los napisal(a): Grałem w zręcznościówki - Diggera (pamięta to kto? i Tetrisa. Grałem w prościutką grę kombinacyjną Chat noir. I to wszystko. Potem się znudziłem i przestałem. Gry strategiczne mnie przerażają. Sam świat jest dosyć nakomplikowany, mam jeszcze dodawać komplikacji wirtualnych?
No właśnie te proste gierki z czasów 8-bitowych komputerów i jeszcze niektóre z czasu 16-bitowych Amig/Atari to chętnie, to były gry z innej epoki, tworzone z innym założeniem niż te współczesne, ale zapewne też i sentyment odgrywa tu jakąś rolę.
Ale takie gry są cały czas robione, w sporej liczbie (wiem chociaż sam w nic nie gram) Tak też wiem, kolega siedzi w grach i demach na platformę Atari 2600, bardzo dużo się tego wydaje.
los napisal(a): Grałem w zręcznościówki - Diggera (pamięta to kto? i Tetrisa. Grałem w prościutką grę kombinacyjną Chat noir. I to wszystko. Potem się znudziłem i przestałem. Gry strategiczne mnie przerażają. Sam świat jest dosyć nakomplikowany, mam jeszcze dodawać komplikacji wirtualnych?
No właśnie te proste gierki z czasów 8-bitowych komputerów i jeszcze niektóre z czasu 16-bitowych Amig/Atari to chętnie, to były gry z innej epoki, tworzone z innym założeniem niż te współczesne, ale zapewne też i sentyment odgrywa tu jakąś rolę.
Ale takie gry są cały czas robione, w sporej liczbie (wiem chociaż sam w nic nie gram)
Ale są nowe czyli trzeba się ich nauczyć. Wiele tej nauki nie jest ale grosz do grosza... Mam sobie bzdurą zapychać mózg, kiedy połowy rzeczy koniecznych nie wiem?
Mania napisal(a): Są gracze, których interesuje zabijanie nie tylko w alternatywnej rzeczywistości, pomysły z gier przenoszą do realu i traktują to jak kontynuację gry. O nich jest ta książka.
To musi się koleżanka zdecydować, czy książka jest o zjawisku gier komputerowych i 200 milionach Amerykanów w nie grających, czy o promilu psychopatów. Może się okazać, że koleżanki wiedza w tomacie jest dalej równa zeru.
Miły Kolega - jak się wydaje- pomylił mnie z Deaverem. To on jest autorem książki "Gra w nigdy", którą poleciłam. To on podjął decyzję, by z promila graczy wybrać psychopatę, który zainspirował się grą o survivalu i popełnił zbrodnię. Z powieści wynika, że taki przypadek miał miejsce w USA. Czy odosobniony? Tego nie wiem. Jeśli jest Miły Kolega tego ciekaw - proponuję przeprowadzić prywatne śledztwo, może coś się znajdzie w necie. A jeśli wiedza Miłego Kolegi jest już w tej chwili większa niż zero - proszę nam ujawnić jakieś statystyki. Prawem pisarza jest wybór tematu, postaci, bohatera, Deaver, autor powieści kryminalnych, zdecydował się opisać mechanizm działania psychopaty. Przedziwne, nie? ;-)
Mania napisal(a):Japońce wymyślili też szlachetne odmiany gamingu - Nintendo
A to nie przedsiębiorstwo z rynku gier komputerowych?
Both. I firma i rodzaj gier.
" Firma pod koniec XIX wieku produkowała karty do gry, a ostatecznie wprowadziła na rynek konsole - domową wersję automatów do gry. Ciekawa jest nazwa. Większość ludzi sądzi, że Nintendo oznacza "zdaj się na łaskę niebios" - w prawie dosłownym tłumaczeniu. Ale grałam z paroma Japończykami, od których dowiedziałam się, że nazwa ma głębsze znaczenie. NIN oznacza rycerskość, TEN odnosi się do Tengu, mitycznego ducha, który uczy sztuk walki tych, którzy coś stracili, a DO to sanktuarium. Czyli moim zdaniem Nintendo oznacza sanktuarium rycerskich istot, które bronią słabszych - ta wersja bardziej mi się podoba." - tłumaczy Maddie, jedna z postaci książki będąca zawodowym graczem.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Tia, Zagram sobie w Call of Duty żeby zoptymalizować moje zachowania na wypadek wojny i zobaczyć sobie jak to jest jak sobie kogoś pociągne z karabinu maszynowego oraz zoptymalizuje kamizelkę kulooodporną i dokupię coś do mole.
Jakby tak było to dany poziom Need for Speed i czy innym Colinie dawałby kwalifikcję do startu w rajdach samochodowych.
Gry to rozrywka i jak każdej rozrwki nie należy jej przeceniać i uważać z dawkowaniem.
Podziwiam stanowczość osądów, z ostatnim zdaniem się zgadzam, podtrzymuję że "symulacja" nie została zrozumiana.
Zajmuję się między innymi przewidywaniem osobowości użytkownika na podstawie śladów które zostawia, np. w telefonie, mediach społecznościowych itd. Aktualnie w najprostszym modelu dla sprawdzenia czy ktoś jest sumienny, rzetelny, uporządkowany - wysoki odsetek gier w stosunku do innych aplikacji jest jednym z ważniejszych sygnałów przesuwających go w stronę niskiego poziomu cechy.
Mnie gierki sformatowały. Jestem pierwszym pokoleniem, a może i rocznikiem, który od dzieciaka jest wychowany z komputerem (salony gier też były). Przeszedłem wszystko, każdy etap, różne komputery, rożne fascynacje, różne gry. Skończyło się gdzieś na początkach grania on-line, ale jeszcze trochę pograłem np. w Medal of Honor. A później już przestałem, kończył się studia, real był wystarczająco trudną gierką.
Królem królów jest Heroes of Might&Magic III, gra strategiczna turowa. Ona chodzi do dziś, jest popularna, bo jest po prostu perfekcyjnym balansem wszystkiego co miodne w turówkach.
los napisal(a):Gry strategiczne mnie przerażają. Sam świat jest dosyć nakomplikowany, mam jeszcze dodawać komplikacji wirtualnych?
Łojezu, mam to samo. Jak sobie pomyślę, że miałbym się uczyć jakichś skomplikowanych zależności, złożonych jak samo postępowanie cywilne, to już wolę się napić.
los napisal(a):Gry strategiczne mnie przerażają. Sam świat jest dosyć nakomplikowany, mam jeszcze dodawać komplikacji wirtualnych?
Łojezu, mam to samo. Jak sobie pomyślę, że miałbym się uczyć jakichś skomplikowanych zależności, złożonych jak samo postępowanie cywilne, to już wolę się napić.
I tu idzie ci z pomocą World of Tanks i 'czołgi premium', czyli jesteś starym zgredem, którego młode charty łoją przeokrutnie, ale masz pieniądze, więc zmniejszymy twój poziom frustracji za odpowiednią ilość waluty. Co do czytania książek, to poza książkami rozwojowymi (bazy danych, techniki uczenia się, Big Data, eseje historyczne, eseje społeczne), to ostatnią książkę przeczytałem 3 lata temu Szewc z Lichtenrade.
JORGE napisal(a): Królem królów jest Heroes of Might&Magic III, gra strategiczna turowa. Ona chodzi do dziś, jest popularna, bo jest po prostu perfekcyjnym balansem wszystkiego co miodne w turówkach.
JORGE napisal(a): Królem królów jest Heroes of Might&Magic III, gra strategiczna turowa. Ona chodzi do dziś, jest popularna, bo jest po prostu perfekcyjnym balansem wszystkiego co miodne w turówkach.
Mnie trochę przeraża, na jakim poziomie ludzie grają w tę grę: obejrzałem kilka filmików i wychodzi na to, że są tacy, co znają praktycznie każdy bonus wynikający z postaci, terenu, typu wojska itd. Takiej wiedzy się nabywa przy graniu po kilka godzin dziennie przez wiele miesięcy.
A sam muszę przyznać, że wiele miejsc z różnych gier istnieje dla mnie gdzieś w połowie między światem wirtualnym a realnym. Obecnie odświeżam sobie (po wielu latach niegrania niemal w ogóle) Morrowinda i dalej jestem pod wrażeniem, bo w żadnej następnej części nie udało im się zrobić czegoś takiego jak tam.
A wiecie, że syn2 (6 lat 2 m.) gra w: • politopię, często online z bratem! (21 lat) • robloxa • minecrafta, z tym że TYLKO "creative", czyli budowanie świata, często z bratem (ekran TV podzielony na dwa poziomo) (trochę i rzadko w inne głupotki typu slajmy czy wybuchanki-układanki)
sam się uczy, sam wyszukuje samouczków! (kontrola rodzicielska jak najbardziej, co dobre, to m.in. przenosi te światy potem w klocki lego, czy walki na patyki na trawniku z bratem, poza tym brat uczy go czytać, pusać się stara od kwartału)
JORGE napisal(a): Królem królów jest Heroes of Might&Magic III, gra strategiczna turowa. Ona chodzi do dziś, jest popularna, bo jest po prostu perfekcyjnym balansem wszystkiego co miodne w turówkach.
Mnie trochę przeraża, na jakim poziomie ludzie grają w tę grę: obejrzałem kilka filmików i wychodzi na to, że są tacy, co znają praktycznie każdy bonus wynikający z postaci, terenu, typu wojska itd. Takiej wiedzy się nabywa przy graniu po kilka godzin dziennie przez wiele miesięcy.
Hirki kompetytywne (pvp – player versus player) a hirki grane na singlu czy też z kolegami przy piwku to prawie że dwie różne gry. Gracz, który zaczyna grać przez sieć w H3, przekonany, że sobie jakoś poradzi, bo przecież tak fajnie grał z kolegami, może być w szoku, kiedy okazuje się, że to, na co on potrzebuje 30 tur, wyjadacz gry sieciowej robi w siedem tur. Bo H3 przez sieć to nie tyle gra strategiczna, jak pisał Jorge, ile logistyczno-taktyczna z zaledwie niewielkimi elementami strategii. Ruch (każdy bohater ma ograniczoną liczbę pkt ruchu na turę) jest tu jednym z najcenniejszych zasobów. Niedzielny gracz ot tak przesuwa konikiem bez składu po mapie, tzn. wyznacza sobie jakieś cele, ale nijak ma się to do gry ludzi z pvp. Niedzielny zrobi jedną walkę na turę, ci z pvp kilkanaście, odpowiednio przekazując armię z jednego bohatera do innego i poprawnie szacując ryzyko (który bohater może daną walkę wykonać, a który nie), a także decydując, który obiekt na mapie powinien mieć priorytet. Ruchy muszą być optymalne, wyliczone często wręcz co do kratki, tak żeby wyczyścić mapę jak najszybciej i zdobyć przewagę przed przeciwnikiem.
Gra od paru lat przeżywa wielki renesans. W 2018, 2019 i 2020 były organizowane "mistrzostwa Polski" (do tej ostatniej edycji zapisało się tysiąc osób), teraz są eliminacje do "mistrzostw świata" - 500 osób z Polski, 200 z Rosji, 75 z Białorusi i Ukrainy, z reszty świata 90. To ciekawe, że gra wydana ponad dwie dekady temu przez Amerykanów nigdy nie zdobyła na Zachodzie większej popularności (chociaż przez parę lat to pewien Duńczyk dosłownie deklasował resztę towarzystwa w grze sieciowej, ostatnio wrócił po bodajże dwuletniej przerwie, ale odstaje już od czołówki), natomiast u nas i na wschodzie zyskała wręcz ogromną popularność. W Polsce po przestoju scenę pvp ożywiły "mistrzostwa Polski", przede wszystkim zaś wydany 10 lat temu przez ruskich fanów dodatek Horn of The Abyss. Właściwie wyciągnął z niebytu grę, na wielu poziomach ją udoskonalając (możliwość łączenia się bezpośrednio w grze z innymi w ramach lobby, symultaniczne tury, które skróciły rozgrywkę i pozwoliły grać na większych, ambitniejszych szablonach, dopracowany generator map, dzięki któremu są o wiele bardziej zbalansowane). Wszyscy przez sieć grają już dzisiaj z wykorzystaniem tego dodatku. Jego główny opiekun co prawda niestety zginął jakieś pół roku temu w wieku 27 czy 28 lat w wypadku samochodowym, ale reszta ekipy dalej pracuje nad kolejnym "patchami". "Populacja graczy Heroes 3 zwiększa się" - można powiedzieć.
Przemylawszy temat, uważam, że symulacja powinna służyć do nabywania umiejętności np symulator lotów, jak kolega wspomniał może słuzyć do przetestowania/profilowania człowieka ale to jest margines marginesu.
Gry teraz to uzależnajaca rozrywka. Zabierająca czas i zagospodarowywująca i monetyzująca fascynacje ludzkie poprzez wykorzystanie mechanizmów lenistwa i oportunizmu.
Niech miłośnicy strzelanek zagraja w WOT albo w najemnika. Simsów w rodzinę Need for Speed'ów a niechże się rajdną Roman Empire - niech Marka Aureliusza czy Cezara poczytają itp.itd
Co do tematu wątka coś mie podkusiło by zacząć czytac książkę P. Bator "Gorzko Gorzko" trzymajta się ludziska z daleka. Wtórne, durne, przygnębiające i mizoandryczne.
Nie będę udawać, że nie wiem, co to jest granie w życie, i że granie w grę komputerową, choćby poruszającą szare komórki, graniem w życie nie jest*, niemniej odkąd człowiek en masse przestał robić w roli od brzasku do zmierzchu, ma czas wolny, który przeznacza na różne, powiedzmy, hobby, niezwiązane ściśle z graniem w życie, tj. na przykład wspomniane szachy, zbieranie znaczków pocztowych, hodowlę gołębi, alpinizm czy forumkowanie. Czy sugerowanie, że powinien cały czas grać w życie, nie zbliża nas do najbardziej cuchnącego z -izmów, czyli utylitaryzmu?
* Nawiasem mówiąc, jako że wspomniana przeze mnie społeczność graczy jest dość hermetyczna, sporo osób poznało się już realnie i tam również spotyka. Ma to więc pewne przełożenie też na życie.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Niech miłośnicy strzelanek zagraja w WOT albo w najemnika. Simsów w rodzinę Need for Speed'ów a niechże się rajdną Roman Empire - niech Marka Aureliusza czy Cezara poczytają itp.itd
Oczywiście, oczywiście, a miłośnicy szachów niech poczytają o królowej Bonie i Karolu Wielkim. Będą bliżej życia. No ziewanko, przepraszam.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Jeśli szachy powodowałby takie wyrzuty dopaminy jak gry komputerowe i tak uzalezniały to szachistów byłoby conajmniej tylu ilu graczy.
Gry komputerowe porónywałabym raczej z cukrem niż szachami.
Wyrzut dopaminy w trakcie grania bliższy jest narkotykom.
Komentarz
Tak też wiem, kolega siedzi w grach i demach na platformę Atari 2600, bardzo dużo się tego wydaje.
Ale są nowe czyli trzeba się ich nauczyć. Wiele tej nauki nie jest ale grosz do grosza... Mam sobie bzdurą zapychać mózg, kiedy połowy rzeczy koniecznych nie wiem?
" Firma pod koniec XIX wieku produkowała karty do gry, a ostatecznie wprowadziła na rynek konsole - domową wersję automatów do gry. Ciekawa jest nazwa. Większość ludzi sądzi, że Nintendo oznacza "zdaj się na łaskę niebios" - w prawie dosłownym tłumaczeniu. Ale grałam z paroma Japończykami, od których dowiedziałam się, że nazwa ma głębsze znaczenie. NIN oznacza rycerskość, TEN odnosi się do Tengu, mitycznego ducha, który uczy sztuk walki tych, którzy coś stracili, a DO to sanktuarium. Czyli moim zdaniem Nintendo oznacza sanktuarium rycerskich istot, które bronią słabszych - ta wersja bardziej mi się podoba." - tłumaczy Maddie, jedna z postaci książki będąca zawodowym graczem.
Zajmuję się między innymi przewidywaniem osobowości użytkownika na podstawie śladów które zostawia, np. w telefonie, mediach społecznościowych itd. Aktualnie w najprostszym modelu dla sprawdzenia czy ktoś jest sumienny, rzetelny, uporządkowany - wysoki odsetek gier w stosunku do innych aplikacji jest jednym z ważniejszych sygnałów przesuwających go w stronę niskiego poziomu cechy.
W skrócie z działki Koleżanki - https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6192093/ - autor nie musi namiętnie biegać (choć może to robi, nie wiem), żeby pomierzyć wyniki biegaczy. A ja nie muszę grać w CoD żeby brać z niego dane - https://documenter.getpostman.com/view/5519582/SzzgAefq
Królem królów jest Heroes of Might&Magic III, gra strategiczna turowa. Ona chodzi do dziś, jest popularna, bo jest po prostu perfekcyjnym balansem wszystkiego co miodne w turówkach.
Co do czytania książek, to poza książkami rozwojowymi (bazy danych, techniki uczenia się, Big Data, eseje historyczne, eseje społeczne), to ostatnią książkę przeczytałem 3 lata temu Szewc z Lichtenrade.
(+jakiś emot ze łzą w oku kręcącą)
Obecnie odświeżam sobie (po wielu latach niegrania niemal w ogóle) Morrowinda i dalej jestem pod wrażeniem, bo w żadnej następnej części nie udało im się zrobić czegoś takiego jak tam.
• politopię, często online z bratem! (21 lat)
• robloxa
• minecrafta, z tym że TYLKO "creative", czyli budowanie świata, często z bratem (ekran TV podzielony na dwa poziomo)
(trochę i rzadko w inne głupotki typu slajmy czy wybuchanki-układanki)
sam się uczy, sam wyszukuje samouczków!
(kontrola rodzicielska jak najbardziej, co dobre, to m.in. przenosi te światy potem w klocki lego, czy walki na patyki na trawniku z bratem, poza tym brat uczy go czytać, pusać się stara od kwartału)
choć raz w tygodniu zagramy w planszówkę...
Gra od paru lat przeżywa wielki renesans. W 2018, 2019 i 2020 były organizowane "mistrzostwa Polski" (do tej ostatniej edycji zapisało się tysiąc osób), teraz są eliminacje do "mistrzostw świata" - 500 osób z Polski, 200 z Rosji, 75 z Białorusi i Ukrainy, z reszty świata 90. To ciekawe, że gra wydana ponad dwie dekady temu przez Amerykanów nigdy nie zdobyła na Zachodzie większej popularności (chociaż przez parę lat to pewien Duńczyk dosłownie deklasował resztę towarzystwa w grze sieciowej, ostatnio wrócił po bodajże dwuletniej przerwie, ale odstaje już od czołówki), natomiast u nas i na wschodzie zyskała wręcz ogromną popularność. W Polsce po przestoju scenę pvp ożywiły "mistrzostwa Polski", przede wszystkim zaś wydany 10 lat temu przez ruskich fanów dodatek Horn of The Abyss. Właściwie wyciągnął z niebytu grę, na wielu poziomach ją udoskonalając (możliwość łączenia się bezpośrednio w grze z innymi w ramach lobby, symultaniczne tury, które skróciły rozgrywkę i pozwoliły grać na większych, ambitniejszych szablonach, dopracowany generator map, dzięki któremu są o wiele bardziej zbalansowane). Wszyscy przez sieć grają już dzisiaj z wykorzystaniem tego dodatku. Jego główny opiekun co prawda niestety zginął jakieś pół roku temu w wieku 27 czy 28 lat w wypadku samochodowym, ale reszta ekipy dalej pracuje nad kolejnym "patchami". "Populacja graczy Heroes 3 zwiększa się" - można powiedzieć.
poza tem fajie jest, jak coś pokazujesz, a to trafia na podatny grunt
fajny brat jeden i drugi
Przemylawszy temat, uważam, że symulacja powinna służyć do nabywania umiejętności np symulator lotów, jak kolega wspomniał może słuzyć do przetestowania/profilowania człowieka ale to jest margines marginesu.
Gry teraz to uzależnajaca rozrywka. Zabierająca czas i zagospodarowywująca i monetyzująca fascynacje ludzkie poprzez wykorzystanie mechanizmów lenistwa i oportunizmu.
Niech miłośnicy strzelanek zagraja w WOT albo w najemnika.
Simsów w rodzinę
Need for Speed'ów a niechże się rajdną
Roman Empire - niech Marka Aureliusza czy Cezara poczytają itp.itd
Co do tematu wątka coś mie podkusiło by zacząć czytac książkę P. Bator "Gorzko Gorzko" trzymajta się ludziska z daleka. Wtórne, durne, przygnębiające i mizoandryczne.
Nie będę udawać, że nie wiem, co to jest granie w życie, i że granie w grę komputerową, choćby poruszającą szare komórki, graniem w życie nie jest*, niemniej odkąd człowiek en masse przestał robić w roli od brzasku do zmierzchu, ma czas wolny, który przeznacza na różne, powiedzmy, hobby, niezwiązane ściśle z graniem w życie, tj. na przykład wspomniane szachy, zbieranie znaczków pocztowych, hodowlę gołębi, alpinizm czy forumkowanie. Czy sugerowanie, że powinien cały czas grać w życie, nie zbliża nas do najbardziej cuchnącego z -izmów, czyli utylitaryzmu?
* Nawiasem mówiąc, jako że wspomniana przeze mnie społeczność graczy jest dość hermetyczna, sporo osób poznało się już realnie i tam również spotyka. Ma to więc pewne przełożenie też na życie.
Gry komputerowe porónywałabym raczej z cukrem niż szachami.