Skip to content

Aktualności, newsy, krótkie wiadomości tekstowe

1429430432434435672

Komentarz

  • edytowano October 2021
    Tam nie ma nawet półszopena ani ćwierćszopena, jest natomiast perfekcyjna powtarzalność
  • edytowano October 2021
    Tak se kompinuję, że ambicją współczesnego polskiego bogacza jest wypasiona fura, urlop na Karaibach i wielgachna willa, ale nie fortepian (pianino) dla dziecka. Nie wiem jak jest z umuzykalnieniem w szkołach. W mojej pipidówie nie ma chóru. Za moich zamierzchłych czasów był chór szkolny i kościelny, każdy z lepszym słuchem musiał śpiewać i nie narzekaliśmy.
    Może źle osądzam zamożnych, lecz byłam w bardzo "wypasionych willach" w mojej okolicy i pianina nigdzie nie widziałam.
  • Po co komu pianino jak jest Jutrąbka?
  • Mania napisal(a):
    Tak se kompinuję, że ambicją współczesnego polskiego bogacza jest wypasiona fura, urlop na Karaibach i wielgachna willa, ale nie fortepian (pianino) dla dziecka. Nie wiem jak jest z umuzykalnieniem w szkołach. W mojej pipidówie nie ma chóru. Za moich zamierzchłych czasów był chór szkolny i kościelny, każdy z lepszym słuchem musiał śpiewać i nie narzekaliśmy.
    Może źle osądzam zamożnych, lecz byłam w bardzo "wypasionych willach" w mojej okolicy i pianina nigdzie nie widziałam.
    A tam pianino. Znajdź w tych nowych jakiś porządny regał z książkami.
  • loslos
    edytowano October 2021
    Żeby sobie pobrzdąkać. Choć z drugiej strony pobrzdąkać się też da na syntezatorze, który jest tańszy i pakowniejszy a dźwięk pianina udaje całkiem nieźle.

  • Muzyka to formacja. Zwłaszcza dla narodu, który nie słynie ze słuchu... Niestety.
  • los napisal(a):
    Bo mało piją. A Chopin gdyby żył, toby pił.
    Szopen gdyby żył toby dzisiej sprzedawał polonezy a tak to z tęsknoty za Ojczyzną całe życie przegrał.

    👣

    🐾
    🐾

  • MarianoX napisal(a):
    Tam nie ma nawet półszopena ani ćwierćszopena, jest natomiast perfekcyjna powtarzalność
    Japonia, różne regiony Chin, inne narody azjatyckie mają swoją własną muzykę. Są to różne kultury muzyczne, wspaniałe tradycje muzyczne, całkowicie różne od muzyki europejskiej, ale naprawdę wybitne. Są też genialni twórcy, jest oryginalność i bogactwo. Przeciętny Europejczyk wie o ich muzyce i kulturze o wiele mniej, niż oni wiedzą o muzyce i kulturze europejskiej.
    Zwłaszcza Japończycy pokochali muzykę Chopina, co jest efektem i Konkursu, i laureatów, i późniejszej działalności polskich pianistów w Japonii. Pianiści japońscy, z którymi byłam kiedyś zaprzyjaźniona, chętnie opowiadają o pewnym pokrewieństwie duchowym - o tym, że Chopin jest subtelny, niejednoznaczny, zwięzły, zaskakujący, nieprzewidywalny, w tej muzyce brak "efektowności" i takiej uroczystej pompy, której pełno np. w muzyce niemieckiej. Kto wie, może i mają rację... :)

  • Mordechlaj_Mashke napisal(a):
    los napisal(a):
    Bo mało piją. A Chopin gdyby żył, toby pił.
    Szopen gdyby żył toby dzisiej sprzedawał polonezy a tak to z tęsknoty za Ojczyzną całe życie przegrał.
    Ale Chopin sprzedawał polonezy, całkiem dobrze sobie radził w tym biznesie. Sprzedawał też lekcje - i to były naprawdę duże pieniądze. Rzeczywiście napisał raz w chwili przypływu goryczy, że życie zmarnował - ale to tak trochę przewrotne było i dotyczyło zupełnie innych spraw... W rzeczywistości wcale tak źle o sobie nie myślał.
  • Co ciekawe, wielkim hitem eksportowym w Japonii jest też Modlitwa Dziewicy Bądarzewskiej.
  • Mania napisal(a):
    Tak se kompinuję, że ambicją współczesnego polskiego bogacza jest wypasiona fura, urlop na Karaibach i wielgachna willa, ale nie fortepian (pianino) dla dziecka. Nie wiem jak jest z umuzykalnieniem w szkołach. W mojej pipidówie nie ma chóru. Za moich zamierzchłych czasów był chór szkolny i kościelny, każdy z lepszym słuchem musiał śpiewać i nie narzekaliśmy.
    Może źle osądzam zamożnych, lecz byłam w bardzo "wypasionych willach" w mojej okolicy i pianina nigdzie nie widziałam.
    Są szkoły muzyczne i nie narzekają na brak chętnych. Nabór odbywa się na zasadzie konkursu uzdolnień, a później co kilka miesięcy ten konkurs jest potwarzany i trzeba się wykazać konkretnymi umiejętnościami wykonawczymi, wiedzą, opanowaniem psychicznym w sytuacji dużego obciążenia. To są normalne konkursy przed jury złożonym z nauczycieli. Nagrodą jest wysoka ocena, natomiast niska ocena oznacza koniec dalszego kształcenia. Większość stopniowo odpada z tego wyścigu, a do kolejnych etapów (szkoła średnia, wyższa) przechodzą tylko nieliczni. Poza tym gra na instrumencie już dla dziecka szkolnego oznacza w praktyce rezygnację z innych aktywności. A im dłużej się gra, tym więcej czasu w ciagu dnia zabiera ćwiczenie. Muzyka to zazdrosna pani.
  • KAnia napisal(a):
    MarianoX napisal(a):
    Tam nie ma nawet półszopena ani ćwierćszopena, jest natomiast perfekcyjna powtarzalność
    Japonia, różne regiony Chin, inne narody azjatyckie mają swoją własną muzykę. Są to różne kultury muzyczne, wspaniałe tradycje muzyczne, całkowicie różne od muzyki europejskiej, ale naprawdę wybitne. Są też genialni twórcy, jest oryginalność i bogactwo. Przeciętny Europejczyk wie o ich muzyce i kulturze o wiele mniej, niż oni wiedzą o muzyce i kulturze europejskiej.
    Zwłaszcza Japończycy pokochali muzykę Chopina, co jest efektem i Konkursu, i laureatów, i późniejszej działalności polskich pianistów w Japonii. Pianiści japońscy, z którymi byłam kiedyś zaprzyjaźniona, chętnie opowiadają o pewnym pokrewieństwie duchowym - o tym, że Chopin jest subtelny, niejednoznaczny, zwięzły, zaskakujący, nieprzewidywalny, w tej muzyce brak "efektowności" i takiej uroczystej pompy, której pełno np. w muzyce niemieckiej. Kto wie, może i mają rację... :)

    Najlepszy dowód, że chyba Chopin nie pisał marszów?
  • Marsz żałobny jednak jebnął.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Marsz żałobny jednak jebnął.
    Zrobił mi Kolega wieczór!
    Nawet nie musiałbym niczego otwierać.

    Ale chyba otworzę
  • Moi synowie chodzą do państwowej szkoły muzycznej w stolicy, jeden na akordeon, drugi na fortepian. Tak na oko co piąty uczeń szkoły to azjata. Dzieci z obywatelstwem polskim uczą się za free. Dzieci bez obywatelstwa płacą grubą kasę (sześcioletnia edukacja to z grubsza 100 000 EUR). Oni wiedzą że jak dziecko opanuje grę na fortepianie, to opanuje też fizykę kwantową.
  • W drugą stronę niestety nie działa.
  • Też nad tym ubolewam. Mam w mieszkaniu pianino i akordeon. Nawet coś próbowałem brzdąkać, ale spotkałem się tylko ze wzrokiem pełnym politowania że strony dziecków. (z fizyką kwantową podobnie niestety)
  • edytowano October 2021
    christoph napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Marsz żałobny jednak jebnął.
    Zrobił mi Kolega wieczór!
    Nawet nie musiałbym niczego otwierać.

    Ale chyba otworzę
    Takoż =))

    (Wysowianka)
  • peterman napisal(a):
    A tymczasem w kraju wykuwają się nowe reguły oksfordzkie w stosunkach z dziennikarzami.

    https://mobile.twitter.com/bogdan607/status/1451440101775613952
    Pawłowicz
    KAnia napisal(a):
    Mania napisal(a):
    Tak se kompinuję, że ambicją współczesnego polskiego bogacza jest wypasiona fura, urlop na Karaibach i wielgachna willa, ale nie fortepian (pianino) dla dziecka. Nie wiem jak jest z umuzykalnieniem w szkołach. W mojej pipidówie nie ma chóru. Za moich zamierzchłych czasów był chór szkolny i kościelny, każdy z lepszym słuchem musiał śpiewać i nie narzekaliśmy.
    Może źle osądzam zamożnych, lecz byłam w bardzo "wypasionych willach" w mojej okolicy i pianina nigdzie nie widziałam.
    Są szkoły muzyczne i nie narzekają na brak chętnych. Nabór odbywa się na zasadzie konkursu uzdolnień, a później co kilka miesięcy ten konkurs jest potwarzany i trzeba się wykazać konkretnymi umiejętnościami wykonawczymi, wiedzą, opanowaniem psychicznym w sytuacji dużego obciążenia. To są normalne konkursy przed jury złożonym z nauczycieli. Nagrodą jest wysoka ocena, natomiast niska ocena oznacza koniec dalszego kształcenia. Większość stopniowo odpada z tego wyścigu, a do kolejnych etapów (szkoła średnia, wyższa) przechodzą tylko nieliczni. Poza tym gra na instrumencie już dla dziecka szkolnego oznacza w praktyce rezygnację z innych aktywności. A im dłużej się gra, tym więcej czasu w ciagu dnia zabiera ćwiczenie. Muzyka to zazdrosna pani.
    dokładnie tak - godziny ćwiczeń, które zaowocują tylko u nielicznych, możliwość porażki od najmłodszych lat i to taka solidna możliwość, odpadają prawie wszyscy. I samotność w trakcie ćwiczeń.

    Ta samotność wygląda nieco lepiej w rodzinach muzyków - pamiętam wywiad z Blechaczem, który mówił, że najbardziej lubi grać z mamą, kiedy się do siebie uśmiechają znad fortepianów.

    Lepiej wyglądają szkoły kształcące muzyków mniej ambitnie, nie na wielkie konkursy wirtuozów, ale do kapeli i orkiestr.

    Tegoroczny konkurs przypomniał mi konkurs z czasów gdy kończyłam podstawówkę (muzyczną). Prawie cała klasa przegrańców, ludzi, którzy mieli wyjść z muzycznego światka, przestraszonych troszeczkę, z 20 osób kończących z muzyką dzisiaj pracuje bodajże trójka. W sumie najbardziej wygrani byli ci najgorsi, ci, którzy już od dawna słabo ćwiczyli dając sobie czas na inne zajęcia.

    Tak mi żal tych, którzy odpadli w tym konkursie - byli też bardzo dobrzy. Zabrakło mi w tym roku jednego - przy takim wysypie utalentowanych konkursowiczów ustanowienia dodatkowych nagród.
  • @KAnia; szkoły muzyczne w większych miastach - wiadomka. Mnie chodzi o prowincjonalne szkoły powszechne. Nawet jeśli brakuje nam nauczycieli muzyki, to są przecież w kościołach organiści, którzy mogliby ściągać dzieci (i dorosłych) do chórów. A co dawałyby Kościołowi chóry? Dużo. Śmiem twierdzić, że większą frekwencję na mszach.
  • Ja myślę że zależy jak do tego się podchodzi. Niech dzieciaki mają jakąś fajną umiejętność. Nie muszą być muzykami, ale co mózg sobie nagimnastyują to ich.
    KazioToJa napisal(a):
    peterman napisal(a):
    A tymczasem w kraju wykuwają się nowe reguły oksfordzkie w stosunkach z dziennikarzami.

    https://mobile.twitter.com/bogdan607/status/1451440101775613952
    Pawłowicz
    KAnia napisal(a):
    Mania napisal(a):
    Tak se kompinuję, że ambicją współczesnego polskiego bogacza jest wypasiona fura, urlop na Karaibach i wielgachna willa, ale nie fortepian (pianino) dla dziecka. Nie wiem jak jest z umuzykalnieniem w szkołach. W mojej pipidówie nie ma chóru. Za moich zamierzchłych czasów był chór szkolny i kościelny, każdy z lepszym słuchem musiał śpiewać i nie narzekaliśmy.
    Może źle osądzam zamożnych, lecz byłam w bardzo "wypasionych willach" w mojej okolicy i pianina nigdzie nie widziałam.
    Są szkoły muzyczne i nie narzekają na brak chętnych. Nabór odbywa się na zasadzie konkursu uzdolnień, a później co kilka miesięcy ten konkurs jest potwarzany i trzeba się wykazać konkretnymi umiejętnościami wykonawczymi, wiedzą, opanowaniem psychicznym w sytuacji dużego obciążenia. To są normalne konkursy przed jury złożonym z nauczycieli. Nagrodą jest wysoka ocena, natomiast niska ocena oznacza koniec dalszego kształcenia. Większość stopniowo odpada z tego wyścigu, a do kolejnych etapów (szkoła średnia, wyższa) przechodzą tylko nieliczni. Poza tym gra na instrumencie już dla dziecka szkolnego oznacza w praktyce rezygnację z innych aktywności. A im dłużej się gra, tym więcej czasu w ciagu dnia zabiera ćwiczenie. Muzyka to zazdrosna pani.
    dokładnie tak - godziny ćwiczeń, które zaowocują tylko u nielicznych, możliwość porażki od najmłodszych lat i to taka solidna możliwość, odpadają prawie wszyscy. I samotność w trakcie ćwiczeń.

    Ta samotność wygląda nieco lepiej w rodzinach muzyków - pamiętam wywiad z Blechaczem, który mówił, że najbardziej lubi grać z mamą, kiedy się do siebie uśmiechają znad fortepianów.

    Lepiej wyglądają szkoły kształcące muzyków mniej ambitnie, nie na wielkie konkursy wirtuozów, ale do kapeli i orkiestr.

    Tegoroczny konkurs przypomniał mi konkurs z czasów gdy kończyłam podstawówkę (muzyczną). Prawie cała klasa przegrańców, ludzi, którzy mieli wyjść z muzycznego światka, przestraszonych troszeczkę, z 20 osób kończących z muzyką dzisiaj pracuje bodajże trójka. W sumie najbardziej wygrani byli ci najgorsi, ci, którzy już od dawna słabo ćwiczyli dając sobie czas na inne zajęcia.

    Tak mi żal tych, którzy odpadli w tym konkursie - byli też bardzo dobrzy. Zabrakło mi w tym roku jednego - przy takim wysypie utalentowanych konkursowiczów ustanowienia dodatkowych nagród.

    Ja myślę że zależy jak do tego się podchodzi. Niech dzieciaki mają jakąś fajną umiejętność. Nie muszą być muzykami, ale co mózg sobie nagimnastyują to ich. Poza tym jakoś znajdują czas na spotkania z kolegami, przesiadywanie na boisku, granie na konsoli, wycieczki do żabki po łakocie. Nawet że starym ojcem sporty uprawiają.
  • edytowano October 2021
    Sarmata1.2 napisal(a):
    Oni wiedzą że jak dziecko opanuje grę na fortepianie, to opanuje też fizykę kwantową.
    Nie widzę zależności. Ani też opanowania mechaniki kwantowej jako korony rozkminki. Powiem tak, jeżeli chodzi o skalę wielkiego umysłu to dojście do teorii względności wymaga jednak dużo większego potencjału niż obserwacyjne dojście do wniosku, że rzeczywistość nie ma w sensu i rządzi się prawami kompletnie odpiętymi od naszego postrzegania świata, logiki, przyczynowości itp. Dlatego Einstein rządzi.

    Mechanika kwantowa została uznana za level high w skali miodności i trudności głównie dlatego, że jest po prostu popierdolona, kompletnie nieintuicyjna i właściwie niezrozumiała dla nas. Ale nie w sensie trudności ogólnej, a że jest nie do racjonalnego przyjęcia. Dlatego fizycy opierali się długo z akceptacją tego szaleństwa.

  • JORGE napisal(a):
    Sarmata1.2 napisal(a):
    Oni wiedzą że jak dziecko opanuje grę na fortepianie, to opanuje też fizykę kwantową.
    Nie widzę zależności. Ani też opanowania mechaniki kwantowej jako korony rozkminki. Powiem tak, jeżeli chodzi o skalę wielkiego umysłu to dojście do teorii względności wymaga jednak dużo większego potencjału niż obserwacyjne dojście do wniosku, że rzeczywistość nie ma w sensu i rządzi się prawami kompletnie odpiętymi od naszego postrzegania świata, logiki, przyczynowości itp. Dlatego Einstein rządzi.

    Mechanika kwantowa została uznana za level high w skali miodności i trudności głównie dlatego, że jest po prostu popierdolona, kompletnie nieintuicyjna i właściwie niezrozumiała dla nas. Ale nie w sensie trudności ogólnej, a że jest nie do racjonalnego przyjęcia. Dlatego fizycy opierali się długo z akceptacją tego szaleństwa.

    Życie pokazuje że zależność jest raczej odwrotna niż Sarmata wskazał, muzykowanie wśród profesorów jest całkiem popularne a znacie jakiegokolwiek muzyka który jest fizykiem?
  • Sarmata1.2 napisal(a):
    Ja myślę że zależy jak do tego się podchodzi. Niech dzieciaki mają jakąś fajną umiejętność. Nie muszą być muzykami, ale co mózg sobie nagimnastyują to ich.
    KazioToJa napisal(a):
    peterman napisal(a):
    A tymczasem w kraju wykuwają się nowe reguły oksfordzkie w stosunkach z dziennikarzami.

    https://mobile.twitter.com/bogdan607/status/1451440101775613952
    Pawłowicz
    KAnia napisal(a):
    Mania napisal(a):
    Tak se kompinuję, że ambicją współczesnego polskiego bogacza jest wypasiona fura, urlop na Karaibach i wielgachna willa, ale nie fortepian (pianino) dla dziecka. Nie wiem jak jest z umuzykalnieniem w szkołach. W mojej pipidówie nie ma chóru. Za moich zamierzchłych czasów był chór szkolny i kościelny, każdy z lepszym słuchem musiał śpiewać i nie narzekaliśmy.
    Może źle osądzam zamożnych, lecz byłam w bardzo "wypasionych willach" w mojej okolicy i pianina nigdzie nie widziałam.
    Są szkoły muzyczne i nie narzekają na brak chętnych. Nabór odbywa się na zasadzie konkursu uzdolnień, a później co kilka miesięcy ten konkurs jest potwarzany i trzeba się wykazać konkretnymi umiejętnościami wykonawczymi, wiedzą, opanowaniem psychicznym w sytuacji dużego obciążenia. To są normalne konkursy przed jury złożonym z nauczycieli. Nagrodą jest wysoka ocena, natomiast niska ocena oznacza koniec dalszego kształcenia. Większość stopniowo odpada z tego wyścigu, a do kolejnych etapów (szkoła średnia, wyższa) przechodzą tylko nieliczni. Poza tym gra na instrumencie już dla dziecka szkolnego oznacza w praktyce rezygnację z innych aktywności. A im dłużej się gra, tym więcej czasu w ciagu dnia zabiera ćwiczenie. Muzyka to zazdrosna pani.
    dokładnie tak - godziny ćwiczeń, które zaowocują tylko u nielicznych, możliwość porażki od najmłodszych lat i to taka solidna możliwość, odpadają prawie wszyscy. I samotność w trakcie ćwiczeń.

    Ta samotność wygląda nieco lepiej w rodzinach muzyków - pamiętam wywiad z Blechaczem, który mówił, że najbardziej lubi grać z mamą, kiedy się do siebie uśmiechają znad fortepianów.

    Lepiej wyglądają szkoły kształcące muzyków mniej ambitnie, nie na wielkie konkursy wirtuozów, ale do kapeli i orkiestr.

    Tegoroczny konkurs przypomniał mi konkurs z czasów gdy kończyłam podstawówkę (muzyczną). Prawie cała klasa przegrańców, ludzi, którzy mieli wyjść z muzycznego światka, przestraszonych troszeczkę, z 20 osób kończących z muzyką dzisiaj pracuje bodajże trójka. W sumie najbardziej wygrani byli ci najgorsi, ci, którzy już od dawna słabo ćwiczyli dając sobie czas na inne zajęcia.

    Tak mi żal tych, którzy odpadli w tym konkursie - byli też bardzo dobrzy. Zabrakło mi w tym roku jednego - przy takim wysypie utalentowanych konkursowiczów ustanowienia dodatkowych nagród.
    Ja myślę że zależy jak do tego się podchodzi. Niech dzieciaki mają jakąś fajną umiejętność. Nie muszą być muzykami, ale co mózg sobie nagimnastyują to ich. Poza tym jakoś znajdują czas na spotkania z kolegami, przesiadywanie na boisku, granie na konsoli, wycieczki do żabki po łakocie. Nawet że starym ojcem sporty uprawiają.

    nauka gry jak najbardziej, ale brak jakiegoś podziału na granie i granie wirtuozowskie. To widać już na wczesnym etapie z kogo będzie muzyk, a z kogo nie.

    Tak jak w sporcie - na uprawianie sportu rekreacyjne i związane z konkurencją.
  • edytowano October 2021
    Profesorowie muzykują bo uczyli się muzykowania w szkole muzycznej. Nie twierdzę że są profesorami bo skończyli szkołę muzyczną. Twierdzę że jak ktoś od dzieciństwa był trenowany w konsekwentnej pracy nad sobą, w dążeniu do perfekcji, w opanowywaniu abstrakcyjnego języka muzyki, ma duże predyspozycje do zostania profesorem. Mogę się mylić. Życie pokaże czy miałem rację.
  • Przemko napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Sarmata1.2 napisal(a):
    Oni wiedzą że jak dziecko opanuje grę na fortepianie, to opanuje też fizykę kwantową.
    Nie widzę zależności. Ani też opanowania mechaniki kwantowej jako korony rozkminki. Powiem tak, jeżeli chodzi o skalę wielkiego umysłu to dojście do teorii względności wymaga jednak dużo większego potencjału niż obserwacyjne dojście do wniosku, że rzeczywistość nie ma w sensu i rządzi się prawami kompletnie odpiętymi od naszego postrzegania świata, logiki, przyczynowości itp. Dlatego Einstein rządzi.

    Mechanika kwantowa została uznana za level high w skali miodności i trudności głównie dlatego, że jest po prostu popierdolona, kompletnie nieintuicyjna i właściwie niezrozumiała dla nas. Ale nie w sensie trudności ogólnej, a że jest nie do racjonalnego przyjęcia. Dlatego fizycy opierali się długo z akceptacją tego szaleństwa.

    Życie pokazuje że zależność jest raczej odwrotna niż Sarmata wskazał, muzykowanie wśród profesorów jest całkiem popularne a znacie jakiegokolwiek muzyka który jest fizykiem?

    Gitarzysta Queen
  • Ale May jest samoukiem, nie jest kształconym muzykiem. Pochodzi z biednej rodziny, pierwszą gitarę wystrugał razem z ojcem, coś jak projekty z Młodego Technika w których progi do gitary robiło się z torów NRD-owskiej kolejki. Nie stać ich było na nauczyciela czy nuty na gitarę więc biedny młody May uczył się grać z nut na fortepian.

    Queen to w ogóle ciekawy zespół, perkusista Roger Taylor jest stomatologiem, a basista John Deacon po prostu odszedł z branży i zerwał z nią jakiekolwiek kontakty.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.