erka napisal(a): Jak myślicie, kto będzie kandydatem na Prezydenta z ramienia PiS w 2020?
Beata a Kaczynski na Premiera.
Wolałabym Beatę na premiera. Jak wezmą ją na Prezydenta, to na Premiera dadzą Morawieckiego (wątpię, by JarKacz sam się zdecydował). Na TT jakiś czas temu pojawiła się ciekawa koncepcja - Wassermannówna na prezydenta!
Czy nierealność zasady 3/5 lub zmiany Konstytucji nie może oznaczać powrotu do projektu PIS? Jeśli teraz PO nie zgadza się na konsultacje, a wiadomo że bez nich ruchy wg projektu PAD sa niemożliwe, to pAD ze zbolałą mina cierpiętnika będzie zmuszony poddać się woli PIS i Jarosława. Opozycja totalna poraz kolejny okaże się niezdolna do współpracy mimo wyciągniętej ręki. Kolejny strzał w kolano ( ile ich można mieć?) PAD swoje ugra, chciał dobrze a wyszło jako zawsze, z tym że tym razem wina jest po stronie PO, i będzie ojcem całego narodu, kolejna kadencja w kieszeni itp.itd.
PiS wróci do projektu pierwotnego i wywróci SN i KRS do góry nogami.
Co do meritum to skąd przekonanie, że Amerykanie tylko z Antuanem chcą gadać? Że nie z Prezydentem to rozumiem bo przekonany go nie lubi, ale czemu nie z JarKaczem? No i warto tez dowiedzieć się kto to są ci tajemniczy Amerykanie. Prezydent, generałowie, czy może jacyś rozmówcy przekonanego?
Dwa: zarzuca tu Koleżeństwo dziecinadę że Prezydent chce władzy i decyzji co będzie jak nie 3/5. A że Senat to nie jest dziecinada? To już jest zgodne z Konstytucją?
No więc może to nie tkm, ale chęć ręcznego sterowania państwem i mianowania sędziów jak najbardziej. Ja nie jestem ortodoksyjnym konstytucjonalistą, ale dopytuję się kto też ma tych sędziów mianować i z jakiej listy? Jak się dowiem to ocenię czy rzeczywiście zablokowanie czy też utrudnienie takiego rozwiązania to jest narodowa tragedia czy rozsądna korekta.
Prezydent Duda nie zostanie opozycją ani koalicją, bo nie ma głosów w okrąglaku. Musiałby zbudować swoją partię i poczekać dwa lata. Dywagacje jak to knując z Prezesem, w wielomiesięcznym makiawelicznym procesie Duda wetuje, wygasza hejt totalnej, a na koniec wywraca stolik podpisując pierwotnie zawetowane ustawy lub ich faksymile - to jest mnożenie bytów nad potrzebę, żeby nie powiedzieć dosadniej.
IMHO prawda leży dokładnie po drugiej stronie. Cały naród z sympatią i nadzieją patrzy kiedy Kaczyński rozgoni wreszcie na cztery wiatry peerelowską szlachtę z wymiaru niesprawiedliwości. Gdyby mu się to udało, plus zaprowadzenie trwałych porządków w zreformowanym sądownictwie, jest wielce prawdopodobne, że pisowi zewsząd przybyłoby elektoratu. Ordynacja wyborcza do okrąglaka, przy której ostatnio majstrowało PO, premiuje duże ugrupowania kosztem małych. W 2015 PiS dostał większość choć formalnie głosowało nań 35%. Przekroczenie 40% oznaczać może nie tylko samodzielne rządy jak dziś ale również możliwość zmiany konstytucji i (o zgrozo!!!) nie oglądanie się na veto prezydenta. W ten sposób znaczenie Dudy miast rosnąć - spada, do czego ów, razem ze swoimi wszystkimi Solochami dopuścić nie chce. Stąd obstrukcja, stąd osłabianie siły ustaw, stąd pozorność zmian, żeby przypadkiem nie nawiać pisowi nowych głosów. Kalendarz jest taki, że jeśli po wygranych wyborach parlamentarnych PiS posiadać będzie większość przełamującą veto, to rok później prezydentem może zostać ktokolwiek, choćby pan Piegłasiewicz z Psiej Wólki. PiS może wtedy spać spokojnie, nawet wystawiając ponownie Dudę, który nie będzie miał narzędzi do skutecznego brużdżenia w rudymentach..
Jasne. Koledze chodzi o władze bez przeszkód. Tak Kolega pojmuje państwo. Problem tylko w tym kto te władze sprawuje. No i kto jak Jarkacza zabraknie? I wrócę do dyskusji sprzed lat o systemie partyjnym w Polsce. Dlaczego władzę niepodzielną w państwie demokratycznym, ja rozumiem że ta demokracja nie jest dla Kolegi taka ważna ale jednak fasadowa jest, ma sprawować mocno niedemokratyczna partia z niejasnymi i tajnymi ścieżkami awansu i podejmowania decyzji?
randolph napisal(a): Kalendarz jest taki, że jeśli po wygranych wyborach parlamentarnych PiS posiadać będzie większość przełamującą veto, to rok później prezydentem może zostać ktokolwiek, choćby pan Piegłasiewicz z Psiej Wólki. PiS może wtedy spać spokojnie, nawet wystawiając ponownie Dudę, który nie będzie miał narzędzi do skutecznego brużdżenia w rudymentach..
W owym kalendarzu jest również coś, co można z grubsza nazwać "oknem możliwości". To okno uchyliło się stosunkowo niedawno. A czekaliśmy na to przez 27 lat czeciej erpe. Mamy Jarkacza z Antuanem przy władzy, mamy większość parlamentarną, mamy Trumpa, mamy w miarę sprzyjającą sytuację międzynarodową. Mamy wreszcie chwile, w której główni gracze tamtej strony zaczynają wąchać korzonki od spodu. A nowe pokolenie tamtej strony jeszcze nie okrzepło i nie radzi sobie wystarczająco dobrze z wykorzystaniem możliwości, które ma. I mamy (a przynajmniej tak się nam wydawało dotąd) Prezydenta. I oto okazuje się, że ten "nasz" Prezydent, zamiast grać na jak najlepsze wykorzystanie otwartego okna możliwości, zaczął to okno przymykać, zasłaniać, tarasować. Dla wątpliwych prywatnych kalkulacji. Otóż, my nie mamy żadnych gwarancji, że podczas następnej kadencji okno możliwości będzie nadal otwarte.
Rafał napisal(a): Dlaczego władzę niepodzielną w państwie demokratycznym, ja rozumiem że ta demokracja nie jest dla Kolegi taka ważna ale jednak fasadowa jest, ma sprawować mocno niedemokratyczna partia z niejasnymi i tajnymi ścieżkami awansu i podejmowania decyzji?
W chwili obecnej trwa wojna o kształt Polski i nie ma miejsca na wszystkie te demokratyczne dyrdymały, jeśli się chce wygrać. Widział kolega jakąś zwycięską armię dowodzoną przez demokratyczne kolegia oficerskie i żołnierskie? Proszę popatrzeć na totalną opozycję, może dostrzeże kolega, że jest ona zorganizowana jak armia. Pełno szeregowców w okrąglaku i w samorządach. Częścią dowodzi kapral Schetyna, resztą chorąży Petru, złodziejskimi dekownikami Kosiniak-Kamysz. Sztabu nie widać bo jest schowany głęboko na tyłach, gdzieś nieopodal Kopanicy.
Po wygranej, można myśleć o normalnej organizacji ustrojowej, a na razie trzeba odbić pałac Temidy jeszcze w 1945 zawłaszczony przez okupantów, którzy się w nim gnieżdżą po dziś dzień.
Gdy ponad rok temu zwracałem uwagę urzędnikom, ale także panu prezydentowi, na pewne nieprawidłowości, jakie mają miejsce w BBN, to nazwano to próbą dezawuowania pracowników BBN, więc trudno żebyśmy się narzucali po czymś takim z naszymi opiniami, z naszym stanowiskiem wtedy, kiedy nie mamy formalnych uprawnień - powiedział Macierewicz.
Przypominam, że wkrótce samorządowe. TO nie takie małe miki, bo nie zostanie wiele z Dobrej Zmiany, jak ludzie nie mają gdzie mieszkać ani jak dojechać do pracy... Dezintegracja terytorialna kraju to duża zasługa samokradów.
Duda będzie kandydatem PiS w wyborach 2020. A Tusk wybrał karierę urzędnika UE i tam zostanie. Po co mu Polska ? Przecież on nie ma i nigdy nie miał ambicji politycznych, tak go po prostu poniosło. I w pewnym momencie musiał coś udowodnić. Udowodnił. Ciamciaramcia poszło w zapomnienie.
Odnośnie Gadowskiego, lubię człowieka, ale nie jest on wolny od małostek. Na Kurskiego się zawziął, z sensem czy nie, jego komentarze odnośnie TVP nie są obiektywne. Gadowski chyba też uważa, że Dobra Zmiana by mogła go wykorzystać, jego możliwości i potencjał, a tu gówno. Rozumiem Gadowskiego, ale cóż, takie czasy.
janosik napisal(a): A może z PADem jest tak, że przeczytał aneks i ten go pochłonął?
Chce Kolega przeczytać to, czego w aneksie nie ma, to proszę:
Pod koniec 1997 r. z Mazowieckiego Oddziału Regionalnego Banku PKO BP odszedł zastępca dyrektora ds. kredytów i windykacji pan O. O. był niezłym specjalistą w swoim fachu, zaczynał jako inspektor kredytowy, potem kolejno: naczelnik wydziału kredytów, naczelnik wydziału windykacji, zastępca dyrektora jednego z oddziałów PKO BP, dyrektor tego oddziału i w końcu zastępca dyrektora Mazowieckiego Oddziału Regionalnego. Razem z dyrektorem O. z MOR PKO BP odeszła pani U., naczelnik wydziału windykacji. Na ich miejsce przyszli Zdzisław S., jako zastępca dyrektora MOR PKO BP oraz Piotr S., jako naczelnik wydziału windykacji. Nowy dyrektor nie miał doświadczenia w bankowości. Był dyrektorem w INCO, potem przez jakiś czas pracował w administracji państwowej na kierowniczych stanowiskach. Podobnie Piotr S. nie mógł wykazać się doświadczeniem z zakresu windykacji. Poprzednio pełnił funkcję zastępcy kierownika wydziału kredytów dla firm w jednym z warszawskich oddziałów Pekao S.A. No cóż, obaj trafili jak to się mówi „na swój czas”, bo akurat w 1997 r. zakończono restrukturyzację portfela kredytów trudnych. Tak więc, pracy mieli niewiele. Sytuacja zmieniła się w listopadzie 1999 r., kiedy to do Mazowieckiego Oddziału Regionalnego zaczęła spływać dokumentacja, dotycząca factoringu Fundacji „Pro Civili”, realizowanego przez IV oddział PKO BP w Warszawie. Okazało się wówczas, że z Banku PKO BP „wypłynęło” ok. 105 mln. złotych (nie licząc odsetek). Sytuacja, dla obu ww. panów była tym bardziej niekomfortowa, bo to oni podjęli decyzję, aby zwiększyć uprawnienia kredytowe dyrektorowi IV oddziału z 200 tys. do 5 mln. złotych. Odbyło się to na posiedzeniu komitetu kredytowego Mazowieckiego Oddziału Regionalnego chyba we wrześniu 1998 roku. W posiedzeniu tym uczestniczyli: Zdzisław S., Piotr S., Joanna P., naczelnik wydziału kredytów MOR PKO BP (te trzy osoby głosowały za zwiększeniem uprawnień dla dyrektora IV Oddziału), Jerzy Ch. (wstrzymał się od głosu) oraz Tadeusz G. (radca prawny, był przeciw) i Wiesława H. ekspert kredytowy (była przeciw). Po decyzji komitetu kredytowego, dyrektor Zdzisław S. podpisał zwiększenie uprawnień dla dyrektora IV oddziału, zastrzegając, zgodnie z sugestiami komitetu kredytowego, że zwiększenie uprawnień kredytowych, dotyczy jedynie Fundacji „Pro Civili”. Faktoring miał być zabezpieczony gwarancją Wojskowej Akademii Technicznej oraz dyskietkami z tzw. programem AXIS. Z dyrektorem IV oddziału, Jerzym S., też była ciekawa sytuacja, ponieważ objął on swoją funkcję mniej więcej w tym samym czasie jak dyrektor S. i naczelnik S. Jego poprzedniczką na tymże stanowisku była pani B., która tenże IV oddział uczyniła jednym z lepiej działających oddziałów w Warszawie i w ramach awansu została przeniesiona na dyrektora „Rotundy”. Pan Jerzy S. nie miał wielu doświadczeń w bankowości. Był emerytowanym oficerem Wojska Polskiego, a na dyrektora awansował wprost z kierownika ochrony IV oddziału. Gdy tylko pojawiły się problemy z należnościami Fundacji „Pro Civili”, naczelnik Joanna P. przeniosła się do innego banku w innym mieście (obecnie ponoć pracuje w Wiedniu). Już w trakcie działań windykacyjnych okazało się, że pani P. wraz z drugą pracownicą pionu kredytowego MOR PKO BP, robiąc tzw. wywiad kredytowy, zahaczyła o Cypr, gdzie gościła w willi i na jachcie niejakiego Konstantinosa Pelivanidisa, obywatela Cypru, a także Szwajcarii, Ukrainy i chyba Kirgistanu (wszystkie paszporty posiadał legalnie i był lojalnym obywatelem ww. państw). Pelivanidis był jednym z donatorów Fundacji „Pro Civili”. A wywiad kredytowy polegał m. in. na opalaniu się w strojach bikini (na terenie plaży należącej do Pelivanidisa) oraz na opalaniu się topless (na jachcie pana Konstantinosa). Gdy okazało się, że sprawą interesuje się Urząd Ochrony Państwa, Dyrektor S. podjął decyzję, aby windykację należności „Fundacji Pro Civili” prowadził specjalnie w tym celu utworzony zespół pod kierownictwem Stanisława Jerzego K. Stanisław Jerzy K., kontaktował się z przedstawicielami Fundacji w osobach Karola G., Romana P. i Jerzego B. (jak się później miało okazać, wszyscy ww. byli oficerami, bądź współpracownikami WSI). Podczas jednego z tychże spotkań, Stanisław Jerzy K. zgodził się, aby w ramach spłaty zobowiązań przez Fundację „Pro Civili” przekazać na rzecz Banku PKO BP 109 gramów substancji o nazwie melityna, której wartość biegły oszacował na kwotę około 109 mln. złotych. Wszystko byłoby wspaniale, bo wartość melityny przewyższała wartość zobowiązań Fundacji „Pro Civili”, istniał tylko jeden szkopuł. Światowe zapotrzebowanie na melitynę waha się od 18 do 22 gramów rocznie. Tak więc, Bank PKO BP stał się dysponentem mniej więcej sześcioletniego, światowego zapotrzebowania na melitynę. Z informacji, które posiadam, do 2004 roku udało się bankowi zbyć coś koło 8 g tej substancji. No, ale istniały przecież zabezpieczenia faktoringu. No cóż, okazało się, że tak na dobrą sprawę ich nie ma. Gwarancja, której miała udzielić Wojskowa Akademia Techniczna okazała się niebyłą. Dokumenty przedstawione przez WAT wskazywały bowiem na fakt, że gwarancji udzieliło gospodarstwo pomocnicze WAT, które nie miało osobowości prawnej, a człowiek, który podawał się za przedstawiciela WAT i szefa gospodarstwa pomocniczego i który podpisał te gwarancje okazał się nie być pracownikiem Akademii. Co prawda, pewne wątpliwości budził fakt, że księga rozkazów, w której zapisany był awans na szefa gospodarstwa pomocniczego WAT okazała się opatrzona nagłówkiem „duplikat”, a oryginału nie można było odnaleźć, ale prowadzący sprawę ówczesny Urząd Ochrony Państwa a za nim Prokuratura przyjęły ten fakt za oczywistość (bo w wojsku w czasie pokoju panuje przecież rozgardiasz). Również program AXIS okazał się pewnego rodzaju fikcją, tzn. istniał on realnie, ale był to program, który ówcześnie można było kupić prawie w każdym sklepie, prowadzącym sprzedaż programów komputerowych i nie miał on żadnych klauzuli tajności. Otóż po włożeniu dyskietki do komputera okazało się, że na ekranie pokazują się czołgi i piechurzy, do których należało strzelać z wirtualnej armaty. Była więc to zwykła „strzelanka”, jakich pełno w sklepach prowadzących sprzedaż programów komputerowych. I tak, Bank PKO BP pozostał z 101 gramami melityny i pięcioma dyskietkami ze „strzelanką” komputerową. Zdzisław S. został przeniesiony jako dyrektor jednego z oddziałów PKO BP na Ursynowie, by po roku powrócić na dawne stanowisko w Mazowieckim Oddziale Regionalnym, Piotr S. przeszedł do pracy w Centrali PKO BP jako ekspert kredytowy. Stanisław Jerzy K. został zwolniony z PKO BP, bo po 7 latach pracy w banku okazało się, że był karany w 1984 roku (spowodowanie kolizji drogowej pod wpływem alkoholu. Ciekawe, że kiedy się przyjmował do pracy nie wymagano od niego zaświadczenia o niekaralności). Zespół windykatorów, pod jego kierownictwem rozwiązano i ludzie ci musieli szukać pracy poza strukturami PKO BP. Byłem jednym z pracowników tego siedmioosobowego zespołu, kiedy powiedziano mi, że w PKO BP nie mam czego szukać. Byłem bezrobotnym przez 4 miesiące, mając na utrzymaniu żonę i dwoje dzieci (wówczas jedno miało 4 lata, drugie pół roku). Konstantinos Pelivanidis odpłynął swoim jachtem w siną dal i rozpłynął się we mgle. Jako pamiątki po nim pozostały jedynie trzy artykuły prasowe, w „Super Ekspresie”, „Nowym Państwie” i urbanowym „NIE”. Wszystkie publikowane w okolicach 2001 i 2002 roku. Nasz oscarowy Andrzej Wajda osobiście podziękował Karolowi G. za pomoc finansową i udostępnienie dworku dla realizacji „Pana Tadeusza” (kto chce niech obejrzy sobie napisy końcowe). Karol G. w 2001 roku zginął w wypadku samochodowym (ciekawy wypadek z norzem w bżuhu - trawestując Bruno Jasieńskiego). Roman P. też nie pożył długo, tak jak i Jerzy S. - obaj zmarli na serce (może 8 g melityny na to poszło). Gdy całą sprawą próbowałem zainteresować „GaPola” jeden z redaktorów stwierdził, że „Pan Tadeusz” to taki fajny film i z tym co wiem powinienem udać się do posła Macierewicza. Ten jednak wówczas (2007 rok) miał kampanię wyborczą na głowie i napisany aneks do raportu w WSI, więc nie miał czasu na spotkanie ze mną. Wnioski. Nasuwają się chyba same. Akcję zaplanowano już w 1997 roku, kiedy to ze swoich funkcji w PKO BP odeszli dyrektor O. i naczelnik U., którzy prawdopodobnie nie zgodziliby się na udzielenie daleko idących uprawnień kredytowych. Podobny charakter miał „awans” dyrektor B., która też pewnie nie zgodziłaby się na faktoringowanie Fundacji „Pro Civili”. Należało więc na miejsce ww. specjalistów podstawić własnych „słupów”, którzy wykonają polecenia. Jednocześnie należy zauważyć, że odejście fachowego zastępcy dyrektora MOR PKO BP i przyjęcie na jego miejsce laika nie wzbudziło w ogóle niepokoju Centrali Banku. A może to właśnie w Centrali była osoba, która współpracowała z ludźmi z „Pro Civili” i Pelivanidisem, który prawdopodobnie był jakimś byłym kagiebistą z Ukrainy, aby właśnie takich „słupów” postawić na miejsce fachowców. No bo przecież jak odchodził dyrektor O. i naczelnik U., to przecież rozpisano konkurs na stanowiska dotychczas przez nich zajmowane. Konkurs ten, nadzorowała Centrala PKO BP i to właśnie z Centrali wskazano te, a nie inne osoby, które objęły stanowiska po dyrektorze O. i naczelnik U. Tak więc, dochodzenie, które prawidłowo by się toczyło, powinno było objąć swoim zasięgiem przede wszystkim Centralę Banku, a najprostszym sposobem do ustalenia kto w banku stał za tym wszystkim, powinien być areszt wydobywczy dla panów Zdzisława S. i Piotra S. Ja czuję się dobrze, serce mam zdrowe i samobójczych myśli nie posiadam. Acha, moja rodzina też czuje się dobrze, wad serca nie posiada i myśli samobójczych nie ma.
...Co do PAD-a. I dobrze, że PAD stawia na siebie, bo gdy będzie trzymał formę, to może II kadencję mieć w I turze. A myślę, że Kolega nie chciałby mieć za prezydenta pana Trzaskowskiego.
Ale myśmy mieli nadzieje, że PAD stawia na Polskę, nie na siebie... I myślę sobie, że zwolenników przybyłoby mu gdyby zrobił coś, by polepszyć los Polaków i poprawić stan Polski a nie odwracał się teatralnie od PiSu. Przypomnę, że wybory wygrał jako kandydat i członek tej partii. A "wyborczy" przypadek Macieja Nowaka, pozwala mi mniemać, że wobec przymiotów Andrzeja Dudy i nędzy kontrkandydatów "pisowość" przestała budzić strach czy wzbudzać śmiech, więc można poszerzać elektorat nie sprzeniewierzając się temu, co się głosiło.
...Co do PAD-a. I dobrze, że PAD stawia na siebie, bo gdy będzie trzymał formę, to może II kadencję mieć w I turze. A myślę, że Kolega nie chciałby mieć za prezydenta pana Trzaskowskiego.
Ale myśmy mieli nadzieje, że PAD stawia na Polskę, nie na siebie... I myślę sobie, że zwolenników przybyłoby mu gdyby zrobił coś, by polepszyć los Polaków i poprawić stan Polski a nie odwracał się teatralnie od PiSu. Przypomnę, że wybory wygrał jako kandydat i członek tej partii. A "wyborczy" przypadek Macieja Nowaka, pozwala mi mniemać, że wobec przymiotów Andrzeja Dudy i nędzy kontrkandydatów "pisowość" przestała budzić strach czy wzbudzać śmiech, więc można poszerzać elektorat nie sprzeniewierzając się temu, co się głosiło.
Komentarz
Chorwaci tak chyba wybrali
Btw teraz chyba referendum Kurdów obserwuje
skoro nie Duda, to rozwiązanie jest tylko jedno: Ignac na prezydenta!
Co do meritum to skąd przekonanie, że Amerykanie tylko z Antuanem chcą gadać? Że nie z Prezydentem to rozumiem bo przekonany go nie lubi, ale czemu nie z JarKaczem? No i warto tez dowiedzieć się kto to są ci tajemniczy Amerykanie. Prezydent, generałowie, czy może jacyś rozmówcy przekonanego?
Dwa: zarzuca tu Koleżeństwo dziecinadę że Prezydent chce władzy i decyzji co będzie jak nie 3/5. A że Senat to nie jest dziecinada? To już jest zgodne z Konstytucją?
No więc może to nie tkm, ale chęć ręcznego sterowania państwem i mianowania sędziów jak najbardziej. Ja nie jestem ortodoksyjnym konstytucjonalistą, ale dopytuję się kto też ma tych sędziów mianować i z jakiej listy? Jak się dowiem to ocenię czy rzeczywiście zablokowanie czy też utrudnienie takiego rozwiązania to jest narodowa tragedia czy rozsądna korekta.
Prezydent Duda nie zostanie opozycją ani koalicją, bo nie ma głosów w okrąglaku. Musiałby zbudować swoją partię i poczekać dwa lata. Dywagacje jak to knując z Prezesem, w wielomiesięcznym makiawelicznym procesie Duda wetuje, wygasza hejt totalnej, a na koniec wywraca stolik podpisując pierwotnie zawetowane ustawy lub ich faksymile - to jest mnożenie bytów nad potrzebę, żeby nie powiedzieć dosadniej.
IMHO prawda leży dokładnie po drugiej stronie. Cały naród z sympatią i nadzieją patrzy kiedy Kaczyński rozgoni wreszcie na cztery wiatry peerelowską szlachtę z wymiaru niesprawiedliwości. Gdyby mu się to udało, plus zaprowadzenie trwałych porządków w zreformowanym sądownictwie, jest wielce prawdopodobne, że pisowi zewsząd przybyłoby elektoratu. Ordynacja wyborcza do okrąglaka, przy której ostatnio majstrowało PO, premiuje duże ugrupowania kosztem małych. W 2015 PiS dostał większość choć formalnie głosowało nań 35%. Przekroczenie 40% oznaczać może nie tylko samodzielne rządy jak dziś ale również możliwość zmiany konstytucji i (o zgrozo!!!) nie oglądanie się na veto prezydenta. W ten sposób znaczenie Dudy miast rosnąć - spada, do czego ów, razem ze swoimi wszystkimi Solochami dopuścić nie chce. Stąd obstrukcja, stąd osłabianie siły ustaw, stąd pozorność zmian, żeby przypadkiem nie nawiać pisowi nowych głosów. Kalendarz jest taki, że jeśli po wygranych wyborach parlamentarnych PiS posiadać będzie większość przełamującą veto, to rok później prezydentem może zostać ktokolwiek, choćby pan Piegłasiewicz z Psiej Wólki. PiS może wtedy spać spokojnie, nawet wystawiając ponownie Dudę, który nie będzie miał narzędzi do skutecznego brużdżenia w rudymentach..
To okno uchyliło się stosunkowo niedawno. A czekaliśmy na to przez 27 lat czeciej erpe. Mamy Jarkacza z Antuanem przy władzy, mamy większość parlamentarną, mamy Trumpa, mamy w miarę sprzyjającą sytuację międzynarodową. Mamy wreszcie chwile, w której główni gracze tamtej strony zaczynają wąchać korzonki od spodu. A nowe pokolenie tamtej strony jeszcze nie okrzepło i nie radzi sobie wystarczająco dobrze z wykorzystaniem możliwości, które ma.
I mamy (a przynajmniej tak się nam wydawało dotąd) Prezydenta. I oto okazuje się, że ten "nasz" Prezydent, zamiast grać na jak najlepsze wykorzystanie otwartego okna możliwości, zaczął to okno przymykać, zasłaniać, tarasować. Dla wątpliwych prywatnych kalkulacji.
Otóż, my nie mamy żadnych gwarancji, że podczas następnej kadencji okno możliwości będzie nadal otwarte.
Po wygranej, można myśleć o normalnej organizacji ustrojowej, a na razie trzeba odbić pałac Temidy jeszcze w 1945 zawłaszczony przez okupantów, którzy się w nim gnieżdżą po dziś dzień.
Tłumaczę na nasze: Macierewicz mówi, że Soloch to WSI.
Musiał na to dostać przyzwolenie JK.
http://www.faz.net/aktuell/politik/ausland/polen-andrzej-duda-kuendigt-veto-gegen-justizreform-an-15216508.html
Odnośnie Gadowskiego, lubię człowieka, ale nie jest on wolny od małostek. Na Kurskiego się zawziął, z sensem czy nie, jego komentarze odnośnie TVP nie są obiektywne. Gadowski chyba też uważa, że Dobra Zmiana by mogła go wykorzystać, jego możliwości i potencjał, a tu gówno. Rozumiem Gadowskiego, ale cóż, takie czasy.
Pod koniec 1997 r. z Mazowieckiego Oddziału Regionalnego Banku PKO BP odszedł zastępca dyrektora ds. kredytów i windykacji pan O. O. był niezłym specjalistą w swoim fachu, zaczynał jako inspektor kredytowy, potem kolejno: naczelnik wydziału kredytów, naczelnik wydziału windykacji, zastępca dyrektora jednego z oddziałów PKO BP, dyrektor tego oddziału i w końcu zastępca dyrektora Mazowieckiego Oddziału Regionalnego.
Razem z dyrektorem O. z MOR PKO BP odeszła pani U., naczelnik wydziału windykacji.
Na ich miejsce przyszli Zdzisław S., jako zastępca dyrektora MOR PKO BP oraz Piotr S., jako naczelnik wydziału windykacji.
Nowy dyrektor nie miał doświadczenia w bankowości. Był dyrektorem w INCO, potem przez jakiś czas pracował w administracji państwowej na kierowniczych stanowiskach. Podobnie Piotr S. nie mógł wykazać się doświadczeniem z zakresu windykacji. Poprzednio pełnił funkcję zastępcy kierownika wydziału kredytów dla firm w jednym z warszawskich oddziałów Pekao S.A.
No cóż, obaj trafili jak to się mówi „na swój czas”, bo akurat w 1997 r. zakończono restrukturyzację portfela kredytów trudnych. Tak więc, pracy mieli niewiele.
Sytuacja zmieniła się w listopadzie 1999 r., kiedy to do Mazowieckiego Oddziału Regionalnego zaczęła spływać dokumentacja, dotycząca factoringu Fundacji „Pro Civili”, realizowanego przez IV oddział PKO BP w Warszawie. Okazało się wówczas, że z Banku PKO BP „wypłynęło” ok. 105 mln. złotych (nie licząc odsetek). Sytuacja, dla obu ww. panów była tym bardziej niekomfortowa, bo to oni podjęli decyzję, aby zwiększyć uprawnienia kredytowe dyrektorowi IV oddziału z 200 tys. do 5 mln. złotych.
Odbyło się to na posiedzeniu komitetu kredytowego Mazowieckiego Oddziału Regionalnego chyba we wrześniu 1998 roku. W posiedzeniu tym uczestniczyli: Zdzisław S., Piotr S., Joanna P., naczelnik wydziału kredytów MOR PKO BP (te trzy osoby głosowały za zwiększeniem uprawnień dla dyrektora IV Oddziału), Jerzy Ch. (wstrzymał się od głosu) oraz Tadeusz G. (radca prawny, był przeciw) i Wiesława H. ekspert kredytowy (była przeciw). Po decyzji komitetu kredytowego, dyrektor Zdzisław S. podpisał zwiększenie uprawnień dla dyrektora IV oddziału, zastrzegając, zgodnie z sugestiami komitetu kredytowego, że zwiększenie uprawnień kredytowych, dotyczy jedynie Fundacji „Pro Civili”. Faktoring miał być zabezpieczony gwarancją Wojskowej Akademii Technicznej oraz dyskietkami z tzw. programem AXIS.
Z dyrektorem IV oddziału, Jerzym S., też była ciekawa sytuacja, ponieważ objął on swoją funkcję mniej więcej w tym samym czasie jak dyrektor S. i naczelnik S. Jego poprzedniczką na tymże stanowisku była pani B., która tenże IV oddział uczyniła jednym z lepiej działających oddziałów w Warszawie i w ramach awansu została przeniesiona na dyrektora „Rotundy”. Pan Jerzy S. nie miał wielu doświadczeń w bankowości. Był emerytowanym oficerem Wojska Polskiego, a na dyrektora awansował wprost z kierownika ochrony IV oddziału.
Gdy tylko pojawiły się problemy z należnościami Fundacji „Pro Civili”, naczelnik Joanna P. przeniosła się do innego banku w innym mieście (obecnie ponoć pracuje w Wiedniu). Już w trakcie działań windykacyjnych okazało się, że pani P. wraz z drugą pracownicą pionu kredytowego MOR PKO BP, robiąc tzw. wywiad kredytowy, zahaczyła o Cypr, gdzie gościła w willi i na jachcie niejakiego Konstantinosa Pelivanidisa, obywatela Cypru, a także Szwajcarii, Ukrainy i chyba Kirgistanu (wszystkie paszporty posiadał legalnie i był lojalnym obywatelem ww. państw). Pelivanidis był jednym z donatorów Fundacji „Pro Civili”. A wywiad kredytowy polegał m. in. na opalaniu się w strojach bikini (na terenie plaży należącej do Pelivanidisa) oraz na opalaniu się topless (na jachcie pana Konstantinosa).
Gdy okazało się, że sprawą interesuje się Urząd Ochrony Państwa, Dyrektor S. podjął decyzję, aby windykację należności „Fundacji Pro Civili” prowadził specjalnie w tym celu utworzony zespół pod kierownictwem Stanisława Jerzego K. Stanisław Jerzy K., kontaktował się z przedstawicielami Fundacji w osobach Karola G., Romana P. i Jerzego B. (jak się później miało okazać, wszyscy ww. byli oficerami, bądź współpracownikami WSI). Podczas jednego z tychże spotkań, Stanisław Jerzy K. zgodził się, aby w ramach spłaty zobowiązań przez Fundację „Pro Civili” przekazać na rzecz Banku PKO BP 109 gramów substancji o nazwie melityna, której wartość biegły oszacował na kwotę około 109 mln. złotych. Wszystko byłoby wspaniale, bo wartość melityny przewyższała wartość zobowiązań Fundacji „Pro Civili”, istniał tylko jeden szkopuł. Światowe zapotrzebowanie na melitynę waha się od 18 do 22 gramów rocznie. Tak więc, Bank PKO BP stał się dysponentem mniej więcej sześcioletniego, światowego zapotrzebowania na melitynę.
Z informacji, które posiadam, do 2004 roku udało się bankowi zbyć coś koło 8 g tej substancji.
No, ale istniały przecież zabezpieczenia faktoringu. No cóż, okazało się, że tak na dobrą sprawę ich nie ma. Gwarancja, której miała udzielić Wojskowa Akademia Techniczna okazała się niebyłą. Dokumenty przedstawione przez WAT wskazywały bowiem na fakt, że gwarancji udzieliło gospodarstwo pomocnicze WAT, które nie miało osobowości prawnej, a człowiek, który podawał się za przedstawiciela WAT i szefa gospodarstwa pomocniczego i który podpisał te gwarancje okazał się nie być pracownikiem Akademii. Co prawda, pewne wątpliwości budził fakt, że księga rozkazów, w której zapisany był awans na szefa gospodarstwa pomocniczego WAT okazała się opatrzona nagłówkiem „duplikat”, a oryginału nie można było odnaleźć, ale prowadzący sprawę ówczesny Urząd Ochrony Państwa a za nim Prokuratura przyjęły ten fakt za oczywistość (bo w wojsku w czasie pokoju panuje przecież rozgardiasz).
Również program AXIS okazał się pewnego rodzaju fikcją, tzn. istniał on realnie, ale był to program, który ówcześnie można było kupić prawie w każdym sklepie, prowadzącym sprzedaż programów komputerowych i nie miał on żadnych klauzuli tajności. Otóż po włożeniu dyskietki do komputera okazało się, że na ekranie pokazują się czołgi i piechurzy, do których należało strzelać z wirtualnej armaty. Była więc to zwykła „strzelanka”, jakich pełno w sklepach prowadzących sprzedaż programów komputerowych.
I tak, Bank PKO BP pozostał z 101 gramami melityny i pięcioma dyskietkami ze „strzelanką” komputerową.
Zdzisław S. został przeniesiony jako dyrektor jednego z oddziałów PKO BP na Ursynowie, by po roku powrócić na dawne stanowisko w Mazowieckim Oddziale Regionalnym, Piotr S. przeszedł do pracy w Centrali PKO BP jako ekspert kredytowy. Stanisław Jerzy K. został zwolniony z PKO BP, bo po 7 latach pracy w banku okazało się, że był karany w 1984 roku (spowodowanie kolizji drogowej pod wpływem alkoholu. Ciekawe, że kiedy się przyjmował do pracy nie wymagano od niego zaświadczenia o niekaralności). Zespół windykatorów, pod jego kierownictwem rozwiązano i ludzie ci musieli szukać pracy poza strukturami PKO BP. Byłem jednym z pracowników tego siedmioosobowego zespołu, kiedy powiedziano mi, że w PKO BP nie mam czego szukać. Byłem bezrobotnym przez 4 miesiące, mając na utrzymaniu żonę i dwoje dzieci (wówczas jedno miało 4 lata, drugie pół roku). Konstantinos Pelivanidis odpłynął swoim jachtem w siną dal i rozpłynął się we mgle. Jako pamiątki po nim pozostały jedynie trzy artykuły prasowe, w „Super Ekspresie”, „Nowym Państwie” i urbanowym „NIE”. Wszystkie publikowane w okolicach 2001 i 2002 roku. Nasz oscarowy Andrzej Wajda osobiście podziękował Karolowi G. za pomoc finansową i udostępnienie dworku dla realizacji „Pana Tadeusza” (kto chce niech obejrzy sobie napisy końcowe). Karol G. w 2001 roku zginął w wypadku samochodowym (ciekawy wypadek z norzem w bżuhu - trawestując Bruno Jasieńskiego). Roman P. też nie pożył długo, tak jak i Jerzy S. - obaj zmarli na serce (może 8 g melityny na to poszło).
Gdy całą sprawą próbowałem zainteresować „GaPola” jeden z redaktorów stwierdził, że „Pan Tadeusz” to taki fajny film i z tym co wiem powinienem udać się do posła Macierewicza. Ten jednak wówczas (2007 rok) miał kampanię wyborczą na głowie i napisany aneks do raportu w WSI, więc nie miał czasu na spotkanie ze mną.
Wnioski. Nasuwają się chyba same. Akcję zaplanowano już w 1997 roku, kiedy to ze swoich funkcji w PKO BP odeszli dyrektor O. i naczelnik U., którzy prawdopodobnie nie zgodziliby się na udzielenie daleko idących uprawnień kredytowych. Podobny charakter miał „awans” dyrektor B., która też pewnie nie zgodziłaby się na faktoringowanie Fundacji „Pro Civili”. Należało więc na miejsce ww. specjalistów podstawić własnych „słupów”, którzy wykonają polecenia. Jednocześnie należy zauważyć, że odejście fachowego zastępcy dyrektora MOR PKO BP i przyjęcie na jego miejsce laika nie wzbudziło w ogóle niepokoju Centrali Banku. A może to właśnie w Centrali była osoba, która współpracowała z ludźmi z „Pro Civili” i Pelivanidisem, który prawdopodobnie był jakimś byłym kagiebistą z Ukrainy, aby właśnie takich „słupów” postawić na miejsce fachowców. No bo przecież jak odchodził dyrektor O. i naczelnik U., to przecież rozpisano konkurs na stanowiska dotychczas przez nich zajmowane. Konkurs ten, nadzorowała Centrala PKO BP i to właśnie z Centrali wskazano te, a nie inne osoby, które objęły stanowiska po dyrektorze O. i naczelnik U.
Tak więc, dochodzenie, które prawidłowo by się toczyło, powinno było objąć swoim zasięgiem przede wszystkim Centralę Banku, a najprostszym sposobem do ustalenia kto w banku stał za tym wszystkim, powinien być areszt wydobywczy dla panów Zdzisława S. i Piotra S.
Ja czuję się dobrze, serce mam zdrowe i samobójczych myśli nie posiadam. Acha, moja rodzina też czuje się dobrze, wad serca nie posiada i myśli samobójczych nie ma.
I myślę sobie, że zwolenników przybyłoby mu gdyby zrobił coś, by polepszyć los Polaków i poprawić stan Polski a nie odwracał się teatralnie od PiSu.
Przypomnę, że wybory wygrał jako kandydat i członek tej partii.
A "wyborczy" przypadek Macieja Nowaka, pozwala mi mniemać, że wobec przymiotów Andrzeja Dudy i nędzy kontrkandydatów "pisowość" przestała budzić strach czy wzbudzać śmiech, więc można poszerzać elektorat nie sprzeniewierzając się temu, co się głosiło.