trep napisal(a): Im więcej wiem o wierze katolickiej, tym więcej związków sakramentalnych postrzegam jako niesakramentalnych. Jeśli weźmiemy warunki ślubu katolickiego, to naprawdę nie tak wiele zawieranych związków je spełnia.
Rzekł to samo papież Franciszek i ułatwił procedurę stwierdzenia nieważności małżeństwa.
Czy to dobrze? Śmiem wątpić. Czy faktycznie niewiele ślubów jest ważnie zawartych? Nie sądzę. To furtka do rozwodów i nic więcej.
trep napisal(a): Im więcej wiem o wierze katolickiej, tym więcej związków sakramentalnych postrzegam jako niesakramentalnych. Jeśli weźmiemy warunki ślubu katolickiego, to naprawdę nie tak wiele zawieranych związków je spełnia.
Rzekł to samo papież Franciszek i ułatwił procedurę stwierdzenia nieważności małżeństwa.
Czy to dobrze? Śmiem wątpić. Czy faktycznie niewiele ślubów jest ważnie zawartych? Nie sądzę. To furtka do rozwodów i nic więcej.
Owszem furtka, ale też i więcej jest nieważnych. Może i było dawniej ale z nieco innych powodów. W dzisiejszych czasach ślub kościelny jest traktowany jak show, benefis młodożeńców dla rodziny i znajomych. To mieszanina folkloru i prestiżowej imprezy. Do tego jest traktowany na równi z innymi elementami, szczególnie weselem traktowanym jako najważniejszy. A wielu małżonków" przystępuje" do ślubu kościelnego bez elementarnej wiedzy o zasadach wiary, a co najgorsze świadomie bez ich akceptacji. Nie chcą mieć dzieci, z góry przewidują aborcję w przypadku "wpadki", nie mają zamiaru uczestniczyć w praktykach religijnych, nie są przeciw "poliamorii" itp. Coraz częściej sakramenty są uważane za należną usługę parafialną w zamian za niechętne tolerowanie klechów i moherów. Katolicyzm, podobnie jak płeć, uważają za dowiedziony na mocy deklaracji. Tak więc tak.
I tak i nie. Skala tego co Kolega przytoczył nie jest aż tak duża - bo coraz więcej takich osób w ogóle nie zawiera ślubu kościelnego. A i stwierdzenie nieważności dostaje się z innych powodów - nie przez poglądy na temat płci czy akceptacji nauczania Kościoła Katolickiego.
Nie znam się, więc się wypowiem, żeby mi to wytłumaczył ktoś, kto się zna.
W przypadku Eucharystii można ją sprawować albo przyjąć ważnie, ale niegodziwie, natomiast nie spotkałem się z określeniem "niegodziwe zawarcie ważnego małżeństwa".
Rozumiem, że małżeństwo może być nieważne, gdy się na przyklad okaże, że narzeczeni to brat i siostra rozdzieleni w dzieciństwie albo że jedna ze stron była chora psychicznie w stopniu wymagającym ubezwłasnowolnienia, więc nie rozumiała, co się dzieje. Albo istnieje pewność, że któraś ze stron nie wypowiedziała formuły małżeńskiej. Czyli kiedy jednoznacznie jest coś nie tak z tym, co się nazywa materią i formą Sakramentu.
Natomiast moim zdaniem śmieszne jest unieważnianie małżeństwa, bo ktoś był "niedojrzały" albo "nieprzygotowany" czy miał braki w wierze albo jakieś swoje głupie pomysły na małżeństwo.
Jakby przyjmować podobne kryteria to przecież mogłoby się okazać, że połowa Pierwszych Komunii jest nieważna (wyliczenie optymistyczne). Bo z wiedzą religijną u dzieci bywa.... różnie. Dziwne pomysły też mają. Niektóre faktycznie są niedojrzałe, ale dołącza się je do reszty, żeby nie było traumy. To samo potem z Sakramentem Pokuty.
Wiem, że małżeństwo to jest sytuacja, kiedy to nie ksiądz udziela sakramentu, ale małżonkowie sobie nawzajem. Ale w przypadku księdza nikt nie mówi, że Sakrament był nieważny, bo ksiądz niedojrzały. Nawet jeśli byłyby za tym dobre argumenty, bo na przykład ksiądz ten niedługo potem porzucił stan kapłański i został Obirkiem czy kimś podobnym.
Więc jak słyszę o unieważnieniu małżeństw takich ludzi jak Kurski czy Cejrowski to jakiś taki dystans do nich mi się wytwarza. Dla mnie im bardziej tacy chcą być "w porządku", tym bardziej są nie w porządku. Już wolę szczerego grzesznika, który mówi "z tamtą babą żeniłem się na poważnie, ale potem nie dałem rady wytrzymać, to wziąłem inną. Żałuję, ale jestem słaby człowiek".
Lud katolicki nazywa to rozwodem kościelnym i mar rację. I wiecie co? Mnie się ta odrobina picu podoba a takie kalwińskie poszukiwanie doskonałości formy na Ziemi - odrzuca.
los napisal(a): Lud katolicki nazywa to rozwodem kościelnym i mar rację. I wiecie co? Mnie się ta odrobina picu podoba a takie kalwińskie poszukiwanie doskonałości formy na Ziemi - odrzuca.
No ale te luzy rozwodowe to przecież z protestantyzmu przyszły. Teraz jest przez to w Kościele w praktyce więcej "kalwinizmu", a nie mniej.
Protestanci to może kiedyś i raczej w niewielkich grupkach i w anegdotach byli rygorystami. Teraz to mają na doskonałość formy na Ziemi wywalone. Chyba że to ma być jakaś "doskonała nieforemność", w której wszystko może się okazać wszystkim. Kobieta biskupem, geje małżeństwem i tak dalej.
Kolega opisał europejskich luteran. A oprócz europejskich luteran jest cała masa innych protestantów, wielu ma bardziej rygorystyczne podejście do wielu rzeczy niż katolicy. Głównie w USA, choć oczywiście nie tylko.
No nie nie nie, u fundamentalnych kalwinistów nie ma luzów rozwodowych tylko jest rozwód legalny, doktrynalny i rygorystyczny, Cudzołóstwo? No to won! Żadnego pobłażania.
W życiu nie spotkałem nikogo, kto by spotkał kogoś, kto zna fundamentalnego kalwinistę. Może na Ojerze :-) Pewnie gdzieś tacy jeszcze istnieją, ale ich wpływ na dzisiejszy świat jest bliski zera.
Ja mówię o tym, co się rzeczywiście dzieje w Kościele Katolickim, "na oczach", u rozpoznawalnych ludzi ze znanymi nazwiskami.
A tak w ogóle to wydaje mi się, że u kalwinistów nie ma doktrynalnego OBOWIĄZKU rozwodu w przypadku cudzołóstwa. Ale jak Kolega wie lepiej to bym prosił o źródło.
rozum.von.keikobad napisal(a): Kolega opisał europejskich luteran. A oprócz europejskich luteran jest cała masa innych protestantów, wielu ma bardziej rygorystyczne podejście do wielu rzeczy niż katolicy. Głównie w USA, choć oczywiście nie tylko.
Ta rygorystyczna masa w USA topnieje w oczach. Trump jest rozwodnikiem, jego syn jest rozwodnikiem i to jest najmniejszy plus ujemny w jego wizerunku w oczach rygorystycznych amerykańskich protestantów. Tam takich rzeczy już się praktycznie nie zauważa, bo prawie wszyscy "znani" są rozwodnikami. Także nieprotestanci tacy jak na przykład Gibson.
Trump wygrał u ewangelikalnych nie dzięki byciu rozwodnikiem, a pomimo. Rozwodników przez 200 lat prezydentury było dwóch, jak już wspomniano. Z tej "postępowej" strony zresztą żadnego.
Rozwód to wada u katolików, u protestantów nakaz religijny. Protestant musi oddalić cudzołożną żonę, tu nie ma zmiłuj się, Szkarłatną Literę proszę przeczytać, a potem nie może żyć w bezżeństwie, bo mężczyzna musi płodzić dzieci.
los napisal(a): Protestant musi oddalić cudzołożną żonę, tu nie ma zmiłuj się, Szkarłatną Literę proszę przeczytać
Dalej prosiłbym o jakieś poważne źródło. Powieść z pewnością nie jest źródłem doktrynalnym. Tym bardziej powieść zaplanowana jako stronnicza, obrzydzająca purytański rygoryzm. A tak w ogóle to w "Szkarłatnej literze" nikt się z nikim nie rozwodzi i w ogóle się tam nic o rozwodach nie mówi, bo przecież mąż głównej bohaterki uchodzi za zmarłego.
los napisal(a): Protestant musi oddalić cudzołożną żonę, tu nie ma zmiłuj się, Szkarłatną Literę proszę przeczytać
Dalej prosiłbym o jakieś poważne źródło. Powieść z pewnością nie jest źródłem doktrynalnym.
Źródłami doktrynalnymi są wypociny każdego jednego pastora, bo bracia protestanci nie mają urzędu nauczycielskiego. Podejrzewam, że w tych stosach papieru znajdzie się każdą tezę. Dlatego powieść jest lepsza, zwłaszcza wybitna powieść, bo obrazuje sytuację społeczną.
los napisal(a): Protestant musi oddalić cudzołożną żonę, tu nie ma zmiłuj się, Szkarłatną Literę proszę przeczytać
Dalej prosiłbym o jakieś poważne źródło. Powieść z pewnością nie jest źródłem doktrynalnym.
Źródłami doktrynalnymi są wypociny każdego jednego pastora, bo bracia protestanci nie mają urzędu nauczycielskiego. Podejrzewam, że w tych stosach papieru znajdzie się każdą tezę. Dlatego powieść jest lepsza, zwłaszcza wybitna powieść, bo obrazuje sytuację społeczną.
Sranje. Powieść oddaje to co się autoru kłębi w głowiznie. Na przykład była taka książka „Władca móh” i wszyscy mlaskali jak to rzetelnie y godnie Golding opisał społeczeństwo, a już zwłaszcza chłopców. Tymczasem okazało się, że tak napisał bo był poebany, a chłopcy ponad rok na tej wyspie przeżyli w harmonii i pokoju aż ich w końcu ktoś uratował.
los napisal(a): Protestant musi oddalić cudzołożną żonę, tu nie ma zmiłuj się, Szkarłatną Literę proszę przeczytać
Dalej prosiłbym o jakieś poważne źródło. Powieść z pewnością nie jest źródłem doktrynalnym.
Źródłami doktrynalnymi są wypociny każdego jednego pastora, bo bracia protestanci nie mają urzędu nauczycielskiego. Podejrzewam, że w tych stosach papieru znajdzie się każdą tezę. Dlatego powieść jest lepsza, zwłaszcza wybitna powieść, bo obrazuje sytuację społeczną.
Sranje. Powieść oddaje to co się autoru kłębi w głowiznie. Na przykład była taka książka „Władca móh” i wszyscy mlaskali jak to rzetelnie y godnie Golding opisał społeczeństwo, a już zwłaszcza chłopców. Tymczasem okazało się, że tak napisał bo był poebany, a chłopcy ponad rok na tej wyspie przeżyli w harmonii i pokoju aż ich w końcu ktoś uratował.
christoph napisal(a): ... ale radosna to w sumie wiadomość...
?
to sarkazm czy serio? jestem naprawdę ciekaw procesu sądowego, który stwierdził, że narzeczeni nie udzielili sobie sakramentu małżeństwa i aż do jutra Kurski był (prawnie wg KKK) kawalerem...
christoph napisal(a): ... ale radosna to w sumie wiadomość...
?
to sarkazm czy serio? jestem naprawdę ciekaw procesu sądowego, który stwierdził, że narzeczeni nie udzielili sobie sakramentu małżeństwa i aż do jutra Kurski był (prawnie wg KKK) kawalerem...
Kurde, czepiacie się człowienia. Ćwierć wieku męczył się z cholerą i może po prostu miał dosyć. Nawet żadnego dyplomu sryplomu nie dostał za swoje udręczenie.
ależ mogą i Kościół takie uznaje (tzn. uznaje małżeństwa cywilne/ państwowe/ innoreligiowe)
Kiedyś nawet szukałem (w sieci), ale nie znalazłem, kiedy Kościół zmienił praktykę starożytną, pierwotną:
nawróceni poganie (dorośli), małżonkowie, po przystąpieniu do Kościoła (po chrzcie) NIE MUSIELI powtarzać ślubu, brać jeszcze raz, tym razem ”kościelnego”
Dobra, skoro małżeństwo jest nierozerwalne, te wszystkie unieważnienia to są tylko stwierdzenia nieważności, oraz do zawarcia faktycznego małżeństwa nie jest potrzebna wiara w Jezusa Chrystusa - to czym jest przywilej Pawłowy? Gdzie tu logika?
np. poganin (mój szwagier, nie jest nawet ochrzczony, bo choć ojciec Szkot, to matka jest... Tajką) bierze za żonę katoliczkę (moja siostra) - ślub kościelny; dla niej małżeństwo jest przyjęciem sakramentu, dla niego - nie
Komentarz
Czy to dobrze? Śmiem wątpić.
Czy faktycznie niewiele ślubów jest ważnie zawartych? Nie sądzę.
To furtka do rozwodów i nic więcej.
A i stwierdzenie nieważności dostaje się z innych powodów - nie przez poglądy na temat płci czy akceptacji nauczania Kościoła Katolickiego.
W przypadku Eucharystii można ją sprawować albo przyjąć ważnie, ale niegodziwie, natomiast nie spotkałem się z określeniem "niegodziwe zawarcie ważnego małżeństwa".
Rozumiem, że małżeństwo może być nieważne, gdy się na przyklad okaże, że narzeczeni to brat i siostra rozdzieleni w dzieciństwie albo że jedna ze stron była chora psychicznie w stopniu wymagającym ubezwłasnowolnienia, więc nie rozumiała, co się dzieje. Albo istnieje pewność, że któraś ze stron nie wypowiedziała formuły małżeńskiej. Czyli kiedy jednoznacznie jest coś nie tak z tym, co się nazywa materią i formą Sakramentu.
Natomiast moim zdaniem śmieszne jest unieważnianie małżeństwa, bo ktoś był "niedojrzały" albo "nieprzygotowany" czy miał braki w wierze albo jakieś swoje głupie pomysły na małżeństwo.
Jakby przyjmować podobne kryteria to przecież mogłoby się okazać, że połowa Pierwszych Komunii jest nieważna (wyliczenie optymistyczne). Bo z wiedzą religijną u dzieci bywa.... różnie. Dziwne pomysły też mają. Niektóre faktycznie są niedojrzałe, ale dołącza się je do reszty, żeby nie było traumy. To samo potem z Sakramentem Pokuty.
Wiem, że małżeństwo to jest sytuacja, kiedy to nie ksiądz udziela sakramentu, ale małżonkowie sobie nawzajem. Ale w przypadku księdza nikt nie mówi, że Sakrament był nieważny, bo ksiądz niedojrzały. Nawet jeśli byłyby za tym dobre argumenty, bo na przykład ksiądz ten niedługo potem porzucił stan kapłański i został Obirkiem czy kimś podobnym.
Więc jak słyszę o unieważnieniu małżeństw takich ludzi jak Kurski czy Cejrowski to jakiś taki dystans do nich mi się wytwarza. Dla mnie im bardziej tacy chcą być "w porządku", tym bardziej są nie w porządku. Już wolę szczerego grzesznika, który mówi "z tamtą babą żeniłem się na poważnie, ale potem nie dałem rady wytrzymać, to wziąłem inną. Żałuję, ale jestem słaby człowiek".
Protestanci to może kiedyś i raczej w niewielkich grupkach i w anegdotach byli rygorystami. Teraz to mają na doskonałość formy na Ziemi wywalone. Chyba że to ma być jakaś "doskonała nieforemność", w której wszystko może się okazać wszystkim. Kobieta biskupem, geje małżeństwem i tak dalej.
Ja mówię o tym, co się rzeczywiście dzieje w Kościele Katolickim, "na oczach", u rozpoznawalnych ludzi ze znanymi nazwiskami.
A tak w ogóle to wydaje mi się, że u kalwinistów nie ma doktrynalnego OBOWIĄZKU rozwodu w przypadku cudzołóstwa. Ale jak Kolega wie lepiej to bym prosił o źródło.
Ta religia jest dalej niż sobie to wyobrażamy.
Kto przeczytal ten wie :-)
Sranje. Powieść oddaje to co się autoru kłębi w głowiznie. Na przykład była taka książka „Władca móh” i wszyscy mlaskali jak to rzetelnie y godnie Golding opisał społeczeństwo, a już zwłaszcza chłopców. Tymczasem okazało się, że tak napisał bo był poebany, a chłopcy ponad rok na tej wyspie przeżyli w harmonii i pokoju aż ich w końcu ktoś uratował.
https://www.theguardian.com/books/2020/may/09/the-real-lord-of-the-flies-what-happened-when-six-boys-were-shipwrecked-for-15-months
https://www.theguardian.com/books/2020/may/09/the-real-lord-of-the-flies-what-happened-when-six-boys-were-shipwrecked-for-15-months
...oukej ...wybaczcie rasistowskie pytanie - czy ci chłopcy byli ...biali?
A to nie mogą być rodziny niesakramentalne?
Kiedyś nawet szukałem (w sieci), ale nie znalazłem, kiedy Kościół zmienił praktykę starożytną, pierwotną:
nawróceni poganie (dorośli), małżonkowie, po przystąpieniu do Kościoła (po chrzcie) NIE MUSIELI powtarzać ślubu, brać jeszcze raz, tym razem ”kościelnego”
ale mogę się tu mylić, może to wyjątki były...
np. poganin (mój szwagier, nie jest nawet ochrzczony, bo choć ojciec Szkot, to matka jest... Tajką) bierze za żonę katoliczkę (moja siostra) - ślub kościelny; dla niej małżeństwo jest przyjęciem sakramentu, dla niego - nie
-
bardzo pokręcone to wszystko