Struzik to była inna historia. Ojciec chciał opuścić bandę i zacząć sypać swoich.
Dziadzio Miller od 10 lat nie robi nic innego, jak siedzenie cicho i ewentualne wykonywanie poleceń CIA. Tu sprawa jest dużo ciekawsza i bardziej zagadkowa.
qiz napisal(a): Struzik to była inna historia. Ojciec chciał opuścić bandę i zacząć sypać swoich.
Dziadzio Miller od 10 lat nie robi nic innego, jak siedzenie cicho i ewentualne wykonywanie poleceń CIA. Tu sprawa jest dużo ciekawsza i bardziej zagadkowa.
Cały czas twierdzę, że przeciwko Kwaśniewskiemu towarzysze rosyjscy zorganizowali skoordynowaną akcję propagandową. Kara za zerwanie się ze smyczy, szczególnie za Ukrainę. Miller i wkurwił chyba jeszcze bardziej.
A propo tv reżymowej i programu "W tyle wizji". Sonda na wsi i pytanie P. redaktor czy są u was struktury KODu, żeby bronić demokracji? Czego - pyta kobieta? KODu? Nieee, u nas są Kółka różańcowe i Kościół Domowy
marniok napisal(a): A propo tv reżymowej i programu "W tyle wizji". Sonda na wsi i pytanie P. redaktor czy są u was struktury KODu, żeby bronić demokracji? Czego - pyta kobieta? KODu? Nieee, u nas są Kółka różańcowe i Kościół Domowy
Tusnad jednym słowem to letni obóz integracyjny nacjonalizmu węgierskiego. Była też tam śmietanka warstwy politycznej węgierskiej, a w tym i sam premier Viktor Orbán, który w zeszłym roku obwieścił śmierć liberalnej demokracji, a w tym opowiedział o swojej wizji demokracji chrześcijańskiej, o czym kiedy indziej. Proszę sobie wyobrazić podobny uniwersytet letni w podwileńskich Ejszyszkach z małolatami z obecnej RP oraz z całych Kresów Wschodnich – od Odessy do Rygi – z Jarosławem Kaczyńskim i jego rządem. I będzie wtedy pełny obraz tej awantury.
Tusnad to wioska w kotlinie karpackiej, a dokładniej w Siedmiogrodzie. Pełno tam niedźwiedzi (widziałem z 5 metrów 500-kilowego samca) oraz Szeklerów – górali węgierskich. Wzdłuż granicy z Republiką Węgier siedzi tam 1,5 miliona Węgrów – poza granicami swego kraju. Zresztą Węgry dzisiejsze mają wątpliwy przywilej sąsiadowania z kilkoma milionami swoich etnicznych braci, których siedziby przylegają do węgierskiej granicy, ale pozostają poza granicami tego państwa. Małe węgierskie ojczyzny, czy raczej duże ojczyzny, siedzą w Słowacji, Serbii, Chorwacji, Słowenii, na Ukrainie i w Rumunii.
Romania Mare – „Wielka Rumunia” – jest obecnie panem Siedmiogrodu, gdzie rumuńskiego prawie nie słychać, nawet wśród policjantów, a o prawosławiu świadczą pojedyncze cerkiewki. Wszędzie indziej króluje węgierski oraz powiewają dumnie naznaczone półksiężycem i palmą flagi Szeklerów – tamtejszych madziarskich górali. Flagi nielegalne naturalnie, bo kojarzące się władzom w Bukareszcie z irredentą.
Rumuński rząd ostatnio reagował ostro. Dwóch szeklerskich chłopaków gadało między sobą, że warto zakłócić uroczyste obchody „Wielkiej Rumunii”, może walnąć jakąś bombę w defiladę wojsk rumuńskich. Głupie gadanie, mieści się w ramach wolności słowa, bo za głupotą nie poszły żadne czyny, jak podkreślają miejscowi górale siedmiogrodzcy. Ale władze rumuńskie uznały to za spisek. Facetów przetrzymano przez rok, a teraz skazano na pięć lat więzienia. To gruba przesada. Nie tylko naruszono zasadę wolności słowa, ale również wykreowano pierwsze ofiary wśród Węgrów. „Mamy więźniów politycznych!” – słyszałem w Tusnad.
Węgrzy miejscowi i zakordonowi mówili mi, że siedzi też kilku burmistrzów węgierskich za sprawy korupcyjne. Rzekomo rumuńskim kacykom lokalnym takie nadużycia się odpuszcza. Patrzy przez palce. Nie wiem, nie badałem tych spraw, a tylko odnotowuję. Percepcja taka dominuje wśród górali. Miejscowi Węgrzy skarżą się na zaniedbanie przez centralizujący rząd Rumunii. Chcą autonomii de jure, którą de facto się cieszą. Ich politycy grają na nutę Brukseli, upominając się o prawa mniejszości.
Poznałem kilku z nich, a największe wrażenie zrobił na mnie emerytowany biskup ewangelicki László Tőkés, bohater kontrrewolucji przeciw rumuńskiej komunie w Tamasver w 1989 r., a obecnie eurodeputowany. Tokes opowiadał, że w czasie antykomunistycznego wystąpienia wszyscy byli zjednoczeni: protestanci, katolicy i prawosławni, czyli Węgrzy i Rumuni. Ale nastąpiła transformacja i tajna policja z Securitate przeszła do „nowych” służb rumuńskich, zaczęła szermować naddunajską wersją neomoczaryzmu i udało się neoubekom wywołać nienawiść do Węgrów siedmiogrodzkich w takt narodowego postbolszewizmu rumuńskiego. Szkoda.
marniok napisal(a): A propo tv reżymowej i programu "W tyle wizji". Sonda na wsi i pytanie P. redaktor czy są u was struktury KODu, żeby bronić demokracji? Czego - pyta kobieta? KODu? Nieee, u nas są Kółka różańcowe i Kościół Domowy
)
Też uśmiałem się jak dzik. Ale z drugiej strony serc rośnie!
Az żal że wieś się wyludnia czego sam przykładem jestem, echh.... Tam to przynajmniej jeszcze zdrowy rozsądek i tzw chłopski rozum ludźmi właściwie kieruje.
pomyślałem prze z chwilę o wewnętrznym przewrocie zorganizowanym przez Secu Rita te, ale był zbyt krwawy i przewrotowy, z bałkańska mexykański a nie płynny i dobrze przygotowany jak w innych demoludach
christoph napisal(a): aż zachciało mnie się jechać do Siedmiogrodu
relacja prof. Chodakiewicza
Tusnad jednym słowem to letni obóz integracyjny nacjonalizmu węgierskiego. Była też tam śmietanka warstwy politycznej węgierskiej, a w tym i sam premier Viktor Orbán, który w zeszłym roku obwieścił śmierć liberalnej demokracji, a w tym opowiedział o swojej wizji demokracji chrześcijańskiej, o czym kiedy indziej. Proszę sobie wyobrazić podobny uniwersytet letni w podwileńskich Ejszyszkach z małolatami z obecnej RP oraz z całych Kresów Wschodnich – od Odessy do Rygi – z Jarosławem Kaczyńskim i jego rządem. I będzie wtedy pełny obraz tej awantury.
Tusnad to wioska w kotlinie karpackiej, a dokładniej w Siedmiogrodzie. Pełno tam niedźwiedzi (widziałem z 5 metrów 500-kilowego samca) oraz Szeklerów – górali węgierskich. Wzdłuż granicy z Republiką Węgier siedzi tam 1,5 miliona Węgrów – poza granicami swego kraju. Zresztą Węgry dzisiejsze mają wątpliwy przywilej sąsiadowania z kilkoma milionami swoich etnicznych braci, których siedziby przylegają do węgierskiej granicy, ale pozostają poza granicami tego państwa. Małe węgierskie ojczyzny, czy raczej duże ojczyzny, siedzą w Słowacji, Serbii, Chorwacji, Słowenii, na Ukrainie i w Rumunii.
Romania Mare – „Wielka Rumunia” – jest obecnie panem Siedmiogrodu, gdzie rumuńskiego prawie nie słychać, nawet wśród policjantów, a o prawosławiu świadczą pojedyncze cerkiewki. Wszędzie indziej króluje węgierski oraz powiewają dumnie naznaczone półksiężycem i palmą flagi Szeklerów – tamtejszych madziarskich górali. Flagi nielegalne naturalnie, bo kojarzące się władzom w Bukareszcie z irredentą.
Rumuński rząd ostatnio reagował ostro. Dwóch szeklerskich chłopaków gadało między sobą, że warto zakłócić uroczyste obchody „Wielkiej Rumunii”, może walnąć jakąś bombę w defiladę wojsk rumuńskich. Głupie gadanie, mieści się w ramach wolności słowa, bo za głupotą nie poszły żadne czyny, jak podkreślają miejscowi górale siedmiogrodzcy. Ale władze rumuńskie uznały to za spisek. Facetów przetrzymano przez rok, a teraz skazano na pięć lat więzienia. To gruba przesada. Nie tylko naruszono zasadę wolności słowa, ale również wykreowano pierwsze ofiary wśród Węgrów. „Mamy więźniów politycznych!” – słyszałem w Tusnad.
Węgrzy miejscowi i zakordonowi mówili mi, że siedzi też kilku burmistrzów węgierskich za sprawy korupcyjne. Rzekomo rumuńskim kacykom lokalnym takie nadużycia się odpuszcza. Patrzy przez palce. Nie wiem, nie badałem tych spraw, a tylko odnotowuję. Percepcja taka dominuje wśród górali. Miejscowi Węgrzy skarżą się na zaniedbanie przez centralizujący rząd Rumunii. Chcą autonomii de jure, którą de facto się cieszą. Ich politycy grają na nutę Brukseli, upominając się o prawa mniejszości.
Poznałem kilku z nich, a największe wrażenie zrobił na mnie emerytowany biskup ewangelicki László Tőkés, bohater kontrrewolucji przeciw rumuńskiej komunie w Tamasver w 1989 r., a obecnie eurodeputowany. Tokes opowiadał, że w czasie antykomunistycznego wystąpienia wszyscy byli zjednoczeni: protestanci, katolicy i prawosławni, czyli Węgrzy i Rumuni. Ale nastąpiła transformacja i tajna policja z Securitate przeszła do „nowych” służb rumuńskich, zaczęła szermować naddunajską wersją neomoczaryzmu i udało się neoubekom wywołać nienawiść do Węgrów siedmiogrodzkich w takt narodowego postbolszewizmu rumuńskiego. Szkoda.
Wszystko fajnie, z wyjątkiem tego że Szeklerland nie przylega do Węgier, a w pozostałej części Siedmogrodu Węgrzy są w mniejszości.
no wuaśnie, Węgrzy w mniejszości, po Sasach prawie śladu nie ma, a jak nie ma (nie są siłą polityczną) to jeden z nich może być prezydentem (kandydat, na którego łatwiej się zgodzić, bo "trzeci")
to chyba pierwsza rysa na obrazie prof. Chodakiewicza, pisze z serca i z tęsknoty (J. Kaczyński pod Wilnem przemawia do młodzieży polskiej z całego świata)
O! a mniość Ojczyzny przez duże M (Magyar)? może ona trochę chora, i nie po drodze ale przecie to i do szklanki i szabelki, kiedy oni pobrzękują, to może i na tę samą melodię? Litwa, Łotwa kawał Białej Rusi i Ukrajiny
Komentarz
rip
Dziadzio Miller od 10 lat nie robi nic innego, jak siedzenie cicho i ewentualne wykonywanie poleceń CIA. Tu sprawa jest dużo ciekawsza i bardziej zagadkowa.
Sonda na wsi i pytanie P. redaktor czy są u was struktury KODu, żeby bronić demokracji?
Czego - pyta kobieta? KODu? Nieee, u nas są Kółka różańcowe i Kościół Domowy
relacja prof. Chodakiewicza
Tusnad jednym słowem to letni obóz integracyjny nacjonalizmu węgierskiego. Była też tam śmietanka warstwy politycznej węgierskiej, a w tym i sam premier Viktor Orbán, który w zeszłym roku obwieścił śmierć liberalnej demokracji, a w tym opowiedział o swojej wizji demokracji chrześcijańskiej, o czym kiedy indziej. Proszę sobie wyobrazić podobny uniwersytet letni w podwileńskich Ejszyszkach z małolatami z obecnej RP oraz z całych Kresów Wschodnich – od Odessy do Rygi – z Jarosławem Kaczyńskim i jego rządem. I będzie wtedy pełny obraz tej awantury.
Tusnad to wioska w kotlinie karpackiej, a dokładniej w Siedmiogrodzie. Pełno tam niedźwiedzi (widziałem z 5 metrów 500-kilowego samca) oraz Szeklerów – górali węgierskich. Wzdłuż granicy z Republiką Węgier siedzi tam 1,5 miliona Węgrów – poza granicami swego kraju. Zresztą Węgry dzisiejsze mają wątpliwy przywilej sąsiadowania z kilkoma milionami swoich etnicznych braci, których siedziby przylegają do węgierskiej granicy, ale pozostają poza granicami tego państwa. Małe węgierskie ojczyzny, czy raczej duże ojczyzny, siedzą w Słowacji, Serbii, Chorwacji, Słowenii, na Ukrainie i w Rumunii.
Romania Mare – „Wielka Rumunia” – jest obecnie panem Siedmiogrodu, gdzie rumuńskiego prawie nie słychać, nawet wśród policjantów, a o prawosławiu świadczą pojedyncze cerkiewki. Wszędzie indziej króluje węgierski oraz powiewają dumnie naznaczone półksiężycem i palmą flagi Szeklerów – tamtejszych madziarskich górali. Flagi nielegalne naturalnie, bo kojarzące się władzom w Bukareszcie z irredentą.
Rumuński rząd ostatnio reagował ostro. Dwóch szeklerskich chłopaków gadało między sobą, że warto zakłócić uroczyste obchody „Wielkiej Rumunii”, może walnąć jakąś bombę w defiladę wojsk rumuńskich. Głupie gadanie, mieści się w ramach wolności słowa, bo za głupotą nie poszły żadne czyny, jak podkreślają miejscowi górale siedmiogrodzcy. Ale władze rumuńskie uznały to za spisek. Facetów przetrzymano przez rok, a teraz skazano na pięć lat więzienia. To gruba przesada. Nie tylko naruszono zasadę wolności słowa, ale również wykreowano pierwsze ofiary wśród Węgrów. „Mamy więźniów politycznych!” – słyszałem w Tusnad.
Węgrzy miejscowi i zakordonowi mówili mi, że siedzi też kilku burmistrzów węgierskich za sprawy korupcyjne. Rzekomo rumuńskim kacykom lokalnym takie nadużycia się odpuszcza. Patrzy przez palce. Nie wiem, nie badałem tych spraw, a tylko odnotowuję. Percepcja taka dominuje wśród górali. Miejscowi Węgrzy skarżą się na zaniedbanie przez centralizujący rząd Rumunii. Chcą autonomii de jure, którą de facto się cieszą. Ich politycy grają na nutę Brukseli, upominając się o prawa mniejszości.
Poznałem kilku z nich, a największe wrażenie zrobił na mnie emerytowany biskup ewangelicki László Tőkés, bohater kontrrewolucji przeciw rumuńskiej komunie w Tamasver w 1989 r., a obecnie eurodeputowany. Tokes opowiadał, że w czasie antykomunistycznego wystąpienia wszyscy byli zjednoczeni: protestanci, katolicy i prawosławni, czyli Węgrzy i Rumuni. Ale nastąpiła transformacja i tajna policja z Securitate przeszła do „nowych” służb rumuńskich, zaczęła szermować naddunajską wersją neomoczaryzmu i udało się neoubekom wywołać nienawiść do Węgrów siedmiogrodzkich w takt narodowego postbolszewizmu rumuńskiego. Szkoda.
Ale z drugiej strony serc rośnie!
Az żal że wieś się wyludnia czego sam przykładem jestem, echh.... Tam to przynajmniej jeszcze zdrowy rozsądek i tzw chłopski rozum ludźmi właściwie kieruje.
Szczegóły były kiedyś u Targalskiego na abcnet ale nie wiem czy strona istnieje.
Węgrzy w mniejszości,
po Sasach prawie śladu nie ma, a jak nie ma (nie są siłą polityczną) to jeden z nich może być prezydentem (kandydat, na którego łatwiej się zgodzić, bo "trzeci")
to chyba pierwsza rysa na obrazie prof. Chodakiewicza, pisze z serca i z tęsknoty (J. Kaczyński pod Wilnem przemawia do młodzieży polskiej z całego świata)
a mniość Ojczyzny przez duże M (Magyar)?
może ona trochę chora, i nie po drodze ale przecie to i do szklanki i szabelki,
kiedy oni pobrzękują, to może i na tę samą melodię? Litwa, Łotwa kawał Białej Rusi i Ukrajiny
Łącznie z Hiszpania
Polski jeszcze złupić nie mogli, bo jej nie było wtedy
Można se pokrzyczeć nem nem soha, ale Międzymorza się na tym nie zbuduje.
to się kultura chyba nazywa
chyba boy pisał o ambarasie i dwójce naraz
https://wpolityce.pl/polityka/409770-wicepremier-szydlo-o-swojej-przyszlosci-dla-wpolscepl
http://m.telewizjarepublika.pl/pozar-w-muzeum-narodowym-w-rio-de-janeiro-to-tragedia-dla-kultury-zobacz,69600.html
http://foxmulder2.blogspot.com/2018/09/dies-irae-hydra-i-vargas-czyli-jak.html?m=1