O, tak mi się skojarzyło z francuskimi pieśniarzami, którym zdarzało się namiętnie opiewać Kozaków. Może z wdzięczności za bistra, nie wiem, ale chyba nie tylko. Żeby już nie cofać się w prehistorię, w międzywojniu była nostalgia za utraconymi Starymi Dobrymi Czasami (bo Francuzi odbierali je jako dobre, zwłaszcza poniewczasie). Przy tym, jak się zdaje, tu i tam nie brakowało przedstawicieli wymierającego gatunku, obdarzonego poczuciem honoru, targanych wyrzutami sumienia z powodu porzucenia sojusznika w biedzie. No i, jak to bywa, nostalgia znajdowała ujście w pieśni.
Armia francuska również zapamiętała Kozaków. Toż czasem walczyła z nimi ramię w ramię, a niekiedy zbierała od nich łomot. W jej opinii mołojcy wyrobili se szacun na dzielni.
Ongiś mocno intrygował mnie RIF, a z tego kręgu najbardziej Vae Victis. Oni też kiedyś zaśpiewali o Kozakach:
Tak trochu bokotematycznie, ale tylko ociupinkę boko. „Biali Partyzanci” - francuska adaptacja Marszu Drozdowskiego Pułku (vel Sybirskich Strzelców). Jak wyjaśnia autor kanału, zaprezentowany utwór „jest hołdem dla wszystkich ludzi Rosji, którzy powstali przeciw bolszewikom, walczyli i zginęli w boju z najbardziej bandycką dyktaturą w dziejach”. Ktoś powie, że komentarz z gatunku oczywistych, ale pamiętajmy, że to Francuz napisał. Bo przecie nad Sekwaną śpiewano powszechnie także „Chant partisans rouges”, tam bojcy nie szli na wezwanie Denikina, ino Lenina. Też się rymowało.
Kontynuując (pod-)wątek najbardziej bandyckiej dyktatury w dziejach, upamiętnienie ofiar Hołodomoru. I znowu – dobrze, że są tacy Francuzi, którzy mają o tym pojęcie.
Z ciekawych rzeczy to ostrygi i piaszczyste plaże oraz wielkie wydmy. Z mniej ciekawych to spotkanie managerskie koło jednej z fabryk firmy siostrzanej na start mojego pobytu.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Ło, to są tacy, którzy nawet z grubsza nie wiedzą? Srogo!
Ja też myślałem, że z tą niewiedzą Francuzów o św. Joannie to letka przesada. Podobnież wtedy jak (gdziesik w połowie lat 90.) śp. ks. Peszkowski na jednym spotkaniu przytoczył sondaż, z którego wynikało, że tylko 17% Polaków wie, co się wydarzyło w Katyniu. Pamiętam, z całym szacunkiem dla księdza kapelana, ale popukałem się wtenczas w czachę, bo przecie ja o Katyniu usłyszałem, jak miałem 10 lat, czy coś kole tego. Szczerze wierzyłem, że „wszyscy wiedzą”. Nawet komuchy, z którymi rozmawiałem – wiedzieli.
Uwierzyłem dopiero, jak ujrzałem w telewizorni zwycięską minę Ole-Ole-Olka Kwaśniewskiego, któren jak jedyny w III Erpe kandydat w wyborach prezydenckich zwyciężył w pierwszej turze, i jako jedyny z polskich prezydentów zapewnił sobie reelekcję. A wszystko to po zaprezentowaniu wyborcom swojskiej chybotliwości nad grobami ofiar zbrodni katyńskiej.
Znaczy, możemy dzielić włos na czworo i dociekać, czy nasi rodacy faktycznie nie wiedzieli o Katyniu, czy też mieli ten fakt (excusez le mot) w dupie. I tak wychodzi na to samo. Chociaż nie, właściwie to jeszcze podlejsze.
Nie ma bezpośrednich. A konferencja tylko dwa dni więc pozostałe dziewięć mam na wakacje. Rodzina poplażuje dwa dni dłużej. W pracy mam taki zasuw że nawet dwa tygodnie w kawałku trudno wykroić. Do Akwitanii z własnej woli pewnie bym się nie wybrał. Pojawiła się okazja to korzystam.
Komentarz
vs
BONUS:
Ivan, Natacha et puis Boris?
"Ivan, Natacha et puis Boris?"
===========
O, tak mi się skojarzyło z francuskimi pieśniarzami, którym zdarzało się namiętnie opiewać Kozaków. Może z wdzięczności za bistra, nie wiem, ale chyba nie tylko.
Żeby już nie cofać się w prehistorię, w międzywojniu była nostalgia za utraconymi Starymi Dobrymi Czasami (bo Francuzi odbierali je jako dobre, zwłaszcza poniewczasie). Przy tym, jak się zdaje, tu i tam nie brakowało przedstawicieli wymierającego gatunku, obdarzonego poczuciem honoru, targanych wyrzutami sumienia z powodu porzucenia sojusznika w biedzie. No i, jak to bywa, nostalgia znajdowała ujście w pieśni.
Armia francuska również zapamiętała Kozaków. Toż czasem walczyła z nimi ramię w ramię, a niekiedy zbierała od nich łomot. W jej opinii mołojcy wyrobili se szacun na dzielni.
Ongiś mocno intrygował mnie RIF, a z tego kręgu najbardziej Vae Victis. Oni też kiedyś zaśpiewali o Kozakach:
Tak trochu bokotematycznie, ale tylko ociupinkę boko. „Biali Partyzanci” - francuska adaptacja Marszu Drozdowskiego Pułku (vel Sybirskich Strzelców). Jak wyjaśnia autor kanału, zaprezentowany utwór „jest hołdem dla wszystkich ludzi Rosji, którzy powstali przeciw bolszewikom, walczyli i zginęli w boju z najbardziej bandycką dyktaturą w dziejach”.
Ktoś powie, że komentarz z gatunku oczywistych, ale pamiętajmy, że to Francuz napisał. Bo przecie nad Sekwaną śpiewano powszechnie także „Chant partisans rouges”, tam bojcy nie szli na wezwanie Denikina, ino Lenina. Też się rymowało.
Kontynuując (pod-)wątek najbardziej bandyckiej dyktatury w dziejach, upamiętnienie ofiar Hołodomoru. I znowu – dobrze, że są tacy Francuzi, którzy mają o tym pojęcie.
Ci degeneraci sławili Imperium i kazali Lordowi tańczyć charlestona!:
A tu jeden pan weteran z Virtuti za wojnę polsko-bolszewicką, skądinąd dość znany jegomość, nawija od serca:
Francja ma potencjał, nie zawsze jest obrzydliwa.
"Są Francuzi lepsi i gorsi. Lepsi to ci, którzy wiedzą, kim była Joanna d'Arc."
Nieśmiało podrzucę temat
Za rzeczką jest Medoc, dużo dobrego słyszałem
Baskowie, pelota, Bayonne, spółdzielnie katolickie, jedna to chyba nawet wrocławski Polar czy Wrozamet kupiła
Ale znam znam i to, kedyś byłem w Tajlandii w koncernie chemicznym, który lanczownię miał na plaży pod liśćmi palmowymi. Tak było!
Wszelako, przyznam że francuski Atlantyk mnie od dawna z cicha fascynuje. A że są bezpośrednie połączenia z Okęcia do Bordo, to może... może kedyś...?
Pamiętam, z całym szacunkiem dla księdza kapelana, ale popukałem się wtenczas w czachę, bo przecie ja o Katyniu usłyszałem, jak miałem 10 lat, czy coś kole tego. Szczerze wierzyłem, że „wszyscy wiedzą”. Nawet komuchy, z którymi rozmawiałem – wiedzieli.
Uwierzyłem dopiero, jak ujrzałem w telewizorni zwycięską minę Ole-Ole-Olka Kwaśniewskiego, któren jak jedyny w III Erpe kandydat w wyborach prezydenckich zwyciężył w pierwszej turze, i jako jedyny z polskich prezydentów zapewnił sobie reelekcję. A wszystko to po zaprezentowaniu wyborcom swojskiej chybotliwości nad grobami ofiar zbrodni katyńskiej.
Znaczy, możemy dzielić włos na czworo i dociekać, czy nasi rodacy faktycznie nie wiedzieli o Katyniu, czy też mieli ten fakt (excusez le mot) w dupie. I tak wychodzi na to samo. Chociaż nie, właściwie to jeszcze podlejsze.
Karol Wielki?
Imperator, analfabeta, facet o mocnej ręce?
A może.....
Karol Wielki?
Imperator, analfabeta, facet o mocnej ręce?
Wydaje mi się że nazywanie Charlemagne Francuzem to jednak nadużycie. W zasadzie Francja jaką znamy to powstała kiedy? W późnym średniowieczu...