Skandal w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego! Sprawa dotyczy 2011 roku. W trakcie śledztwa dotyczącego pobicia Jacka M. (50 l.), ówczesnego wiceszefa ABW, prokuratorzy ustalili, że doznał on dotkliwych obrażeń głowy, uciekając przez balkon z mieszkania swojej sekretarki. Skakał z drugiego piętra nago!
Jacek M. był zastępcą szefa ABW od grudnia 2007 r., a więc za rządów PO-PSL. Zrobiło się o nim głośno kilka lat później, kiedy media obiegła informacja, że został dotkliwie pobity. Sprawą zajęła się nawet prokuratura. Jednak w trakcie śledztwa okazało się, że wcale nie chodziło o pobicie, ale brzemienne skutki romansu. A dokładniej o wydarzenie z 28 września 2011 r.
- Wtedy to na warszawskiej Pradze ówczesny wiceszef ABW pojawił się w domu swojej podwładnej, funkcjonariuszki Magdaleny P. Łączą ich intymne kontakty. Płomienne spotkanie nagle zostaje przerwane. - ujawnia nam jeden ze śledczych.
Do domu wcześniej wrócił mąż. Rozebrany do naga pułkownik chciał uciec. I tak niefortunnie skoczył przez balkon z drugiego piętra, że uderzył głową o chodnik. Skutki były bolesne: "masywny uraz głowy, szczęki i rany podbródka". Nagusieńki i zakrwawiony pułkownik wrócił schodami do mieszkania przyjaciółki. by odebrać ubranie, portfel, telefon i dokumenty. Drzwi do mieszkania otworzył mu mąż Magdaleny P. Rozmowa zapewne nie należała do najprzyjemniejszych, ale obaj panowie zaprzeczyli w śledztwie, jakoby miało dojść między nimi do rękoczynów. Po zdarzeniu M. wylądował na zwolnieniu lekarskim. Przebywał na nim od 29 września do 12 listopada 2011 r.
Prokuratura, która sprawdzała, czy został pobity, sprawę umorzyła.
- Postępowanie zostało zakończone 19 kwietnia wydaniem postanowienia o umorzeniu śledztwa, wobec stwierdzenia, iż czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego. Postanowienie nie jest prawomocne - informuje nas Elżbieta Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.
Co ciekawe, M. odszedł z ABW jesienią 2012 r., czyli dopiero rok po skandalicznym wydarzeniu! Z naszych informacji wynika, że sprawa była znana kierownictwu agencji, ale nic z nią nie zrobiono. Próbowaliśmy wczoraj porozmawiać z Jackiem M., ale nie odbierał telefonu, nie odpisał na pytania wysłane e-mailem.
Do domu wcześniej wrócił mąż. Rozebrany do naga pułkownik chciał uciec. I tak niefortunnie skoczył przez balkon z drugiego piętra, że uderzył głową o chodnik. Skutki były bolesne: "masywny uraz głowy, szczęki i rany podbródka". Nagusieńki i zakrwawiony pułkownik wrócił schodami do mieszkania przyjaciółki. by odebrać ubranie, portfel, telefon i dokumenty.
Wyobraziłem to sobie Czy ci ludzie nie potrafią nie być groteskowi?
Tzw. wolnościowcy twierdzą, że jeżeli człowiek wykonuje dobrze swoją pracę to nieistotne jest kim jest i co robi po pracy. Kolejny, durny przesąd, Nie bez przyczyny korporacje chcą organizować czas wolny pracownikom i wciągać ich całe rodziny. Na swój sposób chcą wychowywać, narzucać swoje standardy, przy okazji kontrolować nawet sfery prywatne, Ma to głęboki sens, w wielu aspektach. W każdym razie, wszystko musi być spójne, kim jestem w pracy tym jestem po pracy, przynajmniej w zasadniczych kwestach.
Tzw. wolnościowcy twierdzą, że jeżeli człowiek wykonuje dobrze swoją pracę to nieistotne jest kim jest i co robi po pracy. Kolejny, durny przesąd, Nie bez przyczyny korporacje chcą organizować czas wolny pracownikom i wciągać ich całe rodziny. Na swój sposób chcą wychowywać, narzucać swoje standardy, przy okazji kontrolować nawet sfery prywatne, Ma to głęboki sens, w wielu aspektach. W każdym razie, wszystko musi być spójne, kim jestem w pracy tym jestem po pracy, przynajmniej w zasadniczych kwestach.
Dygresja o korporacjach. Tak, niektóre wciągają rodziny. Robią to zwykle w sposób irytująco namolny i sztuczny, jak to skrępowani i Anglosasi i inni poprawniacy postprotestanccy i podobni z hipokryzją wrodzoną, nabytą i wyuczoną ciężką pracą . Są jednak liczne korporacje które organizują pijacko-szaleńcze spotkania integracyjne i wręcz zachęcają do bachanaliów bez zahamowań z silnym elementem erotycznym.
A o zatrzymaniu w Ursusie pod zarzutami posiadania pornografii pedofilskiej byłego ambasadora Jarosława G. słyszeliście? Nie chodzi o Gugałę, wiek 65 lat nie pasuje.
Parę lat temu był u nas podobny przypadek z kręgów pisowskiego Urzędu Miasta. Do drzwi pracownicy z UM, za którymi bawił kolega z pracy-kochanek zaczęła się dobijać para zdradzanych współmałżonków (zawiązawszy uprzednio inicjatywę szpiegowsko-interwencyjną). Facet wyskoczył z I pietra i złamał sobie obie ręce (albo nogi- nie pamiętam)
Oglądam filmik o Wiktorze Osiatyńskim. Jego długoletnim partnerem do gorzały, tak samo skrajnie zdegenerowanym już, był Falandysz. Prawnicza elita IIIRP.
extraneus napisal(a): Oglądam filmik o Wiktorze Osiatyńskim. Jego długoletnim partnerem do gorzały, tak samo skrajnie zdegenerowanym już, był Falandysz. Prawnicza elita IIIRP.
Trudno się więc dziwić, że ich wspólne dziecię, konstytucja, już po narodzinach była na bani.
To było tak, to było tak – mąż wcześniej wrócił z Sochaczewa – z browningiem w dłoni nagle wpadł i… zbladł! To było tak, to było tak – w zaświatach teraz się podziewam, lecz zacnych diabłów znana moc pozwala wracać tam co noc…
Komentarz
Piffko subito! )
(A nawet myślałem, by Południe wzięło jakiś bus i przyjechało do stolicy.)
Bosz, to nie było państwo teoretyczne, to było państwo z marnej farsy.
A po co skakał, skoro zaraz wrócił po ciuchy?
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
To było tak, to było tak –
mąż wcześniej wrócił z Sochaczewa –
z browningiem w dłoni nagle wpadł i… zbladł!
To było tak, to było tak –
w zaświatach teraz się podziewam,
lecz zacnych diabłów znana moc
pozwala wracać tam co noc…
(Jeremi Przybora)
Pojedziemy moim autem.
Ilu nas będzie?
Więcej niż pięciu?
Pojedziemy moim autem.
Ilu nas będzie?
Więcej niż pięciu?
A, to mamy i pojazd i kierowcę, który tankuje TYLKO do wozu!
"Po co, po co..." Nie byliśmy w takiej sytuacji stresowej to i nie wiemy po co