To wprawdzie nie badania, ale mi jedna starsza pani we fryzurze afro na kasie w Tesco naubliżała od "chorych na łeb Macierewiczów", bo cena na rybę nie wchodziła, a ja bardzo chciałem tą rybę kupić, bo nie miałbym obiadu w piątek. Wszystkie ekspedientki wstawiły się za nią i prawie mnie nie pobiły na miejscu za szaleństwo Macierewicza. Walnięte kapitalistki, nie ? )
) Nie. Miruna ze skórą, dobra do smażenia. Wiem, że nie powinienem, ale wierz mi to było jak cios w serce, że ja inteligent, pracownik korpo, w miarę zarabiający się za nimi wstawiam a oni (te wszystkie kobiety jak jeden mąż) mi ubliżają od "tępych, chorych na łeb Macierewiczów". To był dla mnie szok egzystencjalny...
christoph napisal(a): z teatrę czy filisharmonię jest jak z pleśniowę serę trza nauczyć albo jak z winę trza nauczyć
widzimy to co znamy, (pisał wieszcz) również potrzebę
a po co komu te potrzeby? teatru, filharmonii, sera i wina? i do czego?
christoph napisal(a): Rzym się zawalił i stare drogi zarosły, nie było ryb, grzybów, garum i win z dalekich krajów na włoskich stołach, Dacja, Brytania i Galia pogrążyły się w ciemnościach, wróciły skóry niewyprawne, drewno, kasza i piwo zamiast wina. dziś należymy do noszących wysoko swe nosy.
luckośc będzie trawała, nadzieją jest Sycylia, zmienne losy, zabytki na zabytkach, święci (niestety męczennicy). jedzenie i picie prima sort, no tylko ta średnioweiczna forma wspólpracy, podatków, ochrony, wsparcia i milczenia
A tak na spokojnie to widać potrzebę doprecyzowania przepisów o zakazie handlu w niedzielę. Na początek wystarczyłoby zabronić sprzedaży wódy i alkoholi na stacjach benzynowych. Ja bym dodał jeszcze ukochane przez PiS "sklepy rodzinne" z "właścicielem za ladą." No i pozbierać dane, najlepiej z portali prowadzonych przez idiotów dla idiotów, jak to sprytnie zakaz się obchodzi. No i pouszczelniać i poutrudniać. To dość oczywiste.
A co ma zakaz handlu wielkopowierzchniowego w niedziele do bycia w restauracji McDonalds????
Mój syn2 od dwóch tygodni nam wiercił dziurę w brzuchym, że pojechałby na frytki... Więc w niedzielę, po 18 (!) pojechaliśmy do... McDonalds Mam trzy w okolicy (10, 11 i 13 km), dwa przy stacjach benzynowych.
Mac zapchany, pełno rodzin.
Jestem w macu tak raz na kwartał ale... zawsze tak było! Pietnaście lat temu także.
Wizyta rodziny z dziećmi w Mc Donalds w niedzielę jest chyba ok. To nie jest zamiast Mszy Świętej. Lokale "rodzinne" też mogą przecież zrobić coś dla innych rodzin. To jest akurat biznes "w ruchu ciągłym", a nawet wręcz bardziej świąteczny. Zakup wódy, pralki, kaloszy itp to nie jest biznes tego typu. Nikt nie postulował zakazu pracy w stylu żydowskim. Chodzi właśnie o to "zamiast". Biznesy świąteczne mają wspomagać życie rodzinne i religijne, a nie je utrudniać. Ksiądz też nie odpoczywa w niedzielę.
Rafał napisal(a): Ksiądz też nie odpoczywa w niedzielę.
A dlaczego nie?
Nie ma ZAKAZU odpoczynku! Nie ma ZAKAZU pracy nawet! (dla osób świeckich - jest "powstrzymywanie się od prac niekoniecznych") (To faryzeusze oskarżyli Pana Jezusa o pracę w niedzielę/szabat kiedy zrobił z uczniami "żniwa"!)
Jest NAKAZ uświęcenia dnia.
=== Inną sprawą jest że ci co pracują - nie w handlu, a w usługach (nie piszę o lekarzach czy policjanach!) - mają tak samo trudno, jak kiedyś w wypełnianiu "obowiązku niedzielnego"
Rafał napisal(a): No ksiądz kilka mszy często odprawia i ma inne obowiązki duszpasterskie bardziej intensywne niż w dzień powszedni. O to mi chodziło.
wiem, wiem, tak napisałem... jeszcze z ciekawostek: ksiądz nie ma OBOWIĄZKU odprawiania mszy! (chodzi o prawo ogólne, nie "świadczenia pracy" w diecezji, które wynika z przestrzegania dyscypliny kościelnej (KPK/1983, kan. 1036))
Ciekawostka2: dopiero w IX wieku papież Paschalis I potwierdził, że można odprawia mszę codziennie (a nie tylko w niedziele). Jeszcze prawo z 1917 roku mówiło o "nie rzadziej niż w niedziele i święta"!!!
Rafał napisal(a): No ksiądz kilka mszy często odprawia i ma inne obowiązki duszpasterskie bardziej intensywne niż w dzień powszedni. O to mi chodziło.
I to niestety tylko świadczy o tym, jak niewiele wiesz o codziennych obowiązkach księży. Ty - katolik. To czego można oczekiwać od wyjącej, lewackiej, antyklerykalnej tłuszczy, której się wydaje, że być księdzem to być leniem obrosłym w dobra materialne itp., itd. Smutne.
A ksiądz na ogół musi poprowadzić ok. 25-28 godz. lekcji religii, nierzadko w kilku szkołach i na różnych poziomach edukacyjnych (etat nauczyciela to 18 godz). Na dodatek jego lekcje upychane są na początku lub na końcu dnia i traktowane jako tzw. michałki, w efekcie księdzu dochodzą zmarnowane godziny "okienek". Poza lekcjami i czasem na przygotowanie się do nich, ksiądz odprawia msze św., spowiada, przyjmuje i załatwia sprawy wiernych w kancelarii, często ma po kilka pogrzebów, dyżuruje pod telefonem bo musi być na wezwanie do chorych (umierających), regularnie jeździ do chorych z komunią... Do tego dochodzą obowiązki związane z gospodarską opieką nad parafią, jej budynkami, remontami itp. Mam wrażenie, że czas na modlitwę i obowiązkowy brewiarz gdzieś się między tymi wszystkimi obowiązkami jakoś przemyka. A czas na odpoczynek? Na normalną rozmowę? Na książkę?
Tak, wiem - w większych parafiach lekcje prowadzą katecheci lub siostry zakonne. Tylko podając ten argument, proszę od razu pisać o liczbie księży, którzy nie uczą. Ja takich nie znam. Mój proboszcz nie prowadzi lekcji w żadnej z okolicznych szkół, ale ma zajęcia na uczelni. I na parafii prawie go nie widać.
Eeech, daj Boże, żeby przynajmniej w niedzielę każdy ksiądz mógł choć trochę odpocząć.
@Maria Koleżanka łatwo wydaje oceny. W tej sprawie akurat nie wiem po co i dlaczego. Czy aby nie z niechęci do mojej osoby? Akurat o księżach i ich życiu wiem sporo. Może nietypowo bo większość moich znajomych i przyjaciół księży to zakonnicy. Mają w niedzielę urwanie głowy: więcej Mszy, częściej niż w dni powszednie uroczystości kościelne, spotkania różnych grup, wspólnot i ruchów kościelnych itp. Nie znam ich szczegółowych kalendarzy. Nie udostępnili mi i ja nie prosiłem.Statystyk aktywności księżowskiej też nie posiadam.
Tracenie PiS miało być koronnym dowodem, jak to Morawiecki jest fatalnym premierem. Od kiedy nie podbijano tematu nastąpiła co najmniej stabilizacja, jeśli nie lekkie odbicie PiS. Stabilizacja na poziomie - dodajmy - wyższym niż przez prawie cały okres premierowania Szydło.
To jest średnia, prognozy, które podaje Palade na swoim profilu na fejsie są zbliżone, a jak chodzi o trendy są tożsame.
Czego bym oczekiwał? Wyjaśnienia, na kogóż to wymieniono od tego czasu premiera, bo mogłem przegapić. Za dużo? No to chociaż przyznania - "no dobra, nie było związku, ale czymś przypierdolić trzeba, a nic lepszego nie było". Albo "zmieniliśmy zdanie, źle zinterpretowaliśmy" itd.
Odpowiedź jest prosta. Otóż zmiana Premiera nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na sondaże. Przypominam że celem jest większość konstytucyjna. Można tak zresztą dyskutować długo i można nawet merytorycznie o tych czynnikach. Ja się dziwię że przy tak znakomitych wynikach gospodarczych i realnej poprawie poziomu życia sondaże są praktycznie bez zmian. Powinno rosnąć i to ostro. Czemu nie rośnie?
Od samego początku pisałam, na ile poważam sondaże. Wszelkie. To tyle w kwestii spadków bądź wzrostów tychże.
Poza tym totalnej opozycji życzę jak najgorzej, więc z całą pewnością nie zmartwię się, jeśli wyniki wyborów będą lepsze od zakładanych. Natomiast również od początku twierdziłam, że gdyby nie zdrada Dudy skutkująca rozwaleniem DZ i zamiana PBSz na MM, to PiS miałby spokojną, samodzielną większość w sejmie, a być może nawet większość konstytucyjną. Obecnie jawi mi się to raczej jako marzenie ściętej głowy. Ale wszystko przed nami.
Rafał napisal(a): Odpowiedź jest prosta. Otóż zmiana Premiera nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na sondaże. Przypominam że celem jest większość konstytucyjna. Można tak zresztą dyskutować długo i można nawet merytorycznie o tych czynnikach. Ja się dziwię że przy tak znakomitych wynikach gospodarczych i realnej poprawie poziomu życia sondaże są praktycznie bez zmian. Powinno rosnąć i to ostro. Czemu nie rośnie?
Rośnie. PiS ma średnio wyżej niż w wyborach i wyżej niż w sondażach z października 2015 r. Natomiast sorry, ale większość konstytucyjna bez JOW i bezbłędnego wykrojenia okręgów typowo pod PiS nigdy nie była w zasięgu.
Jak czytam takie rzeczy o tej większości konstytucyjnej, to naprawdę - nie mówię złośliwie, naprawdę! - mam wrażenie, że niektórzy żyją w świecie marzeń. W świecie, gdzie Polska to milion razy nasze forum, wszyscy wierzący, bez komunistycznych korzeni, uczciwi, patrioci, oczytani i dobrze poinformowani. W Polsce elektorat jest jaki jest, PiS może wiele wymienić, rząd, ministrów, podatki, ale elektoratu nie wymieni.
Od samego początku pisałam, na ile poważam sondaże. Wszelkie. To tyle w kwestii spadków bądź wzrostów tychże. _____________
Wiem i pamiętam, dlatego ta uwaga nie była do Koleżanki. Mnie sondaże też nie przekonują, zwłaszcza z typowo tendencyjnych ośrodków. Też dlatego nie dziwi mnie, że właśnie Koleżanka podjęła temat, ale na innych możemy jeszcze poczekać
No Węgrzy nie są "wszyscy wierzący, bez komunistycznych korzeni, uczciwi, patrioci, oczytani i dobrze poinformowani." a Fidesz ma większość konstytucyjną. Da się.
Jak się da jest w wielu wątkach na excathedrze. Najbardziej mi przemawia do przekonania ten o wizji i braku wizji i wypowiedzi Ignaca. Osoba premiera to tylko konsekwencja tego braku wizji lub też wizji od której zbiera się na mdłości.
A Orban wcale nie ma lepszego materiału ludzkiego do lepienia partii i rządu niż JarKacz. Przynajmniej nie ma na to dowodów weryfikowalnych (he, he).
Raz, Fidesz nie jest ichnim PiSem, a ichnim PO-PiSem. Orban nie jest ichnim Kaczorem, a ichnim Tusko-Kaczorem. Dostaje parasol ochronny od części CDU, w tym od Angeli. Obecnie słabszy, bo i Angela słabsza. Dwa, rekord wyborczy - po 8-letnich rządach socjalistów - to było ledwie 52,7%. To nie było po ich rządach, a po byciu w opozycji. U nas nie Morawiecki, a Szydło odpowiada za wynik wyborczy po 8 latach opozycji. Za wynik 37,6%. Trzy, Fidesz podczas pierwszych rządów stracił ok. 8% do wyniku 44,9%, w kolejnych odbił się do poziomu 49,2%. Rządzi i ma większość dzięki systemowi wyborczemu, ale ok. połowa elektoratu z nim nie sympatyzuje.
Czyli podsumowując, Fidesz miał lepszą pozycję startową, a i tak mimo sukcesów gospodarczych stracił trochę poparcia. Bo zazwyczaj się trochę traci poparcie jak się rządzi i samo jego utrzymanie jest sukcesem. Kto odpowiada za niższą pozycję startową PiSu można się spierać, ale teza, że "Mateusz, jak za wszystko" będzie karkołomna.
Zakładam, ze Kolega po prostu nie znał tych wyników, tylko pamiętał gdzieś mapki w stylu "patrzcie całe Węgry za Orbanem", usłyszał o większości konstytucyjnej i już pomyślał - zresztą całkiem racjonalnie, bo taki był przekaz - że 75-80% to Orban zgarnia na śniadanie. Więc zachęcam właśnie do google'owania, czytania statystyk, faktów, a nie tylko własnych projekcji.
Komentarz
z tym, że Sycylijczycy pochodzą od murzynów
Mój syn2 od dwóch tygodni nam wiercił dziurę w brzuchym, że pojechałby na frytki...
Więc w niedzielę, po 18 (!) pojechaliśmy do... McDonalds
Mam trzy w okolicy (10, 11 i 13 km), dwa przy stacjach benzynowych.
Mac zapchany, pełno rodzin.
Jestem w macu tak raz na kwartał ale... zawsze tak było! Pietnaście lat temu także.
Nie ma ZAKAZU odpoczynku!
Nie ma ZAKAZU pracy nawet! (dla osób świeckich - jest "powstrzymywanie się od prac niekoniecznych") (To faryzeusze oskarżyli Pana Jezusa o pracę w niedzielę/szabat kiedy zrobił z uczniami "żniwa"!)
Jest NAKAZ uświęcenia dnia.
===
Inną sprawą jest że ci co pracują - nie w handlu, a w usługach (nie piszę o lekarzach czy policjanach!) - mają tak samo trudno, jak kiedyś w wypełnianiu "obowiązku niedzielnego"
jeszcze z ciekawostek: ksiądz nie ma OBOWIĄZKU odprawiania mszy!
(chodzi o prawo ogólne, nie "świadczenia pracy" w diecezji, które wynika z przestrzegania dyscypliny kościelnej (KPK/1983, kan. 1036))
Ciekawostka2: dopiero w IX wieku papież Paschalis I potwierdził, że można odprawia mszę codziennie (a nie tylko w niedziele).
Jeszcze prawo z 1917 roku mówiło o "nie rzadziej niż w niedziele i święta"!!!
A ksiądz na ogół musi poprowadzić ok. 25-28 godz. lekcji religii, nierzadko w kilku szkołach i na różnych poziomach edukacyjnych (etat nauczyciela to 18 godz). Na dodatek jego lekcje upychane są na początku lub na końcu dnia i traktowane jako tzw. michałki, w efekcie księdzu dochodzą zmarnowane godziny "okienek". Poza lekcjami i czasem na przygotowanie się do nich, ksiądz odprawia msze św., spowiada, przyjmuje i załatwia sprawy wiernych w kancelarii, często ma po kilka pogrzebów, dyżuruje pod telefonem bo musi być na wezwanie do chorych (umierających), regularnie jeździ do chorych z komunią... Do tego dochodzą obowiązki związane z gospodarską opieką nad parafią, jej budynkami, remontami itp.
Mam wrażenie, że czas na modlitwę i obowiązkowy brewiarz gdzieś się między tymi wszystkimi obowiązkami jakoś przemyka. A czas na odpoczynek? Na normalną rozmowę? Na książkę?
Tak, wiem - w większych parafiach lekcje prowadzą katecheci lub siostry zakonne. Tylko podając ten argument, proszę od razu pisać o liczbie księży, którzy nie uczą. Ja takich nie znam. Mój proboszcz nie prowadzi lekcji w żadnej z okolicznych szkół, ale ma zajęcia na uczelni. I na parafii prawie go nie widać.
Eeech, daj Boże, żeby przynajmniej w niedzielę każdy ksiądz mógł choć trochę odpocząć.
Koleżanka łatwo wydaje oceny. W tej sprawie akurat nie wiem po co i dlaczego. Czy aby nie z niechęci do mojej osoby? Akurat o księżach i ich życiu wiem sporo. Może nietypowo bo większość moich znajomych i przyjaciół księży to zakonnicy. Mają w niedzielę urwanie głowy: więcej Mszy, częściej niż w dni powszednie uroczystości kościelne, spotkania różnych grup, wspólnot i ruchów kościelnych itp. Nie znam ich szczegółowych kalendarzy. Nie udostępnili mi i ja nie prosiłem.Statystyk aktywności księżowskiej też nie posiadam.
skoro można było Wniebowstąpienie przesunąć na niedzielę ...
https://wpolityce.pl/m/spoleczenstwo/389484-niesmaczny-chwyt-duzego-formatu-kto-zostal-gwiazda-okladki-katolicki-ksiadz-w-czerwonych-szpilkach
https://en.wikipedia.org/wiki/Opinion_polling_for_the_next_Polish_parliamentary_election
To jest średnia, prognozy, które podaje Palade na swoim profilu na fejsie są zbliżone, a jak chodzi o trendy są tożsame.
Czego bym oczekiwał? Wyjaśnienia, na kogóż to wymieniono od tego czasu premiera, bo mogłem przegapić. Za dużo?
No to chociaż przyznania - "no dobra, nie było związku, ale czymś przypierdolić trzeba, a nic lepszego nie było". Albo "zmieniliśmy zdanie, źle zinterpretowaliśmy" itd.
Poza tym totalnej opozycji życzę jak najgorzej, więc z całą pewnością nie zmartwię się, jeśli wyniki wyborów będą lepsze od zakładanych.
Natomiast również od początku twierdziłam, że gdyby nie zdrada Dudy skutkująca rozwaleniem DZ i zamiana PBSz na MM, to PiS miałby spokojną, samodzielną większość w sejmie, a być może nawet większość konstytucyjną. Obecnie jawi mi się to raczej jako marzenie ściętej głowy.
Ale wszystko przed nami.
Natomiast sorry, ale większość konstytucyjna bez JOW i bezbłędnego wykrojenia okręgów typowo pod PiS nigdy nie była w zasięgu.
Jak czytam takie rzeczy o tej większości konstytucyjnej, to naprawdę - nie mówię złośliwie, naprawdę! - mam wrażenie, że niektórzy żyją w świecie marzeń. W świecie, gdzie Polska to milion razy nasze forum, wszyscy wierzący, bez komunistycznych korzeni, uczciwi, patrioci, oczytani i dobrze poinformowani.
W Polsce elektorat jest jaki jest, PiS może wiele wymienić, rząd, ministrów, podatki, ale elektoratu nie wymieni.
_____________
Wiem i pamiętam, dlatego ta uwaga nie była do Koleżanki. Mnie sondaże też nie przekonują, zwłaszcza z typowo tendencyjnych ośrodków. Też dlatego nie dziwi mnie, że właśnie Koleżanka podjęła temat, ale na innych możemy jeszcze poczekać
Jak się da jest w wielu wątkach na excathedrze. Najbardziej mi przemawia do przekonania ten o wizji i braku wizji i wypowiedzi Ignaca. Osoba premiera to tylko konsekwencja tego braku wizji lub też wizji od której zbiera się na mdłości.
A Orban wcale nie ma lepszego materiału ludzkiego do lepienia partii i rządu niż JarKacz. Przynajmniej nie ma na to dowodów weryfikowalnych (he, he).
Dwa, rekord wyborczy - po 8-letnich rządach socjalistów - to było ledwie 52,7%. To nie było po ich rządach, a po byciu w opozycji. U nas nie Morawiecki, a Szydło odpowiada za wynik wyborczy po 8 latach opozycji. Za wynik 37,6%.
Trzy, Fidesz podczas pierwszych rządów stracił ok. 8% do wyniku 44,9%, w kolejnych odbił się do poziomu 49,2%. Rządzi i ma większość dzięki systemowi wyborczemu, ale ok. połowa elektoratu z nim nie sympatyzuje.
Czyli podsumowując, Fidesz miał lepszą pozycję startową, a i tak mimo sukcesów gospodarczych stracił trochę poparcia. Bo zazwyczaj się trochę traci poparcie jak się rządzi i samo jego utrzymanie jest sukcesem. Kto odpowiada za niższą pozycję startową PiSu można się spierać, ale teza, że "Mateusz, jak za wszystko" będzie karkołomna.
Zakładam, ze Kolega po prostu nie znał tych wyników, tylko pamiętał gdzieś mapki w stylu "patrzcie całe Węgry za Orbanem", usłyszał o większości konstytucyjnej i już pomyślał - zresztą całkiem racjonalnie, bo taki był przekaz - że 75-80% to Orban zgarnia na śniadanie. Więc zachęcam właśnie do google'owania, czytania statystyk, faktów, a nie tylko własnych projekcji.