Skip to content

Chwała tym, którzy stali tutaj z krzyżem i walczyli o prawdę z Antonim Macierewiczem na czele

24567

Komentarz

  • Bardzo dobre słowa i bardzo prawdziwe. Pan Antoni powiedział wieczorem 10 kwietnia 2010, że odtąd całe swoje życie poświęca wyjaśnieniu tego, co się stało. Taki sobie postawił cel życiowy. Słyszałam na własne uszy. Wobec tego jego praca w MON była tylko jednym z etapów prowadzących do tego celu.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    A ja myślę, że pan Mateusz nie ma żadnego zaplecza w Partii i jak zeznaje kol. Rafał, puknięcie go spowodowałoby natychmiastowy, groźny wybuch entuzjazmu ludu pisoskiego.

    Natomiast pan Mateusz ma coś, czego Manitou apsolutnie nie ma i chyba wogle nie wierzy w jego istnienie - mianowicie zdolność do budowy twardej, lojalnej drużyny ludzi, którzy nie będą się wzajem rzucali na pożarcie, a przeciwnie - zawsze zarekomendują, podkreślą dobre strony kolegi i nie odwrócą się w trudnej chwili.

    Tak więc myślę ze waży się następująco: Manitou i lud pisoski myślą, że o wszystkim decyduje staliwna wola Manitou. Pan zaś Mateuszek uważa rze o wszystkim decydują kadry.
    Liczy się jedno i drugie. Trzecie tez by się znalazło, ale nie o tym teraz. Życie doprowadziło mnie do pewnego prostego i zapewne dlatego ignorowanego wniosku. Otóż te same cele można osiągnąć różnymi metodami i w różnym stylu. W biznesie, organizacji, polityce i zapewne wielu innych dziedzinach nie ma jedynych najlepszych metod. Zawsze jest jakaś mieszanka i zwykle jej skład ma wpływ na skuteczność ale nie przesądza całkowicie o niej. Dodatkową komplikacją jest to że o skuteczności nie decyduje wyłącznie kompozycja metod ale też sam podmiot stosujący. Jest więc jeszcze gorzej niż mógłby kto sądzić. Potocznie to znaczy że metody skuteczne dla jednego w użyciu przez innego mogą prowadzić do znacznie gorszych rezultatów lub wręcz klęski.

    Na marginesie: nie bardzo wierzę w zdolność, a przede wszystkim chęci, Pana Mateusza do budowy silnej i lojalnej drużyny której sam będzie lojalny. Ludzie korporacji tak nie postępują. Oczywiście tak głoszą, ale bez skrupułów grają drużyną i otoczeniem. Tak więc jeśli Pan Mateusz jest cynicznym banksterem pozbawionym empatii to nie zbuduje takiej drużyny. Będzie mu ona służyć tylko na drodze sukcesu, a gdy się poważnie potknie zostawi go lub dobije. Zbuduje taką jeśli jest ideowcem jak Macierewicz.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):Tak więc myślę ze waży się następująco: Manitou i lud pisoski myślą, że o wszystkim decyduje staliwna wola Manitou. Pan zaś Mateuszek uważa rze o wszystkim decydują kadry.
    randolph napisal(a):Uderzonym jest wielce ostatnim zdaniem.
    Kolega powiedział coś niby oczywistego, a zdaje się całkowicie pominiętego w rozmaitych rozważaniach tu i na zewnątrz.
    w skrócie:

    leader vs corporate man
    ?

  • romeck napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):Tak więc myślę ze waży się następująco: Manitou i lud pisoski myślą, że o wszystkim decyduje staliwna wola Manitou. Pan zaś Mateuszek uważa rze o wszystkim decydują kadry.
    randolph napisal(a):Uderzonym jest wielce ostatnim zdaniem.
    Kolega powiedział coś niby oczywistego, a zdaje się całkowicie pominiętego w rozmaitych rozważaniach tu i na zewnątrz.
    w skrócie:

    leader vs corporate man
    ?

    No właśnie nie, bo prawdziwy leader świadomie buduje wokół siebie grupę niezależnych leaderów niższego szczebla. A jeśli coś mogę Manitou zarzucić to właśnie to, że nie buduje.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):

    No właśnie nie, bo prawdziwy leader świadomie buduje wokół siebie grupę niezależnych leaderów niższego szczebla.
    A ci "niższego szczebla" leaderzy budują grupę "jeszcze niższego szczebla", a ci następny poziom i....
    robi się corpoman??? Hę?

  • Jest przynajmniej trzech Jarosławów Kaczyńskich - jest młody, zdolny polityk, który z bratem i grupą przyjaciół entuzjastycznie pracuje nad wyrwaniem Polski z komunizmu, później jest wielki człowiek, który Ojczyźnie oddał wszystko, przygnieciony nieszczęściem nad ludzkie siły nadal walczy, nie poddaje się i zwycięża, na koniec jest zgorzkniały starzec opętany przez złego ducha imieniem Mateusz. Czy zauważyliście, że ten pan zawsze był w tle, kiedy Manitou czynił coś niegodziwego?
  • Rafał napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    A ja myślę, że pan Mateusz nie ma żadnego zaplecza w Partii i jak zeznaje kol. Rafał, puknięcie go spowodowałoby natychmiastowy, groźny wybuch entuzjazmu ludu pisoskiego.

    Natomiast pan Mateusz ma coś, czego Manitou apsolutnie nie ma i chyba wogle nie wierzy w jego istnienie - mianowicie zdolność do budowy twardej, lojalnej drużyny ludzi, którzy nie będą się wzajem rzucali na pożarcie, a przeciwnie - zawsze zarekomendują, podkreślą dobre strony kolegi i nie odwrócą się w trudnej chwili.

    Tak więc myślę ze waży się następująco: Manitou i lud pisoski myślą, że o wszystkim decyduje staliwna wola Manitou. Pan zaś Mateuszek uważa rze o wszystkim decydują kadry.
    Liczy się jedno i drugie. Trzecie tez by się znalazło, ale nie o tym teraz. Życie doprowadziło mnie do pewnego prostego i zapewne dlatego ignorowanego wniosku. Otóż te same cele można osiągnąć różnymi metodami i w różnym stylu. W biznesie, organizacji, polityce i zapewne wielu innych dziedzinach nie ma jedynych najlepszych metod. Zawsze jest jakaś mieszanka i zwykle jej skład ma wpływ na skuteczność ale nie przesądza całkowicie o niej. Dodatkową komplikacją jest to że o skuteczności nie decyduje wyłącznie kompozycja metod ale też sam podmiot stosujący. Jest więc jeszcze gorzej niż mógłby kto sądzić. Potocznie to znaczy że metody skuteczne dla jednego w użyciu przez innego mogą prowadzić do znacznie gorszych rezultatów lub wręcz klęski.

    Na marginesie: nie bardzo wierzę w zdolność, a przede wszystkim chęci, Pana Mateusza do budowy silnej i lojalnej drużyny której sam będzie lojalny. Ludzie korporacji tak nie postępują. Oczywiście tak głoszą, ale bez skrupułów grają drużyną i otoczeniem. Tak więc jeśli Pan Mateusz jest cynicznym banksterem pozbawionym empatii to nie zbuduje takiej drużyny. Będzie mu ona służyć tylko na drodze sukcesu, a gdy się poważnie potknie zostawi go lub dobije. Zbuduje taką jeśli jest ideowcem jak Macierewicz.
    Pytanie co to jest "sukces" dla Pana Mateusza. To jest pytanie roku. Możliwe że on sam nie wie do czego dąży.
  • Sukces to zdobyć więcej.
  • los napisal(a):
    na koniec jest zgorzkniały starzec opętany przez złego ducha imieniem Mateusz.
    Takie bajografie mukby ktuś napiseć: "Precez Jaro. Mniendzy polityko a matołofizyko".
  • Ale jakieś poczucie celu, kierunku... wydaje się naturalne dla kazdego człowieka.
  • Zdobyć więcej. To w sumie dosyć prosty mechanizm.
  • Jak już powiedziano - tutaj jest wszystko wyjaśnione.

    https://en.wikipedia.org/wiki/The_Blob
  • Zgadzam się z Losem. To przemówienie było takim żenującym ochłapem rzuconym dla uspokojenia żelaznemu elektoratowi po tym, jak zaczął się burzyć po dymisji Macierewicza.
  • a dzisiejszą wypowiedź Pana Antoniego w RM już wszyscy tu znają?
  • cytat pls
  • cotygodniowy felieton, zawsze na niego czekam
  • los napisal(a):
    Zdobyć więcej. To w sumie dosyć prosty mechanizm.
    Dla wirusa
  • raste napisal(a):
    Cenię go jeszcze wyżej.
    mówi wprost o Smoleńsku, co dalej - wystarczy posłuchać
  • no i chalwa
  • bMON Macierewicz zna swoje miejsce i wie jaką ma rolę. Brawo on. Prezes jest Wielki.
  • raste napisal(a):
    los napisal(a):
    Zdobyć więcej. To w sumie dosyć prosty mechanizm.
    Dla wirusa
    Zdziwiłbyś się, jak wielu znaczących ludzi nie wystaje wyżej.
  • Ciekawy jestem, czy Szanowny Randolph tutaj też widzi analogię z bibliotekarką, ale mi imponują osoby, dla których Polska jest ważniejsza od miłości własnej. Kaczyński, Szydło, Macierewicz.
  • Miłość własna nie jest taka zła, w końcu człowiek został stworzony na czyjeś podobieństwo.
  • celnik.mateusz napisal(a):
    Ciekawy jestem, czy Szanowny Randolph tutaj też widzi analogię z bibliotekarką, ale mi imponują osoby, dla których Polska jest ważniejsza od miłości własnej. Kaczyński, Szydło, Macierewicz.
    + 1000
    po to wkleiłam tę wypowiedź.
    I po tu tu piszę, by spróbować uświadomić , że można na rzeczywistość , którą nam skradziono bezwzględnie, przez zawłaszczenie pojęć, odwrócenie znaczenia słów, rechot i stworzenie czegoś, co ludzi wpędza w lęki- obciachu- spojrzeć inaczej.
    Jak Pan Bóg przykazał.
    By pojawiła sie zmiana.
    ale o tym kiedyś, może...
  • los napisal(a):
    Miłość własna nie jest taka zła, w końcu człowiek został stworzony na czyjeś podobieństwo.
    Słuszna uwaga. :) Tylko że chyba wiadomo, że chodziło mi o przedkładanie interesu prywatnego nad publiczny.
  • celnik.mateusz napisal(a):
    Ciekawy jestem, czy Szanowny Randolph tutaj też widzi analogię z bibliotekarką, ale mi imponują osoby, dla których Polska jest ważniejsza od miłości własnej. Kaczyński, Szydło, Macierewicz.
    Ze wstydem i pokorą przyznaję, że nie wiem o jaką analogię chodzi. Buszuje u mię pewien dziewiętnastowieczny Niemiec, któren mi wszystko chowa i zabiera.
  • loslos
    edytowano January 2018
    celnik.mateusz napisal(a):
    los napisal(a):
    Miłość własna nie jest taka zła, w końcu człowiek został stworzony na czyjeś podobieństwo.
    Słuszna uwaga. :) Tylko że chyba wiadomo, że chodziło mi o przedkładanie interesu prywatnego nad publiczny.
    Ale mogłoby to być też przedłożenie doraźnej korzyści (no i co z tego że zbiorowej?) nad godność. A ona jednak jest czyimś stemplem.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.