Jaki tam kryzys? Na Zachodzie to już są kilka etapów dalej. Pierwszy był taki że nie dostrzegano nadciągającego kryzysu i wyśmiewano ostrzegających. Kolejny to udawanie że kryzysu nie ma chociaż jest. W przypadku kryzysu finansowego czy imigracyjnego daje się przy pomocy mediów, fałszowania statystyk, cenzury i przymusu administracyjnego. Jakaś bomba na dworcu to się szybko wyciszy, zrobi z tego nieszczęśliwy wypadek, a jak już się okaże że jednak Arab owinięty dynamitem to że to choroba psychiczna, prywatne porachunki no i nie Arab tylko Niemiec z orientalnej diaspory. Zawalony most trudniej ukryć bo są zdjęcia, nie da się jeździć i potrwa zanim uprzątną.Dalszy etap to nazywanie kryzysu sukcesem np tolerancji, polityki społecznej, modernizacji itp, a jeszcze następny to karanie za opowieści o kryzysie. Jest dobrze. A w Genui to pewnie za wiele przeładowanych ciężarówek z Polski i za wielu turystów stamtąd przejeżdżało przez ten most. Powinni wystąpić o odszkodowania do TS UE.
Maria napisal(a): W Niemczech pono panika - ponad 30 mostów i wiaduktów w błyskawicznym tempie mają naprawiać. Ciekawe123, czy u nas jakieś kontrole...
Ja zwykle u niego pomieszanie z poplątaniem, celne spostrzeżenia i pomysły z kompletnymi bredniami i szkodnictwem. Jako zawodowiec zajmujący się otoczeniem rolnictwa od ponad 20 lat nie mogę tego gościa słuchać i czytać. Myślałem że po walkach o cukier już zamilknie na zawsze ale nie. Walczył jak lew o najbardziej chyba skorumpowaną i przeregulowaną w sposób wyjątkowo nieefektywny i szkodliwy branżę rolną. Teraz chce walczyć w Ukrainą bo tam oligarchowie inwestują i mają za dobrze. Znaczy rozumiem że mamy z budżetu dopłacać do wyrównania szans aby zboże na kieleckich piaskach w gospodarstwach po 5 ha mogło konkurować ze zbożem na czarnoziemie pod Humaniem w gospodarstwach o powierzchni 2.000 ha +. Jest oczywiste że lepiej sprowadzać tanie zboże spod Humania a na kieleckich piaskach posadzić las lub uprawiać zioła sucholubne. Drugi pomysł to więcej pomocy przy klęskach. Jak ona będzie wyglądać w związku z tegoroczną suszą to już wiem. Im więcej czasu upływa od tej rzeczywistej ale niewielkiej suszy tym bardziej katastrofalna się ona staje w dokumentacji. Urzędy gminne taśmowo wydają rolnikom fałszywe zaświadczenia o klęsce która ich dotknęła. Te zaświadczenia są dla nich pretekstem do zrywania umów kontraktacyjnych bez odszkodowania. Zapewne są też podstawą występowania o odszkodowania. Ziemiopłody zaś sprzedają na wolnym rynku za wyższą cenę. Oczywiście nie wszyscy bo susza dotknęła ich bardzo nierówno no i pozostaje pewna część uczciwych frajerów, ale tymi władze się nie zajmują. Tak jednak postępuje znaczna część, w tym i ci którzy mają plony wyższe niż w zeszłym roku. Zbieram dokumentację fotograficzną, ale wątpię czy uda mi się wyegzekwować w sądach realizację umów. Przecież sąsiedzi zeznają że te zdjęcia to nie z tych pól, albo że te płody to tam były obce i chwilowo składowane no i że naruszyłem przepisy RODO fotografując własność prywatną bez zgody właściciela. To już dwadzieścia lat a wciąż nie mogę się przyzwyczaić i ścierpieć tego bezczelnego chamstwa, oszustw i agresywnych roszczeń znacznej części naszych żywicieli.
Czy się kuledze podoba czy nie, Gabriel Janowski np. wśród plantatorów buraka cukrowego cieszy się niekwestinowaną estymą i szacunkiem, od lewa do prawa. A na komisjach sejmowych jak on mówi to wszyscy mają mordy w kuble.
vigilate napisal(a): Czy się kuledze podoba czy nie, Gabriel Janowski np. wśród plantatorów buraka cukrowego cieszy się niekwestinowaną estymą i szacunkiem, od lewa do prawa. A na komisjach sejmowych jak on mówi to wszyscy mają mordy w kuble.
No oczywiście że plantatorzy go kochają bo walczy o to aby jak najwięcej kasy szło do nich. Czy to ma sens i jest korzystne dla Polski to zupełnie inna sprawa. Pracowałem w cukrownictwie czy wokół niego przez ładnych kilka lat więc wiem co nieco. Otóż produkcja cukru z buraka to jest de facto przemysł chemiczny. Sami cukrownicy śmiali się że ich największym sukcesem jest przekonanie społeczeństwa że cukier jest naturalnym produktem rolniczym. O walorach zdrowotnych cukru wiemy wszyscy - jest szkodliwy w ilościach które spożywamy. Uprawa buraka cukrowego jest wyjątkowo wredna dla środowiska naturalnego. Burak zawiera w polskich warunkach około 16% cukru i aby odgonić od niego insekty, grzyby i inne szkodliwe drobnoustroje trzeba pola traktować masywnie środkami ochrony roślin. Sama cukrownia to wielka fabryka z wielką ilością ścieków, które może już są oczyszczane, dzięki koncentracji w dużych zakładach i zamknięciu mniejszych przez wstrętne zagraniczne koncerny, z którymi Pan Gabriel walczy dzielnie, choć z marnymi rezultatami, od blisko 30 lat. Cukier z trzciny cukrowej jest znacznie tańszy i stanowi często podstawowe źródło utrzymania setek tysięcy ludzi w Trzecim Świecie gdzie trzcina się udaje znakomicie. Łatwiej też ten cukier z trzciny wydobyć niż z buraka. No ale Poland first i plantatorzy tak samo. Mordy w kubeł trzymają wszyscy bo politycy to oportuniści. Chcą być postrzegani jako przyjaciele ludu i lubią łatwe i nośne hasła - firma rodzinna, gospodarstwo rodzinne, polska ziemia itp. Pan Gabriel wspaniale się nadaje na chłopskie wici, a i na przywódcę delegacji z petycją do dworu też - te siwe włosy, te senatorskie rysy, te dramatyczne gesty!
Kolega opisuje sprawę jak technokrata całkowicie oderwany od aspektu ludzkiego.
A przecież rozwałka cukrownictwa w 2005 roku polegała na likwidacji konkurencji dla niemieckich molochów i otwarciu rynku zbytu. Zrobiono to wielowątkowo, przez decyzje polityczne dot. kwot produkcji oraz ekononmicznie przez wykup i odłożoną w czasie likwidację cukrowni. Sam widziałem takie zakłady na Dolnym Śląsku, które tuz po odkupieniu niemiecki właściciel "modernizował" pomalowanym złomem przywiezionym z Reichu, żeby po dwóch latach wszystko zamknąć i dosłownie zaorać. "Modernizacja" była kosztem wkalkulowanym w długofalowe plany inwestycyjne, w których polskie miało zostać tylko najbardziej nowoczesne, reszta do dyskretnego zaorania, a rynek do zalania produktem z Heimatu.
Janowski to nastojaszczy pieniacz i niemądry człowiek (ma wypisane w oczach - żadnego senatorstwa) ale tu akurat stał po właściwej stronie i mówił prawdę. Dlatego musiał wypić nieświadomie herbatkę rozweselającą, bo mimo silnych cech gupola-naturszczyka, stała za nim prawda i słuszność.
Skutki decyzji sprzed dekady są takie, że muszę specjalnie perygrynować po cukier na giełdę towarową, bo wszystkie sklepy w promieniu 10 km mają tylko hitleroskie kryształki w kształcie hakenkrojca. Czasami przez nieuwagę progenitury trafia toto do domu i parę razy miałem wrażenie że szwabskie jest mniej słodkie niż z Kruszwicy. Gdyby kto z forumkowiczów mógł wykonać podobny test, bo nie wiem czy należy wierzyć bezkrytycznie zmysłom własnym i domowników.
Kolega trochę myli ale generalnie podaje fakty. Trochę uporządkuję technokratycznie z silną domieszką patriotyzmu. Otóż cukrownictwo polskie po komunie było zacofane i skorumpowane. Cukrowni było chyba około 80 i były w większości zdezelowane. Niektóre miały urządzenia pamiętające założycieli z początków XIX wieku. Zakłady miały moce produkcyjne tak od niespełna 20.000 ton na rok do nieco ponad 60.000 ton. Już wtedy nowoczesna i opłacalna cukrownia w europejskich warunkach powinna mieć zdolności rzędu 150-200.000 ton cukru na rok. Oczywiście powinna mieć oczyszczalnię ścieków, scentralizowany skup buraka z pomiarem zawartości cukru w czasie przyjęcia, magazynami cukru w silosach, efektywne rozwiązania energetyczne itp.Stare były przestarzałe, zdekapitalizowane, drogie w eksploatacji i szkodliwe dla środowiska naturalnego. Trzeba było to zmodernizować ale to był problem finansowy i społeczny. Oba w jednym bo to wymagało likwidacji 3/4 lub więcej cukrowni i rekonstrukcję pozostałych - de facto budowę nowych na tym samym miejscu. A cukrownia to 250-300 pracowników, z rodzinami z 1.000 w środku pola i nic dookoła.Ta stara bo nowa i większa to mniej ludzi. Pracownicy od pokoleń nie przystosowani do robienia czegokolwiek innego jak w PGR. Do tego niesamowite złodziejstwo i łapówkarstwo przy skupie i klasyfikacji buraka, oraz magazynowaniu i sprzedaży cukru. Problem rozwiązano poprzez wyprzedaż cukrowni zachodnim koncernom, w większości będącym własnością spółdzielni plantatorskich z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji. One pozamykały stare cukrownie, zbudowały nowe i opanowały polski rynek w międzyczasie lobbując za zmniejszeniem kwot cukrowych w Polsce bo przecież potrzebowały ich dla swoich plantatorów w krajach macierzystych. Bezrobotnymi z zamkniętych cukrowni zajęły się Urzędy Pracy i MOPsy. Plantatorzy ucierpieli najmniej jeśli nie wcale bo zachowanie rejonów skupu było jednym z warunków sprzedaży. Być może to załatwił Pan Gabriel Janowski. Z pewnością można to było zrobić w sposób mniej brutalny dla osiedli cukrowniczych i lepiej zadbać o kwoty cukrowe. Były to czasy Balcerowicza, UD, KLD, SLD i potem PO już tylko domykała z PSL masę upadłościową. No tak - został Polski Cukier czyli jedyny polski holding w branży - państwowy de facto. Pozostałe zostały w międzyczasie wykupione przez Niemców - Anglicy, Francuzi i Duńczycy im się sprzedali. W ostatnich latach zlikwidowano czy też mocno ograniczono w UE, od prawie 10 lat nie śledzę tego, kuriozalny system kwot cukrowych i dopłat do cukru finansowanych przez jego zawyżone ceny dla konsumentów. No szkoda że nie zbudowaliśmy, znaczy nie zmodernizowaliśmy, cukrownictwa sami. To nie jest high tech i można to było zrobić.
Ależ oczywiście, że obecny cukier ma daleko mniej niż 100% cukru w cukrze! Najlepiey to widać podczas pieczenia lub robienia przetworów - wszystko robione wg starych przepisów trzeba dosładzać i to niewąsko. Jeśli chce się mieć ten pamiętny ze starych lat smak na podniebieniu, rzecz jasna. I nie piszę tu o ulepkach, bynajmniej, a o takich np. gruszkach w occie.
W ogóle to nie używając niemal wcale cukru w domowej kuchni, mam wrażenie, że do posłodzenia czegoś muszę tej piekielnej białej śmierci użyć obecnie tonę. A innego w sklepach nie widziałam :-L
Maria napisal(a): Ależ oczywiście, że obecny cukier ma daleko mniej niż 100% cukru w cukrze!....
?????? Serio?
Serio. Nie wiem, czym się liczy "słodkość" cukru. Cukru z buraka potrzeba dużo mniej do posłodzenia czegokolwiek, przypuszczam, że nawet herbaty (ja akurat nie słodzę) niż cukru z trzciny.
Eee tam. Cukier to prosty związek. Nie wiem czy badają zawartość sacharozy w cukrze. Nie bardzo wiem co by tam mogło być i to mieszane tak dokładnie ze nie widać i o także po rozpuszczeniu. Cukier jest tani więc to by musiało być jeszcze tańsze.
Wrażenie mniejszej słodkości może wynikać z tego że cukier trzcinowy sprzedaje się prawie zawsze brązowy czyli nie rafinowany z domieszkami. No to może być mniej słodki niż biały.
To jest kwestia tła. Dzisiej dodają cukru nawet do śledzia i do musztardy, logiczne więc, żeby ciastulko czymś się od musztardy różniło, trzeba jeszcze szklankę białej śmierci dosypać.
Cukier dodają też do piwa, i do tego jeszcze witaminkę C. Ot choćby taki czeski browar Rohozec (którego sporo pijam w letnie upały, bo tani, dobry i jeszcze zdrowy - witaminy), skład: woda, słód jęczmienny, cukier, chmiel, ekstrakt chmielowy i kwas askorbinowy.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): To jest kwestia tła. Dzisiej dodają cukru nawet do śledzia i do musztardy, logiczne więc, żeby ciastulko czymś się od musztardy różniło, trzeba jeszcze szklankę białej śmierci dosypać.
co uczona głowa to i przyznać trzeba Waści lepiej, obrazowo\iej i tak jakoś piękniej niż te moje wypociny na vide supra dzięki!
Nie będę się z Wami sprzeczać, bo nie wykluczam, że mi się kubki smakowe zestarzały. Tyle, że ja naprawdę niemal niczego nie słodzę, a przepisy na różne różności mam od miliona lat te same. Noji co może mieć tło do biszkoptu (jajka + mąka + cukier), to nie kumam. Tagwięc
Za mojej młodości był jeszcze cuker rafinowany (bodajże), najdroższy, niemal przezroczysty i ten to już na pewno miał 100% zawartości cukru w cukrze. Zatem może również od procesu oczyszczania coś zależy? Nie znam się na tym kompletnie.
Ja zwykle u niego pomieszanie z poplątaniem, celne spostrzeżenia i pomysły z kompletnymi bredniami i szkodnictwem. Jako zawodowiec zajmujący się otoczeniem rolnictwa od ponad 20 lat nie mogę tego gościa słuchać i czytać. Myślałem że po walkach o cukier już zamilknie na zawsze ale nie. Walczył jak lew o najbardziej chyba skorumpowaną i przeregulowaną w sposób wyjątkowo nieefektywny i szkodliwy branżę rolną. Teraz chce walczyć w Ukrainą bo tam oligarchowie inwestują i mają za dobrze. Znaczy rozumiem że mamy z budżetu dopłacać do wyrównania szans aby zboże na kieleckich piaskach w gospodarstwach po 5 ha mogło konkurować ze zbożem na czarnoziemie pod Humaniem w gospodarstwach o powierzchni 2.000 ha +. Jest oczywiste że lepiej sprowadzać tanie zboże spod Humania a na kieleckich piaskach posadzić las lub uprawiać zioła sucholubne. Drugi pomysł to więcej pomocy przy klęskach. Jak ona będzie wyglądać w związku z tegoroczną suszą to już wiem. Im więcej czasu upływa od tej rzeczywistej ale niewielkiej suszy tym bardziej katastrofalna się ona staje w dokumentacji. Urzędy gminne taśmowo wydają rolnikom fałszywe zaświadczenia o klęsce która ich dotknęła. Te zaświadczenia są dla nich pretekstem do zrywania umów kontraktacyjnych bez odszkodowania. Zapewne są też podstawą występowania o odszkodowania. Ziemiopłody zaś sprzedają na wolnym rynku za wyższą cenę. Oczywiście nie wszyscy bo susza dotknęła ich bardzo nierówno no i pozostaje pewna część uczciwych frajerów, ale tymi władze się nie zajmują. Tak jednak postępuje znaczna część, w tym i ci którzy mają plony wyższe niż w zeszłym roku. Zbieram dokumentację fotograficzną, ale wątpię czy uda mi się wyegzekwować w sądach realizację umów. Przecież sąsiedzi zeznają że te zdjęcia to nie z tych pól, albo że te płody to tam były obce i chwilowo składowane no i że naruszyłem przepisy RODO fotografując własność prywatną bez zgody właściciela. To już dwadzieścia lat a wciąż nie mogę się przyzwyczaić i ścierpieć tego bezczelnego chamstwa, oszustw i agresywnych roszczeń znacznej części naszych żywicieli.
Jaki konkretny produkt rolny? Co jest przyczyną takiego powszechnego zachowania? Rolnicy w takiej Francji są inni czy to nasza lokalna specyfika( zabory plus komuna).
Komentarz
https://www.nzz.ch/international/pruefbericht-stellte-im-februar-rost-in-den-brueckenseilen-fest-die-experten-schlugen-nicht-alarm-ld.1412810?mktcid=nled&mktcval=107&kid=_2018-8-19
Zaś mój brat donosi, że sam projektant już w 1979 przed tym ostrzegał i konkretnie pisał, co trzeba poprawić.
Ciekawe123, czy u nas jakieś kontrole...
Kedyś na Florydzie widziałem most, który miejscowe władze zerwały, bo im się nie chciało utrzymywać. Utrzymanie kosztuje.
Gabriel Janowski wraca ratować rolnictwo. Biada nam!
Ja zwykle u niego pomieszanie z poplątaniem, celne spostrzeżenia i pomysły z kompletnymi bredniami i szkodnictwem.
Jako zawodowiec zajmujący się otoczeniem rolnictwa od ponad 20 lat nie mogę tego gościa słuchać i czytać. Myślałem że po walkach o cukier już zamilknie na zawsze ale nie. Walczył jak lew o najbardziej chyba skorumpowaną i przeregulowaną w sposób wyjątkowo nieefektywny i szkodliwy branżę rolną.
Teraz chce walczyć w Ukrainą bo tam oligarchowie inwestują i mają za dobrze. Znaczy rozumiem że mamy z budżetu dopłacać do wyrównania szans aby zboże na kieleckich piaskach w gospodarstwach po 5 ha mogło konkurować ze zbożem na czarnoziemie pod Humaniem w gospodarstwach o powierzchni 2.000 ha +. Jest oczywiste że lepiej sprowadzać tanie zboże spod Humania a na kieleckich piaskach posadzić las lub uprawiać zioła sucholubne.
Drugi pomysł to więcej pomocy przy klęskach. Jak ona będzie wyglądać w związku z tegoroczną suszą to już wiem. Im więcej czasu upływa od tej rzeczywistej ale niewielkiej suszy tym bardziej katastrofalna się ona staje w dokumentacji. Urzędy gminne taśmowo wydają rolnikom fałszywe zaświadczenia o klęsce która ich dotknęła. Te zaświadczenia są dla nich pretekstem do zrywania umów kontraktacyjnych bez odszkodowania. Zapewne są też podstawą występowania o odszkodowania. Ziemiopłody zaś sprzedają na wolnym rynku za wyższą cenę. Oczywiście nie wszyscy bo susza dotknęła ich bardzo nierówno no i pozostaje pewna część uczciwych frajerów, ale tymi władze się nie zajmują. Tak jednak postępuje znaczna część, w tym i ci którzy mają plony wyższe niż w zeszłym roku. Zbieram dokumentację fotograficzną, ale wątpię czy uda mi się wyegzekwować w sądach realizację umów. Przecież sąsiedzi zeznają że te zdjęcia to nie z tych pól, albo że te płody to tam były obce i chwilowo składowane no i że naruszyłem przepisy RODO fotografując własność prywatną bez zgody właściciela. To już dwadzieścia lat a wciąż nie mogę się przyzwyczaić i ścierpieć tego bezczelnego chamstwa, oszustw i agresywnych roszczeń znacznej części naszych żywicieli.
Dokumentacja foto z geotagowaniem likwiduje problem oskarżeń o sfałszowanie zdjęć.
Mordy w kubeł trzymają wszyscy bo politycy to oportuniści. Chcą być postrzegani jako przyjaciele ludu i lubią łatwe i nośne hasła - firma rodzinna, gospodarstwo rodzinne, polska ziemia itp. Pan Gabriel wspaniale się nadaje na chłopskie wici, a i na przywódcę delegacji z petycją do dworu też - te siwe włosy, te senatorskie rysy, te dramatyczne gesty!
A przecież rozwałka cukrownictwa w 2005 roku polegała na likwidacji konkurencji dla niemieckich molochów i otwarciu rynku zbytu. Zrobiono to wielowątkowo, przez decyzje polityczne dot. kwot produkcji oraz ekononmicznie przez wykup i odłożoną w czasie likwidację cukrowni. Sam widziałem takie zakłady na Dolnym Śląsku, które tuz po odkupieniu niemiecki właściciel "modernizował" pomalowanym złomem przywiezionym z Reichu, żeby po dwóch latach wszystko zamknąć i dosłownie zaorać. "Modernizacja" była kosztem wkalkulowanym w długofalowe plany inwestycyjne, w których polskie miało zostać tylko najbardziej nowoczesne, reszta do dyskretnego zaorania, a rynek do zalania produktem z Heimatu.
Janowski to nastojaszczy pieniacz i niemądry człowiek (ma wypisane w oczach - żadnego senatorstwa) ale tu akurat stał po właściwej stronie i mówił prawdę. Dlatego musiał wypić nieświadomie herbatkę rozweselającą, bo mimo silnych cech gupola-naturszczyka, stała za nim prawda i słuszność.
Skutki decyzji sprzed dekady są takie, że muszę specjalnie perygrynować po cukier na giełdę towarową, bo wszystkie sklepy w promieniu 10 km mają tylko hitleroskie kryształki w kształcie hakenkrojca. Czasami przez nieuwagę progenitury trafia toto do domu i parę razy miałem wrażenie że szwabskie jest mniej słodkie niż z Kruszwicy. Gdyby kto z forumkowiczów mógł wykonać podobny test, bo nie wiem czy należy wierzyć bezkrytycznie zmysłom własnym i domowników.
domieszką patriotyzmu.
Otóż cukrownictwo polskie po komunie było zacofane i skorumpowane. Cukrowni było chyba około 80 i były w większości zdezelowane. Niektóre miały urządzenia pamiętające założycieli z początków XIX wieku. Zakłady miały moce produkcyjne tak od niespełna 20.000 ton na rok do nieco ponad 60.000 ton. Już wtedy nowoczesna i opłacalna cukrownia w europejskich warunkach powinna mieć zdolności rzędu 150-200.000 ton cukru na rok. Oczywiście powinna mieć oczyszczalnię ścieków, scentralizowany skup buraka z pomiarem zawartości cukru w czasie przyjęcia, magazynami cukru w silosach, efektywne rozwiązania energetyczne itp.Stare były przestarzałe, zdekapitalizowane, drogie w eksploatacji i szkodliwe dla środowiska naturalnego. Trzeba było to zmodernizować ale to był problem finansowy i społeczny. Oba w jednym bo to wymagało likwidacji 3/4 lub więcej cukrowni i rekonstrukcję pozostałych - de facto budowę nowych na tym samym miejscu. A cukrownia to 250-300 pracowników, z rodzinami z 1.000 w środku pola i nic dookoła.Ta stara bo nowa i większa to mniej ludzi. Pracownicy od pokoleń nie przystosowani do robienia czegokolwiek innego jak w PGR. Do tego niesamowite złodziejstwo i łapówkarstwo przy skupie i klasyfikacji buraka, oraz magazynowaniu i sprzedaży cukru.
Problem rozwiązano poprzez wyprzedaż cukrowni zachodnim koncernom, w większości będącym własnością spółdzielni plantatorskich z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji. One pozamykały stare cukrownie, zbudowały nowe i opanowały polski rynek w międzyczasie lobbując za zmniejszeniem kwot cukrowych w Polsce bo przecież potrzebowały ich dla swoich plantatorów w krajach macierzystych. Bezrobotnymi z zamkniętych cukrowni zajęły się Urzędy Pracy i MOPsy. Plantatorzy ucierpieli najmniej jeśli nie wcale bo zachowanie rejonów skupu było jednym z warunków sprzedaży. Być może to załatwił Pan Gabriel Janowski.
Z pewnością można to było zrobić w sposób mniej brutalny dla osiedli cukrowniczych i lepiej zadbać o kwoty cukrowe. Były to czasy Balcerowicza, UD, KLD, SLD i potem PO już tylko domykała z PSL masę upadłościową. No tak - został Polski Cukier czyli jedyny polski holding w branży - państwowy de facto. Pozostałe zostały w międzyczasie wykupione przez Niemców - Anglicy, Francuzi i Duńczycy im się sprzedali. W ostatnich latach zlikwidowano czy też mocno ograniczono w UE, od prawie 10 lat nie śledzę tego, kuriozalny system kwot cukrowych i dopłat do cukru finansowanych przez jego zawyżone ceny dla konsumentów. No szkoda że nie zbudowaliśmy, znaczy nie zmodernizowaliśmy, cukrownictwa sami. To nie jest high tech i można to było zrobić.
I nie piszę tu o ulepkach, bynajmniej, a o takich np. gruszkach w occie.
W ogóle to nie używając niemal wcale cukru w domowej kuchni, mam wrażenie, że do posłodzenia czegoś muszę tej piekielnej białej śmierci użyć obecnie tonę.
A innego w sklepach nie widziałam :-L
mój ulubiony Czechowicz grau
Serio?
to , co było jest już level 0, to, co przychodzi musi być z małym plusem
Wrażenie mniejszej słodkości może wynikać z tego że cukier trzcinowy sprzedaje się prawie zawsze brązowy czyli nie rafinowany z domieszkami. No to może być mniej słodki niż biały.
A jeśli chodzi o śledzia to bardzo dobry jest mathias z miodem i musztardą.
lepiej, obrazowo\iej i tak jakoś piękniej niż te moje wypociny na vide supra
dzięki!
Za mojej młodości był jeszcze cuker rafinowany (bodajże), najdroższy, niemal przezroczysty i ten to już na pewno miał 100% zawartości cukru w cukrze.
Zatem może również od procesu oczyszczania coś zależy? Nie znam się na tym kompletnie.
No ale podnoszony przez kolegów problem polega na tym, że nawet nie sładząc spożywamy ogromne ilości cukru.
Ewentualnych "domieszek" jest ułamek procenta, ale smak to skomplimowany zmysł
http://www.pomorska.pl/artykuly-archiwalne/art/7004021,ile-cukru-w-cukrze,id,t.html