Skip to content

Blaski i nędze Unii Europejskiej

1141517192049

Komentarz

  • Wiele głów państw to ajenci, być może ten też.
  • Przemko napisal(a):
    A właściwie dlaczego nie sięga? Przecież to dziecko republiki francuskiej, nie uważał na lekcjach?
    Zdaje się, że pani uczycielka uczyła go czego innego z tzw. goła.
  • Mimo wszystko dziwne. Grupa trzymająca cyrkiel dosłownie wyjęła go z wiaderka z politykami.
  • Zima napisal(a):
    los napisal(a):
    Polacy są cwelami, to oczywistość. Z tego stanu się łatwo wychodzi, trzeba dokonać tylko pewnego prostego i nieszkodliwego rytuału, o którym ja myślę z przerażeniem, więc ludzie ode mnie poczciwsi... Mniejsza z tym co robią.
    Zima napisal(a):
    Acz "wszystkim" odnosiło się do "wszystkim innym podmiotom wujni" czyli pozostałej 26-tce.
    Nie. Narody mają te sprawy w dupie, to jest robota koło setki jednostek. Sto osób, co to jest jest?

    Przypominam że temat praworządności słabo żarł dopóki nie włączyła się Francja. Niemcy cośtam ględzili ale prze olewce tematu przez Angoli i Francję temat nie żarł. A Franca włączyła się w dzień po anulowaniu jakiś badziewnych i drogich helikopterów.

    Francuzów można kupić. Drogo ale można. Oni za pieniądze wszystko zrobią.

    Może źle się stało, że nie klepneliśmy tych helikopterów, nie ważne czy badziewnych, bo decyzje w wojskowych zakupach zawsze są polityczne. Mielibyśmy z 50 szt. i by sobie latały, napewno sprawniej niż mi-8, a dzisiaj zdaje się, że aw-101 wykluwają się w bólu i w minimalnych ilościach.
  • loslos
    edytowano September 2021
    I co, za głupie wiertoloty za dwadzieścia su Żaby by odstąpiły od swego postępackiego mesjanizmu? Przypuszczam że wątpię. Zresztą - to już umarłe imperium, jak Szwecja, Rzeczpospolita i Wenecja w XVIII wieku czy Turcja w wieku XIX, nie warto w nich inwestować. Terroryzowani na zmianę przez demonstracje i islamskie zamachy, od wielu lat niezdolni do oddania władzy profesjonalnemu politykowi, cały potencjał nie wiadomo dlaczego wykorzystujący na zablokowanie partii mejnstrimowej i konwencjonalnej. Lepiej próbować porozumieć się z Włochami i (niedocenianą!) Rumunią.
  • edytowano September 2021
    Zima napisal(a):

    Przypominam że temat praworządności słabo żarł dopóki nie włączyła się Francja. Niemcy cośtam ględzili ale prze olewce tematu przez Angoli i Francję temat nie żarł. A Franca włączyła się w dzień po anulowaniu jakiś badziewnych i drogich helikopterów.

    Francuzów można kupić. Drogo ale można. Oni za pieniądze wszystko zrobią.
    Ależ u nas biznesy francuskie, rozmaite Orange, Auchany, Decathlony, Intermarche'y, Sephory że tak powiem hulają aż miło podatki płacąc często dość symboliczne. Krzywda im się jakaś dzieje?
  • MarianoX napisal(a):
    Zima napisal(a):

    Przypominam że temat praworządności słabo żarł dopóki nie włączyła się Francja. Niemcy cośtam ględzili ale prze olewce tematu przez Angoli i Francję temat nie żarł. A Franca włączyła się w dzień po anulowaniu jakiś badziewnych i drogich helikopterów.

    Francuzów można kupić. Drogo ale można. Oni za pieniądze wszystko zrobią.
    Ależ u nas biznesy francuskie, rozmaite Orange, Auchany, Decathlony, Intermarche'y że tak powiem hulają aż miło podatki płacąc często dość symboliczne. Krzywda im się jakaś dzieje?
    Jeszcze dostają pomoc kowidową. Orange 700 baniek przy zapłaconym podatku 70 milionów.
  • los napisal(a):
    I co, za głupie wiertoloty za dwadzieścia su Żaby by odstąpiły od swego postępackiego mesjanizmu? Przypuszczam że wątpię. Zresztą - to już umarłe imperium, jak Szwecja, Rzeczpospolita i Wenecja w XVIII wieku czy Turcja w wieku XIX, nie warto w nich inwestować. Terroryzowani na zmianę przez demonstracje i islamskie zamachy, od wielu lat niezdolni do oddania władzy profesjonalnemu politykowi, cały potencjał nie wiadomo dlaczego wykorzystujący na zablokowanie partii mejnstrimowej i konwencjonalnej. Lepiej próbować porozumieć się z Włochami i (niedocenianą!) Rumunią.
    Rumunia zdaje się też nie kupi okrętów od Francuzów.
    A z tymi karakalami to same kłopoty, one prawie w ogóle nie latają u tych którzy je kupili.
  • Przemko napisal(a):
    A z tymi karakalami to same kłopoty, one prawie w ogóle nie latają u tych którzy je kupili.
    Skąd takie informacje?
  • edytowano September 2021
    Mieliśmy wątek u Cyrusa pełen takich informacji https://www.kuna.net.kw/ArticleDetails.aspx?id=2860048&language=en

    Również analizy że to w ogóle nie był śmigłowiec o charakterystyce wojskowej, jak zwykle masa dezinformacji nas zalała i takie rzeczy wychodzą po latach.
  • Franca to franca, ale prunt z atomu to mają...
  • los napisal(a):
    Lepiej próbować porozumieć się z Włochami i (niedocenianą!) Rumunią.
    Też bym chciał żeby to wystarczyło na odstosunkowanie Brukselki od Polski.
  • edytowano September 2021
    peterman napisal(a):
    Franca to franca, ale prunt z atomu to mają...
    Najczystsza eneregetyka w Europie, prawie zerowa emisja CO2.

    Tylko że co z tego, skąd mamy wiedzieć czy z atomem nie będzie jak z karakalami albo atomowymi okretami diesla? Może wszędzie i wszystkim próbują wciskać drogi szajs? Jeszcze te afery łapówkarskie przy przetargach, jak Alstom.
  • loslos
    edytowano September 2021
    Zima napisal(a):
    los napisal(a):
    Lepiej próbować porozumieć się z Włochami i (niedocenianą!) Rumunią.
    Też bym chciał żeby to wystarczyło na odstosunkowanie Brukselki od Polski.
    A komu to przeszkadza? Niemniej kilka akcji Instytutu Spraw Trudnych by się przydało, nawet nie by coś załatwić ale by Polska wreszcie zajęła się polityką. Bo wiecie, przeczytałem kilka książek z historii i tam polityka zawsze była opisana jako coś innego od tego, co robią obecnie polskie władze.
  • Merkel ostrzega Unię: rozmawiajcie z Polską i Węgrami, zanim obetniecie fundusze

    Niemiecka kanclerz Angela Merkel wezwała Unię do powstrzymania się od pospiesznego wstrzymywania funduszy dla Polski i Węgier, pomimo rosnących nacisków, by Bruksela podjęła działania w związku z obawami o cofanie się demokracji w obu krajach. Merkel powiedziała, że Komisja Europejska powinna "poczekać" na decyzję TSUE, najwyższego unijnego trybunału i nazwała groźby europosłów "nieco zasmucającymi", pisze Hans Von Der Burchard z POLITICO.
    https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/merkel-ostrzega-unie-rozmawiajcie-z-polska-i-wegrami-zanim-obetniecie-fundusze/hzw7mv7,79cfc278
    Szkoda, że ona tego nie powiedziała, jak jej pozycja polityczna była bardzo mocna. Gdyby to powiedziała, to wtedy sytuacja pewnie wyglądałaby inaczej. Teraz mówi to niemalże jako osoba prywatna, co ma odpowiednio mniejszą moc. To, że nie zdecydowała się tego powiedzieć wcześniej, pokazuje jakie były jej rzeczywiste intencje. To znaczy ona rzeczywiście chciała osłabić polski rząd, a nie wzmocnić. Wtedy nie wzmacniałaby opozycji, tylko wzmocniłaby polski rząd. Ale to tak bywa – jak ktoś wychodzi z polityki, to się nagle okazuje, że on jest takim moralistą, człowiekiem, który rozróżnia dobro i zło itp. Tak jak mówię, szkoda, że nie wcześniej.
    https://wpolityce.pl/polityka/570279-legutkowylamanie-sie-polski-z-fo-byloby-dla-ke-duzym-ciosem
  • edytowano October 2021
    los napisal(a):
    Zima napisal(a):
    los napisal(a):
    Lepiej próbować porozumieć się z Włochami i (niedocenianą!) Rumunią.
    Też bym chciał żeby to wystarczyło na odstosunkowanie Brukselki od Polski.
    A komu to przeszkadza? Niemniej kilka akcji Instytutu Spraw Trudnych by się przydało, nawet nie by coś załatwić ale by Polska wreszcie zajęła się polityką. Bo wiecie, przeczytałem kilka książek z historii i tam polityka zawsze była opisana jako coś innego od tego, co robią obecnie polskie władze.
    Obecnym polskim władzom najbardziej zależy by zachować władzę. Mnie jako ich wyborcy też na tym zależy.
    Jesteśmy w okrążeniu, a wróg wewnętrzny próbuje rozsadzić nas od środka. Na razie bezskutecznie.
  • loslos
    edytowano October 2021
    Tradycyjne metody, ech tradycyjne metody... Nawet bym zrezygnował z patroszenia.
  • edytowano October 2021
    Mania napisal(a):
    los napisal(a):
    Zima napisal(a):
    los napisal(a):
    Lepiej próbować porozumieć się z Włochami i (niedocenianą!) Rumunią.
    Też bym chciał żeby to wystarczyło na odstosunkowanie Brukselki od Polski.
    A komu to przeszkadza? Niemniej kilka akcji Instytutu Spraw Trudnych by się przydało, nawet nie by coś załatwić ale by Polska wreszcie zajęła się polityką. Bo wiecie, przeczytałem kilka książek z historii i tam polityka zawsze była opisana jako coś innego od tego, co robią obecnie polskie władze.
    Obecnym polskim władzom najbardziej zależy by zachować władzę. Mnie jako ich wyborcy też na tym zależy.
    Jesteśmy w okrążeniu, a wróg wewnętrzny próbuje rozsadzić nas od środka. Na razie bezskutecznie.

    Stan gry jest taki ze Komisja jest w narozniku. Nie dlatego ze Polska jako taka costam, ale dlatego ze wyrok TK wywolal w calej Europie debate o uzurpacji prerogatyw przez organy unijne. Jest to bardzo nie na reke i Makaronowi i calej masie inszych politykow, bo nie jest tak ze milosc do Brukselki jest wsrod Europejczykow powszechna. We Francy zaufanie do UE wyraza 38% ludozerki. Przy hardej postawie Morawera nie moga sobie na za wiele pozwolic. Tym bardziej ze okraglak europejski moze odstawiac cyrk jak ten dzisiejszy, komisja moze z pasja proponowac a i tak decyzje pozostaja przy Radzie dzialajecej jednoglosnie. I wiadomo ze Polska wbrew pozorom sojusznikiow kilku ma i z jednoglosnosci nici. Popierdywanie ze Artykul 7, ze kary, ze odebranie funduszy...

    Panie dzieju:

    Artykulu 7 nie bedzie,

    kar, jak dlugo PiS bedzie rzadzil nikt placil nie bedzie, a jak po ktorystam kolejnych wyborach wygra kto inny to i tak mu wszystko rdosnie umorza,

    a fundusze na plan odbudowy? Orban sie wypial i zyje. Wiekszosc to pozyczka ktora mozna wziac na wolnym rynku. A granty? Ile tego jest? Nie jestesmy az takimi dziadami zeby bez tego nie dac rady. Przypominam PKB na glowe to juz 78% sredniej unijnej.

    Jechac z nimi.
  • Pewnie tak jest. Inaczej Tusk nie leciałby do Brukseli "załatwiać brak kar dla Polski"
  • Zeby nie byc goloslownem:

    "KPO jest podstawą do skorzystania z Instrumentu Odbudowy i Zwiększenia Odporności. Wartość Instrumentu to 750 miliardów euro. Z tej puli Polska będzie miała albo nie bedzie miala do dyspozycji około 58 miliardów euro. Do 2026 roku Polska (nie) otrzyma niemal 24 miliardy euro w postaci bezzwrotnych dotacji oraz ponad 34 miliardy euro w formie ewentualnych pożyczek.

    24 mld Euro grantow rozlozone na 6 lat. Czyli srednio 4 mld euro rocznie. 20 mld pln.

    Dochodyw budżetu państwa w 2021 to 404 mld zl.

    5%
  • z Twittera:

    Tusk: "Jeśli PiS wycofa się z Izby Dyscyplinarnej SN, pieniądze z Unii Europejskiej trafią do Polski. Wasza presja ma sens."

    he he

    fani Tuska:
    "Ależ ona będzie zlikwidowana nie z powodu wyroku TSUE, lecz bo nie realizowała decyzji politycznych partii PiS. Kaczyński zapowiedzial już zmianę struktur sądów i weryfikację niewygodnych sędziów bez ID.
    Likwidacja ID to jest jedynie działanie pozorowane.
    Przecież Pan to wie."

    he he
  • Zima napisal(a):
    Zeby nie byc goloslownem:

    "KPO jest podstawą do skorzystania z Instrumentu Odbudowy i Zwiększenia Odporności. Wartość Instrumentu to 750 miliardów euro. Z tej puli Polska będzie miała albo nie bedzie miala do dyspozycji około 58 miliardów euro. Do 2026 roku Polska (nie) otrzyma niemal 24 miliardy euro w postaci bezzwrotnych dotacji oraz ponad 34 miliardy euro w formie ewentualnych pożyczek.

    24 mld Euro grantow rozlozone na 6 lat. Czyli srednio 4 mld euro rocznie. 20 mld pln.

    Dochodyw budżetu państwa w 2021 to 404 mld zl.

    5%
    Jak to się ma do innych funduszy? To są dodatkowe pieniądze to tych wszystkich dopłat bezpośrednich, funduszów strukturalnych itd, czy zamiast czegoś co już było? BTW, Wypłaty z UE to 19 mld, nasza składka to 5 mld Euro.
  • Tą stratę w postaci 24 mld z Instrumentu Odbudowy zbilansujcie z brakiem wpłat z naszej strony do wspólnego budżetu. Bo stajemy się płatnikiem netto, więc nie wcale nie musimy nic wpłacać, bo nie otrzymamy więcej z puli. Nie wiem jaka to kwota, ale myślę że całkiem spora.
  • edytowano October 2021
    To całe zmieszanie ma jeszcze wymiar którego, póki co, nie widać. Zdecydowany wzrost nastrojów antyunijnych w Polsce. Ja bym widział Polskę poza Unią choćby już, a wielu jest takich jak ja (którzy niekoniecznie byli eurosceptyczni) Trzeba rozważyć czy nie jest to cel tej wojenki.

  • JORGE napisal(a):
    Tą stratę w postaci 24 mld z Instrumentu Odbudowy zbilansujcie z brakiem wpłat z naszej strony do wspólnego budżetu. Bo stajemy się płatnikiem netto, więc nie wcale nie musimy nic wpłacać, bo nie otrzymamy więcej z puli. Nie wiem jaka to kwota, ale myślę że całkiem spora.</blockquote

    Oj, do stania się płatnikiem netto jeszcze dłuuuga droga. Na razie wpłacamy mniej więcej jedną trzecią tego co otrzymujemy, choć ta część będzie oczywiście sukcesywnie rosnąć zbliżając się gdzieś do 40% za parę lat.
    Czy przeżyjemy bez KPO? Oczywiście. Problem w tym, że już zobowiązaliśmy się do ponoszenia kosztów z tym związanych, a od strony przychodów na razie nici.

  • edytowano October 2021
    Czego ten PiS już nie robił, podeptał konstytucję, zmusił kobiety rodzić, a teraz wyprowadzi nas z UE. Aha jeszcze morduje dzieci na granicy jakby ktoś już zdążył zapomnieć. Tortury kobiet. Tortury na granicy. Tortury w euro parlamencie. Za rok wszyscy będą to mieli gdzieś.

    Do wyborów czas, a czas wydaje się grac na naszą korzyść. Nerwowość raczej po stronie przeciwnej.
  • JORGE napisal(a):
    Tą stratę w postaci 24 mld z Instrumentu Odbudowy zbilansujcie z brakiem wpłat z naszej strony do wspólnego budżetu. Bo stajemy się płatnikiem netto, więc nie wcale nie musimy nic wpłacać, bo nie otrzymamy więcej z puli. Nie wiem jaka to kwota, ale myślę że całkiem spora.
    Saldo pozytywne za 2020 to jest 14 mld - wpłaciliśmy 6, wypłaciliśmy 19. Największe w historii.
  • edytowano October 2021
    wildcatter1 napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Tą stratę w postaci 24 mld z Instrumentu Odbudowy zbilansujcie z brakiem wpłat z naszej strony do wspólnego budżetu. Bo stajemy się płatnikiem netto, więc nie wcale nie musimy nic wpłacać, bo nie otrzymamy więcej z puli. Nie wiem jaka to kwota, ale myślę że całkiem spora.
    Saldo pozytywne za 2020 to jest 14 mld - wpłaciliśmy 6, wypłaciliśmy 19. Największe w historii.
    Ok, tych danych nie sprawdziłem, powtarzam za tym co słyszałem dziś w radio. Ale powiem tak, mogę wiedzieć skąd te wyliczenia ? 2020 rok to też rok covidowy, miało to wpływ ?
  • Są na stronach Ministerstwa Finansów, są na stronach Komisji Europejskiej. No i można też zaufać forumowiczom, którzy siedzą w tym biznesie od prawie 20 lat :)
  • "Tak, to prawda! Pieniądze z Unii nie są nam już konieczne

    Posłuchajcie uważnie tych, co mówią, że Polska może sobie poradzić bez unijnych pieniędzy. Posłuchajcie, bo oni… mają rację.

    Czy Polska może sobie poradzić bez pieniędzy z Unii Europejskiej? Oczywiście, ze może. Ale uwaga! Żeby to przyznać trzeba mieć dwie cechy. Po pierwsze: być na bieżąco z tym, co wydarzyło się w światowej debacie ekonomicznej po kryzysie roku 2008. A po drugie: mieć na tyle intelektualnej suwerenności i odwagi, by umieć wyciągnąć z tego praktyczne wnioski. I naprawdę - a nie tylko deklaratywnie - wyjść poza wyświechtane neoliberalne dogmaty.


    Kilka dni temu na Kongresie 590 prezes NBP Adam Glapiński mówił tak: „Nasze korzyści z UE głównie dotyczą uczestnictwa we wspólnym rynku. Transfery mają mniejsze znaczenie. Zerwał się chór oburzenia na tych, co mówią, że bez nowych środków unijnych (z Funduszu Odbudowy - red.) wspaniale sobie damy radę. Oczywiście, że tak! Cały program rozwoju możemy zrealizować bez tych środków”.

    Kto chce, może oczywiście uznać słowa Glapińskiego za fanfaronadę. Wszak to - było nie było - prominentny polityk gospodarczy ugrupowania obecnie rządzącego. Nic więc dziwnego, że staje po stronie rządu w jego sporze z Brukselą. Ale przecież warto przypomnieć, że podobne argumenty podnoszą także inni. Na przykład ekonomista Leon Podkaminer, którego o żadne schlebianie władzy oskarżyć nie sposób, bo od 30 lat pracuje w prestiżowym Wiedeńskim Instytucie Międzynarodowych Porównań Gospodarczych (WIIW). Ale takich głosów jest przecież więcej. I jak się nad tym głębiej zastanowić, to rozumowanie prezentowane tu przez Glapińskiego czy Podkaminera jest w zasadzie niczym innym, jak właśnie wyciągnięciem praktycznych wniosków z całego tego gadania o potrzebie nowego otwarcia w ekonomii i gospodarce po kryzysie 2008 roku. I o potrzebie praktycznego przekroczenia neoliberalnego dogmatu. Już nie wydawania na ten temat kolejnych książek czy organizowania sympozjów. Ale właśnie robienia „nowej ekonomii”. W praktyce.

    Polecamy: NBP kupi kolejne 100 ton złota!
    Argument, który podnoszą Glapiński czy Podkaminer wygląda mniej więcej tak:


    1. Polska dostawała przez lata z Unii pieniądze i przy ich pomocy inwestowała w różne rzeczy. Te pieniądze płynęły do nas jako euro. Ale żeby tych euro użyć (na przykład na budowę ronda albo aquaparku), trzeba je było u nas wymienić na polskie złote. Inwestycje realizowane z unijnych funduszy nie wymagały bowiem zazwyczaj żadnych technologii, które trzeba koniecznie sprowadzić z zagranicy. To było inwestowanie w dobra i usługi dostępne w Polsce za polskie złote. Z tym nie było oczywiście najmniejszego problemu. Te złote tworzył NBP - bo tym się właśnie każdy bank centralny zajmuje. Tworzy pieniądz, którego wcześniej nie było. Co prowadzi nas do logicznego wniosku, że przecież NBP mógłby stworzyć te złote także… bez funduszy płynących z Brukseli. I zbudować za nie to samo, co zbudowane zostało „za pieniądze unijne”. Tyle, że zamiast tablicy „współfinansowane ze środków UE” byłoby napisane „sfinansowane przez polskie państwo”. Dlaczego rząd tego nie robił? Choćby dlatego, że mocnym hamulcem dla inwestycji publicznych były unijne reguły zakazujące nadmiernego zadłużenia. Czyli mieliśmy sytuację, w której Unia de facto przejmowała rolę państwa członkowskiego w finansowaniu jego własnych inwestycji. Zyskując w zamian dwie ważne rzeczy. Raz, wdzięczność kraju przyjmującego. Dwa, wpływ na to, w jaki sposób pieniądze będą w kraju członkowskim wydawane. Genialny (z punktu widzenia Brukseli) układ.

    2. A co miało z tego polskie państwo? Ktoś powie, że dzięki pieniądzom płynącym z Brukseli polski bank centralny mógł w ostatnich latach rozbudować swoje zasoby rezerw walutowych. Oczywiście tak! W dużej mierze to się właśnie wydarzyło. Jeszcze w roku 2001 rezerwy walutowe NBP w euro wynosiły 30 mld. Dziś sięgają 125 mld. Czyli są ponad cztery razy wyższe. Do tego mamy stały rozrost rezerw złota, czym chętnie chwali się ostatnio prezes Glapiński. Ale tu dochodzimy do pytania o to, po co są takie rezerwy? Uważa się, że stanowią one coś w rodzaju miernika wiarygodności. Kraj, który ma rezerwy w obcej walucie jest uważany za stabilny w oczach tzw. rynków międzynarodowych. Łatwiej będą mu pożyczać. Mniej będzie lęków o jego wypłacalność. Obcej waluty można też używać do stabilizacji kursu waluty własnej na poziomie, którzy rządzący uważają za dobry dla obywateli oraz rodzimego biznesu zajmującego się importem i eksportem. Taka stabilizacja jest ważna w sytuacji, gdy waluta pada ofiarą ataku spekulacyjnego. A takie rzeczy we współczesnej gospodarce zdarzają się nierzadko.

    3. No dobrze, ale to też nie jest tak, że takie rezerwy trzeba gromadzić w nieskończoność. NBP nie jest smokiem Smaugiem z Tolkiena, który czerpie przyjemność z tego, że śpi na pieniądzach. Ale przecież bank centralny ma jeszcze wiele innych politycznych zadań względem własnych obywateli. Pomoc w finansowaniu niezbędnych krajowi inwestycji jest jednym z takich zadań. A rezerwy w walutach obcych to najwyżej droga to osiągnięcia tych celów. Nie zaś cel sam w sobie. Jest wszak różnica pomiędzy gromadzeniem zapasów na czarną godzinę, a kompulsywnym zagracaniem domu wszystkim, co „może się kiedyś przydać”. Tak samo bank centralny może powiedzieć w pewnym momencie: tych rezerw mamy już wystarczająco. Zwłaszcza w kontekście takim jak teraz, gdy Polska pożycza na rynkach międzynarodowych bardzo tanio. Jeśli spojrzymy na wykres rentowności 10-letnich polskich obligacji, to zobaczymy coś w rodzaju stromo spadającego stoku. 20 lat temu Polska musiała płacić 11 proc. za to, że ktoś pożyczy nam pieniądze zabezpieczone obligacją Skarbu Państwa. Dekadę temu było to 6 proc. Teraz jest ok. 2,5 proc. A w czasie pandemii było nawet 1 proc.

    4. Wszystko to prowadzi nas do wniosku końcowego. Owszem - kiedyś Polska faktycznie była na pieniądze z Unii skazana. Ale teraz już nie jest. Może nawet byłoby dla nas dobrze zobaczyć, że środki unijne to nie żadna życiodajna kroplówka. Bo już możemy się odżywiać sami. Zupełnie normalnie. Może nawet zdrowiej.

    Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie mówi, że z pieniędzy na Fundusz Odbudowy należy rezygnować tak po prostu. Chodzi jednak o cenę, jaką te pieniądze mają. A ta cena ostatnio mocno wzrosła. Widać gołym okiem, że Unia próbuje przy ich pomocy dyscyplinować niesforny (ale jednak demokratycznie wybrany i suwerenny!) polski rząd. „Zagłodzić ich” - jak mówiła jakiś czas temu niemiecka europosłanką Katarina Barley. W tej sytuacji zamiast trząść się jak osika na wietrze, może warto zobaczyć, że nie jesteśmy już wobec tego szantażu tak całkiem bezbronni. W razie czego możemy sobie bez tych pieniędzy poradzić. Świat się nie zawali. Oczywiście, ciągle mamy nadzieję, że Unia się opamięta. Ale w razie czego…


    I jeszcze kontekst. Bo on też jest niezwykle ciekawy. Przeciwnicy rządu próbują przedstawić poczynania Polski (i takie wypowiedzi jak Glapińskiego albo Podkaminera) jako triumf jakiegoś ekonomicznego średniowiecza. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. To tego typu poszukiwania czerpią to, co najlepsze i najciekawsze z całego tego fermentu, który wydarzył się na świecie po roku 2008. I jeśli ktoś tu tkwi w mrokach ekonomicznych zabobonów, to raczej ci, co się trzymają neoliberalnej mantry, że unijne fundusze to manna z nieba, wobec której „nie ma alternatywy”.
    Opisywany tu spór „czy jesteśmy zależni od pieniędzy z Unii” bardzo przypomina niedawną amerykańską debatę o #MintTheCoin (po polsku #Wybijcie tę monetę. Tli się on za Oceanem od roku 2013. Ożył on w ostatnich tygodniach, gdy kilku demokratycznych parlamentarzystów opowiedziało się za projektem wybicia monet o nominale… biliona dolarów przez Bank Rezerwy Federalnej i umieszczeniu ich w zasobach Departamentu Skarbu.

    Po co? Po to, by uniknąć tzw. government shutdown. Czyli utraty płynności rządu federalnego skutkującej wstrzymaniem wypłat ponad 2 mln pracowników administracji. Ameryka ma ten problem, bo neoliberałowie z obu partii (i od Demokratów i od Republikanów) zamontowali tam w przeszłości limity. Trochę podobne do naszych antyzadłużeniowych. Nazwali je bezpiecznikami. Ale dużo trafniej można by je określić mianem strażników neoliberalnego dziedzictwa. Automatem do wybijania zębów każdemu politykowi, który będzie chciał przełamać dogmaty o „tanim państwie” i ożywić kulejące od lat 80. inwestycje publiczne.

    I po to właśnie ta moneta o nominale biliona USD. Fed może ją wybić zupełnie legalnie, bo na bicie okolicznościowych monet nie potrzeba zgody Kongresu. Pieniądz nigdy oczywiście nie trafi nigdy do obiegu, więc nie wywoła inflacji. Zmniejszy natomiast poziom zadłużenia rządu i pozwoli mu na dalsze rolowanie kredytów, a więc i rozwój kraju.


    Spór o bilionówkę od paru lat frapuje nie tylko Amerykę. Stoi za nim bowiem w pełni racjonalna argumentacja ekonomiczna. W anglosaskiej literaturze nazywa się to zbiorczo Nowoczesną Teorią Pieniądza (angielski skrót to MMT). Jest w tym także polski smaczek, bo wśród klasyków ekonomii, od których się takie myślenie wywodzi, jest nasz wielki Michał Kalecki. Punktem wyjścia do zrozumienia tego podejścia musi być przełamanie najbardziej szkodliwego z neoliberalnych mitów. Tego, który głosi, że o gospodarce narodowej należy myśleć jak o takim większym gospodarstwie domowym. I że to gospodarstwo nie może żyć ponad stan i wydawać więcej niż zarabia.

    Otóż nie. Bzdura i bujda na resorach. W rzeczywistości jest bowiem tak:
    Dłużnik prywatny – osoba albo korporacja – to zawsze tylko użytkownik waluty. Gdy ja albo ktokolwiek z was - drodzy czytelnicy - chce wydać pieniądze, wpierw musimy je zarobić (no chyba, że macie na własność duży bank komercyjny, ale to trochę inna historia). Normalny człowiek ma jednak tak, że jak mu brakuje, to oszczędza albo idzie pożyczyć. Ale państwo jest w zupełnie innym położeniu. Ono (i tylko ono) najpierw wydaje. A robi to, emitując pieniądz. Tego pieniądza może emitować tyle, ile mu się podoba. Dopiero potem rząd ściąga pieniądze z rynku za pomocą podatków albo pożyczek (emisja długu). I tu uwaga! Tak jest w przypadku każdego państwa, które nie zrzekło się prawa do emisji własnej waluty. Suwerennego emitenta waluty można porównać do… operatora tablicy wyników na stadionie sportowym. On tylko wciska kombinację klawiszy i pojawia się na niej odpowiednia liczba. Nonsensem byłoby twierdzenie, że nie może tego zrobić ze strachu przed tym, że… zabraknie punktów. Absurd, prawda? A jednak w dominującym do niedawna myśleniu neoliberalnym takie rozumowanie było powszechne. Państwa były zmuszane do oszczędności, bo - z przyczyn ideologicznych - wmówiono im, że pieniądze mogą im się skończyć.

    Tymczasem w rzeczywistości jest tak, że państwo musi najpierw wydrukować pieniądze, żeby ściągnąć z rynku podatki. Nie odwrotnie. W rzeczywistości daniny państwowe nie powinny więc służyć zbieraniu środków na wydatki publiczne, lecz raczej zdejmowaniu z rynku potencjalnego inflacyjnego nawisu. Jeśli opodatkowanie będzie zbyt niskie, pojawi się inflacja. Gdy zbyt wysokie – część dóbr nie znajdzie nabywców. To już oczywiście temat na osobną opowieść. I będziemy jeszcze do tego wracali.
    Fragmenty tego myślenia i tych sporów łatwo odnaleźć dziś zarówno w amerykańskiej debacie o #MintTheCoin - jak i w polskim sporze #CzyPrzeżyjemyBezKasyUE. Kto tego nie dostrzega, tak naprawdę upiera się, żeby było tak, jak było. I żeby neoliberalne dogmaty trzymały nas mocno w swoim władaniu.

    Rafał Woś

    https://www.salon24.pl/newsroom/1172799,tak-to-prawda-pieniadze-z-unii-nie-sa-nam-juz-konieczne,2
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.