S atacy ludzie. Ale to nie jest tak że to są miliony osób. To nie stety są osoby pojedyncze ale o znacznym wpływie na innych. Nawet nie z pierwszych stron gazet. Np ojcowie, głowy rodzin które tak uwiklały swoich najbliższych swymi wpływami że odbijają się cieniem na życiu i wyborach nawet swoich wnuków. Albo np szefowie lub dyrektorzy dajmy na to szkół.
Dyzio_znowu napisal(a): Męcząca przewrotność. Czyli jednak w czymś wadzi. Katolik nie nadaje się na obywatela? BTW- Parę zdrowasiek i od razu kwalifikacja na mnicha klauzurowego?
Chodzi o to że to nie wystarczy. Nie wystarczy żeby zmienić oblicze Kościoła. Nie wystarczy żeby zmienić oblicze Polski. Katolików wierzących i aktywnych jest za mało. Katolicy często są bierni i bojazliwi co często słyszałem na różnych rekolekcjach: -Czemu się tak boicie?! Ano boimy się czegoś.
Inicjatywę za to często wykazują ludzie źli, podstępni i nieuczciwi. Dlaczego? Bo nie wierzą w Boga, ani w dobroć innych. Wierzą w swoje tu i teraz. Działają bo muszą. A nas wiara czyni biernymi. Paradoks
W punkt. Wrażliwość ludzi, którzy nie byli nigdy po drugiej stronie nie pozwala zrozumieć, co nią targa. Dar przekonywania kółek modlitewnych, przy całym szacunku - nie może być naszą jedyną odpowiedzią, jeśli brakuje w nim kilku innych istotnych komponentów.
To co pisze Międlar jest jeszcze bardziej przerażające niż to, co pokazuje Smarzowski. Smarzowski twierdzi, że Kościół to jeden wielki gnój, co jest niezgodne z doświadczeniem ludzi, bo każdy zna wielu porządnych księży. Międlar zaś pisze, że większość księży to ludzie uczciwi a wielu jest wspaniałych ale instytucją kierują najgorsi z nich, co jest dużo bliższe powszechnej empirii.
Dlaczego pójść do kina na "Kler" nie mozna A na spotkanie i zakup książki byłego kapłana i zwolennika ONR mozna? Stosunek do hierarchii i organizacji taki sam.
los napisal(a): Międlar zaś pisze, że większość księży to ludzie uczciwi a wielu jest wspaniałych ale instytucją kierują najgorsi z nich, co jest dużo bliższe powszechnej empirii.
Moja empiria jest taka że o ile z moim proboszczem i niektórymi księżmi z parafii się jako tako znam to z biskupem miejsca i kurialistami zgoła wogle. I przypuszczam, że to właśnie jest powszechna empiria. To za mało aby stwierdzić że biskup to zło, n'est ce pas?
Znam miliarderów, znam ministrów, znam prezesów banków, także tych wielkich międzynarodowych, znam laureatów nagrody Nobla, znam nawet jednego z założycieli Microsoftu (samego Gatesa nie), nie znam tylko biskupów.
Kiedyś zostałem przez Mcha zaciągnięty na konferencję, na której jednym z mówców był biskup. Na sali było kilka osób ale pytania można było zadawać tylko na kartkach.
Bez wątpienia - panowie purpuraci bardzo ochoczo budują mury oddzielające je od owieczek. Jakoś nie zdają sobie sprawy, że plotki bardzo chętnie wypełniają pustkę po informacjach. Kto nie będzie mógł poznać prawdziwego biskupa, będzie znać tylko biskupa z Kleru.
kolezanka z pracy opowiadała dzisiaj ze film Kler jest przereklamowany, sama jest z kręgów totalnej opozycji, z Kościołem ma bardziej niż luźne związki twierdzi że Botoks był lepszy ale z niecierpliwscią czeka na film Smarzowskiego o nauczycielach
wielkim szokiem, acz jednoczesnie miłym przeżyciem, było.... pogadać sobie (tak!) z jego ekscelencją arcybiskupem metropolitą Edynburga!
Otóz przy kościele zbudowano kawiarenko-salkę (przybudówka, z zewnątrz wchodziło się do kawiarenki - wprost z naprzeciwka z centrum handlowego! a ze środka juz do środka kościoła)
na codzień, dzień powszechny to zwykła brytyjska śniadaniówko-lunchówka była, ale od czasu do czasu to tam spotykało się jakieś grono/wspólnota po mszy, albo na przykład po chrzcie można było właśnie tam lunch dla gości urządzić przyjemne z pozytecznym
no i trafiłem na uroczyste otwarcie przybytku po niedzielnej mszy - oficjele i zwykli wierni, szampan (prawdziwy). no i podszedłem do abpa, ucałowałem - ku zaskoczeniu! - w pierścień i sam zagadał, skąd jestem i tak kilka zdań jak ze zwykłym... pastorem z filmów amerykańskich, co to podchodzi po service do wychodzących wiernych, rozmawiał ze wszystkimi.
Niby samo w sobie nie jest to złe, ale z relacji x. Piotra Glassa wynika, że w Anglii w wielu parafiach cała "duchowość" sprowadza się właśnie do takich pogaduszek po mszy przy ciasteczkach i kawce, swoistej namiastki wspólnotowości, a za to zaniedbywane są takie rudymenta jak sakrament pojednania.To ja już wolę tak jak u nas,bez kawki, ale jak trzeba to księża siedzą kamieniem w konfesjonałach do ostatniego penitenta.
dwa razy spotkałem bpa (wtedy jeszcze) Nossola prostota w stroju i sposobie bycia, uśmiech, jedyny luk sus to złote (?) spinki przy koszuli. Beret zwykły, niebieski płaszcz, garnitur i sweter. zero excelencjonowania, a jednak książę kościołą. i nie musiał o tym mówić
W_Nieszczególny napisal(a): Niby samo w sobie nie jest to złe, ale z relacji x. Piotra Glassa wynika, że w Anglii w wielu parafiach cała "duchowość" sprowadza się właśnie do takich pogaduszek po mszy przy ciasteczkach i kawce, swoistej namiastki wspólnotowości, a za to zaniedbywane są takie rudymenta jak sakrament pojednania.To ja już wolę tak jak u nas,bez kawki, ale jak trzeba to księża siedzą kamieniem w konfesjonałach do ostatniego penitenta.
to ni edo końca tak. W takim Bo'ness, 12-o tysięcznym miasteczku obok Edynburga, jest siedem różnych kosciołów (czyli jeden katolicki i wspólnoty protestanckie i dwie anglikańskie (w sensie jedna szkocka)) i ta katolicka liczyła (jak byłem 10 lat temu) ok. 700 dusz tylko. Ludzie się znają, to i lubią ze sobą przebywać (np. po mszy) a po co za każdym razym wynajmować pub?
Także inaczej się-jest jesli się jest w takiej mniejszości...
ale rację ma x. Glass, ale to z naszej perspektywy (polskiej)
W_Nieszczególny napisal(a): Niby samo w sobie nie jest to złe, ale z relacji x. Piotra Glassa wynika, że w Anglii w wielu parafiach cała "duchowość" sprowadza się właśnie do takich pogaduszek po mszy przy ciasteczkach i kawce, swoistej namiastki wspólnotowości, a za to zaniedbywane są takie rudymenta jak sakrament pojednania.To ja już wolę tak jak u nas,bez kawki, ale jak trzeba to księża siedzą kamieniem w konfesjonałach do ostatniego penitenta.
Ogólnie większość uwag o "kościele na zachodzie" można tak zbyć i jeszcze pokazać, że o patrzcie katolików to ubywa! Ale w Szkocji akurat katolików przybywa, jeśli nie będzie jakiegoś radykalnego odwrócenia trendu po Brexicie to w ciągu kilkunastu lat będą stanowili największe wyznanie (choć nie większość). No i Kościół w Szkocji ma też, nie zapominajmy, dość mocny polski koloryt.
Trochę nadreakcja. Główną moją myślą było wskazanie, żeby w czambuł nie potępiać polskiego Kościoła i jego hierarchów, bo jednak pewne zalety to on ma, mimo wad, i niekoniecznie trawa u sąsiada zieleńsza.
Zrobiłem kiedyś kwerendę - ogromna większość polskich biskupów rodziła się na wsi albo w malutkich miasteczkach, pewnie miastach tylko z nazwy. Co to znaczy? Coś bardzo niedobrego - że epidiaskop jako całość nie ma najmniejszego pojęcia o owieczkach, wręcz nie wiedzą podstawowych rzeczy: co jemy, jak mieszkamy, jak pracujemy, o czym rozmawiamy, jak spędzamy wolny czas. Jak się ubieramy, wiedzą, bo czasem wyglądają z okien limuzyn.
Brzmi to brutalnie ale tak jest: najpierw życie na wsi w latach 50-tych lub 60-tych, a wtedy wieś się bardzo różniła od miasta, potem seminarium izolujące dość dobrze od życia świeckiego, potem studia w Rzymie i praca w kurii, na końcu pałac biskupi z setką służby. W czasach gdy nawet najbogatsi nie zawsze mają służbę. Biskupami rzadko zostają księża z parafii.
Zamiast próbować tę ewidentną słabość przełamać, jeszcze wyżej wznoszą ten mur dzielący ich od ludzi, każąc sobie pytania zadawać na karteczkach, kurde. Poprzebierało się chłopstwo w purpurę, jak mawiał o. Badeni, i książąt udają. Jakby naprawdę byli z książęcych rodów, to by wiedzieli, że książęta od poddanych nie uciekali.
Komentarz
istotnych komponentów.
A na spotkanie i zakup książki byłego kapłana i zwolennika ONR mozna?
Stosunek do hierarchii i organizacji taki sam.
Pirata Kleru obejrzeć można. Ja nawet tego nie zamierzam.
To pisałem ja, heretyk, naturalny wróg papistow.
(z bólem)
Kiedyś zostałem przez Mcha zaciągnięty na konferencję, na której jednym z mówców był biskup. Na sali było kilka osób ale pytania można było zadawać tylko na kartkach.
Bez wątpienia - panowie purpuraci bardzo ochoczo budują mury oddzielające je od owieczek. Jakoś nie zdają sobie sprawy, że plotki bardzo chętnie wypełniają pustkę po informacjach. Kto nie będzie mógł poznać prawdziwego biskupa, będzie znać tylko biskupa z Kleru.
twierdzi że Botoks był lepszy ale z niecierpliwscią czeka na film Smarzowskiego o nauczycielach
bokotematycznie
wielkim szokiem, acz jednoczesnie miłym przeżyciem, było.... pogadać sobie (tak!) z jego ekscelencją arcybiskupem metropolitą Edynburga!
Otóz przy kościele zbudowano kawiarenko-salkę (przybudówka, z zewnątrz wchodziło się do kawiarenki - wprost z naprzeciwka z centrum handlowego! a ze środka juz do środka kościoła)
na codzień, dzień powszechny to zwykła brytyjska śniadaniówko-lunchówka była, ale od czasu do czasu to tam spotykało się jakieś grono/wspólnota po mszy, albo na przykład po chrzcie można było właśnie tam lunch dla gości urządzić
przyjemne z pozytecznym
no i trafiłem na uroczyste otwarcie przybytku po niedzielnej mszy - oficjele i zwykli wierni, szampan (prawdziwy).
no i podszedłem do abpa, ucałowałem - ku zaskoczeniu! - w pierścień i sam zagadał, skąd jestem i tak kilka zdań jak ze zwykłym... pastorem z filmów amerykańskich, co to podchodzi po service do wychodzących wiernych, rozmawiał ze wszystkimi.
prostota w stroju i sposobie bycia, uśmiech, jedyny luk sus to złote (?) spinki przy koszuli. Beret zwykły, niebieski płaszcz, garnitur i sweter. zero excelencjonowania, a jednak książę kościołą. i nie musiał o tym mówić
W takim Bo'ness, 12-o tysięcznym miasteczku obok Edynburga, jest siedem różnych kosciołów (czyli jeden katolicki i wspólnoty protestanckie i dwie anglikańskie (w sensie jedna szkocka))
i ta katolicka liczyła (jak byłem 10 lat temu) ok. 700 dusz tylko. Ludzie się znają, to i lubią ze sobą przebywać (np. po mszy) a po co za każdym razym wynajmować pub?
Także inaczej się-jest jesli się jest w takiej mniejszości...
ale rację ma x. Glass, ale to z naszej perspektywy (polskiej)
Chyba niezbyt często. Ale moja Żona kiedyś w katedrze spowiadała się u śp. kard. Glempa.
Ogólnie większość uwag o "kościele na zachodzie" można tak zbyć i jeszcze pokazać, że o patrzcie katolików to ubywa! Ale w Szkocji akurat katolików przybywa, jeśli nie będzie jakiegoś radykalnego odwrócenia trendu po Brexicie to w ciągu kilkunastu lat będą stanowili największe wyznanie (choć nie większość). No i Kościół w Szkocji ma też, nie zapominajmy, dość mocny polski koloryt.
Zrobiłem kiedyś kwerendę - ogromna większość polskich biskupów rodziła się na wsi albo w malutkich miasteczkach, pewnie miastach tylko z nazwy. Co to znaczy? Coś bardzo niedobrego - że epidiaskop jako całość nie ma najmniejszego pojęcia o owieczkach, wręcz nie wiedzą podstawowych rzeczy: co jemy, jak mieszkamy, jak pracujemy, o czym rozmawiamy, jak spędzamy wolny czas. Jak się ubieramy, wiedzą, bo czasem wyglądają z okien limuzyn.
Brzmi to brutalnie ale tak jest: najpierw życie na wsi w latach 50-tych lub 60-tych, a wtedy wieś się bardzo różniła od miasta, potem seminarium izolujące dość dobrze od życia świeckiego, potem studia w Rzymie i praca w kurii, na końcu pałac biskupi z setką służby. W czasach gdy nawet najbogatsi nie zawsze mają służbę. Biskupami rzadko zostają księża z parafii.
Zamiast próbować tę ewidentną słabość przełamać, jeszcze wyżej wznoszą ten mur dzielący ich od ludzi, każąc sobie pytania zadawać na karteczkach, kurde. Poprzebierało się chłopstwo w purpurę, jak mawiał o. Badeni, i książąt udają. Jakby naprawdę byli z książęcych rodów, to by wiedzieli, że książęta od poddanych nie uciekali.