiwań ogromnej zgrai szpiegów i żandarmów, której dłuższe istnienie było naigrawaniem się z potęgi rządu carskiego, - maszynka stała zupełnie odkryta na swej zwykłej podstawie, z pierwszą stronicą trzydziestego szóstego numeru w swej ramie, gdy w noc lutową wpadli do nas żandarmi. Oglądano ją z pewnym podziwem i szacunkiem. Szpicle z ciekawością dotykali się żelaza, dziwiąc się, że taka drobnostka tak duże znaczenie mieć może. Odbito na papierze stronicę, zabitą w ramy. Podpułkownik Gnoiński przeczytał półgłosem, dyktując protokół rewizji:

    - Trzydziesty szósty numer "Robotnika", data dwudziesty piąty luty. Artykuł wstępny "Tryumf swobody słowa".

    Orłów, szef żandarmów "żandarma Europy", Mikołaja I, odprowadzając razu pewnego swego znajomego, odjeżdżającego za granicę, prosił go o załatwienie tam małego interesu. Gdy będziesz pan w Norymberdze - mówił mu - zajdź pan pod pomnik Gutenberga, wynalazcy druku, i pluń mu pan ode mnie w oczy. Od niego całe zło na świecie pochodzi!

    - Wot wam i Gutienberg! - zwrócił się do mnie podpułkownik z sarkastycznym uśmiechem, wskazując na otaczających mnie i żonę policjantów. - Da, kak widitie, ot niewo wsio zło!


    Źródło - Józef Piłsudski - "Bibuła" :-)
  • Pani_Łyżeczka napisal(a):
    los napisal(a):
    Ja lubię Bator, nikt lepiej nie obrazuje gazowej umysłowości.
    No ale można obrazować w różych narracjach, konwencjach, fabułach a tu zwyktymizowane kobiety weWałbrzychu, któren jest straszną naruralistyczną prowincją, oddech i nowoczesna swiatłość jest we stolycy. Potem powrót na rozkmninianie traum mających silny podtekst pedofilski, nawet stosunkowo "lekkie pióro" nie pomaga.
    No waśnie, coś podobnego mógł napisać tylko platoński gazownik.
  • Przemko napisal(a):
    los napisal(a):
    Zdolni ludzie. A nie mogliby zagrać w życie?
    :D
    Zabawne. Pod koniec liceum koledzy zaprosili mnie na sesję RPG, gdzie byłem jakimś tam paladynem i wyobrażałem sobie przygody, które on fikcyjnie przeżywał.

    I trochę mnie zmroziło. Do tej zresztą pory mnie mrozi, gdy mnie synek zaciągnie na Stadion Narodowy na festiwal growy. Ileż tam energii się przepala, tak se pomyślałem.

    A w liceum pomyślałem se "A gdyby zamiast tego pojechać na prawdziwą wojnę?" I zostałem reporterem wojennym Gazety Polskiej. Były wtedy trzy znane wojny: w Ruandzie, w Czeczenii i w Bośni. Ruanda, wiadomo, daleko i drogo. Czeczenia -- groźnie, można tęgo w łeb dostać. Więc została mi Jugosławia, którą zjechałem w te i nazad i bardzo sobie chwalę.

    W sumie to polecam!
  • Natomiast wracając do tematu, chciałbym -- niejako zaliczkowo, bo bardziej kierując się znajomością autora i poprzednimi lekturami -- polecić książkę o ólóbionych bohaterach tut. forum, czyli powieść o sztyletnikach. Do nabycia za skromne fefdziesiąt złoty:

    image
    https://piw.pl/pl/krew-na-rekach-moich
  • edytowano May 2021
    Nieźle! Czy też został kolega zwerbowany przez wszystkie możliwe wywiady jak RadSik?
  • Przemko napisal(a):
    Nieźle! Czy też został kolega zwerbowany przez wszystkie możliwe wywiady jak RadSik?
    Jeśli został zwerbowany, to raczej nam nie powie ;-)

    BTW, dzięki GaPol-owemu epizodowi w życiu Szturmowca, usłyszałem o jego istnieniu na długo przed FF.
  • Przemko napisal(a):
    Nieźle! Czy też został kolega zwerbowany przez wszystkie możliwe wywiady jak RadSik?
    Werbowała mnie tylko armia bośniacka, kusząc żołdem w kwocie 1000 marek za miesiąc. Ale minimalny turnus to było sześć czy dwanaście miesięcy, a ja już miałem inne plany.

    Lata później spotkałem na Florydzie pewnego Słowaka, który analogiczną ofertę -- bodaj od Chorwatów -- przyjął, i strasznie się skarżył na nierzetelność płatności.
  • Z Anglikami miałem zabawną przygodę. Chleję sobie spokojnie w Mostarze. Patrzę, przy stoliku obok jakieś żołnierzyki siedzą, więc kulturalnie zagaiłem.
    I tak mi mówią:
    -- Paczpan, jaka to jednak satyra. Mamy po 16 lat i w Jukeju nawet piwa spożywać nam nie wolno. A tu, Bośnia, wolny kraj! Panie kelner, jeszcze po jednym!
    -- Nu, a, hm, do woja was przyjęli?
    -- A co! W wojsku być możemy, tylko alko pożywać nie możemy.

    Gdzieś indziej zaoczyłem samochód z zagadkową winietą "Joint Commission Observers" i się pytam kulturalnie:
    -- Do you observe the commission smoke joints?
    -- No! We smoke joints observing the commission.
    Do tej pory nie wiem, co to za organizacja była.

    Ale na szczęście mam Google, więc już wiem: https://apps.dtic.mil/dtic/tr/fulltext/u2/a391195.pdf
  • Brzost napisal(a):
    Maszynka, która ze swej paszczy wyrzuciła przed aresztowaniem setki tysięcy różnych wydawnictw, która przez dłuższy czas stanowiła cel poszukiwań ogromnej zgrai szpiegów i żandarmów, której dłuższe istnienie było naigrawaniem się z potęgi rządu carskiego, - maszynka stała zupełnie odkryta na swej zwykłej podstawie, z pierwszą stronicą trzydziestego szóstego numeru w swej ramie, gdy w noc lutową wpadli do nas żandarmi. Oglądano ją z pewnym podziwem i szacunkiem. (...)
    A zdarzyło się to wszystko w tej łódzkiej kamienicy: https://pl.wikipedia.org/wiki/Robotnik_(czasopismo)#/media/Plik:Lodz_ul_Wschodnia_19.jpg

  • Ech, tak słabo znam to miasto, choć tak nieodległe. Może ze 3 razy byłem. A mój Tata spędził tam niemal całą młodość.
  • edytowano May 2021
    Motes napisal(a):

    Hirki kompetytywne (pvp – player versus player) a hirki grane na singlu czy też z kolegami przy piwku to prawie że dwie różne gry. Gracz, który zaczyna grać przez sieć w H3, przekonany, że sobie jakoś poradzi, bo przecież tak fajnie grał z kolegami, może być w szoku, kiedy okazuje się, że to, na co on potrzebuje 30 tur, wyjadacz gry sieciowej robi w siedem tur. Bo H3 przez sieć to nie tyle gra strategiczna, jak pisał Jorge, ile logistyczno-taktyczna z zaledwie niewielkimi elementami strategii. Ruch (każdy bohater ma ograniczoną liczbę pkt ruchu na turę) jest tu jednym z najcenniejszych zasobów. Niedzielny gracz ot tak przesuwa konikiem bez składu po mapie, tzn. wyznacza sobie jakieś cele, ale nijak ma się to do gry ludzi z pvp. Niedzielny zrobi jedną walkę na turę, ci z pvp kilkanaście, odpowiednio przekazując armię z jednego bohatera do innego i poprawnie szacując ryzyko (który bohater może daną walkę wykonać, a który nie), a także decydując, który obiekt na mapie powinien mieć priorytet. Ruchy muszą być optymalne, wyliczone często wręcz co do kratki, tak żeby wyczyścić mapę jak najszybciej i zdobyć przewagę przed przeciwnikiem.
    Był taki okres, że raz w roku dzwonił kolega do mnie z propozycją zrobienia paru plansz, bo musi się zdystansować się. No i parę wieczorów ciupaliśmy. Ale w którymś roku dołączył jego szwagier. Szwagier nie tyle, że wygrał z nami, on nas zmiótł ! Wszystko mu zajmowało 3 razy mniej tur. Powiem tak, myślałem, że byłem dobry, za łebka rozwalałem wszystkich kolegów. A tu taka niespodzianka. No to przyjrzałem się sprawie, pogrzebałem po internetach, jutubach. Nowy styl rozgrywki wprowadzili Ruscy, co przełożyło się właściwie na to, że nawet te stare Hirosy stały się inną grą. Tworzenie łańcuchów mi chodziło po głowie już kiedyś, ale nie w pierwszym tygodniu ! Generalnie, gra z miłej zwiedzanki taktycznej z elementami strategii, stała się wyzwaniem wykraczającym poza skalę, przecież grając w nimi (tymi zawodowcami) nie można zrobić żadnego błędu !

    Jak tylko będę miał czas wrócę do Hirosów, do Horn of Abyss (tylko liznąłem - dobre), bo to jest gra naprawdę wymagająca dużo od czaszki, ale też i dająca klimat przygody. Właściwie to kiedyś na emeryturze był czas na brydża, dlaczego teraz nie na strategie ?

  • Exspectans napisal(a):
    A sam muszę przyznać, że wiele miejsc z różnych gier istnieje dla mnie gdzieś w połowie między światem wirtualnym a realnym.
    Obecnie odświeżam sobie (po wielu latach niegrania niemal w ogóle) Morrowinda i dalej jestem pod wrażeniem, bo w żadnej następnej części nie udało im się zrobić czegoś takiego jak tam.
    A ja chyba odpalę sobie odlskulowe zręcznościówki, bo mi refleks siada. Chyba czas pobudzać mózg, bo mogę się spóźnić. No, w każdym razie jest coś takiego jak MAME, symulator automatów do gier, takich znanych z salonów w latach '80 i do połowy '90. Wtedy te gierki były chyba najlepsze (typowe zręcznościówki). I one są cały czas grywalne.
  • JORGE napisal(a):
    Generalnie, gra z miłej zwiedzanki taktycznej z elementami strategii, stała się wyzwaniem wykraczającym poza skalę, przecież grając w nimi (tymi zawodowcami) nie można zrobić żadnego błędu !
    Bo jak zrobisz błąd, to nie wygrasz choinki o zapachu kokosowym do malucha, prawda?
    Gry mają mnie relaksować albo pomagać w treningu czegoś, pomysł aby powodowały stres i napięcie jest dla mnie zdumiewający, bo mam tego towaru w życiu realnym wystarczająco.

  • zapoznałem się z trylogią kosmiczną Liu Cixina Wspomnienie o przeszłości Ziemi: Problem trzech ciał, Ciemny las, Koniec śmierci i jest to niezłe.Pisze to Chińczyk a wiadomo: Chińczyk ma obowiązki chińskie. https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1117029,trzy-ciala-i-potwory-spoiler
    2. W dziedzinie gier to Settlers 2
  • ms.wygnaniec napisal(a):
    Bo jak zrobisz błąd, to nie wygrasz choinki o zapachu kokosowym do malucha, prawda?
    Gry mają mnie relaksować albo pomagać w treningu czegoś, pomysł aby powodowały stres i napięcie jest dla mnie zdumiewający, bo mam tego towaru w życiu realnym wystarczająco.

    Wiesz o co tu chodzi ? O wgłębienie się w coś na maksa, rozkminienie w 100% i dojście do perfekcji. Bycie mistrzem. Praca im tego nie daje, więc mają takie hobby, które również daje możliwość rywalizacji. System nie potrafi ludzi wciągnąć w realne sprawy to sobie znajdują w wirtualu. Co ciekawe, gierki dają możliwość bycia kozakiem już w młodym wieku. Bo młodzi mają czas i otwarte czaszki. W realu musisz swoje odbębnić, a prawdopodobieństwo że trafisz na ścieżkę życiową która będzie ciebie prowadzić do mistrzostwa jest znikoma. A więc ucieczka w inny świat.

  • JORGE napisal(a):
    A więc ucieczka w inny świat.

    No czyli jaskinia platońska. Szkoda że harcerstwo nie cieszy się takim mirem jak drzewiey.

    A, jeszcze jedno. Zalecam ----> https://www.artofmanliness.com/articles/podcast-708-overcoming-the-comfort-crisis/

    Co prawda nie czytałem, ale słuchałem, ale polecam.
  • Wydaje misie, że te gry mają to do siebie, że nie można tego spróbować raz czy kilka razy i dać sobie spokój. Bo włącza się tryb: " co? Ja nie dam rady?", "ja ci pokażę!", "dam radę to wygrać", "następnym razem wygram" - i po dojściu do jakiejś wprawy sięga się po trudniejsze wyzwania. Jak z każdym uzależnieniem.
    Całe szczęście, że tego nie dotknęłam ;-)
  • edytowano May 2021
    Zasadniczo gry to strata czasu.

    Jednak można w nich znaleźć coś ciekawego co będzie człowieka wciągać.

    Pisanie hacków jest jednak większą rozrywką. A była to w gruncie rzeczy dla mnie pochodna grania. Więc same gry mają za to u mnie plusa ;-)
  • posix napisal(a):
    Zasadniczo gry to strata czasu.

    Jednak można w nich znaleźć coś ciekawego co będzie człowieka wciągać.
    Jeżeli tak podejdziemy do sprawy to szachy, brydż itp. są jeszcze większą stratą czasu. Bo gierki są dużo bliższe realu i rozwijają bardziej przydatne umiejętności, na większą skalę i w prostszy (skuteczniejszy) sposób.

    Problemem gier jest uzależnienie.
  • JORGE napisal(a):
    posix napisal(a):
    Zasadniczo gry to strata czasu.

    Jednak można w nich znaleźć coś ciekawego co będzie człowieka wciągać.
    Jeżeli tak podejdziemy do sprawy to szachy, brydż itp. są jeszcze większą stratą czasu. Bo gierki są dużo bliższe realu i rozwijają bardziej przydatne umiejętności, na większą skalę i w prostszy (skuteczniejszy) sposób.

    Problemem gier jest uzależnienie.
    A jednak to jest fizyczne spotkanie ludzi w duchu jakiejś rywalizacji. W grach komputerowych to by było lan party.

    Samych gier jest też multum rodzajów. Strzelanki przygodówki, cRPG, strategiczne etc.
    Większość będzie tylko rozrywką, niektóre będą stresować.
    Część opowie ciekawą historię a samo granie będzie tylko dojściem do jej końca.

    Faktycznie napisałem bardzo ogólnikowo. Bo sam mam sentyment do baldurs gate 2, diablo 2, dooma 1&2 i kilku innych tytułów. I nie cofnąłbym żadnej chwili poświęconej na te różne gierki. Obecnie wolę się czegoś jednak nauczyć. Pokatować książki, coś sobie zbudować, zrobić eksperymencik etc. Znajdzie się na to zawsze pare złotych więc siedzenie i napieprzanie w gry to by było nieporozumienie.

    Zgadza się "Problemem gier jest uzależnienie. "
    I to co wyżej Kolega napisał. Że można uciec w świat kompa i być tam mistrzem nie wstając z krzesła.
  • posix napisal(a):
    Zasadniczo gry to strata czasu.

    Jednak można w nich znaleźć coś ciekawego co będzie człowieka wciągać.

    Pisanie hacków jest jednak większą rozrywką. A była to w gruncie rzeczy dla mnie pochodna grania. Więc same gry mają za to u mnie plusa ;-)
    Ha, taka była i moja droga - od zachłyśnięcia otwartymi światami MMO z tysiącami graczy, przez grzebanie SQLem w bazach danych na pirackich serwerach WoW, aż do pisania w pracy skryptów sztucznej inteligencji która nie istnieje.

    Może warto podwuntex growy przenieść w osobne miejsce?

    A w czytelni dziś "Wiekuisty człowiek" Chestertona. No i coś jakoś (w przeciwieństwie do "Heretyków" i "Ortodoksji") początek nie zachwyca, za dużo ornamentów, genialne spostrzeżenia mogłyby zająć 5 razy mniej miejsca. Może w H i O było tak samo, ale czytane 10 lat temu robiły większe wrażenie - czy z przyrostem lat na karku zaczyna brakować cierpliwości?
  • edytowano May 2021
    Właśnie mniej więcej dziesięć lat temu powstały....smartfony, (Pierwszy androidowy HTC Dream to 2009, trochę wcześniej był np. Sybian) Brak u wielu ludzi (u mnie też) cierpliwości w przyswajaniu pewnych dłuższych treści to może być przede wszystkim skutek zmiany trybu życia w ciągu ostatnich lat i obecnego "przebodźcowania" informacyjnego: połączenia telefoniczne, SMS-y, powiadomienia, media społecznościowe itp. I to jest nie tylko dobrowolny wybór ale przede wszystkim konieczność wymuszana przez rzeczywistość zawodową.

    Proszę porównać polskie filmy z lat 70-tych i obecne ze względu nie tylko na montaż ale i zobrazowane tam tempo życia i ilość informacji jakie przyswaja bohater w ciągu dajmy na to godziny typowej egzystencji.
  • JORGE napisal(a):
    Wiesz o co tu chodzi ? O wgłębienie się w coś na maksa, rozkminienie w 100% i dojście do perfekcji. Bycie mistrzem. Praca im tego nie daje, więc mają takie hobby, które również daje możliwość rywalizacji.
    Moje wyzwania to:
    - Dlaczego algorytmy liniowej regresji dla wersji on-premise i Azure, dla tego samego modelu, dają inna predykcję.
    - Jak jest zwalniane miejsce w LOB allocation unit podczas update.
    i parę pochodnych. Mam wyzwania, rozkminienie na 100%, rywalizacja ze wszystkimi na świecie. Tak jak w grze, muszę zrozumieć, jak deweloper zakodował uniwersum.
    Ucieczka w inny świat, to zaprzeczenie 2Tm23. Gra ma pełnić pewną funkcję,a nie być osią.
    Ale oczywiście, że to rozumiem, aby nie było.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.