Bardzo dobre słowa i bardzo prawdziwe. Pan Antoni powiedział wieczorem 10 kwietnia 2010, że odtąd całe swoje życie poświęca wyjaśnieniu tego, co się stało. Taki sobie postawił cel życiowy. Słyszałam na własne uszy. Wobec tego jego praca w MON była tylko jednym z etapów prowadzących do tego celu.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): A ja myślę, że pan Mateusz nie ma żadnego zaplecza w Partii i jak zeznaje kol. Rafał, puknięcie go spowodowałoby natychmiastowy, groźny wybuch entuzjazmu ludu pisoskiego.
Natomiast pan Mateusz ma coś, czego Manitou apsolutnie nie ma i chyba wogle nie wierzy w jego istnienie - mianowicie zdolność do budowy twardej, lojalnej drużyny ludzi, którzy nie będą się wzajem rzucali na pożarcie, a przeciwnie - zawsze zarekomendują, podkreślą dobre strony kolegi i nie odwrócą się w trudnej chwili.
Tak więc myślę ze waży się następująco: Manitou i lud pisoski myślą, że o wszystkim decyduje staliwna wola Manitou. Pan zaś Mateuszek uważa rze o wszystkim decydują kadry.
Liczy się jedno i drugie. Trzecie tez by się znalazło, ale nie o tym teraz. Życie doprowadziło mnie do pewnego prostego i zapewne dlatego ignorowanego wniosku. Otóż te same cele można osiągnąć różnymi metodami i w różnym stylu. W biznesie, organizacji, polityce i zapewne wielu innych dziedzinach nie ma jedynych najlepszych metod. Zawsze jest jakaś mieszanka i zwykle jej skład ma wpływ na skuteczność ale nie przesądza całkowicie o niej. Dodatkową komplikacją jest to że o skuteczności nie decyduje wyłącznie kompozycja metod ale też sam podmiot stosujący. Jest więc jeszcze gorzej niż mógłby kto sądzić. Potocznie to znaczy że metody skuteczne dla jednego w użyciu przez innego mogą prowadzić do znacznie gorszych rezultatów lub wręcz klęski.
Na marginesie: nie bardzo wierzę w zdolność, a przede wszystkim chęci, Pana Mateusza do budowy silnej i lojalnej drużyny której sam będzie lojalny. Ludzie korporacji tak nie postępują. Oczywiście tak głoszą, ale bez skrupułów grają drużyną i otoczeniem. Tak więc jeśli Pan Mateusz jest cynicznym banksterem pozbawionym empatii to nie zbuduje takiej drużyny. Będzie mu ona służyć tylko na drodze sukcesu, a gdy się poważnie potknie zostawi go lub dobije. Zbuduje taką jeśli jest ideowcem jak Macierewicz.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):Tak więc myślę ze waży się następująco: Manitou i lud pisoski myślą, że o wszystkim decyduje staliwna wola Manitou. Pan zaś Mateuszek uważa rze o wszystkim decydują kadry.
randolph napisal(a):Uderzonym jest wielce ostatnim zdaniem. Kolega powiedział coś niby oczywistego, a zdaje się całkowicie pominiętego w rozmaitych rozważaniach tu i na zewnątrz.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):Tak więc myślę ze waży się następująco: Manitou i lud pisoski myślą, że o wszystkim decyduje staliwna wola Manitou. Pan zaś Mateuszek uważa rze o wszystkim decydują kadry.
randolph napisal(a):Uderzonym jest wielce ostatnim zdaniem. Kolega powiedział coś niby oczywistego, a zdaje się całkowicie pominiętego w rozmaitych rozważaniach tu i na zewnątrz.
w skrócie:
leader vs corporate man ?
No właśnie nie, bo prawdziwy leader świadomie buduje wokół siebie grupę niezależnych leaderów niższego szczebla. A jeśli coś mogę Manitou zarzucić to właśnie to, że nie buduje.
Jest przynajmniej trzech Jarosławów Kaczyńskich - jest młody, zdolny polityk, który z bratem i grupą przyjaciół entuzjastycznie pracuje nad wyrwaniem Polski z komunizmu, później jest wielki człowiek, który Ojczyźnie oddał wszystko, przygnieciony nieszczęściem nad ludzkie siły nadal walczy, nie poddaje się i zwycięża, na koniec jest zgorzkniały starzec opętany przez złego ducha imieniem Mateusz. Czy zauważyliście, że ten pan zawsze był w tle, kiedy Manitou czynił coś niegodziwego?
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): A ja myślę, że pan Mateusz nie ma żadnego zaplecza w Partii i jak zeznaje kol. Rafał, puknięcie go spowodowałoby natychmiastowy, groźny wybuch entuzjazmu ludu pisoskiego.
Natomiast pan Mateusz ma coś, czego Manitou apsolutnie nie ma i chyba wogle nie wierzy w jego istnienie - mianowicie zdolność do budowy twardej, lojalnej drużyny ludzi, którzy nie będą się wzajem rzucali na pożarcie, a przeciwnie - zawsze zarekomendują, podkreślą dobre strony kolegi i nie odwrócą się w trudnej chwili.
Tak więc myślę ze waży się następująco: Manitou i lud pisoski myślą, że o wszystkim decyduje staliwna wola Manitou. Pan zaś Mateuszek uważa rze o wszystkim decydują kadry.
Liczy się jedno i drugie. Trzecie tez by się znalazło, ale nie o tym teraz. Życie doprowadziło mnie do pewnego prostego i zapewne dlatego ignorowanego wniosku. Otóż te same cele można osiągnąć różnymi metodami i w różnym stylu. W biznesie, organizacji, polityce i zapewne wielu innych dziedzinach nie ma jedynych najlepszych metod. Zawsze jest jakaś mieszanka i zwykle jej skład ma wpływ na skuteczność ale nie przesądza całkowicie o niej. Dodatkową komplikacją jest to że o skuteczności nie decyduje wyłącznie kompozycja metod ale też sam podmiot stosujący. Jest więc jeszcze gorzej niż mógłby kto sądzić. Potocznie to znaczy że metody skuteczne dla jednego w użyciu przez innego mogą prowadzić do znacznie gorszych rezultatów lub wręcz klęski.
Na marginesie: nie bardzo wierzę w zdolność, a przede wszystkim chęci, Pana Mateusza do budowy silnej i lojalnej drużyny której sam będzie lojalny. Ludzie korporacji tak nie postępują. Oczywiście tak głoszą, ale bez skrupułów grają drużyną i otoczeniem. Tak więc jeśli Pan Mateusz jest cynicznym banksterem pozbawionym empatii to nie zbuduje takiej drużyny. Będzie mu ona służyć tylko na drodze sukcesu, a gdy się poważnie potknie zostawi go lub dobije. Zbuduje taką jeśli jest ideowcem jak Macierewicz.
Pytanie co to jest "sukces" dla Pana Mateusza. To jest pytanie roku. Możliwe że on sam nie wie do czego dąży.
Zgadzam się z Losem. To przemówienie było takim żenującym ochłapem rzuconym dla uspokojenia żelaznemu elektoratowi po tym, jak zaczął się burzyć po dymisji Macierewicza.
Ciekawy jestem, czy Szanowny Randolph tutaj też widzi analogię z bibliotekarką, ale mi imponują osoby, dla których Polska jest ważniejsza od miłości własnej. Kaczyński, Szydło, Macierewicz.
celnik.mateusz napisal(a): Ciekawy jestem, czy Szanowny Randolph tutaj też widzi analogię z bibliotekarką, ale mi imponują osoby, dla których Polska jest ważniejsza od miłości własnej. Kaczyński, Szydło, Macierewicz.
+ 1000 po to wkleiłam tę wypowiedź. I po tu tu piszę, by spróbować uświadomić , że można na rzeczywistość , którą nam skradziono bezwzględnie, przez zawłaszczenie pojęć, odwrócenie znaczenia słów, rechot i stworzenie czegoś, co ludzi wpędza w lęki- obciachu- spojrzeć inaczej. Jak Pan Bóg przykazał. By pojawiła sie zmiana. ale o tym kiedyś, może...
celnik.mateusz napisal(a): Ciekawy jestem, czy Szanowny Randolph tutaj też widzi analogię z bibliotekarką, ale mi imponują osoby, dla których Polska jest ważniejsza od miłości własnej. Kaczyński, Szydło, Macierewicz.
Ze wstydem i pokorą przyznaję, że nie wiem o jaką analogię chodzi. Buszuje u mię pewien dziewiętnastowieczny Niemiec, któren mi wszystko chowa i zabiera.
Komentarz
Na marginesie: nie bardzo wierzę w zdolność, a przede wszystkim chęci, Pana Mateusza do budowy silnej i lojalnej drużyny której sam będzie lojalny. Ludzie korporacji tak nie postępują. Oczywiście tak głoszą, ale bez skrupułów grają drużyną i otoczeniem. Tak więc jeśli Pan Mateusz jest cynicznym banksterem pozbawionym empatii to nie zbuduje takiej drużyny. Będzie mu ona służyć tylko na drodze sukcesu, a gdy się poważnie potknie zostawi go lub dobije. Zbuduje taką jeśli jest ideowcem jak Macierewicz.
leader vs corporate man
?
robi się corpoman??? Hę?
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Blob
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/566503,szydlo-mam-nadzieje-ze-macierewicz-bedzie-dalej-realizowal-program-dobrej-zmiany.html
po to wkleiłam tę wypowiedź.
I po tu tu piszę, by spróbować uświadomić , że można na rzeczywistość , którą nam skradziono bezwzględnie, przez zawłaszczenie pojęć, odwrócenie znaczenia słów, rechot i stworzenie czegoś, co ludzi wpędza w lęki- obciachu- spojrzeć inaczej.
Jak Pan Bóg przykazał.
By pojawiła sie zmiana.
ale o tym kiedyś, może...