Skip to content

Refleksja umiarkowanie równościowa

245

Komentarz

  • Każdy wypadek samochodowy może zostać uznany za zawiniony, bo "prędkość niedostosowana do warunków".
  • loslos
    edytowano June 2016
    A ja mam taką propozycję - albo nie używajmy słowa "samochód" w tym wątku albo udowodnijmy ponad wszelką wątpliwość, że jest on bytem wyróżnionym we Wszechświecie.

    Piszmy np. o szybach. Gra gówniarz w piłkę na podwórku, trafia w szybę, brzdęk i jest strata. Duża strata, bo okno było drogie i reprezentacyjne. Co mówi tatuś gówniarza? Zacytuję z drobną modyfikacją:

    Azali istotnie jako zwykły prosty tatuś przyszłego Lewandowskiego mam ponosić odpedzialność że jacyś tam kolesie wprawiają sobie we framugi nie zwykłe najtańsze szyby a kosztowne cacka? Nu, gdzie tu sens gdzie logika? Chętnie pokryję szkodę wynikającą z tego, że komuś naruszyłem funkcję mieszkaniową, ale czy rzeczywiście w pełni winienem pokrywać szkodę z naruszenia funkcji ostentacyjnej?

    Jak nazwiecie tego obywatela? Jak mam określenie.
  • Od zniechęcania do lususu to som podatki akcyzowe, a nie zwalnianie z odpowiedzialności za zniszczenie dóbr luksusowych. Też uważam, że za zakup Bentleya, czy nawet takiego Porshe Carrera powino byc ze 25 % akcyzy, a może więcej i ewentualnie jakis ekstra podatek drogowy co rok. Składki na ubezpieczenie przecież płacą wyższe - generalnie ad valorem.
  • Ja rozumiem ten dylemat tak.

    Część osób ( tak rozumiem ) uważa tu, że odkupiony być musi element dokładnie po tej samej cenie w chuj drogi. Nawet jeżeli taki sam wyglądem. spełniający funkcję nie ustępujący niczym temu poprzedniemu mógłby być znacznie tańszy.

    Ja uważam, że nie ma takiej potrzeby. Potrafiłbym to zrozumieć, w przypadku zniszczenia z premedytacją ale mówimy o wypadku czyli czymś co z założenia obie strony chcą uniknąć.

    Jeżeli ktoś postanawia wydać w wuj kasy na autko tylko po to aby mieć jak najdroższy samochód. Żeby móc się poczuć tą *elitą* co ją stać. Naprawdę nie widzę problemu aby byli oni w mniej uprzywilejowanej sytuacji. Vide odkupywany element ma być taki sam z wyglądu/spełniać warunki, nie uzgledniając ceny.

    Dla mnie takie rozwiązanie jest uczciwe.
  • Czyli co - jak stłuczemy komuś szybę, to odkupujemy tylko tę najtańszą. Wszystkie przecież są przezroczyste.

    Zawiść rządzi ludźmi, człowiek podpali własny dom, jeśli tylko jest szansa, by zajęła się też wypasiona chałupa sąsiada.

    Kiedy pojawi się zawiść, wyłączają się rozum i empatia. Miał rację Piotr Binsfeld przedstawiając grzechy główne jako demony, które chwytają dusze i wiodą do Piekła.
  • Następny przykład - pęka nam rura wodociągowa i zalewamy sąsiadowi z dołu mieszkanie. Straty są duże, bo gość ma drobnomieszczańskie nawyki i się wykosztował na zimną wodę osobną, ciepłą osobno, szczelne rurki, kafelki, duperelki, kraniki, dywaniki. Chamstwo i drobnomieszczaństwo nurmalnie.

    Co mówimy? Już jest template:

    Azali istotnie jako zwykły prosty pan lokator mam ponosić odpedzialność że jacyś tam kolesie mieszkają nie w zwykłych chałupach a w kosztownych cackach? Nu, gdzie tu sens gdzie logika? Chętnie pokryję szkodę wynikającą z tego, że komuś naruszyłem funkcję mieszkaniową, zapłacę za strzechę i klepisko, ale czy rzeczywiście w pełni winienem pokrywać szkodę z naruszenia funkcji ostentacyjnej?
  • los napisal(a):
    Następny przykład - pęka nam rura wodociągowa i zalewamy sąsiadowi z dołu mieszkanie. Straty są duże, bo gość ma drobnomieszczańskie nawyki i się wykosztował na zimną wodę osobną, ciepłą osobno, szczelne rurki, kafelki, duperelki, kraniki, dywaniki. Chamstwo i drobnomieszczaństwo nurmalnie.

    Co mówimy? Już jest template:

    Azali istotnie jako zwykły prosty pan lokator mam ponosić odpedzialność że jacyś tam kolesie mieszkają nie w zwykłych chałupach a w kosztownych cackach? Nu, gdzie tu sens gdzie logika? Chętnie pokryję szkodę wynikającą z tego, że komuś naruszyłem funkcję mieszkaniową, zapłacę za strzechę i klepisko, ale czy rzeczywiście w pełni winienem pokrywać szkodę z naruszenia funkcji ostentacyjnej?
    No właśnie. Chodzi mi o adekwatny związek przyczynowo-skutkowy. Jeśli kto ma renłary w bloczydle, to on powinien ponosić tego ryzyko, a nie jego sąsiad z góry.

    Moim prawem człowienia jest odpowiadać do wysokości normalnej, przeciętnej, zwyczajnej szkody, którą wyrządziłbym, wyrządzając ją bliźniemu. Wolność mojej pięści jest ograniczona bliskością zwykłego nosa.
  • Rozumiem, że wg Kolegi cena = jakość. W takim przypadku, mogę się zgodzić. Należy odkupić dokładnie ten sam element.

    Gorzej jak się nie ma pieniędzy.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Moim prawem człowienia jest odpowiadać do wysokości normalnej, przeciętnej, zwyczajnej szkody, którą wyrządziłbym, wyrządzając ją bliźniemu. Wolność mojej pięści jest ograniczona bliskością zwykłego nosa.
    Droga jaką przeszedł kolega od korwinizmu jest naprawdę imponująca. Pol Pot w pogardzie do własności był chyba radykalniejszy ale niewielu ponad to.
    filystyn napisal(a):
    Gorzej jak się nie ma pieniędzy.
    Obowiązkowe OC jest bardzo udaną próbą poradzenia sobie z tym problemem.
  • " Obowiązkowe OC jest bardzo udaną próbą poradzenia sobie z tym problemem. "

    Tu pełna zgoda.
  • edytowano June 2016
    los napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Moim prawem człowienia jest odpowiadać do wysokości normalnej, przeciętnej, zwyczajnej szkody, którą wyrządziłbym, wyrządzając ją bliźniemu. Wolność mojej pięści jest ograniczona bliskością zwykłego nosa.
    Droga jaką przeszedł kolega od korwinizmu jest naprawdę imponująca. Pol Pot w pogardzie do własności był chyba radykalniejszy ale niewielu ponad to.
    Nie; ten temat nie ma w zasadzie żadnego związku z własnością. Nie bronię nikomu bycia Cukierbergiem czy tam Elonem Mózgierm z bilionem dolków w akcjach własnej kompanii.
    To czego bronię, to podstawiania mi pod pięść kosztownych nosów tam gdzie nie jest to do niczego nikomu potrzebne, poza epatowaniem ludu pracującego miast i wsi bogactwem wrogów ludu.
    los napisal(a):
    filystyn napisal(a):
    Gorzej jak się nie ma pieniędzy.
    Obowiązkowe OC jest bardzo udaną próbą poradzenia sobie z tym problemem.
    To jest defakt. Ale nie odnosi się on do kwestii zasadniczej, a mianowicie ograniczenia odpowiedzialności sprawcy do normalnych następstw czynu.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Nie; ten temat nie ma w zasadzie żadnego związku z własnością.
    Nie kolego. Ten temat jest o własności i tylko o niej. W zasadzie zaproponował kolega to samo co Pol Pot - by wszyscy ludzie mieli po równo.

    Co to znaczy, że jest kolega właścicielem Astona Martina czy Poloneza? Tylko to, że jeśli ktoś uzna, że on też chce nim jeździć, a pogląd kolegi będzie inny, to przyjdzie policja, wsadzi go do tiurmy a samochód jeśli cały to odprowadzi, a jak skasowany, to każe odkupić.

    Kolega zaś proponuje ograniczenie prawnej ochrony własności samochodu do pewnego poziomu, jeśli tylko nie potrafimy udowodnić sprawcy, że on to specjalnie zniszczył. Ot, był nieuważny. Jeśli to nie Pol Pot...
  • Czy mogą mnie Kuledzy wtajemniczyć w drugie dno tej jakże akademickiej dyskusyi?
    Nie ulega wątpliwości (dla mnie przynajmniej), że jak kto jest niewinnie poszkodowany, to powinien zostać odszkodowany do wysokości poniesionej szkody. Jednakowóż nato mamy 2 literki OiC, żeby odpowiedzialny cywilnie mniał na kogo odszkodowanie zwalić...
    Zaniepokoili mnie Kuledzy mniendzywierszową supozycyą, że może dawca 2 literek ma jakiś limit ponad który płacić nie zechce. Otusz spoźrzałem w papiór, a tam jak wół napisano jeden melon ojro. No, to cheba na Astona i to nawet z Martinem starczy...
    OCB zatem?
  • krzychol66 napisal(a):
    Nie ulega wątpliwości (dla mnie przynajmniej), że jak kto jest niewinnie poszkodowany, to powinien zostać odszkodowany do wysokości poniesionej szkody.
    Cały wywód Szturmowca służy zaprzeczeniu tej tezie.

  • Nieno, ja nie wiem o co ta dyskusja.

    Składki OC są "na wszystkich". Jeśliby wszystkie wypadki były z winy rozbijających (a nie rozbitych), to rosną składki OC, bo przecież zwiększyła się suma całkowitych wypłat.
    I teraz załóżmy, że te wypłaty z OC dla poszkodowanych nie idą na remont Polonezów, hitleroskich pasków z przebiegiem 180kkm w urwodizlu, lecz na naprawę porszów i bugatów.

    Noji przez to, że inne biedaki rozbijają powozy bogaczy, to i moje OC wzrasta.
    Zakas drogich i burżujskich ałt, napędzających szczególnie hitlerskom gospodarkie- bardzo bardzo OK. A jeszcze bardziej OK opodatkowanie ich. Podatek od mania i podatek od kilometrów przejechanych. Płać i płacz.
  • los napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Moim prawem człowienia jest odpowiadać do wysokości normalnej, przeciętnej, zwyczajnej szkody, którą wyrządziłbym, wyrządzając ją bliźniemu. Wolność mojej pięści jest ograniczona bliskością zwykłego nosa.
    Droga jaką przeszedł kolega od korwinizmu jest naprawdę imponująca. Pol Pot w pogardzie do własności był chyba radykalniejszy ale niewielu ponad to.
    filystyn napisal(a):
    Gorzej jak się nie ma pieniędzy.
    Obowiązkowe OC jest bardzo udaną próbą poradzenia sobie z tym problemem.
    :-)


  • A dlaczego to miałoby dotyczyć tylko samochodów i szyb? Przyjmijmy ogólną zasadę, że winowajca ma pokrywać szkody jedynie do wartości pozwalającej na "realizowanie funkcji". Parę lat temu właściciel schroniska przypadkowo wylał lepik na moje nowe buty górskie. I zwrócił równowartość takich samych. A przecież "funkcję ochronno-antypoślizgową" spełniałyby także najtańsze łapcie na grubej podeszwie. A to, miałem fanaberię łazić w wytworze pana Kupczaka, to tylko moja fanaberia. A w ogóle to zawsze należy sprawdzić, czy szkoda rzeczywiście naruszyła funkcję. Przecież w chałupie bez jednej szyby też da się mieszkać, a pogięte i porysowane auta mogą jeździć.
    Jak się powiedziało "A" to trzeba ciągnąć dalej..
  • qiz napisal(a):
    Nieno, ja nie wiem o co ta dyskusja.

    Składki OC są "na wszystkich". Jeśliby wszystkie wypadki były z winy rozbijających (a nie rozbitych), to rosną składki OC, bo przecież zwiększyła się suma całkowitych wypłat.
    I teraz załóżmy, że te wypłaty z OC dla poszkodowanych nie idą na remont Polonezów, hitleroskich pasków z przebiegiem 180kkm w urwodizlu, lecz na naprawę porszów i bugatów.

    Noji przez to, że inne biedaki rozbijają powozy bogaczy, to i moje OC wzrasta.
    Zakas drogich i burżujskich ałt, napędzających szczególnie hitlerskom gospodarkie- bardzo bardzo OK. A jeszcze bardziej OK opodatkowanie ich. Podatek od mania i podatek od kilometrów przejechanych. Płać i płacz.
    Generalnie najwięcej jest samochod0owych średniaków — Astony Marciny czy Proszaki widziałem w tym roku może 3 razy. I nie mam przesłanek by sądzić, że wśród ofiar kolizji jest inaczej. Wiec te kilka pukniętych w ciagu roku luksusowców, nie ma decydujacego wpływu na wysokość składek. A na pewno mniejszą, niż celowe "malefunction" fundowne przez producentów aut - np. czujniki parkowania w zderzakach a nie nad nimi, czy taka konstrukcja lamp, że da sięje wymieniać tylko w całych kompletach....

    Dyskusja o limitach odpowiedzialności sprawcy za naprawienie szkód, może mieć moim zdaniem sens jedynie wtedy, gdy są one trudne. lub wręcz niemożliwe, do wycenienia - np "straty wizerunkowe" ..
  • pawel.adamski napisal(a):
    Przecież w chałupie bez jednej szyby też da się mieszkać, a pogięte i porysowane auta mogą jeździć.
    Zdecydowanie spełniają funkcję transportową, co jest do zauważenia na drogach. I nawet funkcję ostentacyjną w jakiś sposób spełniają.

  • pawel.adamski napisal(a):
    A na pewno mniejszą, niż celowe "malefunction" fundowne przez producentów aut - np. czujniki parkowania w zderzakach a nie nad nimi, czy taka konstrukcja lamp, że da sięje wymieniać tylko w całych kompletach....

    Piękny głos, kulego. Przysrać im podatek od kosztów napraw- im droższa naprawa (kombinacja stanardowych napraw pomnożonych przez współczynnik zachodzenia), tym wyższy podatek i składka ubezpieczeniowa :)

  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    To cudownie, ale jaki to ma związek z kwestią odpowiedzialności materialnej za wypadki samochodowe?
    Związek ma jeden. Całkowicie zanegowałam Twoje rozumowanie. Już w pierwszym poście. Dokładnie uzasadnił to Los, więc argumentów merytorycznych nie przytaczałam. Być może dla jasności powinnam od razu dopisać "Los +1". Oczywiście drugi wpis był już tylko uzupełnieniem po Twoim komentarzu.
  • "Własność to kradzież" Losie. I nie był to Pol Pot tylko Proudhon
  • "Ponieważ surowa terakota była tania przez okna wyrzucano nocniki wraz z ich zawartością. Prawo rzymskie przewidywało odszkodowania dla osób zranionych spadającym z wysoka nocnikiem. Ofiara powinna była otrzymać zwrot kosztów leczenia i utraconych zarobków z powodu niezdolności do pracy. Ale nie mogła pozwać właścicieli ani lokatorów insula za trwałe oszpecenie, ponieważ „ciało wolnego człowieka nie ma ceny”." Robert Hughes "Rzym"

  • qiz napisal(a):
    pawel.adamski napisal(a):
    A na pewno mniejszą, niż celowe "malefunction" fundowne przez producentów aut - np. czujniki parkowania w zderzakach a nie nad nimi, czy taka konstrukcja lamp, że da sięje wymieniać tylko w całych kompletach....

    Piękny głos, kulego. Przysrać im podatek od kosztów napraw- im droższa naprawa (kombinacja stanardowych napraw pomnożonych przez współczynnik zachodzenia), tym wyższy podatek i składka ubezpieczeniowa :)

    +1
  • loslos
    edytowano June 2016
    los napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Nie; ten temat nie ma w zasadzie żadnego związku z własnością.
    Nie kolego. Ten temat jest o własności i tylko o niej. W zasadzie zaproponował kolega to samo co Pol Pot - by wszyscy ludzie mieli po równo.

    Co to znaczy, że jest kolega właścicielem Astona Martina czy Poloneza? Tylko to, że jeśli ktoś uzna, że on też chce nim jeździć, a pogląd kolegi będzie inny, to przyjdzie policja, wsadzi go do tiurmy a samochód jeśli cały to odprowadzi, a jak skasowany, to każe odkupić.

    Kolega zaś proponuje ograniczenie prawnej ochrony własności samochodu do pewnego poziomu, jeśli tylko nie potrafimy udowodnić sprawcy, że on to specjalnie zniszczył. Ot, był nieuważny. Jeśli to nie Pol Pot...
    A jeszcze bardziej fundamentalnie - co to w ogóle ta własność jest? Co to znaczy, że jesteś właścicielem swego mieszkania? Już wyjaśniliśmy na przykładzie pojazdu - jeśli przyjdzie mi do głowy przekimać się w twoim łóżku a tobie ten pomysł się nie spodoba, to możesz wezwać policję, by mnie ucapiła za kark i wystawiła za drzwi. Nic więcej i nic mniej. Czyli - tyle własności ile państwa. W państwie minimalnym własność też będzie minimalna a jeśli chcemy świętego prawa własności, to i państwo musimy uświęcić. Święte prawo własności w państwie minimalnym - nie da się. Ci korwiniści to jednak idioci, na szczęście od ich poglądów jesteśmy bardzo daleko.
  • edytowano June 2016
    Natchnęło mnię to Losowe definiowanie własności poprzez państwo do przebłysku iż takie aborygeny co to po pustyni Gibsona posuwają luźnym szykiem tyż mają taki sam stosunek do własności, i państwa tym bardziej. A z tej konstatacji już niedaleko do stwierdzenia iż ideowo-duchowo korwinista i aborygen to jedno i to samo?
  • Aborygeni żyją w przedpaństwowej fazie rozwoju społecznego. Nie mają znaczenia, w świecie nie są w stanie ani nic stworzyć ani nic zepsuć. Ich osiągnięciem jest przetrwanie, a obaj wiemy, że dużo nie brakowało, by ten niesłychany osiąg okazał się być poza zasięgiem, na Tasmanii akurat im się nie udało.
  • Tutaj się zgodzę z Wami. Turbokapitalizm podlany sosem darwinizmu społecznego w wydaniu K.rwina i jego akolitów prześcignął wszystkie okrucieństwa, z faszyzmem i realnym socjalizmem włącznie :-B
  • edytowano June 2016
    los napisal(a):
    Aborygeni żyją w przedpaństwowej fazie rozwoju społecznego. Nie mają znaczenia, w świecie nie są w stanie ani nic stworzyć ani nic zepsuć. Ich osiągnięciem jest przetrwanie, a obaj wiemy, że dużo nie brakowało, by ten niesłychany osiąg okazał się być poza zasięgiem, na Tasmanii akurat im się nie udało.
    Tasmania... a no własnie. Nie udało się im bo Tasmania zbyt przypominała kolonistom Anglię. Znaczy się w porównaniu z głownym lądem OZ.
    Zielono wokoło. Psów dingo nie było a jedynym szkodnikiem atakującym stada owiec byli aborygeni, którzy nie uznając prawa własności, uważali owce za nicczyje,a więc za swoje i do zjedzenia. Dodatkowym szkodnictwem był ich styl życia charakteryzujący się osadnictwem w pobliżu źródła pożywienia (pacz owce) co oznaczało wałęsanie się po ziemi którą osadnicy uznali za swoją. Suma sumarum osadnicy 1 aborygeni z Tasmanii 0.

    Na całej reszcie OZ sprawa jest ciut inna. Nagle okazało się że pewni aborygeni, co to do XX wieku prawo własności i państwo mieli w ...swej czarnej dziurze, obudzili się i stali się najzacieklejszymi wyznawcami praw własności i państwowości. Szczególnie tej wyrażonej przez sądownictwo.

    I tak oto okazuje się dziś iż każdy skrawek ziemi OZ, który niegdyś nie należął do kogokolwiek a dziś skrywa w sobie jakiś tam bardziej lub mniej wartościowy pierwiastek, albo stoi na nim jakiś fajosko wypasiony budynek vel wyczesane pole golfowe zawsze miał i ma dziś swego aborygeńskiego własciciela. A ten wypierając się korzeni swej kultury będzie o niego walczył protestami petycjami i innemi pozwami do sądów wszelakich.

    Dlatego mnię tak naszło. Że aborygeni i korwiniści mają wiele wspólnego co do państwowości. Jedni i drudzy chcą jej jak najmniej, ale tylko do czasu gdy ta państwowość okazuje się być im na rękę.
  • Fatusie, filozofia Zulusa Kaliego nie dotyczy tylko Aborygenów i Biała Ludzia. Dotyczy dokładnie wszystkich, z aparatczykami PiS włącznie
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.