Skip to content

A co z Cataluñiom?

123578

Komentarz

  • W_Nieszczególny napisal(a):Powiem jednak jedno: obecne kierownictwo Generalitat nie zasługuje moim zdaniem na zaufanie. Uważam, że ci ludzie (zwłaszcza Esquerra Republicana) traktują aspiracje separatystyczne narodu instrumentalnie do uzyskania pełni władzy, budżetu itd i zniesienie konstytucyjnych ograniczeń dla realizacji swoich lewicowych pomysłów.
    Jaki jest błąd metodologiczny w takim podejściu?
  • Odpowiedź - jeśli mamy do czynienia ze sporem dwu stron, to analizie należy poddać postępowanie obu stron, czyż nie?

    Więc zadaję kolejne pytania:
    1. Jakie jest postępowanie Madrytu wobec Barcelony?
    2. Czy owo postępowanie jest nakierowane na zatrzymanie Katalonii w Hiszpanii a jeśli nie, to jaki ma cel?
  • Według mnie w ciągu ostatniej dekady, a może i wcześniej, postępowanie Madrytu wobec Barcelony było nakierowane na zachowanie status quo (integralności całego państwa, bo przecież nie chodzi tu tylko o Wspólnotę Autonomiczną Katalonia), przybierając formę appeasementu wobec aktywnej polityki elit katalońskich, co musiało dać, i dało, efekt pogłębienia faktycznej autonomii Katalonii. a teraz Madryt się dopiero obudził i myśli, że pałą coś naprawi.

  • W_Nieszczególny napisal(a):
    Według mnie w ciągu ostatniej dekady, a może i wcześniej, postępowanie Madrytu wobec Barcelony było nakierowane na zachowanie status quo (integralności całego państwa, bo przecież nie chodzi tu tylko o Wspólnotę Autonomiczną Katalonia).
    Z całą pewnością nie, tego jednego możemy być pewni.

  • loslos
    edytowano October 2017
    7dmy napisal(a):
    Jeśli chodzi o lewackość Katalonii to jest to bezpośrednie następstwo głupiej polityki Franco, i wcześniej hiszpańskiej prawicy, który wobec Katalończyków właściwie podejmował kroki porównywalne z rusyfikacją Polaków za cara.
    No, nie bardzo. Car w okresie najgorszych prześladowań kazał moskiewskim sędziom prowadzić sądowe rozprawy po polsku. Po polsku można było mówić w urzędzie a nawet w carskim pałacu. W Katalonii odezwanie się po katalońsku na ulicy skutkowało karą pieniężną/aresztem/pobiciem przez nieznanych sprawców często ze skutkiem śmiertelnym. Było tak do roku 1962 czyli czasu, kiedy ja już byłem na świecie, latały odrzutowce i rakiety, pracowały komputery, była telewizja, nawet kolorowa, grali Beatlesi i Rolling Stonesi a Amerykanie szykowali się do lądowania na Księżycu. Jednym słowem wczoraj.

    Zawziętość Kastylijczyków przeciw Katalaunom da się tylko porównać z zawziętością muzułmanów przeciw chrześcijanom.
  • edytowano October 2017
    No nigdy nie kojarzyłem przysłowiowej dumy i wyniosłości Hiszpanów (znaczy Kastylijczyków) z ich uprzednią arabizacją. Coś jednak w tym jest. Jednak od czasów dawnego imperium kolonialnego, a nawet od czasów Franco, stracili wigor. Nadal dumnie się nadymają, ale przyciśnięci podwijają ogon.Czyli Katalonia osiągnie swoje, jeśli jest Katalonią czyli jeśli sama nie straciła wigoru. Może to dla Polski źle, ale najpewniej obojętnie bo dość daleko i obecna Hiszpania przesadnym szacunkiem Polski i Polaków nie darzy.Natomiast Katalończycy zapamiętają jak kto ich dążenia niepodległościowe potraktował.
  • loslos
    edytowano October 2017
    W_Nieszczególny napisal(a):
    Według mnie w ciągu ostatniej dekady, a może i wcześniej, postępowanie Madrytu wobec Barcelony było nakierowane na zachowanie status quo (integralności całego państwa)
    Wieńczysławie, tak naprawdę to postępowanie Berlina wobec Monachium było nakierowane na zachowanie integralności całego państwa. Co takiego konkretnie zrobili Niemcy po roku 1949, by zjednać Bawarczyków? Dali im wszystko, co ci chcieli. Specjalny status (Freistaat) pozwalający na opuszczenie Bundesrepubliki po decyzji lokalnego parlamentu, zakaz działalności CDU na terenie Bawarii, pielęgnowanie aż do przesady wszelkich regionalizmów. W efekcie tylko niewielki procent Bawarczyków chce niepodległości albo połączenia z Austrią.

    A przypominam, że Bawaria prowadzila liczne wojny z pozostałymi państwami niemieckimi a w wojnie zjednoczeniowej (1866) dosyć ostro stanęła przeciw Prusom ale niestety przegrała.
    Za Republiki Weimarskiej Bawaria opuszczała Rzesze (tak się oficjalnie państwo ciągle nazywało) czy albo cztery razy, straciłem rachubę. Na tym tle współżycie Aragonii i Kastylii prezentuje się całkiem harmonijnie. Angole zachowali Szkocję też tylko dlatego, że pozwolili im samym decydować.

    A teraz porównaj to z polityką Madrytu wobec Katalonii i wyciągnij wnioski.
  • No nigdy nie kojarzyłem przysłowiowej dumy i wyniosłości Hiszpanów (znaczy Kastylijczyków) z ich uprzednią arabizacją.
    Nie wiem czy to jest do końca dobry trop.
    To raczej nieprzepracowany syndrom post-imperialny, i to jest chyba łącznik z Rosją jeśli już.
    Zważmy, że do XIX wieku nacje Hiszpanii sobie mimo wszelkich jej kryzysów dość dobrze współżyły w ramach swoich osobnych Fueros, a to nie lada sztuka gdy w praktyce masz spokojnie 10 narodów na kupie w jednym państwie.

    Obecny kryzys to dzieło generała Franco IMHO i właściwie personalnie jego.

    "Na tym tle współżycie Aragonii i Kastylii prezentuje się całkiem harmonijnie. "

    To współżycie układa się harmonijnie w dużej mierze z uwagi na zanik Aragończyków jako udzielnej nacji.
    Pamiętajmy, że po wygaśnięciu linii Habsburgów hiszpańskich to Aragonia i Kastylia stanęły po przeciwnych stronach wojny o następstwo po nich.
  • loslos
    edytowano October 2017
    Groza-Symetrii napisal(a):

    Pamiętajmy, że po wygaśnięciu linii Habsburgów hiszpańskich to Aragonia i Kastylia stanęły po przeciwnych stronach wojny o następstwo po nich.
    Wliczone do tej (relatywnej) harmonii. To była jedna wojna a Bawaria tłukła się z jakimś innym państwem niemieckim (nie zawsze tym samym) właściwie cały czas. W tej akurat wojnie Bawaria i Kolonia były przeciw pozostałym państwom niemieckim.

    W hiszpańskiej wojnie domowej Katalonia nie wybrała polskiej opcji czyli "bijcie się Ruskie między sobą, im więcej wybijecie tym lepiej" ale poparła jedną stronę konfliktu. Czyli jeszcze w roku 1936 Katalończycy czuli się Hiszpanami.

  • Wliczone do tej (relatywnej) harmonii. To była jedna wojna a Bawaria tłukła się z jakimś innym państwem niemieckim (nie zawsze tym samym) właściwie cały czas. W tej akurat wojnie Bawaria i Kolonia były przeciw pozostałym państwom niemieckim.

    W hiszpańskiej wojnie domowej Katalonia nie wybrała polskiej opcji czyli "bijcie się Ruskie między sobą, im więcej wybijecie tym lepiej" ale poparła jedną stronę konfliktu. Czyli jeszcze w roku 1936 Katalończycy czuli się Hiszpanami.


    Którą stronę konfliktu wybrała Katalonia i dlaczego akurat komunistyczną? Jak to usprawiedliwić?

  • MarianoX napisal(a):Którą stronę konfliktu wybrała Katalonia i dlaczego akurat komunistyczną? Jak to usprawiedliwić?

    Jeżeli niemal święty spuści ci łomot a ostatni łajdak stanie w twojej obronie, to w bijatyce staniesz po stronie ostatniego łajdaka i zachowasz się racjonalnie i szlachetnie. Może kastylijscy monarchiści byli tymi niemal świętymi ale Katalończykom nieźle dopierdolili.

  • los napisal(a):
    MarianoX napisal(a):Którą stronę konfliktu wybrała Katalonia i dlaczego akurat komunistyczną? Jak to usprawiedliwić?

    Jeżeli niemal święty spuści ci łomot a ostatni łajdak stanie w twojej obronie, to w bijatyce staniesz po stronie ostatniego łajdaka i zachowasz się racjonalnie i szlachetnie. Może kastylijscy monarchiści byli tymi niemal świętymi ale Katalończykom nieźle dopierdolili.

    Na szczęście w Polsce nie zanosi się na wojnę chociaż wielu na tutejszym forum tak widzi obecne wydarzenia. Tym bardziej jeśli tak widzą powinni sobie odpowiedź Kolegi Losa na temat przyczyn zachowania Katalończyków w 1936 wziąć do serca.To naprawdę bardzo trzeźwy, cenny i aktualny komentarz.
  • edytowano October 2017
    los napisal(a):
    MarianoX napisal(a):Którą stronę konfliktu wybrała Katalonia i dlaczego akurat komunistyczną? Jak to usprawiedliwić?

    Jeżeli niemal święty spuści ci łomot a ostatni łajdak stanie w twojej obronie, to w bijatyce staniesz po stronie ostatniego łajdaka i zachowasz się racjonalnie i szlachetnie. Może kastylijscy monarchiści byli tymi niemal świętymi ale Katalończykom nieźle dopierdolili.

    Fakt, nawet za komuny nie nakładano mandatów ani nie bito za mówienie po kaszubsku, choć regionalizmów nie popierano, A region Kaszub zamieszkiwał "element klasowo niepewny", bo skrajnie konserwatywny i katolicki.

    To oczywiście bardzo odległa analogia, bo nie było nigdy wojen polsko-kaszubskich, jeśli nie liczyć prehistorycznych walk łupieżczych pomiędzy Chąśnikami a Polanami i Wiślanami.
  • loslos
    edytowano October 2017
    [uwaga spekulacje] Unia kastylijsko-aragońska była unią równych podmiotów ale jakoś tak wyszło, że Kastylijczycy zdobyli przewagę. Skąd wzięło się tępienie języka katalońskiego - nie wiem, wiem tylko, że zakaz używania katalońskiego był jeszcze przed Frankiem, za gadanie po katalońsku został zapuszkowany Antoni Gaudi. Z drugiej strony - król rozmawiał z nim tym języku. Wszystko to dziwne. [/koniec spekulacji]
  • Ta zawziętość antykatalońska jest niezwykła : W czasach Franco było zakazane nadawanie dzieciom imion katalońskich. W 1974 była gigantyczna awantura z powodu nadania imienia Jordi synowi Johana Cruyffa -gdyby Cruyff nie był gwiazdą trafiłby za to do więzienia. Pozwolono mu zachować w dokumentach imię Jordi w dokumentach bo był wielką gwiazdą a akt urodzenia był wystawiony w Holandii. Wedle mojej wiedzy żaden car, Kaiser a nawet Hitler i Stalin nie karali Polaków za nadawanie polskich imion.
  • Znaczy rozumiem, ze stosunek Hiszpanów (Kastylijczyków) do Katalończyków jest taki że maja być Hiszpanami czyli ze ma ich nie być. To zupełnie tak jak stosunek Turków do Kurdów. No i to tak jak stosunek Niemców do Polaków z tą modyfikacją, że teraz nie mamy być Niemcami tylko "Europejczykami". Jeśli tak to Hiszpanie mają prawie gwarancję, że im się Hiszpania rozleci.
  • Dzisiej zasię przeczytałem jeszcze jeden fajny tekst o Katalonii, który zawarł następującą myśl, którą jakoby Ortega spłodził z Gassetem.

    Ovaj, Hiszpania skończyła się w 1898, kedy to taysze amerykańscy złomotali Hiszpanom dupska i zabrali im wszystko, co było do zabrania: Kubę, Filipiny, Portoryko, a nawet wyspę Głam. Oznaczało to ostatecznych krach systemu hiszpańskich kolonii. Wielgie królestwo, które dzieliło kiedyś świat na dwie nierówne połowy z sąsiednią Portugalią zostało stoczone do poziomu niezbyt wspaniałego państwa europejskiego i to trwale. Całe u tych Hiszpanów jest "Pokolenie 98", które się z dezinspiracji tą sytuacją narodziło.

    Potem burdel, wujenka domowa, a następnie Franco, który uznał, że jego prawem od Boga danych jest ścigać plażowiczów za zbyt krótkie spodenki plażowe, a Katalończyków za katalonizm. Efekt? Na plażach w Hiszpanii chodzą na golasa, a Katalonia ma autonomię szerszą niż bodaj za hrabiego Rajmunda Berengariusza.

    Ale na czym problem polega? Ano na tym, że Hiszpania jest jakimś tam mechanizmem państwowym, który działa raz lepiej raz gorzej. Ale nie jest czymś, co napawałoby dumą. Zwłaszcza, dodam, Katalończyków.

    https://jungefreiheit.de/debatte/kommentar/2017/die-phantasie-der-kleinen-nationen/
  • Czyli jakem napisał. Hiszpania nie ma pomysłu jak mogłaby być wielka. Nawet nie ma takich aspiracji.
  • A i jeszcze dodam, że Katalonia, wystąpiwszy z Hiszpanii, wcale nie utraciłaby członkostwa w Wujni.

    Skąd to wiemy?

    Ano stąd, że p-ko tej tezie jest wyłącznie "doktryna Prodiego", którą półbogom równy Romano ogłosił w roku bodaj 2004, jako kerownik EWG. A ogłosił ją dlatego, że w ów czas Legia Nordycka zapowiedziała odłączenie od Włoch doliny Padu i okolic. Więc trochę nordyckim legionistom wsypał piachu w tryby i wszystko zakończyło się wesołym oberkiem.

    Tymczasem, zadajmy se pytanie - wieleż jest mocy prawnej w danym plumku?

    I odpedzmy se, że niewiele.

    Gdyż z równą dobrocią można skonstruować "doktrynę stabilności Wujni". Że jeśli jakiś obszar skorupki ziemskiej wszedł w skład Wujni, to tylko tere-fere-ndum może go wyłączyć spod dobrotliwej władzy dyrektyw a rozporządzeń. Tak?

    No tak.

    Imaginujcież tedy sobie: gobiernemento katalano ogłasza pronunciamento, że od dzisiej powiat barceloński stanowi Ludową Republikę Katalunii i przy tobie Najjaśniejsza Wujnio stoi i stać chce. Gdyż słusznie jest być Barcelonie i okolicy w Wujni, gdyż od zawsze było to słuszne i nic a nic w aki komunoter nie zmieniać chcemy, tyle tylko że nieco się zmieniają stosunki z powiatem madryckim i innymi.

    Madryt może co najwyżej ogłosić, że secesją była nielegalna i zbumbardowiać katalańców. Ale jeśliby dopuścił, że owszem legalna, to nie bałdzo ma ją jak wyrzucić z Wujni. Załóżmy np., że w ramach przekupstwa przekupi wszystkich komisarzy Komisji i oni pod przewodem swego kerownika ogłoszą "Nie ma Katalonii!".

    To wtedy Katalonia pozwie jeich do Sądu Wujni, z argumentacją jak to vide supra. Na to Sąd Wujni będzie miał do wyboru: stracić ważny dla Wujni oibszar gospodarczy, czy go nie stracić? Wejść w kosztowny spór Madryt-Barcelona czy uznać, że jest to spór lokalny, bez znaczenia dla Wujni? Zmniejszyć zakres swoich uprawnień (o Barcelonę i okolice) czy go nie zmniejszać? No i tak po prawniczemu - dana doktryna Prodiego: jest-li ona wyryta rylcem w spiżu Traktatu Lezbońskiego, czy też wykluła się w pustym łbie Pana Romana po pijaku?

    Analiza każdego z tych pytań pokazuje, że wyrok Sądu UE będzie korzystny dla Katalonii.
  • Nie ma to jak solidna prawna argumentacja.
  • szachem i to iście perskim
    jest możliwość zablokowania Katalonii przez Hiszpanię możliwości wejścia do Unii, nie wiem ile uzbrojenia zamówił Madrit w NRF i Francji, a to po caracalach i mistralach moze mieć znaczenie
  • Dzisiaj się Madrytowi jeden Eurofighter rozbił. Mają duże problemy - bo zamówili ich sporo - ale nie stać ich na odebranie całego zamówienia. No i zamówione Eurofightery se stoją. Nie ma co liczyć na to, że Hiszpania coś kupi od zachodniej zbrojeniówki. Za to my jesteśmy na kupnie okrętów podwodnych z wyrzutniami rakietowymi.
  • Moze poślą te fightery na Barcelonę będzie nowa Guernica
  • edytowano October 2017
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    A i jeszcze dodam, że Katalonia, wystąpiwszy z Hiszpanii, wcale nie utraciłaby członkostwa w Wujni.
    No nie byłbym taki pewien. O wiele się orientuję to w Wujni obowiązuje raz lepiej raz gorzej, ale zasada legalizmu. Biorąc pod uwagę, że państwa o nazwie Katalonia nie ma wśród państw członkowskich to wszelkie Traktaty należałoby stosownie aneksować (mówiąc w uproszczeniu),co wymagałoby ratyfikacji przez dotychczasowych członków (OIMW raczej nie na zasadzie większościowej tylko przez wszystkich) w tym, uwaga, także przez el Reino de España. NIe muszę dodawać jakie byłoby prawdopodobieństwo takiej ratyfikacji; nawet jeśli niezerowe, to Hiszpania mogłaby przy okazji mieć takie pole do negocjacji różnych opt-outów, że klękajcie junckery. Nie wspominając, że jak zawsze w przypadkach zmiany status quo, taka sytuacja niesie za sobą ryzyko, że i inne państwa (także i nasza Serenissima, a co) też chciałyby i może mogłyby coś na tym ugrać. Sądzę, że grupa trzymająca władzę w Unii za bardzo za tym nie tęskni. Nie dziwi wiec, że Komisja opowiada się za integralnością Hiszpanii. CBDO.
    Tak, że tranqui tronco, buen hombre.

  • No a jakby tak Kataluny poszły na to? Straty z gruba znamy. No ale jakby wypowiedzieli wszyćkie traktaty i zrobili u siebie jedną wielka strefę wolnocłową i raj podatkowy? Dali by se spokój z ochroną klimatu, krzywizną ogórka itp. Zaprosiliby milionerów z całego świata do gościnnej Barcelony. Wywaliliby podskakujących przyjezdnych, zabrali im zasiłki i wypuścili na ulice porzondnom kataluńskom policje z pałami.
  • edytowano October 2017
    No - ale przecież władze Barcelony są skrajnie lewicowe. Pamiętacie tą rzeczniczke - co chwaliła się zdjęciami z oddawaniem moczu na stojąco ? Raczej spodziewał bym się nacjonalizacji prywatnych firm.
  • Lewicowość i prawicowość to chwilowe mody. Narody są wieczne.
  • co pozostaje?
    czy naród moze się przebrać za inny?
    Prusowie przebrali się za NIemców,
    co z Argentnczykami?
    Naród Amerykański jest?
  • Teraz mamy dziwne czasy. Lewicowcy i prawicowcy są nimi w gębie, przynajmniej na Zachodzie. W realu lewicowcy popierają korporacje, obniżają podatki bogatszym, pałują bezrobotnych itp. Lewicowości dowodzą zezwalając na aborcję, miękkie narkotyki i promując LGBT. Prawicowcy z kolei wprowadzają państwo ateistyczne, przeregulowują gospodarkę i kupują głosy programami socjalnymi i opodatkowaniem najbogatszych. Prawicowości dowodzą pierdołami typu zakładanie firmy przez telefon w dwie godziny, bywając na nabożeństwach ekumenicznych i zaostrzając prawo karne.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.